Zawiera wulgaryzmy
Mój podwójny debiut: na forum i w krótkiej formie. Pierwsza miniatura jaką napisałam (nie było łatwo)
'Przepis'
Pomieszczenie raziło bielą, szarobura podłoga lśniła sterylnie. Jak co wieczór. Tutaj chyba nigdy nic się nie zmieni.
Mira ściągnęła kurtkę i zzuła buty. Wcisnęła czapkę i szalik w rękaw, i niedbale upchnęła w metalowej szafce. Walnęła drzwiczkami, aż zatrzęsły się pełne słoi regały. Była bardzo nie w sosie. Nawet stróż przy wejściu to zauważył i tylko skinął głową na powitanie nocnej zmiany. Zawsze wściekała się, gdy coś szło nie tak, szczególnie, że nic nie zapowiadało katastrofy!
– Dlaczego? – spytała poirytowana, naciągając lateksowe rękawiczki. – Przecież wszystko zrobiłam dobrze! – Guma mlasnęła głośno i strzeliła dziewczynę w nadgarstek. – Auć! – burknęła, rozmasowując dłoń. – Cholerna higiena! Jakby tej padlinie coś jeszcze mogło zaszkodzić – warknęła w pustkę i założyła fartuch.
Rozeźliła się na całego.
To nie był dobry dzień. Mówiąc ściślej, był do dupy. Pierwszy raz coś jej się nie udało.
Jestem beznadziejna! Żadna ze mnie kucharka...
Nie, to nie tak. Zrobiłaś wszystko jak należy; odmierzyłaś składniki, wymieszałaś, upiekłaś... według przepisu.
To może pomyliłam proporcje?
Niemożliwe! Zawsze przecież sprawdzasz wszystko dwa razy.
No tak. Zatem zła temperatura?
Na pewno nie.
Psiakość!
Tak, psiakość!
W drodze do chłodni wzięła największy topór z przymocowanego do ściany stojaka i otworzyła lodówkę. Przytaszczyła mięso na ogromny, stalowy blat i zerknęła w dokumenty: samiec, waga – 110 kilo, kraj pochodzenia – Polska.
Rzuciła papiery na biurko i z pasją szaleńca zamachnęła toporem. Bryzgnęło trochę posoki, ale wszedł miękko, jak w masło. Oczy jej rozbłysły. Zmieniła narzędzie – w sumie topór był tylko, żeby się rozładować – i wydłużyła otwór od obojczyka, po opasły brzuch. W nozdrza uderzyła ją specyficzna woń surowego mięsa i zimnej krwi. Zacisnęła zęby, wargi zadrżały w powstrzymywanym uśmiechu. Odetchnęła głęboko.
Muszę być szalona, skoro mam z tego aż tyle przyjemności.
Napawała oczy widokiem leżącego na stole mięsa. Oceniła je krytycznym okiem: dobrze schłodzone, krew prawie nie ciekła, a prosta, czerwona linia, była idealna. Mira zapuściła małą piłę i zaczęła torować sobie przejście do sekretów ukrytych pod bladoróżową powłoką.
Tak, jesteś szalona i świetnie zdajesz sobie z tego sprawę. Cała sztuka polega na tym, by inni się nie domyślili.
Dziewczyna zachichotała i odłożyła piłę. Zamieniła ją na bardziej precyzyjne narzędzie.
Wolę samców, wiesz, mimo że mięso samic jest delikatniejsze.
Wiem, bo tobie nie tyle chodzi o smak, co o zaspokojenie, prawda?
Tak. A to, niestety, daje mi dopiero pozbawienie osobników płci męskiej organu, który zastępuje u nich mózg.
Przekrzywiła głowę przyglądając się nieruchomej mordzie i spokojnie wykonała precyzyjne cięcie eunusze. Bez ogródek nacisnęła pedał ustawionego pod stołem kosza na odpadki i z satysfakcją wyrzuciła „klejnoty” do śmieci.
Ma, na co zasłużył.
Tak, ma na co zasłużył.
Natychmiast poczuła się lepiej. Zakasała rękawy i zabrała się do roboty. Nurzając ręce prawie po łokcie, gmerała we wnętrzu niezgłębionej tajemnicy. Po kolei wyciągała ociekające krwią organy, wrzucała je na wagę, zapisywała coś w notesie i pakowała w plastikowe woreczki. Najpierw serce, potem płuca, wątroba, nerki. Prawie wszystko lądowało w małej lodówce, obok jogurtu i wczorajszej sałatki.
Wróciła do stołu. Już niewiele zostało do zrobienia. Włożyła ręce w miękkie tkanki i znowu pomyślała o nieszczęsnym suflecie. Od razu wróciła złość. Bezwiednie zacisnęła pięści i coś chlusnęło ją w twarz. Zaśmierdziało.
– Fuj! – Odsunęła się szybko. Przetarła oczy i spojrzała na ściekający, zielonożółty płyn. Miała na sobie zawartość żołądka tłustego samca. – Na chorobę, co ten wieprzek wczoraj żarł?
Umyła się i przebrała. Miała dość. Przed oczami znowu zobaczyła porcelanową formę z oklapłym sufletem. Poczuła wzbierającą wściekłość i na skroni zapulsowała jej żyła.
– Aaaa! – wrzasnęła, wyszarpnęła ze stojaka tasak i z wprawą zawodowego nożownika rzuciła przed siebie. Ostrze trafiło w drzwi chłodni i wibrowało lekko.
– Cholera! Psiakrew! Kurwa! – Obchodziła salę w kółko, klnąc i żując palec.
Ten pieprzony soufflee będzie mi stał ością w gardle jeszcze długo!
Oby nie do końca życia...
Rąbnęła pięścią w ścianę i wyjęła tasak z drzwi. Skrzywiła się na widok paskudnego wcięcia, które zostawił.
– O w mordę jeża – zaklęła. – Że też zawsze daję się ponieść emocjom! – Tupnęła, wściekła na własną głupotę.
Z torby wyjęła szkicownik i naprędce skreśliła prostą karykaturę gburowatego, łysego szefa. Znalazła klej i zamaskowała dziurę. Póki co, będzie musiało wystarczyć.
Była trzecia nad ranem. Westchnęła. Czas dokończyć „sprawianie” mięsa i zabrać się za zaległe raporty.
Zerknęła na listę w notesie. Przy każdym punkcie widniał haczyk czyli miała już wszystko. Odstawiła samca na miejsce, zaryglowała drzwi chłodni i zabrała się za uprzątanie bałaganu.
*
Ściągnęła okulary i przetarła oczy. Spojrzała na zegar, wskazywał piątą czterdzieści. Przeciągnęła się i wstała zza biurka. Pora iść do domu. Otworzyła małą lodówkę, zapakowała woreczki do torby i naciągając czapkę ruszyła do wyjścia. Od drzwi rzuciła taksujące spojrzenie za siebie.
Wszystko raziło bielą, szarobura podłoga lśniła sterylnie. Jak co rano. Tutaj nigdy nic się nie zmieni.
Uśmiechnęła się, przewiesiła torbę przez ramię i zgasiła światło.
– Hej, Mira – ktoś zawołał, kiedy odbijała kartę. Nadciągała dzienna zmiana. Kastor i Sewer. – Ten wczorajszy gulasz był świetny, wiesz?
– Mhm – dziewczyna mruknęła, powstrzymując uśmiech. – Specjalnie dla was wybrałam najdelikatniejsze mięso samicy.
Jej koledzy popatrzyli po sobie ze zdziwieniem i zapadła cisza.
– Co nam jutro upichcisz, Szefowo Kuchni? – Sewer spytał, przerywając niezręczne milczenie.
Mira uśmiechnęła się szeroko, mile połechtana komplementem.
– Pasztet pieczony – rzuciła, bezwiednie poklepując wypchaną torbę.
No nic, suflet będzie musiał zaczekać.
Do następnego razu...
Mira zaśmiała się i zamknęła za sobą drzwi Prosektorium A.
2
Czytało się przyjemnie i wygodnie. Tekst jest estetyczny, co znacznie ułatwia przyswajanie. Piszesz sprawnie i plastycznie, łatwo sobie wyobrazić obrazy, które tworzysz, jednocześnie w kwestii opisów sporo zostawiasz czytelnikowi, co jest jak najbardziej na plus.
Jeśli chodzi o treść... Fajnie wykreowana bohaterka, "kursywy" ją przybliżają i urozmaicają tekst. Sam pomysł nie porywa, pozostawia raczej neutralne odczucia. Problemem jest chyba duża przewidywalność. Zakończenie - szczególnie w przypadku miniaturki - powinno uderzać czytelnika, zaskakiwać, żeby na długo jeszcze zapamiętał historię. Tutaj ostatnie zdanie w ogóle nie robi wrażenia, bo łatwo się domyśleć już w połowie tekstu, co jest grane (może nawet wcześniej). W rezultacie nie ma uderzenia i zakończenie staje się takie niekonkretne, rozmyte.
Ciekawa jest natomiast tożsamość tych ludzi, kucharki czy Kastora i Sewera. Kim oni są? Czemu robią takie rzeczy? Chyba że Kastor i Sewer nie wiedzą, czego Mira używa do swoich potraw... z tekstu jednak trudno się domyślić.
W każdym razie fajny styl i fajna bohaterka, ale neutralny pomysł i średnie zakończenie. Tak czy siak, dobra robota.
Pozdrawiam.
Jeśli chodzi o treść... Fajnie wykreowana bohaterka, "kursywy" ją przybliżają i urozmaicają tekst. Sam pomysł nie porywa, pozostawia raczej neutralne odczucia. Problemem jest chyba duża przewidywalność. Zakończenie - szczególnie w przypadku miniaturki - powinno uderzać czytelnika, zaskakiwać, żeby na długo jeszcze zapamiętał historię. Tutaj ostatnie zdanie w ogóle nie robi wrażenia, bo łatwo się domyśleć już w połowie tekstu, co jest grane (może nawet wcześniej). W rezultacie nie ma uderzenia i zakończenie staje się takie niekonkretne, rozmyte.
Ciekawa jest natomiast tożsamość tych ludzi, kucharki czy Kastora i Sewera. Kim oni są? Czemu robią takie rzeczy? Chyba że Kastor i Sewer nie wiedzą, czego Mira używa do swoich potraw... z tekstu jednak trudno się domyślić.
W każdym razie fajny styl i fajna bohaterka, ale neutralny pomysł i średnie zakończenie. Tak czy siak, dobra robota.

Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
3
Dziękuję za opinię Patren 
Co do ostatniego zdania, to masz rację. Długo się wahałam czy je usunąć. Ostatecznie zostało, a jednak nie powinno.
W tekście zaskoczyć miało raczej to co robi bohaterka, a nie gdzie pracuje, bo to sugerują już lateksowe rękawiczki (a, no i mało kobiet pracuje w rzeźni
). Widać się nie udało.
Jeśli chodzi o świadomość Kastora i Sewera, to nie powinni wiedzieć, a przynajmniej taki był zamiar.
Może gdyby przy wklejaniu na forum nie umknęło mi złapanie w cudzysłów kwestii
Raz jeszcze dziękuję. Muszę popracować nad elementem zaskoczenia, ale na obronę dodam, że to pierwsza tak krótka forma w moim dorobku i ciężko było złożyć to w sensowną całość.

Co do ostatniego zdania, to masz rację. Długo się wahałam czy je usunąć. Ostatecznie zostało, a jednak nie powinno.
W tekście zaskoczyć miało raczej to co robi bohaterka, a nie gdzie pracuje, bo to sugerują już lateksowe rękawiczki (a, no i mało kobiet pracuje w rzeźni

Jeśli chodzi o świadomość Kastora i Sewera, to nie powinni wiedzieć, a przynajmniej taki był zamiar.
Może gdyby przy wklejaniu na forum nie umknęło mi złapanie w cudzysłów kwestii
łatwiej byłoby to wyłapać, ale nie jestem pewna.– Co nam jutro upichcisz, "Szefowo Kuchni"? – Sewer spytał, przerywając niezręczne milczenie.
Raz jeszcze dziękuję. Muszę popracować nad elementem zaskoczenia, ale na obronę dodam, że to pierwsza tak krótka forma w moim dorobku i ciężko było złożyć to w sensowną całość.
4
Po przeczytaniu moja świadomość od razu przyjęła, że wiedzieli, co jest grane. I powiem Ci, że - przynajmniej według mnie - tak byłoby ciekawiej. Mroczniej i dziwniej.Jeśli chodzi o świadomość Kastora i Sewera, to nie powinni wiedzieć, a przynajmniej taki był zamiar.

"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
5
Pomysł nie jest bardzo oryginalny, ale wykonanie trzeba pochwalić. Nie jestem nikim doświadczonym, więc nie mi wytykać ewentualne błędy stylistyczne i inne zgrzyty... ale mogę napisać, że czytało się świetnie. Przeskakiwałem ze zdania na zdanie z prędkością światła, a w mojej głowie obrazy tworzyły się same. Zupełnie zapomniałem, że chciałem tylko rzucić okiem i zaraz wyłączyć okno przeglądarki. Podświadomie przesunąłem kursor myszki z "krzyżyka" i obudziłem się dopiero po ostatnim zdaniu - tak mnie te twoje opko wessało!
6
Dobre opko. Z humorem, czarnym, jak lubię 
Zmieniłabym tytuł na Suflet, albo na Kuchareczka. Sama nie wiem.
Bohaterka wykreowana znakomicie i powiem, że chętnie bym ją zobaczyła również w innych odsłonach, zaciekawia, jest pełna życia i werwy, jest kobietą - a takich silnych, samodzielnie istniejących (nie w kontekście romantycznym) postaci kobiecych jest bardzo mało.
Jest tam trochę, bo ja wiem... konfabulacji
bo chyba nie używa się w prosektoriach topora do rąbania zwłok oraz unika kontaktu z płynami, tkankami trupa, zawierającego bardzo toksyczne substancje więc ta scena z tryskającą zawartością... ale rozumiem, że masz prawo do ubarwiania i wcale nie czynię Ci zarzutu
Naprawdę fajne opko. Duży plus za wykreowanie bohaterki.

Zmieniłabym tytuł na Suflet, albo na Kuchareczka. Sama nie wiem.
Bohaterka wykreowana znakomicie i powiem, że chętnie bym ją zobaczyła również w innych odsłonach, zaciekawia, jest pełna życia i werwy, jest kobietą - a takich silnych, samodzielnie istniejących (nie w kontekście romantycznym) postaci kobiecych jest bardzo mało.
Jest tam trochę, bo ja wiem... konfabulacji


Naprawdę fajne opko. Duży plus za wykreowanie bohaterki.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
7
Dzięki za opinię zuzanna, Vialix

Dziękuję za sugestie i miłe słowo. Może to w końcu przezwycięży obecną "niemoc twórczą"
Nieścisłość wynika z tego, że o ile widziałam jak zarzynają świnię i jakich narzędzi używa rzeźnik (brr! obrzydziło mi mięso na parę ładnych miesięcy i przysporzyło nieprzespanych nocy), to moja wiedza o prosektorium kończy się na migających w uchylonych drzwiach scenach pewnego popularnego serialu kryminalnego, z zagadkami w tytule...zuzanna pisze: Jest tam trochę, bo ja wiem... konfabulacjibo chyba nie używa się w prosektoriach topora do rąbania zwłok oraz unika kontaktu z płynami, tkankami trupa, zawierającego bardzo toksyczne substancje...

Dziękuję za sugestie i miłe słowo. Może to w końcu przezwycięży obecną "niemoc twórczą"
8
researchwiedza o prosektorium kończy się na

czyli o tym, że pisarz pisze o rzeczach, które zna lub przynajmniej wie, w którym kościele dzwonią

a poważnie - szybko przezwyciężaj kryzys i pisz, pisz koniecznie dalej! Ja czekam!
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
9
Takie trochę świrowate. Bohaterka dość dziwna, taki typ, którego ja nie znam, przynajmniej z tych książek czy opowiadań, które czytam i to mi się spodobało. Odniosłam wrażenie od początku, że ma coś do ukrycia, jakąś tajemnicę, może to moja wyobraźnia mnie poniosła, ale to odczucie niepewności od początku mnie prześladowało. Potem opisy, dokładne, momentami wywołujące u mnie obrzydzenie, ale piszesz dobrze i płynnie się to wszystko czyta, tak jak napisał Patren - z przyjemnością.
Końcówka dość przerażająca i moja podświadomość akurat od razu podpowiedziała mi, że oni nie mają pojęcia. To dziwne milczenie, konsternacja dokładnie na to wskazuje.
Wyróżnione kursywą zdania nadają opowiadaniu Twój styl, podoba mi się.
"Tak, jesteś szalona i świetnie zdajesz sobie z tego sprawę. Cała sztuka polega na tym, by inni się nie domyślili." - i to zdanie, świetne ;D
Końcówka dość przerażająca i moja podświadomość akurat od razu podpowiedziała mi, że oni nie mają pojęcia. To dziwne milczenie, konsternacja dokładnie na to wskazuje.
Wyróżnione kursywą zdania nadają opowiadaniu Twój styl, podoba mi się.
"Tak, jesteś szalona i świetnie zdajesz sobie z tego sprawę. Cała sztuka polega na tym, by inni się nie domyślili." - i to zdanie, świetne ;D
- Co?
- Ciastko!
- Ciastko!
10
Tekst napisany wprawnie, dobrze przygotowany i podany. Nie wpadłem w zachwyt nad stylem, bo kilka zdań jest źle wg mnie ujętych (patrz - początek), jednak ponad całość wybija się bohaterka i zakończenie.
Mira jest wyrazista, psychopatyczna, prawie nawiedzona (co sugerują "głosy") ale też słabo-silna. Jej zachowanie wydaję się tak absurdalne, że aż przeraża - całość wzbudza emocje i to mnie ujęło.
Zakończenie, które dobitnie mówi mi, że znajomi wiedzą, dodaje całości takiej niesamowitej pikanterii, prawie że zmowy z horroru, gdzie bohaterzy niczym wampiry, gustują w ciałach zmarłych. Ten zabieg w połączeniu ze scenami z Prosektorium A daje naprawdę dobry efekt i, chociaż nie zamierzony, podkręca atmosferę.
Przedstawiona historia skłania się do absurdu, ale nie przełamujesz tutaj tekstu w groteskę, tylko z wyczuciem prześlizgujesz się po cienkiej granicy, na której tekst otrzymuje takiego "kopa" i pozostaje straszny, nie śmieszny. Myślę, że ten wątek można rozbudować w coś naprawdę większego z trupami w tle.
Mira jest wyrazista, psychopatyczna, prawie nawiedzona (co sugerują "głosy") ale też słabo-silna. Jej zachowanie wydaję się tak absurdalne, że aż przeraża - całość wzbudza emocje i to mnie ujęło.
Zakończenie, które dobitnie mówi mi, że znajomi wiedzą, dodaje całości takiej niesamowitej pikanterii, prawie że zmowy z horroru, gdzie bohaterzy niczym wampiry, gustują w ciałach zmarłych. Ten zabieg w połączeniu ze scenami z Prosektorium A daje naprawdę dobry efekt i, chociaż nie zamierzony, podkręca atmosferę.
Przedstawiona historia skłania się do absurdu, ale nie przełamujesz tutaj tekstu w groteskę, tylko z wyczuciem prześlizgujesz się po cienkiej granicy, na której tekst otrzymuje takiego "kopa" i pozostaje straszny, nie śmieszny. Myślę, że ten wątek można rozbudować w coś naprawdę większego z trupami w tle.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
11
Witam.
Tekst warsztatowo bardzo sprawnie napisany. Czyta się lekko, ba - nawet pędzi przez niego nie potykając się na żadnym wyjącym upiornie babolu. Od tej strony muszę powiedzieć, jestem pod wrażeniem.
Natomiast fabuła - hmm... Brak mi tu klimatu prosektorium. Akurat byłem w jednym, więc muszę powiedzieć jasno, w żaden sposób nie czuć tu klimatu. Nie chodzi nawet o fakt, że o tym, co to za miejsce powinno się dowiedzieć na końcu, ale tych smaczków, które decydują o klimacie - ciszy nocnej zmiany, jasnego ( za jasnego ) światła i muczenia świetlówek itp.
Za bardzo skupiasz sięna bohaterce, przez co już w połowie opka wszystko wychodzi na jaw i dotarcie do finału jest tylko kwestią czasu.
A tam, zamiast zaskoczenia, jest tylko " ja wiedziałem, że tak będzie".
Podsumowując - warsztatowo sprawnie, fabularnie jeszcze troszkę pracy przed Tobą.
Pozdrawiam świątecznie.
Black.
Tekst warsztatowo bardzo sprawnie napisany. Czyta się lekko, ba - nawet pędzi przez niego nie potykając się na żadnym wyjącym upiornie babolu. Od tej strony muszę powiedzieć, jestem pod wrażeniem.
Natomiast fabuła - hmm... Brak mi tu klimatu prosektorium. Akurat byłem w jednym, więc muszę powiedzieć jasno, w żaden sposób nie czuć tu klimatu. Nie chodzi nawet o fakt, że o tym, co to za miejsce powinno się dowiedzieć na końcu, ale tych smaczków, które decydują o klimacie - ciszy nocnej zmiany, jasnego ( za jasnego ) światła i muczenia świetlówek itp.
Za bardzo skupiasz sięna bohaterce, przez co już w połowie opka wszystko wychodzi na jaw i dotarcie do finału jest tylko kwestią czasu.
A tam, zamiast zaskoczenia, jest tylko " ja wiedziałem, że tak będzie".
Podsumowując - warsztatowo sprawnie, fabularnie jeszcze troszkę pracy przed Tobą.
Pozdrawiam świątecznie.
Black.
"Stąpać po krawędzi, gdzie lęk i strach..."
Muszę uczyć się polityki i wojny, aby moi synowie mogli uczyć się matematyki i filozofii. John Adams.
Muszę uczyć się polityki i wojny, aby moi synowie mogli uczyć się matematyki i filozofii. John Adams.