Malutko. Akcja dzieje się w psychiatryku. Fragment jest jeszcze w budowie, ale przed chwilą wyniuchałem tę stronę i nie mogłem się oprzeć. Pokój
Łyse głowy bez wspólnego rytmu raz po raz nachylały się na spotkanie łyżki niosącej śniadanie. Nadawało to im wyglądu pracującego zespołu tłoków. Góra, dół. Góra, dół. Ordynator postanowił mieć wszystkich na oku i już od dłuższego czasu posiłki je się w jednym rzędzie, twarzą do opiekunów, dlatego po drugiej stronie stołu, naprzeciwko Wróblewskiego, stały puste krzesła o metalowym stelażu oraz drewnianym siedzeniu i oparciu. Takie same jak w liceum, do którego chodził i będąc naiwnym jak zawsze, kiedyś bezskutecznie szukał między kolanami własnych inicjałów wpisanych w serce. Obok innych inicjałów. Tyle krzeseł poniszczył scyzorykiem, może któreś z nich po tylu latach zawędrowało tutaj?
Nie zawędrowało.
Nie był to oczywiście cały zastęp pacjentów. Budynek miał mnóstwo zawijasów i dziwnych pomysłów, a to byli ledwie poczciwcy, którzy uznani za względnie przewidywalnych i niegroźnych mogli chłeptać sobie mleczko bez węzłów krępujących przeguby i stawy. Bez pały Damoklesa chronicznie wiszącej nad głową. Tak naprawdę Wróblewski sam nie wiedział jak wielki jest ośrodek, ani ilu dokładnie kuracjuszy trawi w swych trzewiach.
Wiedział natomiast, że tutaj, w ciasnej stołówce, zawsze mógł znaleźć swojego ulubionego pacjenta. To spod furczącego klimatyzatora spozierała na niego ułożona z pleśni twarz Lecha Wałęsy z małą Maryją wiszącą w powietrzu na miejscu piersi, dla której grzyba już nie starczyło. Wróblewski lubił Lecha Wałęsę i zawsze kiedy coś go trapiło, miał zły humor, nękała go jego spina-bifida przychodził zwierzać się Wałęsie, swojemu wąsatemu powiernikowi. Stał tyłem do innych pacjentów oraz personelu, a turkot klimatyzatora szczelnie przeszczekiwał każde jego słowo, więc Wróblewski czuł się dosyć komfortowo przekonany, iż nikt go nie podejrzewa o konszachtowanie z Wałęsą, a nawet jeżeli tak nie było, nawet jeżeli ludzie cichutko zbierali się za jego plecami, pochowani za stołami i podśmiewywali się z niego – Wróblewski nie mógł już się tym przejmować. Poza tym był jawnie uważany za wariata, więc nie było tak, żeby mógł zszargać swoją dobrą reputację.
Często przychodził tu przed podjęciem ważnej decyzji i od czasu swojego wielkiego zagubienia i niepewności w świecie prosił gdańszczanina o sugestie własne. Na przykład parę miesięcy wstecz wymarzył sobie następujący plan: sprzedać swoje od dawna opuszczone mieszkanie i za zarobione pieniądze wykupić kurację u najlepszego psychiatry w województwie, aby po wyjściu z zakładu wynająć jakąś klitkę w śródmieściu i dodziergać swoje życie do końca. Nawet nie po to, by coś odzyskać czy z czegoś się wyleczyć, ale z myślą o tym, żeby skryba nieba i ziemi nie musiał w jego papierach napisać, że Wróblewski był zdziecinniałym idiotą, który zgnił gdzieś w miejskim łagrze dla odrzutków, bo to jednak wstyd. Myślał o tym z intensywnością burzy śnieżnej i wiele nocy spędził na maltretowaniu swojej biednej szarej materii. Leżał w łóżku z ramionami skrzyżowanymi na piersi, gały wybałuszone, i wsłuchiwał się w oddechy ludzi, z którymi dzielił podówczas celę, jakby oczekiwał, że z któregoś z nich skrystalizuje się niebieski dżin i powie mu, żeby zaryzykował, a jak się nie uda to on cofnie czas i spróbuje się jeszcze raz od nowa.
[ Dodano: Czw 14 Sty, 2010 ]
heh, ale ze mnie tłuk. Książki chce pisać, a za głupi, żeby odróżnić "zweryfikowane" od "do weryfikacji". Ładnie.
2
Tekst mi sie nie spodobał. Może coś w nim jest - ale styl nie przypadł mi do gustu. Takie zwroty jak:
Łyse głowy bez wspólnego rytmu raz po raz nachylały się na spotkanie łyżki niosącej śniadanie.
Budynek miał mnóstwo zawijasów i dziwnych pomysłów, a to byli ledwie poczciwcy,
Widzę jako brak pomysłu na narrację, przedstawienie akcji w sposób wiarygodny. Zaczynasz od głów (nie osób), piszesz, że budynek ma pomysły, kurację da się wykupić... Nie odczułem klimatu psychiatryka, zagubienia albo odizolowania. Wałęsa jako katalizator duszy też jest wątły i mało wiarygodny. Do tego wrzucone retrospekcje - wyszło jakoś niezręcznie. To tyle... i aż tyle.pieniądze wykupić kurację u najlepszego psychiatry w województwie,
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
3
A więc jednak nie prowokacja.
Już teraz mogę z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że jesteś autorem babola miesiąca. "Pała Damoklesa" wisząca komuś nad głową... W dodatku chronicznie... Związki frazeologiczne są święte. Powinien być "miecz Damoklesa".
Tworzysz zbyt długie zdania- masakry, np.
Tekst jest niejasny i niedopracowany. Zbyt długie zdania.
Pozdrawiam.
Już teraz mogę z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że jesteś autorem babola miesiąca. "Pała Damoklesa" wisząca komuś nad głową... W dodatku chronicznie... Związki frazeologiczne są święte. Powinien być "miecz Damoklesa".
Tworzysz zbyt długie zdania- masakry, np.
Pan Grzesiek pisze:Ordynator postanowił mieć wszystkich na oku i już od dłuższego czasu posiłki je się w jednym rzędzie, twarzą do opiekunów, dlatego po drugiej stronie stołu, naprzeciwko Wróblewskiego, stały puste krzesła o metalowym stelażu oraz drewnianym siedzeniu i oparciu.
Pan Grzesiek pisze:Leżał w łóżku z ramionami skrzyżowanymi na piersi, gały wybałuszone, i wsłuchiwał się w oddechy ludzi, z którymi dzielił podówczas celę, jakby oczekiwał, że z któregoś z nich skrystalizuje się niebieski dżin i powie mu, żeby zaryzykował, a jak się nie uda to on cofnie czas i spróbuje się jeszcze raz od nowa.
- budynki mają pomysły? "Zawijasy" też nie są szczęśliwie użyte w tym zdaniu.Pan Grzesiek pisze:Budynek miał mnóstwo zawijasów i dziwnych pomysłów
-Czy Pan Grzesiek przeczytał to chociaż raz przed wysłaniem? Raczej nie.Pan Grzesiek pisze:Budynek miał mnóstwo zawijasów i dziwnych pomysłów, a to byli ledwie poczciwcy, którzy uznani za względnie przewidywalnych
-Wychodzi na to, że ów tajemniczy Wróblewski pożerał kuracjuszy.Pan Grzesiek pisze:Tak naprawdę Wróblewski sam nie wiedział jak wielki jest ośrodek, ani ilu dokładnie kuracjuszy trawi w swych trzewiach.
- powtórzenia.Pan Grzesiek pisze:furczącego klimatyzatora spozierała na niego ułożona z pleśni twarz Lecha Wałęsy z małą Maryją wiszącą w powietrzu na miejscu piersi, dla której grzyba już nie starczyło. Wróblewski lubił Lecha Wałęsę i zawsze kiedy coś go trapiło, miał zły humor, nękała go jego spina-bifida przychodził zwierzać się Wałęsie, swojemu wąsatemu powiernikowi
- co go męczyło?Pan Grzesiek pisze:spina-bifida
- karkołomna metafora.Pan Grzesiek pisze:dodziergać swoje życie do końca
-"podejrzewa o konszachty".Pan Grzesiek pisze:go nie podejrzewa o konszachtowanie
Tekst jest niejasny i niedopracowany. Zbyt długie zdania.
Pozdrawiam.
4
Chyba, że autor doskonale zna ów związek frazeologiczny i robi z miecza pałę dlatego, że lepiej pasuje ona do klimatu psychiatryka... to też jest możliwe - a w tym przypadku jestem przekonany, że autor świadomie przekręcił ów związek. I czemu niby mają być święte? Ja sam uwielbiam przekręcanie związków frazeologicznych i przysłów tak, aby pasowały lepiej do konkretnej sytuacji. To źle? Mały skok w bok, moim zdaniem, jest w przypadku tych związków czymś dobrym.150 ml pisze:Już teraz mogę z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że jesteś autorem babola miesiąca. "Pała Damoklesa" wisząca komuś nad głową... W dodatku chronicznie... Związki frazeologiczne są święte. Powinien być "miecz Damoklesa".

Nie wiem dlaczego, ale coś mi się tu nie podoba - opis znacznie bardziej kojarzy się z więzieniem niż z psychiatrykiem...Pan Grzesiek pisze:Łyse głowy bez wspólnego rytmu raz po raz nachylały się na spotkanie łyżki niosącej śniadanie.
"Posiłki je się" sugeruje, że wszyscy jedzą razem, nie tylko pacjenci.Pan Grzesiek pisze:posiłki je się w jednym rzędzie
Uch... niby tekst jest w miarę poprawny pod względem gramatycznym, ale czyta się go koszmarnie. Zwłaszcza pierwszy akapit, kończący się opisem przeszłości ordynatora...
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?
Re: Fragment mojej knigi
5Właściwie to niewiele mogę dodać do przedmówców. Zgadzam się z ich negatywnym odbiorem. Liczyłem, że czegoś ciekawego nauczę się z Twojego tekstu. Poczuję klimat psychiatryka (mam w głowie pomysł na opowiadanie, lecz nie biorę się za pisanie właśnie przez to, że nie wiem czy poradziłbym sobie z opisem tego miejsca) i będę mógł to wykorzystać.
Niestety się zawiodłem.
Niestety się zawiodłem.
6
myślę, że macie rację. Od dzisiaj zajmę się tarciem chrzanu.
P.S zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego komuś się chce pisać elaboraty na temat jak mocne czyjeś pisanie ssie. Przeglądając wasze komentarze widzę miliony długaśnych komentarzy do czyichś prac, ale żadnej twórczości własnej. Naprawdę, nie staram się odgryzać, być złośliwym, ani nikomu ubliżyć, nie traktuję pisania poważnie, poza tym mam raka i niedługo umrę, więc wydaje mi się, że mam fajniejsze zmartwienia. W każdym razie byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi odpowiedział dlaczego tak jest. Dla takiego grafomana jak ja lepiej byłoby te litery poświęcić pisaniu twórczemu. Ja już kończę, bo szkoda mi tych 2 minut i 6 linijek, które poświęciłem na napisanie tego komentarzu (komentarza?).
Pokój!
P.S zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego komuś się chce pisać elaboraty na temat jak mocne czyjeś pisanie ssie. Przeglądając wasze komentarze widzę miliony długaśnych komentarzy do czyichś prac, ale żadnej twórczości własnej. Naprawdę, nie staram się odgryzać, być złośliwym, ani nikomu ubliżyć, nie traktuję pisania poważnie, poza tym mam raka i niedługo umrę, więc wydaje mi się, że mam fajniejsze zmartwienia. W każdym razie byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi odpowiedział dlaczego tak jest. Dla takiego grafomana jak ja lepiej byłoby te litery poświęcić pisaniu twórczemu. Ja już kończę, bo szkoda mi tych 2 minut i 6 linijek, które poświęciłem na napisanie tego komentarzu (komentarza?).
Pokój!
7
Proste. Jedni lubią pisać, inni lubią sprawdzać. Każdy robi to co lubi. Ja tam lubię elaborat, na temat mojego złego pisania. Przez to łatwiej je ulepszać.Pan Grzesiek pisze: P.S zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego komuś się chce pisać elaboraty na temat jak mocne czyjeś pisanie ssie. Przeglądając wasze komentarze widzę miliony długaśnych komentarzy do czyichś prac, ale żadnej twórczości własnej... W każdym razie byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi odpowiedział dlaczego tak jest.
Pokój!
8
Jak to jest, że jeśli napiszesz, że coś jest święte, to natychmiast znajdą się osoby, które za wszelką cenę będą próbowały udowodnić, że tak nie jest? 
Już tłumaczę, dlaczego "miecz Damoklesa" a nie "pała":
"Związek frazeologiczny to związek wyrazowy o znaczeniu przenośnym, których żadnego członu nie można wymienić, gdyż stanowią nierozerwalną całość znaczeniową." Kiedy nieskrępowany świętościami pisarz zacznie majstrować przy takim związku, musi liczyć się z tym, że narusza normę językową. A ponieważ moje słowa wiarygodne nie są, to powtórzę za słownikiem poprawnej polszczyzny (to chyba jakiś autorytet, prawda? Przynajmniej do momentu, w którym ktoś zacznie mi udawadniać, że jednak nie
): "norma językowa to zbiór tych elementów systemu językowego, a więc zasób wyrazów, ich form i połączeń oraz inwentarz sposobów tworzenia, łączenia, wymawiania i zapisywania wszelkich środków językowych, które są w pewnym okresie uznane przez jakąś społeczność (najczęściej przez całe społeczeństwo, a przede wszystkim przez jego warstwy wykształcone) za wzorcowe, poprawne albo co najmniej dopuszczalne. Użycie środków językowych należących do normy nie naraża autora tekstu na zarzut, że mówi (pisze) źle, błędnie, nie tak, jak to jest przyjęte."
Teraz, kiedy już pochwaliłam się, że mam w domu słownik, podaję przykład z życia. Kiedyś sama z uporem maniaka przekręcałam związki frazeologiczne. Myślałam, że tak jest fajnie i że świadczy to pochlebnie o moim stylu. Grzecznie zwracano mi uwagę na to, że mówię i piszę niepoprawnie. A ja zarzucałam innym, że myślą schematycznie i tłamszą prawdziwe talenty. Lata mijały, zaczęłam czytać opracowania na temat języka polskiego a teksty z czasów gimnazjum odleżały na strychu swoje. Dziś jest mi głupio na samą myśl o tym, co zrobiłam z "puszką Pandory" w jednym ze swoich wypracowań.
1. pisanie traktuje poważnie- nie tylko swoje, ale także czyjeś;
2. wie, lub wydaje mu się, że wie: co, jak, gdzie i dlaczego poprawić;
3. stara się komuś zaoszczędzić czas potrzebny do przyswojenia niektórych zagadnień wiedzy o literaturze;
4. ćwiczy umiejętność wypowiedzi.
Na koniec powtórzę: "miecz Damoklesa".

Już tłumaczę, dlaczego "miecz Damoklesa" a nie "pała":
"Związek frazeologiczny to związek wyrazowy o znaczeniu przenośnym, których żadnego członu nie można wymienić, gdyż stanowią nierozerwalną całość znaczeniową." Kiedy nieskrępowany świętościami pisarz zacznie majstrować przy takim związku, musi liczyć się z tym, że narusza normę językową. A ponieważ moje słowa wiarygodne nie są, to powtórzę za słownikiem poprawnej polszczyzny (to chyba jakiś autorytet, prawda? Przynajmniej do momentu, w którym ktoś zacznie mi udawadniać, że jednak nie

Teraz, kiedy już pochwaliłam się, że mam w domu słownik, podaję przykład z życia. Kiedyś sama z uporem maniaka przekręcałam związki frazeologiczne. Myślałam, że tak jest fajnie i że świadczy to pochlebnie o moim stylu. Grzecznie zwracano mi uwagę na to, że mówię i piszę niepoprawnie. A ja zarzucałam innym, że myślą schematycznie i tłamszą prawdziwe talenty. Lata mijały, zaczęłam czytać opracowania na temat języka polskiego a teksty z czasów gimnazjum odleżały na strychu swoje. Dziś jest mi głupio na samą myśl o tym, co zrobiłam z "puszką Pandory" w jednym ze swoich wypracowań.
- ponieważ:Pan Grzesiek pisze:Dlaczego komuś się chce pisać elaboraty na temat jak mocne czyjeś pisanie ssie.
1. pisanie traktuje poważnie- nie tylko swoje, ale także czyjeś;
2. wie, lub wydaje mu się, że wie: co, jak, gdzie i dlaczego poprawić;
3. stara się komuś zaoszczędzić czas potrzebny do przyswojenia niektórych zagadnień wiedzy o literaturze;
4. ćwiczy umiejętność wypowiedzi.
- patrz: punkt pierwszy.Pan Grzesiek pisze:Przeglądając wasze komentarze widzę miliony długaśnych komentarzy do czyichś prac, ale żadnej twórczości własnej.
- starasz się.Pan Grzesiek pisze:Naprawdę, nie staram się odgryzać, być złośliwym, ani nikomu ubliżyć
- szkoda.Pan Grzesiek pisze:nie traktuję pisania poważnie
Na koniec powtórzę: "miecz Damoklesa".

10
Przyjrzyj się lepiej, moje opowiadania na pewno tam są, a podejrzewam, że nie tylko moje.Pan Grzesiek pisze:P.S zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego komuś się chce pisać elaboraty na temat jak mocne czyjeś pisanie ssie. Przeglądając wasze komentarze widzę miliony długaśnych komentarzy do czyichś prac, ale żadnej twórczości własnej

Ok, polecam też szydełkowanie wyczynowe jako rozsądną alternatywę dla pisania - przecież nikt nie zmusza i nikt nie nalega.Pan Grzesiek pisze:myślę, że macie rację. Od dzisiaj zajmę się tarciem chrzanu.

Cóż... nadal przekręcam, nadal myślę, że jest to fajne i nie zmienię tego. Możesz mieć rację, ale będę musiał sam do tego dojść kiedyś. Wszystkich nas przecież uczyli, że "pięta Achillesa" działa, ale "noga Achillesa" już nie - i temu nie zaprzeczę. Jak dla mnie przekręcenie związku frazeologicznego w pewnych określonych okolicznościach jest akceptowalne... Ale to już offtopowanie. Dzięks za wyjaśnienia słownikowe.150 ml pisze:Kiedyś sama z uporem maniaka przekręcałam związki frazeologiczne. Myślałam, że tak jest fajnie i że świadczy to pochlebnie o moim stylu.
Wydaje mi się, że próbujesz być złośliwym jednak - ale nic to, też bym próbował jakby mój tekst krytykowano niesłusznie (bo przecież każdy autor w głębi duszy wie, że jego tekst jest doskonałyPan Grzesiek pisze:Naprawdę, nie staram się odgryzać, być złośliwym, ani nikomu ubliżyć, nie traktuję pisania poważnie, poza tym mam raka i niedługo umrę, więc wydaje mi się, że mam fajniejsze zmartwienia.

Don't you hate people who... well, don't you just hate people?
11
Bardzo mi przykro (jeśli to prawda), ale czy przez to tekst ma się zacząć nagle podobać? Poprzednicy ocenili Twój tekst! - nie Ciebie, ani Twoją sytuację.Pan Grzesiek pisze:poza tym mam raka i niedługo umrę, więc wydaje mi się, że mam fajniejsze zmartwienia.
Bardzo brzydkie zagranie.
[ Dodano: Pią 15 Sty, 2010 ]
Ps. Chcesz usłyszeć pozytywne opinie - pracuj nad warsztatem i napisz coś dobrego, zamiast uciekać się do brania "na litość".
12
Nie wiem co o Tobie myśleć. Takie wyznanie w zaistniałej sytuacji działa na mnie co najmniej odpychająco ....Pan Grzesiek pisze:poza tym mam raka i niedługo umrę, więc wydaje mi się, że mam fajniejsze zmartwienia.
Rozmawiamy o tekście, nie autorze. Jeszcze jeden post nie na temat i lecą ostrzeżenia.
Ostatnio zmieniony pt 15 sty 2010, 19:23 przez SirJoker, łącznie zmieniany 1 raz.
13
Parę rzeczy w tym tekście mi się podoba. Nawet bardzo. Na przykład to:
Tyle, że trzeba to robić z siłą czołgu, żeby było widać, że to szarganie, a nie prostacki błąd.
Uważam, że w tym przypadku Damokles został poszargany z premedytacją. Czy wystarczająco mocno? Nie wiem, jak dla mnie wystarczy...
Pozdrawiam
albo to:Pan Grzesiek pisze:dodziergać swoje życie do końca
i to:Pan Grzesiek pisze:Myślał o tym z intensywnością burzy śnieżnej
Co do "pały Damoklesa" i świętości związków frazeologicznych: owszem, są święte. Co nie oznacza, że nie można sobie czasem czegoś świętego poszargać.Pan Grzesiek pisze:jakby oczekiwał, że z któregoś z nich skrystalizuje się niebieski dżin i powie mu, żeby zaryzykował, a jak się nie uda to on cofnie czas i spróbuje się jeszcze raz od nowa.
Tyle, że trzeba to robić z siłą czołgu, żeby było widać, że to szarganie, a nie prostacki błąd.
Uważam, że w tym przypadku Damokles został poszargany z premedytacją. Czy wystarczająco mocno? Nie wiem, jak dla mnie wystarczy...
Pozdrawiam
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka