Sylwestrowa praca [satyrystyczny-thriller] (frag. opowia.)

1
...


Moneta wleciał do maszyny, po czym zaczęła wydawać dźwięki w stylu małej pralki wchodzącej na obroty. Nie trwało to długo już po dwudziestu sekundach mamy gotową kawę. Czystą, bez mleka z duża ilością cukru. Mocna czarnula taką lubi Andrzej. Pierwszy łyk jest zawsze najlepszy. Oczywiście są lepsze rzeczy jak seks, szybka jazda samochodem lub seks podczas szybkiej jazdy samochodem. Tego ostatniego jeszcze nie sprawdził, ale miał zamiar w przyszłości zaznać tej niebezpiecznej czynności i nie dać się złapać policji. Gdy Andrzej przykładał kubek z gorącą kawą do ust zawsze podczas pierwszego łyku zamykał oczy. Sam nie wiedział dlaczego. Ten pierwszy łyk tak go wciągał, że czasami na krótką chwile zapominał o Bożym świecie i wpadał w wir marzeń. Złapał się kilka razy na tym, że stoi jak matoł przy tej maszynie, gdy inni czekają na swoją kolej by się do niej dostać. Ale teraz nie miało to już znaczenia. Przez swoje rozmarzenie nie usłyszał kroków. Postać zaczaiła się za nim i walnęła go w głowę kluczem. Andrzej przewrócił się na posadzkę rozlewając gorącą kawę. Zrobiło się ciemno.





Andrzej ocknął się. Światło nie było teraz jego przyjacielem. Oślepiało go niemiłosiernie. Ból głowy był tak wielki, że nie mógł się poruszyć. Okazało się, że to nie tylko ból pozbawił go ruchu, ale także lina. Poczuł, że ręce ma skrępowane za plecami. Zaczął się szarpać, ale to nic nie dało. Co to za zapach - pomyślał. Jego umysł nie pracował jeszcze tak jak powinien, więc zapach wydawał mu się abstrakcyjny. Gdzie był zamknięty? Jak się tutaj znalazł – umysł zaczynał się rozkręcać. Wzrok powoli przyzwyczajać się do światła. Zobaczył białe ściany i drzwi. Okazało się, że jest zamknięty w toalecie. Przywiązany do sedesu. Dokładnie się rozglądnął. Z lewej strony miał papier toaletowy, a po prawej koło nogi szczotkę. Nie za wiele. Dawniej przesiadując w takich miejscach lubił czytać niektóre mądrości. Wszyscy wiedzą co się tutaj robi, ale widać niektórzy po prostu mają nadmiar pomysłów podczas wydalania. Andrzej szarpał się z liną chwile, ale odpuścił. Był dobrze związany.





Spojrzał na zdania napisane flamastrem wodo odpornym. Jedno głosiło: „ Życie jest jak papier, długie, szare i do dupy”. Stare i oklepane – pomyślał. Drugie „Masz małego. Ja mam większego. Zapytaj dziewczyny”. Lepsze, może w innym okolicznościach by się uśmiechnął. Trzecie było krótkie. „Popatrz w lewo” – Andrzej wykonał polecenie. „ Popatrz w dół” – Spojrzał w dół i domyślił się co tam będzie napisane „ Popatrz w górę”. Spokojnym ruchem podniósł głowę i zobaczył na suficie napis. „ Co się kurwa rozglądasz, kończ srać i spierdalaj” Jakie oryginalne – stwierdził – Chciałbym – dodał po chwili po czym zaczął się szarpać, ale nic nie zdziałał.





Cisza magazynowego wychodka została przerwana przez otwierające się drzwi toalety. Ktoś wszedł. Andrzej nie wiedział co zrobić, czy wzywać pomocy albo siedzieć cicho. Kroki zbliżyły się. Ktoś stał z drugiej strony kabiny i nasłuchiwał. Andrzej wstrzymał oddech i zamknął oczy. Ktoś uderzył w drzwi, po czym wyszedł w pośpiechu. Znów zapadła cisza, a Andrzej mógł znowu swobodnie oddychać. Zaczął się zastanawiać kto mu to zrobił.





To musi być ten przeklęty komuch. Ta plugawa radziecka świnia. Ten durny uśmiech, którym mnie obdarzył mówił wszystko. Tylko dlaczego dziś i dlaczego mnie? Przecież ja mu nic nie zrobiłem. Oprócz dzisiejszej wpadki z pałami, zawsze byłem miły i sympatyczny w stosunku do niego. Widać, że mu odbiło po tej policji. Ludzie po kryminale tak mają. Żyją zamknięci w swoich mieszkaniach, niepokojąc innych i z nikim nawet nie rozmawiając. Przecież wszyscy dla nich są bandytami i nadają się tylko do więzienia. Są też tacy co nie wytrzymują presji normalnego życia i strzelają sobie w łeb ze służbowej broni. Widać jemu po prostu odbiło i zamiast zabić siebie, doszedł do wniosku, że zabije kogoś innego lub po wyżywa się na kimś jak za dobrych starych czasów. Cholera musze się stąd wydostać.





Andrzej zaczął znowu się szarpać. Zawziętość jego nie miała końca, ale niestety ból mięśni nie pozwolił na dłuższą walkę. Znowu przegrał. Zaczął nawet się kołysać na boki by sedes się przechylił, ale grube śruby trzymały go na swoim miejscu. Nagle usłyszał ruch w kabinie obok. Ktoś tam był.



- Hej, jest tak ktoś - zapytał Andrzej przyciszonym głosem.



Cisza, żadnego odzewu. Zapytał jeszcze raz tylko głośniej. Dalej nic. Zaczął uderzać o ściankę kabiny, ale to tym bardziej nie pomogło. Zrezygnował zwieszając głowę, gdy nagle usłyszał. Mruczenie, tak jakby ktoś był zakneblowany w tej kabinie. Widocznie sąsiad dopiero się obudził i nie podobała mu się pozycja w jakiej się znalazł. Zaczął się szarpać, wierzgać nogami. Uderzać głową o wszystko do czego mógł dosięgnąć. W tym samym momencie wpadł ktoś do toalety i otworzył kabinę sąsiada. Wszystko na chwilę ustało. Andrzej zdał sobie sprawę, że to nie może skończyć się dobrze. Znów zaczęło się szarpanie i wycie przez szmatę wciśniętą w usta. Napastnik wyciągnął pistolet i pociągnął za spust. Odgłos strzału ogłuszył Andrzeja, który wybuchnął płaczem i starał się nie panikować. W kabinie obok zapanowała cisza. Napastnik wyszedł zostawiając wszystko.


...

2
Nie trwało to długo już po dwudziestu sekundach mamy gotową kawę.
Tutaj pomieszałeś czasy. Rozumiem, że chciałeś opisać proces ogólnie dlatego "mamy", ale źle to brzmi. Zacząłeś w czasie przeszłym to się go trzymaj, a już na pewno nie mieszaj czasów w jednym zdaniu. Dodatkowo później opisujesz już wszystko, co jest związane z Andrzejem, więc napisałbym "miał gotową kawę" - naturalniej brzmi niż taki miks podmiotów.
Ten pierwszy łyk tak go wciągał, że czasami na krótką chwile zapominał o Bożym świecie i wpadał w wir marzeń.
bożym świecie
Ale teraz nie miało to już znaczenia.
"Ale wtedy nie miało to już znaczenia." albo "Ale teraz nie ma to już znaczenia." Znów pomieszałeś czasy, a że opowiadanie w czasie przeszłym głównie, to zostawiłbym pierwszą wersję.
Postać zaczaiła się za nim i walnęła go w głowę kluczem.
Wyobraziłem sobie, że ktoś rzucił go kluczem od drzwi. Takim czymś trudno spowodować by ktoś się przewrócił, nie wspominając o omdleniu. Sprecyzuj jaki to klucz (do domu, francuski, itp.), bo czytelnik popada w konsternację.
Spojrzał na zdania napisane flamastrem wodo odpornym
Wodoodpornym raczej.



Dalej nagle piszesz o jakimś komuchu i związanymi z nim wydarzeniami. Próbujesz wyjaśnić kim jest i co się z nim działo, ale dosyć niezrozumiały ten fragment. Jakiś wypadek, jakaś policja, jakiś incydent. Generalnie czytelnik i tak nie wiem kto to jest i co się działo.
- Hej, jest tak ktoś - zapytał Andrzej przyciszonym głosem.
Literówka "tam".



Strasznie dużo błędów interpunkcyjnych - koniecznie popracuj nad nimi, bo ciężko się czyta. Kilka powtórzeń. Styl jak dla mnie przeciętny, a język taki sobie. Historia nawet mnie zaciekawiła. Chciałem doczytać do końca i zobaczyć, co się stanie. Końcówka niestety rozczarowała. Klimat przez całe opowiadanie nie oddawał w ogóle thrilleru.

Takie sobie.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

3
Moneta wleciał do maszyny, po czym zaczęła


WleciałA - literówka. Niby drobiazg, ale w pierwszym zdaniu, które jest bardzo ważne, wygląda nieestetycznie i nie pozwala się wbić w tekst: gość nazywa się Moneta? Wskakuje do maszyny? Hę, ke, porke?


Mocna czarnula taką lubi Andrzej.


Ten przykład pokazuje, jak przecinki potrafią być istotne... lub jakikolwiek znak, myślnik np. W każdym razie coś być musi.


Andrzej przewrócił się na posadzkę rozlewając gorącą kawę.


Dalej interpunkcja. Przed imiesłowami zawsze bardzo mile widziany przecinek.


Światło nie było teraz jego przyjacielem. Oślepiało go niemiłosiernie. Ból głowy był tak wielki, że nie mógł się poruszyć. Okazało się, że to nie tylko ból pozbawił go ruchu, ale także lina. Poczuł, że ręce ma skrępowane za plecami. Zaczął się szarpać, ale to nic nie dało. Co to za zapach - pomyślał. Jego umysł nie pracował jeszcze tak jak powinien, więc zapach wydawał mu się abstrakcyjny. Gdzie był zamknięty? Jak się tutaj znalazł – umysł zaczynał się rozkręcać.

Znów zapadła cisza, a Andrzej mógł znowu swobodnie oddychać.


Dużo powtórzeń jak widzisz.


Dokładnie się rozglądnął.


Naprawdę uważasz, że "rozglądnął" brzmi ładnie? ;)


- Hej, jest tak ktoś - zapytał Andrzej przyciszonym głosem.


Nie tylko literówka, ale też to, że skoro pyta, to wypadałoby dać odpowiedni znak.



Dużo błędów, szczególnie jak na tak krótki tekst. Te wyżej to tylko przykłady.



Jeśli chodzi o treść - początek był całkiem niezły, później kiedy budzi się w toalecie jest coraz gorzej. Opis budzenia się po kilku szlifach może być w porządku, ale dalej, kiedy wprowadzasz komucha/policjanta/łotewer to trochę gmatwasz, dużo niedopowiadasz i o. Wiem, że tylko fragment, ale go wrzuciłeś i go oceniam. Łatwo się pogubić przy tym akapicie. Tak samo jest z ostatnim - musiałem cofać sie o kilka zdań, żeby się zorientować, kto się wierzga, kto gdzie wchodzi i w ogóle. Jest tu też chyba pewna niekonsekwencja, bo jeśli obserwujemy wszystko razem z Andrzejem, to skąd wiemy, że wszystko nagle ustało, że napastnik wyciągał pistolet i że wyszedł? Powinieneś bardziej wczuć się w bohatera i ograniczyć się do spekulowania na podstawie usłyszanych przez postać dźwięków. Pomijając poprawność, to myślę, że mógłbyś w taki sposób zbudować jakieś napięcie.



Rozumiem, że zakończenie to po prostu koniec fragmentu, ale nie jest ono najlepsze, nie pozostawia po sobie nic. Nie widzę też w tekście żadnej satyry. Masz jakiś pomysł i może się on okazać dobry, ale jednak pewne rzeczy trzeba dopracować, a pewnych rzeczy nie jestem w stanie ocenić, bo nie znam ciągu dalszego.



Warsztatowo daje radę, pomijając sporą ilość błędów, które skutecznie wybijają z rytmu i zabieraja przyjemność z czytania. Widać, że pewne podstawy masz opanowane, ale wciąż musisz sporo ćwiczyć, uczyć się na błędach, bardziej dbać o szczegóły.



PS. Wydaje mi się, że pewien potencjał tkwi w wątku napisów zdobiących ściany i sufit toalety. Zamiast dawać takie oklepane lub pseudośmieszne, mógłbyś pokusić się o dziwne, niepokojące, takie, które zbudowałyby - tak potrzebny thrillerowi - klimat.



To chyba tyle. Życzę powodzenia. :)



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

4
Początek - i już gwóźdź. Tragedyja, ale nic to. Coś ci pokażę...


Tego ostatniego jeszcze nie sprawdził, ale miał zamiar w przyszłości zaznać tej niebezpiecznej czynności i nie dać się złapać policji
Długie nie? Dlaczego od razu z czytelnika głupca robić. Wystarczy napisać:

Tego ostatniego jeszcze nie sprawdził, ale miał zamiar

I jak robi się tajemniczo, malowniczy i groźnie. bez pisania o niebezpieczeństwie.


Andrzej ocknął się. Światło nie było teraz jego przyjacielem.
Z akapitu wyżej wiemy, że dostał Andrzej. Jeżeli więc nie zmieniasz akcji, wystarczy napisać, że się ocknął. Wystarczy. A tak, robisz tylko dosyć brzydkie powtórzenie, jakby czytelnik zapomniał o kim czyta.


Okazało się, że to nie tylko ból pozbawił go ruchu,
Piszesz o skrępowaniu. Pokaż mi to - lepiej dla nas obu! :)


Dawniej przesiadując w takich miejscach lubił czytać niektóre mądrości. Wszyscy wiedzą co się tutaj robi, ale


Ta poprawność jest dobijająca. Nie mogłeś napisać, że siedział w sraczu? :)


Cisza magazynowego wychodka została przerwana przez otwierające się drzwi toalety.


Otwierające się drzwi - tryb bierny jest twoim wrogiem. Same sie otwierają> Wprowadź od razu "plaskacza" czytelnikowi. Niech tutaj zacznie się coś dziać!



O tekście: Ma szlakowe oznaki mroczności. Nawet czasem większe, niż szlakowe. Jest zagadka, jest ból - ale przegadane to wszystko. Opis toalety za długi w stosunku do reszty - motywy mgliste. Po prawdzie, jakby to skrócić o zbędne komentarze (tak, narrator tu komentuje - to gryzie w oczy), i wyciąć co nieco, tekst byłby lepszy pod względem klimatu. A już o samych błędach interpunkcyjnych nie powiem - bo to tragedia. I do tego ten początek - koszmarna starcie źle wpływa na odbiór całości.



O stylu: ubogi, ale do opracowania. Za duża plastyka rzeczy nie istotnych, za mało tych najważniejszych: brakło mi tu bohatera takiego żywego - dostałem za to płaską postać na sedesie (jak w ogóle można przywiązać kogoś sztywno do sedesu?). A jeżeli już przy stylu jestem, to powiem (co wspomniałem wyżej), że niektóre opisy można by śmiało pociąć i tylko lepiej by to zrobiło tekstowi. Opowiadanie średnie.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”