"Kryształ Agardii" fantasy-fragment

1
Witam,zamieszczam fragment książki "Kryształ Agardii"-Niespodziewana wizyta

tekst nie był jescze edytowany i sprawdzany,dlatego mogą wystąpić liczne błędy,proszę o ocenę:)







Wybiła godzina siódma rano, gdy nagle Lorenss usłyszał pukanie do drzwi niechętnie wstał z łóżka i ruszył ku nim. Słońce wpadało do wnętrza domu oknami będącymi na pół otwarte. Lorenss sięgnął za uchwyt i otworzył drzwi przed którymi stał jego dobry przyjaciel - Klaren powiedział :

-Witaj przyjacielu, co się stało że jeszcze śpisz marnując tak piękny dzień.-wskazując prawą dłonią na niebo uśmiechnął się do Lorenssa.

-Czemu zawdzięczam twoje przybycie ? –zapytał trochę obojętny Lorenss.

-Mam do ciebie bardzo ważną sprawę.- Klaren spoważniał i powiedział :Może weszli byśmy do środka, strasznie świeci tu słońce.

-A tak, proszę możesz wejść.

Przechodząc przez hol do przedpokoju Klaren oglądał obrazy wiszące na ścianie. Przedstawiały one rodzinę Lorenssa. Weszli do salonu gdzie promienie wpadające przez okno tworzyły tęczę na ścianie przechodząc przez przezroczystą kulę stojącą na stole.

Wtedy Klaren powiedział :

-Niesamowity widok, skąd masz tą kulę?

-Jaką kulę?

-Tę która stoi na stole.

-A, ta to prezent od wujka Borgha, który ciągle podróżuje, dostałem ją gdy przyjechał do Gollden Roust dwa lata temu. Może się czegoś napijesz?

-Tak chętnie, masz może zieloną herbatę?

-Tak, zaraz przygotuje.- odpowiedział z uśmiechem Lorenss, poczym wyszedł do drugiego pomieszczenia.

W tym czasie Klaren wstał z krzesła i podszedł do regału, który stał naprzeciwko niego obok drzwi do korytarza.

-Dodać liść agatu?- krzyknął Lorenss.

-Jak raczysz był bym bardzo wdzięczny, powiedział Klaren biorąc do ręki książkę.

Zdmuchnął kurz obsadzony na okładce i odczytał tytuł, który brzmiał: „Gollden Roust, Historia Śmierci”. Po odczytaniu tych tajemniczych słów otworzył i zaczął czytać powoli starając się dowiedzieć dlaczego książka nosi taki właśnie taki tytuł. Przewrócił stronę wstępu i ujrzał fragment tekstu:







...królestwo Horanu, czarne elfy

przejmują władzę nad światem,

są blisko, lecz brakuje im jednej

części skarbu. Kryształu Agardii,

który będzie uzupełniał miecz ognia.

Wtedy zdobędą władzę nad wszystkim,

co żywe, zabiją, zniszczą wszystko co

stanie im na drodze, wszystko co przeszkodzi

im w osiągnięciu celu postawionego im

przez...



Nagle przerywa gdyż dalszy tekst kończy się urywając sens tajemniczych słów. Klaren stoi wpatrując się w słowa znajdujące się na pierwszej stronie, której połowa jest zniszczona, gdy nagle słyszy kroki Lorenssa. Zamyka szybko książkę i odkłada ją na półkę po czym siada spowrotem na krześle. Wchodzi Lorenss z dwoma dużymi kubkami zielonej herbaty zrobionej według starego przepisu elfów, stawia na stole i siada na drugim krześle. A następnie pyta:

-Jaką masz do mnie sprawę?

Klaren milczy ciągle rozmyślając o słowach książki którą prze chwilą przeczytał, lecz Lorenss przyklepuje go w ramie po czym pyta się go:

-Nic ci nie jest?- wyglądasz na rozmyślonego.

-Nie o czym ty mówiłeś?

-Pytałem z jaką sprawą przyszedłeś do mnie?

-Sprawą? A tak chciałem cię prosić byś mi towarzyszył w mojej wyprawie do miasta Horland, muszę tam odebrać paczkę którą ma mi przekazać Freden.

-Freden? Miasto Horland? -Przecież to najstarsze miasto, które niegdyś było opanowane przez trole, niektóre z nich ciągle czyhają w górach położonych za miastem.

Droga do Horland była by bardzo niebezpieczna musieli byśmy przejść przez las skalisty, o którym krążą straszliwe legendy, opowiadające o wielkim trolu zamkniętym w grocie skalnej w środku lasu. Legenda głosi że trol słysząc głosy bądź kroki stworzeń, wychodzi z groty rozwalając skalną bramę swoim żelaznym toporem i zabija wszystkich którzy tam się zgubią, a nie trudno tam o zboczenie z drogi.

-Lorenss!- krzyknął Klaren. Musimy tam pójść Freden mówił że ma dla mnie ważną przesyłkę, która całkowicie zmieni moje życie i elfów żyjących w moim otoczeniu.

-Nie ma mowy, nie idę!- powiedział stanowczo rozgniewany Lorenss.

-Pomyśl przecież zawsze marzyłeś by przeżyć wielką przygodę, pełną niebezpieczeństw czyhających za każdym kamieniem, za każdym drzewem.

-Marzyłem, ale to jest zbyt niebezpieczne a poza tym byłem na wielu ciekawych wyprawach w swoim życiu.

-To jest właśnie najlepszy moment by zakończyć wędrówkę podróżnika ostatnią największą wyprawą twego życia.-powiedział poruszony rozmową Klaren. Gwarantuję ci Lorenssie Angmar, że nic ci się nie stanie, będziemy starali się jechać próbując ominąć las skalisty.

-Gdybym cię nie znał, nie zgodził bym się, lecz bardzo mi będzie miłe towarzyszyć ci w drodze do Horland – powiedział Lorenss ściskając dłoń Klarena

-To ja już pójdę, późno już powiedział Klaren spoglądając za okno. Poczym wstał i skierował się w stronę drzwi.

Lorenss cały czas szedł tuż za nim trzymając w ręce kubek z herbatą.

Klaren wychodząc uśmiechnął się i powiedział:

-To widzimy się za cztery dni, przygotuj się.

-Nie martw się poradzę sobie- odpowiedział biorąc łyk herbaty Lorenss.

Zbliżała się noc Lorenss pościelił już łoże i postanowił wcześniej pójść spać by rano rozpocząć przygotowania do wyprawy.

Długo myślał o wyprawie leżąc, lecz po jakimś czasie zasnął zapadając w długi elficki sen.

Nadszedł ranek Lorenss wstał przeciągnął się po czym udał się do kuchni by zjeść poranne śniadanie. Gdy jadł przypomniała mu się wyprawa, zaproponowana mu przez Klarena. Szybko skończył pić herbatę i poszedł na strych. Otwierając drzwi przed jego nogami przeleciała mała myszka, którą próbował rozdeptać. Lorens skierował swój wzrok na kufer znajdujący się w samym kącie pokoju podszedł do niej i dmuchnął, biorąc duży wdech prosto w skrzynię w celu usunięcia kurzu który przysłaniał skrzynię. Po uczynieniu tej czynności wyjął z kieszeni złoty klucz i umieścił go w dziurce, skrzyni. Wydobył z niej jakby amulet, mocno świecący przypominający trójkątny przedmiot, który był zawieszony na srebrnym łańcuchu. Elf włożył go na szyję, zamknął skrzynię i zszedł ze strychu do przedpokoju. Usiadł na krześle i rozmyślał o sensie wyprawy.

Dni leciały aż w końcu nadszedł ten dzień, dzień przygody u boku Klarena. Lorenss wstał dziś wcześniej, był już ubrany gdy Klaren powiedział zdyszany:

- Chodź szybko, musimy ruszać już czas.

- Co się stało?- zapytał lekko pod denerwowany Lorenss.

- W drodze ci to wyjaśnię, no chodź!

Lorens pobiegł szybko wziął swój bagaż i wyszedł na zewnątrz.

- Wsiadaj.- powiedział Klaren siedząc z wozem z sianem.

Lorens wskoczył i siadł obok elfa.

Wtedy Klaren powiedział:

- To mój przyjaciel Borgh zawiezie nas do miasta.

- A co z lasem skalistym?

- O to się nie martw.- powiedział Klaren z uśmiechem na ustach.

- Ten koń biega jak błyskawica.- odpowiedział z przody Borgh.

- Mam taką nadzieję.- odezwał się pod nosem Lorenss.

Gdy dojechali do lasu przez Lorenssa przeszedł zimny dreszcz.

Klaren widząc to powiedział:

- Nie bój się będziemy jechać drogą koło lasu.

- To dobrze bo ten las wygląda naprawdę strasznie.

Borgh skierował wóz na drogę biegnącą obok lasu, po kilku minutach jazdy zauważył trzy ogromne drzewa na drodze, które nie pozwalały kontynuować jazdy tą drogą.

- Musimy zawrócić.- powiedział Borgh, pojedziemy przez las

- Przez las?- krzyknął Lorenss, cały się trząsł.

- Ja wysiadam, za nic nie wejdę do tego przeklętego lasu o którym krążą straszliwe legendy o trolach i krasnoludach stojących na straży skalistej doliny.

- Wybór należy do ciebie chłopcze.- powiedział Borgh

Lorenss myślał chwilę poczym bez słowa wsiadł na wóz.

Borgh uderzył lejcami i wóz ruszył, po chwili znajdowali się już w głębi lasu, Lorenss nerwowo spoglądał do tyłu, gdzie widział tylko cień drzew oświetlonych przez ostro świecący księżyc. A widok był naprawdę mrożący krew w żyłach, wysokie rozłożyste drzewa stały nieruchomo „na pustyni” na której nie było żadnej roślinności, wydawało się że rosły w skale, że tam skądś pobierają swoimi grubymi i długimi korzeniami wszystko co potrzebne im do życia w tych ekstremalnych warunkach chłodu i gęstej mgły, która zaczęła się bardzo szybko tworzyć.

Panowała śmiertelna cisza, było słychać każdy szmer, każdy odgłos istot będących w nim pogrążonych.

- Bądźcie cicho.- powiedział Borgh

Ten las jest siedzibą trola, wielkiego i potężnego który został uwięziony przez armię Tartanu przy pomocy kryształu mocy którym umie władać tylko jeden czarodziej na ziem.

- Jaki czarodziej?- zapytał zaciekawiony Lorenss

- Jego imię brzmi Achilien, jest stary, ale jego wiedza i moc magicznej laski jest wielka lecz na razie nie musi on jej używać gdyż jeszcze Horan nie zdobył kryształu mocy który uzupełni pradawny miecz ognia wtedy władcy Horanu zdobędą całkowitą władzę nad światem. Lecz na razie nic nie mogą zrobić bez kryształu mocy...

- Ale przecież kryształ ma Achilien? Prawda?- zapytał rozmyślając Lorenss

- Niestety nie. Podczas walki Tartanu z trolami będącymi sługami czarnych elfów, kryształ został zrzucony przez wielkiego trola, który siedzi gdzieś tu w grocie skalnej do przepaści i zaginął, nie został odnaleziony do dnia dzisiejszego.

- Czyli nie jesteśmy pewni czy Horan nie ma kryształu?- powiedział Lorenss

- Niestety nie!- odpowiedział Borgh

- Teraz bądźcie cicho to chyba jest grota trola!

Wszyscy nie ruszali się próbując zachowywać się jak najciszej.- zapadła wielka cisza

Borgh wyszeptał do Klarena:

- Trol stoi przy bramie i nasłuchuje, podobno gdy usłyszy jakiś odgłos wywala bramę wielkim toporem i atakuje, zabija wszystko co napotka żywego. Legendy głoszą że tak jest, lecz nie sądzę aby mógł przebić tak twardy i gruby kawał skały zasłaniającą mu wyjść na zewnątrz, jedzmy dalej.

Gdy przejeżdżali obok groty konie spłoszyły się wyczuwając niebezpieczeństwo zarżały donośnym głosem który rozszedł się po całym lesie.

Członkowie wyprawy zadrżeli, poczym Klaren powiedział przyśpiesz. Ten stuknął lejcami i konie zwiększyły tempo.

Nagle usłyszeli przeraźliwy stukot i ryk.

- To trol!- krzyknął Lorenss

- Gazu, pokaż co te konie potrafią!- powiedział lekko przestraszony Klaren

Borgh jeszcze raz uderzył lejcami konie przyśpieszyły jak tylko mogły.

Lecz Lorenss spadł z wozu, obejrzał się i zobaczył trola biegnącego w jego stronę, wyglądał strasznie miał jasno szarą barwę jego skóra była twarda i gruba, której nie zraniły by strzały z najszybszego łuku.

Borgh nagle zawrócił i ruszył w kierunku Lorenssa, ten czołgał się chcąc z chronić się za skałami, Borgh ciągle jechał w jego stronę lecz nagle Lorenss znikł z ich oczu, wtedy Klaren krzyknął:

- Lorenss!

Lorenss bał się odezwać bo wiedział że trol już tu jest.

Gdy Klaren chciał po raz drugi zawołać przyjaciela z za drzewa wyłoniła się sylwetka trola z ogromnym toporem jak młot z robiony ze skały.

Trol wziął zamach i uderzy młotem w wóz zrównując go z powierzchni ziemi zabijając Borgha i Klarena.

- Nie!- szepnął Lorenss i zapłakał, trol zabrał ciała elfów i koni i poszedł z powrotem do groty.

Lorenss leżał ciągle nieruchomo bał się ruszyć, bardzo przeżywał śmierć przyjaciół. Lecz gdy zobaczył że trol już wrócił już do groty wyciągnął amulet, popatrzy na niego, łza kapnęła na światło amuletu i ścisnął go mocno w dłoni po czym sam do siebie powiedział:

- Nie daruje Lordzie tego co zrobiłeś moim przyjaciołom, przyrzekam ci że zrobię wszystko by cię zniszczyć i uwolnić świat od twego panowania. Będę szukał kryształu i wtedy sprawiedliwość zostanie wymierzona.

Po wypowiedzeniu tych słów ponownie zapłakał, wkładając amulet za ubranie.

Albowiem Lorenss nie wiedział jaką moc posiada ten cenny artefakt dany mu przez wujka Borgha którego zabił trol w lesie skalistym.

Lorenss w końcu wstał i pośpiesznie pobiegł prosto przed siebie, po kilku godzinach szaleńczego biegu elf był bardzo zmęczony, upadł, lecz przypomniał sobie co się stało z Borghiem i Klarenem, więc szybko wstał i nagle ujrzał światło, które zapewne kończyło las skalisty, zaczął szybko zmierzać w stronę tego światła doszedł zobaczył że już jest dzień. Światło świeciło pięknie, elf stanął na drodze i ruszył ścieżką która prowadziła w nieznanym kierunku.

Miał lęk przed tym co zobaczy po drugiej stronie drogi.

Gdy nadszedł wieczór Lorenss zobaczył miasto otoczone drewnianymi murami pośpiesznie wszedł do środka, pukając, strażnik wpuścił go i powiedziałby znalazł sobie jakiś nocleg. Lorenss wszedł do pierwszej karczmy i zapytał się gdzie mieszka Freden, karczmarz odpowiedział że kilka domów dalej, elf skierował się do wyznaczonego miejsca i zapukał w drzwi, nigdy wcześniej nie widział Fredena.

Nagle usłyszał głos:

- Idę!

Drzwi zostały otworzone, a w nich stał elf miał na sobie ciepły sweter , w ręku trzymał jakiś kubek, wyglądał, na pierwszy rzut oka znajomo, lecz Lorenss nie pamiętał nikogo podobnego o tak smukłej budowie.

- Nazywam się Lorenss Angmar pochodzę z Gollden Roust, miałem tu być z Klarenem, który miał odebrać paczkę dla Borgha który będzie wiedział co z nią zrobić.

- A tak Klaren mówił że przyjdziesz z nim. Gdzie on jest?

- To długa historia, on nie żyje! Został zabity wraz z Borghiem, moim dziadkiem przez trola w lesie skalistym, ja jeden ocalałem.

- Wejdź, szybko chłopcze.- powiedział łapiąc Lorenssa za ramię i zamknął za nim drzwi.

- Siadaj i odpręż się, musiałeś przeżyć straszną historię, zaraz ci przyniosę ciepłej herbaty, wszystko mi opowiesz.

Freden rozmawiał długo z Lorenssem do późnej nocy, potem poszli spać.

2
Oj, no to sobie pogadamy.

Domyślam się, że jesteś młodą osobą, nawet bardzo młodą. Pewnie dopiero zaczynasz pisać. Błędów jest bardzo, bardzo dużo i zasłanianie się faktem, że tekst nie był edytowany nic nie pomoże. Żaden edytor nie weźmie na kowadło takiego tekstu, no chyba, że byłby masochistą. Musisz dużo pracować i osiągnąć względną poprawność wypowiedzi, wtedy myśl poważnie o innych aspektach tworzenia, częściach składowych dzieła.

Co do błędów. Składnia, składnia i jeszcze raz składnia. To siadło zupełnie. Zapisy dialogów także są błędne (co do szczegółów zasięgnij wiedzy po prostu). Bogactwo określeń aktów mowy - "powiedział" to nie jedyna możliwość. Równie dobrze mógłby "stwierdzić", "oznajmić", "oświadczyć", "rzec" itd. Rozumiesz, nie?

Czas. Skoro zaczynasz w czasie przeszłym, skończ w czasie przeszłym. To nie dobry moment na eksperymentowanie ze zmianami w tym zakresie.

Przestrzeń w dziele - też problematycznie urządzona. Określaj jednoznacznie gdzie są, jednak bez pedantycznych opisów rozmieszczenia przedmiotów. Kolejność dziania się akcji - przypadek kuli. Skoro promienie wpadają przez okno i przefiltrowane przez pryzmat kuli, padają na ścianę w postaci tęczy, to opisuj to zjawisko zgodnie z naturalnym biegiem. Czyli schemat: "światło wpada przez okno", "światło przechodzi przez kule", "światło jako tęcza kładzie blaski na ścianie", tak? Nie na odwrót. Nie - okno, ściana, kula - chyba, że potrafisz to umiejętnie opisać. Jeżeli nie potrafisz, trzymaj się schematu.



No, to tyle, w sumie trudno napisać więcej. Dużo pracy przed tobą. Wszystko jest kwestią wprawy, zobaczysz. Teraz nie jest dobrze ale jeżeli będziesz pisać, styl się unormuje, błędy przestaną nękać każdą linijkę tekstu.



Życzę powodzenia w twórczej pracy;)
Sprzeczne sprzeczności są podniecające. Taki mały zabieg a cieszy.

3
Pierwsze zdanie i potwór...


Wybiła godzina siódma rano, gdy nagle Lorenss usłyszał pukanie do drzwi [1]niechętnie wstał z łóżka i ruszył ku nim. [2]Słońce wpadało do wnętrza domu oknami będącymi na pół otwarte. [3]Lorenss sięgnął za uchwyt i otworzył drzwi przed którymi stał jego dobry przyjaciel [4]- Klaren powiedział :
[1] - Tutaj powinieneś to rozdzielić kropką, bo jakiś dziwaczny ciąg ci wyszedł.

[2] - Słonce nie wpada. Pormienie słonecze, światło dzienne - cokolwiek, ale nie słońce!

[3] - dobrze, że nie otworzył innych, bo przyjaciel stałby dalej przed zamkniętymi :D

[4] - Klaren Przyjaciel? Tak to zapisałeś, jakbyś wyedytował kawałek tekstu, a po połączeniu wyszedł ten... coś.


[1]-Witaj przyjacielu, co się stało że jeszcze śpisz marnując tak piękny dzień.-[2]wskazując [3]prawą dłonią na niebo uśmiechnął się do [5]Lorenssa.

-Czemu zawdzięczam twoje przybycie ? –zapytał trochę [4]obojętny [5]Lorenss.


[1] - Ja z kolei wiem, że przecinki nadal spały.

[2] - Atrybucja dialogowa też.

[3] - Wpierw uśmiech byłby zauważony, gest drugi. Patrzy wszak na jego twarz, a nie na dłonie. Poza tym, po diabła tam "prawa ręka"?

[4] - Zapytał obojętnie może? Czy w jednym zdaniu opisujesz charakter tego człowieka?

[5] - W tym momencie już zaczynasz nagminnie powtarzać jego Imię (Klarena zresztą też)




Weszli do salonu gdzie promienie wpadające przez okno tworzyły tęczę na ścianie przechodząc przez przezroczystą kulę stojącą na stole.


potworność tego zdania polega na samych rzeczownikach, które są ogołocone z czegokolwiek" stół, promienie, kula, ściana, okno, tęcza, salon. Dodatkowo, zły szyk potęguje chaos.

Pewnie chodziło o coś takiego:

Weszli do salonu, w którym wpadające przez okno promienie tworzyły tęczę na ścianie, wcześniej przechodząc przez przeźroczystą kulę.


[1]Nagle przerywa gdyż dalszy tekst kończy się urywając sens tajemniczych słów. [2]Klaren stoi wpatrując się w słowa znajdujące się na pierwszej stronie, której połowa jest zniszczona, gdy nagle słyszy kroki Lorenssa. Zamyka szybko książkę i odkłada ją na półkę po czym siada z powrotem na krześle. [3]Wchodzi Lorenss z dwoma dużymi kubkami zielonej herbaty zrobionej według starego przepisu elfów, stawia na stole i siada na drugim krześle. A następnie pyta:


[1] - nagle, to widzę, że coś się zmieniło: toporny czas rzeczywisty? O boziu...

[2] - Ale nic to, bo dalej jest jeszcze toporniej: całkowita wykładnia czynnościowa. Zrobił to w ten a ten sposób, tamto, i siamto, koło tego.

[3] - Trzecie zdanie zakrawa na zapis scenariuszowy i jeszcze bardziej potęguje chaos w tekście.


-Freden? Miasto Horland? -Przecież to najstarsze miasto, które niegdyś było opanowane przez trole, niektóre z nich ciągle czyhają w górach położonych za miastem.

Droga do Horland była by bardzo niebezpieczna musieli byśmy przejść przez las skalisty, o którym krążą straszliwe legendy, opowiadające o wielkim trolu zamkniętym w grocie skalnej w środku lasu. Legenda głosi że trol słysząc głosy bądź kroki stworzeń, wychodzi z groty rozwalając skalną bramę swoim żelaznym toporem i zabija wszystkich którzy tam się zgubią, a nie trudno tam o zboczenie z drogi.


Z braku pomysłu (albo doświadczenia) zacząłeś z drugiego bohatera robić półgłówka... który nic nie wie o krainie w jakiej mieszka. Domniemam, że chciałeś zrobić z tego narrację, ale z powodu zmiany czasu zwyczajnie zgubiłeś się.



Tekst jest tragiczny. Tak się po prostu nie robi, jeżeli chociaż RAZ przyszło ci przez głowę, aby pisanie potraktować poważnie.



Powtórzenia, mizerny styl i całkowicie leżąca plastyka opisowa, a do tego: przecinki które chyba poszły spać, atrybucja dialogowa, zaimkoza, siękoza.



Myślałem, że zapomnę o potworności tekstu, że nadrobisz fabularnie - ale tutaj jest nudno jak diabli, że do połowy ledwo dobrnąłem i niestety odpadłem. Na wszystkie diabły, użyłeś na 2000 wyrazów 49 razy Imienia bohatera: Lorenss i podobnie z Karenem.



Oby powyższe dało ci wiedzę na temat tego, że tekstów nie drukowanych, nie czytanych, nie sprawdzanych i nie poprawianych nie wstawia się. Chyba, że chcesz bardzo kogoś zniechęcić.



Bardzo nie podobało mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
tekst nie był jescze edytowany i sprawdzany,dlatego mogą wystąpić liczne błędy,proszę o ocenę:)


Drogi Harry. Pomyśl o czytelniku, pomyśl o Weryfikatorach. Jeżeli nawet Tobie - Autorowi - nie chciało się czytać tego co napisałeś, sprawdzić, dokonać jakiejkolwiek edycji to jak to świadczy o utworze.



Im więcej zrobisz sam, tym większą korzyść odniesiesz z Weryfikacji. Poprawiając tekst we własnym zakresie unikniesz sytuacji, w której osoba czytająca Twój tekst oceni tylko pierwsze cztery zdania wskazując 60 błędów wszelakiego typu.



Szanuj innych, a oni pomogą Tobie pisać lepiej. Bo to, że przyznajesz się na wstępie, że nic nie poprawiłeś, niektórzy mogą odebrać jako brak szacunku.

5
Napisałeś, że to fragment książki. Jako "książkę" rozumiem coś o objętości ok. 400 tys - milion znaków. No ale, kurde


Wybiła godzina siódma rano, gdy nagle Lorenss usłyszał pukanie do drzwi niechętnie wstał z łóżka i ruszył ku nim
jeżeli każde zdanie tak wygląda, to wydaje mi się, że zmarnowałeś czas. Ja wiem, że piękno to nie przecinki, że tego można się nauczyć, a talent widać od razu, no ale NA MIŁOŚĆ BOSKĄ, CO TO JEST?! Wydaje mi się, że tego uczą w podstawówce, a jeżeli nie, to chociaż życie powinno tego nauczyć: dwa zdania trzeba czymś rozdzielić. Tak samo jak dwa słowa należy rozdzielić odstępem, dwa ciągi mówcze należy oddzielić wdechem czy co tam jeszcze. Nie możesz robić sobie żartów z czytelnika


Słońce wpadało do wnętrza domu oknami będącymi na pół otwarte
No tak, w bardziej skomplikowany sposób nie mogłeś tego powiedzieć. Eksperymencik. Mam zdanie: "Ładny chłopiec wszedł do sklepu". Zapiszmy to inaczej. "Będący ładnym młodzieńcem chłopiec, którego przyjazna aparycja zdawała się emanować na wsze strony naszej kuli ziemskiej, pokonał szerokie wejście, zwane również drzwiami, będące prowadzącymi do sklepu, który jakoby sprawiał wrażenie ogólnospożywczego"

Da się? To teraz stawiam ci pytanie: dlaczego żaden pisarz nie układa zdań w ten sposób?


-Witaj przyjacielu, co się stało że jeszcze śpisz marnując tak piękny dzień
Sorry bardzo, ale Pinokio już był. Nie chce mi się czytać o ludziach z drewna. A tak wyglądają twoi ludzie - zadaj sobie pytanie: czy ktokolwiek tak mówi? W dodatku bez znaku zapytania po ewidentnym pytaniu? Spróbuj posłuchać, jak mówią prawdziwi ludzie, i użyj tego. Inaczej się nie da, nie wymyślisz sposobu na rozmawianie



I mógłbym tak o każdym zdaniu, ale to nie ma sensu. Nikt nie zrobi tego za ciebie - musisz nauczyć się władać poprawną polszczyzną, musisz nauczyć się kreować bohaterów, zapisywać myśli i opisywać wydarzenia. W obecnym stanie tekst jest tragiczny - i myślę, że nie ma sensu się z nim rozprawiać. Lepiej po prostu o tym zapomnieć - nawet jeżeli żywiłeś w stosunku do tego tekstu wielkie nadzieje. Czytaj, czytaj, pisz, pisz. Na razie nie potrafisz, ale tego da się nauczyć



Trzymaj się!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”