Pani Izabell jak zwykle o dziesiątej w nocy podlewała małą, różową koneweczką swoje fijołki i krokusy. Pani Izabell była miłośniczką przyrody, kwiatów i natury ponieważ miała dużo pieniędzy. Mieszkała w ogromnej willi na brzegu morza, nieopodal wioski zamieszkanej przez elfy i krasnale, o których istnieniu nie wiedziała.
Dzisiaj, jak zwykle do ciężkiej pracy w ogrodzie, ubrana była w drogi, idealnie skrojony kostium od Szanel, pachniała perfumami od Dziordzio, a włosy miała ustylizowane na lata sześćdziesiąte przez prywatnego, najlepszego fryzjera w Nowej Anglii. Czuła się jak nimfa wodna. Wyobrażała sobie właśnie, że niesie pomoc zeschłym, biednym, nienawodnionym roślinom w zapomnianych częściach dzikiej Afryki... zamknęła swe rozmarzone oczy, uśmiechnęła się lekko i zaczęła się kołysać w rytm wiatru.
-Oj, wiaterku, oj!
Tu mi włosa rozwiałeś,
tu mnie przeleciałeś.
Jam nimfa wodna,
co niesie pomoc
chorym i ubogim
kwiatostanom...
Wtem jej piękny śpiew przerwał sygnał telefonu komórkowego- oczywiście była to najnowsza melodia z reklamy perfum od jej długoletniego przyjaciela Dziordzia. Nie chciała odebrać w tej doniosłej chwili:
-O, niebiosa!
Gdzie naszą poezję wyniosłeś?
Czy będe mogła jeszcze latać,
wznieść się ku Tobie?
Gdy ten zły czort, diabeł,
nie przerwie mi tego wznoszenia
Raz kolejny!
Powiedziawszy to, zaczęła płakać ze szczęścia, padła jak długa (a miała metr pięćdziesiąt) i krzyczała w spazmach "Nazwę to Oda do Boga... jestem genialna, jedyna jak i oczywiście niepowtarzalna, jestem poetką wszechpokoleń... nazwę to Oda do Boga... O Boże!
Nagle i nieoczekiwanie jak również niespodziewanie nad jej wijącym się ciałem pojawiła się młoda dziewczyna w czarnych, mrocznych ubraniach. Popatrzyła na nią chwilę z wyrazem współczucia, by zapytać ją o drogę:
-Źle się czujesz? Ile wypiłaś? Jesteś trzeźwa? Jakże ponoć miałaś ty mi pomóc. Nie wiem gdzie dalej iść. Pomożesz mi?
Pani Izabell była jak zwykle skora do pomocy.
-Moje biedne, brudne dziecko! - wstała - kto ci dał takie łachmany? O Panie, widzisz, a nie grzmisz! Dzieci chodzą brudne, obdarte, a ty? Gdzie byłeś, gdy wzywał cię Kochanowski? Gdzie jesteś, gdy ja cię wzywam? - padła na kolana - no gdzie?
-Tutaj jestem - mroczna dziewczyna popatrzyła na panią Izabell z ukosa - mój tatuś jest psychiatrą, oferuje usługi 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Mogę dać pani zniżkę - tymi słodkimi jak miód słowami podała jej oburącz jedną rękę.
Pani Izabell nie rozumiała sensu tych słów. Czuła tylko chęć pomocy tej brzydkiej, pryszczatej dziewczynie ubranej w czarne łachmany.
-A ja jestem Kasia - kontynuowała dziewczyna - mam 17 lat i słucham metalu. Szukam drogi do diabła, chcę ciągle iść w stronę piekła, jak w ulubionej piosence mojego ulubionego zespołu Fuck me sweet "iść, ciągle iść w stronę piekła... "- zaśpiewała, podrygując chudą nózią w ciężkim glanie.
Pani Izabell upadła na zawał raz, drugi i ostatni. Kasia pochowała ją wśród kwiatów, aby mogła wąchać od dołu swoje ulubione fijołki. Nigdy nie zapomni pani, która pozwoliła jej odprawić pierwszą czarną mszę.
I żyła sobie długo i szczęśliwie, odbierała bogatym, dawała sobie i nie tylko.
2
Człony szeregu nie są równorzędne, więc nie potrzeba przecinka. Poza tym, okropny ort. Zwróć również uwagę na przecinki, wydzielające podrzędną część zdania.Red pisze:Pani Izabell jak zwykle o dziesiątej w nocy podlewała małą, różową koneweczką swoje fijołki i krokusy.
Pani Izabell, jak zwykle o dziesiątej w nocy, podlewała małą różową koneweczką swoje fiołki i krokusy.
Spróbuj trochę poeksperymentować ze zdaniami, nie posługuj się tak banalnym zapisem.Red pisze:Pani Izabell była miłośniczką przyrody, kwiatów i natury ponieważ miała dużo pieniędzy.
Powtórzenie.Red pisze:Mieszkała w ogromnej willi na brzegu morza, nieopodal wioski zamieszkanej przez elfy i krasnale, o których istnieniu nie wiedziała.
Koszmarna konstrukcja. Dlaczego nie możesz tak pisać:Red pisze:Dzisiaj, jak zwykle do ciężkiej pracy w ogrodzie, ubrana była w drogi, idealnie skrojony kostium od Szanel, pachniała perfumami od Dziordzio, a włosy miała ustylizowane na lata sześćdziesiąte przez prywatnego, najlepszego fryzjera w Nowej Anglii
1) Chanel bezpośrednio kojarzy się z "drogim" produktem
2) ...pachniała perfumami od Dziordzio, a włosy miała ustylizowane na lata sześćdziesiąte przez prywatnego, najlepszego fryzjera w Nowej Anglii - powinnaś/eś pozbyć się tego fragmentu albo napisać w odmienny sposób
3) Dzisiaj, jak zwykle do ciężkiej pracy w ogrodzie, ubrana była w drogi - te przeskoki pomiędzy czasami są okropne (czyt. trudno jest przez to przebrnąć). Spróbuj prostszych konstrukcji:
Teraz, ubrana była w...
Miała na sobie...
Niebieskie szorty, podwinięte do kolan...
Po pierwsze, po wielokropku, w tej sytuacji, zacznij pisać z dużej litery.Red pisze:Wyobrażała sobie właśnie, że niesie pomoc zeschłym, biednym, nienawodnionym roślinom w zapomnianych częściach dzikiej Afryki... zamknęła swe rozmarzone oczy, uśmiechnęła się lekko i zaczęła się kołysać w rytm wiatru.
Kolejna sprawa - powtórzenia. I jeszcze jedno - zeschłe = nienawodnione.
A teraz popatrz na to:
Widziała siebie, niosącą pomoc zeschłym roślinom w zapomnianych częściach dzikiej Afryki... Śmiejąc się, zamknęła oczy i kołysała się w rytm wiatru.
Red pisze:Wtem jej piękny śpiew przerwał sygnał telefonu komórkowego- [1]oczywiście była to najnowsza melodia z reklamy perfum od jej długoletniego przyjaciela Dziordzia. [2]Nie chciała odebrać w tej doniosłej chwili:[/quote]
[1] Wtrącenie o "świeżości" melodii jest niepotrzebne.
[2] Nie czuję żadnej doniosłości, nic - zakrawa mi to bardziej na groteskę.
Błąd logiczno-językowy - obie części wypowiedzi zawierają te same treści.Red pisze:Nagle i nieoczekiwanie jak również niespodziewanie nad jej wijącym się ciałem pojawiła się młoda dziewczyna w czarnych, mrocznych ubraniach.
Skończę to wyliczanie błędów, tak będzie najlepiej.
To jest bardzo słaby tekst, naprawdę. Chciałaś/eś posłużyć się humorem (?), stworzyć coś groteskowo podobnego (?), ale fakty są takie, że po prostu nie wyszło. Strona czysto praktyczna przerosła Cię.
Spróbuj napisać normalny tekst. Szczery. Z polotem. Będzie lepiej, uwierz.
[ Dodano: Nie 07 Lut, 2010 ]
Proszę, wybacz, ale nie klikając na odnośnik, nie zwróciłem uwagi na opis. Widnieje tam hasło: "groteska", toteż, po raz wtóry, chylę czoła. Zwróć uwagę na potknięcia czysto warsztatowe - nie sugeruj się dopowiedzeniami.
3
Dziękuję ślicznie za wnikliwą ocenę, ale niestety nie mogę zgodzić się z wiekszością tego, co napisałeś...:
-błędy ortograficzne, jeśli się pojawiają, są celowe
-banalny zapis podkreśla charakter tekstu
-"drogi Chanel" podkreślenie rangi tegoż produktu, tak samo z "czarne i mroczne" ubrania etc.
-proste konstrukcje przeplatają się w grotesce ze skomplikowanymi, błędnymi.
Dziękuje jednak za ocenę, która wymagała czasu. Zdaję sobie sprawę, że takie teksty są często niezrozumiałe i źle interpretowane. A ja nie lubię pisać prosto- wolę coś poprzekręcać, żeby nie było tak do końca poprawnie- bo nienawidzę takich dopracowanych stylów.
Pozdrawiam:)
-błędy ortograficzne, jeśli się pojawiają, są celowe
-banalny zapis podkreśla charakter tekstu
-"drogi Chanel" podkreślenie rangi tegoż produktu, tak samo z "czarne i mroczne" ubrania etc.
-proste konstrukcje przeplatają się w grotesce ze skomplikowanymi, błędnymi.
Dziękuje jednak za ocenę, która wymagała czasu. Zdaję sobie sprawę, że takie teksty są często niezrozumiałe i źle interpretowane. A ja nie lubię pisać prosto- wolę coś poprzekręcać, żeby nie było tak do końca poprawnie- bo nienawidzę takich dopracowanych stylów.
Pozdrawiam:)
4
Red, nie dosyć, że nie czytasz regulaminu, nie przedstawiasz się, to na dodatek - nie masz racji.
Celowe błędy, typu "równorzędność członów szeregu" i chociażby "drogi Chanel" są nie na miejscu. Zostawmy pleonazmy! Zrozumiem wszystko, jeśli powiesz, że masz pojęcie o wszystkich błędach. Znasz je na wylot, i właśnie dlatego chcesz pozostawić tekst w pierwotnym stanie.
Nie obraź się, ale język polski, to dla mnie coś wielkiego. Nieumiejętność stosowania go chociażby w zapisie jest do wybaczenia - wszak ja sam popełniam ogromną ilość błędów. Jeśli ktoś celowo przekręca, naciąga do granic wytrzymałości język od strony czysto technicznej, to dla mnie, jest to największe przestępstwo.
Ale prywatną opinię zostawiam sobie, Ty na niej nie korzystasz.
Niech Autor siądzie nad tym tekstem i - mając na myśli groteskowy charakter - poprawi go. Mówienie, że tekst można podpisać pod groteskę, stąd tyle błędów i niejasności, bo tak wolno i ludzie preferują podobne teksty, nie jest odpowiednie.
Celowe błędy, typu "równorzędność członów szeregu" i chociażby "drogi Chanel" są nie na miejscu. Zostawmy pleonazmy! Zrozumiem wszystko, jeśli powiesz, że masz pojęcie o wszystkich błędach. Znasz je na wylot, i właśnie dlatego chcesz pozostawić tekst w pierwotnym stanie.
Nie obraź się, ale język polski, to dla mnie coś wielkiego. Nieumiejętność stosowania go chociażby w zapisie jest do wybaczenia - wszak ja sam popełniam ogromną ilość błędów. Jeśli ktoś celowo przekręca, naciąga do granic wytrzymałości język od strony czysto technicznej, to dla mnie, jest to największe przestępstwo.
Ale prywatną opinię zostawiam sobie, Ty na niej nie korzystasz.
Niech Autor siądzie nad tym tekstem i - mając na myśli groteskowy charakter - poprawi go. Mówienie, że tekst można podpisać pod groteskę, stąd tyle błędów i niejasności, bo tak wolno i ludzie preferują podobne teksty, nie jest odpowiednie.
7
Jeszcze ciekawiej jest uderzyć się głową o obuchL_J pisze:Celowość błędów to jak uderzanie się obuchem w głowę. Fakt, może dać ciekawe efekty, ale najczęściej sieje zamęt i zniszczenie.

Eksperyment polega na:
Zapoznałem się z recenzją Joe i obroną autorki. Przeczytam tekst, mając na uwadze wszystkie filary defensywne Red. Zobaczymy, co z tego wyjdzie...
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
8
L_J pisze:Celowość błędów to jak uderzanie się obuchem w głowę. Fakt, może dać ciekawe efekty, ale najczęściej sieje zamęt i zniszczenie.
Czekam z niecierpliwością na ocenęMartinius pisze: może czasem warto dążyć do tych ciekawych efektów?:) Gdby każdy myślał 'najczęściej się nie uda", to wtedy dopiero byłby zamęt
Eksperyment polega na:
Zapoznałem się z recenzją Joe i obroną autorki. Przeczytam tekst, mając na uwadze wszystkie filary defensywne Red. Zobaczymy, co z tego wyjdzie...

[ Dodano: Wto 09 Lut, 2010 ]
Nie ma opcji "Edytuj"? :(
do L_J: czasem warto postarać się o ciekawe efekty. Gdyby każdy myślał w kategoriach najczęściej się nie udaje" to dopiero byłby zamęt

9
Przeczytałem.
Groteska przy tytule już jest błędem, bo tekst obok nawet nie leży. Absurd - to już bardziej.
I tutaj można zacząć analizę owego tworu - absurd wyszedł dobrze. Jest odjechana bohaterka Izabell, pojawia się przedziwna dziewczyna Kasia i cała niby historia, która bazuje na absurdzie sytuacyjnym, dość łopatologicznym, sprowadza się do równie absurdalnego zakończenia. Powiedziałbym, że jest dobrze.
Ale cała różnica pomiędzy dobrze a tragicznie leży w szczegółach, a tym (o, dziwoto!) jest język polski, a jeszcze dokładniej pewne zasady, które (może nie uwierzysz) ale obowiązują zawsze i bezwzględnie. Jeżeliby spojrzeć na zabawę oksymoronami albo nielogicznością ukrytą w symbolice lub narracji (choćby scena z ogrodu na początku lub też zakończenie) to można to spokojnie pominąć - bo jest to zabieg stylistyczny. Natomiast rzecz dotyczy nieszczęsnych fijołków, zapisu numerycznego wieku, źle umiejscowionych przecinków, brak myślników przy dialogach i, niestety, powtórzenia - wszystko to sprowadza na tekst jedną, złą opinię, która brzmi: autorka nie umie pisać i broni się, używając zwrotu: błędy są celowe. Otóż, nie - nie są celowe.
Surowość tej oceny polega nie na tym, aby cię zgnębić (broń Boże!) ale pokazać, że piszący tacy jak ty muszą liczyć się z opinią innych. Zwłaszcza, gdy rzecz dotyczy kwestii, co do której ktoś ma blade pojęcie (albo i o cieplejszych barwach). Bo tekst, jak na absurd, obroniłby się sam - gdybyś nie wyciągnęła ciężkich dział. Niestety, w tej bitwie poległ autor i tekst. Mam nadzieję, że w jakimś tam stopniu będzie to lekcja (nie nauczka). Bo przecież - każdy z nas jest tu po to, by się uczyć.
Groteska przy tytule już jest błędem, bo tekst obok nawet nie leży. Absurd - to już bardziej.
I tutaj można zacząć analizę owego tworu - absurd wyszedł dobrze. Jest odjechana bohaterka Izabell, pojawia się przedziwna dziewczyna Kasia i cała niby historia, która bazuje na absurdzie sytuacyjnym, dość łopatologicznym, sprowadza się do równie absurdalnego zakończenia. Powiedziałbym, że jest dobrze.
Ale cała różnica pomiędzy dobrze a tragicznie leży w szczegółach, a tym (o, dziwoto!) jest język polski, a jeszcze dokładniej pewne zasady, które (może nie uwierzysz) ale obowiązują zawsze i bezwzględnie. Jeżeliby spojrzeć na zabawę oksymoronami albo nielogicznością ukrytą w symbolice lub narracji (choćby scena z ogrodu na początku lub też zakończenie) to można to spokojnie pominąć - bo jest to zabieg stylistyczny. Natomiast rzecz dotyczy nieszczęsnych fijołków, zapisu numerycznego wieku, źle umiejscowionych przecinków, brak myślników przy dialogach i, niestety, powtórzenia - wszystko to sprowadza na tekst jedną, złą opinię, która brzmi: autorka nie umie pisać i broni się, używając zwrotu: błędy są celowe. Otóż, nie - nie są celowe.
Surowość tej oceny polega nie na tym, aby cię zgnębić (broń Boże!) ale pokazać, że piszący tacy jak ty muszą liczyć się z opinią innych. Zwłaszcza, gdy rzecz dotyczy kwestii, co do której ktoś ma blade pojęcie (albo i o cieplejszych barwach). Bo tekst, jak na absurd, obroniłby się sam - gdybyś nie wyciągnęła ciężkich dział. Niestety, w tej bitwie poległ autor i tekst. Mam nadzieję, że w jakimś tam stopniu będzie to lekcja (nie nauczka). Bo przecież - każdy z nas jest tu po to, by się uczyć.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
10
Odwołam się jeszcze do wypowiedzi Martiniusa -> wiesz co King napisał w książce Jak pisać? Przytoczył tam swoje dzieciństwo i niańkę, która siadała mu na twarzy i puszczała bąka, krzycząc BACH! A dlaczego? Ponieważ tak może wyglądać (Ale nie musi
) pierwsze spotkanie ze światem literackim. Patrz zresztą na mnie - większość moich pierwszych opowiadań to było właśnie BACH!, a teraz Jomeo i Żulia ma niezłą ilość wyświetleń... xD
Nie poddawaj się. Nie jest tragicznie. Walcz

Nie poddawaj się. Nie jest tragicznie. Walcz

Bo lubię pisać.
11
Panowie, ja was proszę - nie sprowadzajcie przedniej redaktorki do hamowania i utrudniania rozwoju młodego autora. Ukazywane są błędy - nikt na nikogo nie czyni napadu, ludzie kochani.tumi1 pisze:Odwołam się jeszcze do wypowiedzi Martiniusa -> wiesz co King napisał w książce Jak pisać? Przytoczył tam swoje dzieciństwo i niańkę, która siadała mu na twarzy i puszczała bąka, krzycząc BACH!
12
Błędy celowe czy nie są wciąż błędami.
A błędy to niewłaściwe posunięcie w światku pisarskim.
Każdy jeden jest gwoździem do trumny tekstu. Ten przynajmniej nie wyjdzie z grobu.
Mnie opowiadanie nie przypadło do gustu. Nie lubię takich tekstów. Wydają mi się jak zapisywane palcem na wodzie, bo autor zapomniał notatnika i długopisu, a bardzo chciał się podzielić swoim tworem. Choćby z rybami. Wiem, trochę bez sensu, jednak nie o niego tutaj chodzi. Dotykam trochę absurdu, tak jak w tekście.
Absurd jest nudny jak flaki z olejem. Przy ostatnim zetknięciu się z nim prawie usnąłem. Tutaj przynajmniej było krótko.
Popracowałbym na miejscu autorki nad przecinkami, zapisem dialogów, błędami (celowymi czy też nie). I zastanowiłbym się czy chcę być zrozumianym czy też wiecznie poprawianym i broniącym się przed krytycznymi uwagami względem tekstu.
Tak na marginesie. Ten tekst jest prosty. Błędy nic nie zmienią.
A błędy to niewłaściwe posunięcie w światku pisarskim.
Każdy jeden jest gwoździem do trumny tekstu. Ten przynajmniej nie wyjdzie z grobu.
Mnie opowiadanie nie przypadło do gustu. Nie lubię takich tekstów. Wydają mi się jak zapisywane palcem na wodzie, bo autor zapomniał notatnika i długopisu, a bardzo chciał się podzielić swoim tworem. Choćby z rybami. Wiem, trochę bez sensu, jednak nie o niego tutaj chodzi. Dotykam trochę absurdu, tak jak w tekście.
Absurd jest nudny jak flaki z olejem. Przy ostatnim zetknięciu się z nim prawie usnąłem. Tutaj przynajmniej było krótko.
Popracowałbym na miejscu autorki nad przecinkami, zapisem dialogów, błędami (celowymi czy też nie). I zastanowiłbym się czy chcę być zrozumianym czy też wiecznie poprawianym i broniącym się przed krytycznymi uwagami względem tekstu.
Tak na marginesie. Ten tekst jest prosty. Błędy nic nie zmienią.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
13
DziękujęMartinius pisze:I tutaj można zacząć analizę owego tworu - absurd wyszedł dobrze. Jest odjechana bohaterka Izabell, pojawia się przedziwna dziewczyna Kasia i cała niby historia, która bazuje na absurdzie sytuacyjnym, dość łopatologicznym, sprowadza się do równie absurdalnego zakończenia. Powiedziałbym, że jest dobrze.

Przepraszam, muszę to napisać- były celowe. Nie robiłam tego nieświadomie, ale z pełną premedytacją. Rozumiem, że po prostu nie wyszły- tak, zgadzam się. Mogło być dużo lepiej, mogłam posłużyć się innymi przymiotnikami, nie powtarzać pewnych sformułowań.Martinius pisze:Ale cała różnica pomiędzy dobrze a tragicznie leży w szczegółach, a tym (o, dziwoto!) jest język polski, a jeszcze dokładniej pewne zasady, które (może nie uwierzysz) ale obowiązują zawsze i bezwzględnie. Jeżeliby spojrzeć na zabawę oksymoronami albo nielogicznością ukrytą w symbolice lub narracji (choćby scena z ogrodu na początku lub też zakończenie) to można to spokojnie pominąć - bo jest to zabieg stylistyczny. Natomiast rzecz dotyczy nieszczęsnych fijołków, zapisu numerycznego wieku, źle umiejscowionych przecinków, brak myślników przy dialogach i, niestety, powtórzenia - wszystko to sprowadza na tekst jedną, złą opinię, która brzmi: autorka nie umie pisać i broni się, używając zwrotu: błędy są celowe. Otóż, nie - nie są celowe.
Zgadzam się, nie umiem pisać. Ale lubię, niestety.
Obiecuję, że będe się uczyć, wnioski wyciągnęłam. Oczywiście, trzeba się liczyć z czytelnikiem, jeśli chce się cokolwiek publikować, a nie pisze do szuflady albo dla przyjaciół.Martinius pisze:Surowość tej oceny polega nie na tym, aby cię zgnębić (broń Boże!) ale pokazać, że piszący tacy jak ty muszą liczyć się z opinią innych. Zwłaszcza, gdy rzecz dotyczy kwestii, co do której ktoś ma blade pojęcie (albo i o cieplejszych barwach). Bo tekst, jak na absurd, obroniłby się sam - gdybyś nie wyciągnęła ciężkich dział. Niestety, w tej bitwie poległ autor i tekst. Mam nadzieję, że w jakimś tam stopniu będzie to lekcja (nie nauczka). Bo przecież - każdy z nas jest tu po to, by się uczyć.
Gratluję, ale chyba nie dąże do niezłej ilości wyświetleń.tumi1 pisze:Patrz zresztą na mnie - większość moich pierwszych opowiadań to było właśnie BACH!, a teraz Jomeo i Żulia ma niezłą ilość wyświetleń...
Mam nadzieję, a kim jest ta przednia redaktorka, bo niestety nie udało mi się zrozumieć sensu ostatecznegoJoe pisze:Panowie, ja was proszę - nie sprowadzajcie przedniej redaktorki do hamowania i utrudniania rozwoju młodego autora. Ukazywane są błędy - nikt na nikogo nie czyni napadu, ludzie kochani.

Nie zawsze- ile jest książek z celowymi błędami, które wyszły poza ramy kultowych?Weber pisze:Błędy celowe czy nie są wciąż błędami.
A błędy to niewłaściwe posunięcie w światku pisarskim.
Każdy jeden jest gwoździem do trumny tekstu. Ten przynajmniej nie wyjdzie z grobu.
Masz rację, mój tekst jest słaby i oczywiście nie będe z tym dyskutować.
Zgadzam się. Takie miałam myśli, kiedy to przeczytałam.Weber pisze:Tak na marginesie. Ten tekst jest prosty. Błędy nic nie zmienią.
Dziękuję za komentarze.
Jeśli będe coś publikować na tym forum, postaram się dostosować do zasad polskiej pisowni. Postaram się...