Brak tytułu(roboczy)

1
Jest to wstęp, proszę o surowe opinie.

Słońce zanikało za drewnianymi domami. Ciepły wiatr świstał między pustymi ulicami wprowadzając w ruch ziarenka piasku i gdzieniegdzie rosnące źdźbła trawy. Panowała prawie idealna cisza, a jedyne głosy zdawały się dochodzić z karczmy, gdzie wieczorami schodzili się mężczyźni. Tawerna od środka wydawała się o wiele większa i nikt z zewnątrz nie pomyślałby, że może się w niej pomieścić tyle osób. Z jednej strony lała się gorzała i grano w kości, z drugiej zaś jedzono i plotkowano. Jedną z nielicznych, spokojnych postaci był niski, szczupły mężczyzna siedzący przy ladzie i pijący złocisty napój. Rozglądał się spokojnie po karczmie i pociągał z kufla. Po kliku chwilach opróżnił swój kufel i ręki gestem zawołał grubawego karczmarza.
- Możesz mi nalać jeszcze kufel? – powiedział.
- Oczywiście Tor. Zaraz przyniosę. – Właściciel gospody wziął kufel i podszedł do kraniku stojącego dwa łokcie dalej.
- Co u ciebie słychać? – zaczął grododzierżca, gdy nalewał trunek.
- Wszystko dobrze, dziękuję. A u ciebie?
- Po staremu. Żona zrzędzi, syn w podróżach, a chamy ze wzgórza nachodzą i żyć nie dadzą. Karczmarz zakręcił kranik i podał Tornowi pełen kufel.
- Dzięki… - Pociągnął z kufla, po czym zaczął. - Słyszałem, że nachodzą, podobno obili kowala, bo się postawił i nie chciał im płacić.
- Taa. Wielcy Królewscy Wysłannicy psia mać! – Właściciel walnął pięściom w ladę i kontynuował zdenerwowany. - Bandyci i złodzieje, ot co! Ten niby król też nie lepszy. Podstępem na tronie zasiadł i teraz swe barbarzyńskie rządy wprowadza. Powysyłał do każdego miasta w królestwie swoich Wysłanników, co to niby mają nas bronić i sprawować władzę, a tak naprawdę chodzi tylko o ty, żebyśmy zatyrali się dla nich na śmierć i cały majątek w ręce króla oddali! Kazali wybudować sobie pałac na wzgórzu i teraz tylko tam siedzą na dupach, piją i z dziewkami się zabawiają, a do nas schodzą tylko po daninę, albo, żeby kogoś obić – powiedział oburzony, po czym sam nalał sobie kufel piwa i usiadł naprzeciw Tora.
- Racja, ale cóż my możemy zrobić? Nic – stwierdził spokojnie.
- No teraz nie, ale… - Karczmarz ściszył głos, nachylił się i spojrzał prosto w bursztynowe oczy Tora. – Ale słyszałem, że w lasach gromadzą się buntownicy i planują oswobodzić pobliskie miasta z Wysłanników. Podobno jest ich ze stu. – Grododzierżca uśmiechnął się i ciągnął dalej. – To tych naszych już by mogli wyciąć, bo jest ich ze trzy tuziny, tyle, że mają dobre miecze, porządne kuszę i wytrzymałe zbroje, ale nasi nie są im dłużni. Podobno mają po swojej stronie jakiegoś kowala, co to im kuje broń. Tylko z pancerzem licho.
- Co z tego? Po kilku dniach król przysłałby tu swoją armię i zrównała by nas z ziemią – powiedział Tor kończąc piwo.
- Kto wie czy po drodze nasi nie zebraliby równie silnej armii – odparł karczmarz z radością i nadzieją w głosie.
- Kto wie, kto wie. Do zobaczenia – Tor wstał, pożegnał się z szynkarzem i udał do wyjścia. Gdy znajdował się już przy wyjściu to tawerny wpadł człowiek w podartych łachach i krzyknął:
- BUNT!!!

Wszyscy zerwali się na nogi i ruszyli do wyjścia, przewracając stoły, krzesła i tłukąc butelki.
- Hej! Ostrożniej trochę! – wydarł się karczmarz.
Torn wybiegł razem z tłumem. Pobiegli wąską uliczką, aż dotarli do placyku, z którego wyraźnie było widać willę Wysłanników. Na wzgórzu toczyła się walka. Słychać było jęki i brzęk metalu. Co jakiś czas ktoś padał – najczęściej był to Wysłannik. Buntownicy zaczęli wchodzić do środka, aż w końcu nie było widać walki – wszyscy byli w środku ogromnej willi.
- Chodźmy bliżej! – wydarł się jeden z mężczyzn, który wybiegł z karczmy.
Wszyscy ruszyli w stronę wzgórza. Przeciskając się ciasnymi uliczkami, między domami, z których zaczęli wychodzić mieszczanie. Zarówno kobiety jak i dzieci, wszyscy przyłączyli się do tłumu. Znajdowali się już u podnóży wzgórza, kiedy w willi coś wybuchło, a z wybuchem ustały odgłosy walki. Ludzie z karczmy zatrzymali się z niepewnością. Nastała nieznośna cisza, przepełniona strachem i nadzieją, lecz najgorsze z tego było czekanie. Po długiej chwili z willi wyszło dziesięciu, zakrwawionych Królewskich Wysłanników. Podeszli do tłumu, który zaczął powoli się wycofywać. Mieszczanie byli przerażeni i zawiedzeni. Ich jedyna nadzieja została zabrana, ale co się stało? Jak 3 tuziny Wysłanników dali rade setce buntowników? Wszystkich mężczyzn i kobiety ogarnęła panika. Wiedzieli, że poniosą karę, osądzą ich za pomoc w buncie, pomoc w sprzeciwienie się królowi, za co groziła chłosta, lub śmierć. I co teraz będzie? Zrównają to miasto z ziemia? Wezmą do niewoli? Ale myśli przerwał zimny, złowrogi głos jednego z Wysłanników.
- Wasi przyjaciele próbowali nas zabić! Sprzeciwili się królewskiemu prawu! Ale mieli ogromnego pecha! Dziś przybył do nas z wizytą mag. – Wysłannik rozejrzał się po przerażonych twarzach ludzi i z szyderczym uśmiechem dodał. – Zabił ich! Wszyscy nie żyją! Za sprzeciwienie się królewskiemu prawu ich zwłoki zostaną zbezczeszczone…
- Nie proszę! Zabijcie mnie, ale nie bezcześćcie zwłok mego syna! Błagam okażcie litość – błagała rozpaczliwie kobieta, podbiegając i padając na kolana przed Wysłannikami.
- Odejdź kobieto – odparł chłodno Wysłannik.
- Jak śmiecie, świnie! Zero litości, ani dla kobiety, ani dla nikogo! Niech was piekło pochłonie – wydarł się mężczyzna z tłumu, po czym rzucił się na jednego Wysłannika. Zaczął okładać go pięściami, lecz po krótkiej chwili atak ustał. Mężczyzna osunął się na ramie Wysłannika godzony sztyletem. Nagle umysł Tora przeszyła myśl – gdzie jego żona i syn? Przez całe te zamieszanie zapomniał, że coś złego może się stać jego rodzinie. Rozejrzał się gorączkowo po tłumie, ale jego wzrok znów spoczął na Wysłanniku.
- Za atak i obrazę Królewskiego Wysłannika nakazuje wam oddanie nam wszystkich dziewic i całego waszego majątku! Jeśli tego nie zrobicie zostaniecie zabici.

2
Trochę niepoprawności, które załatwia korekta i redakcja tekstu, liczę, że ktoś to sumiennie powytyka.

Lecisz Sapkowskim, ale nieudolnie. Jedno z wielu opków, których autorom się wydaje, że też tak mogę albo nawet lepiej. Problem polega na tym, że nie mają tej erudycji, sprawności i świeżości, co AS. Natomiast mają przekonanie, że karczmarz musi być grubawy, gorzała się leje, w tawernie gra się w kości, a piwo jest złociste, bo jakie kruca ma być? Król zasiadł podstępem, poborcy podatków to złodzieje, zabawiać się trzeba koniecznie z dziewkami... eh.
Torn wybiegł razem z tłumem. Pobiegli wąską uliczką, aż dotarli do placyku, z którego wyraźnie było widać willę Wysłanników. Na wzgórzu toczyła się walka. Słychać było jęki i brzęk metalu. Co jakiś czas ktoś padał – najczęściej był to Wysłannik.
Oczywiście, kto by wytrzymał takim śwarnym pijakom z zabitej dechami tawerny na prowincji, uzbrojonymi w potłuczone kufle? Wstrętni, podli i chciwi (oraz lubiący dziewki) Wysłannicy strasznego, chciwego i podstępnego Króla z pewnością nie, no wprost padali... jako i te muchy.

O a nie! Niespodzianka. Do pałacu vel willi na wzgórzu ale w pobliżu tawerny (w sensie karczmy portowej?) wdarli się uprzednio buntownicy, ale inni, niż ci z tawerny. Ci z tawerny jeszcze nie zdążyli przylecieć, musieli pewnikiem dopiąć portki i pozabierać
kobiety jak i dzieci
, niech se ta popatrzą, niech mają rozrywkę, kto by tam chował przed rewolucją bachorów nieletnich i baby, o staruszkach i chorych nie wspomnę, bo ci pewnie dokuśtykali najszybciej... pogapić się na cudności.
ale co się stało? Jak 3 tuziny Wysłanników dali rade setce buntowników?
pomyśleli mieszczanie, biegli w rachubach strasznie i dobrze zorientowani w sytuacji w willi na wzgórzu.
Dziś przybył do nas z wizytą mag.
Nie ma to jak nagły zwrot akcji oraz supertajna broń pojawiająca się zgoła niespodziewanie.
ich zwłoki zostaną zbezczeszczone
No, a jak. Jesteśmy tak źli, że normalnie ich... zbezcześcimy i nie mówmy o tym więcej, nie, nie nie ma mowy, żeby kara była inna, nawet nie proście.
Nie proszę! Zabijcie mnie, ale nie bezcześćcie zwłok mego syna! Błagam
No szlag by to, jednak prosicie?!
- Odejdź kobieto
Ach, wy, świnie.
Zero litości
No, padłam tutaj ze śmiechu. Nie strzymałam.
gdzie jego żona i syn? Przez całe te zamieszanie zapomniał, że coś złego może się stać jego rodzinie
Refleks szachisty.
Zamieszanie? Zamieszanie to było jak Ramzes najechał Syrię, a tu miała być normalna rozpierducha!
nakazuje wam oddanie nam wszystkich dziewic
Oż, ja! Jestem pewna, że niektóre to się nawet ucieszą z tej perspektywy. Stara Harniaczka, zeszła w leciech, a jeszcze rutko nosi, nikaj jo nie chcioł. Los dał, i ślepej (kulawej, łysej, garbatej) się trafiło!

Dobra, głupawka mię ogarnęła. Pomysł może i fajny, ale wykonanie bardzo średnie. Problem polega na niekonsekwencjach, przerysowaniach które dają efekt komiczny tam gdzie powinno być dramatycznie, tragicznie, brak logiki, sztampy i klisze. Szkic to może być, ale do napisania od nowa praktycznie.

Z.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

4
A jakieś rady jak to zmienić?
odpowiedź:
Problem polega na niekonsekwencjach, przerysowaniach które dają efekt komiczny tam gdzie powinno być dramatycznie, tragicznie, brak logiki, sztampy i klisze. Szkic to może być, ale do napisania od nowa praktycznie.
Która część jest niezrozumiała?

Łopatologicznie:
1/ przeczytaj własny tekst i spróbuj go zrozumieć
2/ sprawdź, co chciałeś napisać a co udało ci się napisać

Dobrze jest czasem pomyśleć, że Czytelnik przeczytał jeszcze parę innych książek, obejrzał parę filmów, przeszedł parę questów DIABLO, płaci podatki a może nawet wyjaśniał sprawy w ZUS więc niejedno widział, niejedno wie i nie jest łatwo mu zaimponować. Pomyśl też, co chcesz temu czytelnikowi powiedzieć, jaką historię, jakie emocje w nim wzbudzić. Rozśmieszyć? Przestraszyć? Pokazać grozę rewolucji? Pokazać los zwykłego bohatera, drobnego poczciwego rolnika, który pod wpływem tyranii staje się bezkompromisowym rewolucjonistą walczącym o godność, wolność itd itd...
Najpierw ty musisz wiedzieć, jaką historię chcesz opowiedzieć.

Źle pytasz: jak to poprawić. Ja nie wiem, jaką historię chcesz opowiedzieć, więc nie wiem, co chcesz osiągnąć. Zapytaj na przykład: jak uzyskać lepsze tempo i dynamikę opka. Jak sprawić, żeby scena matka-Wysłannik była naprawdę dramatyczna. Żeby ludzie płakali, czytając (zamiast się śmiać). Zapytaj: jak pokazać, że główny bohater nagle zdał sobie sprawę, że jego zona i dzieci są w wielkim niebezpieczeństwie a on nie wie, jak im pomóc, jak ich ochronić.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

5
Z jednej strony lała się gorzała i grano w kości, z drugiej zaś jedzono i plotkowano
Czego strony? Gospody? Chyba raczej z jednej części. Swoją drogą, ten podział na część pijalną i jadalną wydaje mi się nienaturalny.

Podobno mają po swojej stronie jakiegoś kowala, co to im kuje broń. Tylko z pancerzem licho.

Żaden kowal nie zajmuje się kuciem broni. Robi to zbrojmistrz.
Nie proszę!
Szkoda że nie prosi, gdyby to zrobiła, może by się zlitowali. :) Nie zjadaj przecinków.
Oczywiście Tor
Odejdź kobieto
Błagam okażcie litość
jak wyżej

Rozejrzał się gorączkowo po tłumie, ale jego wzrok znów spoczął na Wysłanniku.
"spoczął" mi tu nie pasuje. Utkwił, zatrzymał się.

Pod względem formy jest przyzwoicie. Niestety tylko pod tym względem. Przejście rutynowego opisu w wartką akcję wyszło bardzo kiepsko. Nie włożyłeś ani krzty emocji w cały ten tekst. Bohaterem tegoż zrobiłeś osobę, która była tylko świadkiem głównego wątku, co pogłębiło efekt "suchości" opka.

Oczywiście mógłbym snuć wywód o konwencjonalności zastosowanych tu rozwiązań, ale chyba sam zdajesz sobie z tego sprawę.

Lepiej, by tekst był napisany niepoprawnie, ale ciekawie, niż poprawnie, acz nudno. Ty
skorzystałeś z drugiej opcji.

Musisz bardziej skupiać się na postaciach. Ostatecznie to oni budują historię. Gdy bohater jest plastikowy i płaski, taka sama będzie opowieść.

6
zuzanna pisze: Źle pytasz: jak to poprawić. Ja nie wiem, jaką historię chcesz opowiedzieć, więc nie wiem, co chcesz osiągnąć. Zapytaj na przykład: jak uzyskać lepsze tempo i dynamikę opka. Jak sprawić, żeby scena matka-Wysłannik była naprawdę dramatyczna. Żeby ludzie płakali, czytając (zamiast się śmiać). Zapytaj: jak pokazać, że główny bohater nagle zdał sobie sprawę, że jego zona i dzieci są w wielkim niebezpieczeństwie a on nie wie, jak im pomóc, jak ich ochronić.
No to jak?
Żaden kowal nie zajmuje się kuciem broni. Robi to zbrojmistrz.
Kowal zajmuję się wykuwaniu przedmiotów z metalu w tym także mieczy itp.

8
zuzanna napisał/a:

Źle pytasz: jak to poprawić. Ja nie wiem, jaką historię chcesz opowiedzieć, więc nie wiem, co chcesz osiągnąć. Zapytaj na przykład: jak uzyskać lepsze tempo i dynamikę opka. Jak sprawić, żeby scena matka-Wysłannik była naprawdę dramatyczna. Żeby ludzie płakali, czytając (zamiast się śmiać). Zapytaj: jak pokazać, że główny bohater nagle zdał sobie sprawę, że jego zona i dzieci są w wielkim niebezpieczeństwie a on nie wie, jak im pomóc, jak ich ochronić.

No to jak?
Dobra, kto pyta nie błądzi, chociaż, chłopaku, nie spodziewaj się, że ja Ci tu zrobię wykład JAK NAPISAĆ SUPEROPKO W 10 ZDANIACH.

1/ jak uzyskać lepszą dynamikę:
opisz to, co się dzieje na sceny. Używaj krótkich zdań. Wysupłaj kilka szczegółów, które ma zobaczyć Czytelnik, które sprawią, że poczuje klimat. Pamiętaj o logice i prawdopodobieństwie zachowań pojedynczych ludzi i tłumu. Zbuduj napięcie. Pamiętaj o zwrotach akcji. Czytelnik najlepiej widzi oczami bohatera, który jest wewnątrz wydarzeń, który może dopowiedzieć, co się dzieje (wytłumaczyć kontekst, np wyjaśnić kim są Wysłannicy a kim Buntownicy i jednocześnie określić, którzy są źli a którzy dobrzy - żeby Czytelnik wiedział komu kibicować) a jednocześnie jest cały czas w niebezpieczeństwie.
Sceny muszą następować dynamicznie. Nie opisuj JAK coś się działo ale CO się działo. Pisz krótko ale nie zbyt lakonicznie. Trwała walka to zbyt mało, by Czytelnik wciągnął się w akcję (której tu nie ma). Pokaż tę walkę. Pokaż konkretne starcie dwóch lub trzech Wysłanników kontra Buntownik. Uderzenia, upadek, miecz się łamie, tamten jeszcze łapie jakąś deskę albo krzesło, oni wbijają mu włócznię, on umiera, ale jeszcze w agonii wbija jednemu z nich mały kozik do strugania łyżek (bo z zawodu był wyrabiaczem łyżek) w nogę a potem umiera a ostatnie co widzi, to podeszwę buta Wyslannika, który roztrzaskuje mu kopnięciem twarz.

2/ Jak sprawić, żeby scena matka-Wysłannik była naprawdę dramatyczna. Żeby ludzie płakali, czytając?
Pokaż matkę we wcześniejszych scenach, może w tawernie. Niech Czytelnik zwróci na nią uwagę, niech ona coś wspomni o swoim synu, niech Czytelnik pomyśli: kurde, fajny chłop.
Wyjaśnij, dlaczego zbezczeszczenie zwłok jest gorsze niż śmierć. Dla wielu ludzi, to może Cię zdziwić, życie jest cenniejsze niż zwłoki - np dla mnie.

A może motywacją matki powinna być rozpacz po tym jak widzi swoje dziecko okrutnie (i to pokaż: rany, krew zakrzepła na twarzy, nie można rozpoznać rysów, połamane kończyny, rozpruty brzuch, wypalona skóra do mięśni...) zamordowane? A może lepiej pokazać nie rozpacz ale zimną nienawiść i chęć zemsty?
Wiele kobiet odczuwa okropną złość i gniew do krzywdzicieli swoich dzieci i potrafią być w tym groźne jak rozwścieczone tygrysice.
Krzyk i rzucanie się na zwłoki w rozpaczy jest widowiskowe i teatralne ale o wiele bardziej porusza ludzi tzw cicha tragedia. Zastanów się, jak Ty byś zareagował na śmierć kogoś Tobie w tej chwili najbliższego i spróbuj opisać te uczucia. Pogrzeb głęboko. Naprawdę głęboko.

Poczytaj np literaturę obozową, ludzi, którzy stali z jednej strony wobec śmierci swoich bliskich, z drugiej - stali dokładnie na przeciwko SS i im samym też groziła śmierć. Co robić w takiej sytuacji? Pamiętaj, że instynkt życia jest bardzo silny. Bohaterami targają olbrzymie emocje. To też dobry moment, by pokazać bezwzględność Wysłanników. Wysłannik może w ogóle nie gadać z matką i od razu ją zabić, zanim o cokolwiek poprosi. Kolejna okrutna i bezsensowna śmierć, która zaskoczy Czytelnika. Czytelnik się zbuntuje. Krzyknie: kurde, jak to? Przecież to... no, niesprawiedliwe. Jak to się stało?
Jeśli tak zareaguje, jest Twój.

Pamiętaj, że cokolwiek napiszesz, musisz być tego absolutnie pewny. Musisz wiedzieć, co widzisz, kiedy patrzysz na tę scenę a potem dobrać takie słowa, żeby Czytelnik też to zobaczył. Unikaj egzaltacji, patosu, uogólnień, mądrzenia się, poetyzowania, sentymentalizmów, teatralności.

3/ jak pokazać, że główny bohater nagle zdał sobie sprawę, że jego zona i dzieci są w wielkim niebezpieczeństwie a on nie wie, jak im pomóc, jak ich ochronić

Przede wszystkim - po to jest wstęp, aby zarysować wstępnie bohaterów. Żeby zawiesić na ścianie strzelbę, która potem w finale wypali. Jeśli gdzieś na początku nie wspomnisz, że on ma rodzinę, nawet przez chwilę nie dasz się domyśleć że jest mężem i ojcem - to potem wyciąganie rodziny będzie wyciąganiem królika z kapelusza. Czytelnik się zbuntuje. To będzie też nielogiczne, bo w zamieszaniu rewolucyjnym można zapomnieć parasola albo portfela ale nie żony i dzieciaków.
Wyobraź sobie, że Twoi bliscy są w olbrzymim niebezpieczeństwie. To jest tak silna motywacja, że w około 99% pomysłów fabularnych bohater podejmuje walkę właśnie z tego powodu, że ktoś zagraża jego bliskim. jest to tak prawdopodobne, naturalne i oczywiste, że nie potrzeba żadnego dodatkowego uzasadnienia, by uwierzyć, ze zwykły Jan Kowalski nacodzień księgowy nagle włamuje się do magazynu z bronią, kradnie głowicę nuklearną i ze zlamaną nogą idzie przez Alpy zabić DRANIA. Więc, do jasnej cholery, nie zbywaj swojego bohatera gównianym rozejrzał się gorączkowo po tłumie, ale jego wzrok znów spoczął na Wysłanniku. bo ośmieszasz i jego i siebie a z Czytelnika robisz sobie jaja po prostu.

Jeśli myślisz, że ktoś będzie taką historyjkę o takim frajerze, czytał dalej - to jest w grubym błędzie.

A ogólnie powiem tak: weź chłopaku zajrzyj w JAK PISAĆ http://weryfikatorium.pl/forum/viewforum.php?f=72 oraz w KREATORIUM http://weryfikatorium.pl/forum/viewforum.php?f=76 oraz w inne, wcześniejsze weryfikacje, kup sobie Galerię złamanych piór Kresa i pisz, pisz, pisz. Proś o opinie inne osoby, patrz czy podzielają Twoje odczucia i przemyślenia/ Jeśli piszesz dramat a oni się śmieją - sygnał, że coś nie tak. Jeśli piszesz komedię a oni siedzą z grobowymi minami - coś jest nie tak.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

9
Rozglądał się spokojnie po karczmie i pociągał z kufla. Po kliku chwilach opróżnił swój kufel i ręki gestem zawołał grubawego karczmarza.
Ogólnie powtórzenia. Poza tym, gestykuluje się rękami. Całość można napisać prościej i lepiej:
Ze spokojem obserwował gości, pociągając piwo z kufla. W końcu odłożył naczynie i gestem zawołał grubego karczmarza.
- Możesz mi nalać jeszcze kufel? – powiedział.
I karczmarz i gość wiedza o co chodzi. Nawet czytelnik wie - po co to pisać? Dialog już jest przez to nienaturalny.
- Oczywiście Tor. Zaraz przyniosę. – Właściciel gospody wziął kufel i podszedł do kraniku stojącego dwa łokcie dalej.
tego kufla już za dużo. Ale zobacz na logikę: używasz starej miary. Dwa łokcie, to zaledwie jeden krok. Nawet nie musiał iść, tylko wyciągnąć rękę.
- Po staremu. Żona zrzędzi, syn w podróżach, a chamy ze wzgórza nachodzą i żyć nie dadzą. Karczmarz zakręcił kranik i podał Tornowi pełen kufel.
Od nowej linijki. Przechodzisz do następnej sceny.
Właściciel walnął pięściom
?!

I na tym koniec czytania. Taka wpadka pokazuje, że nawet nie zerknąłeś w tekst. Dlaczego więc ja miałbym to robić za ciebie? Wnioski wyciągnij sam.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

Re: Brak tytułu(roboczy)

10
Słońce [1]zanikało za [2]drewnianymi domami. Ciepły wiatr świstał między pustymi ulicami [3] wprowadzając w ruch ziarenka piasku i gdzieniegdzie rosnące źdźbła trawy.
[1] – napisałabym raczej „znikało” lub „chowało się”
[2] – jak dla mnie zastosowałeś zbyt wiele przymiotników; ich ograniczenie na pewno nie przyniosłoby szkody, a wręcz przeciwnie.
[3] – Napisałabym raczej „wprawiając w ruch”, choć akurat w odniesieniu do ziaren piasku na ulicach zwrot ten nie bardzo mi pasuje. Może przesuwając ziarna piasku...
Dwa niewinne zdania, otwierające tekst, a już przegadane.

Słońce chowało się za spadziste dachy. Wiatr świstał po wyludnionych ulicach, wprawiając w ruch ziarenka piasku.
Albo:
Słońce zachodziło za horyzont. Wiatr świstał między spękanymi murami i przesuwał ziarna piasku po wyludnionych ulicach.

No dobra, domy były drewniane, a nie murowane, ale chodzi o zabawę słowem. Kombinuj, wyrzucaj, przestawiaj, a potem przyglądaj się, czytaj na głos.
Po kliku chwilach opróżnił [1]swój kufel i [2]ręki gestem zawołał grubawego karczmarza.
[1] - Zbędny zaimek.
[2] – Po pierwsze „gestem ręki”, po drugie: starczy napisać „gestem”, po trzecie: moim zdaniem "gestem przywołał" brzmi lepiej niż "gestem zawołał".

Po chwili opróżnił kufel i gestem przywołał grubawego karczmarza.
Wszyscy zerwali się na nogi i [1]ruszyli do wyjścia, przewracając stoły, krzesła i tłukąc butelki.
Aż się prosi o bardziej dynamiczny czasownik, np.: „pobiegli”, „pognali”.
Słychać było jęki i brzęk metalu.
Jęki metalu?
Na wzgórzu toczyła się walka. Słychać było jęki i brzęk metalu. Co jakiś czas ktoś padał – najczęściej był to Wysłannik. Buntownicy zaczęli wchodzić do środka, aż w końcu nie było widać walki – wszyscy byli w środku ogromnej willi.
Brzmi to bardzo źle. Zdania nieudolnie zbudowane, nie tworzą żadnej atmosfery, nie przemawiają do Czytelnika. I tak jest w całym tekście, a to ludzie biegną, a to coś mijają, wchodzą, wychodzą, ruszają ku... Strasznie to brzmi, przynudza.
Błagam okażcie litość – błagała rozpaczliwie kobieta, podbiegając i padając na kolana przed Wysłannikami.
- Odejdź kobieto – odparł chłodno Wysłannik.
- Jak śmiecie, świnie! Zero litości, ani dla kobiety, ani dla nikogo! Niech was piekło pochłonie – wydarł się mężczyzna z tłumu, po czym rzucił się na jednego Wysłannika. Zaczął okładać go pięściami, lecz po krótkiej chwili atak ustał. Mężczyzna osunął się na ramie Wysłannika godzony sztyletem.
Powtórzenia, których jest w tekście bez liku.

Przede wszystkim przegadane zdania, niewprawnie budowane. Sporo błędów (logiczne, składniowe, ortograficzne, interpunkcyjne), powtórzeń (m. in. wspomniana przez Martiniusa „kufloza”), nieco zbędnych zaimków. Dialogi dość drętwe, nudnawe. Brak dynamizmu, bohaterowie bezbarwni, nijacy, nie wzbudzają żadnych emocji. Nie podobało mi się.
Oprócz cennych rad Zuzanny, polecam lekturę weryfikacji pod tekstami na forum.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron