Nie będe więcej dla ciebie zabijać

1
Jestem nowy a więc to mój forumowy debiut - fragment, z gotową historią do końca, chciałbym wiedzieć czy ktokolwiek będzie ciekaw 'co dalej?'. Jestem oczywiście w pełni świadom że tekst jest cholernie niedopracowany ale... nie mogłem się powstrzymać :-)









„Nie będę więcej dla ciebie zabijać”







- Nie będę więcej dla ciebie zabijać, nie będę więcej dla ciebie zabijać… - słowa brzmiały jak jakiś obronny urok wypowiadany przez łzy - … nie będę więcej dla ciebie zabijać…



Słowa szeptała skulona na pryczy dziewczynka. Kołysała się to w przód, to w tył jakby w jakimś transie. Skołtunione, długie, czarne włosy opadały jej wzdłuż pleców a na sobie miała łachmany pełne dziur. Była w ciasnej komnacie, wśród zimnych, gołych murów. Panował tu smród pleśni i rozkładu. Otaczała ją cisza i ciemność. Cisza którą przedzierał jedynie dźwięk spadających w kałużę kropel. Oraz ciemność której nie naruszało żadne nawet mdłe światło. Nie było żadnych okien a drzwi szczelnie zamykały dostęp wszystkiego, nawet powietrza. Niezbędny tlen zaś dostarczany był przez rury umieszczone w suficie. Na pryczy leżała imitacja koca. Wyświechtany cienki materiał z oderwanym sporym fragmentem nie był w stanie okryć dziewczynki, a co dopiero zapewnić jej ciepła. Gdyby tylko jakikolwiek promień światła zagościł w komnacie byłoby widać że w kącie leżała groteskowa imitacja lalki - ułożona tak starannie jakby tam właśnie, w tym ciemnym i mokrym kącie, było od zawsze przeznaczone jej miejsce. Na lalkę składał się kłębek szmat zawinięty tak by posiadał głowę i tułów.



- Nie będę więcej dla ciebie zabijać, nie będę więcej dla ciebie zabijać – dziewczynka wciąż to powtarzała, a płacz powoli przeradzał się w lament – Nie będę więcej dla ciebie zabijać, nie będę więcej dla ciebie zabijać – nagle na chwilę zamilkła, krople przestały spadać, zrobiło się straszliwie zimno. Każdy oddech dziewczynki podkreślała para wydobywająca się z jej ust. Dziewczynka wciąż skulona jak dziecko w łonie kobiety położyła się na pryczy. W jej oczach widać było obłęd – Nie będę więcej dla ciebie zabijać… mamusiu.



1





Olbrzymia sala była pełna zepsucia i rozpusty, była ikoną bogactwa, perwersji oraz kompletnego braku gustu gospodarza. Razem z nią zmieniła się definicja słowa ‘przepych’ oraz ‘dziwactwo’. Tutaj nawet ściany wszędzie mieniły się złotem i klejnotami, za wyjątkiem miejsc w których wisiały obrazy przedstawiające wyjątkowe formy uprawiania najstarszego sportu świata, nie tylko w duecie i nie tylko w ramach jednego gatunku. Wzdłuż rzeczonych ścian, w równych odstępach, stały marmurowe posągi nagich kobiet eksponujących swoje zimne piersi oraz mężczyzn prezentujących swoje równie zimne opadłe fallusy. Na środku stał stół wykonany z czarnego mahoniu wykańczany złotem i diamentami, mieszczący ponad setkę ludzi. Tym razem przy stole siedziało tylko dwoje. Mężczyzna ubrany w wyjątkowo bogate czerwone szaty, przeszywane złotymi nićmi i wykańczane rubinami. Był on najwidoczniej w trakcie posiłku. Była też kobieta. Kobieta… nie jeden powiedziałby bogini czy też anioł. Długie kruczo czarne włosy opadały jej kaskadą na ramiona. Duże błękitne oczy wchłaniały swoją głębią i sprawiały wrażenie gotowych zatopić każdego kto pozwoli sobie wpatrywać się w nie zbyt długo. Pełne kształtne usta wręcz zapraszały by ich spróbować, a gdy się uśmiechała odsłaniała rząd równiutkich, śnieżnobiałych zębów. Czarna suknia którą miała na sobie była wycięta do połowy nawet nie uda, jak wskazywała by skromność, a biodra. Pozwalało to na pełną demonstrację idealnie ukształtowanych nóg. Tym na czym skupił wzrok mężczyzna był jednak dekolt. Głęboki, przedstawiał delikatny srebrny naszyjnik na którego końcu znajdował się niewielki, jak na tak bogate otoczenie, diament. Był tam nie tylko diament, dekolt prezentował również dwie duże, okrągłe i niewątpliwie kształtne piersi. Dopiero po chwili w której mężczyzna jakby chłonął rozpościerający się obok widok, otrząsnął się i przestał wpatrywać. Za każdym razem jej widok wywoływał u niego oniemienie, z każdym dniem wydawała się jeszcze piękniejsza.



- Selene! Mam dla ciebie kochaniutka zadanie – w końcu zaczął, sięgając w międzyczasie na stół po, ociekające tłuszczem, wyjątkowo potężne udo jakiegoś ptaka – Coś nowego, tym razem nie jest to jedna osoba czy jakaś rodzina, a cała wioska, do tego nie mała – kontynuował nie przejmując się pełnymi ustami – jakieś dwieście osób. Ogólnie rzecz biorąc jest nam politycznie nie na rękę jej obecność. Oczywiście jesteś świadoma jak intratny będzie to dla ciebie kontrakt – nie pytał, stwierdzał - W grę wchodzą naprawdę niebotyczne sumy. Po wykonanym zadaniu będziesz mogła sobie kupić umiarkowane metrażem państewko. Pytanie brzmi… - tu zrobił pauzę i szeroko się uśmiechnął – Czy twoja córka da sobie radę?

- Haroldzie nie nazywaj tego potwora moją córką – powiedziała głębokim wibrującym głosem, uśmiechając się krzywo Selene – wolę myśleć o niej jako wypadku przy pracy, użytecznym i jak to powiedziałeś wcześniej – intratnym, ale zawsze tylko wypadku. Oczywiście że da radę, a jeśli nie? – Tym razem uśmiechnęła się szeroko - To co z tego? Czy wybije połowę czy ćwierć populacji to zawsze będzie mniej dla innych moich ludzi.

- To mi się podoba – Harold tym razem powiedział to wyjątkowo poważnym tonem – mam rozumieć że zadanie przyjmujesz i mam oczekiwać szybkich efektów?

- Oczywiście – Selene wstała i użyła wyjątkowo czarującego uśmiechu – Do tygodnia będzie po sprawię

- Cieszy mnie to



Selene idealnie wyczuła kiedy ograniczony czas spotkania minął i ruszyła do wyjścia, Harold nawet nie drgnął by jej towarzyszyć. Miała do przejścia przynajmniej dwieście metrów. Nim przeszła pierwsze dziesięć mężczyzna rzucił



- Może zostaniesz na śniadaniu? Zaproszę paru gości! - Selene zatrzymała się i zaśmiała

- Obawiam się że moje upodobania byłyby dla ciebie zbyt pruderyjne Haroldzie, nie nadawałabym się – Tym razem on się zaśmiał, mimo wyraźnej nadziei w oczach, po chwili gwałtownie spoważniał

- Orlico? – zapytał

- Tak?

- Powiedz szczerze dlaczego aż tak jej nienawidzisz? To przez Xandera? Czyżby zostawił po sobie więcej niż bachora? Był jednym z Białych Wilków, był zaklinaczem lodu, prawda? Czyżbyś wtedy, dziesięć lat temu, go pokochała?

- Nie, nigdy go nie kochałam, a jej ojciec nie był żadnym zaklinaczem, był najzwyklejszym idiotą który wydał mi się interesujący – odpowiedziała błyskając oczami – Zresztą ja za te kilka jego krzywych plemników zapłaciłam wystarczająco dużo by nie wspominać go dobrze, ale Haroldzie to nie ta kolejność

- Więc jaka?

- Xander nie zostawił żadnych blizn, zostawił pamiątkę i w tym problem, nienawidzę go to prawda, ale nie za to że rozpadł się jakiś romans godny epopei, a za to że zamiast dziecka dał mi potwora – Nie tracąc rezonu Selene spokojnie odpowiedziała, po czym ciszej, jakby mówiąc do siebie, dodała

– Dał mi Alice…







2





Zimno nigdy jej nie przeszkadzało. Zimno towarzyszyło jej od urodzenia. Nauczyła się czerpać siłę z lodu i mrozu a szronem przykrywać blizny, zarówno te na ciele jak i te w głowie. Tak bardzo mamusia ją kochała, a ona mamusię. Zrobiłaby dla niej wszystko. Tu nie było jej dobrze, ale to było ważne dla mamusi. Będzie tu siedziała i czekała. Mamusia przyjdzie, powie że ją kocha i ją stąd zabierze. Już nie będzie musiała jeździć pomagać kolegom mamusi, już nigdy. Lubiła pomagać mamusi, ale oni, ci wszyscy ludzie odwiedzali ją w głowie. Pytali dlaczego. A ona zawsze pamiętała. Było ich setki ale zawsze pamiętała. Pamiętała każdą skrzywioną w grymasie przerażenia twarz i te wszystkie pytające oczy. Kochała mamusię. A mamusia kochała ją. Więc dlaczego zmuszała ją do zabijania tych wszystkich ludzi…

2
No to sobie porozmawiamy.



Błędy wszelakiego typu (koledzy pokażą;P), powtórzenia, niewłaściwe zapisy, dysharmonia w proporcjach opisu-->dialogu-->dygresji, momentami zawodzi styl, momentami ukryte infantylizmy.

Nie wiem co ci napisać poza tym, że czeka cię mnóstwo pracy. Jedna rzecz rzuciła mi się w oczy - plastyczność. Ładnie będzie, kiedy już wyczujesz miarkowanie. Co tam jeszcze... Tajemniczo - jakby trochę, odważnie treściowo - może nawet...

Opis kobiety bardzo mi się nie podobał, był banalny i drobiazgowy, jak ze stronki z opowiadaniami dla napalonych panów. Nie powiem, że błędny, ale obrazek pojawił mi się przed oczami jak wyrąbany siekierą. Włosy--> cycki---> twarz---> zęby---> nogi, spokojnie jeszcze ją sobie opiszesz, zdążysz. Niestety, proza to nie film, nie da się przejechać kamerą w pięć sekund i podczas tych pięciu sekund opisać dokładnie ile centymetrów ktoś ma tam i ówdzie;)



Sola Sel the Destruktator
Sprzeczne sprzeczności są podniecające. Taki mały zabieg a cieszy.

3
[1]Słowa szeptała skulona na pryczy dziewczynka. Kołysała się to w przód, to w tył jakby w jakimś transie. [2]Skołtunione, długie, czarne włosy opadały jej wzdłuż pleców [3]a na sobie miała łachmany pełne dziur.


[1] - Wystarczy, że szeptała (to już samo w sobie zawiera słowa... zazwyczaj). Poza tym, rozciągnąłeś zdanie odsuwając nienaturalnie podmiot. Podmiot przyklej do orzeczenia i wyjdzie ładniej.

[2] - Wiadomo, że JEJ ramion.

[3] - Łachmany same w sobie zawierają dziury (w domyśle, skoro tego słowa użyłeś). Po przeróbce wygląda to tak:



Szeptała dziewczynka, skulona na pryczy. Kołysała się to w przód, to w tył jakby w jakimś transie. Skołtunione, długie, czarne włosy opadały wzdłuż pleców a na sobie miała łachmany pełne dziur. Coprawda dalej pokracznie opisowo, ale czytelniej.


[1]Panował tu smród pleśni i rozkładu. Otaczała ją [2]cisza i ciemność. Cisza którą przedzierał jedynie dźwięk spadających w kałużę kropel. [3]Oraz ciemność której nie naruszało żadne nawet mdłe światło.


[1] - Tu , znaczy gdzie? W pomieszczeniu? Na dworze?

[2] - Źle skonstruowane zdanie tworzy niepotrzebne powtórzenie.

[3] - Niepotrzebnie rozpoczynasz nowe zdanie, jeżeli jest ono połączone z wcześniejszym. Po przeróbce (zwróć uwagę na przecinek).

W pomieszczeniu panował smród pleśni i rozkładu. Otaczała ją ciemność i cisza, którą przedzierał jedynie dźwięk spadających w kałużę kropel oraz ciemność, której nie naruszało żadne, nawet mdłe, światło.


Na lalkę składał się kłębek szmat zawinięty tak by posiadał głowę i tułów.
A przecinki stały w drugim kącie?

Na lalkę składał się kłębek szmat zawinięty tak, by posiadał głowę i tułów.


Olbrzymia sala była pełna zepsucia i rozpusty, była ikoną bogactwa, perwersji oraz kompletnego braku gustu gospodarza.


Dla emocji i zachowań strasz się wprowadzić obraz ilościowy i umiejscowić go. Zły zabieg. Napisz: salę przepełniało zepsucie i rozpusta...


Był on najwidoczniej w trakcie posiłku.
Można prościej: jadł


Głęboki, przedstawiał delikatny srebrny naszyjnik na którego końcu znajdował się niewielki, jak na tak bogate otoczenie, diament.


Ukazywał/odkrywał


- Selene! Mam dla ciebie kochaniutka zadanie


Przecinki...



- Selene! Mam dla ciebie, kochaniutka, zadanie



O tekście: Wciąga. Zwłaszcza pod koniec. Chcę wiedzieć, kim jest ta dziewczynka, która może uśmiercić dwieście osób! Dialogi są świetnie - zaryzykuję stwierdzeniem, że są bardziej plastyczne w wymowie niż całe te opisy, które serwujesz. A teraz o złych rzeczach: przecinki w tym tekście są stawiane losowo - to widać. Mniejsza o to, gdzie są, lepiej, jakby ich nie było! To w tej chwili burzą tekst i źle się czyta. Tak, źle się czyta. Ogólnie, kilka rzeczy jest przegadanych - bawisz się w narratora wszystko wiedzącego a to nie do końca się sprawdza.



O stylu: Jest i plastyka i pomysł, brakuje umiaru. Opis kobiety przy stole (a nawet stołu) jest przeszarżowany. Tak samo z komnatą. Wlepiasz dużo informacji, które w dalszej części są zbędne, chyba, że nagle połowa powieści będzie dziać się w tej komnacie z ogromnym stołem. Takie rzeczy trzeba wyważyć, dopracować - zastanowić się, co jest a co nie jest istotne. Tekst, dzięki tajemniczości i postaci dziewczynki, podobał mi się. Wykonanie natomiast jest bardzo słabe.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Na pryczy leżała imitacja koca. Wyświechtany cienki materiał z oderwanym sporym fragmentem nie był w stanie okryć dziewczynki, a co dopiero zapewnić jej ciepła. Gdyby tylko jakikolwiek promień światła zagościł w komnacie byłoby widać że w kącie leżała groteskowa imitacja lalki
Za blisko siebie dwa razy specyficzne i zauważalne słowo, zwłaszcza jako metafora w opisie


najstarszego sportu świata
W takim tajemniczo-mrocznym opisie zgrzyta mi ten związek. Lepiej po prostu "uprawiania miłości"


Głęboki, przedstawiał delikatny srebrny naszyjnik na którego końcu znajdował się niewielki, jak na tak bogate otoczenie, diament. Był tam nie tylko diament, dekolt prezentował również dwie duże, okrągłe i niewątpliwie kształtne piersi
Spróbujmy tak:

"Pomiędzy dwie duże, kształtne piersi spływał srebrny naszyjnik, na końcu którego umocowano niewielki diament"





Bardzo mi się podobało i jestem chętny czytać dalej. Intryguje mnie tajemnica dziewczynki, tajemnica tej lasencji i tego typa.



Tylko że jeszcze nie masz wprawy w pisaniu i to widać. Część opisów jest infantylna, parę błędów edytorskich by się znalazło. Ale nie przestawaj pisać, czytaj, a to wyjdzie w praniu



Trzymaj się!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”