Witam,
Narazie sam prolog. Proszę o oceny, opinie itp.
Nieprzenikniona cisza. Gdzie okiem sięgnąć tam pastwiska i łąki, a na horyzoncie nieznana ciemność skupionego lasu. Lekki podmuch wiatru zaciągnął rozwiewając ciemną trawę na tle swobodnego, błękitnego ubarwienia okolicy. Promienie zachodzącego słońca leniwie przedzierały się przez gęste niebo.
Podążałem polną dróżką rozmyślając. Za cel mojej tułaczki wybrałem tawernę "pod czarnym słońcem". Dobrze wiem, że nie był to dobry wybór. Wiele dziwnych i podejrzanych osób się tam zbierało odprawiając rytułały, dobijając czarnego handlu czy rozprawiając o swoich problemach z tutejszą strażą. Tak w ogóle to byłem nieskażony tym "większym" złem panującym w tamtym zakątku anglii - przynajmniej ja tak sądziłem. Już na pierwszy rzut oka tam nie pasowałem. Choćby z wyglądu - zbyt schludny męzczyzna, w kwiecie wieku, przyobrany w brązowy, skórzany płaszcz i lniane spodnie. Nie wydaje wam się to nadzwyczajne? Żadnych blizn ani łat na ubraniu. Jestem człek nazbyt rzucajżący się w oczy w takim miejscu. Mimo wszystkiego idę tam.Ma ciekawość nie zna granic. Lubię wędrować, poznawać, smakować nowych rzeczy. Nie przeszkadza mi samotność.Potrafię się w niej odnaleźć i cieszyć się nią.
Wicher spotężniał. Słońca już nie było widać, a przed oczami mknęła mgła. Jak niewidzialny mur odgradzała mnie od reszty świata i zmniejszała pole widoczności do paru metrów. Wiedziałem, że nic mi się nie stanie, lecz zmysły mówiły co innego. To opuszczony teren. Nikt tu nie mieszka, ani tym bardziej nikt tędy nie chodzi...
Nagle rozległo się przeraźliwe wycie wilka.Bałem się wilków od dziecka, a rodzice zawsze mnie nimi straszyli przy każdej sposobności. Mieli szatańskie poczucie humoru, którego na szczęście nie odziedziczyłem Nienawidze tych obrośniętych dzikich psów! Przyspieszyłem. Powietrze hulało wszędzie coraz szybciej. Z dala dochodził tupot jakby zwierzęcych łap. Nie obracałem się za siebie biegnąc. Zduszone sapanie zwierząt dobiegało moich uszu. Próbowałem prześcignąć nieuniknione. Potknąłem się i uderzyłem głową o pobliski kamień. Straciłem na chwile kontakt ze światem. Otwierając oczy zobaczyłem kilka rozmazanych czarnych plam. niebezpiecznie szybko mknących ku mnie. Nie miałem siły by krzyczeć. Zamknąłem oczy modląc się w głębi duszy o zbawnie. Zbawienie, którego nie otrzymam. Świst, szczekanie wilków i tupot stóp. Zrobiło się pełno od dźwięków. Nie chciałem widzieć początka mego końca. Właśnie czułem ogromne bydle na moich stopach i torsie. Rozrywający trzask koszuli i ciała osłupił mnie z bólu. To był koniec. Stworzenie padło na mnie. Straciłem kontakt.
- Czy ja umarłem? - pomyślałem.
- Nie, nie umarłeś i nie umrzesz w najbliższym czasie - odowiedziała postać jasnym niskim głosem.
Zatkało mnie. Nic nie powiedziałem i jestem tego w stu procentach pewny.
- Potrafię czytać w ludzich myślach - oznajmił ten sam głos
- Że co?! - wyszeptałem ochryple
- Nie zrozumiesz... -
Brzuch bolał mnie obrzydliwie mocno. Rana była niezwykle głęboka jak na stworzoną przez wilka Czułem w tym wszystkim podstęp. Nie pojmowałem tej całej sytuaccji. Dzień rozpoczął się jak zwykle, a kończy paranormalnie.. Spróbowałem się ruszyć. śmiertelny ból przeszył całe moje ciało, a ja upadłem na kamienną posadzkę. Czułem jakby niewidzialna ręka wlewała do mojej krwi śmiertelną truciznę, że zmieniam się od środka w bestie.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknął - Tak nigdy Ci to nie przejdzie. Leż spokojnie na tej ławce i czekaj - dodał wymawiając zirytowanym tonem po czym położył mnie ponownie na długiej ławie.
Spróbowałem otworzyć oczy. Szczypały mnie. Świat poczerwieniał. Ledwie widziałem drewniany stół stojący obok mnie. Żądza mordu zawładnęła mną. Byłem wściekły, że dałem się byle zwierzakowi pogryźć, że nie wiem gdzie jestem, ani co się stało, a ja nic nie zrobiłem.
Ból mieszający się z nienawiścią tylko poplątał moje myśli. Panowała we mnie całkowita niewiedza, a może nie chciałem wiedzieć. Byłem bezbronny, cholernie bezbronny jak owieczka. Nie miałem pojęcia co się ze mną stanie. Mogłem sobie odpuścić tą tawerne i pujść jak zawsze nad jezioro wtapiając swe myśli w płaską tafle wody. Lubiałem wspomnienia. Miały magiczną moc tworzenia starych chwil i klimatu z dawnych lat.
Rozejrzałem się. Panujący półmrok nadawał charakteru pokojowi o drewniaych ścianach. Postać z długim, ciemnym, poszarpanym płaszczem coś majstrowała przy przeciwległym stole.
- Wypij to - poprosił nieznajomy jegomość przyjemnym głosem
- Ale...Co to? - Burknąłem
- Pomoże. No pijjj. - wymówił zaciskając ręcę na srebrnym pucharze.
- Skoro tak mówisz... - odpowiedzialem nie chcąc się z nim droczyć.
Wlał mi powoli zawartość kielicha do ust. Nigdy czegoś takiego nie piłem. Poczułem delikatny chłód, jak powiew wiatru muskający moje ciało w letni dzień. Radość popłynęła moimi żyłami. Stałem się szczęśliwy sam nie wiedząc czemu. Barwy się wyostrzyły, słuch spotężniał. Rana jakby już nieistniała. Tam gdzie jeszcze pzed chwilą było okaleczenie teraz znajdowała się delikatna śnieżna skóra.
- Lepjej co? - uśmiechnął się nieznajomy
Tak - odparłem odwzajemniając uśmiech
Nie sposób było zaprzeczyć. Świat stał się nagle taki prosty, jak za jednym tchnięciem różki. Czułem się jak odmieniony człowiek.
- Gdzie ja jestem? - zapytałem
- W tawernie "pod czarnym słońcem". Jestem Samael - odpowiedział znośnie
- Więc gdzie są klienci, barman i... - wtrąciłem mając nadzieje na złapanie prawdy.
- Jesteś w prywatnym pokoju naszego klanu - powiedział stanowczo
- Jakiego klanu? - zdumiałem się
- Wkrótce się dowiesz - odpowiedział, a ciekawość stąpiła na mą twarz.W głębi duszy tak naprawdę się bałem.
- Jestem tego pewien, odpocznij. - dodał z miłym wyrazem twarzy
Był dla mnie naprawdę sympatyczny, lecz nie sądze by w pełni rozumiał moje przeżycia. Dziś walczyłem o życie, bez czyjejś pomocy bym je stracił. Podejrzewałem, że to się stanie. Ostatnimi tygodniami miewałem takie sny. Nie miałem tylko pojęcia kiedy. Śniłem o wielkim czarnym wilku wyrywaącym się z łańcuchów i biegnącym ku mnie. Rzucającym się na mnie wściekłością i rozrywającym zażarcie moje ciało. Nie mało sierpniowych nocy nie przespałem przez ten sen. Próbowałem nie traktować tego poważnie, ale teraz sprawy zaszły za daleko.
- Możemy już iść? Nie mamy zbyt wiele czasu... - zdenerwował się
- No możemy? Ale co się dzieje. - Wymówiłem niemrawo
- Bo ty..-
Drzwi trzasły. W nich stała wysoka kobieta ukryta pod ciemną peleryną sięgającą do kostek. Twarz przysłaniała korona blond włosów i delikatny kaptur na jej czuprynie. Twarz miała śnieżną o delikatnych rysach. Tylko czerwone wargi kontrastowały z resztą. Jej błękitne oczka emanowały wciągającą, miłą głębią.
- Nie psuj mu tego uczucia. Niewiedza jest złotem... - mruknęła kobieta. - Mów mi Lajla, - dodała, a na je oblizu zagościł półuśmiech
- A mi Mortis - ujawniłem
Musimy iść. - dodała nieziemsko czystym głosem
Wraz z Samael'em patrzyliśmy na nią.
- No to chodź. - nieśmiale powiedziałem do Samael'a
Gdy mnie mijał mrugnął do mnie okiem. Podążyłem za nim.
Lajla szła przed nami lekko poruszając się, jakby delikatnie mknąc w powietrzu. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Poświata księżyca leniwie oświetlała kawałki jej ubrania.
I tu nagle kończy się. Dalej jeszcze nie napisałem.
Odnośnie imion:
Imiona pochodzą z łaciny i od imion upadłych imion, np. Lajla.
Pozdrawiam
2
Troszeczkę nietrafiona przenośnia według mnie. W ogóle nie wiem, co może oznaczać. Lepiej na początku unikać plączących się słów, zostawić miejsce dla prostej, klarownej informacji. Na przykład "a na horyzoncie ciemność" albo "przyprawiająca o dreszcz ciemność", albo "ciemność przywodząca na myśl czerń wyłażących z klatki włochatych pająków". Czaisz? :Pnieznana ciemność skupionego lasu
Sprawdziłem w słowniku i żadne z, bagatela, pięciu znaczeń słowa "zaciągnąć" nie usprawiedliwia tego zdania. Wychodzi tu na wierzch jedna z twoich wad: nie jesteś "za pan brat" z językiem. Brakuje ci... hm... "erudycji językowej", tak to nazwijmy. Pracujesz nad tym, czytając i pisząc. Możesz też czytać słownik, ale to głupi pomysł, hm?Lekki podmuch wiatru zaciągnął
Na miłość boską, toż to nazwa państwa!anglii
Zastanawiam się, czy prowadzisz pogaduszkę z czytelnikiem, czy opowiadasz historię.Nie wydaje wam się to nadzwyczajne?
Co znaczy czysty głos? Że wyciągała czyste cis, mówiąc te dwa słowa?Musimy iść. - dodała nieziemsko czystym głosem
Na razie nie mam za bardzo co chwalić i nie o to tu chodzi. Zaczynając od tytułu, który jest tak oczywisty, tak banalny, jak tylko się da. Po przeczytaniu tytułu wiem mniej więcej, co będzie się działo (był taki film "Underworld" [cienki jak barszcz] - mniej więcej to). Ale to można pominąć. Mnóstwo literówek, powinieneś był nad tym popracować przed wrzuceniem tekstu na forum, jeden (to niewybaczalna liczba dla tekstu poniżej 1 000 000 znaków!) błąd ortograficzny. Ale pal to licho! Najgorsze jest to, że nie panujesz nad:
a) Językiem. Zlepki słów takie, jaki przytoczyłem na początku, powinny od razu rzucić ci się w oczy. Jak mówiłem, musisz sobie wypracować oko - czytając.
b) Akcją. Przejście między zwykłym łażeniem ścieżką a byciem gryzionym przez wilki było strasznie płynne, w ogóle mnie nie zaskoczyło.
Sądzę, że nieważne, czy będziesz pisał to dalej, czy zaczniesz coś nowego, i tak na razie nie wyjdzie z tego nic świetnego. Możesz to pociągnąć i ćwiczyć się na tym tekście - ale nie oczekuj, że przyniesie ci chwałę. Zrób sobie z tego (albo z czegoś innego) taki "brudnopis", żeby ociosać swój język, prowadzenie akcji itd.
Trzymaj się!
3
Błędnie użyte słowoNieprzenikniona cisza.
nieprzenikniony
1. «niedający się przeniknąć wzrokiem»
2. «niedający się poznać, zamknięty w sobie»
3. «niedający się zrozumieć, odgadnąć»
.Gdzie okiem sięgnąć tam pastwiska i łąki, a na horyzoncie nieznana ciemność skupionego lasu
To jakaś metafora, czy miałeś na myśli zwarty, gęsty las. Jeśli to drugie, to źle dobrałeś słowo. Jeśli zaś pierwsze to wyszło niezbyt dobrze.
.Lekki podmuch wiatru 1 zaciągnął rozwiewając ciemną trawę na tle swobodnego, 2 błękitnego ubarwienia okolicy
1. Znaczenie w jakim użyłeś tego wyrazu jest jednym z rzadziej stosowanych (dał się odczuć), poza tym jest wiele bardziej fortunnych słów, których można było użyć, aby opisać to zdarzenie. Mi skojarzyło się z zaciąganiem Rosjan mówiących po polsku.
2. Kolejne źle użyte słowo.
ubarwienie «barwa skóry lub sierści zwierząt, upierzenia ptaków; też: sierść, skóra, upierzenie mające pewną barwę»
Promienie zachodzącego słońca leniwie przedzierały się przez gęste niebo.
Jak bada się gęstość nieba? Kolejna nieudana metafora. Bardziej pasuje gęste od chmur, ale nadal dalekie to będzie od ideału.
1. Czy tego słowa chciałeś użyć?Za cel mojej 1 tułaczki wybrałem tawernę 2 "pod czarnym słońcem"
tułaczka
1. forma ż od tułacz.
2. «życie bez własnego domu, ciągłe przenoszenie się z miejsca na miejsce»
2. Nazwa własna - "Pod czarnym słońcem". Sądzę, że powinno być z wielkiej litery.
Dobrze wiem, że nie był to dobry wybór.
Nie jesteś konsekwentny w kwestii tego, w jakim czasie prowadzisz narrację. Zdecyduj się przeszły, czy teraźniejszy?
Pomieszanie z poplątaniem - z dwóch związków frazeologicznych wykrawasz po kawałku i próbujesz stworzyć coś nowego. Odradzam, to w większości przypadków błąd. Frazeologizmy to:dobijając czarnego handlu
dobijać targu
czarny rynek
Śmieszny przypadek zaimkozy. Uważaj na takie rzeczy.Tak w ogóle to byłem nieskażony tym "większym" złem panującym w tamtym zakątku anglii - przynajmniej ja tak sądziłem
Przybrany i ubrany, przyodziany - chyba pomieszałeś trzy wyrazy. Bohater najprawdopodobniej był ubrany.Choćby z wyglądu - zbyt schludny męzczyzna, w kwiecie wieku, przyobrany w brązowy, skórzany płaszcz i lniane spodnie.
Kolokwializm i jakaś potworna literówka, o której na pierwszy rzut oka, pomyślełem ortografJestem człek nazbyt rzucajżący się w oczy w takim miejscu.

O co chodzi? Skoro lubi samotność, to po co idzie tam, gdzie może spotkać innych osobników? Dlaczego te zdania znalazły się tak blisko siebie, dlaczego wyglądaj to tak jakby bohater uzasadniał fakt, iż idzie do tawerny tym, że lubi samotność.Mimo wszystkiego idę tam.Ma ciekawość nie zna granic. Lubię wędrować, poznawać, smakować nowych rzeczy. Nie przeszkadza mi samotność.
Nie chce mi się pokazywać Ci większej ilości błędów - musiałbym wynotować prawie połowę zdań z Twojego tekstu. Piszesz prolog, więc rozumiem, że jest to początek większej całości. Pisz, skoro masz taką potrzebę, lecz nie licz na to, że będzie to dobre. Nie masz warsztatu, nie znasz znaczeń słów których używasz. Lepiej zacznij od krótszych form by wypracować sobie styl, by nabyć umiejętności. W tym momencie nie masz ani jednego, ani drugiego.
Twój prolog przeczytałem do połowy i zostałem zanudzony. A celem prologu jest zawiązanie akcji, zachęcenie czytelnika do rzucenia wszystkiego i zabrania się za czytanie Twojego tworu. Niestety, zagłębiasz się w opisy i zapominasz kompletnie o wzbudzeniu zainteresowania. Zanim zabierzesz się do pisania książek napisz kilka miniaturek, opowiadań, drabbli. Poćwicz przed pisaniem dzieła swojego życia, a wtedy jest szansa, że ktoś będzie chciał "cię" czytać. No to co? Do roboty.
4
Późno już, ale spróbujemy. Co mi tam - nic nie tracę!
[2] Byle zwierzakowi? Cha cha, nie ogarniam - najpierw bestia, teraz pikuś...
Posłuchaj, nie chcę Cię urazić, ale ten tekst to jedna wielka porażka. Słowem - dno. Ilość błędów, na jakie czytelnik natrafia jest przeogromna. Tutaj jest pies pogrzebany. Słaba fabuła - pomysł tak samo - to pikuś. Tym można zająć się później. Ortografia natomiast... dramat.
Nie podobało mi się to. Po przeczytaniu jestem pełen negatywizmu.
Apel: na przyszłość nie wykręcaj takich numerów - sprawdzaj tekst zanim poddasz go weryfikacji. Nie lubię czytać czegoś, co jest napisane od tak sobie, praktycznie dla jaj, a podejście autora jest w stylu: aa, zobaczę swoje gafy i dobra - nie ma się czym martwić, w końcu to tylko jedno marne opowiadanie. Wiem, że stać mnie na więcej.
Ale tutaj na takie podejście nie wiedzę miejsca.
Trzymaj się.
Rytuały.Dobrze wiem, że nie był to dobry wybór. Wiele dziwnych i podejrzanych osób się tam zbierało odprawiając rytułały, dobijając czarnego handlu czy rozprawiając o swoich problemach z tutejszą strażą.
Ee, chłopy! No co to jest, pytam?Tak w ogóle to byłem nieskażony tym "większym" złem panującym w tamtym zakątku anglii - przynajmniej ja tak sądziłem.
Autor sprawdzał poprawność swojego tekst pod względem ortografii? W cytowanym fragmencie za dużo zwrotów "tam", "takim", itp - przesycenie normalnie jakieś. Albo nie - po prostu sklasyfikujmy to jako powtórzenie. Przeczytaj kilkakrotnie i sam stwierdź. Przyobrany? Śmiem zapytać po raz kolejny: co to, do diabła, jest?Za cel mojej tułaczki wybrałem tawernę "pod czarnym słońcem". Dobrze wiem, że nie był to dobry wybór. Wiele dziwnych i podejrzanych osób się tam zbierało odprawiając rytułały, dobijając czarnego handlu czy rozprawiając o swoich problemach z tutejszą strażą. Tak w ogóle to byłem nieskażony tym "większym" złem panującym w tamtym zakątku anglii - przynajmniej ja tak sądziłem. Już na pierwszy rzut oka tam nie pasowałem. Choćby z wyglądu - zbyt schludny męzczyzna, w kwiecie wieku, przyobrany w brązowy, skórzany płaszcz i lniane spodnie.
Wiesz co? Są ludzie, którzy lubią to, co robią i ja do takich należę. Ale powiedz: szanujesz Ty robotę, która wykonuję? Staram się ocenić poprawność tekstu pod każdym względem, uprzednio przygotowany na to, że przeszedł kilka korekt... Ale to już są jaja. Autor nawet nie pokwapił się sprawdzić - kopiuj, wklej i HURRA! Na przyszłość - postaraj się zrobić dobrze swoją część, a ja postąpię tak samo.Żadnych blizn ani łat na ubraniu. Jestem człek nazbyt rzucajżący się w oczy w takim miejscu.
Nie z czasownikami piszemy oddzielnie, niezależnie czy czasownik jest osobowy, czy bezosobowy.Mieli szatańskie poczucie humoru, którego na szczęście nie odziedziczyłem Nienawidze tych obrośniętych dzikich psów!
Brak korekty tekstu przemilczę w tym wypadku...Otwierając oczy zobaczyłem kilka rozmazanych czarnych plam. niebezpiecznie szybko mknących ku mnie.
I w tym także.Zamknąłem oczy modląc się w głębi duszy o zbawnie.
Pełno czego?Świst, szczekanie wilków i tupot stóp. Zrobiło się pełno od dźwięków.
Raczej z nikim nie dzielił połączeń nerwowych. Do wykreślenia.Nie chciałem widzieć początka mego końca. Właśnie czułem ogromne bydle na moich stopach i torsie.
Trzask, który osłabia z bólu - tego jeszcze nie słyszałem. Nawet się uśmiechnąłem na chwilę!Rozrywający trzask koszuli i ciała osłupił mnie z bólu. To był koniec. Stworzenie padło na mnie. Straciłem kontakt.
Literówka tutaj...- Nie, nie umarłeś i nie umrzesz w najbliższym czasie - odowiedziała postać jasnym niskim głosem.
I tutaj także.- Potrafię czytać w ludzich myślach - oznajmił ten sam głos.
Podobnie w tym wypadku. Paranormalne zjawiska, cokolwiek; "paranormalnie" nie istnieje.Nie pojmowałem tej całej sytuaccji. Dzień rozpoczął się jak zwykle, a kończy paranormalnie.. Spróbowałem się ruszyć.
Bohater uderza w kamień i rykoszetem ląduje na ławce? Powinien leżeć na ziemi, najlepiej obok tego kamienia.Potknąłem się i uderzyłem głową o pobliski kamień(...) Tak nigdy Ci to nie przejdzie. Leż spokojnie na tej ławce i czekaj.
[1] Powtórzenie.Spróbowałem otworzyć oczy. Szczypały [1]mnie. Świat poczerwieniał. Ledwie widziałem drewniany stół stojący obok [1]mnie. Żądza mordu zawładnęła mną. Byłem wściekły, że dałem się [2]byle zwierzakowi pogryźć, że nie wiem gdzie jestem, ani co się stało, a ja nic nie zrobiłem.
[2] Byle zwierzakowi? Cha cha, nie ogarniam - najpierw bestia, teraz pikuś...
Na wstępie literówka, a potem, ughhh!, taki błąd!...Nie miałem pojęcia co się ze mną stanie. Mogłem sobie odpuścić tą tawerne i pujść jak zawsze nad jezioro wtapiając swe myśli w płaską tafle wody.
Tu też coś się poknociło. Masz olbrzymie problemy z ortografią.Lubiałem wspomnienia. Miały magiczną moc tworzenia starych chwil i klimatu z dawnych lat.
Tę tawernę.... I takie pytanie: bohater najzwyczajniej chciał utopić swoje myśli? Bo wyszło to nieudolnie.Mogłem sobie odpuścić tą tawerne i pujść jak zawsze nad jezioro wtapiając swe myśli w płaską tafle wody.
Nie istniała.Barwy się wyostrzyły, słuch spotężniał. Rana jakby już nieistniała.
Chryste Jedyny, to są jakieś żarty chyba.- Wkrótce się dowiesz - odpowiedział, a ciekawość stąpiła na mą twarz.W głębi duszy tak naprawdę się bałem.
To zdanie koszmarnie brzmi.Nie mało sierpniowych nocy nie przespałem przez ten sen.
Posłuchaj, nie chcę Cię urazić, ale ten tekst to jedna wielka porażka. Słowem - dno. Ilość błędów, na jakie czytelnik natrafia jest przeogromna. Tutaj jest pies pogrzebany. Słaba fabuła - pomysł tak samo - to pikuś. Tym można zająć się później. Ortografia natomiast... dramat.
Nie podobało mi się to. Po przeczytaniu jestem pełen negatywizmu.
Apel: na przyszłość nie wykręcaj takich numerów - sprawdzaj tekst zanim poddasz go weryfikacji. Nie lubię czytać czegoś, co jest napisane od tak sobie, praktycznie dla jaj, a podejście autora jest w stylu: aa, zobaczę swoje gafy i dobra - nie ma się czym martwić, w końcu to tylko jedno marne opowiadanie. Wiem, że stać mnie na więcej.
Ale tutaj na takie podejście nie wiedzę miejsca.
Trzymaj się.