Lot do Londynu

1
17.10
Odczuwam lekki stresik. Taki leciutki. Prawie go nie ma. To już za 35 minut. A za 20 minut zaczną wpuszczać. Szkoda że tu nie można palić.

17.15
Zaczynają pocić mi się ręce. Zgrzytam zębami. Ten cholerny, leciutki stresik. Tłumaczę sobie że to adrenalina. Kurwa, czemu tu nie można palić.

17.25
Ale uderzenie serca jak spojrzałem na zegar ! Momentalnie strach, stres, panika ! Tylko 5 minut i muszę się zbierać ! Może zapalę w kiblu, jeszcze zdążę. Czemu czas leci tak szybkoooo !!!

Myśli w głowie Adama prawie rozsadzały mu czaszkę. Chociaż starał się żeby na to nie wyglądało, ale mocno przeżywał swój pierwszy w życiu lot samolotem. No, tak naprawdę nie pierwszy. Leciał kiedyś jako dziecko ale nie pamiętał prawie nic z tej podróży. Więc to się nie liczy. Stres potęgował fakt że był sam, nie miał nawet z kim porozmawiać. Rozejrzał się po sali odlotów. Inni oczekujący wydawali się aż denerwująco spokojni. Kilkanaście osób. Tam po prawej chyba rodzina Szwedów bo wszyscy mają niebieskie oczy i długie blond włosy. Ubrani trochę jak hipisi, wyglądają na zrelaksowanych. Dzieci, chłopczyk i dziewczynka w wieku około 4 lat ciągle się śmieją i wygłupiają. Z czasem gdy Adam ukradkiem na nich patrzył, uspokajał się. Taki miły obrazek.
O cholera. A ten koleś w kącie po lewej ? Jakiś taki dziwny. Siedzi z boku z dala od wszystkich i nerwowo się rozgląda. Ubrany w jakieś białe szmaty, kolor skóry świadczy o tym że pochodzi z bliskiego wschodu. Talib ! Normalnie Talib w biały dzień ! Czemu nikt nie reaguje ?!

17.52
Samolot kołuje. Niespiesznie zajmuje swoje miejsce na pasie startowym. Widać inne - stojące samoloty, przy nich autobusy do przewozu ludzi, krzątające się małe pojazdy do transportu bagaży, całe lotnisko w Warszawie. Jest słoneczny dzień, niebo jasno – błękitne, bez jednej chmurki. Adam jeszcze raz sprawdził zapięcie pasów. Dobrze że ma miejsce na końcu bo nikt nie widzi przerażenia w jego oczach. Teraz samolot powoli toczy się po pasie w jednym kierunku jakby w ogóle nie zamierzał wystartować.
- Podobno statystycznie niebezpieczniej jest jeździć samochodem niż latać samolotem...Będzie dobrze. Dolecę. Będzie dobrze. A co jeśli wcale jej nie będzie na lotnisku ? – niespodziewana myśl zaświeciła w głowie Adama.
Nagłe przyspieszenie wbijające w fotel. Przeciągły ryk silników. Lotnisko, inne samoloty, gwałtownie uciekły do tyłu.
- A chuj. Dam sobie radę ! Niech się dzieje co chce ! Hałabangaaa !
Drugie uderzenie tak mocne aż zatrzęsło całą maszyną. Jeszcze głośniejsze silniki. Obraz za szybą nabrał jeszcze większej dynamiki.
- A ten Talib co robi ? Stuardesa wyraźnie mówiła że nie wolno odpinać pasów przy starcie ! Fuck ! On wstaje ! Patrzy na mnie... co za koszmarny wyraz twarzy !!! Już po mnie...

V

Dwie godziny później zobaczył ją. Była jak odbijająca się od ziemi i piszcząca piłka wśród tych wszystkich oczekujących. Ten widok rozśmieszył go niesamowicie. Zastanawiał się jak będzie wyglądać teraz ich spotkanie, nachodziły go różne, często pesymistyczne myśli. Że to nie będzie ta sama osoba wobec niego jaka była przed wyjazdem. Że będzie wobec niego zimna, że się nie będą rozumieć. Ale teraz ! Nie mógł powstrzymać szczerego śmiechu i radości. Przywarli do siebie w długim, namiętnym pocałunku. Trwali tak długo, z zamkniętymi oczyma, olewając wszystkich ludzi wokół. Przytulał ją całą, gładził włosy, wciągał słodki zapach jej ciała który tak lubił.
- Było warto – pomyślał.
Spojrzeli sobie w oczy. Całe uczucie które zakiełkowało między nimi w Polsce teraz zdawało się rozkwitać na nowo.
- Ładnie pachniesz – przywarła nosem do jego karku.
- Ty też – wyszeptał.
- Wiesz że uwielbiam te perfumy, specjalnie tak się wyfuniałeś – powiedziała zaczepnie.
- Właściwie to prawie zwymiotował na mnie jakiś Pakistańczyk któremu zrobiło się niedobrze podczas startu. Nie zdążył do kibla więc walił mi pod nogi. Stuardesa to posprzątała ale musiałem jakoś zabić ten zapach.
Patrzyła na niego wesoło z szeroko otwartą buzią. Jeszcze przez chwilę próbowała dopatrzyć się w jego oczach kłamstwa na temat tej opowieści a gdy go nie znalazła odskoczyła gwałtownie.
- Pfuuuj ! Musisz się umyć !

2
Ale uderzenie serca jak spojrzałem na zegar
Niepoprawne zdanie - możesz napisać np. Spojrzałem na zegar i poczułem uderzenie serca. Wiem, że chciałeś, aby to zdanie wyrażało myśli bohatera, który nie musi posługiwać się piękną polszczyzną, ale taka forma jest nie do przyjęcia.
Chociaż starał się żeby na to nie wyglądało, ale mocno przeżywał swój pierwszy w życiu lot samolotem
Wyrzuć "ale"
Leciał kiedyś jako dziecko ale nie pamiętał prawie nic z tej podróży. Więc to się nie liczy
1. Przecinek przed "ale".
2. Zrobiłabym z tych dwóch zdań jedno i w miejscu kropki wstawiła myślnik. Wyszłoby zgrabniej. Od więc nie powinno się zaczynać zdania, bo wydaje się wyrwane z kontekstu.
Widać inne - stojące samoloty, przy nich autobusy do przewozu ludzi, krzątające się małe pojazdy do transportu bagaży, całe lotnisko w Warszawie.
Mnóstwo błędów.
1. Niepotrzebny myślnik
2. Za długie, zbyt skomplikowane zdanie. Najlepiej podziel je na dwa, ładniejsze i prostsze w odbiorze - "całe lotnisko w Warszawie" powinno być oddzielnym zdaniem. Nad pierwszą częścią też popracuj, by była bardziej logiczna
Że to nie będzie ta sama osoba wobec niego jaka była przed wyjazdem
1. Nie zaczynamy zdania od "że"
2. Nie możesz napisać "nie będzie ta sama [...] wobec niego". Poprawnie będzie, jeśli napiszesz: "nie będzie już tą samą osobą, jaką była przed wyjazdem" lub "nie będzie wobec niego już taka sama".

Oprócz błędów, które wyszczególniłam, jest jeszcze wiele literówek i w wielu miejscach brak przecinków. Ponadto język - jest na bardzo niskim poziomie. Jak już wcześniej pisałam, rozumiem, że treść jest myślami głównego bohatera, więc możesz użyć mowy potocznej. Jeśli jednak opowiadanie posiada jedynie proste wyrażenia i niewybredne przekleństwa (bardzo uderzyło mnie "a chuj" - tego się po prostu nie używa w mowie pisanej), nie świadczy to zbyt dobrze o autorze.
Musisz popracować nad lekkością języka, czeka Cię jeszcze dużo ćwiczeń. Powinieneś mieć ciągły kontakt z literaturą i używać mniej kolokwializmów.
Ponadto pomysł z dokładną godziną i myślami bohatera jest ciekawym zabiegiem, ale w przypadku Twojego opowiadania nie ma on sensu. Jest to wynik Twojej niekonsekwencji: na początku wydaje się, że opowiadanie będzie składało się z krótkich wstawek zawierających myśli bohatera i dokładną godzinę, przeplatanych narracją autora. Jednak po chwili okazuje się, że w narracji także umieszczasz myśli bohatera - więc po co te wstawki? Sam pozbawiłeś je sensu.
Opowiadanie nie ma żadnej puenty, przekazu i spójności. Ma być żartobliwe, ale przez niski poziom języka jest po prostu płytkie.
Dobrze, że piszesz szorty, dzięki temu lepiej nauczysz się posługiwać językiem.
Pozdrawiam i życzę powodzenia
Młoda

3
Jak pokazywałem tekst moim znajomym to słyszałem tylko " och i ach, pisz tak dalej, super" (banda zakłamanych podlizywaczy - ja nie mam przyjaciół! :p). Teraz wiem że zarejestrowanie się na tym forum było dobrym posunięciem.

Dzięki za cenne uwagi i Twój czas Młoda :)

Z wszystkim co napisałaś się zgadzam ( wiem na jakim etapie rozwoju jestem). Bynajmniej dwie rzeczy mnie zainteresowały. Mam nadzieję że ktoś jeszcze się na ten temat wypowie.

Pierwsza:

- ale ( ew. " co za") uderzenie serca jak spojrzałem na zegar !
- spojrzałem na zegar i poczułem uderzenie serca !


Jakoś cały czas bardziej " czuję" to uderzenie serca czytając pierwsze zdanie.

Druga:

Samolot kołuje. Niespiesznie zajmuje swoje miejsce na pasie startowym.
Widać inne :
• stojące samoloty,
• autobusy do przewozu ludzi,
• krzątające się małe pojazdy do transportu bagaży,
• całe lotnisko w Warszawie.


Naprawdę zamotane:) ? Racja z tym myślnikiem, ale zdania bym nie dzielił na dwa.

I finalne zapytanie od nowego użytkownika : co teraz ? Przemyśleć uwagi, poprawić tekst i wkleić go jeszcze raz ?

Pozdrawiam

[ Dodano: Czw 09 Lip, 2009 ]
Hmmm właśnie się zorientowałem że ten tekst powinien być w kreatorium a nie oddany do weryfikacji. W gorącej wodzie kąpany jestem...

Sorry

4
Przemyśleć uwagi, poprawić tekst i wkleić go jeszcze raz. I jeśli taka wola - pojaw się z nim za tydzień.
Odczuwam lekki stresik. Taki leciutki(...) Zaczynają pocić mi się ręce.Zgrzytam zębami. Ten cholerny, leciutki stresik. Tłumaczę sobie że to adrenalina.
Zgrzytanie zębami to już nie jest klasyczny objaw lekkiego stresu, to coś więcej. Poza tym, adrenalina (a raczej jej wydzielanie) jest związane ze sytuacją lekkiego napięcia, pobudzenia. Zatem ta końcówka troszeczkę zbędna.
To już za 35 minut. A za 20 minut zaczną wpuszczać.
Czas byś poznał jedną z zasad - zapis słowny.
Może zapalę w kiblu, jeszcze zdążę. Czemu czas leci tak szybkoooo !!!
To wygląda na głośne, histeryczne wręcz pytanie rzucone we Wszechświat. Jednak pytajnika na końcu nie widać...
Chociaż starał się żeby na to nie wyglądało, ale mocno przeżywał swój pierwszy w życiu lot samolotem.
Nie jestem pewien co do poprawności tego zdania. W każdym bądź razie - nie prezentuję się zbyt ładnie. Spróbuj skorygować, uprościć.
Stres potęgował fakt że był sam, nie miał nawet z kim porozmawiać. Rozejrzał się po sali odlotów.
Fakt, że był sam przeczy niemożliwości nawiązania rozmowy z kimkolwiek.
Ubrani trochę jak hipisi, wyglądają na zrelaksowanych. Dzieci, chłopczyk i dziewczynka w wieku około 4 lat ciągle się śmieją i wygłupiają. Z czasem gdy Adam ukradkiem na nich patrzył, uspokajał się. Taki miły obrazek. O cholera. A ten koleś w kącie po lewej ?
Zmiana czasu, która wybija z rytmu.
- A ten Talib co robi ? Stuardesa wyraźnie mówiła że nie wolno odpinać pasów przy starcie ! Fuck ! On wstaje ! Patrzy na mnie... co za koszmarny wyraz twarzy !!! Już po mnie...
Mogłeś nieźle zakręcić fabułą. Przemyśl to - ze zwykłego lotu mogłeś zrobić sielankę. Talib mógł dobywać czegoś z kurtki (tu bohater obawia się broni), ostatecznie wyciągnąć flaszkę "żubrówki" i rozkręcić z Adamem niezłą dwuosobową popijawę. Tyle opcji...
Teraz samolot powoli toczy się po pasie w jednym kierunku jakby w ogóle nie zamierzał wystartować.
Przecież procedura podnoszenia maszyny do lotu, związana jest z "toczeniem się" w jednym kierunku.
Była jak odbijająca się od ziemi i piszcząca piłka wśród tych wszystkich oczekujących.
Jesteś mężczyzną, więc pewnie lubisz football. Więc skąd u Ciebie spostrzeżenie o piskliwości piłki? Jak to się objawia?, bo mnie nigdy nie udało się zaobserwować. Chyba, że masz na myśli spuszczanie powietrza.

A tak w ogóle, to co to za porównanie kobiety/dziewczyny do piłki? Jakieś nieziemskie. Zupełnie nie widzę podstaw.
- Było warto – pomyślał.
Skoro pomyślał, to nie nawiązywał rozmowy. A skoro nie nawiązywał rozmowy, to taki zapis nie funkcjonuje. Po prostu wtrąć to w tekst.
Spojrzeli sobie w oczy. Całe uczucie które zakiełkowało między nimi w Polsce teraz zdawało się rozkwitać na nowo.
Na początku jest kiełkowanie, czyli moim zdaniem pokonywanie największych przeszkód. Następuje kilka innych procesów, o których nie mam pojęcia (pewnie są mniej znaczące), by przyszła kolej na rozkwitanie. Ty zaznaczasz, że dzieje się to "na nowo", czyli jednoznacznie wskazujesz, że proces ten miał już miejsce, najprawdopodobniej w Polsce. Ale w Polsce doszło do kiełkowania. Tylko to sugeruje fragment. Czyli rozkwitanie zachodzi tutaj, teraz - w Londynie. Nie "na nowo" tylko w ogóle, pierwszy raz.
- Wiesz że uwielbiam te perfumy, specjalnie tak się wyfuniałeś – powiedziała zaczepnie.
Jeśli ten tekst dorwie pisarski konserwatysta, to najzwyczajniej w świecie go zje. Nie powiem, co będzie później. Tworzenie nowych słów, których nie mam prawa znać jest fajne, a nawet bardzo... dla tego, który to robi.

Przesadnie młodzieżowo akcentujesz każdą sytuację. To widać właśnie w opisach.

Tekst niczym nie zaskoczył - zrobiła się z tego historia obyczajowa, rzucona opinii publicznej w decydującym momencie. Adam daje się poznać jako zestresowany nastolatek, który potrafi namiętnie całować. Zapomniałbym - boi się także rzygających talibów (to piszemy z małej).

Tak jak wspomniałem wcześniej - mogłeś żmudny lot przemienić w niesamowitą balangę, rozciągając tym samym historię na kilka stron. Przynajmniej.

Na koniec powiem tylko, że mimo wszystko tekst mi się spodobał. A co do Ciebie - masz przed sobą mnóstwo pracy. Lepiej zacznij od zaraz!

Trzymaj się,
mountain_artist

5
Hmm...
Jeśli chodzi o zdanie z bijącym sercem i zegarem, to podrzuciłam Ci tylko propozycję. Chodziło mi o to, że Twoje zdanie jest niegramatyczne, więc powinieneś je jakoś zmienić. Zgadzam się, że moja wersja nie jest najlepsza, nie oddaje zdenerwowania - chciałam tylko pobudzić Cię do myślenia i pokazać, gdzie znajduje się błąd. Posiedź trochę nad tym, może bardziej sprawdzi się coś w rodzaju: "Spojrzałem na zegar, a a moje serce prawie wyrwało się z klatki piersiowej.". To znów tylko luźna propozycja, chodzi mi o to, że może lepiej zacząć od spojrzenia, które było pierwsze, wtedy łatwiej będzie utrzymać dynamikę i poprawność gramatyczną:)
Co do długiego zdania na temat lotniska, uważam, że powinieneś je podzielić, ale to tylko moje zdanie. Jeśli nie chcesz, to proponuję następującą poprawkę: Widać stojące samoloty, przy nich autobusy do przewozu ludzi, krzątające się małe pojazdy do transportu bagaży - całe lotnisko w Warszawie.
No i zgadzam się z mountain_artist - powinieneś jeszcze raz przemyśleć historię z Talibem i ją trochę urozmaicić. Wtedy tekst zyskałby wiele.
Czekamy na poprawiony tekst za jakiś czas:)
Pozdrawiam i powodzenia
Młoda

6
Ale uderzenie serca jak spojrzałem na zegar !
U nastolatki, która dostaje od rodziców pierwszy samochód, zdziwienie wyrażające się za pomocą słów: Ale bomba! Rany! - jest, wydawać by się mogło, poprawne. Miejmy jednak na uwadze różnice miedzy ty, co mówimy a co piszemy.

Ty zatrzymujesz swojego bohatera w martwej przestrzeni - pozostaje tylko on i pracujące serce. Pach! Jedno uderzenie, które zauważa podsumowuje stwierdzeniem: Ale uderzenie serca jak spojrzałem na zegar ! Przypatrz się temu zdaniu. Czy aby na pewno jest poprawne? Wymyślona przeze mnie nastolatka mówi dobrze - to fakt. Adam natomiast po trochu zwraca się jak dzieciak wystający z kojca. Mówi: Ale mnie szczypie paluszek jak stanąłem na pinezce. Malec czegoś dokonał (czynność dokonana) - stanął na pinezce. Ale do wniosku, że coś szczypie dochodzi dopiero po chwili. Czy tak przebiegają reakcje normalnego człowieka? Nie! Impulsy nerwowe przewodzą coś natychmiast. Jeśli nie - pojawia się jakiś konflikt.

Zgadzam się z przedmówczynią - zdanie jest niegramatyczne. Zaproponowane zdanie jest sto razy lepsze, chyba że wolisz zmianę czasu, ale ta rodzi konflikt z następnymi w podanym akapicie. Tak jak napomknęła Młoda - korekta leży w Twoim interesie, Arkadio.

7
Odczuwam lekki stresik. Taki leciutki. Prawie go nie ma. To już za 35 minut. A za 20 minut zaczną wpuszczać. Szkoda że tu nie można palić.
Zapis słowny: dwadzieścia minut...
Zaczynają pocić mi się ręce. Zgrzytam zębami. Ten cholerny, leciutki stresik. Tłumaczę sobie że to adrenalina. Kurwa, czemu tu nie można palić.
Tutaj mógłbyś zostawić tak jak jest, bez znaku zapytania, jednak zdanie nawiązuje do wczesniejszego stwierdzenia, wobec czego znak zapytania powinien się pojawić.
Leciał kiedyś jako dziecko ale nie pamiętał prawie nic z tej podróży.
Nie lecjał, jako dziecko, tylko, gdy był dzieckiem. A to różnica w tym wypadku.
Normalnie Talib w biały dzień ! Czemu nikt nie reaguje ?!
Znaki interpunkcyjne (kropki, wykrzykniki, znaki zapytania itd.) przyklejamy do zdania poprzedzającego.
Że to nie będzie ta sama osoba wobec
Tutaj niby dobrze, ale wyprute z uczuć. Napisał bym:

Że nie będzie tą samą osobą...

Literówki, przecinki, źle stawiana interpunkcja i dziwna konstrukcja zdań to rzeczy, które można naprawić. Wszystko, jak widzę, zostało wykazane (albo lwia część). Czego nie naprawisz ot tak, to przesłania. Sam leciałem kilka razy samolotem i przerażenie, które mnie ogarniało nie raz chciałem opisać - raczej dla zabawy. Zestawiając moje doświadczenia z lotem, przyznam, że nie wyszło ci przekazanie strachu (no, może poza paleniem). Niby tajemniczy Talib (co dziwne, skąd bohater takie coś wie???), niby lęk i strach, gdzieś tam sielanka codzienności, jednak to wszystko, zamiast kipieć z emocji, jest suchą relacją - zapisem pewnego lotu. Nie dostrzegłem przesłania, morału, albo wielkiego czy też małego "bum!" Prześliznąłem oczami po tekście i zapewne zaraz o nim zapomnę. Nie podobało mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

8
Głównym mankamentem tekstu jest nijakość cechująca zarówno wykonanie jak i pomysł. Próbowałeś nadać opowieści jakiś humorystyczny akcent, ale w moje poczucie humoru nie udało Ci się trafić. Własciewie tekst o niczym.
Irytujące są też wnioski bohatera odnośnie pasażerów:
Tam po prawej chyba rodzina Szwedów bo wszyscy mają niebieskie oczy i długie blond włosy.
O losie. Nawet nie wiem, jak to podsumować. Oczywiście, Adam mógł tak skojarzyć, jasne... ale to wszystko wyjaśniające "bo" mnie rozłożyło na łopatki.

I tak na koniec - następnym razem zastanów się, co tak naprawdę chcesz opwiedzieć czytelnikowi. Bo tekstów o niczym nikt nie będzie pamiętał.

Pozdrawiam.
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron