Porządki [obyczajowe]

1
To drugi tekst, który umieszczam na forum :) tym razem króciutki, żeby chciało się ludziom czytać :)

Porządki

.....Jak zawsze pod koniec tygodnia otworzyłem szufladę i wysypałem jej zawartość na blat biurka.
.....Najwięcej miejsca zajmował gruby plik z kserokopią nieskończonej faktury. Spojrzałem na rzędy liczb i słowa, które nic mi tym razem nie mówiły. Pod stertą kartek znalazłem resztki niedokończonego śniadania, przerwanego ostrym dzwonkiem telefonu. Jeszcze głębiej leżało podarte skierowanie do szpitala. Pamiętam jak bardzo Eva opierała się przed wyjazdem.
- Prędzej pojadę do twojej matki na całe ferie- powiedziała wtedy ze śmiechem.
.....Obok skierowania leżały kluczyki do samochodu, których szukałem rozpaczliwie kilka dni temu. Bardzo się nam śpieszyło, a tego dnia, jakby na złość, obwodnica prowadząca do kliniki East Hill była kompletnie zakorkowana.
.....Mimo wszystko zdążyliśmy. Tak przynajmniej z początku wyglądało. Lekarze mówili, że to tylko chwilowa zapaść. Że wyzdrowieje.
.....Prawie na samym dnie leżał mój popsuty telefon, którym ze złości rzuciłem ostatnio w ścianę. Jakby posłaniec był winny wieści jakie przynosi.
.....Spojrzałem jeszcze na pognieciony dziennik z wytłuszczonym nekrologiem i strząsnąłem wszystko do stojącego przy biurku kubła na śmieci.
.....Jak czynię to zawsze pod koniec tygodnia.
"Każdy rodzaj literatury jest dobry z wyjątkiem nudnego."

Wolter

2
Miałeś całkiem ciekawy zamysł, ale wsadziłeś go w zbyt krótką formę. Piszesz o rzeczach wypełnionych emocjami - przemijanie, przeszłość, śmierć, a tych emocji w ogóle tu nie widać. Nie wiem, może chciałeś przedstawić to prosto - krótko i brutalnie - i w ten sposób osiągnąć zamierzony efekt, ale nie udało Ci się. Opowiadanie jest za krótkie, nie da się wytworzyć połączenia na linii bohater-czytelnik.

Poza tym gryzły mnie w oczy pewne dziwactwa. Bohater otwiera szufladę, wysypuje zawartość i przegląda, rozumiem więc, że wszystkie te rzeczy tam były. Po pierwsze - schował śniadanie do szuflady? A potem przykrył je kartkami? Nie bardzo potrafię to sobie wyobrazić.

Dalej. Sformułowanie "jeszcze głębiej" pasowałoby, gdyby on grzebał w szufladzie, ale przecież wysypał zawartość na blat biurka, więc to się rozsypało na całej jego powierzchni, nie utworzyło wysokiej sterty, żeby można było mówić o głębokości.

Dalej. Przez kilka dni nie znalazł kluczyków do samochodu? Nie musiał jeździć? Załatwiać spraw, choćby związanych z pogrzebem? Nie pomyślał, żeby tam szukać, skoro ta szuflada to dosyć istotne miejsce? Kiedy wrzucał tam nekrolog, to nie wziął kluczy?

No właśnie. Nekrolog. Facet zachowuje sobie na pamiątkę nekrolog własnej żony? Tutaj zgodzę się, że bohater ma prawo taki być, ale widzisz - nie mamy czasu go poznać, więc nie wiemy, jaki jest i wtedy pojawia się takie głupie pytanie "po co on trzyma nekrolog w szufladzie?".

Styl jest w porządku, ładnie urozmaiciłeś tekst słowami Evy (swoją drogą, dlaczego to musi być Eva i East Hill, a nie Ewa i Ciechocinek? :P), zdania są w porządku... tyle mogę powiedzieć po tak krótkim tekście.

Podsumowując: styl okej i fajny zamysł, ale złe wykonanie, bo jest zbyt krótko + trudno uwierzyć w Twój świat przedstawiony. Powodzenia w dalszych szlifach. :)

Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

3
Dobra :D z większością zarzutów się zgadzam, ale:
Po pierwsze - schował śniadanie do szuflady? A potem przykrył je kartkami? Nie bardzo potrafię to sobie wyobrazić.
Możliwe. Możliwe. Samemu mi się tak kilka razy zdarzyło :D

Jeśli chodzi o kluczyki, gdzieś uciekło mi podczas poprawiania zdanie, że wziął zapasowe.
swoją drogą, dlaczego to musi być Eva i East Hill, a nie Ewa i Ciechocinek? :P
No właśnie. Niby wypadałoby promować polskie nazewnictwo... ale jakoś nie mogę się przemóc :D choć zastanawiałem się w pewnym momencie czy nie zmienić na Ewę i np. Warszawę

dziękuje bardzo za krytykę i pozdrawiam ;)
"Każdy rodzaj literatury jest dobry z wyjątkiem nudnego."

Wolter

4
Z kluczykami się nie zgodzę. Ja od razu zrozumiałem, że musiał znaleźć zapasowe itd. To taka normalna reakcja na zgubienie tych "codziennych" kluczy.
Z drugiej strony miniatura jest nieczytelna, w sensie - trudno od razu zrozumieć kto umarł.
No i hmm... czemu jego telefon jest w szafce? Dowiedział się o śmierci w domu, a nie szpitalu? Zostawił żonę w śpiączce i zdążył wrócić? Czemu się śpieszyli? Nagle dowiedzieli się o chorobie? Nagle dostali skierowanie?
Takie "akcje" przeważnie są przygotowywane z wyprzedzeniem. Wszyscy się do nich jakoś psychicznie nastawiają i na pewno na ostatnią chwilę nie odkładają przygotowania do wyjazdu. Nawet jak się dowiedziała, że jest poważnie chora to nie ma takiego spontanu. Chyba, że siedzi w szpitalu i tam dktor przynosi wieści. Ale tu była w domu, miała wcześniej skierowanie...
Nie wiem. Próbuję sobie to jakoś wyobrazić, wytłumaczyć, bo po prostu coś mi tu nie pasuje od strony logicznej.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

5
Zanim wzięłam się za napisanie opinii przeczytałam uwagi Patrena i Revisa. Jak wzięłam je na zdrowy rozsądek, przemyślałam, to z większością mogę się zgodzić... Chyba jakoś łatwiej jestem w stanie wyobrazić sobie tę sytuację, nie zgrzyta mi jakoś strasznie, ale fakt faktem - przeoczenia są.

Ale cóż... Za pierwszym razem po prostu mnie ruszyło. Jakoś mi takie sceny przemknęły przed oczyma, wywołały jakieś uczucia. Nie zauważyłam wtedy większości tych zgrzytów. Może częściowo kwestia nastroju w tamtej chwili? Może. W każdym razie tekst, choć krótki, zrobił na mnie wrażenie.

Podobało mi się.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

6
Bardzo się nam śpieszyło,
Można ładniej:
Spieszyliśmy się bardzo...
Miniatura... za krótka. Emocje są skompresowane pomiędzy literkami tak, że tego nie widać. Nawet, jakby wyczuć tę sytuację z telefonem: że dostał wiadomość o jej śmierci, że zezłościł się, że rzucił nim o ścianę - to jedyny moment, który zawiera tę namiastkę tragedii.

Pomysł jest wyraźny, wykonanie zgodne z założeniami, jednak dla mnie, siła przekazu powinna wynikać z informacji (nie tych suchych faktów - ale wprowadzenia pewnych rzeczy o bohaterach), których tutaj mi brakuje. Nie zmienia to faktu, że jak na tak krótki tekst, "coś w nim jest.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”