

Porządki
.....Najwięcej miejsca zajmował gruby plik z kserokopią nieskończonej faktury. Spojrzałem na rzędy liczb i słowa, które nic mi tym razem nie mówiły. Pod stertą kartek znalazłem resztki niedokończonego śniadania, przerwanego ostrym dzwonkiem telefonu. Jeszcze głębiej leżało podarte skierowanie do szpitala. Pamiętam jak bardzo Eva opierała się przed wyjazdem.
- Prędzej pojadę do twojej matki na całe ferie- powiedziała wtedy ze śmiechem.
.....Obok skierowania leżały kluczyki do samochodu, których szukałem rozpaczliwie kilka dni temu. Bardzo się nam śpieszyło, a tego dnia, jakby na złość, obwodnica prowadząca do kliniki East Hill była kompletnie zakorkowana.
.....Mimo wszystko zdążyliśmy. Tak przynajmniej z początku wyglądało. Lekarze mówili, że to tylko chwilowa zapaść. Że wyzdrowieje.
.....Prawie na samym dnie leżał mój popsuty telefon, którym ze złości rzuciłem ostatnio w ścianę. Jakby posłaniec był winny wieści jakie przynosi.
.....Spojrzałem jeszcze na pognieciony dziennik z wytłuszczonym nekrologiem i strząsnąłem wszystko do stojącego przy biurku kubła na śmieci.
.....Jak czynię to zawsze pod koniec tygodnia.