'delirium' [psychologiczna ucieka w onirycznej konwencji]

1
Krótki prolog do utworu o wiele dłuższego (daj Boże!). Główna bohaterka, po wypadku podczas swych urodzin, zapada w śpiączkę. Prawdziwa opowieść zacznie się dopiero w jej głowie. Ostatni, w pełni działający, organ - mózg - tworzy jedyny w swoim rodzaju mikroklimat, zamknięty na małej, tropikalnej wyspie, pełen magii, dzikich plemion i kompletnej abstrakcji. Opowieść o poszukiwaniu sensu życia, gdy pozornie osiągnęło się już wszystko, poprzez powrót do świata z dziecięcych marzeń, w którym niesamowita przygoda może odmienić nas samych.
–––

WWWRodzime krajobrazy zaczęły przesiąkać spowszednieniem. Mijałam je dzień w dzień, pełna znużenia, pełna goryczy, że wszystko to, na co pracowałam tyle lat pozostawało wciąż niezmienione. Poznałam mój świat dogłębnie i nie chciałam więcej tracić czasu na zwyczajne utrwalanie otaczających mnie sytuacji. Oczywiście starałam się odkryć coś, co mogło zostać pominięte podczas uprzednich oględzin, lecz zaczęłam powoli dostrzegać, że stałam się więźniem swego sukcesu – pośród pól kolorowych, w posiadłości mych marzeń, która stała się dla mnie więzieniem, kompletnie odcięta od teraźniejszości wyznaczanej rytmem nieśpiącego miasta – moje życie zaczęło przypominać wegetację roślin, które chciały w jak najlepszym stanie przetrwać zimę.
WWWMoje dwudzieste ósme urodziny – jak co roku – obchodziłam z najbliższymi przyjaciółmi podczas drugiego weekendu grudnia. Zdawało mi się, że wszystko jest w porządku, że jest jak dawniej. Bawiliśmy się świetnie, nie stroniąc od używek wszelkiego typu, coraz bardziej zacieraliśmy dystans jaki tworzył się między nami, przez miesiące katorżniczej pracy dla zachłannych koncernów maści wszelakiej. Z każdą minutą coraz bardziej rzeczywistość zlewała się z fikcją, prawda z fałszem, a nawet dobro ze złem. Moralność przechodziła do swojej szarej strefy, dobre chęci stawały się urojeniami, a pragnienia przeradzały się w żądze które, następnie zaczynały kontrolować najdrobniejsze ruchy i gesty. Nasze ciała całkowicie podporządkowały się wszechogarniającej zabawie. Zaprzeczyliśmy wszystkim prawom fizyki, odkryliśmy siebie na nowo i zaczęło się wszystko jeszcze raz.
WWWPrzypomniało mi to zamierzchłe czasy szkoły średniej, gdzie dobra mina do złej gry potrafiła usytuować człowieka w szeregu. Czasami kogoś z niego wyciągała, tworząc archetyp postępowania międzyludzkiego. Tamże dowiedziałam się, że to nie byt kształtuje świadomość, lecz świadomość może ukształtować byt. Jednak przedtem ta świadomość musi zostać dostatecznie zmanipulowana, musi zostać połechtana do granic wytrzymałości – lub wręcz przeciwnie, zostać zrównana z ziemią, bez większych ogródek sprowadzona do pozycji psa mieszkającego w budzie. Bynajmniej nie w domu. To by było o wiele za dużo. Nie pamiętam już jak to było ze mną. Może zwyczajnie nie chcę pamiętać. Bywało kolorowo, całkiem cukierkowo, bardzo imprezowo i energicznie, ale także nostalgicznie, całkiem samotnie i bez znaczenia. Momenty chwały przeplatane upadkami z wysokości. Motyle i koty.
WWWAle coś się w nas od tego czasu zmieniło, we mnie na pewno. Chyba zrozumiałam, że trzeba przelecieć kilka tysięcy kilometrów, by znaleźć siebie gdzieś na krańcu świata. Trzeba złamać monotonię istnienia i wybadać własne szczęście. Czy będzie lepiej? A bo ja wiem. Będzie inaczej.
WWW- Coś słabo wyglądasz, chyba masz już dosyć, maleńka. Czas się kłaść – szeptał mi Robert, głosem pełnym troski – Zaniosę cię.
WWW- Robert?! Co jej jest? Wszystko w porządku?
WWW- Trochę przesadziła, będzie dobrze – starał się uspokoić towarzystwo – Musi tylko porządnie się wyspać.
WWW- Cała Élodie...
WWWMnogość barw i przesyt kształtów. Ogromna miazga myśli doczesnych, wielka niewiadoma, różowe koniki i astronomiczna prędkość. Psychodeliczna karuzela zaprasza na kolejną wyprawę! Chętni? Niepewna przyszłość, złowieszcza zagadka, opowiedz mi życie lub zjedz dla mnie kwiatka. Kolejka zmienia się w pociąg, który wewnątrz wzniesienia znika. Jestem w ciemnym tunelu i widzę światło.
WWW- Czemu ona się tak trzęsie? To jest normalne?!
WWW- Ja pierdolę. Dzwoń po karetkę!

2
Uhm - napisałem sporą weryfikację... i znikła...

Wspomniałeś w powitaniu, że umiesz posługiwać się językiem - ja dodam, że robisz to bardzo dobrze. Wprowadzenie jest doskonałe, świetnie balansujesz pomiędzy narracją a retrospekcja, bohaterka jest żywa a przejście w imprezę bardzo plastyczne.

Podoba mi się, że komentarze bohatera dotyczące wypowiedzi są odznaczone. Myśli przybliżają mnie do dziewczyny, pozwalają poznać ją i zajrzeć w jej duszę. Końcówka, jak na prolog przystało, zachęca do czytania. Podobało mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Martinius pisze:Uhm - napisałem sporą weryfikację... i znikła...
Wielka szkoda.

Bardzo dziękuję za miłe słowa, postaram się dalej brnąć w podobnym stylu!

Od strony gramatycznej i interpunkcyjnej wszystko w porządku?

4
Moja weryfikacja nie jest spora. Właściwie jeszcze jej nie napisałem.
Póki co popijam kawę i pozwalam fragmentowi się przetrawić.

Nie jest źle jeśli chodzi o język. Przyjemnie się czyta. Idzie to całkiem płynnie, co ostatnio u niektórych jest rzadkością.
Jednak jest to bardzo krótki fragment i mimo chęci wypowiedzenia się o fabule nie potrafię tego zrobić. Przypomina mi to wszystkie inne teksty o osobach będących w śpiączce, tych zmęczonych życiem i jego monotonią chcących pozostać w świecie fantazji i tak dalej. Z jednej strony mogę się domyślać co będzie dalej, z drugiej mam wrażenie, że zostanę zaskoczony. Gdzieś tam kryje się iskierka żarząca się delikatnie i oznajmiająca, że coś z tego może być.

Na interpunkcji się nie znam. Powie ci to każda korektorka, która dostała mój tekst.
Moje dwudzieste ósme urodziny – jak co roku

To mi się tylko trochę gryzie. Wygląda jakby dwudzieste ósme urodziny miała co roku. Może warto "co roku" zamienić na jakiś inny zwrot, na przykład "jak każde inne" lub coś w tym stylu? Pomyśl o tym.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

5
Liczak pisze:- Trochę przesadziła, będzie dobrze – starał się uspokoić towarzystwo – Musi tylko porządnie się wyspać.
Kropka po towarzystwo. Następne słowo jest pisane wielką literą, czyli przedtem musisz zakończyć zdanie. Chwilę później popełniasz podobny błąd, więc to nie literówka.

Całość, jak dla mnie, troszkę pompatyczna, na granicy przesady, ale udało Ci się jej nie przekroczyć. Na pewno budujesz fajne zdania, a nimi ciekawy klimat opowieści, na razie zbyt krótkiej, żeby wypowiedzieć się o niej samej. Będę czekał na coś więcej. Uda Ci się utrzymać styl? Jeśli tak, to będę pod ogromnym wrażeniem! Trzymam kciuki.

Pozdrawiam.

6
djas pisze:
Liczak pisze:- Trochę przesadziła, będzie dobrze – starał się uspokoić towarzystwo – Musi tylko porządnie się wyspać.
Kropka po towarzystwo. Następne słowo jest pisane wielką literą, czyli przedtem musisz zakończyć zdanie. Chwilę później popełniasz podobny błąd, więc to nie literówka.
O! Dziękuję bardzo! Tutaj właśnie się zastanawiałem, już nie popełnię tego błędu.

To wrażenie pompatyczności, czy wręcz pewnego patosu jest zabiegiem celowym, staram się pokazać, że jest to osoba, która przeszła gruntowną edukację, czy wręcz została przeedukowana.
Tak się życie układa, że nie mam za dużo czasu na pisanie. Jak już się zabiorę to zazwyczaj późno w nocy, stąd fabuła posunęła się tylko odrobinę.Właściwie to prawie w ogóle. Bohaterka zdołała się obudzić :)
Za chwilę wstawię kolejny fragment.

[ Dodano: Pon 25 Sty, 2010 ]
Gdzieś pośrodku nicości
WWWPromienie słońca wpadające przez południowe okno zaczęły delikatnie muskać moją twarz, pobudzając kolagen w skórze do wzmożonego wysiłku. Poczułam mrowienie na powiekach – jasność przywracała moim myślom dzienną częstotliwość, a mięśnie powoli odzyskiwały sprężystość po nieoczekiwanym ubezwłasnowolnieniu. Przez następne kilka minut trwałam w zawieszeniu, odwlekając moment otwarcia oczu. Gdy w końcu zdecydowałam się porzucić błogi sen, ukazał mi się świat którego wcześniej nie znałam.
WWWLeżałam na wielkim – wręcz królewskim – łożu, z trzech stron otoczonym kotarami pokrytymi wyszukaną arabeską, w ogromnej sypialni, stylizowanej na wczesnorenesansowy pałacyk. Podniosłam się lekko – podparłam na łokciach – i z zaciekawieniem zaczęłam rozglądać się po pokoju. Na ścianie – która była oddalona ode mnie o kilka metrów – zauważyłam przerażające maski przypominające bliżej nieokreślone zwierzęce hybrydy, oraz wielkie, strzeliste okno, przez które wpadały życiodajne promienie słońca – tak mocno dzisiaj świecącego.
WWW- Czas wstać. – Powiedziałam do siebie, by upewnić się, że naprawdę przestałam już śnić.
WWWPrzeszłam się po pokoju, badając coraz to ciekawsze okazy sztuki użytkowej spotkane po drodze. Wartościowe okazy z epoki baroku łagodnie gryzły się z wczesnorenesansowym wnętrzem, ale tylko jeśli oceniało taką kompilację wprawne oko. Szczególnie przypadło mi do gustu mahoniowo-różane biurko na ośmiu nogach – tak typowe dla Ludwika XIV – ustawione w północno-zachodnim rogu pokoju, całkowicie asymetrycznie do pozostałych mebli. Leżało na nim kilka dzieł wybitnych pisarzy hiszpańskich w oryginale, lecz mimo wielkich chęci, nie byłam w stanie przebrnąć przez wstęp ani jednej z nich. Archaiczna wersja kastylijskiego przytłacza mnogością form, obecnie całkowicie już zapomnianych.
WWW- W końcu wstałaś! - Z radością wykrzyknął chłopiec o latynoskich rysach, wchodząc bez pukania do pokoju.
WWWZaciekawiona popatrzyłam na jego czarne jak węgiel oczy, takież włosy, oraz mocno opalone ciało. Musiał być bardzo młody. Jego chudziutkie nogi i patykowate ręce wywoływały ból, na samą myśl o przeżytym przez niego horrorze, patologicznej rodzinie i wojnie domowej, której najprawdopodobniej był uczestnikiem. Anoreksja w bardzo rozwiniętym stadium.
WWW- Gdzie ja jestem? - Zadałam pierwsze pytanie które przyszło mi do głowy.
WWW- W swojej sypialni Élodie, nie pamiętasz? - Na twarzy chłopca pojawiło się zdziwienie.
WWWNie pamiętam. Byłam w domu z przyjaciółmi, dobrze się bawiliśmy, może aż za dobrze... W końcu zasnęłam. A może zostałam porwana? Uprowadzili mnie, jak jakieś dziecko obrzydliwe bogatych ludzi. To się przeliczyli. Chyba tylko ja sama mogłabym zapłacić żądany przez nich okup. Co oni sobie wyobrażają. Bogu ducha winnego człowieka porywać we śnie...
WWW- Nic nie pamiętam. Jak się tu znalazłam?
WWW- Przyleciałaś. – Niepokój na dobre zagościł na jego twarzy. – Na naszą wyspę nie można się inaczej dostać.
WWWNie wiem co mam powiedzieć. Kim jesteś młody nieznajomy, opowiedz mi moją historię. Niechaj się dowiem co stało się ze mną, jak świat zatoczył koło i zagiął czasoprzestrzeń bym znalazła się na wyspie w bliżej nieokreślonym miejscu na kuli ziemskiej.
WWWMnie też nie pamiętasz, Élodie? To ja José.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”