Zlecenie

1
Kobieta w długim, czerwonym płaszczu maszerowała ulicą, oświetloną trzema latarniami.
Kiedy przeszła obok mojej kryjówki poczułem drażniące perfumy. Zmarszczyłem nos.
Po chwili wyłoniłem się z cienia i podążyłem za ofiarą. Westchnąłem uświadamiając sobie, że ktoś o takiej figurze musiał wpaść w moje ręce. No ale, swoją pracę trzeba było wykonywać. Mimo to, musiałem przyznać, że niesprawiedliwością było wybieranie przez Magię takie osoby. Przy rządach Likwidatora nie mogły długo pożyć.
Starając się iść jak najciszej wyciągnąłem z kieszeni papierosy. Nie paliłem. Jedynie po zakończonym zleceniu wykruszałem tytoń. Był to rodzaj przyzwyczajenia.
Kobieta, najwidoczniej nieświadoma, że ktoś za nią idzie, wyciągnęła z torebki telefon.
- Marley? Tak, wszystko załatwione. Dostarczę ci zaklęcie jutro o umówionej porze. Będziesz zadowolona.
Marley, zanotowałem w myślach. Likwidator prawdopodobnie będzie miał dla mnie kolejne zlecenie.
Czy chodziło o TO zaklęcie?
Kobieta rozłączyła się. Nadszedł czas bym zaczął działać.
- Przepraszam panią! – krzyknąłem i podbiegłem.
Odwróciła się gwałtownie.
- Proszę się nie bać. Chciałem tylko spytać o godzinę – uśmiechnąłem się, miałem nadzieję, przyjaźnie.
- Och, jest jedenasta – odparła nie przystając.
Wyczułem w jej głosie nutkę strachu. To dobry znak.
- A czy nie miałaby pani nic przeciwko gdybyśmy pospacerowali razem?
Kobieta zerknęła na mnie.
Nie była nawet ładna. Zbyt duże, nieporadnie umalowane oczy. Ciemne włosy w lekkim nieładzie i małe usta.
Będzie można jedynie tęsknić za jej figurą, pomyślałem.
- Nie sądzę. Spieszę się, a pan jest obcym mężczyzną –odparła cicho.
Roześmiałem się niepostrzeżenie wyciągając spod kurtki sztylet.
- Ale naprawdę nie ma się pani czego obawiać.
Kobieta zatrzymała się nagle i zmrużyła oczy.
- Wyraziłam się jasno - proszę odejść.
Nie zastanawiając się długo popchnąłem ją na mur za plecami. Nim zdążyła krzyknąć zasłoniła usta. Podniosłem sztylet i pogładziłem ostrzem policzek Magiczki. Spojrzałem w ciemne oczy i zamiast strachu zobaczyłem iskry… gniewu?
- Zabiorę rękę – szepnąłem – jeżeli nie będzie pani krzyczeć.
Kiwnęła lekko głową.
- Likwidator? A może jego wysłannik?
Serce zabiło mi mocniej.
- Dziwi się pan? Jest pan zbyt rozpoznawalny by być seryjnym mordercą. Kobiety w ostatnich chwilach życia zapamiętują niesamowity błękit oczu, czyż nie?
Spróbowałem ratować sytuacje.
- Niech pan sobie daruje. Widziałam pana już dwie ulice wcześniej. Możesz przekazać swojemu pracodawcy, ze z Magią nie wolno igrać. Tej nocy już nikt nie zginie.
- Jest pani pewna? – ponownie zbliżyłem ostrze do twarzy kobiety. – Jesteśmy sami na ciemnej ulicy. Nikt nie usłyszy krzyku.
- W takim razie zabij mnie. Ale nie dowiesz się kim jestem. Milcz – syknęła, gdy chciałem przerwać. Podniosła dłoń i położyła palec na moich ustach. – Likwidator szuka Zaklęcia Władzy, wiem o tym. Jeżeli przyjmie mnie do współpracy, będę skłonna pomóc.
Odsunąłem jej dłoń.
- Od kiedy Magiczki pracują z ludźmi powszechnie uważanych za złych?
- Jestem sama. Owszem, jest we mnie Magia, ale to ja decyduje co z nią robić.
Zawahałem się. Kilka minut temu, ta kobieta powinna leżeć martwa, a ja odbierałbym jej całą Magię. Współpraca z Likwidatorem? Głupstwo.
Przysunąłem sztylet do bladej szyi.
- Twój szef z pewnością byłby zawiedziony, gdyby się dowiedział o stracie takiej szansy – wyszeptała.
Kolor jej oczu… Były niemal czarne, ale dostrzegłem plamki zieleni.
- Uwierz mi, darowanie życia przyniesie ci korzyści. Powiedz Likwidatorowi, że Magia nie musi być jego wrogiem. Zawsze się znajdzie jakieś wyjście – moja niedoszła ofiara mówiła cicho, cedząc słowa przez zęby.
Powinienem ją zabić, a przecież mówiła z sensem. Likwidator nagrodzi mnie jeżeli przyprowadzę wskazówkę, a może sam Klucz do Zaklęcia Władzy.
Szczupłe dłonie brunetki wyjęły mi sztylet z ręki i schowały z powrotem pod kurtkę.
- Dobrze – powiedziałem. – Proszę zjawić się jutro w południe przy katedrze świętego Maurycego.
Kobieta uśmiechnęła się i odeszła. Zostałem sam na środku ulicy z uczuciem zupełnego otępienia.
Może i dobrze się stało, że przeżyła. W gruncie rzeczy, pomyślałem, miała ładny uśmiech. No i figura.
Tidum

2
W sumie jestem osobą, która stara sięw każdym tekście doszukać czegoś ciekawego, wartościowego. Nawet, jeżeli całokształt jest poniżej oczekiwań. To tak tytułem wstępu :P (asekuruję się :D).
Kobieta w długim, czerwonym płaszczu maszerowała ulicą, oświetloną trzema latarniami.
Kiedy przeszła obok mojej kryjówki poczułem drażniące perfumy. Zmarszczyłem nos.
Po chwili wyłoniłem się z cienia i podążyłem za ofiarą.
Wiesz, szkoda, że to nie jest o seryjnym mordercy. Byłoby ciekawiej :). A tak... zresztą, piszę o tym dalej.
Mimo to, musiałem przyznać, że niesprawiedliwością było wybieranie przez Magię takie osoby. Przy rządach Likwidatora nie mogły długo pożyć.
Nie wiem czym jest Magia, kim sąLikwidatorzy, nie wiem też co ich łączy i z jakiego powodu.
Nie zastanawiając się długo popchnąłem ją na mur za plecami. Nim zdążyła krzyknąć zasłoniła usta. Podniosłem sztylet i pogładziłem ostrzem policzek Magiczki. Spojrzałem w ciemne oczy i zamiast strachu zobaczyłem iskry… gniewu?
Pogrubione zdanie nie ma dla mnie sensu jakoś :D. Chyba miało być, że ten "hitman" zasłonił jej usta, prawda? Ogólnie fragment wydaje mi się... mdły? Sztywny? Jakoś zgrzyta mi tu. Co chwila zgrzyta. I to nie jest piasek w zębach :P.
- Niech pan sobie daruje. Widziałam pana już dwie ulice wcześniej. Możesz przekazać swojemu pracodawcy, ze z Magią nie wolno igrać. Tej nocy już nikt nie zginie.
- Jest pani pewna? – ponownie zbliżyłem ostrze do twarzy kobiety. – Jesteśmy sami na ciemnej ulicy. Nikt nie usłyszy krzyku.
- W takim razie zabij mnie. Ale nie dowiesz się kim jestem. Milcz – syknęła, gdy chciałem przerwać. Podniosła dłoń i położyła palec na moich ustach. – Likwidator szuka Zaklęcia Władzy, wiem o tym. Jeżeli przyjmie mnie do współpracy, będę skłonna pomóc.
Odsunąłem jej dłoń.
- Od kiedy Magiczki pracują z ludźmi powszechnie uważanych za złych?
- Jestem sama. Owszem, jest we mnie Magia, ale to ja decyduje co z nią robić.
Budowa dialogów mi zgrzyta, nie mogę się połapać kto co mówi, kto się czym zajmuje, kto kogo wynają, kto ma magię, a kto dziurawe kieszenie :D
Kobieta uśmiechnęła się i odeszła. Zostałem sam na środku ulicy z uczuciem zupełnego otępienia.
Może i dobrze się stało, że przeżyła. W gruncie rzeczy, pomyślałem, miała ładny uśmiech. No i figura.
Tekst w sumie o niczym i BEZ PUENTY! Ojjj :(.

Więc tak... nie wiem o czym to było. Wiem, że przewinęła się przez ten tekst jakaś kobieta, która "sprzedaje zaklęcia" (?), wiem, że jakiś facet jej groził, wiem, że są jacyś Likwidatorzy... czyli nie wiem zupełnie nic :D. Tekst nie ułatwia w połapaniu się "o co kaman", nie ma żadnych wyjaśnień, żadnych opisów, a przemyślenia "najemnika" są żadne. Tak samo jak osoba "Magiczki". Niestety, nie popdobało mi się :(. Wygląda jak coś zupełnie wyrwanego z jakieś duuużo większej całości. Wybacz :(.
These dreams in which I'm dying are the best I ever have.

I'd like to learn how to play irish melody on flute.

"Dreaming dreams no mortal ever dare to dream"
E.A. Poe "The Crow"

3
Poetka domniemana pisze:Kobieta w długim, czerwonym płaszczu maszerowała ulicą, oświetloną trzema latarniami.
Kiedy przeszła obok mojej kryjówki poczułem drażniące perfumy. Zmarszczyłem nos.
Po chwili wyłoniłem się z cienia i podążyłem za ofiarą. Westchnąłem uświadamiając sobie, że ktoś o takiej figurze musiał wpaść w moje ręce. No ale, swoją pracę trzeba było wykonywać. Mimo to, musiałem przyznać, że niesprawiedliwością było wybieranie przez Magię takie osoby. Przy rządach Likwidatora nie mogły długo pożyć.
Starając się iść jak najciszej wyciągnąłem z kieszeni papierosy. Nie paliłem. Jedynie po zakończonym zleceniu wykruszałem tytoń. Był to rodzaj przyzwyczajenia.
Po pierwsze: akcja jest nadto szybka. Brakuje czegoś, co "wbije" czytelnika w schemat wydarzeń - czytelnik czuje się obco. Ten tekst, niestety, jest obcy.
W kwestii wyodrębnionej części zdania: Wyciąga papierosy i co, śmiem zapytać? Będzie "dopadał" ofiarę z paczką zamkniętą w którejś z dłoni? To wiąże się z dyskomfortem. Zostaw tę paczkę. I, proszę, nie zwalniaj akcji w taki sposób.
Poetka domniemana pisze:- Marley? Tak, wszystko załatwione. Dostarczę ci zaklęcie jutro o umówionej porze. Będziesz zadowolona.
Marley, zanotowałem w myślach. Likwidator prawdopodobnie będzie miał dla mnie kolejne zlecenie.
Czy chodziło o TO zaklęcie?
Nie, żebym miał coś przeciwko zaklęciom, ale użyj, proszę, jednego z nich i spraw, by czytelnik, o tej pory, wiedział, o jakim zaklęciu jest mowa w tekście. Obcowanie z tekstem czytelnika-niewiadomka - bo taką nazwę pozwoliłem sobie przypisać - jest zgoła drażniące. Ja muszę wiedzieć. Czytelnik musi wiedzieć. Jeśli prowadzisz śledztwo, szukając sprawcy całej afery - nie musisz, na początku, zarysowywać jego sylwetki. Co innego, jeśli mowa o tak krótkim tekście. I magi, nade wszystko.
- Proszę się nie bać. Chciałem tylko spytać o godzinę – uśmiechnąłem się, miałem nadzieję, przyjaźnie.
Nadzieja od tak nie zniknęła. Spróbujmy skorygować:

- Proszę się nie bać. Chciałem tylko spytać o godzinę – uśmiechnąłem się, mając nadzieję, przyjaźnie.
Poetka domniemana pisze:Kiwnęła lekko głową.
- Likwidator? A może jego wysłannik?
Serce zabiło mi mocniej.
Kto to mówi?, zadałem sobie takie pytanie. Podkreśl jakoś podmiot mówiący, chociażby poprzez proste "zapytała niepostrzeżenie". Hop, i po problemie.
Poetka domniemana pisze:- W takim razie zabij mnie. Ale nie dowiesz się kim jestem. Milcz – syknęła, gdy chciałem przerwać. Podniosła dłoń i położyła palec na moich ustach.
To już jest odrębna część dialogu. Zapiszmy to tak:

- W takim razie zabij mnie. Ale nie dowiesz się kim jestem.
(ale wtedy rozdziel to szeregiem sensownych słów, w tym miejscu)
- Milcz – syknęła, gdy chciałem przerwać. Podniosła dłoń i położyła palec na moich ustach
.

albo:

- W takim razie zabij mnie. Ale nie dowiesz się kim jestem. (w tym miejscu także przydała by się drobna wstawka) - Milcz – syknęła, gdy chciałem przerwać. Podniosła dłoń i położyła palec na moich ustach.

Poetka domniemana pisze:Może i dobrze się stało, że przeżyła. W gruncie rzeczy, pomyślałem, miała ładny uśmiech. No i figura.
Nawet nie wiesz, jak na końcu tego zdania przydałby się wielokropek... Aż się o to prosi.


To jest taki cwany, lisi, powiedziałbym, tekst. Prowokujący. To przede wszystkim. Nie do szukania pięknie ukształtowanych kobiecych ciał, w następstwie: mordowania, ale... i tu uwaga - refleksji. A na jaki temat, niech każdy się domyśli, bo interpretacja jest, podług mojej opinii, wieloraka.

Strasznie schematyczny. W trakcie akcji, przyznam, czytelnik prawdziwie się rozkręca. Autorze, podobało mi się, ale mam wrażenie, takie strasznie nieodparte, że już gdzieś czytałem podobne fragmenty. Spróbuj się wybić - wymyśl coś niekonwencjonalnego.

4
Przeczytałem. Nie powiem, żebym zrobił to z przyjemnością, bo zawsze uważam, że tekst powinien coś czytelnikowi dawać. Mnie nie dał nic zupełnie. Tekst jest mdły i jeśli nie jest częścią czegoś większego, to jeszcze gorzej. Dialogi nienaturalne, źle przedstawione i przez to nieczytelne. Niestety na najmniejszym stopniu nie byłem sobie w stanie wyobrazić otoczenia.
Poetka domniemana pisze:- Od kiedy Magiczki pracują z ludźmi powszechnie uważanych za złych?
uważanymi - zdecydowanie!

Przydałoby się choć delikatne nakreślenie sytuacji, bo znalazłem się nagle w świecie o którym nic nie wiem i, co najgorsze, po skończonej lekturze nadal nie miałem o nim pojęcia. Poza tym, jak na kolesia od mordowania, mimo wszystko zbyt łatwo ją puścił.
- Cześć, przyszedłem cię zabić.
- Nie, bo mam coś fajnego, co się może komuś spodobać.
- No dobra, to idź.
Tak w skrócie odebrałem ich dialog.

Napisz to jeszcze raz, ale spróbuj spojrzeć na tekst także z pozycji czytelnika, który nie zna Twoich myśli i wie tylko tyle, co mu podasz w treści, ewentualnie między wierszami, ale to już wyższa szkoła jazdy. Na razie wyszło kiepsko, ale wszystko można naprawić.

Pozdrawiam.

5
Kobieta w długim, czerwonym płaszczu maszerowała ulicą, oświetloną trzema latarniami.
Niby plastyczne, a w zdaniu jest kiks. Jak długa ta ulica? Jakie jest światło? Dlaczego trzy latarnie? Gdzie stały? - tego tam brakuje. I nie chodzi mi to podawanie w metrach a odnoszenie sie do prostej struktury wyobraźni czytelnika. Poza tym, nie pasuje mi słowo maszerowała Dokonam drobnych zmian, utrzymując Twoją zwięzłość:

Kobieta w długim czerwonym płaszczu szła słabo oświetloną ulicą.

Czy mrok jest bardziej namacalny w tym wypadku? Czy jej chód stał się bardziej naturalny? Sądzę, że tak.
Kobieta rozłączyła się. Nadszedł czas bym zaczął działać.
Za dużo tego jak do tej pory. Zważywszy, że narracja obejmuje tylko ją i faceta, można śmiało to wyciąć. Będzie intuicyjnie i zgrabnie.

Odwróciła się gwałtownie.
- Proszę się nie bać. Chciałem tylko spytać o godzinę – uśmiechnąłem się, miałem nadzieję, przyjaźnie.
- Och, jest jedenasta – odparła nie przystając.
jedno drugie wyklucza. Warto to usprawnić takim zabiegiem.
Spojrzała w moją stronę, nie zwalniając.
- Proszę się nie bać. Chciałem tylko spytać o godzinę – uśmiechnąłem się, miałem nadzieję, przyjaźnie.
- Och, jest jedenasta – odpowiedziała.

Kobieta zerknęła na mnie.
Takie to trochę bez sensu. Widzisz, już napisałaś, że się obróciła gwałtownie - czyli spojrzała, teraz to dodajesz. Może warto tam zaznaczyć, że ze zdziwieniem albo coś w ten deseń.
Kobieta zatrzymała się nagle i zmrużyła oczy.
Któreś z kolei zdanie rozpoczynasz w ten sam sposób - a ja powtórzę - jest tylko dwójka bohaterów kobieta i mężczyzna: jeśli zapiszesz, że zatrzymała się, wiem, że nie zrobił tego on
Nim zdążyła krzyknąć zasłoniła usta.
Coś tu nie gra - sama sobie zasłoniła usta? To chciała krzyknąć czy nie?

Jest, rzekłbym, standardowo. Tajemnica, zlecenia, zabójca i ofiara oraz coś, co nakazuje zmienić bohatera i odpuścić mordu. No, cóż - pod tym względem jest normalnie - ile razy takie coś było? Setki. Fragment - prolog zapewne - nie powala narracją ani dialogami. Nie wciąga ani też odpycha. Ot, napisany - przeczytany. Niestety, nie czułem emocji, narrator plątał się nieco, powtórki albo brak wzbogacenia konstrukcji zdań sprawił, że czytało się to z lekkim zgrzytem. Kilka drobnych zmian, które wskazałem mogą wyjść in plus - ale to zapewne kwestia wprawy. Drugim plusikiem jest kobieta (ileż razy padło to słowo?), która jakoś mnie intryguje, chce pomóc komuś powszechnie uważanego za złego - tutaj jest już lepszy potencjał. Dziwne jest to, że owa babka robi lepsze wrażenie niż zabójca. Mam nadzieję, że to ona jest główną bohaterką.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

6
dzięki za wytknięcie błędów, choć mówiąc szczerze nienawidzę poprawiać, tak dużo, w raz napisanych tekstach.
a To :
"Nim zdążyła krzyknąć zasłoniła usta. "
- zwykła literówka.
"Nim zdążyła krzyknąć zasłoniłem usta."

rzeczywiście muszę dużo, bardzo dużo zmienić w sposobie pisania.
Tidum

7
Wiesz, nie jest źle. Mnie kłuł w oczy brak puenty. Wiem, że tamto była literówka :P. Najgorsze było jeszcze to, że zostałem wrzucony w wir zdarzeń, których nie potrafiłem logicznie ze sobą powiązać, a Ty mi w tym nie pomagałaś ;). Czułem się jakby wyrzucono mnie na środku Pacyfiku i kazano płynąć do jakiejś konkretnej wyspy. Bez mapy, pontonu, kompasu, prowiantu... bez niczego :). Prawdopodobnie byłoby lepiej, gdyby okazało się to, jak już wcześniej ktoś wspomniał, częścią czegoś większego. I popracuj nad dialogami (wiem coś o tym, to także moja słaba strona :) ). Pozdrawiam.
These dreams in which I'm dying are the best I ever have.

I'd like to learn how to play irish melody on flute.

"Dreaming dreams no mortal ever dare to dream"
E.A. Poe "The Crow"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”