46 i 2.
Liczby oznaczające boskość.
Liczby oznaczające białego kruka rodzaju ludzkiego.
Liczby oznaczające Mesjasza.
Ale czemu akurat ja? Czemu nie sąsiad, prezydent, lub baba z mięsnego?
Jest to jedno z pytań na które nie jestem w stanie sobie w jakikolwiek sposób odpowiedzieć. Luka w doskonałości? Ledwie zauważalny błąd? Nigdy. To Boski plan. Tkwi we mnie przeczucie, iż dowiem się w bliżej nieokreślonym czasie, więc nie zaprzątam sobie tym głowy zbyt często. Jestem cierpliwy. Jestem w końcu doskonały. Nic i nikt nie jest w stanie tego zakwestionować. Przykładem jest każdy Numer. Numer 3 i 13. 5 i 50 także.
Za każdym razem, gdy osoby z zewnątrz dowiadują się o Boskim Planie i jego realizacji, zaczyna się cyrk. Czwarta władza trąbi i trąbi. Na prawo i lewo. Próbują się dokopać, odkryć coś, rozebrać na części pierwsze. Nie jest im to jednak dane. Nie dziś. Nie jutro. Nigdy. I już ja o to zadbam.
Bo tylko istota tak samo będąca boską jak ja, wie co znaczy odsyłać Numery ku światłu. Co znaczy wyświadczać im tę szlachetną przysługę, płynącą tylko i wyłącznie z dobrego serca i poczucia obowiązku, wobec ludzkości!
Bo tylko istota boska, wie, ze rozkazy dane im z góry muszą być spełnione bez wyjątku z całą pieczołowitością!
Bo tylko taka istota jak JA wie, że Odsyłanie paskudnie nazywane morderstwem ,zabójstwem, czy kaźnią, jest dobrem najwyższym!
Duszenie, zarzynanie, podpalanie – to są tylko środki doraźne konieczne do osiągnięcia celu.
Chryste, czemu to na mnie spoczywa brzemię rozumienia tego wszystkiego?
Pytania. Pytania. Pytania.
Czemu to pytania paradoksalnie mnożą się jak muchy, a odpowiedzi ciągle brak?
BŁYSK.
UPADEK.
GŁOS.
Wydają rozkaz, każą mi działać. Cóż, taki jest cel mojej egzystencji - wychodzę. Tym razem wybiorę nóż. Jest lekki, łatwy do ukrycia, funkcjonalny w każdym calu. Lenistwo? A Skąd! Po prostu Odsyłanie za jego pomocą idzie bardzo sprawnie. Lecz nie liczy się narzędzie. Liczy się rytuał.
46 i 2.
Boskie liczby.
Poszukiwania trwają. Nie istnieje, żadna reguła co do wieku, wyglądu, płci Odsyłanego. Ja po prostu to czuje. Ja po Prostu to wiem. Teraz muszę zacząć "węszyć". Muszę się skoncentrować. Wszystkie moje boskie zmysły wyostrzam do granic możliwości.
Czas płynie leniwie i powoli. Nastrajam zmysły po raz kolejny i czekam na cokolwiek.
Pod palcami czuje tylko przyjemny chłód stali.
Uszy wypełnia świdrująca cisza.
W ustach miedziany posmak.
Wokół mnie ciemność.
Ale… Czuje coś. Czuje JĄ.
Woń ulotna jak babie lato, ledwie dająca się wychwycić spośród tak trywialnego smrodu spalin samochodowych i uryny.
Zaczynam podążać tropem zapachu. Idę w jego kierunku rozchlapując kałuże. Czuję ściskanie w dołku i przyjemny dreszcz zbiegający od karku w dół kręgosłupa. Serce zaczyna bić coraz mocniej (w końcu Każde Odesłanie jest wyjątkowe i niepowtarzalne)!
Teraz już mogę ją dojrzeć i usłyszeć jej oddech. Wkrótce dotknę i posmakuje. Cudownie.
Zbliżam się powoli, Odsyłanego nie wolno przestraszyć. Każdy miewa niestety tendencje do strasznego tchórzostwa, a nieco parszywy jak na boską istotę obowiązek ściągania klapek z oczu przypadł mi. No, ale w końcu „darowanemu koniowi…”.
Zapowiada się dobrze. Uśmiecha się do mnie, puszczając oczko. Czy wiedziała? Czyżby…?
Uśmiech po chwili znika mi z ust. Niestety nie. To niemożliwe – a szkoda.
Początek zachęcił mnie, więc zbliżyłem się do niej. Ta woń wprost przyprawiała mnie o zawrót głowy. Krew w żyłach płynęła coraz szybciej i szybciej. Palce błądziły niecierpliwie po ostrzu chcąc odsyłać jak najprędzej.
Miała ładny głos. Figlarne spojrzenie. Można powiedzieć, że fizycznie była piękną kobietą. Taaaak. Ale boskość zamyka oczy na piękno doczesne, otwiera, zaś na to wyższe piękno. To emanujące tak gwałtownie podczas Odsyłania i bezpośrednio po nim.
Po chwili byłem gotowy. Czas zacząć.
Początkowo chyba nie była zadowolona z tego co z nią robię. Hm - zastanowiłem się. Niezadowolenie to chyba dobre słowo. Krzyczała, płakała, groziła. Później łkała cichutko, prosiła, błagała. Przeceniłem ja jednak. Nie rozumiała nic, a nic, ale komu to przeszkadza? Przecież i tak zaraz się dowie.
Chłonąłem jej emocje z wielkim zapałem. Jedna za drugą. Każdy szept, każdą prośbę, każdą łzę pożerałem delektując się cudownym smakiem. Uczucie, wręcz bolesnej euforii przepełniało mnie do resztki. Teraz już mój każdy zmysł naszprycowany był jej osobą tak dokumentnie, że odsyłałem jak automat.
Czułem jej smak - Cholernie niewinny.
Jej ciało – Drżące i łaknące by ktoś wziął je w swą opiekę.
Spojrzenie – Tak pokorne! Tak błagalne!
Cichy szloch – Mający usunąć z duszy wszystkie smutki i przygotowujący na Odesłanie.
I zapach – Silny, ale delikatny. Drapieżny, ale mimo to subtelny. Obrzydliwy, lecz piękny.
Czemu obrzydliwy? Bo strach cuchnie. Czemu piękny? Bo usuwanie go daje wielką satysfakcje.
Obnażam przed nią narzędzie. "Smakuje" raz po raz spojrzenie jej wytrzeszczonych, przerażonych oczu. Czy ów przedmiot mógł spodobać się jej, aż tak bardzo? Roześmiałem się.
Jeden… Radość mnie rozpiera.
Dwa…Śmiech sam ciśnie się na usta.
Trzy…Energia jakby sama do mnie przypływa zwabiona pobudzeniem.
Cztery, pięć, sześć… Im sytuacja bardziej się rozwija, tym endorfiny mocniej we mnie szaleją.
Dwadzieścia siedem, dwadzieścia osiem…Zasnęła.
Już mnie opuściła! Idzie, ku światłu! Teraz trzeba wszystko dokończyć jak należy.
Trzydzieści jeden, trzydzieści dwa…-Opadam z sił.
Czterdzieści pięć, czterdzieści sześć…-Dyszę ciężko, spazmatycznie łapiąc oddech.
Jeszcze tylko dwa razy. Narzędzie opada. Po raz pierwszy. I po raz drugi.
Rytuał niestety należy do pracochłonnych. Ale już po wszystkim. Kolejna osoba została odesłana.
Kolejny raz szczęście spływa na mnie swymi zbawiennymi strugami. I ja zyskałem kolejny raz i Odesłana osoba. Harmonia musi być. Nie każdy jednak rodzi się wyjątkowym. Nie każdy rodzi się czterdziestką szóstka i dwójka. Bo w końcu jak wiadomo : 46 i 2 to boskie liczby.
46 i 2 [suspens]
1"Życie nas mija i patrzy ze śmiechem,
Jak nad zagadką stoimy bezradnie,
Jak złotą piłką bawimy się grzechem,
Czas przeklinając, co sny nasze kradnie."
Jak nad zagadką stoimy bezradnie,
Jak złotą piłką bawimy się grzechem,
Czas przeklinając, co sny nasze kradnie."