Potok.

1
WWWTekst oparty na faktach. Historia ta wydaje mi się nieco wyprana z uczuć. Cóż, życie jest brutalne. Zwykle nie przeklinam, nie lubię tego robić, ale fragment wymagał wyraźnego zarysu postaci, a bez przekleństw nie uzyskałabym upragnionego efektu.

ZAWIERA WULGARYZMY

________________________________________________________________________
WWWPierwszego dnia było ich czterech. A może to nie był pierwszy dzień? Tamtego dnia, który pamiętał, było ich czterech. On - mały, przestraszony chłopiec z dobrego domu. Ten najstarszy - dziewięć lat starszy od niego i dwóch braci - z tego co pamiętał wtedy jeszcze ich lubił. Mrok zasnuwał wszystko swoją czarną peleryną, a wiatr na przekór wszystkiemu dął z ogromną siłą. Był środek lata. Wywlekli go tutaj żeby zajarać. Pomysłodawca był pełnoletni, reszta dopiero co zaczynała podstawówkę. Nie chciał. Naprawdę nie miał ochoty tutaj przychodzić. W dole, tuż obok szerokiej ścieżki, płynął wąski potok. Tak też nazywali to miejsce, zwyczajnie – Potok. Ludzie wrzucali do niego zepsute telewizory, pralki, kanapy, masę śmieci i innego ścierwa, która zanieczyszczała garstkę wody. Na brzegu brakowało oznak jakiegokolwiek życia roślinnego – o, tam ktoś wysypał wapń, a kawałek dalej potłuczone kafelki. Wilgoć sprzyjała obrzydliwej woni, rozpadających się maszyn, okropny smród czuć było wszędzie. Atmosfera cechowała się w Potoku niezwykłą upiornością. Drzewa przypominały chude kikuty, które powyrastały z ziemi z przypadku, a które zostały potem wygięte w wariackie kształty. Nigdy nie słychać było tutaj śpiewu ptaków, nawet pospolity wróbel nigdy nie zaszczycał tego miejsca. Jedyną melodią, która sprawiała dreszcze, były wrzaski sąsiadki, którą po raz kolejny gwałcił własny mąż.
WWWBał się. Czekoladowe oczy próbowały przeniknąć ciemność, lecz kolegów udawało się rozpoznać tylko po popielatym dymie, wydobywającym się z ich ust. Mówili coś o dziewczynach. Dużo gestykulowali. Nie rozumiał ich, oczywiste było, że dziewczyny to jego najwięksi wrogowie. Najstarszy, kurduplowatego wzrostu, spowodowanego prawdopodobnie piciem i paleniem od dziesiątego roku życia, zaśmiał się w mroku.
- Co, Dudusiu? – odezwał się do małego, który trzymając ręce w kieszeni, dygotał ze strachu. – Zajebista, kurwa, miejscówka, nie?
Duda przytaknął. Nie zdołał powiedzieć nic więcej.
- Daj mu zajarać – powiedział jeden z braci.
Był chuderlawym blondynem o ciemnych oczach. Rok starszy.
- Nie chcę – rzucił Duda, słysząc jak jego sprzeciw odbija się echem od wysokiej skarpy, która wznosiła się ponad ścieżką.
- Mamy lepsze zabawy.
Kurdupel zbliżył się do niego. Podobno wiele razy robili już to między sobą. To nie mogło być nic strasznego, prawda? W czekoladowych oczach zamieszkał strach, gdy obleśna, brudna ręka kumpla, zjawiła mu się przed twarzą.
WWWTo była pierwsza nieprzespana noc dziewięcioletniego Dudusia.


WWWBolało. Czuł jak boli, jak ból dochodzi wszędzie. Wstydził się samego siebie. Już się nie bał, ale prześladowały go udręka i żal.
WWWKoledzy ściskali jaja i wykręcali je sobie nawzajem, śmiejąc się przy tym i porównując. Robili to często, wyraźnie sprawiało im to dziką satysfakcję. A może tylko udawali, chcąc przypodobać się kurduplowi, który podniecał się bólem innych? Tylko Duda czuł się podle i rzadko kiedy równie rozentuzjazmowany jak bracia, podchodził do tej rozrywki. Próbował się bronić, ale była to przecież tylko niewinna zabawa. W czerni gubiły się dłonie, intymne części ciała również. Żaden z nich nie miał pojęcia kogo ściska i przed kim się broni, ale to nie powstrzymywało ich prymitywnych komentarzy.
- Duduś, w twoich gaciach nie ma czego szukać! – Kolejny z braci poklepał Dudę po ramieniu.
- Spadaj! – krzyknął słabo Duda.
Zaśmiali się.
WWWLato zbliżało się ku końcowi. Podsumowanie? Najgorsze wakacje jego życia. W Potoku było ciemno, wciąż śmierdziało. Nie jarali już tak często, nowa zabawa sprawiała im więcej frajdy.
WWWObawiali się jedynie psychicznie chorego sąsiada, który lubił sobie wypić, a potem spacerować z siekierką po Potoku. Nazywali go Kolorowy, bo jego twarz często z białej przechodziła w czerwoną, potem na zmianę w zieloną i fioletową. Podobno zgwałcił już kilka dziewczyn. Oczywiście, nikt niczego mu nie udowodnił. Zwykle po fakcie Kolorowy i tak nic nie pamiętał. Co gorsza miał brata, który wykazywał skrzywienia podobne do tych, których doszukiwano się u pijaczka. To oznaczało podwójne zagrożenie.


WWWWraz z przyjściem zimy, Potok zamienił się w miejsce jeszcze bardziej ohydne i przerażające. Ból minął, musieli zaprzestać zabaw ze względu na niską temperaturę, a przecież żadnemu z nich nie uśmiechało się odmrożenie sobie jąder. Ktoś znalazł im zupełnie nowe zajęcie. Kurdupel, nazywany za plecami Glizdą (nikt dokładnie nie pamiętał skąd wzięło się to przezwisko, choć nietrudno było się domyślić. Nikt też nie odważyłby się używać pseudonimu w obecności zainteresowanego), przyniósł ze sobą komórkę. Komórka była dla Dudusia wynalazkiem zupełnie nowym. Był nią zafascynowany, podobnie jak bracia. Glizda, nie zważając na prośby uruchomienia gry, pokazywał z dumą zdjęcia i filmy porno. Laski z dużymi cyckami i wygolonymi cipami gościły na ekranie, na tle superszybkiej bryki. Zachwycali się nimi ponad cztery godziny, a każdy z nich opowiadał, jak wyobraża sobie życie z wybraną dziewczyną. Glizda mówił, że blondynkę w czarnym pieprzyłby cztery razy dziennie, a kiedy chodziłby z kumplami na piwo, przykuwałby ją do łóżka, żeby nigdzie mu nie uciekła. Mówił też, że lubi zadawać ból. Chciałby widzieć strach w jej oczach. Młodszy z braci z wielkim uśmiechem na ustach powiedział, że ognistą brunetkę zaprowadziłby do lasu – zbierałby z nią borówki cały dzień. Starszy burknął, że nie będzie marzył o takich cudach, bo jeszcze się napali, a trudno mu potem opanować „swojego ogiera”. Na wzmiankę o ogierze Glizda wybuchnął donośnym śmiechem. Duda milczał. Wtedy, niby na odczepnego, choć w rzeczywistości tylko dla pośmiewiska, zapytali, jak on widzi swoją przyszłość. Szepnął cicho, trzęsąc się z zimna, że chciałby tylko, żeby jego żona normalnie się ubierała. Nie rozumiał z czego tak głośno się śmieją.
WWWTo była pierwsza noc, w czasie której Duda rzygał piętnaście razy. W głowie, trochę rozmazane, niezwykle jednak przemawiające, pojawiały się panie w skąpych strojach. Za tydzień kończył dziesięć lat.


WWWPróbował znaleźć sposób, pozwalający na uwolnienie się z pułapki, w którą sam naiwnie pozwolił się złapać. Nie wychodził z domu nigdzie, jeśli nie było to konieczne. Do sklepu wysyłał starszego brata, wymyślając coraz to lepsze wymówki. Przez tydzień miał spokój. Było mu dobrze, wizytom w kiblu nie towarzyszyły wymioty i choć na chwilę w jego myślach nie pojawiała się ruda pani o zielonych oczach w fioletowym bikini. Jego bezpieczeństwo zakłócili bracia. Chodzili razem z Dudą do podstawówki na wsi. Mała szkoła – raptem osiemdziesięcioro uczniów. Zagrozili, że jeśli w ciągu tygodnia nie wyjdzie z domu, całej jego klasie powiedzą o tym, że porządny Duduś ogląda pornosy i lubi bawić się klejnotami swoich kumpli. Duda zbladł. Później, wiele dni później usłyszał, że to mały Glizda kazał braciom z nim pogadać. Znowu nie spał. Miał podkrążone oczy. Był dzieckiem. Małym dzieckiem, które nie rozumiało, co to wszystko oznacza. Niestety, miało tak być tylko do czasu.


WWWWłaśnie dziś dwunastoletni chłopak spotkał się z kumplami. Dzień jak co dzień. Parszywy poniedziałek, początek tygodnia. Nie będzie przecież opierdalał się w domu, kiedy wszystkie zadania domowe były już zrobione. Kochana mamuśka ukręciłaby mu łeb, gdyby było inaczej. Podali sobie ręce na powitanie, śmiali się, opowiadali świńskie dowcipy. Czuł się nieswojo. Ale co z tego? Udawał chojraka i dumny był, że wytrzymał całą sesję filmików bez mrugnięcia oraz rytuał ściskania bez chociażby jednego jęku.
- Duduś, coś ci tu w końcu urosło! – zaśmiał się Glizda.
Teraz Duda był już jego wzrostu. Wystrzelił w górę i nic nie wskazywało na to, że zamierza przestać rosnąć.
WWWPotok nie zmienił się ani trochę. Był pustym miejscem. Mało drzew, kolejne zapleśniałe meble w komplecie, jeszcze więcej robali, żadnych zwierząt. Mimo tego, czuli się tutaj jak w drugim domu.


WWWUsłyszeli wrzaski. Było ciemno, lecz księżyc rzucał srebrzyste światło na brudny, niemal stojący w miejscu strumyk. Dostrzegli również mieniące się w blasku ostrze siekiery. Kolorowy zbiegał ze skarpy, jego oczy zdawały się świecić w ciemności ognistym obłędem. Chłopcy stali niczym sparaliżowani, nie odnajdując w sobie odwagi, by się poruszyć.
- Zajebię, kurwa! – wrzeszczał. – Wynosić się stąd, gnoje! Chuje! Wypierdalać!
Nieco się zataczał. Gdy świadomość wróciła na swoje miejsce, zaczęli uciekać. Biegli ile sił w płucach, próbując umknąć wrogości sąsiada, który przywłaszczył sobie to miejsce. Nie od dziś wiedzieli, że gotów był zabić każdego, kto się tutaj pojawi. Czy przeszkadzało im to jednak w przesiadywaniu tutaj każdego dnia? Pokonywali metr za metrem, gnani złowieszczymi wrzaskami Kolorowego. Kiedy Duda zamknął furtkę, prowadzącą do ogrodu, serce wróciło mu na miejsce. Nie witając się z nikim, wskoczył do łóżka w brudnych ciuchach. Nie spał całą noc, rozważając, że ten dzień nie mógł mimo wszystko skończyć się tak szczęśliwie. Był o krok od zostania zamordowanym w afekcie. Czy mogło obejść się bez żadnych większych zdarzeń? I dlaczego, do cholery, musiał tyle o tym myśleć?
WWWPięć dni później odnaleziono martwego Kolorowego. Był siny i zimny, na oko leżał już tak trzecią dobę. Prawdopodobnie umarł na skutek głodu i przepicia. No dajcie spokój, nie będziemy prowadzić dochodzenia w sprawie jakiegoś żula! Na stole, jedynym meblu w pokoju, wyrył „Cholerne szczeniaki. Zabrały mi mój świat”. W piwnicy znaleziono 1471 butelek po tanim winie z pobliskiego GS-u. Wyraźnie gustował w wiśniowym.


WWWBrat Kolorowego zginął rok później na drodze szybkiego ruchu, przecinającej dwie wsie. Zanim zginął, zdołał w ciągu całego życia, wydusić od sąsiadów ponad pięćdziesiąt tysięcy w groszach. Tak przynajmniej tłumaczono sobie fakt, że bezrobotny, pozbawiony zasiłku chłop, co wieczór bywał w pobliskim barze i zawsze miał za co się napić.
WWWOpowieści o jego śmierci były rożne. Jedni mówili, że ktoś go potrącił i nawet tego nie zauważył, a przejeżdżająca po zwłokach młoda kobieta, myśląc że to jej dzieło, wypadła z samochodu wrzeszcząc:
- Zabiłam człowieka!
Ponoć jeden but był po przeciwnej stroni drogi niż zwłoki. Prawdopodobnie mózg wypłynął mu z czaszki i rozpłynął się na asfalcie. Dlatego też pojawiła się tam straż – czyścili drogę.
WWWPomimo wielu wątpliwości, plotek i naleciałości przekazywanych z ust do ust, jedno było pewne i powtarzało się w każdej opowieści – był zalany w trupa i ledwo trzymał się na nogach. Nikogo też nie zdziwiło to, jak skończył. Na tym odcinku zliczono już ponad trzydziestu zabitych z jednej tylko wsi. Jaka istniała więc szansa, że pijany żul skończy inaczej?



WWWNie umiał odpowiedzieć na pytanie dlaczego śmierć Kolorowego i jego brata zmieniły mu życie. W głębi serca nigdy nie chciał żyć tak, jak do tej pory. Rzadko z nimi pił, nie palił, ale brał udział w wymienianiu się fotografiami nagich kobiet i obleśnych zabawach, po których wciąż wymiotował. Był dobrym chłopcem. Pracowitym i zdolnym, który wpadł jedynie w złe towarzystwo. Tak przynajmniej powiedziałaby jego matka, gdyby dowiedziała się o wszystkim. Nie z własnej woli przecież! Nie chciał być pijakiem jak Kolorowy. Nie chciał gwałcić jak jego brat.
WWWNie potrafił patrzeć na dziewczyny jak kiedyś. Były dla niego obiektem pożądania. Klasyfikował je według jędrności tyłka i wielkości cycków. Brzydził się sam sobą, nie mogąc dostrzec w nich prawdziwych wartości. Był inteligentny, widział, że jeśli pójdzie to dalej, wkrótce nabawi się urojeń i nie będzie w stanie myśleć o niczym poza seksem. W szkole nawiązywał nowe znajomości, ale nie mógł uwolnić się od „starych przyjaciół”. Na ten moment miał dwa metry wzrostu, szerokie ramiona i gdyby nie pryszczata twarz, byłby przystojnym chłopcem.


WWWTego dnia było inaczej. Poznał naprawdę fajną dziewczynę. Gdy usłyszał kolejny wywód Glizdy na temat tego, że dupy są tylko do pieprzenia oraz zadał sobie sprawę, że kumpel to prawiczek i tchórz, zamachnął się i uderzył kurdupla w twarz. Glizda zatoczył się. Duda spunął na niego i powiedział cicho, ale wyraźnie:
- Nie mam z tobą nic wspólnego, gnoju.
Bracia patrząc na niego z zachwytem, klepali go po plecach. Nawet oni nie chcieli kontynuować znajomości z Glizdą, ale tak wyszło - nie potrafili się od niego odciąć.
- Spierdalaj, kurwa! – warknął Glizda, ocierając z twarzy krew.
WWWKiedy znaleźli sobie dziewczyny, a Glizda robotę, wszystkim było łatwiej. Starszy z braci przeleciał swoją w drugiej klasie gimnazjum i od tamtej pory uprawiali seks regularnie. Młodszy umawiał się ze straszą laską z pobliskiej wsi. Okazała się dziwką i rzuciła go dla robotnika, który pracował przy kanalizacji, a z którym wcześniej go zdradziła.


WWW- Chodź! – pociągnęła go za rękę, śmiejąc się.
- Zostaw! - warknął na nią i odepchnął od siebie.
- No dobra, stary! Co się tak ciskasz? – Zrobiła dziwną minę i odeszła do przyjaciółki.
- Co mu jest?
Miała ciemną karnację i ładny tyłek. Chyba ciemne włosy. Nie myślał wtedy o tym, a na oczy nawet nie zwrócił uwagi.
- Nie wiesz? – Zdziwiła się tamta.
Szeptem streściła jej opowieść. Duda doskonale wiedział o czym mówi, nawet nie patrząc na przerażone oczy dziewczyny i dłonie, które raz za razem ukazując zdziwienie, zasłaniały usta. Poczuł się źle. Nie umiał poradzić sobie z tym uczuciem.
WWWDotyk działał na niego niemal jak paralizator. Odskakiwał za każdym razem, kiedy ktokolwiek ośmielił się chociażby musnąć jego ciało. Wiedział, że zachowuje się jak skończony kretyn, ale odruch ucieczki był silniejszy od woli. Nie znalazł sobie dziewczyny. Nie umiał się do nich zbliżać. Wyraźnie szukał i potrzebował kontaktu, ale wszelkie bliższe znajomości urywał bez słowa. Ludzie szeptali „To jego molestował Glizda”. Jak potem się okazało, szanowny kurdupel od dziecka cierpiał na niezauważalną, ale dość poważną chorobę psychiczną. Kto nie miał takich odchyleń w tych okolicach? Zdawał sobie sprawę z tego, że trudno mu będzie nawiązać nowe znajomości, jeśli nie zawalczy z samym sobą. Czy próbował ktoś kiedykolwiek uciekać przed własnymi pragnieniami? Duda pragnął miłości. Szukał jej w pornosach, w świńskich dowcipach. Szukał jej wszędzie, zapominając o źródłach miłości. Uciekał przez realnymi, czystymi uczuciami. Stronił od dziewczyn, które miały wobec niego dobre intencje. A nuż się sparzy? A może ją zrani? Dlaczego myśli tylko o jej cyckach? Dlaczego nie skupi się na błękitnych oczach i słowach, które wypowiada z uwagą? Z całej czwórki tylko jemu się nie powiodło. Wolał uciekać od damskiego towarzystwa niż się upokorzyć, skompromitować. Na miłość boską, gdyby opowiedział jej choćby jeden dzień, choćby jeden dzień... Do tej pory przed oczami miał twarz zasranego kurdupla. Przecież to taka fajna zabawa! Dotarło do niego, że nie potrafi kochać. Że ucieka. Że pragnie niemożliwego. Był jak dzikus w obcym świecie. Ludzie byli wrogami. Chciał coś zmienić. Starał się. Każda próba kończyła się fiaskiem. Zdawszy sobie sprawę z powagi sytuacji, dostosował się do warunków. Obnażał zęby, gdy ktoś go dotykał. Uciekał, kiedy ktoś go pokochał. Żył, nie czując życia. Oderwał się od tamtego życia, jednocześnie nie pasując do nowego. Żył w nieco innej rzeczywistości. Tej złej, obrzydliwej, ordynarnej, pełnej pijaków i gwałcicieli, filmików porono i ściskania kumpli za jaja. Tutaj było lepiej. Mimo to, nie pasował nigdzie.

2
Pierwszego dnia było ich czterech. A może to nie był pierwszy dzień? Tamtego dnia, który pamiętał, było ich czterech.
Nie podobają mi się te zdania ;/
Wywlekli go tutaj(,) żeby zajarać
życia roślinnego – o, tam ktoś wysypał wapń,
Po co zapychasz sobie zdania jakimiś ''o, tam''?
Drzewa przypominały chude kikuty, które powyrastały z ziemi z przypadku, a które zostały potem wygięte w wariackie kształty.
Aby ominąć powtórki, proponuję: chude kikuty, wyrastające z ziemi przypadkowo, a które zostały potem...
Nigdy nie słychać było tutaj śpiewu ptaków
Wiadomo, że TU, a nie gdzieś TAM ;)
Jedyną melodią, która sprawiała dreszcze, były wrzaski sąsiadki, którą po raz kolejny gwałcił własny mąż.
Chyba wiesz, jak uniknąć powtórki? :)
Bał się. Czekoladowe oczy próbowały przeniknąć ciemność, lecz kolegów udawało się rozpoznać tylko po popielatym dymie, wydobywającym się z ich ust.
To ''się'' drażni nieco czytelnika, proponuję: Był przerażony. Czekoladowe oczy próbowały przeniknąć ciemność, lecz kolegów rozpoznawał tylko po popielatym dymie...
W czekoladowych oczach
Już wiemy, jakie ma oczy, więc po co powtórka?
Co gorsza miał brata, który wykazywał skrzywienia podobne do tych, których doszukiwano się u pijaczka.
No, test numer 2. Co tu jest źle?

Przykro mi, ale... Tego nie da się czytać. Akapit, zaczynający się od ''Wraz z przyjściem zimy, Potok zamienił się w miejsce...'' ładnie można by było ułożyć w dialog. Na to poprzestałem czytać.

Zapewne znowu wytknąłem błędy nadaremno, ale co tam... Może autor poprawi, może nie.

3
Jeśli w następnym temacie, który założysz (a to dla mnie oczywiste, ze założysz - potraktuj te słowa jako rozkaz), pod tekstem nie zobaczę kopii legitymacji z wyraźną datą urodzenia, nie uwierzę, że masz 14 lat. Już nie wierzę.

Piszesz świetnie, obojętnie, na jaki wiek. Tego się nie czyta, ale się po tym płynie.
Było kilka małych błędów, ale poprawienie ich to już zadanie redaktora. Bo nie wątpie, że będziesz z takich współpracowała.

4
Drogi Mateuszu, może gdybyś przeczytał cały tekst wyniósłbyś z niego znacznie więcej. Mimo to, dziękuję za wytknięcie mi błędów. Jasne, że wiem jak uniknąć powtórzeń. Niestety jestem też strasznie rozkojarzona i w pisanie wkładam za dużo emocji - nijak swoich tekstów nie umiem poprawić.
Ale twoje rady wezmę sobie do serca, tylko proszę, następnym razem przeczytaj całość.

A drogiej Koleżance bardzo dziękuję. Akurat tego tekstu nie darzę wielką sympatią, ale niezmiernie się cieszę, że komuś się spodobał. Aczkolwiek ucieszyłabym się, widząc uzasadnienie tej pochwały. ; )

5
KaiCyz pisze:Drogi Mateuszu, może gdybyś przeczytał cały tekst wyniósłbyś z niego znacznie więcej. Mimo to, dziękuję za wytknięcie mi błędów. Jasne, że wiem jak uniknąć powtórzeń. Niestety jestem też strasznie rozkojarzona i w pisanie wkładam za dużo emocji - nijak swoich tekstów nie umiem poprawić.
Ale twoje rady wezmę sobie do serca, tylko proszę, następnym razem przeczytaj całość.
1. Cieszę się, że z ponad dwudziestu użytkowników, którym wytknąłem błędy, chociaż jeden mi odpowiedział.
2. Wiesz jak rób? Odstaw tekst na dwa tygodnie i czytaj sobie na głos tekst. Zobaczysz, że pomoże.

6
Już uzasadniłam, „Tego się nie czyta…” - właśnie tutaj;) Ale mogę pochwałę rozbudować: ze średnio atrakcyjnej fabuły stworzyłaś naprawdę niezłe, zgrabne opowiadanie. Trafne dialogi i przemyślenia, w odpowiednich miejscach przekleństwa, świetny klimat, właśnie taki, jaki powinien być. Ze średnio atrakcyjnej fabuły!

7
KaiCyz pisze:Ten najstarszy - dziewięć lat starszy od niego i dwóch braci - z tego co pamiętał wtedy jeszcze ich lubił. Mrok zasnuwał wszystko swoją czarną peleryną, a wiatr na przekór wszystkiemu dął z ogromną siłą. Był środek lata. Wywlekli go tutaj żeby zajarać. Pomysłodawca był pełnoletni, reszta dopiero co zaczynała podstawówkę.
Podstawówkę zaczyna się w wieku lat siedmiu, dodałem sobie dziewięć lat wyszło mi szesnaście, to jeszcze dwa do pełnoletności.
KaiCyz pisze:Atmosfera cechowała się w Potoku niezwykłą upiornością.
cechować można coś, nie w czymś się.
KaiCyz pisze:Jedyną melodią, która sprawiała dreszcze, były wrzaski sąsiadki
Czyjej sąsiadki?
KaiCyz pisze:Był chuderlawym blondynem o ciemnych oczach. Rok starszy.
od kogo?
KaiCyz pisze:To była pierwsza nieprzespana noc dziewięcioletniego Dudusia.
Czyli jednak nie zaczął podstawówki, wcześniej powinnaś to lepiej określić.
KaiCyz pisze:Koledzy ściskali jaja i wykręcali je sobie nawzajem, śmiejąc się przy tym i porównując.
Porównując co? Ściskanie? Ból jaki odczuwali. Wyrażasz się bardzo nieprecyzyjnie. Pamiętaj o czytelniku. Ty wiesz o czym piszesz, ja też chciałbym wiedzieć.
KaiCyz pisze:Ból minął, musieli zaprzestać zabaw ze względu na niską temperaturę, a przecież żadnemu z nich nie uśmiechało się odmrożenie sobie jąder.
Ból minął... Ból tej części ciała mija po kilku minutach. Ty opowiadasz o dłuższym okresie czasu, rozumiem, że to przenośnia, ale kiepska.
KaiCyz pisze:(nikt dokładnie nie pamiętał skąd wzięło się to przezwisko, choć nietrudno było się domyślić. Nikt też nie odważyłby się używać pseudonimu w obecności zainteresowanego)
Nie twórz opowieści w nawiasie. Ten służy do wyjaśnień, wstawiasz tam szczegół, a nie całą historię. A jeśli już musisz, to zacznij wielką literą i zakończ całość kropką.
KaiCyz pisze:To była pierwsza noc, w czasie której Duda rzygał piętnaście razy.
Czemu rzygał, bo nie zrozumiałem?
KaiCyz pisze:jeszcze więcej robali, żadnych zwierząt.
robale to też zwierzęta.
KaiCyz pisze:że ten dzień nie mógł mimo wszystko skończyć się tak szczęśliwie
zły szyk zdania.
że ten dzień mógł się skończyć mimo wszystko nie tak szczęśliwie.
albo w tym szyku:
że ten dzień nie musiał mimo wszystko skończyć się tak szczęśliwie
KaiCyz pisze:1471 butelek
słownie.
KaiCyz pisze:rożne
literówka
KaiCyz pisze:rozpłynął się na asfalcie
rozpłynąć się oznacza zniknąć. Popłynął po asfalcie.
KaiCyz pisze:- Chodź! – pociągnęła go za rękę, śmiejąc się.
- Zostaw! - warknął na nią i odepchnął od siebie.
- No dobra, stary! Co się tak ciskasz? – Zrobiła dziwną minę i odeszła do przyjaciółki.
- Co mu jest?
Nagle wyskakujesz z tym dialogiem. Nie wiem kto to mówi, nie przedstawiłaś mi rozmówców.
KaiCyz pisze:Żył, nie czując życia. Oderwał się od tamtego życia, jednocześnie nie pasując do nowego. Żył w nieco innej rzeczywistości.
Powtórzenia.

Popełniasz całą masę błędów stylistycznych. Całkiem nieźle natomiast u Ciebie z interpunkcją i ortografią.
Piszesz bardzo chaotycznie. Czuję, że wkładasz w pracę sporo emocji, tekst aż nimi tryskał. To bardzo dobrze, bo pasja to podstawa. Jednak z doświadczenia wiem, że po napisaniu odłóż tekst na jakiś czas, potem wróć do niego, przeczytaj kilka razy, przynajmniej raz na głos. Wówczas wychwycisz większość błędów. Czytaj swój tekst, jakbyś nie była autorem, tylko czytelnikiem. Spróbuj dostrzec, czego nie dopowiedziałaś, gdzie czytający się zgubi. Potem dopiero wrzuć do oceny.

Przekleństwa mnie nie drażnią, czyli użyłaś ich we właściwy sposób. Narracja prowadzona jest też dość swobodnie, dużo w niej określeń potocznych, wulgarnych. Jednak to też nie razi, bo przez cały czas utrzymujesz ten sam poziom.

Opowiedziałaś historię troszkę nieporadnie, co wynikać musi ze zbyt małej wprawy, jednak sama opowieść mnie wciągnęła. Popracuj nad redakcją swoich prac, wówczas powinno być lepiej.

Ogólnie - dostatecznie. Błędy stylistyczne zaniżają moją ocenę.

Pozdrawiam.
Dariusz S. Jasiński

8
KaiCyz pisze: Mrok zasnuwał wszystko swoją czarną peleryną
Zaimek wyciąć. Po pierwsze, jest zbędny. Po drugie, psuje całkiem fajne zdanie.
KaiCyz pisze: wiatr na przekór wszystkiemu dął z ogromną siłą.
To zdanie nie ma w sobie logiki. Nie ma niczego, co może przeciwstawić się wiatru.
Coś może się dziać na przekór niego, ale nie odwrotnie.
KaiCyz pisze: Nigdy nie słychać było tutaj śpiewu ptaków, nawet pospolity wróbel nigdy nie zaszczycał tego miejsca.
Śpiewu ptaków - wystarczy ptaków.
Zaszczycić mógłby orzeł. Pospolity wróbel może się co najwyżej nie pokusić.
Powtórzenia
KaiCyz pisze: Wywlekli go tutaj żeby zajarać.
Co to oznacza? Że bez jego obecności zapalenie papierosa byłoby dla nich niemożliwe?
KaiCyz pisze: Nie chciał. Naprawdę nie miał ochoty tutaj przychodzić.
Tak, ale o tym już wiemy. Inaczej nikt nie musiałby go wlec.
KaiCyz pisze: Drzewa przypominały chude kikuty, które powyrastały z ziemi z przypadku, a które zostały potem wygięte w wariackie kształty. Nigdy nie słychać było tutaj śpiewu ptaków, nawet pospolity wróbel nigdy nie zaszczycał tego miejsca. Jedyną melodią, która sprawiała dreszcze, były wrzaski sąsiadki, którą po raz kolejny gwałcił własny mąż.
Zwróć uwagę na te dwa zdania. Są zbudowane na tej samej zasadzie. Jedno należy zmienić - drugie, ponieważ jest niepoprawne:
KaiCyz pisze: Jedyną melodią, która sprawiała dreszcze, były wrzaski sąsiadki, którą po raz kolejny gwałcił własny mąż.
Chciałaś napisać, że była to jedyna melodia. Z tego zdania wynika, że pośród innych melodii, tylko ta sprawiała dreszcze. Proponuję wyciąć "dreszcze" - w domyśle, wrzaski gwałconej kobiety
wywołują ciarki.
"Własny" także do wycięcia. Chęcią podkreślenia tej rzeczy, zabiłaś bardzo mocne zdanie.
KaiCyz pisze: Ludzie wrzucali do niego zepsute telewizory, pralki, kanapy, masę śmieci i innego ścierwa, która zanieczyszczała garstkę wody.

Ten fragment jest do wycięcia. Sądząc po tych ilościach śmieci, czytelnik się domyśli, że potok raczej nie "wystąpi" w reklamie wody mineralnej.
KaiCyz pisze: zaśmiał się w mroku.
Wyciąć. Już wiemy, że jest ciemno.
KaiCyz pisze: - Daj mu zajarać – powiedział jeden z braci.
Był chuderlawym blondynem o ciemnych oczach. Rok starszy.
To zdanie było już wskazane, ale zaproponuje poprawę:
- Daj mu zajarać - powiedział starszy z braci. Był chuderlawym blondynem ...
KaiCyz pisze: W czekoladowych oczach zamieszkał strach, gdy obleśna, brudna ręka kumpla, zjawiła mu się przed twarzą.
Już wyżej było napisane, że bał się.
KaiCyz pisze: Bolało. Czuł jak boli, jak ból dochodzi wszędzie.
No, musiało straaaasznie boleć.
Drugie zdanie do wycięcia.
KaiCyz pisze: Robili to często, wyraźnie sprawiało im to dziką satysfakcję
Raczej raz po raz. "Często" może odnosić się do dłuższego przedziału czasu. Drugie "to" jest zbędne.
KaiCyz pisze: wyraźnie sprawiało im to dziką satysfakcję. A może tylko udawali, chcąc przypodobać się kurduplowi
Jeżeli "wyraźnie", to skąd te wątpliwości?
KaiCyz pisze: Lato zbliżało się ku końcowi. Podsumowanie? Najgorsze wakacje jego życia. W Potoku było ciemno, wciąż śmierdziało.
Nie rozumiem... Dzień i noc było ciemno?
KaiCyz pisze: Podobno zgwałcił już kilka dziewczyn.
Brzydko z tym "już". Wycinamy.
KaiCyz pisze: Oczywiście, nikt niczego mu nie udowodnił.
Oczywiście, że nikt mu nie udowodnił. Inaczej nie mielibyśmy tego "podobno".
KaiCyz pisze: Ból minął, musieli zaprzestać zabaw ze względu na niską temperaturę, a przecież żadnemu z nich nie uśmiechało się odmrożenie sobie jąder.
Wycinamy. Raz, że brzydko. Dwa, że błędnie.
KaiCyz pisze: Chciałby widzieć strach w jej oczach.
Nie pasuje mi ta "wypowiedź do całej tej postaci". Takie słowa dziwnie brzmią w ustach prostackiego chłopaka, z "wiadomych przyczyn" nazywanego Glizdą.
KaiCyz pisze: Za tydzień kończył dziesięć lat.
Za tydzień skończy dziesięć lat. Ewentualnie, będzie kończył.
KaiCyz pisze: Później, wiele dni później usłyszał
Wyciąć. Rozpycha tekst i wprowadza zamieszanie.
KaiCyz pisze: Dzień jak co dzień. Parszywy poniedziałek, początek tygodnia.
Nie. Pisząc "parszywy poniedziałek" sugerujesz, że ten dzień jest gorszy od innych. Pierwsze zdanie przeczy drugiemu.
KaiCyz pisze: Gdy świadomość wróciła na swoje miejsce, zaczęli uciekać.
Widziałam już wiele zdań o "powracaniu do rzeczywistości". Takiego jeszcze nie. Bardzo fajnie.
KaiCyz pisze: Czy przeszkadzało im to jednak w przesiadywaniu tutaj każdego dnia?
Nie wiem do kogo skierowane jest to pytanie, ale odpowiem:
Nie, panie Narratorze. Na pewno nie. Inaczej nie robiliby tego przez "cały tekst".
KaiCyz pisze: serce wróciło mu na miejsce.
Za pierwszym razem podobało mi się, teraz zepsułaś ten efekt.
KaiCyz pisze: Był o krok od zostania zamordowanym w afekcie
To zdanie jest za długie.
Cudem uniknął śmierci.
KaiCyz pisze: Zanim zginął, zdołał w ciągu całego życia, wydusić od sąsiadów ponad pięćdziesiąt tysięcy w groszach.

"Zanim zginął" sugeruje, że zrobił coś tuż przed śmiercią (to "tuż" może oznaczać zarówno dzień, miesiąc, jaki rok), więc nie przez "całe życie". Wycinamy to drugie. Całe życie, to całe życie. Sądzę, że nie pożyczał od sąsiadów, kiedy miał dwa, dziesięć, piętnaście lat.
KaiCyz pisze: Pięć dni później odnaleziono martwego Kolorowego. Był siny i zimny, na oko leżał już tak trzecią dobę.
To znaczy jak? Tak siny i zimny? Tutaj dobrze byłoby podać szczegóły, dotyczące tego, gdzie go znaleziono i chociaż zarysować jakiś obraz.
KaiCyz pisze: Brzydził się sam sobą
Samym sobą.


Podjęłaś się bardzo trudnego tematu. Cały tekst przemówił do mnie, zrozumiałam bohatera, a to bardzo dobrze.
Technicznie:
Sporo pracy przed Tobą. Przede wszystkim staraj się opisywać. Nie pisz wnioskami, daj czytelnikowi szansę, aby sam do nich doszedł. Bardzo niedobrze jest, kiedy narrator musi coś wytłumaczyć. Pisz tak, aby wynikało to z tekstu: zachowań i reakcji bohaterów. Następujących po sobie zdarzeń.
Co do stylu:
Przede wszystkim zbyt długie zdania. Kiedy napiszesz tekst, staraj się - każde z osobna - przeczytać. Zastanów się, czy wszystkie słowa są potrzebne. Jeżeli po usunięciu któregoś, zdanie będzie mówić dokładnie to samo, to oznacza, że słowo to jest niepotrzebne. To samo zrób później z całym tekstem. Jeżeli dwa, zupełnie inne zdania, mówią dokładnie to samo - jedno należy usunąć.
Zwracaj też uwagę na wypowiedzi i zachowania bohaterów. W każdym momencie powinno być jasne, który z nich mówi, który coś robi. A także o kim w danej chwili mówi narrator.


Pozdrawiam i życzę powodzenia!

9
Najstarszy, kurduplowatego wzrostu, spowodowanego prawdopodobnie piciem i paleniem od dziesiątego roku życia, zaśmiał się w mroku.
Niech narrator pozwoli myśleć czytelnikowi, niech da mu swobodę odtwarzania twojego świata - tu jest podyktowana, subiektywna przyczyna (z którą ja się nie zgadzam - ale przecież mogę dopowiedzieć sobie całą masę innych, bardziej odpowiednich).
Lato zbliżało się ku końcowi. Podsumowanie? Najgorsze wakacje jego życia.
Narrator sugeruje, że dziecko tak podsumowało. Nie uwierzyłem w to - takie słowa do dziecka nie pasują. I nie to, że jest to złe, ale zabija klimat, który stworzyłaś. Bo przecież do tej pory narrator opisywał emocje - a nie oceniał je. Tu jest wyraźna chęć oceny, i podsumowania...
Laski z dużymi cyckami i wygolonymi cipami gościły na ekranie
Rzecz o kontraście. Czy Czerń kłóci się z Bielą? Czy kontur Czerni jest widoczny na tle Bieli? Tak. W tekście tworzysz te barwy, operujesz nimi - chłopiec (biel) i Glizda (a nie Glista?) jest czernią. Te zestawienie daje kontrasty, które budzą emocje. Narrator nie ma barwy, on przedstawia i opowiada - dlaczego więc, w jego usta ciśniesz słowa nacechowane emocjami, zdradzające charakter i stronę? W jego ustach, słowach czuć wulgaryzm i niechęć - ona tłumi to, co leży w kadrze, na pierwszym planie. Psujesz tym tekst. Goła laska to rozebrana kobieta (czy nie tak postrzegałoby to dziecko?), a wygolona cipa to gołe miejsce intymne - prawda, że to jest kontrast świata dorosłego i dziecięcego?

Tym wywodem zakończę.

Tekst jest piękny, smutny i ciężki. Nie dziwi mnie to, bo - młoda kobietko - piszesz tak od dawna i to jest twój styl. Ja widzę poprawę i lepszy warsztat. Pamiętasz, co kiedyś ci napisałem? Mam dar do ludzi i wiem, że się nie mylę.
Weź sobie do młodego serduszka moje rady - nie są złe. Reszta przyjdzie z czasem. Będzie z ciebie pisarka, oj będzie. Czytelnika już masz :)
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”