Z ukrycia
- Może zjesz barszczu?
- Nie, dzięki. Czekam na wodę – odparłem matce zniecierpliwiony, że czajnik tak wolno się grzeje.
- Nasypałam ci jedną.
- Chciałem dwie...
- Tak? Usłyszałam, że jedną. – Wzruszyła ramionami przekonana o swojej nieomylności. Nie skomentowałem tego, choć słowa same układały się w głowie do celnej, zgrabnej riposty. Woda zechciała się w końcu łaskawie zagotować. Chwyciłem czajnik i zalałem kawę. Mieszając podniosłem wzrok.
Chodziła po kuchni tam i z powrotem jakby w połowie drogi zapominała i przypominała na nowo, co chciała zrobić. Szlag, pomyślałem, przecież nie zawsze tak było. Pamiętałem nasze wspólne, liczne podróże. Na wakacje zawsze wyjeżdżaliśmy z miasta i aż do tej pory pociągi miło kojarzyły mi się z latami dzieciństwa. Była jak wróżka odgadująca myśli, przemieniająca pochmurny dzień w szereg niezwykłych zabaw w domu. Każde rozbite kolano, ból i łzy przekupywane były słodyczami i tym jednym, mądrym uśmiechem. Zestarzała się tak szybko. Siwe, przerzedzone włosy, podpuchnięta twarz i przysadzista budowa ciała sprawiały, że nie wyróżniała się niczym od szeregu innych babć w jej wieku. Chociaż nie, wciąż miała niezwykłą kondycję. Zniedołężnienie i brak sprawności zdawały się jej nie zagrażać jeszcze przez długi czas. Mimo to, była inną kobietą, niż kiedyś. Zmarszczyłem brwi, rzuciłem łyżkę do zlewu i skierowałem w stronę własnego pokoju.
- Zapal sobie światło. Masz tam tak ciemno... – usłyszałem z kuchni.
- Przeżyję – mruknąłem, wchodząc do wnętrza, gdzie panował półmrok. Odstawiłem na bok kawę i zacząłem się szykować do wyjścia.
WWWZa dnia spałem a pracowałem w nocy, taki miałem system. Byłem ochroniarzem w dość sporej firmie. Tam poznałem Tomasza. Gdy przyszedłem pierwszy raz w sprawie pracy, zobaczyłem go gdzieś w grupie wysokich, masywnych sylwetek mężczyzn, oczekujących na rozmowę kwalifikacyjną. Wyróżniał się wśród usmażonych na solarce gęb, połyskujących od żelu krótkich fryzur i spodni na kant. Wyglądał absolutnie niestosownie, jak jakiś neonazista. Był buntownikiem. Rzucało się to w oczy, a wręcz krzyczało poprzez skórzany płaszcz, czarne opinacze i wsadzone do nich bojówki. Pamiętam, że lekko się uśmiechnąłem na myśl, że taki szczawik pcha się do tego typu roboty. Jak się potem okazało pracował jako informatyk w sterowni. Z dnia na dzień zmienił mu się charakter oraz wygląd. Prawdopodobnie to ułatwiło nam nawiązanie znajomości.
Wiele razy opowiadaliśmy sobie te same fragmenty własnego życia. Zazwyczaj kiedy siedzieliśmy w knajpie do rana, a gruba barmanka przestawała na nas zwracać uwagę. Wówczas szliśmy coś zjeść na stację. Kręciło się tam sporo ładnych dziewczyn.
Tomasz był dobrym słuchaczem. Milczał, lecz wiedział swoje. Pewnego razu przerwał mi i pierwszy raz zdobył się na wyrażenie własnego zdania.
- Słuchaj, nie możesz tak żyć. Przykro mi, stary, ale trzeba ci to w końcu powiedzieć. Wyprowadź się od matki, przecież sam jej nie znosisz. Narzekasz na nią, mówisz, jak cię drażni, a nic z tym nie robisz. Może już czas żebyś posmakował czegoś innego? Co? No nie patrz tak na mnie. Ciągle pytasz, co myślę, więc mówię. Wiesz, jak chcesz, możesz zamieszkać u mnie. Poznałbym cię z kilkoma osobami... Twoje życie nabrałoby tempa, innego wymiaru, stary! – Być może ten zapał na twarzy Tomka, a może fakt, że powiedział na głos to, o czym od dawna myślałem, sprawiły, iż nie dawało mi to spokoju.
Ilekroć natykałem się na matkę w mieszkaniu, na klatce schodowej, a nawet w sklepie, tak wciąż czułem ponaglenie, aby coś zrobić. Cokolwiek, by zmienić swoje położenie.
WWWPewnego razu miałem sen. Obudziłem się przerażony i cały mokry. Śniłem, że jestem na jej pogrzebie...
W pracy poprosiłem o wolny wieczór. Poszliśmy do ulubionej niegdyś kawiarni, a potem do kina i na kręgle. Być może chciałem naprawić nasze relacje lub miałem wyrzuty sumienia. Albo po prostu sprawdzić ile pozostało z tego, co kiedyś nas łączyło. Było miło, nie ukrywam. Jej sprawy stały mi się nieco bliższe. Wieczorem wyciągnęliśmy stare albumy i poprzypominaliśmy sobie różne historie. Te smutne oraz zabawne. Myślałem, że alkohol będzie sympatycznym podsumowaniem spędzonego czasu. Niestety, już po pierwszym kieliszku poruszyła kruchy temat, jakim była moja obecna sytuacja życiowa. Chciała, abym się usamodzielnił, aby mogła chwalić się koleżankom swoja synową i wnukami i żebyśmy jeździli naszym drogim samochodem, co niedzielę na obiad, do miasta, a wcześniej do kościoła...
Rano znów nie mogłem na nią patrzeć. Zapomniałem nawet, czy wczoraj życzyłem jej dobrej nocy, z resztą... kogo to obchodzi. Znów mnie o coś zagadnęła tym swoim, niby niewinnym tonem. Odpowiedziałem, starałem się być grzeczny lecz wiedziałem... Wiedziałem, że będzie jakiś komentarz. Niby drobna uwaga, luźna sugestia, ale każda zaczynająca się pouczeniem w stylu - „Lepiej by było, gdybyś..., bo moim zdaniem..., jeśli mogę coś wtrącić to...”. Nie, mama nie może już nic - odezwało się we mnie jakieś zwierzę.
Wpadłem w furię. Coś przewróciłem, potrąciłem i złapałem. Zaskoczenie i krzyk. Szybko zdławiony. Odsunąłem się zszokowany. Była martwa. Siedziała rozpostarta w starym fotelu ze skręconym karkiem. I rozdartą klatką piersiową. Po chwili zauważyłem, że jestem cały we krwi. Drżałem z przerażenia i jakiejś dziwnej ekscytacji. Wszystko wokół naznaczone było czerwienią. Nawet nie wiem, czym to zrobiłem. Ruszyłem do łazienki, przemyłem twarz lodowatą wodą, nie patrząc w lustro. Nie mogłem.
WWWDzwonek do drzwi zmroził mi krew w żyłach. Po chwili jednak opanowałem się i wszedłem do przedpokoju. Zbliżyłem twarz do wizjera. Ujrzałem zniekształcona sylwetkę Tomasza. Skierował spojrzenie wprost na mnie, jakby wiedział, że patrzę.
- Jesteś potomkiem gospodyni tego domu. Czy wpuścisz mnie? – usłyszałem jego myśli w swojej głowie.
- Tak, wejdź – odparłem i przekręciłem klucz. Odsunąłem się kilka kroków, obserwując jak drzwi same otwierają się wolno przed Tomaszem. Patrzył na mnie wrogo i drapieżnie. Po chwili jednak zerknął w stronę kuchni i uśmiechnął się. Wszedł do środka. Widok zwłok nie zrobił na nim większego wrażenia.
- A więc wreszcie się odważyłeś. Gratuluję. Jesteś wolny...
- Ale jak? Nie pamiętam nawet czym?
- Myślę, że te ślady wiele wyjaśniają – odparł, odchylając lekko głowę nieboszczki. – Nie rozumiem tylko, po co dodatkowo skręciłeś jej kark i ugodziłeś tyle razy w serce? Musiałeś być strasznie sfrustrowany... – dodał z ironią w głosie, lecz nie zwracałem na to uwagi. Utkwiłem spojrzenie w tych dwóch, drobnych punktach. Nagle przypomniałem sobie jakieś urywki własnych myśli. Owszem, chciałem się uwolnić. Pragnąłem chyba nawet jej śmierci, myślałem o tym wiele razy. Lecz miałem nadzieje, że stanie się to wtedy, gdy będę gotowy. Właściwie... to sam chciałem o tym decydować.
- I co teraz? – spojrzałem na Tomasza, lecz on wzruszył ramionami i swobodnym krokiem cofnął się do wejścia. Chwycił stojące za progiem baniaki z benzyną, które prawdopodobnie sam tu przytargał i dziko się uśmiechnął.
- Czy teraz pozwolisz sobie pokazać, czym jest nieskrępowane życie, pełne uciech, rozpusty i grzechu? Od dawna przecież chciałem... przedstawić cię pewnym osobom. Takim jak my.
Opuściliśmy mój rodzinny dom, pozostawiając mieszkanie w płomieniach. Czułem drobne ukłucie żalu, które jednak szybko przeminęło wraz z naszą następną ofiarą. Zrozumiałem, że każda szczęśliwa chwila jest nie do odzyskania. Każdy kolejny, pozbawiony tego momentu dzień, potrafił mnie przeobrazić w coś nieczułego i przeciętnego. Dopiero Tomasz otworzył mi oczy i dał drugą szansę, cierpliwie czekając, aż z niej skorzystam. Zmieniłem się ja i moja matka. Staliśmy się dla siebie na co dzień anonimowi i niemal przeźroczyści. Skoro tak, to dlaczego miałem żyć z obcą osobą pod jednym dachem? Przez wzgląd, na radosne dni dzieciństwa, które dawno przeminęły?
2
Ciekawe. Na razie wygląda jak zarys, który jeszcze się wypełni rozmaitymi szczegółami, ale zainteresowało mnie. Fragmenty z matką są niezłe, natomiast te z Tomkiem chyba jeszcze wymagają dopracowania, bo ta postać jest dość papierowa, mało w niej klimatu, nie wzbudza emocji. A powinna, skoro ma taki wpływ na życie bohatera. Myślę, że warto pracować nad tym utworem (bo tutaj mamy tylko fragment większej całości, prawda?) nie tylko rozwijając go "wzdłuż", ale także "wszerz" - dodać szczegóły budujące klimat, dokładniej opisać postacie, sytuacje. Jako szkic, moim zdaniem, ten fragment zapowiada się całkiem dobrze.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
3
Dobra, przyznaję się -.-
Nie chciało mi się czytać. Na początku. Ale potem jakoś tak... zaczęłam. I nie mogłam się oderwać. A potem wpadłam w dołek. Bo Gosia tak pisać nigdy nie będzie.
Ale jest OK, już mi przeszło
Gdzieś w tekście wyłapałam z resztą i nie jestem pewna, czy jest napisane dobrze.
Zwłaszcza, że miało mieć znaczenie 'e tam'.
Łatewer
Co mam jeszcze napisać? Jestem zachwycona, oczarowana, chcę więcej, więcej, więcej, chociaż sprawę sobie zdaję, że to najprawdopodobniej koniec.
Zith, kłaniam się nisko.
G.
Nie chciało mi się czytać. Na początku. Ale potem jakoś tak... zaczęłam. I nie mogłam się oderwać. A potem wpadłam w dołek. Bo Gosia tak pisać nigdy nie będzie.
Ale jest OK, już mi przeszło

Gdzieś w tekście wyłapałam z resztą i nie jestem pewna, czy jest napisane dobrze.
Zwłaszcza, że miało mieć znaczenie 'e tam'.
Łatewer

Co mam jeszcze napisać? Jestem zachwycona, oczarowana, chcę więcej, więcej, więcej, chociaż sprawę sobie zdaję, że to najprawdopodobniej koniec.

Zith, kłaniam się nisko.
G.
4
Tak zapisane, stanowi część dialogu - spróbuj cudzysłowuZith pisze:- Jesteś potomkiem gospodyni tego domu. Czy wpuścisz mnie? – usłyszałem jego myśli w swojej głowie.
Wybacz, ale mój stan nie pozwala ocenić tekstu w takiej formie, jaką stosuję przy innych.
Przyjemny, dobrze napisany i z puentą - to tylko nieliczne określenia, jakie mogę wystosować po adresem prezentowanego utworu
Z drugiej zaś strony, jako czytelnik, chciałbym wiedzieć więcej na temat znajomego bohatera oraz tej całej "brudnej roboty", jaką zaczynają się wspólnie trudzić. Za mało informacji tego typu - chciałaś stworzyć atmosferę tajemniczości i nawet udało się, ale przy tym wkradł się pewien brak precyzji w przytaczaniu minionych wydarzeń. Po przeczytaniu pozostaje masa pytań, na które odpowiedź winniśmy odnaleźć w tekście
5
nagrzewa- Nie, dzięki. Czekam na wodę – odparłem matce zniecierpliwiony, że czajnik tak wolno się grzeje.
jakby jest zaimkiem równoważnym gdyby, jeżeliby. Wprowadza zdanie podrzędne (okolicznikowe warunku) do zdania złożonego.Chodziła po kuchni tam i z powrotem jakby w połowie drogi zapominała i przypominała na nowo, co chciała zrobić.
W przypadku tego zdania, jest to źle użyty zaimek, ponieważ w chwili zamiany na równoważnik - powstaje błąd.
jak gdyby to połączenie wyrazowe funkcjonujące jako spójnik złożony. Wprowadza zdanie podrzędne do zdania złożonego i wskazuje na sposób wykonywania czynności (o to właśnie chodzi w twoim zdaniu).
te spójniki nigdy nie występują razem. Mają różny stopień wpływania na składnię zdania. W tym wypadku pozostawiasz i wydzielasz aż przecinkiem. Zobacz na:Na wakacje zawsze wyjeżdżaliśmy z miasta i aż do tej pory pociągi miło kojarzyły mi się z latami dzieciństwa.
Na wakacje zawsze wyjeżdżaliśmy z miasta i, aż do tej pory, pociągi miło kojarzyły mi się z latami dzieciństwa.
podmiot zgubiony - nie zagrażać jeszcze Komu?Zniedołężnienie i brak sprawności zdawały się jej nie zagrażać jeszcze przez długi czas.
Zniedołężnienie i brak sprawności zdawały się nie zagrażać jej jeszcze przez długi czas.
By wyszło, że jej się zdawały(o) - widzisz różnicę?
szykować sięOdstawiłem na bok kawę i zacząłem się szykować do wyjścia.
Za dnia spałem a pracowałem w nocy - taki miałem system.Za dnia spałem a pracowałem w nocy, taki miałem system.
tak wiec: sylwetki czy mężczyźni? Sylwetki mężczyzn oczekiwały na rozmowę? Widzisz to?Gdy przyszedłem pierwszy raz w sprawie pracy, zobaczyłem go gdzieś w grupie wysokich, masywnych sylwetek mężczyzn, oczekujących na rozmowę kwalifikacyjną.
Tak niejasno to jest napisane - opowiadali sobie te same fragmenty?Wiele razy opowiadaliśmy sobie te same fragmenty własnego życia.
przecinek po zazwyczajZazwyczaj kiedy siedzieliśmy w knajpie do rana, a gruba barmanka przestawała na nas zwracać uwagę.
A teraz ciekawostka: Zadanie polega na znalezieniu zależności dla a i kiedy
Bo logiczne jest, że ja zapytam to co? I okazuje się, że to zdanie powinno tworzyć jedną część ze zdaniem poprzedzającym - bo właśnie to co się tam znajduje. Zobacz na:
Wiele razy opowiadaliśmy sobie te same fragmenty własnego życia, zazwyczaj kiedy siedzieliśmy w knajpie do rana, a gruba barmanka przestawała na nas zwracać uwagę.
Mam nadzieję, że jest to jasne (tylko wciąż mam wątpliwości co do przecinka przed kiedy)
Całkiem dobre wprowadzenie, ciekawy bohater i... w tym zabójstwie jest tyle emocji co w gotowaniu makaronu. Po pierwsze - za szybko wprowadzasz Tomasza do domu. Po drugie, reakcja bohatera powinna być nieco rozciągnięta, abym mógł zobaczyć tragedię kobiety - bo teraz to leci na łeb na szyję. Po trzecie, pomijając te subiektywne odczucia całość jest dobra. Tomasz... to diabeł - podoba mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
7
Szczerze mówiąc czytało mi się bardzo nierówno. Świetnie napisane płynne fragmenty mieszały mi się z napisanymi jakby pod przymusem.
Bardzo podobał mi się ten fragment z początku, gdy opisywał swoje relacje z matką.
Kiepsko moim zdaniem wyglądało zaś poznanie i kontakty z Tomaszem.
Wieczór z matką też naprawdę fajny, a potem średnia końcówka.
Pewnie dlatego mam mieszane uczucia.
Ogólnie mnie nie poruszyło. Były momenty, które pochłonąłem z przyjemnością, by po chwili brnąć z trudem. Przyznam, że zakończenie mnie zaskoczyło, bo miałem wrażenie, że zachowaniem bohatera kierowały odmienne preferencje seksualne (fascynacja Tomkiem). Celowy zabieg?
Pozdrawiam
Bardzo podobał mi się ten fragment z początku, gdy opisywał swoje relacje z matką.
Kiepsko moim zdaniem wyglądało zaś poznanie i kontakty z Tomaszem.
Wieczór z matką też naprawdę fajny, a potem średnia końcówka.
Pewnie dlatego mam mieszane uczucia.
Gosha jak widzę miała wątpliwości - na pewno razem - zresztą (pewnie literówka).Zith pisze:z resztą
Tutaj zaś prawdopodobnie chciałaś zdradzić odrobinkę zakończenia, ale wyszło to o tyle niefortunnie, że uznałem to za wpadkę autora. Dopiero znając całość zrozumiałem przesłanie, ale nie zmienia to faktu, że w trakcie czytania bardzo mi to zazgrzytało.Zith pisze:Jak się potem okazało pracował jako informatyk w sterowni. Z dnia na dzień zmienił mu się charakter oraz wygląd.
Ogólnie mnie nie poruszyło. Były momenty, które pochłonąłem z przyjemnością, by po chwili brnąć z trudem. Przyznam, że zakończenie mnie zaskoczyło, bo miałem wrażenie, że zachowaniem bohatera kierowały odmienne preferencje seksualne (fascynacja Tomkiem). Celowy zabieg?
Pozdrawiam
8
Dziękuję wszystkim za tyle odpowiedzi. Wasze komentarze wprawiły mnie jednak... w zakłopotanie! 
Na początku chodziło mi o rozwinięcie pewnej refleksji na temat starości. Do pisania ostatecznie popchnął mnie pomysł z samym zakończeniem.
Już prawie mi wychodzi, tylko że zawsze po drodze coś wpadnie do głowy i bezdyskusyjnie jawi mi się jako świetny pomysł na opko.
Stąd być może ten skrótowy opis pewnych sytuacji, który dostrzegła Thana . Uczę się wciąż eliminować pewne niepotrzebnostki, szukam, podglądam.
Tak więc, owszem, miała to być zamknięta, krótka całość.
Teraz jednak, prawdopodobnie od przychylnych opinii, moja wyobraźnia zaczęła burzliwie pracować i myślę, że znalazłabym ciekawe rozwiązanie na część dalszą. Wypadałoby przynajmniej przedstawić głównego bohatera z imienia
Tylko, że bohater usłyszał w głowie pytanie Tomasza, na które odpowiedział werbalnie. Myślę więc, że jest to rodzaj dialogu mimo wszystko.
Dziękuję za komentarze i wskazanie błędów - teraz wiem już więcej

Na początku chodziło mi o rozwinięcie pewnej refleksji na temat starości. Do pisania ostatecznie popchnął mnie pomysł z samym zakończeniem.
Marti, ja ciągle zmierzam w kierunku miniaturyMartinius pisze:w tym zabójstwie jest tyle emocji co w gotowaniu makaronu. Po pierwsze - za szybko wprowadzasz Tomasza do domu. Po drugie, reakcja bohatera powinna być nieco rozciągnięta, abym mógł zobaczyć tragedię kobiety - bo teraz to leci na łeb na szyję.

Stąd być może ten skrótowy opis pewnych sytuacji, który dostrzegła Thana . Uczę się wciąż eliminować pewne niepotrzebnostki, szukam, podglądam.
Tak więc, owszem, miała to być zamknięta, krótka całość.
Teraz jednak, prawdopodobnie od przychylnych opinii, moja wyobraźnia zaczęła burzliwie pracować i myślę, że znalazłabym ciekawe rozwiązanie na część dalszą. Wypadałoby przynajmniej przedstawić głównego bohatera z imienia

Joe pisze:Zith napisał/a:
- Jesteś potomkiem gospodyni tego domu. Czy wpuścisz mnie? – usłyszałem jego myśli w swojej głowie.
Tak zapisane, stanowi część dialogu - spróbuj cudzysłowu
Tylko, że bohater usłyszał w głowie pytanie Tomasza, na które odpowiedział werbalnie. Myślę więc, że jest to rodzaj dialogu mimo wszystko.
Czytając całość za drugim razem też mi to przyszło do głowy. A także to, że wstęp zapowiada coś nudnego. Wyizolowanie bohatera i jego dość ciasny świat dały taki efekt ale i odegrały maskująca rolę, by na końcu ustąpić miejsca czemuś zupełnie innemu.djas pisze:Przyznam, że zakończenie mnie zaskoczyło, bo miałem wrażenie, że zachowaniem bohatera kierowały odmienne preferencje seksualne (fascynacja Tomkiem). Celowy zabieg?
Dziękuję za komentarze i wskazanie błędów - teraz wiem już więcej

9
Marti, czy mógłbyś podać prawidłową formę zdania, które kwestionujesz. Jak dla mnie (a nie jestem filologiem) tłumaczenie jest tak zagmatwane, że nie potrafię sobie dopowiedzieć poprawną formę. A chciałbym z tej lekcji coś wynieśćMartinius pisze:Cytat:
Chodziła po kuchni tam i z powrotem jakby w połowie drogi zapominała i przypominała na nowo, co chciała zrobić.
jakby jest zaimkiem równoważnym gdyby, jeżeliby. Wprowadza zdanie podrzędne (okolicznikowe warunku) do zdania złożonego.
W przypadku tego zdania, jest to źle użyty zaimek, ponieważ w chwili zamiany na równoważnik - powstaje błąd.
jak gdyby to połączenie wyrazowe funkcjonujące jako spójnik złożony. Wprowadza zdanie podrzędne do zdania złożonego i wskazuje na sposób wykonywania czynności (o to właśnie chodzi w twoim zdaniu).

10
jakby wprowadza zdanie podrzędne (okolicznikowe warunku) i zmienia się całkowicie jego wydźwięk:inja.no.tamashi pisze:Marti, czy mógłbyś podać prawidłową formę zdania, które kwestionujesz. Jak dla mnie (a nie jestem filologiem) tłumaczenie jest tak zagmatwane, że nie potrafię sobie dopowiedzieć poprawną formę. A chciałbym z tej lekcji coś wynieść
Wezmę kurtkę, jakby było zimno
Jakbyś więcej się uczył, miałbyś lepsze oceny
W piątek, jakby była ładna pogoda, pojedziemy na wieś do przyjaciół
Ale teraz spójnik złożony jak gdyby wystepuje niejako porównawczo, a nie odwoławczo (to takie mooocne uproszczenie, bo z definicji to nie wiele mówi)
Zachowywał się tak, jak gdyby nic się nie stało
Udawał, że nie słucha, jak gdyby ta sprawa go nie dytoczyła.
Przypis z "Praktyczny Słownik Interpunkcyjny" Artur Dzigański, wyd. Zielona Sowa
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
11
Zdanie jest poprawne. "Jakby" jest także partykułą, która wprowadza stan nierzeczywisty, ale możliwy do urzeczywistnienia (wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha). Gdyby użycie tego słowa było tu niepoprawne, analogicznie, nie dałoby się go prawidłowo zastosować w jakimkolwiek innym porównaniu, gdyż wprowadza TYLKO zdanie podrzędne okolicznikowe warunku. Nieprawda, jako partykuła porównawcza chyba tylko "jak" występuje częściej. Natomiast "przypominała" wymaga dopełnienia "sobie".