Gonitwa[horror]

1
WWWŚcieżka w lesie zwężała się przed moimi oczami. Starałem się biec coraz szybciej, unikając jednocześnie nisko wiszących gałęzi. Śnieg skrzypiał pod stopami, utrudniając zachowanie ciszy. Starałem się nie patrzeć za siebie, by nie zobaczyć jego twarzy. Wystarczył mi sam głos, który wwiercał mi się w czaszkę. Głos, który w wichurze był słabo słyszalny; najważniejszy przekaz wyłowiłem bez problemu.
Mimo to postanowiłem uciekać. Ze wszystkich możliwych decyzji ta była najbardziej ryzykowna, mimo to postanowiłem spróbować. Podobno kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa.
WWWCiemność rozciągała się przede mną. Straciłem całkowicie orientację w terenie. Chciałem się zatrzymać, ale wtedy w zamieci usłyszałem jego głos.
-Biegnij!
WWWNajprościej było posłuchać go. Musiałem postawić na swoim. Zatrzymałem się, po czym odwróciłem się. Za mną rozciągał się ten sam bezmiar, który był przede mną. Znając tego niewidzialnego skurwiela, skręciłem w lewo. Przeczuwałem, że chciał mnie wpędzić w pułapkę. Jak się później okazało – nie myliłem się.
Wybiegłem na drogę. Niewiele widziałem, ale akurat światła udało mi się dostrzec. Oprócz świateł udało mi się też poczuć uderzenie rozpędzonych stu koni mechanicznych. Usłyszałem przy tym lekki chrupot kości i dźwięk wginanej maski.
Cudowny początek zimy.
*
WWWObudziłem się na wpół obolały w chacie w lesie. Wodząc wzrokiem dokoła nie zauważyłem nikogo. Jedyne, co w tej chwili rzuciło mi się w oczy to okropny bałagan panujący w pomieszczeniu. Wszystkie ubrania leżały na jednej górce, nieopodal szafy. Krzesła były w różnych pozycjach, ale nie stały przy stole. Jedno leżało przy drzwiach, co mogło oznaczać, że ktoś próbował zamknąć drzwi. Drugie stało w kuchni, przy uchylonym oknie. Dopiero teraz poczułem zimny powiew na swojej twarzy. Po moim ciele przeszły dreszcze. Powoli zmusiłem się do wstania i zamknięcia okna. Dziwiło mnie, jak udało mi się tak długo wytrzymać w mrozie.
WWWPierwsze kroki były dość nieporadne. Okazało się przy okazji, że moja noga nie jest do końca zdrowa (prawdopodobnie spadłem na nią), co sprawiło, że kulałem. Jakoś doczłapałem się do okna, zamknąłem je i przy okazji podszedłem do drzwi i zajrzałem na zewnątrz.
WWWŚnieg pokrywał wszystko dokoła. Nie chciałem wychodzić na werandę, gdyż powiał właśnie mroźny wiatr. Zauważyłem tylko samochód stojący nieopodal domku. Postanowiłem jak najszybciej zebrać siły i wydostać się z tego grajdołka. Im szybciej będę w trasie, tym lepiej. Nawet nie zastanawiałem się, skąd się tu wziąłem. To była najmniej ważna sprawa.
WWWRozejrzałem się po pokoju, znalazłem chusteczki, wytarłem czoło (i zorientowałem się, że miałem ranę na czole), po czym zebrałem najważniejsze rzeczy i lekko kuśtykając skierowałem swe kroki do samochodu. Spojrzałem się to w prawo, to w lewo, jednak nikogo nie widziałem. Wsiadłem do samochodu. Kluczyki były w stacyjce. Podejrzane, ale wtedy liczyło się spieprzenie z tego miejsca.
- Szybko wstałeś! – krzyknęła istota za mną, co mnie totalnie przestraszyło. Wypuściłem kluczyki z rąk, te spadły na podłogę.
WWWOdwróciłem się w tył, skąd dobiegł mnie krzyk. Jakaś panienka siedziała za moimi plecami, jakby była przygotowana na moją ucieczkę.
- Co ty tu robisz? – zapytałem, cały czas będąc w szoku.
- Prawdopodobnie to samo, co ty. Tylko ja szybciej wstałam. Tak przy okazji – wiesz, że leżeliśmy w jednym łóżku?
WWWSpojrzałem się na nią. Może i była ładna, ale ostatnim zdaniem udowodniła, jak bardzo pomaga mi ona w ucieczce.
- Jakoś mnie to nie interesuje. – rzekłem na odczepne.
- Szkoda. Śmiesznie chrapiesz. – powiedziała z rozbrajającym uśmiechem.
WWW„ Co jest?”, pomyślałem. Budzę się w leśnej głuszy, wsiadam do prawdopodobnie podstawionego samochodu, w którym sypia jakaś dziewczyna? Czy to jakiś idiotyczny sen?
- Skoro już wsiadłeś do samochodu, to może go chociaż zapalisz? Zimno jest, a nie chciałabym zginąć tu z przemarznięcia. Mógłbyś?
- Znajdę klucze, to odpalę samochód, królewno. – rzuciłem na odchodne. Brunetka zezłościła się widocznie:
- Tylko nie królewno! Jesteśmy w tej samej sytuacji, może okażesz trochę szacunku.
- Jak sobie na to zasłużysz – to na pewno – rzekłem. Schyliłem się głębiej, po czym znalazłem te nieszczęsne klucze. Odpaliłem wóz, włączyłem światła i ruszyłem. Dziewczyna najwidoczniej strzeliła focha, bo siedziała z wzrokiem wbitym na krajobraz za szybą. Rzuciła tylko krótkie: „Cham!”, po czym zamilkła.
Wiedziałem, że to początek ciekawego dnia.

WWWDroga przez las nie należała do najprzyjemniejszych, na szczęście nic niespodziewanego nie zdarzyło się podczas wyjazdu. Udało nam się jakoś trafić na asfaltową drogę. Tu pojawił się pierwszy problem.
- Co teraz robimy? – zapytała się, wyraźnie zaniepokojona brunetka
- Jedziemy do mnie. Jak na razie tylko tyle mogę zrobić. Tak przy okazji – jak się nazywasz? Nie chcę jeździć z nieznajomą.
- Carrie.
- Steve. Ok., najważniejsze już wiemy. Teraz jedziemy do mnie, to niedaleko stąd.
- Mam nadzieję – rzekła Carrie, po czym znów zawiesiła wzrok na krajobrazie zaokiennym.
Warkot silnika w tym momencie był najpiękniejszą melodią, jaka brzmiała mi w uszach. Carrie tylko wzdychała ciężko, zapatrzona w okno.
-Tęsknisz za czymś?
- Tak - rzekła. – Czuję, że coś straciłam, tylko jeszcze nie wiem co.
- Pamiętasz coś przed tym, jak się znalazłaś w tej chacie? – zapytałem. Nie chciałem wieźć całkiem nieznanej mi dziewczyny; im więcej o niej wiedziałem, tym lepiej mogłem zaufać jej (bądź też nie) w danej sytuacji. Poza tym mogła mnie ona doprowadzić do sprawcy tej całej sytuacji.
- Niewiele. Na ten czas pamiętam tylko moment przebudzenia. Ciebie i otwarte drzwi. Właściwie to były one wyważone. Krzesło leżało koło drzwi. Oparcie było rozwalone.
Zdziwiła mnie ta uwaga, gdyż wydawało mi się, że zarówno krzesło, jak i drzwi były jeszcze całe.
- Czyli nic przed obudzeniem się przy mnie nie pamiętasz?
- Raczej nic, co mogłoby ci pomóc.
- Trudno, muszę sobie jakoś poradzić bez tego.
WWWNiepewność w stosunku do Carrie rosła z każdym wypowiadanym przez nią zdaniem. Coś ewidentnie się nie zgadzało. Albo przespałem wymianę drzwi, albo do tej pory jestem na haju. Uszczypnąłem się w policzek, by sprawdzić, czy to nie sen.
- To nie jest sen. – rzekła Carrie. – Sama sprawdzałam, jak się obudziłam. Skoro to byłby sen, to obudziłbyś się po tym. – po czym uszczypnęła mnie w policzek.
- Auu – krzyknąłem – uważaj, ja tu prowadzę!
- Przepraszam, panie Delikatny. – odparła Carrie. Najwidoczniej bawiło ją igranie ze mną. Mnie to coraz bardziej irytowało. Dziecko w dwudziestokilkuletnim opakowaniu. Bardziej wkurwia niż normalne.

WWWPodróż odbyła się bez jakichś wielkich przygód. Dzięki Bogu za spokój, wystarczy mi jedno dziecko na głowie. Jak się niebawem miało okazać, nie miało to trwać wiecznie.
WWWDojechałem do mojego domu. Wjechałem na postój. Zgasiłem samochód i standardowym tekstem: „Zostań w samochodzie!” uziemiłem Carrie. Zadowolona nie była, a na pewno nie pomogłaby mi w domu. Powoli i ostrożnie zbliżałem się do domu.
- Woohoo, kopnij te drzwi!! – usłyszałem z samochodu. Nagle zapragnąłem bardzo mieć coś pod ręką; jakiś nóż, siekierę albo pistolet. A najlepiej jakby była bazooka.
- Zachowuj się! – krzyknąłem w jej stronę. Przymknęła się. Cały element zaskoczenia szlag trafił.
WWWOtworzyłem powoli skrzypiące się drzwi. Moim oczom powoli ukazywał się bałagan wprost nie do opisania. Nie pamiętam, czy zostawiałem w takim stanie pokój, zastanawiałem się, czy aby nie przeleżałem w chacie dłużej niż pół roku. Pobojowisko znajdujące się w moim pokoju wyglądało jednak na tyle „logicznie”, że podejrzewałem włamanie. Ktoś ewidentnie czegoś szukał. Wynikało z tego ergo: albo to coś znalazł, albo nie. Bardziej prawdopodobna była druga opcja – w przeciwnym razie mógłbym się obudzić (albo też nie) w gnijącej trumnie dwa metry pod powierzchnią. Na podłodze leżały wysunięte półki, obok szafki – wyrzucone marynarki, koszule i spodnie. Zauważyć też można elementy dosyć specyficznego humoru włamywaczy – prawdopodobnie bawili się w przeciąganie koszuli (ubrania odsunięte na bok odsłaniały podłogę, w jednym miejscu było wgłębienie, prawdopodobnie po upadłym złodzieju, nieopodal leżała rozdarta biała koszula).
- Co tu się … o, cholera – wyrosła jak spod ziemi Carrie. Spodziewałem się jej tutaj choćby dlatego, że nagle przestała wrzeszczeć. Poza tym Carrie już od pierwszej chwili spotkania bardzo wyraźnie ukazała swoją najważniejszą cechę – ciekawość, czasem nawet wścibskość. W tej sytuacji była to już jawna wścibskość.
- Mówiłem ci, żebyś została w samochodzie…
- Za długo cię nie było. Nie miałam się do kogo odezwać.
- Standard… To chociaż stój za progiem, może znajdę coś, co nam pomoże.
- A potem? –zapytała wyraźnie zmartwiona
- Potem? Po pierwsze – już tu więcej nie przyjedziemy; po drugie – będziemy spali w hotelu. Po trzecie w końcu – musimy poznać prawdę.
- Skoro tak mówisz? Mi jest dobrze w takiej sytuacji…
- Gorzej, jak twój dom wygląda podobnie.
WWWCarrie nagle umilkła i cofnęła się za próg. Zacząłem więc przeszukiwanie mieszkania. Znalazłem środek przeciwbólowy (ulga, bo nagle zaczęła znów mnie boleć noga). Łyknąłem dwie tabletki, popiłem wodą z kranu i rozpocząłem oględziny od początku, jednocześnie skrzętnie chowając tabletki.
Przeszukałem obie sterty ubrań, także wywrócone szuflady oraz rozwalone wazony. Nie było tu nic, co choć trochę rzuciłoby światła na to, co się tu wydarzyło. Żadnych śladów, żadnych poszlak. Kompletne zero.
- Znalazłeś coś?- zapytała Carrie
- Nic. Jedziemy do ciebie.
- Jest po co tam jechać?
- Jest. Jeśli tam będzie odpowiedź na wszystko, to mamy cel naszej podróży.
- Ok., to ja pójdę do samochodu.
- Pierwsza mądra decyzja. Iście dorosła, jeśli mam zaryzykować takie stwierdzenie.
WWWCarrie, widocznie pogrążona tą uwagą poszła posłusznie do samochodu. Rozglądałem się dokoła, czy na pewno wszystko jest w porządku, czy niczego nie przegapiłem. Wtedy niedaleko płotu usłyszałem głośne:
- Wrócił pan w końcu?
WWWSpojrzałem się w tamtą stronę. Sąsiadka wyraźnie była zachwycona moją obecnością (albo mi się tylko tak wydawało). W każdym bądź razie podszedłem w celach konwersacyjnych. Możliwe, że wiedziała ona więcej.
- Dzień dobry – rzekłem, starając się za wszelką cenę nie dać po sobie poznać, że nie pamiętam jej nazwiska. Sąsiadki jednak, podobnie jak staruszki to piekielnie sprytne stworzenia. Nie skłamałbym twierdząc, że mogłyby pokonać samego mistrza dedukcji, Sherlocka Holmesa.
- Witam. Widzę, że od ostatniej pańskiej wizyty zmarniał pan bardzo. –rzekła surowo
- Życie. – odparłem beznamiętnie
- Może wstąpi pan na herbatkę i ciastka?
- Nie, dziękuje. Pamięta pani, kiedy ostatni raz tu byłem.
- Będzie z miesiąc albo więcej. Dzień przed przyjazdem w nocy słychać było dużo dziwnych odgłosów, jakby ktoś wbijał gwoździe w ścianę. Minęła godzina, ktoś trzasnął drzwiami i wyszedł. Następnego dnia przyjechał pan wyraźnie rozdrażniony. Wszedł pan do domu, a może i nie, i bardzo szybko odjechał.
-To wszystko? – zapytałem się, odsłaniając całkowicie swoją amnezję. Starsza pani może i zauważyła to, ale postanowiła odpowiedzieć:
- Wcześniej, ze dwa dni, przyjechał pan z jakąś młodą dziewczyną. Niezbyt wysoka. Kierowała ona, bo pan był kompletnie pijany. Poszliście do domu i tyle was widziałam.
- To było w dzień?
- Nie, późnym wieczorem, ale tak hałasowaliście, że aż mnie obudziliście.
- Rozumiem – rzekłem, a w myślach: „Babsztyl ciągle mnie inwigilował. W sumie teraz to bardzo dobrze.” – Jeśli to w takim razie wszystko to pozostaje mi tylko pożegnać panią. Do zobaczenia więc.” – ruszyłem w stronę samochodu.
- Uważaj, Lawless. Znów wdepnąłeś w coś, z czego trudno wyjść.
- Jeśli się nie mylę, – rzekłem, nie patrząc w jej stronę – to będzie to coś gorszego, niż moje poprzednie wybryki.

Re: Gonitwa[horror]

2
xardas89 pisze:Ścieżka w lesie zwężała się przed moimi oczami
Znaczy - pod wpływem oczu? (por. upadłem na kolana przed majestatem króla) Czy może chodzi o perspektywę? czy też naprawdę się zwężała?
xardas89 pisze:Starałem się biec coraz szybciej, unikając jednocześnie nisko wiszących gałęzi
Błąd składni. Unikanie było równobieżne nie ze staraniami, ale z biegiem (a dokładniej: z faktycznym przyspieszaniem, a nie ze staraniami).
xardas89 pisze:Śnieg skrzypiał pod stopami, utrudniając zachowanie ciszy
O matko. Dodaj jeszcze do tego gałęzie i spróbuj to usłyszeć, zrozumiesz, dlaczego to zdanie jest bzdurą.
Starałem się nie patrzeć za siebie, by nie zobaczyć jego twarzy
Raz, że powtórzenie. Dwa, że skoro musiał się starać, to co zmuszało do obejrzenia się, skoro w następnym zdaniu narrator twierdzi, że wystarczał głos?
xardas89 pisze:Wystarczył mi sam głos, który wwiercał mi się w czaszkę
No właśnie, wystarczał.
xardas89 pisze:Głos, który w wichurze był słabo słyszalny
Litości, przed chwilą narzekałeś na trudności z zachowaniem ciszy.
xardas89 pisze:najważniejszy przekaz wyłowiłem bez problemu.

Mimo to postanowiłem uciekać
Nie łapię. Wszystko wskazuje na to, że ów przekaz winien brzmieć "zjem cię, zjem cię, obedrę ze skóry". Więc skąd to "mimo"?
xardas89 pisze:Ze wszystkich możliwych decyzji ta była najbardziej ryzykowna, mimo to postanowiłem spróbować.
O, już jaśniej. Ale masz powtórzenie. I nie, ono nie jest uzasadnione. Powtórzenie uzasadnia się przede wszystkim rytmem i szykiem zdania (np. pięć kolejnych zaczynających się od "ale").
xardas89 pisze:Podobno kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa.
Podwójna spacja.
xardas89 pisze:Ciemność rozciągała się przede mną
Szyk. Przede mną rozciągała się ciemność.
xardas89 pisze:Straciłem całkowicie orientację w terenie
Znowu. Całkowicie (lepiej; zupełnie) straciłem orientację.
xardas89 pisze:-Biegnij!
Tu z kolei brakuje spacji.
xardas89 pisze:Najprościej było posłuchać go
Najprościej byłoby [bo przecież nie usłuchał] go [<- można by usunąć zaimek] posłuchać.
xardas89 pisze:Musiałem postawić na swoim
Znowu nie podoba mi się dobór słów. Czy aby nie chodzi o to, że chciał podkreślić własną niezależność?
xardas89 pisze:Zatrzymałem się, po czym odwróciłem się
Zatrzymałem się i odwróciłem.
xardas89 pisze:Za mną rozciągał się ten sam bezmiar, który był przede mną
Szkolne, przegadane. Poza tym ładne użycie książkowej wersji dolly zoomu. Celowe?
xardas89 pisze:Znając tego niewidzialnego skurwiela, skręciłem w lewo
Wiedząc, czego się po nim spodziewać...
xardas89 pisze:Niewiele widziałem, ale akurat światła udało mi się dostrzec
Ale akurat światła zdołałem dostrzec. Tym samym opis staje się o dwa słowa bardziej dynamiczny.
xardas89 pisze:Oprócz świateł udało mi się też poczuć uderzenie
To samo co wyżej w kwestii dynamiki. Ponadto: świateł nie poczułeś, narratorze. Światła zobaczyłeś.
xardas89 pisze:Obudziłem się na wpół obolały w chacie w lesie
A może w leśnej chacie?
xardas89 pisze:Wodząc wzrokiem dokoła, nie zauważyłem nikogo
xardas89 pisze:Jedyne, co w tej chwili rzuciło mi się w oczy, to okropny bałagan panujący w pomieszczeniu
Ostatnie trzy słowa bym wykreślił.
xardas89 pisze:Krzesła były w różnych pozycjach
To znaczy co? Jedno na nogach, drugie na boku, a trzecie do góry nogami? To byłyby różne pozycje. Tymczasem wymieniasz tylko dwa krzesła, do tego dość szczegółowo. Więc może po prostu ogranicz się do opisania tychże.
xardas89 pisze:Dopiero teraz poczułem zimny powiew na swojej twarzy
http://kres.mag.com.pl/czytaj.php?id=5
xardas89 pisze:Po moim ciele przeszły dreszcze
http://kres.mag.com.pl/czytaj.php?id=5
xardas89 pisze:prawdopodobnie spadłem na nią
Co? Spadł na nią? Skąd? Z czwartego piętra?
xardas89 pisze:co sprawiło, że kulałem
Szkolne.
xardas89 pisze:Jakoś doczłapałem się do okna, zamknąłem je i przy okazji podszedłem do drzwi i zajrzałem na zewnątrz.
1. Jak wyżej.
2. Na zewnątrz można wyjrzeć.
3. A nie mógł przez okno?
xardas89 pisze:Nawet nie zastanawiałem się, skąd się tu wziąłem
Otóż to. Dlaczego? Cała ta sytuacja jest nielogiczna, a nic nie wskazywało, że można by się takiej spodziewać. Tłumaczenie, że "to była najmniej ważna sprawa", nie przekonuje mnie, ponieważ nie rozumiem, dlaczego. Rzuciłeś czytelnika na bardzo głęboką wodę i nie dość, że nie dałeś mu koła ratunkowego, to jeszcze przywiązałeś kamień do nóg.
xardas89 pisze:Rozejrzałem się po pokoju, znalazłem chusteczki, wytarłem czoło
Rozważ kropkę zamiast pierwszego przecinka.
xardas89 pisze:i zorientowałem się, że miałem ranę na czole
Powtórzenie.
xardas89 pisze:lekko kuśtykając, skierowałem
xardas89 pisze:skierowałem swe kroki do samochodu
http://kres.mag.com.pl/czytaj.php?id=5
xardas89 pisze:Spojrzałem się
Jezu, co to za zwrot? Obejrzałem się, zgoda. Ale spojrzałem.
xardas89 pisze:liczyło się spieprzenie
Nijak mi nie pasuje to słowo do dotychczasowej wypowiedzi narratora.
xardas89 pisze:krzyknęła istota za mną
Istota?
xardas89 pisze:co mnie totalnie przestraszyło
Totalnie? A poza tym: szkolne. Zdecydowanie przesadzasz z tego typu zdaniami: jestem gruby, ponieważ dużo jem; jestem gruby i dlatego wolno biegam.
xardas89 pisze:Wypuściłem kluczyki z rąk, te spadły na podłogę.
A może po prostu: kluczyki upadły mi na podłogę?
xardas89 pisze:Odwróciłem się w tył
Pleonazm.
xardas89 pisze:, skąd dobiegł mnie krzyk
Całe do wycięcia.
xardas89 pisze:Jakaś panienka siedziała za moimi plecami, jakby była przygotowana na moją ucieczkę.
Tu z kolei w ogóle nie widać związku. Czym miałoby się wyrażać takie przygotowanie? Ona raczej czekała na narratora/bohatera.
xardas89 pisze:zapytałem, cały czas będąc w szoku.
A może: zapytałem, cały czas w szoku?
xardas89 pisze:
xardas89 pisze:- Prawdopodobnie to samo, co ty. Tylko ja szybciej wstałam. Tak przy okazji – wiesz, że leżeliśmy w jednym łóżku?
Sprawdź w Wikipedii, co to dywiz, półpauza i pauza.
xardas89 pisze:Spojrzałem się na nią
Znów to samo.
xardas89 pisze:ostatnim zdaniem udowodniła, jak bardzo pomaga mi ona w ucieczce
?
xardas89 pisze:„ Co jest?”, pomyślałem
Narracja jest pierwszoosobowa, może być bez cudzysłowu.
xardas89 pisze:w którym sypia jakaś dziewczyna
A ona aby nie spała z narratorem w łóżku?
xardas89 pisze:Zimno jest, a nie chciałabym zginąć tu z przemarznięcia
Zamarznąć? Albo chociaż dostać odmrożeń? Ale na pewno nie zginąć z przemarznięcia.
xardas89 pisze:- Jak sobie na to zasłużysz – to na pewno – rzekłem
Nie używaj znaku dialogowego (którym może być półpauza lub pauza) wewnątrz wypowiedzi, to raz. Oszczędnie używaj słowa "rzekł(em)", to dwa.
xardas89 pisze:Schyliłem się głębiej, po czym znalazłem
I znalazłem? Nie komplikuj tego, co powinno być proste, autorze. Wymyślne konstrukcje zachowaj na lepsze okazje.
xardas89 pisze:strzeliła focha
Znów mamy dysonans.
xardas89 pisze: wzrokiem wbitym na krajobraz
wbitym w krajobraz. I mamy aliterację.
xardas89 pisze:na szczęście nic niespodziewanego nie zdarzyło się podczas wyjazdu
Szyk. Na szczęście nie zdarzyło się nic niespodziewanego.
xardas89 pisze:Udało nam się jakoś trafić na asfaltową drogę
Lepiej: Jakoś udało się [bez nam] trafić na...
xardas89 pisze:zapytała się, wyraźnie zaniepokojona brunetka
Formalnie "zapytać się" nie jest błędem. Ale staraj się ograniczać użycie tej formy to wypowiedzi postaci. I bez tego przecinka.
xardas89 pisze:Ok., najważniejsze już wiemy
1. Okej, najważniejsze
2. OK, najważniejsze
xardas89 pisze:krajobrazie zaokiennym
Wykręciłem rotfla, że tak powiem. Nie udziwniaj, autorze.
xardas89 pisze:Warkot silnika w tym momencie był najpiękniejszą melodią, jaka brzmiała mi w uszach.
A jaką inną melodię słyszałeś, narratorze?

Skapitulowałem. Wnioski, Autorze, wyciągnij sam.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

4
Stawiałbym na to drugie, mimo wszystko.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

5
[1]Starałem się biec coraz szybciej, [2]unikając jednocześnie nisko wiszących gałęzi. Śnieg skrzypiał pod stopami, [3]utrudniając zachowanie ciszy.[1a] Starałem się nie patrzeć za siebie, by nie zobaczyć jego twarzy.
[1] - Powtórzenie.
[2] - Imiesłów przysłówkowy współczesny wymaga, aby napisać go równolegle do rozciągnięcia czasowego czasownika. Biec szybciej oznacza, że przyspieszył. Przyspieszył (bo raz) wyklucza unikając (bo zrobiłby to raz - więc uniknął)
[3] - ten sam błąd.
Po zmianie:
Biegłem coraz szybciej, unikając nisko wiszących gałęzi. Skrzypiący pod nogami śnieg utrudniał zachowanie ciszy. Starałem się nie patrzeć za siebie, by nie zobaczyć jego twarzy.
Mimo to postanowiłem uciekać.
Mimo to? Mimo lęku, strachu, "kogoś" za plecami on postanowił? Napisałbym jak jest: Uciekał!
Straciłem całkowicie orientację w terenie.
Wcześniej stracił ją częściowo, że ta informacja jest istotna? Dla mnie - zbędne.
Najprościej było posłuchać go. Musiałem postawić na swoim. Zatrzymałem się, po czym odwróciłem się. Za mną rozciągał się ten sam bezmiar, który był przede mną. [1]Znając tego niewidzialnego skurwiela, skręciłem w lewo. Przeczuwałem, że chciał mnie wpędzić w pułapkę. Jak się później okazało – nie myliłem się.
plaga zaimka "się".
[1] - Do czego odnosi się stwierdzenie "znając"? Znając jego zachowanie? Znając, co zamierza? Znając, co zrobi (babol)? Nie rozumiem przesłania zawartego w zdaniu.
Obudziłem się na wpół obolały w chacie w lesie.
Wpierw napisz gdzie, później jak. Czytelnik odtwarza w tej kolejności: światło, miejsce, uczucia (odczucia). Bo to właśnie jest pierwotny odbiór. Zamieniamy na:
Obudziłem się w jakiejś chacie w lesie, na wpół obolały.
Wszystkie ubrania leżały na jednej górce, nieopodal szafy.
Dokładność czasem jest twoim wrogiem. Usunąć - będzie szybciej, plastyczniej i prościej.
Dopiero teraz poczułem zimny powiew na swojej twarzy.
Tu, jak gdyby na potwierdzenie mojej tezy, masz opisane odczucia. Kolejność się zgadza, prawda?
Powoli zmusiłem się do wstania i zamknięcia okna.
Zważywszy, że musiał wstać (co logiczne) to informacja jest zbędna.
Powoli zmusiłem się, by zamknąć okno.
Okazało się przy okazji, że moja noga nie jest do końca zdrowa (prawdopodobnie spadłem na nią), co sprawiło, że kulałem.
Nie. Nie okazało się - bo to nie wykład czy sprawozdanie, lecz AKCJA.
Gdy ruszyłem, ból w nodze zwrócił moja uwagę. Chyba nie była zdrowa...


Śnieg pokrywał wszystko dokoła.
Wszystko? Co znajduje się dookoła domku? To jest miejsce, aby stworzyć plastyczny obraz otoczenia. Sosny, świerki, drewniany płot, studnia... cokolwiek - bądź twórcą i pokaż to!
Nie chciałem wychodzić na werandę, gdyż powiał właśnie mroźny wiatr.
A gdzie miejsce na AKCJĘ? Niech wiatr wieje, a bohater żyje. Zobacz na taką zmianę:
Już miałem ruszyć na werandę, ale silny powiew wiatru odwiódł mnie od tego kroku.
- Szybko wstałeś! – krzyknęła istota za mną, co mnie totalnie przestraszyło.
Chcesz wprowadzić zaskoczenie i łopatologicznie wprowadzasz tam postać. Nie ta kolejność, pisarzu. Zobacz na taką zmianę:
- Szybko wstałeś! – usłyszałem krzyk za plecami.
I już. Mamy "coś" za plecami.
Odwróciłem się w tył,
do tyłu
- Znajdę klucze, to odpalę samochód, królewno.
Tylko, że kluczyki są w stacyjce - co powiedział bohater.
- Jak sobie na to zasłużysz – to na pewno – rzekłem.
przecinek zamiast myślnika.
- Ok., to ja pójdę do samochodu.
Ponieważ bohaterowie (postaci ogólnie) nie mówią skrótami (chyba że nazw własnych, jak PKP, ZUS...) zapisujemy zgodnie z formą gramatyczną: okay lub spolszczenie, okej

Nie jest zły tekst, ale ma dwie malutkie wady. O tym zaraz.

Jest tajemnica, dziwne zachowanie - niby senne wprowadzenie: składowe, które pozwalają stworzyć dobry kryminał lub thriller. Co ciekawe - bohater dobrze opisuje (to zasługa dobrego prowadzenia narracji) otoczenie, bohaterka jest żywa i kontrastuje mocno z całością. Dwie rzeczy, o których wspomniałem:
- nienaturalne zachowanie sąsiadki. Nie wierzę, że baba (bez pytań, podejrzeń) odpowiedziała, wspominając ostatnie chwile, które dzieliła z bohaterem. Jest to sztuczne i nienaturalne. Zabieg dość mocno kruszący solidność intrygi.
- Momentami używasz dziwnych konstrukcji zdań - jakbyś chciał za dużo opisać, albo nie miał pomysłu na to, co bohater widzi. Miejscami rzucasz szczegółowy opis (krzesła w chacie) a zapomniałeś opisać, jakie są ściany, jaki jest pokój. Wystarczyło: obudziłem się w chacie. Ściany wyłożone drewnem wyglądały obco. - Ciach - jest już coś, co można nazwać plastyką opisu.

Uważam, że odrobina pracy i wyczucie w używaniu języka (logika, pisarzu, logika) dobrze wpłynie na całość i tekst nabierze cieplejszych, ostrzejszych barw. Tak więc? Do dzieła!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

7
Mógłbym wymieniać sporo błędów w tym tekście, logicznych i stylistycznych, ale chyba wszystkie wskazali poprzednicy.
Ja się ograniczę do napisania tych kilku słów.
Tekst jest przeładowany zbędnymi informacjami nie mającymi zbyt wielkiego wpływu na odbiór. Ich brak nie ma takiego wpływu, tak jak jest mają spory.
Siękoza też nie jest ci obca. Trzeba cię zaszczepić przed napisaniem kolejnego tekstu.
Popracuj nad jasnym przekazywaniem myśli, bez zbędnego upiększania tekstu.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”