od autora: historia nawiązuje do serii komiksowej autorstwa "Masashi Kishimoto" pt. "Naruto". Sądzę, że wiedzieć trzeba jedynie, że opowieść dotyczy wojowników ninja.
Krwawa gorycz spłynęła pośród zalane ciemnością filary. Spłynęła wraz ze złym duchem pozostającym poza wzrokiem ludzkich oczu. A duch ten poszukiwał serca, które mógłby przejąć. Przeto widząc żar na swej drodze, żar wojownika chcącego stawić mu czoła, pognał w jego stronę. Wydarł się przeraźliwie, a skowyt jego sięgnął niemal stropu nocy. Dobył pazurów i w aurze gnicia przedarł się przez cielesną powłokę. Dotarł do umysłu wojownika.
Jeden cios tych szponów rozdzierał przeciętną duszę w pół. Ta jednak nie była przeciętna. Oparła się uderzeniu tak, jak hartowana stal opiera się ostrzu. Plugawy demon wyszczerzył kły. Warkot i ponury ryk wypełniły czeluść. Mroczna bestia przelała swą gniewną postać poprzez nagięty umysł, próbując złamać oponenta. Lecz umysł nie pękał, a przeciwnik nie upadał, uparcie broniąc swej jaźni, swej osoby. Duchowa walka nie ustawała. Przedzierając się między cierpienie, dobył w sobie siły by zrodzić myśl i kurczowo się jej złapać. Nie poddam się mu! - tchnął całą swą chęć w ten jeden zamysł, by nadać mu cielesną formę i trącił nim w podłoże. Czerń w sercu rozdarło światło. Raniony demon uskoczył poza umysł.
------------
Wśród mroku zalegającego podziemne komnaty, na hebanowej podłodze siedział rosły mężczyzna. Siedział w nagości, w milczeniu i skupieniu. Na imię miał Shin, a w tamtych dniach nikt, kogo tak zwano, nie cieszył się łaskami losu. Był silnym wojownikiem, zrodzonym pośród męstwa wielu bitew. Nie obawiał się niczego, prócz własnej mocy.
Shin zmarszczył czoło. Schylił nieco głowę, targany falami bólu. W jego umysł wdarł się jadowity głos. Zasłyszał słowa demona. Przypływ gniewu, jaki go na tę chwilę ogarnął, dodał mu sił. Całą swą wolę skupił na jednym pragnieniu, by potwór wrócił skąd przybył, i cisnął nim w prastarą bestię. Wtem, wyzwalając się z okowów mistycznej inkantacji, otworzył oczy i nabrał powietrza pełną piersią.
- Więc o to chodziło starcowi – wyszeptał zmęczony wojownik.
Na około Shina wymalowany był krąg znaków. Na siedmiu jego stronach leżeli sumonerzy, niektórzy martwi, inni dogorywający. Mężczyzna powstał, chwiejąc się chwilę na nogach. Nabrał wtórnie pełen dech powietrza i już opanowawszy drżenie mięśni, skierował się ku wyjściu.
- Od początku planował poświęcić mnie i tych ludzi. Wiedział, że i tak miałby kontrolę nad Ukrytym – pomyślał.
Wojownik opuścił pełen złości komnatę i ruszył długimi korytarzami w stronę dowódcy "korzenia". Było cicho i ciemno zarazem. Ludzie pochowani, pochodnie pogaszone. Shin znał jednak trasę. Z hukiem otwierał kolejne wrota stojące mu na drodze. Minął straże, które nie baczyły na niego, jako jednego z nich. Na koniec przeszedł kładką przez wielki szyb i stanął naprzeciw bramy strzegącej kwatery dowódcy. Wrota rozstąpiły się.
Na końcu komnaty, pośród tlących się kadzideł, siedział na tronie starzec. Pół twarzy i prawą rękę jego zakrywały bandaże. Jakie to szykany spadły na jego ciało, nikt nie wiedział. Bał się jednak każdy grozy, jaka wypływała spod tych szmat. Jego postać była niewzruszona, jako że pod jego komendą znajdowała się cała siła “korzenia”, tajemnych oddziałów skrytobójców. Gdy Shin wkroczył, starzec wzdrygnął się i z tęgą minął wymierzył weń wzrok.
- Danzo! Miej ty się na baczności, gdy posyłasz swą broń w pułapkę – rzucił gniewnie Shin.
Starzec nie ruszał się z miejsca.
- Więc przeżyłeś. Doprawdy, twe umiejętności i hart ducha godne są legend. Niestety, tutaj kończy się twój rozdział.
- Nie. To ty winien jesteś paść trupem. Żeś mnie chciał wykorzystać to jedno, ale by własnych poddanych pozbawiać życia dla nikczemnych celów, to poczynania godne największej pogardy.
- Zbyt jesteś pobłażliwy. Działam dla dobra naszej osady, naszego kraju i nas wszystkich. Tak ty, jak i oni, jesteście tylko narzędziami.
- Mówiłeś, że moja moc pozwoli mi poskromić siłę, dzięki której osada będzie niezwyciężona. Tymczasem, moja moc miała jedynie sprowadzić bestię.
- Owszem, twoja moc umożliwiła ci sprowadzenie Ukrytego Demona. Ofiara z sumonerów miała zapieczętować bestię w tobie. Tylko ty, ze swoją mocą, mogłeś mieć szanse przetrwania tego. Jak jednak widzę, sumonerzy nie wypełnili swego zadania. Nie udało im się połączyć twego umysłu z duchem bestii.
- Po co to wszystko? Zacząłem wątpić w twe intencje.
- Ułożyło się w mojej głowie marzenie, by stanąć na czele osady. Musiałbym jednak pozbyć się głównych przeszkód, które stoją mi na drodze. Trzeciego i czwartego Hokage, obecnych przywódców. Miałeś być narzędziem do tego. Twój wzrok, którym dorównywałeś nawet ludowi z legendarnego klanu Uchiha, to jednak za mało – Shin zacisnął pięści, Danzo uśmiechnął się. – Teraz jednak, jesteś już zbyteczny.
- Zabiję cię!
- Szczęśliwie ułożyły się dla nas okoliczności. Osadę zaatakował demon o dziewięciu ogonach. Czwarty chce z nim walczyć. Prawdopodobnie zginie bez naszej pomocy – Danzo wyciągnął dłoń. – Zgładzić go!
Gdzieś spod sufitu wystrzeliła struga ognia. Shin odskoczył poza zasięg płomieni, zostając jednak odgrodzonym od Danzo. Spojrzał w górę. Ogień rozświetlił salę ukazując uczepionego drewnianej bali obrońcę. Shin wyskoczył i momentalnie znalazł się obok niego. Ich wzrok złączył się.
Mężczyzna poczuł odrętwienie. Wzrok Shina wydał się dlań tak przeraźliwy. Nigdy jeszcze wcześniej nie czuł przed nikim takiego lęku. I wtem, chłodne ciarki przeszły go po plecach. Coś było za nim. Czuł to. Czy zaryzykować i odwrócić głowę by dojrzeć źródła strachu? Bał się. Ważył się jednak i obróciwszy się zamarł w przerażeniu dostrzegając własne oblicze. Jego wierna kopia padła przed nim na kolana, próbując rozpaczliwie złapać dech. Twarz jej pokryły krosty, a skóra przybrała zielonej barwy i zgniła, odkrywając kościec. Trup osunął się na ziemię. Widząc własną śmierć obrońca dobył z piersi gromkiego krzyku. Szybko jednak ucichł, godzony ostrzem pod potylicę.
Shin dzierżył teraz jego oręż. Zwrócił twarz ku dowódcy. Ten uśmiechnął się i unosząc dłoń wydał ostatnie rozkazy swoim ludziom.
- Pamiętajcie o jego zdolnościach. Jego wzrok jest źródłem sztuki iluzji. Potrafi wpajać w ludzi strach. Nie może przeżyć – Po tych słowach Danzo rozpłynął się w powietrzu, niczym dym na wietrze.
Kolejni skrytobójcy wyłonili się z cienia. Shin w swej świadomości miał, iż by dosięgnąć Danzo zemstą, musi pierw uciec cało z katakumb “korzenia”. Nim jednak dokończył myśl, tuż przy jego boku błysło ostrze. Nie zdążył uniknąć, nie zdołał sparować. Stal zanurzyła się w ciele.
Cios tak był wycelowany, by przeciwnik skrwawił się do własnego brzucha. Szczęśliwie jednak dla niego, stal minęła punkt witalny i wszystkie groźne dla przeżycia organy. Może to za sprawą szybkiej reakcja, może błędu napastnika. Ten ostatni z kolei, padł brocząc ciężko krwią, godzony przy kontrze nad obojczykiem.
Shin wzdrygnął się i wyrwał sztylet ze swego boku. Opanował prędko ból i skoczył w stronę płomieni, gdzie pochwycił żarzące się łuczywo. Dzięki hartowi ducha nie stracił świadomości tamując krwawienie. Wrogowie przybywali. Shin rzucił się w stronę wyjścia.
Stłumiona eksplozja rozeszła się po okolicy. Wrota od twierdzy “korzenia” leżały rozerwane na ziemi, a z wnętrza korytarzy dobywał się dym. Z czeluści wyłonił się nagi mężczyzna o kruczych włosach. Ciało jego spowijały krew i sadza. Kroczył ciężko, chwiejąc się, jakby jego świadomość miała zaraz odpłynąć. Wiele ran odniósł podczas tej ucieczki. Wprawdzie żadna z nich nie była poważna, sporo jednak stracił wojownik sił, by dotrzeć żywym świeżego powietrza. Gdy więc opuścił dym, przemierzył las i przeprawił się przez rzekę, padł wycieńczony na trawę. Wtem, dobiegł go szelest kroków. Zbyt był jednak osłabiony, by podjąć dalszej drogi. Mężczyzna o długich, czarnych włosach i bladej twarzy stanął nad nim.
- Masz całkiem intrygującą moc. Chciałbym ją posiąść.
Mężczyzna zaśmiał się. Jego głos był cierpki. Jego imię w osadzie brzmiało Orochimaru.
2
tak w trakcie czytania
Zabrałam się za ten tekst, ponieważ manga Naruto nie jest mi obca, ale to była raczej droga przez mękę. Niemal każde zdanie można by jakoś poprawić, ale nie ma to większego sensu. Całość jest straszliwie patetyczna, na granicy kiczu i parodii. I chyba tylko traktując ją jako prześmiewczą komedię, mogłaby być strawna. W każdym innym wypadku jest po prostu żeniująca. Używasz wielu zwrotów, które zupełnie nie pasują do sytuacji, co stwarza poczucie absurdu. Najgorszy jest chyba początek, ale dalej też nie jest dużo lepiej.
Co ciekawe w teksie nie ma dużo błędów interpunkcyjnych czy ortograficznych. Niestety styl leży, kwiczy i błaga, by skrócić jego męki.
Jednym zdaniem nie podobało mi się
stylistyka pierwszego zdania odstarasza od czytania reszty. Z pięć razy je czytałam i nadal nie wiem co w nim jest źle, ale coś napewno.atanasis pisze:Krwawa gorycz spłynęła pośród zalane ciemnością filary
Nie ma czegoś takiego jak "wzrok ludzkich oczu". Albo jest spojrzenie ludzkich oczu, lub ludzki wzrok.atanasis pisze:Spłynęła wraz ze złym duchem pozostającym poza wzrokiem ludzkich oczu.
atanasis pisze:Jeden cios tych szponów rozdzierał przeciętną duszę w pół. Ta jednak nie była przeciętna. Oparła się uderzeniu tak, jak hartowana stal opiera się ostrzu. (to porównanie jest jakieś dziwne)Plugawy demon wyszczerzył kły. Warkot (może być raczej silnika niż bestii)i ponury ryk wypełniły czeluść. Mroczna bestia przelała swą gniewną postać poprzez nagięty umysł, próbując złamać oponenta. Lecz umysł nie pękał, a przeciwnik nie upadał, uparcie broniąc swej jaźni, swej osoby. Duchowa walka nie ustawała.(Od tego miejsce niespodziewanie zmienia się punkt widzienia, z bestii, na jej oponenta, więc chociaż akapit by się przydał) Przedzierając się między cierpienie(z tym fragmentem również jest coś nie tak), dobył w sobie siły, by zrodzić myśl i kurczowo się jej złapać. Nie poddam się mu! - tchnął całą swą chęć w ten jeden zamysł, by nadać mu cielesną formę i trącił nim w podłoże. Czerń w sercu rozdarło światło. Raniony demon uskoczył poza umysł.
cisnął nim, czyli czym?atanasis pisze:Całą swą wolę skupił na jednym pragnieniu, by potwór wrócił skąd przybył, i cisnął nim w prastarą bestię.
echm... nie lubię angielskich zapożyczeńatanasis pisze:sumonerzy
to nie jest błąd, ale zdanie brzmi po prostu głupioatanasis pisze:Nabrał wtórnie pełen dech powietrza
Dobrze, że komnata jest rodzaju żeńskiego, bo gotowa byłabym pomyśleć, że to ona jest pełna złości. Czy nie lepiej brzmiałoby "Wojownik, pełen złości, opuścił komnatę"atanasis pisze:Wojownik opuścił pełen złości komnatę
Słowa "jego" jest w najgorszym z możliwych miejscu tego zdania.atanasis pisze:Pół twarzy i prawą rękę jego zakrywały bandaże
szykany, to raczej nie powodują trwałych uszczerbków na cieleatanasis pisze:Jakie to szykany spadły na jego ciało
Jak można wymierzyć w kogoś wzrok? Wzrok to nie pistolet (choć czasem można nim zabijać)atanasis pisze:Gdy Shin wkroczył, starzec wzdrygnął się i z tęgą minął wymierzył weń wzrok.
To zdanie kojarzy mi się ze współczesną wersją "Romea i Julii" gdzie dwa gangi walczyły na stacji benzynowej, rzucając do siebie teksty rodem ze sztuki. Efekt był równie komiczny jak tutaj.atanasis pisze:Nie. To ty winien jesteś paść trupem
Czytając ostatni akapit ja też.atanasis pisze:Widząc własną śmierć obrońca dobył z piersi gromkiego krzyku.
który jego organ był groźny dla przeżycia??? 0_0atanasis pisze:Szczęśliwie jednak dla niego, stal minęła punkt witalny i wszystkie groźne dla przeżycia organy
Niezbyt to rozsądne, tamować w ten sposób krwawienie, gdy biegnie do niego kilku przeciwników. Mógł z tym trochę zaczekać. Ale co tam, przecież to Bohater, przypala się drewienkiem, nie przerywając nawet lunchu.atanasis pisze:Shin wzdrygnął się i wyrwał sztylet ze swego boku. Opanował prędko ból i skoczył w stronę płomieni, gdzie pochwycił żarzące się łuczywo. Dzięki hartowi ducha nie stracił świadomości tamując krwawienie. Wrogowie przybywali. Shin rzucił się w stronę wyjścia.
Zabrałam się za ten tekst, ponieważ manga Naruto nie jest mi obca, ale to była raczej droga przez mękę. Niemal każde zdanie można by jakoś poprawić, ale nie ma to większego sensu. Całość jest straszliwie patetyczna, na granicy kiczu i parodii. I chyba tylko traktując ją jako prześmiewczą komedię, mogłaby być strawna. W każdym innym wypadku jest po prostu żeniująca. Używasz wielu zwrotów, które zupełnie nie pasują do sytuacji, co stwarza poczucie absurdu. Najgorszy jest chyba początek, ale dalej też nie jest dużo lepiej.
Co ciekawe w teksie nie ma dużo błędów interpunkcyjnych czy ortograficznych. Niestety styl leży, kwiczy i błaga, by skrócić jego męki.
Jednym zdaniem nie podobało mi się
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.
3
A mi się nawet podobało, owszem jest kilka błędów i zdań, które dziwnie się czyta, ale akcja opowiadania jest ciekawa i dobrze opisana. "Naruto" kiedyś oglądałem przez spory kawał czasu, więc wiem co i jak
Dialogi wydały mi się trochę drętwe, nie wzoruj się na tym, że w anime ludzie tak gadają.
Ogólnie opowiadanie nie jest najlepiej (ani najgorzej) napisane, ale da się przez nie przebrnąć.
Pozdrawiam.

Ogólnie opowiadanie nie jest najlepiej (ani najgorzej) napisane, ale da się przez nie przebrnąć.
Pozdrawiam.
4
Jak przeglądam Twoje komentarze, to generalnie... Wszystko jest "jakieś takie dziwne", albo "coś jakby było z tym nie tak", ale prawie żadnych konkretów nie podajesz. Brzmi to ogólnie jakbyś chciała powiedzieć: "w sumie, to błędów nie ma, ale jakoś tak brzydko moim zdaniem to wygląda - można by to lepiej zrobić"...
W takim kontekście Twoje ostatnie komentarze ("Całość jest straszliwie patetyczna, na granicy kiczu i parodii.") są w moim mniemaniu ciut ostre.
Nie mniej jednak dzięki za opinię.
Trafna uwaga z "ludzkim wzrokiem" i "pół twarzy jego".
Szykany to prześladowania i w tym kontekście chodzi o fizyczne prześladowania.
Bestia może wydać z siebie tak warkot, jak i ryk, zew, skowyt, krzyk, śmiech, etc.
Wzrok jest w kogoś wymierzony, jeśli się koncentruje na tej osobie (a nie np. na innych, czy na otoczeniu).
Groźne dla przeżycia organy, to takie których uszkodzenie wiodłoby nieuchronnie do śmierci (choćby aorta, śledziona, nerka) - tego zwrotu nie jestem tak pewien. Moje kombinowanie, jak coś - przepraszam.
To tak, w gwoli wyjaśnienia
. Nie bierz do siebie.
W takim kontekście Twoje ostatnie komentarze ("Całość jest straszliwie patetyczna, na granicy kiczu i parodii.") są w moim mniemaniu ciut ostre.
Nie mniej jednak dzięki za opinię.

Trafna uwaga z "ludzkim wzrokiem" i "pół twarzy jego".
Szykany to prześladowania i w tym kontekście chodzi o fizyczne prześladowania.
Bestia może wydać z siebie tak warkot, jak i ryk, zew, skowyt, krzyk, śmiech, etc.
Wzrok jest w kogoś wymierzony, jeśli się koncentruje na tej osobie (a nie np. na innych, czy na otoczeniu).
Groźne dla przeżycia organy, to takie których uszkodzenie wiodłoby nieuchronnie do śmierci (choćby aorta, śledziona, nerka) - tego zwrotu nie jestem tak pewien. Moje kombinowanie, jak coś - przepraszam.
To tak, w gwoli wyjaśnienia

Miłego dnia
5
Chodzi mi głównie o to, że zapis niektórych zdań jest dziwaczny i stylistycznie brzmi źle. W efeckie czego całość kiebsko się czyta. To trochę tak jak z wypowiedziami mistrza Yody z Gwiezdnych Wojen. Niby mówi poprawnie, ale wszystko brzmi dziwnie.atanasis pisze:ak przeglądam Twoje komentarze, to generalnie... Wszystko jest "jakieś takie dziwne", albo "coś jakby było z tym nie tak", ale prawie żadnych konkretów nie podajesz.
Ty piszesz tak: Ceramiczny wytwór lotem koszącym pokonał przestrzeń między meblem, a powierzchnią na której stał, po czym przeistorczył się w bezużyteczną skorupę.
A można napisać: kubek spadł ze stołu i rozstrzaskał się na podłodze.
W takich przypadkach trudno jest podać jeden konkretny błąd, po prostu jest to ogólnie kwestia doboru odpowiednich słów. W efeckie tekst ,który z założenia chyba miał być poważny, robi się komiczny.
Szykany kojarzą mi się z przezywaniem kogoś w szkole. Dlatego to słowo wydało mi się nie na miejscu.atanasis pisze:Szykany to prześladowania i w tym kontekście chodzi o fizyczne prześladowania.
Doskonale rozumiem o co ci chodzi, ale z punktu widzienia samego zdania, to stwierdzenie jest bez sensu. Zamiast groźne, wystarczyłoby napisać kluczowe, bądź ważne dla przeżycia i wszystko byłoby ok.atanasis pisze:Groźne dla przeżycia organy, to takie których uszkodzenie wiodłoby nieuchronnie do śmierci (choćby aorta, śledziona, nerka) - tego zwrotu nie jestem tak pewien.
Polecam dla wprawy przeczytać taki tekst jeszcze raz, ale na głos, wtedy sam(a) (przepraszam, nie wiem jakiej jesteś płci) poczujesz, które zdanie nadają się do poprawki.
Pozdrawiam.
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.
6
Tu masz rację, że jak za jakiś czas przeczytam raz jeszcze tekst, to może sam więcej wyłapię. Tak chyba będzie najlepiej. 
Rację masz, że słowo "kluczowe" jest lepsze od "groźne" w kontekście. Aczkolwiek np. jedna z nerek nie jest kluczowa dla przeżycia, za to jej uszkodzenie jest groźne. I w takim znaczeniu użyłem tego zwrotu. Narządy, które po uszkodzeniu stają się groźbą dla przeżycia.
Twój przykład jest chyba jednak trochę przejaskrawiony.
Ty po prostu rozwinęłaś maksymalnie to zdanie, dodając więcej opisów okrążających słowa, które chcesz użyć. Powstał przesyt, który faktycznie wygląda komicznie. Ja nie omijam słów opisami, tylko niekiedy zamieniam je na inne, brzmiące bardziej groteskowo i mrocznie, oraz dodaje czasem epitety podkreślające atmosferę.
Całość w zamierzeniu miała wyglądać groteskowo, trochę mrocznie, trochę metaforycznie (bo z takimi klimatami wiążę osobiście postać Danzo i "korzeń"). Fakt, w pierwszych dwóch akapitach wyszło to może zbyt metaforycznie. Do tego się przyznaję. Nadal jednak uważam, że Twoje słowa były dość mocne.
No, ale nie chowam urazy
.
Ogólnie, nie każdemu się to opowiadanie może spodobać. Mam tylko cichą nadzieję, że znajdzie się ktoś, komu klimat przypadnie do gustu.

Rację masz, że słowo "kluczowe" jest lepsze od "groźne" w kontekście. Aczkolwiek np. jedna z nerek nie jest kluczowa dla przeżycia, za to jej uszkodzenie jest groźne. I w takim znaczeniu użyłem tego zwrotu. Narządy, które po uszkodzeniu stają się groźbą dla przeżycia.
Twój przykład jest chyba jednak trochę przejaskrawiony.

Całość w zamierzeniu miała wyglądać groteskowo, trochę mrocznie, trochę metaforycznie (bo z takimi klimatami wiążę osobiście postać Danzo i "korzeń"). Fakt, w pierwszych dwóch akapitach wyszło to może zbyt metaforycznie. Do tego się przyznaję. Nadal jednak uważam, że Twoje słowa były dość mocne.


Ogólnie, nie każdemu się to opowiadanie może spodobać. Mam tylko cichą nadzieję, że znajdzie się ktoś, komu klimat przypadnie do gustu.

Miłego dnia
7
Oczywiście, że przykład który przedstawiłam jest przejaskrawiony, ale o to w nim chodziło
. Żebym jednak nie była gołosłowana:
1)Wtem, wyzwalając się z okowów mistycznej inkantacji, otworzył oczy i nabrał powietrza pełną piersią.
2) Gdy przełamał zaklęcie, otworzył oczy i odetchnął głeboko.
W obu przypadkach zdania przekazują tą samą treść, różnią się tylko stylem.
Całe szczęście, że nie chowasz urazy, bo i nie zamierzałam cię obrażać. Jeśli moje słowa wydały ci się mocne, to tylko dlatego, że takie "potężne wrażenie" zrobił na mnie twój tekst
.

1)Wtem, wyzwalając się z okowów mistycznej inkantacji, otworzył oczy i nabrał powietrza pełną piersią.
2) Gdy przełamał zaklęcie, otworzył oczy i odetchnął głeboko.
W obu przypadkach zdania przekazują tą samą treść, różnią się tylko stylem.
Całe szczęście, że nie chowasz urazy, bo i nie zamierzałam cię obrażać. Jeśli moje słowa wydały ci się mocne, to tylko dlatego, że takie "potężne wrażenie" zrobił na mnie twój tekst

Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.
9
To znaczy... że niby co się stało?Krwawa gorycz spłynęła pośród zalane ciemnością filary
Jaką czeluść?Warkot i ponury ryk wypełniły czeluść
Heban jest zbyt drogi, żeby robić z niego podłogi, ale w sumie - nie mój światna hebanowej podłodze siedział rosły mężczyzna
Trudno powiedzieć, żeby znaczyło to cokolwiekBył silnym wojownikiem, zrodzonym pośród męstwa wielu bitew
No wiesz, to dla mnie jest bardzo konkretny babol, bo raz, że można no napisać prościej, bardziej zrozumiale, a dwa, że nie zapoznałeś się ze znaczeniem słowa: inkantacjaWtem, wyzwalając się z okowów mistycznej inkantacji
Sumonerzy? No weź, jeżeli używasz zapożyczenia, to chociaż poprawnieNa siedmiu jego stronach leżeli sumonerzy
Organy nie mogą być groźne dla przeżycia, co najwyżej potrzebne do życiawszystkie groźne dla przeżycia organy
Straasznie to brzmisporo jednak stracił wojownik sił
Już pominę to, że jest to fanfik, choć uważam, że tworzenie takowych to strata czasu. Po prostu nie wiem, co tu się dzieje, dlaczego, po co i kiedy. Jest patetycznie, owszem, ale jest też chaotycznie, tak że trudno jest się zorientować, co i jak.
Budujesz strasznie pokiełbaszone zdania, często naginasz szyk, tak jak np. "sporo jednak stracił wojownik sił", przez co czyta się trudno i raczej nieprzyjemnie
W ogóle nie wiem, co powiedzieć. Dopiero co przeczytałem i nie wiem, o co chodziło w tym opowiadaniu. Mam nadzieję, że następnym razem wrzucisz coś strawniejszego
Trzymaj się!
10
Błędów już chyba nie ma, co szukać - jest ich sporo i większość wskazali poprzednicy.
Ale, ale, ale...
Dosyć ciężko się czytało. Ja nie wiem czy taka stylizacja na język bibliojnopodobny jest wskazany przy takich powiastkach fantastycznych. Przez to uzyskałeś tą patetyczność i przerysowanie, które wszyscy Ci wypominają. Ten język pseudopoetycki też nie robi dobrego wrażenia (większość zgrzytów wypisał Bin). Może jakbyś napisać to normalnie byłoby lepiej? Może. Dodatkowo mieszało Ci się strasznie i czasami używając tej stylizacji zmieniałeś podmiot albo zastosowałeś tak szyk zdania, że nie wiadomo co się dzieje (lub ciężko się tego domyśleć). Bardzo słabiutko zarysowany świat. Ja rozumiem, że to z mangi, ale ja tego komiksu nie znam - wybacz. I sporo osób również nie będzie wiedziało o co chodzi. Ogólnie opowiadanie nie podobało mi się.
Ale, ale, ale...
Nie wiem w jakich bajkach czy filmach ktoś boi się własnej mocy? W durnych mangach może i tak (szukałem najbardziej odpowiedniego słowa aby nikogo nie urazić). Lekko zionie tandetą.Nie obawiał się niczego, prócz własnej mocy.
Chyba chodzi w tym wypadku o "wolę", więc cisną "nią".Całą swą wolę skupił na jednym pragnieniu, by potwór wrócił skąd przybył, i cisnął nim w prastarą bestię.
Wydaje mi się, że źle odmieniasz imię tego bohatera.zostając jednak odgrodzonym od Danzo
Strasznie namotane. Kto tu w końcu poczuł przerażenie?Mężczyzna poczuł odrętwienie. Wzrok Shina wydał się dlań tak przeraźliwy.
A mógł paść pierwszy z kolei? Co by się odnosiło to „szybkiej reakcji”.Może to za sprawą szybkiej reakcja, może błędu napastnika. Ten ostatni z kolei, padł brocząc ciężko krwią, godzony przy kontrze nad obojczykiem.
Dosyć ciężko się czytało. Ja nie wiem czy taka stylizacja na język bibliojnopodobny jest wskazany przy takich powiastkach fantastycznych. Przez to uzyskałeś tą patetyczność i przerysowanie, które wszyscy Ci wypominają. Ten język pseudopoetycki też nie robi dobrego wrażenia (większość zgrzytów wypisał Bin). Może jakbyś napisać to normalnie byłoby lepiej? Może. Dodatkowo mieszało Ci się strasznie i czasami używając tej stylizacji zmieniałeś podmiot albo zastosowałeś tak szyk zdania, że nie wiadomo co się dzieje (lub ciężko się tego domyśleć). Bardzo słabiutko zarysowany świat. Ja rozumiem, że to z mangi, ale ja tego komiksu nie znam - wybacz. I sporo osób również nie będzie wiedziało o co chodzi. Ogólnie opowiadanie nie podobało mi się.