___Życie jest kupą gówna, po której chadzają muchy, uświadomiłem sobie stojąc w kolejce do lekarza – sędziego, mającego odczytać werdykt pisany mi z dawna. Syzyfowe tłumy ustąpiły wreszcie, gabinet stoi otworem. Czy jestem gotowy? Czy jestem gotowy, by poznać swoje przeznaczenie?
A tam, przeznaczenie. Każdy ma jednakowe. Śmierć. Od kuli, strzały, czy choroby. Zawsze to samo...
Jednak... Jednak warto by nacieszyć się dłużej tym (jakby nie patrzeć przesranym) okresem, w którym jestem kimś odmiennym, nie tylko jedną ze zbawionych, czy przeklętych dusz.
- Guz złośliwy, proszę pana – przerwał bezczelnie lekarz tonem nadzwyczaj obojętnym.- Góra dwa tygodnie życia. Przykro mi.
Wolałbym umrzeć zagłodzony w restauracji, niż wchodzić do izby, z której nie ma wyjścia. A z tej, u licha, wyjścia nie ma. Samotny pokoik. Zwykła gleba. Stał na niej zawsze pokój. Gdzie on jest, do cholery? Gdzie ten pokój i ta łysa bezbożnica?
Wszystko przeminie.
No, tak. Haruję przez cały żywot tylko po to, by po marnych czterdziestu latach wszystko poszło w zapomnienie. Pójdę do Mongoła, tak! Pociągnie mnie za uszy, naszpicuje ziołem i (Merlin) guza nie ma. Będę żył, jak żyłem. Bez gówna i much.
- Lepiej będzie, jeśli pozałatwia pan wszystkie swoje sprawy, a błędy naprawi. To jednak nadal pańskie życie.
-------------------------------------Werdykt dobiegł końca.--------------------------------------------
_____ Moje życie zakończyło się wraz z nadejściem choroby. Teraz jestem tylko szkieletem, na którym bezwładnie zwisają mięśnie. Każą chodzić, chodzę. Pić piję. Jeść, jem.
Te muchy mnie wykończą.
W każdym bądź razie - albo muchy, albo guz.
_____ Biegnę. Muszę opuścić to przeklęte miejsce. Odetchnąć świeżym powietrzem. Tak się nadymać, by rozerwało płuca.
_____ Zastanawiam się tylko, jakby tę wieść przekazać mojej żonie. Hmm... Może wręczę jej bukiet róż, mówiąc : „mam w głowie piłkę golfową”? Może powiem jej, że otruła mnie tą wczorajszą sałatką z grzybami? A może... po prostu nie wrócę do domu? Nie ,nie to nie wchodzi w rachubę. Czas sam się o to zatroszczy. Niemniej wrócić do niej muszę. Raz w życiu uszanuję jej troskę o moje życie.
_____ Wyszedłszy ze szpitala, poczułem bolesny zawód. Świat jest taki, jakim był. Szare betonowce, bezmyślnie spray`em pomazane, ganiające się psy, całujący się zakochani. Cholera, nawet ta pieprzona piłka nie zmieni mojej relacji ze światem. Zawsze będę kimś obcym, nieznanym. Przybłędą.
-------------------------------Tydzień i sześć dni póżniej-----------------------------------------------
- Kochanie, ale powiedz co ci dolega, proszę.
Wystarczy, że ów guz zniszczył jedno życie. Niechaj kolejne pozostawi w spokoju.
- Mów albo sobie pójdę i nie wrócę!
Szczerze mówiąc za wiele to nie stracisz, kobieto. Moje dawne „Ja” umarło. Rozmawiasz teraz ze szkieletem, którego nekromanta wbrew prawom natury przywrócił do życia.
- O co chodzi?
Życie jest jednak kubkiem taniego soku pomarańczowego. Wszystko zależy od smaku.
- Nic. Po prostu.... Jutro mnie nie będzie.
2
Domyślam się jakie uczucia chciałeś wywołać w pierwszej części cytowanego fragmentu. Nie za bardzo wyszło. Chcesz wiedzieć czemu? Bo zabrakło wielokropka...A tam, przeznaczenie. Każdy ma jednakowe. Śmierć. Od kuli, strzały, czy choroby. Zawsze to samo...
A tam, przeznaczenie... Każdy ma jednakowe. Śmierć. Od kuli, strzały, czy choroby. Zawsze to samo... Proste, prawda?
A tutaj z kolei nie poznaję Twoich zamysłów. Po co to?...Ollars pisze:Pójdę do Mongoła, tak! Pociągnie mnie za uszy, naszpicuje ziołem i (Merlin) guza nie ma. Będę żył, jak żyłem. Bez gówna i much.
Czemu tu jest przecinek, a tam go nie ma? Albo odwrotnie - czemu tam nie ma przecinka, a tu jest?Ollars pisze:Każą chodzić, chodzę. Pić piję. Jeść, jem.
Każą chodzić, chodzę. Pić piję. Jeść jem.
Każą chodzić, chodzę. Pić? Piję. Jeść? Jem.
Każą chodzić, chodzę. Pić... piję. Jeść... jem.
Krótka piłka: to jest miniaturka. Do tego jeszcze tragicznie sformatowana (prześledź ten temat). Jest w niej kilka błędów interpunkcyjnych, które gdzieniegdzie zmieniają sens zdania, np.:
Na szczęście puenta bardzo przemyślana i w dobry sposób wkomponowana w utwór. Zawierając swoje odczucia w jedno zdanie, powiem: Podoba mi się ze względu na treść, tylko i wyłącznie treść.Ollars pisze:Nie ,nie to nie wchodzi w rachubę.
3
Za dużo treści jak na jedno zdanie. Przede wszystkim pierwszą myśl powinieneś jakoś zaznaczyć - kursywą, cudzysłowem. Po drugie postawiłbym kropkę po "lekarza" i nowe zdanieŻycie jest kupą gówna, po której chadzają muchy, uświadomiłem sobie stojąc w kolejce do lekarza – sędziego, mającego odczytać werdykt pisany mi z dawna
? Pierwsze słyszęSyzyfowe tłumy
Przerwał? Co przerwał? Komu przerwał? Przecież nikt nic nie mówił- Guz złośliwy, proszę pana – przerwał bezczelnie lekarz tonem nadzwyczaj obojętnym
Pokój nie stoi. Ściany stojąStał na niej zawsze pokój
Werdykt to nie coś, co ma... czas. Wygłaszanie werdyktu, a i owszem, ale sam werdykt się nie kończy, tylko po prostu... jestWerdykt dobiegł końca
Każą chodzić - chodzę. Każą pić - piję. Każą jeść - jem.Każą chodzić, chodzę. Pić piję. Jeść, jem
Twoja wersja podsuwa trochę inny obraz rzeczywistości
jakiŚwiat jest taki, jakim był
Yhm... czepnę się dwóch rzeczy
Wykonanie - już nie mówię o takich pierdołach jak powyżej, tylko o samym wyglądzie tekstu. Rzuć na to okiem, a potem rzuć okiem na pierwszą lepszą książkę. Czy gdzieś jest coś
--------------------takiego?---------------------------
Albo czy na początku akapitu zamiast wcięcia gdzieś jest kilka podkreślników? Sformatujże ten tekst po ludzku, to będzie pierwszy krok do szczęścia.
Po drugie - pomysł, schemat. Jest miniatura, która, niestety, nie pokazuje niczego nowego. Śmierć człowieka i przemyślenia tej śmierci dotyczące. Gdyby to znalazło miejsce w środku czegoś większeego, sprawdziłoby się, ale jako odrębna całość niestety nie jest tak innowacyjne, jak powinno być, żeby powiedzieć, że jest dobre
Mimo wszystko jako ćwiczenie, jako próba, wyszło w porządku. Udało ci się przekazać ten klimat, taki dreszczyk
Nic wielkiego, ale ogólnie ok