Jeszcze bez tytułu, opowiadanie, fragment

1
No dobra, przedstawione po bożemu jak każe regulamin, a teraz pierwsza wypocina na forum.

Gatunek: horror . Używajcie sobie do woli :)









- Halo, jest tu ktoś? - zawołał Stephen zamykając za sobą drzwi wejściowe.

Postawił bagaż na podłodze i wychylił się w stronę szerokich schodów

wiodących na piętro. - czy jest tam ktoś? - ponowił pytanie, zastanawiając się

czy może pomylił adres i stoi właśnie w domu u kogoś kto wogóle nie spodziewa się jego wizyty.

Spojrzał jeszcze raz na skrawek papieru na którym widniał adres.

" 136 Hollyhill Drive ". Korytarz przypominał mu nie jeden dom z powieści w których zaczytywał się będąc nastolatkiem. Ponure wnętrze pozbawione dostatecznego oświetlenia, stare , zniszczone tapety z wyblakłymi wzorami, będące jeszcze świadkiem lat osiemdziesiątych.

Powierzchnia sufitu przypominająca skórę węża , gotowa na zrzucenie starej

powłoki, łuszczyła się ujawniając jeszcze starsze malowidło stworzone z zacieków w kolorze brązu i zgniłej zieleni. Wszystko to w połączeniu ze starym drewnianym parkietem skrzypiącym w różnej tonacji przy najmniejszym nawet ruchu wzbudzało niemiłe wrażenie jakie towarzyszyło mu podczas czytania powieści grozy .

Mając kilkanaście lat był wielkim fanem horrorów, thrillerów, czy to w wersji czytanej czy oglądanej. Do dziś pamięta to uczucie które wywierały na nim nowo zdobyta książka lub film. Ciekawość i chęć włączenia się do świata

stworzonego właśnie dla niego, dla czytelnika. Lubił się bać, a kto w jego wieku nie lubił dreszczyka emocji? Inni spełniali się kradnąc piwo w supermarketach albo dojeżdzając na nielegalnych, pijackich wyścigach swoje

graty . Jemu wystarczyły książki i kolekcje filmów grozy.

W pewnym momencie jego życia pobliska wypożyczalnia filmów video nie była w stanie zaproponować mu nic nowego. Obejrzał wszystkie horrory i z niecierpliwością czekał na następne.

Tak było do momentu śmierci jego brata kiedy nagle zderzenie z rzeczywistością było zbyt duże by mógł sobie pozwolić na powrót do

krainy wyobraźni. Zresztą wcale nie musiał, spotkanie ze śmiercią i jej

następstwa gwarantowały mu taki poziom grozy, strachu i bólu że

spokojnie mógł dać sobie spokój z fikcją.

Zawsze był indywidualistą chodzącym własnymi drogami, pewnego rodzaju samotnikiem, z bratem nigdy nie był bardzo związany , jednak nie mógł

powiedzieć że go nie kochał i jego śmierć nie zrobiła na nim wrażenia.

Choć było to ponad piętnaście lat temu a on sam był wtedy nastolatkiem

do dziś pamięta smutne oczy matki kiedy przyszła do jego pokoju powiedzieć mu o wszystkim.

Brad miał dwadzieścia pięć lat kiedy zginął tego mglistego poranka

na szosie numer 25. Dziwny traf z tymi liczbami- pomyślał wtedy, -tak jakby to był jego czas i miejsce. Kierowca samochodu jadącego z naprzeciwka z prędkością 100km/h nie miał szans by w tej mgle ujrzeć pickupa Brada. A on sam nie miał szans by przeżyć.

Wszystko co nastąpiło po jego odejściu stało się groza samą w sobie, kiedy

pozostali razem z matką wraz z kiepskim zasiłkiem. Stephen musiał pogodzić naukę ze swoją pierwszą pracą którą pozwoliła jemu i jego matce

nie umrzeć z głodu.

To na pewno tu, pomyślał i ruszył w kierunku schodów. Schody podobnie jak

i podłoga w hallu były tak brudne że Stephen musiał się przyłożyć do tego by nie pozostawić za sobą buta przyklejonego do podłoża.

Wysiłek mężczyzny by choć trochę zniwelować odgłos skrzypienia drewna przy każdym kroku, sprawiał ze czuł się jak niechciany gość składający wizytę pod nieobecność domowników. - Idzie się do tego przyzwyczaić - mruknął do siebie pod nosem.

- Pewnie że tak - odpowiedział mu ktoś u podnóża schodów .

Spojrzał w górę by dowiedzieć się do kogo należy ten niski ton głosu , jednak nie zobaczył tam nikogo.

-Dziwne, pomyślał , nie przestając wspinać się dalej, przysiągłbym ze ktoś tam był.

Zdobywszy ostatni schodek spojrzał na mężczyznę ubranego w podniszczone ogrodniczki stojącego przed nim, wesoło machając sekatorem tak jakby to była jego ulubiona zabawka odezwał się - Pewnie że da się przyzwyczaić

Wyciągnął wolną rękę do Stephena - Nazywam się Fred, a ty jesteś..?

- Mam na imię Stephen- jestem nowym lokatorem.

Spojrzał na Freda zastanawiając się po co , do cholery temu facetowi potrzebne to narzędzie w domu.

- Ach, przepraszam,powinienem to gdzieś odłożyć - powiedział jakby rozumiejąc zdziwienie Stephena .

- Swoją drogą , tym pieprzonym lasem tropikalnym za domem powinien zająć się ktoś inny, ja już za stary jestem na zabawę w ogrodnika - dodał rzucając sekator w kąt .

- Weź swoje bagaże i chodź za mną- odwrócił się i zaczął kierować w głąb korytarza.

Świetny początek - pomyślał Stephen - dom jak z zasranego horroru, stary,

wymiętoszony dozorca wymachujący swoją zabawką jak dziecko zapraszające do zabawy, ciekawe co znajdę w swoim pokoju? zasuszone gówno nietoperza na środku pokoju czy gnijącego kota w szafie?

Zszedł na dół po swoje torby i dogonił Freda, który najwyraźniej dotarł już do celu swojej podróży. Stał teraz przy wpółotwartych drzwiach pokoju wykonując dłonią zapraszający gest. Ze środka dobiegał niezbyt przyjemny zapach stęchlizny i wilgoci. Stephen pchnął drzwi torbą trzymaną w ręku

i dał się pochłonąć wiązkom kurzu wirującego w promieniach słońca wpadających przez odsłonięte okno. Rozejrzał się po pokoju, postawił torby

na brudnej podłodze i odwrócił do dozorcy chcąc zapytać o kierunek do

łazienki. Freda już tam nie było , a uchylone wcześniej drzwi były już zamknięte. - przemiły staruszek - burknął do siebie Stephen, opadając na

pokryte kwiecistą kapą łóżko.

Spojrzał na przeciwległą ścianę, wielka, dębowa szafa , pokryta fikuśnymi rzeźbieniami robiła przytłaczające wrażenie na tle reszty skromnego wyposażenia pokoju. Mały metalowy, składany stolik pod oknem i dwa metalowe, składane krzesełka do pary, podobne do tych które straszą w rezydencjach mieszczących się na osiedlu z przyczepami.

Raz miał okazję mieszkać w jednej z nich, kiedy okazało się że jego i jego

matkę nie stać już na wynajem dwupokojowego mieszkania. W ten prosty sposób dołączyli do "puszkowej rodziny". Nie było tak źle jak się mogło wydawać, oszczędzając na czynszu mogli sobie nawet pozwolić na telewizję

kablową, a w co drugi tydzień nawet na grilla z przyszarzałym truchłem po przecenie, zwanym mięsem.

Wtedy to powstały jego pierwsze opowiadania, nieudolne próby pisarskie pozwalające mu odciąć się od zdechłej rzeczywistości. Pierwsze nieudane

publikacje w nadrzędnych i podrzędnych czasopismach i czasopismo podobnych wypocinach , które znikały po kilku wydaniach wraz z jego przejawami "geniuszu".

Mając dwadzieścia kilka lat postanowił zawiesić swoje próby pozostania

znanym i cenionym pisarzem na czas nieokreślony i skupić się na swojej karierze w pobliskim barze. Kariery nie zrobił. Jak by to było jakaś nowością. Pracując w fast foodzie aby zarobić "jakieś" pieniądze mógł jedynie oszukiwać w wydawaniu reszty śpieszącym się na pierwszą zmianę do fabryki klientom , ( na czym zresztą Chris, przerośnięty głupek, dorobił się nowego silnika do swojego również przerośniętego pickupa), czego nie zrobił albo na dawaniu dupy okolicznym pedałkom stołującym się w barze, co mógł zrobić ale za bardzo się brzydził.



Cdn

2
Czytam...


wiodących na piętro. - czy jest tam ktoś?


po kropce, duża literka.


Spojrzał jeszcze raz na skrawek papieru na którym widniał adres.

" 136 Hollyhill Drive ". Korytarz przypominał mu nie jeden dom z powieści w których zaczytywał się będąc nastolatkiem. Ponure wnętrze pozbawione dostatecznego oświetlenia,


Podkreślone wyciąć. Będzie płynnie i ładniej.

Pogrubione przerobić, bo brzmi tragicznie. Może: zaciemnione, ponure wnętrze


Powierzchnia sufitu przypominająca skórę węża , gotowa na zrzucenie starej powłoki, łuszczyła się ujawniając jeszcze starsze malowidło/quote]

1 - powtórzenie

2 - okropna metafora, wybija z wizji mieszkania/wnętrza.


Mając kilkanaście lat był wielkim fanem horrorów,


Taki brzydki błąd... Kiedy miał kilkanaście lat...


Do dziś pamięta to uczucie które wywierały na nim nowo zdobyta


Tak tylko wypomnę brak przecinka... (a nigdy tego nie robię) :)


pobliska wypożyczalnia filmów video nie była
To jest wyraz zneutralizowany, to znaczy że z angielska zapisujemy go po polsku, przez w - zachowując tą samą fonetykę w zapisie jak i wymowie... Chyba, że wolisz napisać po polsku: odtwarzacz kaset magnetycznych :)


Zawsze był indywidualistą chodzącym własnymi drogami, pewnego rodzaju samotnikiem, z bratem nigdy nie był bardzo związany , jednak nie mógł


To wtrącenie (jako że jest to komentarz) należy oddzielić myślnikami, a nie przecinkami. Jeszcze lepiej dać w nawias. Najlepiej wyciąć.




Choć było to ponad piętnaście lat temu a on sam był wtedy nastolatkiem

do dziś pamięta smutne oczy matki kiedy przyszła do jego pokoju powiedzieć mu o wszystkim. Brad miał dwadzieścia pięć lat kiedy zginął tego mglistego poranka

na szosie numer 25.
1. Za dużo tutaj tych cyferek. Zgubiłem się

2. Szosa Numer 25, albo dać to w cudzysłów, albo nie pisać numer, bo teraz masz aż dwa numery: numer i 25 (jedno i drugie to numer, prawda?)


z naprzeciwka z prędkością 100km/h
To nie zadanie z fizyki. Piszemy słownie cyferki.


Wszystko co nastąpiło po jego odejściu stało się groza samą w sobie, kiedy

pozostali razem z matką wraz z kiepskim zasiłkiem.


1. Masz trzy zazębione podmioty. Zasiłek to pies?

2. "kiepski" - to taki brzydki kolokwializm. Albo nazwisko. Jak kto woli...


odpowiedział mu ktoś u podnóża schodów
Właśnie przekonałaś mnie, że schody mają nogi :) Dziwnie to brzmi - chociaż, tak się mówi. Podnóże gór np.


Spojrzał na Freda zastanawiając się po co


nieładny zabieg. Przedstawiasz mężczyznę, zanim bohater go poznaje.


i dał się pochłonąć wiązkom kurzu


Yhy :D


Mały metalowy, składany stolik


Powtarzasz tę samą informację. Mały = stolik.


okazało się że jego i jego matkę nie stać już na wynajem


Paskudnie te zdania składasz...







Cztery grzechy popełniłaś:

- przecinki

- zapis dialogów

- powtórzenia

- zanudziłaś



Kiedy czytałem twoje opowiadanie, co chwilę wzdychałem, złoszcząc się jak bardzo to jest przegadane. Tak bardzo, że w pewnym momencie chciałem, aby się skończyło. Po całkiem znośnym wprowadzeniu zaczynach w okropny (stylowo) sposób wykładać jakąś tam historię, która nie wciąga, a odrzuca od wprowadzenia i czuję, jakbym zaczął czytać inny tekst.



O stylu: słaby. Na tyle słaby, że muszę przyznać, iż diabelnie wpłynął na odbiór tekstu. Nie widać tutaj pomysłu na plastykę opisów, na wprowadzenie odpowiednich dawek grozy, informacji o bohaterze czy otoczeniu. Wszystko podajesz w sposób "sztywny", podpisując, że to wszystko jest "straszne". Wiele pracy przed tobą, a zwłaszcza w umiejętnym konstruowaniu zdań, tak aby nie było powtórzeń.



O tekście: Przecinki, moja droga to ciężka rzecz. Ale jedna nauka jest łatwa - czytać wydrukowany tekst na głos (!), i po prostu stawiać intuicyjnie, z czasem załapiesz, o co chodzi. Tekst jest brzydko przygotowany, to też odrzuca - zdania są pocięte, brakuje interpunkcji, dużych literek a niektóre "wtrącenia" wybijają skutecznie z czytania. No i do tego dochodzi całkiem oklepany motyw faceta, który wprowadza się do ponurego domu. Dużym plusem za to jest opis pokoju i wzmianka o szafie z gnijącym kotem - to było klimatyczne: krótkie, dosłowne.



Czeka cię dużo pracy. Pisałaś, że jesteś nie cierpliwa, to ja ci napiszę, że każda sekunda twojej cierpliwości daje większe szanse na to, że tekst będzie lepszy. Gdybyś odczekała przed pokazaniem tego: wydrukowała, odłożyła na trzy-cztery dni, poprawiła to i owo, wkleiła, jak trzeba. Pewnie skupiłbym się na historii jeszcze bardziej, a może ty zobaczyłabyś, jak BARDZO przegadałaś ponad połowę tekstu, tak naprawdę nic nie wnosząc do niego. Nie podobało mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Zrobiło się straaaasznie…

Straaasznie źle się z tym tekstem zrobiło.



Zacznijmy, że

poszatkowałaś go

niemiłosiernie. Ciężko się czyta. Nie zaczynasz

za dobrze. W ogóle zero

szacunku dla czytelników. To nie jest blog,

ani zwykłe forum założone przez bliżej nieokreśloną grupę.

Tutaj są ludzie, którzy lubią czytać i potrafią dość skrupulatnie oceniać (

zważ na to, że nawet kilku

znamienitych pisarzy może przypadkiem przeczytać

Twoje opowiadanie). Ja bym się po prostu wstydził

takiego zapisu.



Ciężko się czyta, nie?





Wymienię tylko kilka błędów, które mnie najbardziej nurtują, bo de facto jest ich sporo.
Powierzchnia sufitu przypominająca skórę węża , gotowa na zrzucenie starej

powłoki, łuszczyła się ujawniając jeszcze starsze malowidło stworzone z zacieków w kolorze brązu i zgniłej zieleni.
Powtórzenie „starej… starszej”.
Świetny początek - pomyślał Stephen - dom jak z zasranego horroru, stary,

wymiętoszony dozorca wymachujący swoją zabawką jak dziecko zapraszające do zabawy, ciekawe co znajdę w swoim pokoju? zasuszone gówno nietoperza na środku pokoju czy gnijącego kota w szafie?
Powtórzenie „zabawką…zabawy”, „pokoju…pokoju.”, o przecinkach już wspominać nie będę.
Raz miał okazję mieszkać w jednej z nich, kiedy okazało się że jego i jego

matkę nie stać już na wynajem dwupokojowego mieszkania.
Wystarczy samo „jego i matkę”. W ogóle jak to brzmi? Czytałeś ten tekst chociaż z raz?
Pierwsze nieudane

publikacje w nadrzędnych i podrzędnych czasopismach i czasopismo podobnych wypocinach , które znikały po kilku wydaniach wraz z jego przejawami "geniuszu".
Powtórzenie „czasopismach…czasopismo.” no i generalnie zdanie potwór. Co to jest „czasopismo podobnych wypocinach” ? Babol.
Pracując w fast foodzie aby zarobić "jakieś" pieniądze mógł jedynie oszukiwać w wydawaniu reszty śpieszącym się na pierwszą zmianę do fabryki klientom , ( na czym zresztą Chris, przerośnięty głupek, dorobił się nowego silnika do swojego również przerośniętego pickupa), czego nie zrobił albo na dawaniu dupy okolicznym pedałkom stołującym się w barze, co mógł zrobić ale za bardzo się brzydził.
Ta anglojęzyczna wzmianka baru słabo się tutaj prezentuje. „Bar szybkiej obsługi”, cokolwiek. Kto to Chris, co robi w tym opowiadaniu i dlaczego wyskakuje, jak Filip z konopi? Zdanie za długie jak dla Ciebie – rób krótsze, to nie będziesz musiała używać przecinków, których i tak nie używasz, a przynajmniej błędu nie będzie.



Z przecinkami masakra. Poczytaj trochę, gdzie powinno się je stawiać (w Internecie sporo możesz znaleźć informacji na ten temat). O zapisie i pocięciu tekstu nie będę już wspominać. Styl ciężki. Klimatu rzekomego horroru w ogóle się nie odczuwa. Równie dobrze opowiadanie może być komedią, chociaż bliżej mu do tragedii.

Niestety raczej mi się nie podobało, ale jakbym miał wybierać, to stawiałbym na początek. Znośny - nie zapowiadał katastrofy.

Pozdrawiam.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

4
Ludzie wyżej mnie ubiegli. Mam jednak jeszcze kilka uwag.



Pierwsze co mi się nasuwa, a o czym Martinus wspomniał po części przy "sztywnej" narracji - kreacja bohatera, której właściwie brak. Brzmi to jak charakterystyka na polski. Przede wszystkim - nie opisuj tego, co możesz pokazać. Nie mów mi, że Stephen jest samotnikiem, tylko pokaż mi to poprzez to, jak się zachowuje.



To samo tyczy się wszelkich innych rzecz - to, że napiszesz, że coś wygląda strasznie i że jest jak z horrorów W OGÓLE nie tworzy klimatu i ani trochę nam nie wizualizuje opisywanej rzeczy - a nawet jeśli coś wizualizuje to coś bardzo, bardzo wtórnego. Idziesz na łatwiznę. Popracuj nad prawdziwym tworzeniem atmosfery, nie upraszczaj w takim stopniu opisów.



Nie podobało mi się (i myślę, że nie tylko mi), że próbowałeś stworzyć trochę pseudodorosły, pseudoszorstki klimat.


ciekawe co znajdę w swoim pokoju? zasuszone gówno nietoperza na środku pokoju czy gnijącego kota w szafie?

Pracując w fast foodzie aby zarobić "jakieś" pieniądze mógł jedynie oszukiwać w wydawaniu reszty śpieszącym się na pierwszą zmianę do fabryki klientom , ( na czym zresztą Chris, przerośnięty głupek, dorobił się nowego silnika do swojego również przerośniętego pickupa), czego nie zrobił albo na dawaniu dupy okolicznym pedałkom stołującym się w barze, co mógł zrobić ale za bardzo się brzydził.


Skąd nagle takie żarty? Ja rozumiem, gdyby narratorem był bohater, czy coś, ale tu mamy bezpłciowego narratora, który nagle takimi tekstami sypie. Byłoby to jeszcze do przełknięcia, gdyby miały jakiś sens, wynikały z czegoś, ale tutaj... skąd nagle to gówno? Czemu dajesz za przykład dawanie dupy zamiast, powiedzmy, kopanie dołów? Strasznie kiepskie wrażenie to robi.



Nie będę dalej pisał, bo naprawdę sądzę, że poprzednicy dobrze przedstawili co nie gra. Podsumowując - ćwicz warsztat, budowanie atmosfery i kreowanie bohaterów.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”