Joe: Tekst zawiera słownictwo nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Takich jak on można albo kochać, albo szczerze nienawidzić. Innej opcji po prostu nie ma. Nazywa się ich ludźmi sukcesu. Lub skurwysynami. Jedno i drugie do nich jednakowo pasuje, wbrew pozorom. Wszystko zależy bowiem od punktu widzenia.
Lecz on był bez wątpienia człowiekiem sukcesu. Ucieleśnieniem amerykańskiego snu, awatarem zwycięstwa, idolem dla setek nieudaczników i biednych, na których co rok oddawał procent ze swoich kurewsko wielkich dochodów. Miał wszystko - pieniądze, szacunek, nowe kobiety co noc. Władzę niszczenia innych dla samego tylko kaprysu, którą i tak gardził. Pochlebców, durnych i głupich, którzy wydawali mu się irytujący. Wszystko, czego pragnąć mógł każdy normalny facet. Czego pragnął każdy facet, niezależnie od wieku, wyznania, zamożności. Czego musiał pragnąć, w przeciwnym bowiem przypadku byłby jakimś dziwacznym tworem, wariatem niepasującym do tego świata, niebezpiecznym, bo przynoszącym wątpliwości.
On to wszystko miał. Traktował jak coś naturalnego, jak powietrze. Był tym na wskroś przesycony.
A oni go kochali. Pragnęli go. Jego pieniędzy, jego sukcesu, tego największego narkotyku naszych czasów, od którego wszyscy jesteśmy uzależnieni, aż po kres naszych śmiertelnych żywotów. Byli niczym ćmy znęcone ogniem lampy. Chcieli się ogrzać w jego świetle, lecz gdyby podlecieli zbyt blisko, spłonęliby na popiół.
To była banda. Ludzie podobni hienom. On wiedział, bardzo dobrze to wiedział, że jeżeli straciłby fetysz sukcesu, władzę, pieniądze, pozycję - rzecz najważniejszą dla nich, szczebli kariery bowiem nie można, wbrew pozorom, pokonać powtórnie, nigdy do końca - to szybko zapomniano by o nim. Stałby się obcym wśród innych. Wyklętym.
Pariasem.
Gardził nimi. Traktował jak wczorajszy oddech. Pomiatał, stawiał na drodze kolejne przeszkody, karmił strachem i niepewnością. Dlaczego? Bo mógł. Bo chciał. Bo, mimo że akceptował ich obecność, to w głębi swej zgorzkniałej i przeżartej cynizmem duszy nienawidził ich. W gruncie rzeczy byli mu absolutnie niepotrzebni. Ot, papugi, które bez przerwy powtarzają wyuczone na pamięć wersety pochwalnej pieśni do bożka mamony.
Był człowiekiem sukcesu. Miał wszystko.
Jednak nikt, ale to nikt nigdy nie widział go, starannie to bowiem ukrywał, bo był to dowód słabości, której za nic w świecie nie mógł okazać, nikt więc nie widział go, jak co roku, pewnej lipcowej nocy opuszcza swą przepiękną rezydencję playboya w sile wieku, jak zmierza do tego jednego parku, w jedno wyjątkowe miejsce, gdzie pomiędzy płaczącymi wierzbami snuje się niewielki strumyczek, nad którym przerzucono ten wyjątkowy drewniany mostek. I, w końcu, nikt nigdy nie widział go, jak ciężko opiera się o barierkę tego mostku, jak równie ciężko oddycha, przytłoczony zgryzotami i wyrzutami umierającego co dzień sumienia, jak osuwa się na kolana i płacze. Wtedy, i tylko wtedy bowiem ktoś mógłby dostrzec w jego zwykle brązowych, wiecznie zmrużonych cynicznie oczach niezmąconą, czarną otchłań udręki i bólu. Wspomnień, które do niego mówią, gdy kładzie głowę na jedwabnej poduszce. Wspomnień o poświęconych bliskich mu osobach.
Taka jest bowiem cena sukcesu.
22.02.2010 19:15:54
22.02.2010 20:19:56
Re: Sukces
2Wszystko fajnie, ale ten fragment nie ma tutaj prawa bytu. Zanim wejdziesz do pokoju i przekonasz się, co w sobie kryje, najpierw patrzysz na drzwi (pozory). Cały ten fragment jest napisany na odwrót. Najpierw poinformuj, że coś stwarza pozory, a dopiero potem opisz jakie to jest naprawdę.Patok pisze:Takich jak on można albo kochać, albo szczerze nienawidzić. Innej opcji po prostu nie ma. Nazywa się ich ludźmi sukcesu. Lub skurwysynami. Jedno i drugie do nich jednakowo pasuje, wbrew pozorom. Wszystko zależy bowiem od punktu widzenia.
Czemu tutaj zaprzeczasz?Lecz on był bez wątpienia człowiekiem sukcesu.
Krótki tekst i... nudny. Wiele wzniosłych słów, niby mających nieść prawdę, ale zupełnie do mnie nie przemawiających. Narrator rozwodzi się i rozwodzi na temat bohatera, ale bohatera nie widać - jest tylko mnóstwo słów o nim. Pomysł dobry, byłoby jednak znacznie lepiej, gdybyś pokazał bohatera i jego świat, zamiast tylko mówić o nim. Zakończenie jest nieprzekonujące, a sam bohater mało co mnie obszedł.
Jak już wspomniałam, pomysł dobry. Przemyśl napisanie porządnego, pełnoprawnego opowiadania. Mów do czytelnika obrazami, nie samymi wnioskami - czytelnik sam dojdzie do odpowiednich wniosków, o ile dasz mu na to szansę.
Pozdrawiam!
[ Dodano: Pon 01 Mar, 2010 ]
nieprzemawiającychmamika6 pisze: nie przemawiających

Ostatnio zmieniony pn 01 mar 2010, 19:11 przez mamika6, łącznie zmieniany 1 raz.
3
Dobra próba i konkretna lekcja zarazem. Gdybyś ten tekst ubrał w przemyślaną fabułę - zrobiłoby się nad wyraz ciekawie. Mam wrażenie, że poradziłbyś sobie ze stworzeniem czegoś większego. Ładnie przelewasz emocje na kartkę, i to właśnie się liczy. Niektórzy tego nie potrafią. Zdecydowana większość! Przez moment mignęło mi słówko "sutanna", więc może to jest dla Ciebie wskazówka. Napisz pełnometrażowy tekst fabularny. Pamiętaj, by nie zrobić z niego nudnego wywodu. Pomiędzy wiersze wpleć emocje, będzie dobrze! Uwierz.
Trzymaj się!
Trzymaj się!