Apokalipsa [SF, psychologiczne]

1
Dziwny spokój ogarnął wszystkich wokół. Nikt z nikim się nie kłócił, nikt nie brał do ręki broni. Nikt nic do nikogo nie mówił, jakby wszyscy uśpieni byli na jawie. Świat nie był już taki jak kiedyś. Niejedno miasto wciąż miało na sobie ślady po dawnych kłótniach i wojnach. Tu i tam widać było domy pożarte przez ogień, gdzieniegdzie walały się zepsute i porzucone karabiny. Na większych ścianach, które uniknęły ognia czy innych zamieszek, wypisane były graffiti, od dawna grożące czy wyzywające wszystkich. Umarłe miasta na wieki nosić będą w sobie ślady wojny. Wciąż jeszcze z niektórych domów unosił się dym, kurz po zwalonych ścianach nie zdążył jeszcze dobrze opaść. Cudem było to, że ktokolwiek jeszcze żył. Wykończone, porzucone i pleśniejące ciała, walały się tu i tam w najciemniejszych zakątkach ulic. Wymęczone zarazami i wirusami osoby, schroniły się w opuszczonych slumsach, by przeczekać najgorsze. Krew ściekała z szyb i drzwi, ukazując ilość poniesionych strat i prymitywizm prowadzonej bez celu wojny. Małe, nie rozumiejące zła dzieci, pochowały się pod łóżkami i w szafach, licząc na to, że zostaną ocalone. Patrzyły na świat, dużymi, przeszklonymi ze strachu oczami, a nieliczni, silni rodzice, znajdywali w sobie dość odwagi, by je schronić. Od wielu tygodni nie słychać było już wiadomości, radio milczało. Nikt nie pamiętał już dobrych, bogatych czasów. Teraz istniały inne priorytety: Zabić, Nienawidzić, Uciekać. Zalane biedą i chorobami dzielnice, wymierały, nieraz zanim ktoś zdążył rozstrzelać wszystkich znajdujących się tam ludzi. Wszystko to przypominało jakieś inne, nieludzkie czasy, zupełnie nie pasujące do ery dwudziestego pierwszego wieku. Teraz nawet tak banalne urządzenie jak komputer mogło posłużyć do zabijania, nawet bez użycia prądu, ktoś mógł po prostu podnieść metalowe pudełko i rozwalić nim komuś czaszkę. Widywano i gorsze przypadki mordów. Nikt nie przejmował się tym, że za rogiem gwałcono niewinne nastolatki, nikogo nie obchodziło to, że na ulicy płacze pięcioletnie dziecko, któremu właśnie zginęli rodzice. Zabić. Nienawidzić. Uciekać. Wszyscy odetchnęliby na pewno z ulgą widząc, że wszystko już się skończyło i wojna stanęła w miejscu. Odetchnęliby, ale niezdolni byli do jakichkolwiek czynów, nie posiadali instynktów i nie posiadali żadnej świadomości tego, co dzieje się wokół. Ktoś zatrzymał to wszystko, powstrzymał mordy i zamieszki, czyniąc z ludzi kukły niezdolne do życia. Bycie kukłą było z pewnością lepsze niż zdychanie na ulicy, błagając o szybką śmierć. Świat zmienił się diametralnie, zatarły się wszelkie społeczne różnice. To było jedyną dobrą stroną całej tej wojny: Wszyscy byli wobec siebie równi.





***

Tak na początek. Urywek z mojej książki-końcówka. No cóż- czekam na szczere opinie.

2
Chociaż tekst jest krótki, to muszę przyznać, że wymęczył. Ale przejdźmy do konkretów:


Dziwny spokój ogarnął wszystkich wokół.


Zmieniłbym szyk zdania. -> „Wszystkich wokół ogarnął dziwny spokój.”


Nikt z nikim się nie kłócił, nikt nie brał do ręki broni.
„…nikt nie brał broni do ręki.” <- Szyk wyrazów.


Nikt z nikim się nie kłócił, nikt nie brał do ręki broni. Nikt nic do nikogo nie mówił, jakby wszyscy uśpieni byli na jawie.
Za dużo „nicości” w tych zdaniach. Rozumiem, że to miało budować klimat, ale moim zdaniem nie udało Ci się.


Świat nie był już taki jak kiedyś.
To znaczy, jak kiedy?


Niejedno miasto wciąż miało na sobie ślady po dawnych kłótniach i wojnach.
Zestawienie ze sobą „kłótni” i „wojen” gryzie po oczach. Te wyrazy do siebie nie pasują. Niosą za sobą znaczenie innego „kalibru”.


Tu i tam widać było domy pożarte przez ogień, gdzieniegdzie walały się zepsute i porzucone karabiny.
„Tu i tam” – to znaczy gdzie? „Walać się” to też kolokwializm. Zdanie brzmi niechlujnie i infantylnie, jakby pisało je dziecko z podstawówki.


które uniknęły ognia czy innych zamieszek
Twoje zdanie sugeruje, że ogień jest formą zamieszek.


pleśniejące ciała
Ciała gniją! Gnicie i pleśnienie to dwa, różne procesy.


Wymęczone zarazami i wirusami osoby
Zaraza to inaczej epidemia. Epidemie są skutkiem działalności np. wirusów. Nie możesz stawiać „i” pomiędzy nimi, bo w ten sposób sugerujesz, że zaraza i wirusy są od siebie niezależne.

No i te „osoby” zamień na „ludzie”. Szyk zdania też zmień.


Krew ściekała z szyb i drzwi
Na początku pisałaś o „dawnych wojnach”. Jeżeli wojna już się skończyła, to dlaczego krew nadal cieknie. Brak konsekwencji w opisie.


Małe, nie rozumiejące zła dzieci, pochowały się pod łóżkami i w szafach, licząc na to, że zostaną ocalone.
Wcześniej pisałaś o ogromie zniszczeń wojennych. O tym, że ludzie chowają się w opuszczonych slumsach, o jeszcze dymiących zgliszczach itp. Teraz dowiadujemy się, że dzieci chowają się pod łóżkami i w szafach, tak jakby ich domy nadal stały w nienaruszonym stanie i nic się nie stało. Znowu brak konsekwencji w opisie.


Teraz istniały inne priorytety: Zabić, Nienawidzić, Uciekać.
Po dwukropku małymi literami.


Teraz nawet tak banalne urządzenie jak komputer mogło posłużyć do zabijania, nawet bez użycia prądu, ktoś mógł po prostu podnieść metalowe pudełko i rozwalić nim komuś czaszkę.
O Matko! ;) Ładny „babol” :P


Widywano i gorsze przypadki mordów.
Nie, no co Ty?! Mówisz, że jest coś gorszego od ciosu w łeb komputerem? :P


Wszyscy odetchnęliby na pewno z ulgą widząc, że wszystko już się skończyło i wojna stanęła w miejscu.
Trochę nielogiczne dla mnie jest to zdanie. Moim zdaniem, odetchnęliby gdyby wojna skończyła się, a nie stanęła w miejscu. Wojna, która stanęła w miejscu to taka, która trwa, a żadna ze tron nie ma wyraźnej przewagi nad drugą.


nie posiadali instynktów
Wcześniej pisałaś, że ich priorytetami było m.in. zabijać. Mieli więc instynkt zabijania.



Podsumowując:

Twój język jest nieporadny, infantylny, pełen kolokwializmów.

Zestawiasz niepasujące do siebie wyrazy, często nie rozumiejąc ich znaczeń.

Usiłujesz grać na uczuciach czytelnika poprzez patetyczny styl, jednak, moim zdaniem, robisz to nieporadnie.

Opis jest niekonsekwentny.



Może inny fragment powieści, w którym byłaby jakaś akcja wypadłby lepiej ;)

Pozdrawiam! ;)

3
I o to mi chodziło ; ). Dzięki za szczerą opinię. Jeśli mogę dodać coś na swoją obronę- to urywek, więc "świat nie był już taki jak kiedyś" było odniesieniem do wcześniejszych zdarzeń z tekstu. "Dawne wojny"- było ich wiele i wiem, że można doszukać się w tym niekonsekwencji, ale poza tą krwią jest tam jeszcze odwołanie do opadającego kurzu np.

A co do dzieci pochowanych w szafach. Owszem zniszczenia wojny były ogromne, ale nie znaczy to, że jakieś tam domy nie mogły jeszcze stać. Weźmy np. kamienice. Połowa mogła się zburzyć, połowa pozostać. Przecież w żadnej wojnie nie ma tak, że wszystko doszczętnie zostaje zgładzone z powierzchni ziemi ;). Ale rozumiem, że można było tego nie wywnioskować. Moja wina ^.^.

Duże litery po dwukropku miały podkreślić to, że wszystkie trzy były tak samo ważne. Nie jak rzeczowniki, ale jak nazwy własne. No cóż. Też się można nie domyślić.

Cóż. W każdym razie dziękuję za weryfikację. Jestem tu nie po to by się pochwalić, ale żeby się czegoś nauczyć ; ).

Ach, jeszcze jedno!

Język kolokwialny. Rozumiem, pisarstwo itp. itd., nie każdemu on odpowiada, ale cała powieść pisana była dość "luźno" (co oczywiście nie znaczy, że na "odwal się"). Wydaje mi się, że taki język wplątany w opowieść, pozwala na wczucie się w tekst każdemu czytelnikowi. Ale to tylko moje odczucie. Nie lubię sztywnych ram.

Twoje sugestie były oczywiście bardzo pomocne i z chęcią z nich skorzystam, ale nie mogę obiecać, że będę "pokorna" w odniesieniu do każdej z nich. Różne gusta, różne style i nawyki ; ).

4
które uniknęły ognia czy innych zamieszek


Ja tylko dodam, że ściany NIE UNIKAJĄ... bo stoją, a ogień, mógł ominąć ściany.


walały się tu i tam
Drugi raz z rzędu nadużywasz bardzo brzydkiej formy słownej...


Krew ściekała z szyb i drzwi, ukazując ilość poniesionych strat


straty liczy się w liczbach, a nie ilości.


świat, dużymi, przeszklonymi ze strachu oczami,


A to nowa metafora jakaś? Przeszklone strachem? To ja podpowiem:



Przeszklone łzami lub przysłonięte strachem



Inżynier większość błędów wskazał. Ja dodam, że się z nim zgadzam i nie widzę sensu ponownie je wypisywać.



Moja opinia o tekście: nie czułem apokalipsy. Obraz, który stworzyłaś jest nabity "pustymi emocjami". Nie stwarzasz tej wizji zagłady i chaosu, tylko o niej piszesz. Mniemam, że zarys jakiś miałaś, że coś chciałaś napisać - tylko w głowie zabrakło tego obrazu. Ponieważ tekst jest krótki, posiliłem się pewną alternatywną wersją, którą ja bym napisał. Tak oto wygląda początek, po zmianie formy:



Niepokojący spokój ogarnął wszystkich. Nie było kłótni, nikt nie brał do ręki broni. Zapadła cisza, jakby wszyscy uśpieni byli na jawie. Świat się zmienił. Miasta wciąż miały w sobie ślady po przeszłych wojnach. Gdzieniegdzie było widać domy pożarte przez ogień, a w niektórych miejscach leżały zepsute, porzucone karabiny. Na ścianach, które ominął ogień wypisane były graffiti, złowrogo wyzywające wszystkich.



Średnie takie. Pomysł - widać, że jest. Ale umyka ci. Mam nadzieję, że zobaczysz to w lepszym świetle i przy lepszej formie napiszesz od nowa. Bo jest to temat woda - a ja lubię "tą" wodę.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
Nikt nic do nikogo nie mówił, jakby wszyscy uśpieni byli na jawie. Świat nie był już taki jak kiedyś. Niejedno miasto wciąż miało na sobie ślady po dawnych kłótniach i wojnach. Tu i tam widać było domy pożarte przez ogień, gdzieniegdzie walały się zepsute i porzucone karabiny. Na większych ścianach, które uniknęły ognia czy innych zamieszek, wypisane były graffiti, od dawna grożące czy wyzywające wszystkich. Umarłe miasta na wieki nosić będą w sobie ślady wojny. Wciąż jeszcze z niektórych domów unosił się dym, kurz po zwalonych ścianach nie zdążył jeszcze dobrze opaść. Cudem było to, że ktokolwiek jeszcze żył


Chcę zwrócić uwagę na jedną rzecz. Przy opisywaniu świata (na razie świata, bo tu jeszcze nie ma mowy o ludziach) nadużywasz wyrazu "być". To słówko jest potrzebne - to fundament języka. Tylko że samo w sobie jest bardzo szare, nie działa na wyobraźnię. Postaraj się uniknąć używania "być" tam, gdzie to niekonieczne, żeby nie wychodziły opisy typu: Był domek. Jaś i Małgosia byli sobie w lesie, obok domku, który był obok. Byli ubrani w ubranie, które było kolorowe. Na twarz Jasia był wesoły uśmiech - to oczywiście przesada, ale czasami trzeba się nią posłużyć ;]

Trzymaj się!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”