Która wersja tej powieści wydaje się lepsza?

Pierwsza
Liczba głosów: 1 (50%)
Alternatywna
Liczba głosów: 1 (50%)
Liczba głosów: 2

Księga Serafina - wersja alternatywna (fragment) [fantasy]

1
Rozległe lasy Meridianu od zawsze skrywały w sobie wielkie tajemnice, o których zwykli śmiertelnicy nie mieli pojęcia. Tworzyły jeden gigantyczny labirynt, w którym człowiek mógł łatwo zgubić siebie i swoją duszę. Korony starych drzew były tak wysokie, że niemal cały Meridian wiecznie pogrążony był w przygnębiającym półmroku. Rzadko kiedy przebijały się tam pojedyncze promienie słońca. Jedynie w północnej części krainy zawsze było jasno, ponieważ tam znajdowały się góry skaliste. Słońcem mogli się też cieszyć mieszkańcy miasteczka położonego na południowym zachodzie.
Całą resztę Meridianu pokrywały lasy, które mimo wszystko miały w sobie pewien urok i czar. Rosło tam wiele gatunków roślin i żyło mnóstwo zwierząt. Nie raz nad ranem można było usłyszeć radosne trele ptaków, a idąc na grzyby, do miasteczka czy nad Rzekę Wspomnień, natknąć się na młodą łanię czy jakieś inne stworzenie.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

2
Odnośnie stylu. Czytając Ciebie, zawsze odnoszę wrażenie, że Twój narrator jest wszechwiedzącym, superinteligentnym i omnipotentnym bogiem. To sprawia, że Twój styl wydaje mi się strasznie szkolny. Piszesz dobrze technicznie, czyta się to bez "przeskoków", ale właśnie... tylko się czyta. A nie czuje tego. Nie widzę.

Spróbuj napisać ten tekst, z perspektywy chłopów mieszkających we wsi tuż na skraju tego lasu. Niech się go boją. Niech nienawidzą chodzić do niego po grzyby. Niech może jednemu z nich zginęła tam córka? Cokolwiek...

Druga rzecz. Mam wrażenie, że twojego narrator zupełnie nie dotyczy czas.
Dodaj do opisów trochę akcji. Może zamiast suchego opisu oświetlonej części krainy napisz, że raz na jakiś czas, jakiś pijak spluwał w barze, pomstując z zazdrością myśląc o tym miejscu? (O tej "jasnej" części krainy)

To tylu odnośnie stylu.

Jeszcze tylko odnośnie tego fragmentu bezpośrednio:
Najpierw piszesz o tajemnicach, o tym że można zgubić dusze.
A potem jakby nigdy nic o uroku, czarze o chodzeniu na grzyby...
Straszny dysonans mi to wprowadza w głowie...
No i te wysokie drzewa... myślałaś o tym jak wysokie one musiały być, żeby we wszech miar ciemność sprowadzić? ;)
Ale to fantasy, więc pewnie okej.

Ok to tyle. Pamiętaj, że to wszystko subiektywne moje odczucia i nic więcej.
Powodzenia :)

3
hardrick, dzięki za opinię. Rozumiem, że mój styl jest szkolny, a teksty nie są zbyt porywające. Widocznie za mało fantastyki czytam, żeby dostatecznie oswoić się z tym gatunkiem. Jednak cały czas staram się jak mogę i poprawiam swój warsztat. Jeśli chodzi o akcję, to ona dopiero się rozwija, spokojnie. Jakoś przecież trzeba zacząć, prawda?:) Dla porównania możesz sobie przeczytać pierwszą wersję Księgi, chyba że już to zrobiłeś... A na razie dam troszkę dłuższy kawałek tej nowej wersji :)

__________________________________________________________

Rozległe lasy Meridianu od zawsze skrywały w sobie wielkie tajemnice, o których zwykli śmiertelnicy nie mieli pojęcia. Tworzyły jeden gigantyczny labirynt, w którym człowiek mógł łatwo zgubić siebie i swoją duszę. Korony starych drzew były tak wysokie, że niemal cały Meridian wiecznie pogrążony był w przygnębiającym półmroku. Rzadko kiedy przebijały się tam pojedyncze promienie słońca. Jedynie w północnej części krainy zawsze było jasno, ponieważ tam znajdowały się góry skaliste. Słońcem mogli się też cieszyć mieszkańcy miasteczka położonego na południowym zachodzie.
Całą resztę Meridianu pokrywały lasy, które mimo wszystko miały w sobie pewien urok i czar. Rosło tam wiele gatunków roślin i żyło mnóstwo zwierząt. Nie raz nad ranem można było usłyszeć radosne trele ptaków, a idąc na grzyby, do miasteczka czy nad Rzekę Wspomnień, natknąć się na młodą łanię czy jakieś inne stworzenie.
Nieopodal przecinającej krainę Rzeki Wspomnień huczał potężny Wodospad Kelsey, który nazwano imieniem pewnej dziewczyny z miasteczka, która kiedyś się w nim utopiła. Szum wody był tak głośny, że zagłuszał rozmowę dwóch młodych dam spacerujących leśną ścieżką. Ich bogato zdobione suknie wskazywały na szlachetne urodzenie. Pierwsza z dziewcząt to Layla Lorentz, jedyna córka króla Meridianu, zaś druga to jej niespełna piętnastoletnia kuzynka, Eileen Darnell. I chociaż jedna wyszła na świat z łona żony króla, a druga z łona jego siostry, i dzieliła je różnica siedmiu lat, to były do siebie podobne pod wieloma względami. Obydwie miały oczy barwy indygo i buntowniczą naturę, obie uwielbiały też długo wędrować po lasach, poznawać różne legendy i odkrywać tajemnice. Razem robiły jeszcze wiele innych rzeczy, ale tylko jedną z nich utrzymywały w sekrecie przed królem i pozostałymi rezydentami Kryształowego Pałacu, mianowicie fakt, że zostały wprowadzone przez pewną czarodziejkę w arkana magii i już od jakichś dwóch lat poszerzały wiedzę na ten temat. Przez ten czas zdążyły sporo się nauczyć, jednak swoich mocy używały wyłącznie w razie potrzeby.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

4
Ja tylko mimochodem wspomnę, że regulamin traktuje o częstotliwości publikowania, więc warto do niego zaglądnąć. Rzecz jasna, zdarza się zapomnieć, i ja to rozumiem.
Ostatnio zmieniony pt 26 lut 2010, 22:27 przez Joe, łącznie zmieniany 1 raz.

5
Wciąż to samo. Mnóstwo, nieprzebrane mnóstwo zbędnych słów i nieprecyzyjnych określeń.
Serena pisze:Rozległe lasy Meridianu od zawsze skrywały w sobie wielkie tajemnice
A gdzie i w czym miały skrywać, jak nie w sobie?
Serena pisze:Tworzyły jeden gigantyczny labirynt
Jeden gigantyczny labirynt, dwa gigantyczny labirynt, trzy gigantyczny labirynt. Tak? Nie, wiadomo, że gigantyczny labirynt jest tylko jeden.
Serena pisze:człowiek mógł łatwo zgubić siebie i swoją duszę
Zgubić siebie to co innego niż zgubić się. Pierwsze znaczy "wydać się na zatracenie", drugie - "zabłądzić".
Serena pisze:pogrążony był w przygnębiającym półmroku. Rzadko kiedy przebijały się tam pojedyncze promienie słońca
Celowo tak? Jeśli nie wiesz, o co chodzi, to oczywiście znaczy, że nie celowo.
Serena pisze:ponieważ tam znajdowały się góry skaliste
To brzmi jak nazwa własna. Jeśli nią nie jest, to: skaliste góry.
Serena pisze:Całą resztę Meridianu pokrywały lasy, które mimo wszystko miały w sobie pewien urok i czar.
Wiadomo, że całą, a nie kawałek reszty. Zdaję sobie sprawę z tego, że mówimy tu o utartych wyrażeniach - cała reszta, jeden wielki (bajzel na przykład) i tak dalej - ale one nie pasują do takiego tekstu. Po drugie: mimo wszystko, to znaczy mimo co? Nie rozszarpuj swojego tekstu, najpierw opisz jedno, potem drugie, bo czytelnik się pogubi. Nie każdy jestem Quentinem Tarantino.
Serena pisze:Rosło tam wiele gatunków roślin i żyło mnóstwo zwierząt.
To zdanie mogłoby służyć w słowniku terminów literackich za przykład w haśle "szkolny styl".
Serena pisze: Nie raz
Ortografia. Nie raz, nie dwa, ale: nieraz w znaczeniu wielokrotnie, często.
Serena pisze:Szum wody był tak głośny, że zagłuszał rozmowę dwóch młodych dam spacerujących leśną ścieżką.
Może: Woda szumiała dość głośno, by zagłuszyć. Kręć kamerą, pokazuj różne perspektywy, dynamizuj opis.
Serena pisze:Ich bogato zdobione suknie
Wiadomo, czyje. Dzięki poprzedniemu zdaniu.
Serena pisze:Pierwsza z dziewcząt to
O, to mi się spodobało.
Serena pisze:z łona żony króla
A może z łona królowej?
Serena pisze:Obydwie miały oczy barwy indygo
Indygo to fioletowo-granatowy, prawda?
Serena pisze:poznawać różne legendy
Legendy. Po prostu legendy.
Serena pisze:pozostałymi rezydentami Kryształowego Pałacu
1. «agent obcego wywiadu kierujący siatką wywiadowczą w danym państwie»
2. «pracownik biura podróży wysłany służbowo do jakiegoś kraju i zobowiązany do opieki nad przebywającymi tam turystami – klientami tego biura»
3. «emerytowany ksiądz mieszkający na plebanii, bez obowiązków duszpasterskich»
4. daw. «przedstawiciel dyplomatyczny państwa protektora w państwie zależnym»
5. daw. «osoba niezamożna mieszkająca stale u bogatszego krewnego, przyjaciela lub u pracodawcy i będąca na jego utrzymaniu»

Zaraz ktoś mi powie, że dokonuję tu jakiejś stylistycznej kastracji, że te wszystkie "swoje", "całe" to nie są błędy, ale wyznaczniki stylu. Bzdura. Jeśli są to wyznaczniki stylu, to stylu słabego i kwalifikującego się do wyszlifowania. Ergo: błędy. Zobaczcie sobie, jak piszą pisarze lubujący się w rozległych, szczegółowych opisach. Choćby taka Orzeszkowa. Jej opisy są tak rozbudowane, że aż mdlące, ale tam każde słowo czy zdanie mimo wszystko ma znaczenie, każde słowo czy zdanie niesie ze sobą informację.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

6
Serena, myślę, że powinnaś najbardziej skupiać się na takich zdaniach:

Rosło tam wiele gatunków roślin i żyło mnóstwo zwierząt.

Postaraj się rozumieć dlaczego to stwierdzenie jest tragiczne, a warsztat ci się odwróci o 180 stopni w lepszą stronę...

Od siebie dodam, że proza to nie encyklopedia. Tu nie chodzi o informacje, a o emocje.

Ile emocji jest w wyżej wymienionym zdaniu? ;)

7
Jak na coś tak krótkiego, nad czym jak widzę ciężko pracujesz, to kiepsko.
Serena pisze:Nie raz nad ranem można było usłyszeć radosne trele ptaków, a idąc na grzyby, do miasteczka czy nad Rzekę Wspomnień, natknąć się na młodą łanię czy jakieś inne stworzenie.
Tutaj może nie błąd, ale tak jakoś dziwnie to brzmi. Jeśli wymieniasz dokładnie, to bądź w tym konsekwentna, bo skoro można spotkać różne zwierzęta, to czemu akurat wyróżniłaś łanię, resztę traktując ogólnikowo? Myślę, że gdybyś podała ze dwa gatunki: młodą łanię, czy lochę z warchlakami byłoby lepiej. Można też całkiem odpuścić sobie szczegóły.
Serena pisze:huczał potężny Wodospad Kelsey, który nazwano imieniem pewnej dziewczyny z miasteczka, która kiedyś się w nim utopiła.
Powtórzenie.

huczał potężny Wodospad Kelsey, nazwany imieniem pewnej dziewczyny z miasteczka, która kiedyś się w nim utopiła.

Prosty zabieg, a jest lepiej.

No i szczerze mówiąc, jeśli to jest wstęp, to ciężko byłoby Ci zachęcić mnie do przeczytania reszty.

Pozdrawiam.
Dariusz S. Jasiński

8
Rozległe lasy Meridianu od zawsze skrywały w sobie wielkie tajemnice, o których zwykli śmiertelnicy nie mieli pojęcia. Tworzyły jeden gigantyczny labirynt, w którym człowiek mógł łatwo zgubić siebie i swoją duszę.
Wielkie tajemnice tworzyły labirynt? Tak to teraz można odczytać.
Całą resztę Meridianu pokrywały lasy, które mimo wszystko miały w sobie pewien urok i czar.
Piszesz o lasach tej krainy, później opisujesz skaliste góry z północnej części tej krainy, a następnie południowo zachodni skraj. Potem zaznaczasz znów, że w reszcie krainy były lasy. Wywołuje to pewien szok, zdziwienie. Bo zaczynasz od lasów opisujesz miejsca bez lasów lub z dostępem do promieni słonecznych (wiem brzydkie sformułowanie), a potem piszesz, że wszędzie poza tymi miejscami jest las. Po co? Ja po pierwszych opisach miałem obraz krainy zalesionej, oprócz wymienionych części.

Wstęp taki sobie. Nie przemawia do mnie. Zbyt lakoniczny.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”