Jakoś te głupie wątki miłosne non stop za mną łażą.
_______________________________________________
Trzymał jej małą, spoconą dłoń.
-Idź.- szepnął.
-Zostanę.- odpowiedziała w pełni przekonana.
-Uciekaj, proszę.- jęknął cicho.
-Nie potrafię.- rzuciła po raz kolejny.
-Nie kocham cię, nie rozumiesz?- powiedział z bólem.
-Kochasz.- szepnęła.
-Idź, kretynko. Uciekaj ode mnie. Precz!- krzyknął mocno zirytowany i puścił jej rękę.
-Ja jednak zostanę.- dodała jeszcze cicho, trzęsąc się ze strachu.-Nie musisz udawać.
-Proszę.- szepnął po raz ostatni.- Tak będzie lepiej.
Rozległ się głośny wrzask. Chwilę później wszystko zasnuło się czarną mgłą. Nastała cisza.
*
-Daj spokój, dziewczyno. Odszedł i przestań się mazać. Witamy w raju.- prychnął szczur.
-Zostaw ją w spokoju.- fuknęła stojąca obok niego fretka.- Nie widzisz w jakim jest stanie?
-Próbuję poprawić jej humor!- żachnął się.- Niech się przyzwyczaja. Stąd nie ma odwrotu.
Siedziała pod ogromnym, rozłożystym drzewem. Wycierała łzy cieknące po jej policzkach, próbowała zebrać myśli i zacząć trzeźwo rozumować. Jak się tutaj znalazła? Pamiętała jedynie ruchliwą ulicę tłum ludzi, jego wściekłość, bolesne słowa kierowane w jej stronę... Nie. Nie pasowało to do tego spokojnego miejsca, pełnego gadających stworzeń. To musiał być sen. Taki jak reszta jej snów, kiedy jeszcze potrafiła śnić. Kiedy śniła o białym koniu, jego pocałunkach, kiedy w wyobraźni miała rodzinę, jego uśmiech...
Pociągnęła nosem.
-Chyba pójdę.- powiedziała słabo.- Muszę go poszukać.
Szczur poklepał się po głowie, podbiegł do niej i zacisnął chude palce na jej szczupłym ramieniu.
-Głupia! Jego już nie ma! Odszedł! Nie chciał być tutaj z tobą...
-Nieprawda.
-Gdzie pójdziesz? Tu nic nie ma! Jesteśmy tylko my! Ja i ta głupia fretka, wytwory twojej wyobraźni! Przy czym ja oczywiście jestem tą rozsądniejszą częścią twojej podświadomości. No, już! Przestań się mazać.
-Nie słuchaj go.- wtrąciła fretka.- On bardzo cię kochał, ale pragnął twojego dobra i...
-Chciał dla mnie dobrze.- powtórzyła machinalnie Gaja.- Nieprawda.
-Kompletnie poprzewracało jej się we łbie- burknął szczur.-Chodźmy. Niech siedzi, wkrótce zrozumie gdzie jest i dlaczego nie może wrócić.
Fretka wymruczała pod nosem kilka przekleństw, ale podała łapkę szczurowi i pozwoliła poprowadzić się w głąb lasu.
Gaja pragnęła pobiec za nimi. Z całych sił marzyła o ucieczce. Nie miała siły. Wydawało jej się, że była tutaj już długo. Tak, na pewno. Pora na drzemkę, przemknęło jej w myślach. Jutro zaświeci słońce, nazbieram kwiatów, pójdę na długi spacer, a potem wytłumaczę fretce i szczurowi jak bardzo się mylą. Kolejna łza spłynęła po jej policzku i stanęła wpół drogi. Dziewczyna zasnęła, nie mając świadomości tego, jakie ogromne spotkało ją szczęście, że trafiła właśnie tutaj.
*
-Słuchaj, koleś. Zabieraj swój brudny łeb z mojego stolika, bo roztrzaskam ci go na części pierwsze, jasne?
Matej ocknął się zdezorientowany. Patrzył w krzywe zęby rudego, wysokiego chłopaka, który z waleczną miną wpatrywał się w jego przekrwione, zmęczone oczy.
-Jasne.- rzucił słabo.- Gdzie jestem?
-Witamy w raju.- powiedział z uśmiechem rudy.
-Że niby co?
-Że niby panienki, wódeczka, szisza... – zaśmiał się.- Czaisz? Hajlajf, złociutki!
-Jesteś nachlany, tak?- zapytał Matej, wciąż nieprzytomnie rozglądając się po lokalu, w jakim się znalazł.
-A niech cię szlag!- rzucił tamten.- Jest przed dwunastą. Nie pijemy przed dwunastą.
Matej złapał się za głowę i wpatrzył w drzwi, przez które do środka właśnie pakował się jego koszmar. Do sali wkroczyło dumie kilka dziewczyn. Każda z nich miała na sobie coś różowego, nie widział dokładnie ich twarzy, bo pokrywała je gruba warstwa pudru i innych kosmetyków, które przysłaniały ich prawdziwą urodę. Wszystkie wyglądały podobnie- krótkie włosy, asymetryczna grzywka, cienkie usteczka, mały biust i wiotkie ciała.
Skrzywił się.
-To takie panienki tutaj macie?
-A czegoś chciał? Pamiętaj, każda na jedną noc, nie więcej. Dał Bóg, człowieku, szalej póki możesz!
Matej poczuł, że robi mu się niedobrze.
-Jasne..- mruknął.
Czuł, że znalazł się w nieodpowiednim miejscu. Co stało się z Gają? Kazał uciekać tej kretynce, a jeśli i ona trafiła do takiego miejsca, już nigdy jej nie znajdzie! Idioto! Skarcił się w myślach. Wyśniłeś sobie raj, panienki, wódeczka i szisza! Masz sukinsynu, czegoś chciał. Zadowolony?! Nie mógł pozbyć się wrażenia, że jednak nie o taki raj mu chodziło. Przymknął oczy. Jeśli pójdzie dobrze, jeszcze w tym roku uda mu się wrócić. Tylko co z Gają? Ona kompletnie nie ma o niczym pojęcia. Zachciało mu się miłości, nie ma co. Prychał. Skąd mógł wiedzieć jak wygląda jej raj? Nigdy o to nie zapytał. Nigdy nie było czasu. Westchnął ciężko. Chyba założę firmę, pomyślał, jak schrzanić wszystko na całej linii w pieprzonym raju.
Rudzielec zabawiał się z kilkoma panienkami. Matej opadł ciężko na jego stolik i zamknął oczy. Pomyśli o tym jutro. Nie będzie za późno. Przecież to gówniany raj.
*
Coś trzeszczało. Gdzie indziej pobrzękiwało. Był hałas. Ciszej tam, ciszej... błagała. Jeszcze chwila, póki nie myślę, jeszcze chwila, proszę. Kiedy zacznę myśleć znowu będę musiała płakać. Proszę...
Huk. Jego płacz. Histeryczny śmiech jakiejś dziewczyny. Niesamowity ból w jej nogach.
-Odejdź, Gaja.- prosił.- Jeśli pójdziesz teraz, będzie mi łatwiej.
-Nie pójdę.- mówiła stanowczo.- Kocham cię.- powiedziała tonem, jakby mówiła „Niebo jest błękitne”.
-Nie, Gaja. Nie kochasz. My nie umiem kochać, wiesz? Nie siebie nawzajem. Pokochaj kogoś innego.
-Ale przecież ty też mnie kochasz.- powiedziała tym samym, oczywistym tonem.
-Ja nie umiem kochać, Gaja, kiedy w końcu to do ciebie dotrze? Powinnaś już iść.
-W takim razie czemu udajesz, że kochasz ją?- zapytała z ciekawością.
-Zawsze tyle pytasz?- fuknął na nią.
-Powiedz.
-Bo tak mi wygodniej. Bo ona nie jest taka...
-Jaka?
-Nie jest taka wspaniała jak ty.- wykrztusił.- A teraz idź. Uciekaj, no!
-Jasne, Matej. Sranie w banię.- rzuciła.- Nigdzie nie pójdę.
-Ona na mnie czeka.- rzucił tylko.- Pójdę ja.
Nie odpowiedziała.
Zapłakała kolejny raz, otworzyła oczy.
Leżała na wilgotnej jeszcze trawie. Cisza piszczała jej w uszach. Mimo samotności nie czuła żadnego lęku. Westchnęła ciężko.
-Szczurze!- wrzasnęła.- Fretko!
Pojawili się po chwili. Byli mokrzy, ale wyraźnie uspokojeni. Nie była już taka blada jak wczoraj, a w jej pięknych, kocich oczach pojawiły się małe iskierki oznaczające tchnienie życia.
-Płakałaś?- zapytała z troską fretka.
-Trochę- Gaja wzruszyła ramionami.- To moje miejsce, prawda? Dokładnie takie, do którego zawsze uciekałam, kiedy...
-Kiedy było ci źle?- podsunęła fretka i przytuliła się do dziewczyny.
-No tak. Kiedy nie potrafiłam sobie z niczym poradzić. Właśnie tak tutaj było. Zamykałam oczy i nawet kiedy wokół było pełno ludzi ja lądowałam tutaj zupełnie sama.- westchnęła.
-W końcu.- mruknął szczur.- Nie chcesz wracać, prawda?- podał jej do ręki kwiat rumianku.- Zobacz, zawsze o tym marzyłaś! Uciekałaś od ludzi, lubiłaś samotne spacery... Masz to wszystko na wyłączność i żaden z tych plastikowych, naciąganych ludzi nie wejdzie ci w drogę!- piszczał wyraźnie zadowolony szczur.
-Nie o tym marzyła.- szepnęła cicho fretka.
Obrażony szczur, wtulił się w Gaję z drugiej strony.
-Powiedz, Gaju, o tym marzyłaś?
Gaja zerwała się z miejsca i zapłakana zaczęła uciekać przed siebie. Nienawidziła ich. Przeklęty szczur i głupia, naiwna fretka! Płacząc, nie skupiała nawet uwagi na cudownym krajobrazie jaki mijała, deptała kwiaty i ani razu nie zatrzymała się, aby podziwiać cytrusowego motylka.
*
Leżeli na łóżku obok siebie. Gaja wpatrzona była w sufit, a on bacznie przyglądał się jej śniadej twarzy.
-Nie powinniśmy...- zaczął.
-Daj spokój.- prychnęła. Odważnie chwyciła jego rękę.
-Gaju..- szepnął cicho.- Jestem z tobą szczęśliwy, ale..
-Zamknij się.- rzuciła.- Po prostu nic nie mów.
-Nie chcę żebyś cierpiała.
-Trzeba było myśleć o tym wcześniej.- fuknęła z wyrzutem.
Przytulił się do niej. Nie powinien był odczuwać z tego takiej przyjemności. Ona była tak delikatna...
Matej ocknął się gwałtownie. Przytulało się do niego kilka dziewczyn.
-Uwielbiam twój zapach!- piszczała jedna.
-Jesteś taki męski!- zachwycała się druga, ściskając mocniej jego ramię.
-Nie będę się dzisiaj kąpać!- wrzasnęła w końcu ostatnia.- Przytulał mnie! Matiiii mnie przytulał!- podniecała się.
-Zwymiotuję.- mruknął chłopak
Wstał i ruszył w stronę wyjścia. Ktoś wetknął mu w rękę piwo, inny rzucił w jego stronę kilka papierosów. Chłopak zaczął wolno sączyć napój, papierosy wcisnął do ręki jakiemuś chłopakowi stojącemu pod ścianą. Wyszedł na ulicę.
-Mój!- wrzasnęła.
Poznał ją od razu. No nie... Przylazła za nim i na ten koniec świata?
-Spadaj.- warknął.- Chcę być sam, nie widać?
-Aleś się agresywny zrobił.- rzuciła obrażona.- Przecież o tym marzyłeś! Czyż nie? Nie tego chciałeś? Sławy, panienek, wódki i sziszy?! MNIE?! Czy nie tego chciałeś?!
-Dajcie mi cholerny spokój!
Szedł dalej ruchliwą ulicą pełną ludzi. Z dużych billboard’ów uśmiechała się do niego jego własna twarz. Zrobiło mu się niedobrze. Ciągle zaczepiali go nieznajomi ludzie, prosili o autografy, zachwycali się nim... Nie miał nawet chwili spokoju. Dziewczyna dalej biegła za nim, raz po raz pokrzykując:
-Sukinsynu! Zatrzymaj się! Kochasz mnie kretynie! Kto ci tak mózg przepalił?! O takim życiu zawsze marzyliśmy! Patrz!- wrzasnęła i wskazała ręką tłum.- Jestem rozchwytywana z każdej strony, ale należę do ciebie! Masz mnie na wyłączność! Mało ci?! Każdy z nich mnie chce, a ja głupia...
-To idź do nich!- ryknął.- Nikt cię tutaj nie trzyma!
-CHCĘ BYĆ SAM!!!- wrzeszczał w stronę tłumu, który wcale go nie słuchał.- ZOSTAWCIE MNIE!
Tłum zaciskał się wokół niego szczelniej, nie dając mu nawet szansy na przemyślenie czegokolwiek. Po raz pierwszy czuł się tak osamotniony i niezrozumiany wśród takiej ilości podziwiających go osób.
*
Zatrzymała się. Usiadła na rozpadającej się ławce, która stała pośrodku ogromnej polany. Pusto i cicho. Piękne widoki. Marzenie.
Właściwie nikt nie musiał mówić jej co tutaj robi i jak się tutaj znalazła. Mogła tego nie wiedzieć, ale rozumiała. Tak, na pewno rozumiała. Przecież tego właśnie zawsze chciała. Do tego uciekała. W tym chciała żyć. Oddychać czystym powietrzem, mieć w dupie wszystko i wszystkich, zachwycać się tym, czym inni już dawno przestali się zachwycać- kwiatami, wolnością, motylami, pięknym zapachem. Ludzie nigdy tego nie widzieli. Gaja zawsze pragnęła im to pokazać, ale uciekali. Uciekali do wartości, które dla niej wcale nie były ważne; były wręcz bezwartościowe. Jakiś czas później, to ona zaczęła uciekać od nich – już nikomu nic się chciała pokazywać. Uciekała. I tak dotarła aż tutaj. Już na zawsze.
-Dlaczego ty taki jesteś?- zapytała, patrząc mu głęboko w oczy.
-Jaki?- przytulił się do niej.
-Noo.. taki. Dlaczego na siłę chcesz być kimś, kim nie jesteś? Dlaczego zawsze musisz być w centrum uwagi?
-Gaju. Jest tak dobrze, dlaczego...- zaczął.
-Nie przerywaj.- fuknęła.- Dlaczego jesteś taki uzależniony? Non-stop z telefonem w ręce, ciągle przy komputerze, wciąż z ludźmi, wciąż z kimś, wciąż...- zatrzymała się i głośno zaczerpnęła powietrza.
Księżyc tej nocy był naprawdę niesamowity.
-Samotność nie jest zła, Matej.- dopiero teraz odwzajemniła mocny uścisk.- Jeśli umiemy z niej korzystać. Boisz się odrzucenia? Boisz się, że jeśli będziesz samotny....
-Gaju.- przerwał jej.- Nie mam pojęcia co tutaj robimy i o czym ty do mnie mówisz...
-O miłości, Matej.- szepnęła.- Nie musisz się bać, że nie wrócę, kiedy sobie idę. Nie musisz, wiesz?
-To nie...-zaczął, ale przerwał, by po chwili dokończyć.- Okej. Tak właśnie jest. Bo ty jesteś taka... Wolna. Nie wiem, nie umiem... Czasami naprawdę wydaje mi się, że kiedy odchodzisz, nie jesteś sama tylko...
-Matej.- przerwała mu.- Ja wrócę. Zawsze wrócę. A ty musisz w końcu uwolnić się od ludzi. Idź na spacer, posłuchaj muzyki, bądź sam dla siebie... MUSISZ- powiedziała z naciskiem.- Żyj przez chwilę tak, jakbyś był tylko ty sam i świat. Jakby wszystko inne...
-Jesteś niesamowita.- powiedział z niedowierzaniem.- Sprawiasz, że jestem zazdrosny o to, że bardziej kochasz świat ode mnie.
-Kocham świat za to, że dał mi ciebie. Chociaż nie lubię takich tanich tekstów- dodała po chwili.- Ale tak jest.
-I tak uważam, że nie powinniśmy być razem. Nie uważasz, że zupełnie do siebie nie pasujemy?
-Jesteśmy bardziej podobni niż ci się wydaje, uparty ośle.- warknęła ze śmiechem.
-Kocham cię, oślico.- zaśmiał się.
Pocałował ją lekko. Potem przytulił mocniej.
Tamtej nocy było jeszcze dobrze. Tamtej nocy świat był jeszcze wrażliwy. Tamtej nocy ludzie akceptowali szczęście. Tamtej nocy jeszcze, na świecie panowała miłość. I to właśnie tamtej nocy, byli dwójką zakochanych i głupich nastolatków.
Gaja westchnęła cicho. Tego dnia, nic już nie było takie jak w tamtą noc. Pieprzona samotność.
*
-Chodź.- szepnął.- Poznasz moich znajomych.
-Nie.- powiedziała stanowczo.
-Dlaczego?- jęknął.- Skoro już odważyłem się być z tobą...
-To co?- warknęła agresywnie, nie wiedząc czemu.
-To chciałbym żeby poznali cię moi znajomi. Czekają na ciebie!
-Nie, Matej.- powiedziała chłodno.- Nie spodobam się im. Na pewno. Idź sam, innym razem...
-Ale Gaju!- pociągnął ją za rękę.- To moi jedyni przyjaciele! Jak mają cię nie polubić, skoro jesteś moją dziewczyną?
-Ach tak?- rzuciła ostro.- Mają mnie lubić nie za moją osobowość, ale właśnie za to, że jestem twoją dziewczyną? Przecież to śmieszne.
-Dlaczego ty taka jesteś?- spytał w końcu z rezygnacją.- Wstydzisz się mnie? Boisz? Nie wiem... Dlaczego uciekasz przed ludźmi? I dlaczego zawsze psujesz...
-Może źle wybrałeś dziewczynę.- warknęła.- Nie masz się czym przed nimi chwalić.
-Mam.- westchnął.- Dojrzałą, piękną i zabawną dziewczyną. Kimś, kogo kocham. I kimś kto nie wiedzieć czemu całe swoje dobro chce schować przed światem. To prawie grzech!- zaśmiał się delikatnie na koniec, łudząc się, że to coś pomoże.
-Matej, proszę.- dodała już błagalnie.- Nie chcę. Naprawdę, cenię to, ale nie.
-Boisz się ich?
Uciekła gdzieś wzrokiem. Przytuliła się do niego mocno. Nawet jeśli płakała, stłumiła to w sobie, by wydusić.
-Po prostu nie chcę. Wolę być z tobą sam na sam, wiesz? Kiedyś przyjdzie i czas na mieszanie innych w nasz związek.
-Jasne.- mruknął.- Przed śmiercią?
Zaśmiała się cicho.
-Daj mi trochę czasu. Przygotuj ich na to, że jestem...
-Wyjątkowa?
-Dziwna.- sprostowała.
Matej znalazł się w małej, ciemnej uliczce. Tłum ryczał i wrzeszczał, ale chwała Bogu, nie przylazł tutaj za nim.
Oddychał ciężko. Jeśli szybko czegoś nie wymyśli, wkrótce utknie tutaj na zawsze. Przeklęta podświadomość. Przeklęte myśli. Przeklęta miłość. Gaja, do cholery, gdzie jesteś? Wyciągnął z kieszeni mały łańcuszek z literką „G”. Przycisnął tkliwe do serca.
-Gaju, proszę...- szepnął cicho, czując się jak idiota.- Musisz wrócić. Musisz... KRETYKO!- wrzasnął w końcu.- IDIOTKO! Zdobądź w sobie na tyle odwagi i podejdź do ludzi! GAJA! Przyjdź tutaj tchórzu! No chodź!
Nic nie poczuł. Nikt się nie odezwał. Z rezygnacją schował łańcuszek do kieszeni. Oparł się o ścianę. Gdyby był słaby, rozpłakałby się jak dziecko. Zacisnął jednak tylko pięści. Gaju, gdzie jest twój pieprzony raj? Zastanawiał się. Jesteś chociaż szczęśliwa? Nie bądź. Jeśli tam zostaniesz, Gaju, już nigdy do ciebie nie wrócę.
Głupia dziewczyna. Dlaczego musiał się zakochać? Dlaczego odważył się kochać? Pluł sobie w brodę, jednocześnie wiedząc też, że nie żałuje ani jednej sekundy spędzonej wraz z tą dziewczyną. Raz jeszcze spróbował nawiązać kontakt. Cisza. Boże, czy ta dziewczyna ma aż tak przyćmiony zmysł wrażliwości na innych?
Przeklął. Jakaś dziewczyna wpadła w uliczkę i zarzuciła mu ramiona na szyję.
-Będę twoją czarną Kate Moss...
-Stul pysk.- warknął w jej stronę i oderwał ją od siebie.- Możesz mieć bladą twarz i czarną dupę, ale i tak mnie nie zadowolisz.- warknął w stronę przerażonej dziewczyny.- Wszystkie jesteście takie same. Tak łudząco głupie i chciwe.
-A ty niby jesteś lepszy?- zakpiła.
-Nie.- przyznał szczerze.- Jestem sukinsyn jak cholera. Ale przynajmniej tego nie ukrywam i potrafię z tym walczyć.
Odszedł. Oszołomiona dziewczyna pobiegła w przeciwną stronę.
*
-Patrz, znowu śpi.- szepnął szczur.
-Nie, płacze.- sprostowała fretka.-Widzisz jak cała się trzęsie?
-Kto ją w końcu uświadomi, że jest tutaj szczęśliwa? Ty czy ja?
-Zamknij się, szczurze. Nie widzisz jak ona tutaj cierpi? Jak dusi się w samotności?
-Tego chciała.- szczur wzruszył ramionami.-To jest właśnie problem ludzi. Wiecznie niezadowoleni. Daj im wszystko czego pragną, a oni będą ryczeć, że nie o to im chodziło.
-Zakochała się. Trudno się dziwić.
-A ten dupek, co?- szczur wyraźnie się zdenerwował.
-Ten, jak ty go nazwałeś, dupek, trafił do swojego raju.
-Jasne. A tą biedną dziewczynę ma w dupie. Czasami naprawdę jest mi jej żal.
-Nie tylko tobie. Biedactwo.- szepnęła fretka.- Mnie się jednak wydaje, że on naprawdę...
-Znowu zaczynasz? Musi pogodzić się z tym, że wolał coś innego..
-Kiedy ja..- zaczęła znowu fretka.
-Dość.- szepnęła Gaja.- Słyszę was. Nie mam ochoty tego słuchać. To jakaś licytacja? Kocha ją? Nie kocha? Gdzie jest? Co się z nim dzieje? Jak wygląda jego pieprzony raj?- zaczerpnęła głośno powietrza.- Ale wiecie co? Ja mam w dupie jego i cały ten jego raj. Niech sobie robi co chce. Pieprzony romantyk od siedmiu boleści. Idźcie sobie.- poprosiła.- Chcę być sama.
-Ale Gaju...- fretka zbliżyła się do niej, ale szczur wymownie położył jej łapkę na ramieniu.
-Dziękuję.- szepnęła dziewczyna, kiedy parka zwierząt oddaliła się.
Miała piękny sen. Poczuła, że znowu potrafi śnić. Śnił jej się świat. Śniła o Mateju, który walczy o jej dobro. Śniła o tym, że próbuje do niej wrócić. Śniła o jego nieszczęściu i o tym, że ją kocha. Śniła o świecie, jakiego sobie nie wymarzyła, a jaki chciała widzieć, choćby po to, by czuć się potrzebną i rozumianą.
On odszedł. Dudniło jej w uszach, ale dzielnie trzymała się dalej.
Odszedł, Gaju. Poszedł sobie, ot tak. Trzymał cię za rękę, puścił, a potem nagle...
Gaja otarła oczy rękawem. Może tak miało być? Może to, że znalazła się tutaj, a nie tam, miało jakiś swój cel? Przecież patrząc z tej drugiej strony, to właśnie teraz była naprawdę szczęśliwa. Bez ludzi. Bez krytyki. Bez pochwał. Bez słów. Bez... Bez wszystkiego, co ludzkie.
Uśmiechnęła się. Łatwo godziła się ze swoim losem. Pieprzony dupek niech spada na drzewo w swoim gównianym raju. Może i go kochała. Ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Miłość to coś ludzkiego. A ona brzydziła się przecież wszystkim, co ludzkie.
*
-Gaju..- szepnął cicho, stojąc przy śmierdzącym koszu na śmieci. Łańcuszek zawisł na jego szyi.- Gaju, wróć. Nie jestem tu szczęśliwy, widzisz? Miałaś rację. Nie chcę być tym, kogo udaję. Miałaś cholerną rację, zadowolona?! A teraz wracaj! Nie dane nam było, cholera. Wszystko przeciw nam. Ale sram na to! Kocham cię tchórzu, rozumiesz?!- wołał i banalnie spoglądał w niebo, jakby miało mu to w czymkolwiek pomóc.- Mogą nas zabić, ale razem! Gaja do cholery!
Tułał się po mieście już kilka dni, wciąż uciekając przez rozentuzjazmowanym tłumem, który nie tracił sił w ciągłej pogoni za nim. Sam Matej nie miał już sił. Był bezradny, spragniony bliskiej osoby, pełen tęsknoty za samym sobą... Kopnął w kosz. I co?
-GAJA!- darł się, czując ból w gardle.- KRETYNKO! Kłamałaś?! Mówiłaś, że nie pójdziesz! Że zostaniesz! Ostrzegałem! GAJAAAAAAAAAAAAAAAA!... Gaju proszę- rzucał bezradne słowa w głąb ulicy.- Boję się samotności, wiesz o tym! Jesteś tam gdzieś! Masz gdzieś ten swój pieprzony raj i wierzę, że mnie słyszysz! Kocham cię! Głupie słowa! Puste! Banalne! To o nich powiesz?! To ja ci powiem więcej! Umrę bez ciebie! Banalne? Łatwe? Jesteś moim życiem! I co?! Nie wierzysz?
Bezradnie opadł na ziemię. Rozmasował sobie gardło. Czuł się jak kretyn. Ludzie wokół pytali kim jest Gaja. Tamta płakała. Ta. Kiedyś ta, którą tak bardzo kochał. Zanosiła się głośnym płaczem, wyzywając go od sukinsynów, kretynów, debli, dupków... Czasem też miał prawo być niezdecydowanym, pustym człowiekiem, który koło nosa puszcza tak wielką okazję. Śmiać mu się chciało. I co powiesz, Gaju? Że ona żałosna? Banalna? Masz rację, Gaju... Mówił sobie w myślach. Teraz to widzę.
*
Stanęła przed ogromnym murem. Nie widać było jego końca- ciągnął się w jedną i drugą stronę. Szary, podgnity, śmierdzący i zimny. Oparła się i rozejrzała wkoło.
-Gaju, musisz się odważyć- szepnęła fretka.
-Kiedy ja...- powiedziała słabo dziewczyna.- Kiedy ja nie mogę. Nie umiem.
-Dziewczyno- zaczął dobitnie szczur.-Dasz radę, jasne? No już. Nie chcesz tu być.
-Chcę.- odważnie rzuciła Gaja.- Naprawdę chcę. Zawsze o tym marzyłam. Widzicie ten mur? Nie mogę wrócić. Już nie...
Fretka głośno zaczerpnęła powietrza.
-Dajcie mi chwilę.- poprosiła dziewczyna.
Zamknęła oczy.
-To jest tylko w twojej głowie.- zaczął ostrożnie szczur.- Musisz to pokonać.
-Wiem.- Gaja usiadła pod murem i ze skupieniem zaczęła opowieść- Kiedyś mieliśmy takie zajęcia. Byliśmy w lesie i mieliśmy wyobrazić sobie mur- mój był zupełnie taki jak ten. Za tym murem mieliśmy wyobrazić sobie obraz. Tak.- szepnęła.- Moim była właśnie ta polana, z jeziorem, kwiatami, lasem... Kiedy już mieliśmy oddawać kartki dopisałam, że chciałabym by była tutaj jeszcze jedna osoba- widocznie za późno.- westchnęła.- Po zajęciach powiedzieli nam, że jest to obraz jaki prawdopodobnie zobaczymy po śmierci. Spełniło się, jak cholera.
-Gaju, musisz wrócić. Zbierz w sobie siłę.- szepnął szczur i przytulił się do niej.- Otwórz się na ludzi, pokaż, że potrafisz kochać.
-A może nie umiem?
-Co ty pieprzysz?- szczur splótł ręce na piersiach i wpatrywał się w nią zimnym wzrokiem.- Jesteś człowiekiem! To ludzka cecha! Ludzie POTRAFIĄ kochać. Mają to w naturze. Kochają i żyją. Żyją dla kochania i kochają żeby żyć! A ta mi tu wyjeżdża z tekstem, że kochać nie umie! Też mi coś!- warknął obrażony.
-Nie krzycz- poprosiła fretka.- Ona potrzebuje czasu.
-Może ja nie jestem człowiekiem?- powiedziała słabo Gaja, ignorując fretkę.
-Tak? To niby kim jesteś, co?- odezwał się hardo szczur.
-Nie wiem...- szepnęła Gaja.- I to jest najgorsze...- do jej oczu napłynęły łzy.
-Gaju, musisz zrozumieć, że to życie nie jest twoim przeznaczeniem. Właśnie dlatego, że kochać potrafisz. Kochasz go, prawda? Tego chłopaka.- fretka szeptała cicho, uważnie obserwując reakcję dziewczyny. Bała się, by za daleko się nie posunąć.
-Sama nie wiem.- dziewczyna wzruszyła ramionami.- To on mnie pokochał, wiecie? A potem nagle... Kazał mi uciekać. Mówił straszne rzeczy. Że nie powinien, że nie tak, że ta bajka, że sen...- westchnęła, nie pamiętając, który to już raz dzisiejszego dnia.- Chyba nie pasowaliśmy do siebie. On- gnał za popularnością, za ludźmi. Ważna była dla niego ich opinia, wszystko pod nich podporządkowywał... Tak się nie da. JA tak nie potrafię. Nie lubię ludzi.- przyznała, wcale się tego nie wstydząc.- W dupie mam ich opinię. Nie biegnę za niewiadomo czym.
-Słyszałaś może o tym...
-Że przeciwieństwa się przyciągają?- zaśmiała się sztucznie Gaja.- Jasne. Tylko nasze przeciwieństwo nie nadaje się do współżycia. Współistnienia. Ta miłość była naprawdę piękna, wiecie? Taka najprawdziwsza. Najgłupsza. Właśnie ta, najbardziej romantyczna, niespełniona...
-Dlaczego o nią nie walczysz?!- szczur wrzasnął na nią, mocno zirytowany jej beznamiętną mową.
-Po co?- rzuciła Gaja, jakby mówiąc sama do siebie.
-Bo miłość...
-Jaka miłość?- dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy.- On wolał tamtą dziewczynę. Tą świetną, na topie i tak dalej, i tak dalej...- zaśmiała się. – Mnie zostawił. Widzicie go gdzieś tutaj? No?
Opowiedziała jej głucha cisza. Pełne irytacji spojrzenia szczura i przerażone oraz niewyobrażalnie przepełnione smutkiem oczy fretki.
-A może go zawołamy? MATEJ! Matej, ty dupku! No?! Gdzie jesteś, kiedy cię potrzebuję?! No, gdzie?!- zaśmiała się histerycznie, a z oczu pociekły jej łzy.- No co, kretynie?! Nie przyszedłeś tutaj za mną?
-Gaju...- szepnęła fretka.
-Nie.- odpowiedziała jej równie cicho Gaja.- Nie ma go tutaj. Nie ma. Odszedł.
-Musisz go znaleźć... Musisz zawalczyć. Nie poddawaj się proszę!- fretka zbliżyła się do niej.- Błagam, Gaju. Od tego zależy wasze życie..
-Fretko.. Ja nie mam...
-Zamknij się.- warknął szczur.- Masz w swojej głowię tą pieprzoną barierę! Pokonaj ją! Ten mur dzielący ciebie od ludzi jest tylko w twojej głowie! Jasne, że większość z nich to podłe sukinsyny i też uciekałbym, gdzie pieprz rośnie na ich widok! Są jednak i tacy, których kochamy, których warto kochać... Gaja, weź się w garść! Tak naprawdę nie chcesz go stracić i nie wierzysz w to, co mówisz. Tak naprawdę chcesz walczyć! Pokaż mi! Pokaż jaka jesteś silna...- wczepił w jej ramię swoje łapki i przeszył ją spojrzeniem czarnych oczu.
-Dobrze.- powiedziała cicho Gaja.- Tam za murem będzie las. Za lasem...- przełknęła ślinę.- Droga szybkiego ruchu. Nie zobaczę was już więcej, prawda?
-Tak. Ale zacznij świętować już po wszystkim.- zaśmiał się szczur.
*
Dawno. Bardzo dawno temu. Tak... Wyśniłem sobie świat. Nie był taki jak ten. Był taki, jak wtedy na jawie. Kiedy trzymałem jej małą dłoń. Kiedy gwiazdy świeciły nad naszymi głowami. Wtedy wyśniłem sobie jej twarz. Egzotyczne, zielone oczy. Długie i ciemne włosy. Kobiecą figurę. Wtedy... Świat był inny. Ludzie sobie poszli. Nie pokazywali palcami. Nie szydzili. Milczeli choć raz, a ja byłem szczęśliwy. Potem przestałem śnić. Zdałem sobie sprawę z tego, że jeśli jej nie zostawię i ona skończy tak marnie jak ja. A była zbyt wyjątkowa. Jak nieoszlifowany diament. Piękna, tak urocza w swej prostocie. Chciałem ją chronić, a wszyło jak zawsze. Pieprzony egoista. Przestałem śnić i pojawiło się piekło. Z czasem dotarło wszędzie. Nie miałem ani jej, ani marzeń. Wkrótce straciłem nawet i siebie. Wtedy zrozumiałem, że muszę walczyć o moje szczęście. Moje? Nasze. Moje i Gai.
Obudził się tuż przy drodze. Słyszał samochody, które z dużą prędkością mijały jego bezwładne ciało. Nie mógł się podnieść. Może to i dobrze? Przynajmniej był tutaj sam. Gaja miała rację. Samotność jest piękna. Cholernie piękna. Patrzył w błękitne niebo. Dotykał rękami szarego chodnika, którego nie mógł poczuć. Nie czuł dosłownie nic. W ustach miał brudny piach, a oczy prawdopodobnie były przekrwione, bo nie widział zbyt wyraźnie. I co? Powiedział sobie. Teraz, to ja dopiero jestem szczęśliwy.
*
Raz. Dwa. Trzy.
Zamknęła oczy. Zrobiła krok; jeden, drugi, następny...
Znalazła się w ciemnym, przerzedzonym lesie. Ściółka szeleściła pod jej stopami. Bała się. Nie tego, że była sama, ale właśnie tego, że zaraz sama być przestanie. Odetchnęła czystym powietrzem. Pobiegła- im szybciej, tym lepiej.
2
Na początek przypatrz się temu, jak poprawnie zapisywać dialogi. W tym celu zaglądnij pod ten link.KaiCyz pisze:-Idź.- szepnął.
-Zostanę.- odpowiedziała w pełni przekonana.
-Uciekaj, proszę.- jęknął cicho.
-Nie potrafię.- rzuciła po raz kolejny.
W drugiej części cytowanego fragmentu niepotrzebnie zaczynasz nowe zdanie od myślnika, to kwestia mówiona przez tego samego bohatera. Powinno to wyglądać mniej więcej tak:KaiCyz pisze:-To idź do nich!- ryknął.- Nikt cię tutaj nie trzyma!
-CHCĘ BYĆ SAM!!!- wrzeszczał w stronę tłumu, który wcale go nie słuchał.- ZOSTAWCIE MNIE!
- To idź do nich! - ryknął. - Nikt cię tutaj nie trzyma! CHCĘ BYĆ SAM!!! - wrzeszczał w stronę tłumu, który wcale go nie słuchał. - ZOSTAWCIE MNIE!
Przyjemny fragment, ale nadto smutny i rozczłonkowany. Że tak powiem. Pewne sytuacje pozostały dla mnie niejasne po pierwszym przeczytaniu. Gładkość języka jakim prowadzisz tę opowieść zaskakuje - czułem się zupełnie tak, jakbym brnął przez baśń zalecaną w miłosnej terapii. Pozostaje tylko pytanie jaki byłby efekt? Jaki byłby efekt terapii i jaki jest efekt tego tekstu? Zajmijmy się jednak drugą częścią tego pytania. Całość wygląda zachęcająco i jestem do niej jak najbardziej pozytywnie ustosunkowany, natomiast rozczłonkowanie tekstu, o jakim wcześniej wspomniałem, nie do końca utrzymuje porządek. Myślę, że gdybyś się bardziej skupiła na łączeniu poszczególnych partii tekstu jakimś spójnym ogniwem (pominę fabułę), wszystko o wiele lepiej by się prezentowało.
Ogólnie na plus, duży plus - widzę znaczny postęp. Ostatni tekst "Lena" znacznie odstaje i warsztatowo i fabularnie od "Raju". Oby tak dalej.
4
Jak wspomniał Edd - zły zapis dialogów. W dodatku większość z nich była toporna. Dlaczego? Przez wtrącenia: powiedziała, szepnęła, krzyknęła, itp. Spróbuję zapisać pierwszy dialog nieco inaczej i zobacz, że niczego nie straci w przekazie:
"Trzymał jej małą, spoconą dłoń.
-Idź - szepnął.
-Zostanę - odpowiedziała z przekonaniem.
-Uciekaj, proszę.
-Nie potrafię.
-Nie kocham cię, nie rozumiesz?- Skrzywił się.
-Kochasz.
-Idź, kretynko. Uciekaj ode mnie. Precz! - Zirytowany puścił jej rękę.
-Ja jednak zostanę - mówiła trzęsąc się ze strachu. - Nie musisz udawać.
-Proszę. Tak będzie lepiej.
Rozległ się głośny wrzask. Chwilę później wszystko okryła czarną mgła i nastała cisza."
Czujesz klimat tej sceny? Strach? Szepty? Prośby? Rozkazy? I lepiej się czyta, prawda?
Skąd ma takie informacje?
Wyskoczyłaś z nim jak Filip z konopi, jakby to było czymś ważnym. W dalszym fragmencie się w ogóle nie pojawia. Więc pytam się: po co, na co i dlaczego? Jeszcze to dokładne sprecyzowanie jakiego motyla. Niepotrzebne. Czytelnik zwraca na to uwagę, zapamiętuje, a później się okazuje, że to nieważne było.
Ogólnie opowiadanie podobało mi się. Miało przesłanie, zaciekawiło i nie męczyło. Nie licząc błędów, które wymieniłem (i tych których nie zauważyłem
) masz problemy z zapisem dialogów (10 minut aby nauczyć się teorii i zlikwidować problem), pisaniem wtrąceń dialogowych (za dużo tego), z interpunkcją trochę i to wszystko. Dialogi były fajne: tam gdzie trzeba "baśniowe" i prawdziwe - przypominały mi Narnię - w innych wypadkach mocne i smutne. Potrafisz utrzymać klimat opowieści. Chyba tyle.
Trzymaj się!
"Trzymał jej małą, spoconą dłoń.
-Idź - szepnął.
-Zostanę - odpowiedziała z przekonaniem.
-Uciekaj, proszę.
-Nie potrafię.
-Nie kocham cię, nie rozumiesz?- Skrzywił się.
-Kochasz.
-Idź, kretynko. Uciekaj ode mnie. Precz! - Zirytowany puścił jej rękę.
-Ja jednak zostanę - mówiła trzęsąc się ze strachu. - Nie musisz udawać.
-Proszę. Tak będzie lepiej.
Rozległ się głośny wrzask. Chwilę później wszystko okryła czarną mgła i nastała cisza."
Czujesz klimat tej sceny? Strach? Szepty? Prośby? Rozkazy? I lepiej się czyta, prawda?
Przymknął oczy. Jeśli pójdzie dobrze, jeszcze w tym roku uda mu się wrócić.
Skąd ma takie informacje?
Fretka czy dziewczyna? Bo kocie oczy nie pasują do człowieka, a zdanie nie pasuje do zwierząt.Nie była już taka blada jak wczoraj, a w jej pięknych, kocich oczach pojawiły się małe iskierki oznaczające tchnienie życia.
\[...]ani razu nie zatrzymała się, aby podziwiać cytrusowego motylka.
Wyskoczyłaś z nim jak Filip z konopi, jakby to było czymś ważnym. W dalszym fragmencie się w ogóle nie pojawia. Więc pytam się: po co, na co i dlaczego? Jeszcze to dokładne sprecyzowanie jakiego motyla. Niepotrzebne. Czytelnik zwraca na to uwagę, zapamiętuje, a później się okazuje, że to nieważne było.
Ja bym się co najmniej raził.-Dlaczego?- jęknął.- Skoro już odważyłem się być z tobą...
Dziwne zdanie. Może z jakimś dwukropkiem na końcu byłoby zrozumiałe. Ale lepiej coś w tym stylu: „-Po prostu nie chcę. Wolę być z tobą sam na sam, wiesz? Kiedyś przyjdzie i czas na mieszanie innych w nasz związek – wydusiła, tłumiąc płacz.”Nawet jeśli płakała, stłumiła to w sobie, by wydusić.
„Jednak” i „tylko” słabo brzmi. Wyrzuć „jednak”.Zacisnął jednak tylko pięści.
Jeśli to ludzie, to w jaki sposób próbuje nawiązać kontakt ? Przez telefon? Czepiam się, ale to tak, jakby byli świadomi jakiś nadnaturalnych zdolności, których nie mają.Raz jeszcze spróbował nawiązać kontakt.
Sobą również?A ona brzydziła się przecież wszystkim, co ludzkie.
Niepotrzebny zaimek.[...] który nie tracił sił w ciągłej pogoni za nim.
"Sam Matej" - wyrzuć.Sam Matej nie miał już sił.
Ogólnie opowiadanie podobało mi się. Miało przesłanie, zaciekawiło i nie męczyło. Nie licząc błędów, które wymieniłem (i tych których nie zauważyłem

Trzymaj się!
6
Początek juz sprawia wrażenie, że tekst będzie poważna potyczką ze słowami autora. W tym cytacie każde zdanie wypowiedziane przez bohatera jest akcentowane dopiskiem narracyjnym (atrybutem), jakbyś chciała pokazać, ile to sposobów znasz na określenie stylu wypowiedzi lub zaakcentowanie jej. Nużące.Trzymał jej małą, spoconą dłoń.
-Idź.- szepnął.
-Zostanę.- odpowiedziała w pełni przekonana.
-Uciekaj, proszę.- jęknął cicho.
-Nie potrafię.- rzuciła po raz kolejny.
-Nie kocham cię, nie rozumiesz?- powiedział z bólem.
-Kochasz.- szepnęła.
Tutaj brakuje logiki. Puder i kosmetyki mają za zadanie uwydatnić twarz, wyeksponować.Każda z nich miała na sobie coś różowego, nie widział dokładnie ich twarzy, bo pokrywała je gruba warstwa pudru i innych kosmetyków,
Wiesz, napiszę ci poradę, ale to za chwilę.
Czytając tekst, zaciskałem zęby, żeby tylko nie rzucić w monitor jakimś przekleństwem: myśl, że całkiem zgrabna, ciekawa historia jest pokryta kilkunastometrową warstwą błędów po prostu kłębiła się pod czaszką jak duszący dym.
Masz talent do zmyślania, posiadasz zdolność do nazywania rzeczy po imieniu, gdzie w tekście fantazja odcina się grubą kreską od rzeczywistości. Jak na swój wiek, umiejętnie dozujesz emocje, potrafisz je spisać i przekazać. Wierzę, że kiedyś, na półce w księgarni spotkam twoją książkę i, zapewniam, chętnie po nią sięgnę. Jednak, zanim to nastąpi, musisz wzmóc naukę i prace nad tekstami. Rozwój w twoim wypadku będzie pojęciem pejoratywnym - piszesz coraz więcej, coraz lepsze pomysły masz, a poziom wykonawczy stoi w miejscu.
Jeżeli masz wątpliwości, jak coś zapisać, sięgnij do pierwszej lepszej książki, odnajdź podobny fragment, skopiuj przecinki, wielokropki lub zapis dialogów - w ten sposób (bardzo prosty zresztą) dojdziesz do lepszej formy. Później chwytaj za słowniki interpunkcyjne itd. Ale zawsze (!), zawsze sprawdzaj tekst, nim go komuś pokażesz. Co z tego, że Gaja jest zagubiona, co z tego, że kocha, i co z tego, że fretka i szczurek są jej dwoma doradcami a marzenia i raj są inne, niż bohaterowie chcieli - to wszystko ciężko wyciągnąć z tekstu. Opowiadanie podobało mi się, ale gdybym chociaż raz miał ocenić je na wespół z jakością, nie pozostawiłbym na nim suchej nitki. Tak więc, pracuj nad tekstami, a wierz mi, będziesz wielką pisarką!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.