"Reinkarnacja"[gatunek niżej, tu się nie zmieścił]

1
Witam, oto moja pierwsza opowieść, pokazana publicznie, i trzecia napisana. Mam nadzieję że się spodoba. Mam zamiar ukazać tutaj coś, co chcę ukazać, lecz nie powiem, bo bym wam niespodziankę zepsuł. Raz na tydzień, jeden rozdział, najprawdopodobniej. No to lecimy.

Reinkarnacja.
Rozdział I, przebudzenie.
- Hej, dzieciaku! Wstawaj, bo się przeziębisz. Słyszysz mnie? – powiedziała młoda kobieta, spoglądając w głąb leja. Na dnie leżał chłopiec, najwyżej 15 letni. Otworzył oczy, i zobaczył szare niebo, które tylko czekało na odpowiedni moment, aby obmyć zniszczone wojną miasto. Niestety, nogi odmawiały mu posłuszeństwa, i mimo usilnych prób, nie był w stanie wstać o własnych siłach. Kobieta wskoczyła do środka, i się nad nim pochyliła. – Wszystko w porządku? Jesteś w stanie chodzić? Ile tu leżysz? Jak się tu znalazłeś? Jesteś tu sam? – zaczęła go wypytywać. Do niego nic nie dochodziło, leżał oszołomiony, i tylko patrzył jak ruszają się jej usta, lecz nie był w stanie zrozumieć bełkotu, który dochodził do jego mózgu. Po chwili stracił przytomność.

Obudziła go kropla, która spadła mu na policzek. Otworzył oczy. Wbrew pozorom, rozpadała się ogromna ulewa. Leżał w 10 centymetrowej kałuży błotnistej wody, która z minuty na minutę powiększała się o kolejne litry wody spływającej w dół leja. Podniósł się, i rozglądnął dookoła. Lej miał głębokość około 2 metrów, i szerokość pięciu. Po wielu próbach, w końcu udało mu się wydostać. Popatrzył przed siebie, i zobaczył tylko ruiny średniej wielkości miasta. Nie zrobiło to na nim wrażenia, taki widok w czasach bezustannej wojny jest na porządku dziennym. Obrócił się, mając nadzieję, że znajdzie jakieś schronienie, przed burzą, która dopiero miała nadejść. Czarne chmury zbierały się nad miastem, jakby próbowały zatopić ruiny tego, co kiedyś było tętniącą życiem małą metropolią. Spojrzał ostatni raz na miasto, poczym zaczął się od niego oddalać. Po połowie kilometra padł z wycieńczenia, w końcu nic nie jadł od tygodnia, a o ciepłym posiłku to nawet nie marzył. Leżał tak w błocie, aż po chwili usłyszał wołanie. – Szybko, zaczęła się burza, może się tam utopić! Chodźcie, to już niedaleko! – Tak, to był głos kobiety. I całkiem szybko się do niego zbliżał. Nagle poczuł ciepłą dłoń, na swoim wychłodzonym ciele. – Żyje! Bierzcie go, zaniesiemy go do obozu! – powiedziała kobieta, i na jej polecenie dwóch mężczyzn podniosło chłopaka z ziemi, i udali się w kierunku lasu, który wyrastał kilka kilometrów za miastem.

Po kilkudziesięciu minutach spokojnego marszu, znaleźli się w czymś, co przypominało obóz. Położyli chłopaka w jednej z chat, i sami wrócili do codziennych czynności. Chłopak w końcu mógł odpocząć. Znalazł się w suchym, ciepłym pomieszczeniu, a sam przykryty był kocami. Gdy się obudził, zobaczył że koło niego leży miska z jedzeniem. A dokładniej to były to dwie kromki chleba, trochę margaryny, soli, i kubek wody. Zjadł wszystko, co dodało mu i sił, i otuchy. Wyszedł z chaty. Świeciło słońce, i powietrze było zadziwiająco czyste. Znalazł się w małej społeczności, najprawdopodobniej wszyscy którzy się tutaj znajdowali byli tymi, którzy przeżyli. Dookoła całkiem dużego kamiennego kręgu, zapewne miejsca na ognisko, sądząc po resztkach węgla, były pobudowane chaty. Zrobione je ze wszystkiego, desek, blach, cegieł, kawałków mebli. Łącznie tych chatek było sześć, a dookoła nich było równie prowizoryczne ogrodzenie, metrowej wysokości, z tylko jednym wejściem, które przypominało bramę, zrobioną z kilku prętów, zawiasów i desek. Po głębszym zwiedzeniu obozu, można było dostrzec prowizoryczną drogę, albo wydeptaną przez tygodnie chodzenia tymi samymi ścieżkami, albo po prostu zbudowaną celowo, dla wygody. Wrócił do swojej chaty, i usiadł na konarze przed drzwiami, który prawdopodobnie miał robić za ławkę. Po chwili pojawiła się kobieta, która go uratowała.
- Wszystko dobrze? – zapytała, patrząc się mu w oczy.
- Tak. Kim jesteś? – wyparował, zanim zdążył się powstrzymać.
- Jestem Laura. Ale to nie ty powinieneś zadawać tutaj pytania. Przygotuj się, bo wieczorem czeka cię przesłuchanie. – powiedziała z poważną miną.
- Jakie przesłuchanie? O co chodzi, uważacie że zrobiłem coś złego? – zaczął panicznie chłopak.
- Nie, nie, to nie tak. Po prostu, chcemy się o tobie więcej dowiedzieć. Nie masz co się bać. Na razie masz czas wolny do zachodu słońca, możesz pochodzić po obozie, lecz proszę, abyś go nie opuszczał. Zrozumiałeś? – odparła, uśmiechając się do niego. Miała piękne czerwone usta, i zielone oczy.
- Tak, zrozumiałem.
- Niestety, muszę już iść, jestem w radzie, i musimy się przygotować do przesłuchania. A, właśnie. Tak w ogóle to jak masz na imię?
- Nazywam się Feliks.
- Ok. W takim razie, do zobaczenia Feliks. – pożegnała się z nim, po czym skierowała się do największego budynku w osadzie.

Feliks nie mógł długo oderwać od niej wzroku. Była piękna, i wcale nie taka stara, jak przypuszczał. Nie był pewien, czy ma nawet 20 lat. Siedział tak, i patrzył w kierunku w którym się oddaliła, jeszcze przez kilka minut. Potem wstał, i przespacerował się po obozie, chodząc od chaty, do chaty, przyglądając się innowacyjnemu zastosowaniu części biurek, stołów, i innych rzeczy, które można znaleźć w zniszczonych domach i mieszkaniach. Osada nie była jakąś tętniącą życiem ostoją ludzkości. Widział do tej pory dopiero Laurę, dwóch mężczyzn którzy go przynieśli, i trzy, cztery inne osoby które przyglądały mu się, od czasu do czasu. Doszedł do bramy. Otworzył ją, i przeszedł kilka kroków w kierunku lasu. Obejrzał się za siebie, i nikogo nie widział.
- Uciec, czy nie? – zapytał sam siebie. Oczywiście, to było pytanie retoryczne, gdyż tam czekała go tylko śmierć z głodu i wycieńczenia. Tutaj miał towarzystwo i co najważniejsze, jedzenie. Odwrócił się, i odszedł w kierunku paleniska. Dookoła niego, ustawione były ławki, a dwie osoby ustawiały drewno.. Dopiero teraz dostrzegł, że całe palenisko nie jest większe od zwykłego ogniska, jakie się robiło na wycieczkach. Pierwsze wrażenie zaczynało mijać. Malutkie, rozsypujące się chaty, jedno ognisko, kilka prowizorycznych ławek. Cóż, lepsze to, niż nic.




----------
Chciałem dać akapity, ale ten numer z 8195 jakoś nie wyszedł, więc dałem spacje, ale też nie wyszło. Jak ktoś wie jak dać te akapity, niech napisze/poprawi mi.

2
Numer z akapitami polega na wklejeniu całej treści, bez znaków oznajmujących cudzysłów - "&#XXXX;" (w miejsce XXXX wpisujesz sekwencję "8195"), w odpowiednie miejsca. Zabiegu tego nie dokonuje się w wordzie czy innym przeznaczonym do tego programie tylko tutaj, na forum.

   Sprawa naprawdę nie jest tak skomplikowana. Nawet na taką nie wygląda.

Więcej na ten temat tutaj . Zaglądnij, zapoznasz się z inną dostępną techniką.
urich pisze:(...) powiedziała młoda kobieta, spoglądając w głąb leja. Na dnie leżał chłopiec, najwyżej 15 letni.
Nie dość, że zapis jest niepoprawny, to jeszcze przeciwny literackim zasadom. Po pierwsze: nie pisze się "15 letni" tylko "15 - sto letni", a po drugie powinno się operować zapisem słownym. Nie ma chodzenia na skróty. I nie jest to lekcja matematyki.

Mała uwaga. Broń, Boże, nie pisze się "15 - sto letni", tylko "15-letni", choć faktycznie, w tym wypadku słownie - Bin
urich pisze:Otworzył oczy, i zobaczył szare niebo, które tylko czekało na odpowiedni moment, aby obmyć zniszczone wojną miasto. Niestety, nogi odmawiały mu posłuszeństwa, i mimo usilnych prób, nie był w stanie wstać o własnych siłach. Kobieta wskoczyła do środka, i się nad nim pochyliła.
W tym kontekście przed "i" nie wolno postawić przecinka. W innym wypadku jest to traktowane jako błąd.
urich pisze:Do niego nic nie dochodziło, leżał oszołomiony, i tylko patrzył jak ruszają się jej usta, lecz nie był w stanie zrozumieć bełkotu, który dochodził do jego mózgu.
Widzę, że będzie kłopot z zaimkami. Podkreślony fragment do wykreślenia. Zauważ - to zdanie brzmiałoby o wiele lepiej, gdybyś zaczął je w ten sposób: Nic do niego nie docierało...
urich pisze:Obudziła go kropla, która spadła mu na policzek.
A nie mówiłem? To samo, co poprzednio.
urich pisze:Spojrzał ostatni raz na miasto, poczym zaczął się od niego oddalać.
Widzę, że ortografia także nisko się kłania. Poprawnie: po czym...
urich pisze:– Żyje! Bierzcie go, zaniesiemy go do obozu! – powiedziała kobieta, i na jej polecenie dwóch mężczyzn podniosło chłopaka z ziemi, i udali się w kierunku lasu, który wyrastał kilka kilometrów za miastem.
Nie myliłem się - masz ogromne problemy ze stosowaniem zaimków.

Fragment pełen jest pomniejszych błędów. Do tego styl, który nie zachęca do czytania. To wszystko składa się na wiadomy fakt - tekst nie przypadł mi do gustu. Wydaje się być bardzo naiwny. Zdaję sobie sprawę, że długo nad nim myślałeś, ba - poświęciłeś wiele czasu na napisanie kolejnych części. Jednak to, co przed chwilą przeczytałem odwodzi mnie od kolejnego fragmentu, jaki zaprezentujesz. Ostatnio czytałem same średnie i dobre teksty. Ten klasyfikuję do wyraźnie słabszych. Przeglądnij sobie utwory, które skomentowałem. Przypatrz się temu, jak inni w krótkich partiach tekstu potrafią przedstawić i emocjonalność i napięcie.

Dożo roboty przed Tobą. Jeśli możesz, zaglądnij w najbliższy poniedziałek do księgarni i popytaj o dobry słownik interpunkcyjny. Kiedy z nim "skończysz", napisz do Andrzeja z prośbą, o podesłanie zbioru jego felietonów. Świetna sprawa. Przeczytaj także poradnik Kresa, Chandlera i Kinga. Myślę, że po takiej lekturze zdobędziesz dodatkowe umiejętności i ogląd poprawności własnego tekstu znacznie się poprawi.[/b]
Ostatnio zmieniony wt 04 sie 2009, 01:30 przez Edd, łącznie zmieniany 1 raz.

3
mountain_artist pisze:Widzę, że ortografia także nisko się kłania. Poprawnie: po czym...
Tak to jest, jak się ufa wordowi.
mountain_artist pisze:Numer z akapitami polega na wklejeniu całej treści, bez znaków oznajmujących cudzysłów - "&#XXXX;" (w miejsce XXXX wpisujesz sekwencję "8195"), w odpowiednie miejsca. Zabiegu tego nie dokonuje się w wordzie czy innym przeznaczonym do tego programie tylko tutaj, na forum.

   Sprawa naprawdę nie jest tak skomplikowana. Nawet na taką nie wygląda.
Wiem, czytałem ten temat, i robiłem jak kazano. Tylko jakoś nie wyszło.
mountain_artist pisze:Nie dość, że zapis jest niepoprawny, to jeszcze przeciwny literackim zasadom. Po pierwsze: nie pisze się "15 letni" tylko "15 - sto letni", a po drugie powinno się operować zapisem słownym. Nie ma chodzenia na skróty. I nie jest to lekcja matematyki.
Wiem, ale wydawało mi się, że jakoś to tak będzie dziwnie wyglądać jak się czyta.
mountain_artist pisze:Widzę, że będzie kłopot z zaimkami. Podkreślony fragment do wykreślenia. Zauważ - to zdanie brzmiałoby o wiele lepiej, gdybyś zaczął je w ten sposób: Nic do niego nie docierało...
Bo zrobiłem błąd, i nie odstawiłem pracy na kilka godzin/dni aby przeczytać to świeżym okiem. Całe zdanie jest do kitu :P
mountain_artist pisze:urich napisał/a:
Obudziła go kropla, która spadła mu na policzek.

A nie mówiłem? To samo, co poprzednio.
Tutaj to nie wiem co nie pasuje.
mountain_artist pisze:Nie myliłem się - masz ogromne problemy ze stosowaniem zaimków.
Być może, nie mam pojęcia co to zaimek[braki z podstawówki się kłaniają...]
mountain_artist pisze:jak inni w krótkich partiach tekstu potrafią przedstawić i emocjonalność i napięcie.
Tak, tylko ja nawet nie mam zamiaru tutaj tego eksponować. Po prostu osobiście nie lubię emocjonowania się i napięcia, i nie umiem po prostu tego robić.
mountain_artist pisze:Wydaje się być bardzo naiwny
W jakim sensie? Przewidywalny? Głupi? Toż to dopiero pierwszy rozdział :D
mountain_artist pisze: Jednak to, co przed chwilą przeczytałem odwodzi mnie od kolejnego fragmentu, jaki zaprezentujesz
A szkoda, bo miałem i mam nadzieję na konstruktywną krytykę, a jak widać Ty potrafisz to robić.

Dzięki za krytykę, wiem, że nie komentuje się tutaj komentarzy[regulamin], ale musiałem odpisać, bo to niekulturalne by było gdybym to zignorował.

4
urich pisze:
mountain_artist pisze:
urich pisze:Obudziła go kropla, która spadła mu na policzek.
A nie mówiłem? To samo, co poprzednio.
Tutaj to nie wiem co nie pasuje.
Chodzi o kolejny niepotrzebny zaimek. Ty tego nie widzisz, przynajmniej na razie. Od dzisiaj może być tylko lepiej - pamiętaj o tym.
urich pisze:
mountain_artist pisze:Jednak to, co przed chwilą przeczytałem odwodzi mnie od kolejnego fragmentu, jaki zaprezentujesz
A szkoda, bo miałem i mam nadzieję na konstruktywną krytykę, a jak widać Ty potrafisz to robić.
Nigdy nie trać nadziei. Umysł człowieka broni się przed cierpieniem, a podąża za za przyjemnością. Redakcja Twojego tekstu nie łączy się w żaden sposób z tym pierwszym, wręcz przeciwnie. Dlatego bądź pewien, że będziesz mnie musiał znosić jeszcze przez jakiś czas.

Do usłyszenia przy kolejnym tekście!

5
Leżał w 10 centymetrowej kałuży błotnistej wody
Znacznie lepiej - moim zdaniem - jest zadziałać na wyobraźnię sugestywnym określeniem niż liczbą. W tym wypadku sprawdziłoby się "głębokiej"
Lej miał głębokość około 2 metrów, i szerokość pięciu
Jak wyżej. "Lej wielkości autobusu" : P
Nie zrobiło to na nim wrażenia, taki widok w czasach bezustannej wojny jest na porządku dziennym
Czas. Pilnuj czasu
Gdy się obudził, zobaczył że koło niego leży miska z jedzeniem. A dokładniej to były to dwie kromki chleba, trochę margaryny, soli, i kubek wody
N-i-e-p-o-r-a-d-n-o-ś-ć. Albo w tę, albo we w tę - opisujesz dokładnie albo pobieżnie
Po chwili pojawiła się kobieta, która go uratowała
Może by tak bardziej dla wyobraźni...? "Po chwili pojawiła się kobieta. Z początku chłopak jej nie rozpoznał, ale potem niejasne szczegóły złożyły się w jedną twarz - jej twarz. To ona wyciągnęła go z ogromnego leja, ona zataszczyła go w bezpieczne miejsce, ona uratowała go przed niechybną śmiercią"
pożegnała się z nim, po czym skierowała się
się, się. Walcz z tym! "Pożegnała go, po czym..."

Pierwsza rada: nie rób tak krótkich rozdziałów. Tzn., możesz robić, ale nie nazywaj tego rozdziałami, osobiście oddzieliłbym to gwiazdkami. Ale to tylko czepianie się słówek
Cóż, pierwsza część wygląda stylistycznie znacznie gorzej niż trzecia... i dobrze! To znaczy, że poprawiłeś się w trakcie tego... interwału między pierwszą a trzecią częścią. Oby tak dalej
Nt. fabuły się nie wypowiadam, tymczasem lecę do drugiej części
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron