UWAGA! Tekst zawiera treści erotyczne i jest przeznaczony dla osób, które ukończyły 18 rok życia! Czytasz na własną odpowiedzialność!
Łono krwawiło pomimo transzei i tarcz
Wyrzucam wszystkie rzeczy z szafki tłukąc przy tym porcelanę po prababci i starodawny, ceramiczny flakon z suszonym bukietem. Otwieram kolejne szkatułki i wysypuję ich drogocenną zawartość na podłogę. Nic. Wertuję kolejne pudełka ustawione na szafie. W pierwszym rodzinne fotografie, następne – to samo. Trzecie pudełko… jest! Nareszcie!
Łyżeczka z mojego chrztu. Wsypuję na nią towar i przygrzewam zapalniczką. Zaciskam pasek od spodni nad łokciem, napełniam strzykawkę, wbijam igłę w żyłę, wciskam tłok i… zaczyna się.
Cześć winną Tobie Stróżu mój Aniele,
Z serca oddaję oraz za tak wiele,
Łask odebranych dzięki me ponawiam,
Ciebie pozdrawiam
Rzeczywistość rozmywam i nadaję jej niebieskiej poświaty. Idę drogą wyłożoną kostką brukową, która tańczy pod moimi nogami. Ludzie są szarzy. Wszystko się kręci, rusza, żyje, brzmi. Wszystko nabiera kolorów, wśród których jest moja niebieska poświata. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wyglądam najlepiej. Idę, płynę… ciężko powiedzieć, co robię… chyba po prostu się poruszam, przemieszczam. Prześlizguję się i przeciskam, idę do przodu. Wsiadam do autobusu komunikacji miejskiej, wkładam żeton w usta zmarłego, ażeby Charon przewiózł mnie na drugi koniec miasta. Gondolą trzęsie niemiłosiernie, ludzie ocierają się o siebie a ja… ja jestem niesiony od jednego miejsca do drugiego, obijany o szyby i rurki.
Oto jestem przed mą uczelnią. Kierunek – Sens życia. Wpadam do auli na wykład z Teoretycznych podstaw życia, gdzie profesor Scheffer karmi ludzi ułudą. Wszystko jest bardziej wyraziste, ostrzejsze, mocniejsze…
- To wszystko jest kpiną, profesorze! – krzyczę na cały głos. Skupiam na sobie uwagę wszystkich zgromadzonych, w tym także irytującego belfra. Podchodzę do jego biurka, czując na sobie wzrok około dwustu studentów.
- Panie Kydd, nie wygląda pan najlepiej.
- To dlatego, profesorze, że pojąłem sens życia. Cały kierunek i wszystkie jego katedry nie mają najmniejszego sensu.
- A dlaczegóż to?
- Bo życie jest pojebane – zza pazuchy wyciągam pistolet, który załatwił dla mnie Midnite – właściciel klubu „Napalone Magdalenki”. Wkładam go do ust i pociągam za spust. Huk. Czuję niesamowity ból w okolicy potylicy. Jest ciemno, zimno i boli mnie głowa…. Nagle, dostrzegam postać jaśniejącą bielą.
- Kim jesteś? – pytam.
- Rezebediah, Anioł Cnoty, od czynienia cudów na ziemi – odpowiada uśmiechając się przy tym zawadiacko.
- Co tu robisz?
- Jesteśmy teraz w twoim umyśle. Wygasa, bo się zabiłeś. Leżysz w kałuży krwi w auli, a kawałki twojej czaszki i mózgu zdobią twarze pierwszego rzędu.
- Wiem.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Bo życie jest do dupy… i naćpałem się…
- Bóg ma dla ciebie propozycję.
- Co? Bóg? Wybacz, ale nie ogarniam tego, co przynosi mi przedśmiertna halucynacja.
- Dostaniesz moc i staniesz się bożkiem, wrócisz do życia i będziesz nieśmiertelny. Twoim zadaniem będzie szukanie sensu życia i szczęścia u ludzi. Zgadzasz się?
- A jeśli się nie zgodzę, to co mnie czeka?
- Wieczne katusze na dnie piekła.
- Pozwól, że się zastanowię…
Łono krwawiło pomimo transzei i tarcz
1
Ostatnio zmieniony śr 03 cze 2009, 22:37 przez Darkling, łącznie zmieniany 3 razy.
These dreams in which I'm dying are the best I ever have.
I'd like to learn how to play irish melody on flute.
"Dreaming dreams no mortal ever dare to dream"
E.A. Poe "The Crow"
I'd like to learn how to play irish melody on flute.
"Dreaming dreams no mortal ever dare to dream"
E.A. Poe "The Crow"