Był to dzień rodem z najzwyklejszych dni pod słońcem. Jego specyfika opierała się wyłącznie na dwóch słowach-nic specjalnego. Jednak dla niego ten dzień był niezwykły. Siedząc na zaścielonym łóżku wśród surowego wystroju pomieszczenia z założonymi rękami dryfowal na granicy jawy i snu przypominając sobie widma dnia poprzedniego. Jego tendencja do nadmiernej egzaltacji dala upust wlasnie dzisiaj. Chlopiec raczej delikatnej i kruchej budowy z oczyma jak dwie bezdenne studnie,z grzywka kruczoczarnych włosów opadających na czolo,obruszyl się nieznacznie.
-Kurwa mac. –szepnął z ukrywana obawa w glosie.
-Kurwa jego mać – rzekl ponownie.
Do pokoju weszla Ona zakłócając przebieg monologu. Oparla się ramieniem o niedomalowane drzwi,jej rece splotly się w okolicy brzucha wzrok zas przeniosl się na Niego.
-Czego? –zapytal.
I wtedy z jej ust dobyl się dzwiek jej glosu przesycony nieukrywana i szczera czułością.
-Martwie się o Ciebie mój drogi. –odpowiedziala.
-Co takiego?! –wykrzyknal niespodziewanie z sarkastycznym uśmiechem wykrzywiającym jego zmartwiona twarz.
–Myslalem,ze niczego nie widzisz poza czubkiem swego pieprzonego węszącego noska –powiedzial.
Twarz dziewczyny zmienila lekko wyraz. Zrenice zaszklily się prawie niezauważalnie,zas usta wydłużyły w nieczula kreske. Zmarszczyla lekko czolo i nie wydajac z siebie najmniejszego dźwięku odwróciła się na piecie.
-Czekaj –powiedzial.
– Czekaj.-powtorzyl po chwili dodając sciszonym glosem
-Przepraszam. Zachowałem się nie tak jak powinienem.
Postac dziewczyny zatrzymala się w Pol kroku,odwracając Się niespodziewanie z szybkością niesamowita jak na jej osobe.
-Ty…-Powiedziala półgłosem przypominającym pocieranie szkla o kamien.
–Ty smiesz mi cokolwiek zarzucac?! –oczy chłopca otworzyly się z niedowierzaniem.
-Po tym co sam zrobiłeś? –glos jej podniosl się nagle i przeszedł w zachrypnietą tyradę przekleństw i pretensji zabarwianych obrazowymi porównaniami.
-Zasrany osiol i hipokryta-odparla uspokajając się nieznacznie po wyczerpującym i wyładowującym nerwy wylewnym monologu.
-Jak smiesz…-odparl z mieszanina wyniosłej pogardy i niedowierzania w glosie.
-Alez Jasnie Oswiecony Ksiaze wybaczy,ze raczyłem Jasnie Oswieconego Ksiecia skarcic z cala pieczołowitością,której brakowalo moim poprzedniczkom-odpowiedziala sarkastycznym tonem i zmitygowala się lekkim uklonem w strone chłopca.
-Nie ma teraz na to czasu,musisz mi pomoc w innym wypadku,płomień który bucha spod mojego siedzenia zamieni się w pozar lasow w Australii-zazartowal niesmacznie.
-A coz to się stalo? – powiedziala,zmieniając jednak swój ton pod piorunującym spojrzeniem chłopca nazywanego Ksieciem.
–Wybacz Ksiaze,ten caly absurd mi nie sluzy. –odparla z grzecznością i opanowaniem w glosie.
-Jak mogę Ci pomoc?-dodała.
Chlopiec nagle wstal z lozka,obiegając caly pokoj z szafki na szafkę,z krzesla na okno spojrzeniem pelnym chorej beztroski docierając do Jej osoby.
-Nie pytaj,przeciez wiesz. –odparl chlodno.
–Wiesz co się z nimi stalo. Widziałaś. Ty wiesz… –rzekl tajemniczo.
Zachowanie i fizys kobiety w ciagu tej jednej krótkiej chwili zmienilo się diametralnie. Ze śmiałej rozmówczyni i krytyka stala się ulegla,przestraszona osoba pelna szacunku do swojego rozmowcy.
-Wybacz Ksiaze.-rzekla,spuszczając wzrok na swoje buty.
On uśmiechając się kacikiem ust rzucil jakby od niechcenia
- Przejawy jakiejkolwiek niesubordynacji zostaja Ci wybaczone w drodze niezwyklej laski. Ale do rzeczy Nianiu.-powiedzial nadając kobiecie to miano.
-Trzeba usunąć ciala.-rzekl tonem,tak przyjemnym jak gdyby prosil uprzejmie o podanie soli przy porannym sniadaniu.
-Nianiu przeciez wiesz,ze ja nie mogę tego zrobic. –wykrzywil twarz po raz kolejny w groteskowym grymasie,mającym być uśmiechem.
-Wiem,Ksiaze. –odparla.
-Wiem,ale…-tu zawahala się na moment –Zaszly pewne komplikacje.-dodala ostrożnie,jakby spodziewając się wybuchu złości ze strony chłopca.
-Tak jak myślałem –odpowiedzial szeptem. Wtedy jego hebanowe oczy zaszklily się krwawym blaskiem nadając im przerażający wyglad wybijający z kacowego stuporu najbardziej zatwardziałego opoja. Z jego ust dobyl się najbardziej przerażający dźwięk jaki usłyszała niemal zahipnotyzowana kobieta wpatrujaca się w oczy swego rozmowcy. Glos niczym złowieszczy krzyk wron o poranku,bedacy zla wrozba spadl na kobiete z impetem rozpędzonego byka,powalając ja na kolana i wykrzywiając jej twarz jakby ona sama rwana była rozpalonymi obcegami.
-Wiedzialem,ze ona im pomoze! –Glos chłopca zmienil się w ochryply,gardłowy wrzask zmrażający krew do szpiku kosci.
Omiotl spojrzeniem paskudne pomieszczenie,choc skromnie umeblowane ograniczające się jednak do funkcjonalności,nie zas do uzycia mebli jako dekoracji. Zwrocil się szybkim krokiem do stojacego bliżej jego osoby jednego z dwoch krzesel,chwytając je jeszcze w biegu i cisnął nim w okno z sila niewyobrazalna do granic mozliwosci jak na dorosłego wojownika doskonalej formy,a co dopiero na niepozornego brzdaca. Framuga pokryta luszczaca się farba pekla w kilku miejscach z głuchym trzaskiem rozsypując dookoła szklo jak gdyby to było konfetti., Odlamki szkla pomknęły we wszystkie strony z ogromna prędkością odbijając się od ścian i przedmiotow niczym gumowa pilka rzucona mocno o sciane. Kobieta nieszczęśliwie stala nieopodal okna,kilkanaście ostrych jak brzytwa odłamków rozorala jej twarz i dlonie w których ja ukrywala,jakby naiwnie sadzac,ze ochroni ja to przed czymkolwiek. Czas jak gdyby się zatrzymal. Chlopiec widzac,szkarlatny plyn sączący się z malych,lecz głębokich ranek oniemial ,niczym zwalony w glowe mlotem.
-Ty krwawisz Nianiu…-rzekl niespodziewanie z jakas odlegla tesknota.
Patrzyl nan z jakims chorym uczuciem,dyszac ciezko i spazmatycznie oparl się o sciane. Spojrzał tepo w sterte drzazg i szkla,która była pozostałością po jego namiastce gniewu i powiedział starym,dobrym,aczkolwiek zmeczonym glosem.
- Sprzątnij to i w droge. –Jego uwage odwrocil ledwie słyszalny chrzest jakiejs istoty dobiegający ze strony okna. Spojrzal katem oka w tamto miejsce dostrzegajac tłustego kruka lypajacego na niego łapczywie slepiami,jakby próbując mu cos przekazac.
-Pora jesc. –rzekl.
-Pora jesc – dodal po raz kolejny do siebie sciszonym glosem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Restauracja „7-th Heaven” pod jaką nazwą figurowała we wszelakich przewodnikach i informatorach prześmiewczo nazywana Edenem przez stałych bywalcow. Obskurna knajpa w rzeczywistości stanowiła niebo najwyżej dla typków spod ciemnej gwiazdy,piwoszy z niewygórowanymi wymaganiami i ludzi uwielbiających przebywanie w tłocznych,ciasnych i zadymionych pomieszczeniach,których nie powstydziłby się żaden klub bilardowy z najniższej polki.
Lecz wlasnie tłum ludzi o podejrzanej przyszłości stanowił jako takie zabezpieczenie w postaci odpychającej atmosfery dla niepożądanych gości.
Przy stoliku w najdalszym kacie lokalu,wśród porozwieszanych koslawo obrazow na ścianach z nie najskromniej ubranymi kobietami siedziały dwie ubrane staromodnie jak na współczesne czasy osoby. Chlopiec na oko nie przekraczal wieku 15 lat. Ubrany skromnie,ale schludnie z odrobina elegancji w czarny krotki plaszcz spod którego wyzierala do ludzi wyblakla koszula. Smiesznej jak na maly wiek powagi dodawaly mu proste spodnie z materiału i czarne podniszczone skórzane buty. Kobieta była ubrana w podobnym stylu. Sukienka,choc widocznie noszaca znamie paru wiosen miala ladny kroj,bezwzorzysta w ciemno-brazowym kolorze stanowila ladna całość w polaczeniu z butach na malym obcasie.
Ubior kontrastowal jednak z jej cieplymi zielonymi oczyma spoglądającymi raz po raz nerwowo na niespecjalne towarzystwo.
-Sadzisz,ze Arystokracja ma jakies wpływy w tym kraju ? –zapytala nagle majac wzrok skierowany gdzies ponad glowe chłopca jakby wypatrując kogos.
-Cos Ty się z mamuska głuptaków widziala wczoraj? –rzekl metaforycznie z drwina w glosie.
-Oczywiście,ze maja. Oni potrafia być cholernie dociekliwi,moja droga –powiedział z ledwie wyczuwalna obawa w glosie.
Wzrok kobiety spochmurnial,zwracając się na chłopca.
-Ksiaze w takim razie trzeba uciec się do metod niekonwencjonalnych.-stwierdzila podenerwowana.
-Co masz na... –nie dokańczając zdania,chlopiec oniemial wpatrując się wybałuszonymi oczami wychodzącymi z orbit na jego rozmowczynie.
-Co to to nie! Nie kaz mi tego robic!-zawyl chlopiec zwracając uwage zgromadzonych w lokalu,którzy z lekkim zażenowaniem rzucali spojrzenia w ich strone. Ktos sarkastycznie rzucil z sąsiedniego stolika:
-Nie kaz mu tego robic kobieto! –ktos z „sąsiadów” udal wysoki glos chłopca.
-Przyszedłem się tu napic,a nie patrzec jak zaraz będziesz musiala mu pieluchy zmieniac! – wybuchl rechot podnoszący widocznie morale „zartownisia”,który rozsiadl się jakby pewniej w krzesle oddalonego o kilka metrow od miejsca w kacie słysząc rechot swych podpitych kompanow.
Chlopiec zarumienil się jak gdyby przylapany na zabawie lalkami. Zacisnął usta wtórując młodzieńczymi jeszcze piesciami i zerwal się z miejsca. Kobieta wykonala gest,który miał w zamierzeniu uspokoic jakos jej towarzysza,lecz on uprzedzil ja odpowiedzia,sprawiając,by zrezygnowala i nie ruszala się z miejsca.
-Nikt nie będzie obrazal Ksi..-ugryzl się w jezyk o maly wlos nie zdradzając kim jest
–Zreszta nie wazne. -oznajmil cichutko.
-Te,Buła widzisz szczyla? Bic Cie będzie chciał czy jak? –dalo się słyszeć żartobliwy ton jednego z kompanow „zartownisia” i chichot garstki ludzi oglądających cale zajscie. W koncu mala burda to ciekawe zakończenie tygodnia,a kogo obchodzi czy główne role w niej będą odgrywali zakonnica,banda osiłków,czy maly chlopiec.
Mezczyzna nazwany Bula uniosl lekko brwi,złożył w przesmiewczym blagalnym gescie dlonie układając usta w podkowke i rzekl szyderczym tonem.
-Alez proszę o wybaczenie! –zawolal momentalnie wybuchając spazmatycznym smiechem.
Wstal jednak zakasajac rękawy i powiedział już groźniej.
-Chodz gowniarzu,naucze Cie szacunku i pokory jeśli tak bardzo nalegasz.
Wokół dwoch malych grupek utworzylo się cos na kształt kregu stworzonego z „elity” pijaczyn spod sklepu spożywczego „Żabka” i nim podobnym jednostkom. Coz,nie każdy ma tę przyjemność nazwac mala rozrywka kosztowne i drogie zakupy,czy krajoznawcza wycieczke na Bali.
Chlopiec nie zwracając na nic uwagi odsunął krzeslo z lekkim chrobotem splotl palce wyginając je mocno na tyle,aby pogłos strzelających glucho stawow był wystarczająco glosny,by usłyszała go reszta gawiedzi. Omiotl szybkim spojrzeniem swojego przeciwnika wraz z jego rówieśnikami i wolno,krokiem pelnym jakiejs dworczej gracji zaczal zmierzac w jego strone.
-Koniec tego teatrzyku. –rzekl Buła poirytowany pewnością siebie emanujaca z przedmiotu jego wcześniejszych zartow i podbiegając lekko zataczającym się krokiem zamachnął się niezgrabnie na mlodzienca wykonując cos co mialo przypominac prawy sierpowy,wywołując cichy pomruk dezaprobaty wśród obserwatorow sceny nie do konca widac jeszcze zdegenerowanych.
I w ułamku sekundy przed osiągnięciem swojego celu przez pokraczny cios, młodzieniec szepnął sam do siebie.
-Chciales powiedziec:początek.
I od tej króciutkiej chwili,która miala miejsce po wypowiedzeniu tych slow większość zgromadzonej widowni nigdy nie przekroczyla progow „zacnego” lokalu w którym mieli nieprzyjemność przebywac dzisiejszego wieczoru.
Czas dla chłopca jakby nie istniał. Jego ramie wystrzelilo z prędkością pocisku chwytając w pewnym chwycie swoja dlonia dlon drugiego. Palce chłopca zacisnęły się w jednej chwili na dloni tamtego. Cos chrupnęło obrzydliwie,niewątpliwie w nadgarstku mezczyzny,powodując salwe bolu i całkowite odwrócenie uwagi od swojego młodego przeciwnika. Z jekiem zwalil się na podloge trzymając reka nieuszkodzona dlon i stękając z cierpienia.
-A to dopiero początek preludium cierpienia. A szkoda. – Powiedział beztrosko wyczuwając wczesniej obrączkę pod miażdżonymi palcami mężczyzny.
Mężczyzna nazywany Bula popatrzyl do gory z jakas blagalna prosba na swego oprawce,nie zdołał jednak wyrzucic z siebie,ani jednego slowa,ponieważ w tym samym momencie. Chłopak sięgnął do kieszeni spodni,cos chwytając,zamachnął bez zastanowienia ruchem jakby ćwiczonym od lat i zaczal wbijac ow przedmiot w twarz swej ofiary z zapalczywa zapamiętałością godna samego mistrza malodobrego. Na dźwięk wtórujących następujących po sobie szybkich mlaśnięć i trzaskow,miażdżonej fizys i rozchlapywanej posoki upadającej z cichym chlapnieciem na podloge,Twarze wszystkich ludzi z okregu jak na sygnał poczęły się wykrzywiac w obrzydzeniu,lub odruchu wymiotnym. Dla wprawionych uszu słyszalny był także raz po raz kruszonych zębów i konsekwentnie przesuwanego uderzeniami zlamanego i nosa.
-Konie…Ci…idzie…pasc…eunuchu…nie…otwierac…gebe…-chlopiec umazany krwia na twarzy i rekach mowil w przerwach na zamach poprzedzających kolejne uderzenie tajemniczym przedmiotem.
-Dosc! Spieprzajmy stad! – Krzyknęła w strone chłopca jakby zapomniana przez wszystkich,gestem pokazując wyjscie.
Chlopiec zwolnil uchwyt jednej dloni,opuszczając tez dlon,która wczesniej uderzal,pozwalając by niestabilne już cialo,bezwładnie opadlo z hukiem na ziemię.
-Tfu! –Zdążył jeszcze w biegu strzyknąć slina na nieruszajacego się mężczyznę.
Cos brzęknęło,wypadajac młodzieńcowi z dloni,który wybiegajac już z niewiarygodna szybkością niechcący zostal potracony, przez idącego z dwoma piwami w reku,człowieka w średnim wiek zmierzającego w strone miejsca bojki.
-Panie..Co pan? – zdołał wykrztusic obrazonym tonem człowiek ,który to zaraz na widok twarzy człowieka,którego stare wyświechtane i smiesznie wyglądające spodnie zwróciły jego uwage wczesniej i po których tylko w stanie był poznac teraz postac ze zmasakrowana twarza umilkl z otworzonymi ustami.
W Sali zapanowalo świdrujące uszy milczenie. W porównaniu do zgromadzonych ludzi,ze spuszczonymi glowami i oczyma wbitymi w postac w kaluzy krwi,zona lota była nadzwyczaj dynamiczna tancerka. Cisze przerwalo przeciagle skrzypniecie,zamykających się drzwi i złowieszczy wrzask kruka,który najmniej zabobonnego czleka zdołał zmusic do przylapywaniu siebie na spluwaniu przez ramie i pospiesznym układaniu palcow w znak majacy odgonic zle duchy.
-Chyba..bedziemy musieli..znalezc jakies…miejsce na nocleg…Nianiu.- wysapal w biegu do kobiety gdy cisze jakiejs zapuszczonej i znajdującej się w całkowitym mroku alejki rozdarly ich pospieszne kroki.
-Jak Ksiaze…sobie…zyczy. –odparla pospiesznie posapujac ledwo wytrzymując tempo narzucone przez Ksiecia.
Biegli już w milczeniu,wsłuchując się w stukot butow i kołaczących się pytan.
Czy Arystokracja wie gdzie sa? Jeśli nie,to jak szybko się dowiedza? I najważniejsze jakie podejma dzialania wobec Ksiecia i jego towarzyszki?
Ofiara :
Imię: Stanisław
Nazwisko: Ałub
Wiek- 37 lat
Stan cywilny- zamężny
Zawód- bezrobotny.
Ofiara zostala ugodzona kilkadziesiąt razy przedmiotem tepym zmieniającym swoje krawędzie i powierzchnię rozpoznanym w ekspertyzie jako pek kluczy. Uderzenia spowodowaly liczne,zajmujące 95 % twarzy,obrażenia w postaci głębokich ran,ostrych obrzęków palpacyjnych,9 wybitych,lub ułamanych zębów,wydartego i poszarpanego policzka. Mezczyzna zmarl na wskutek wstrząśnienia mozgu i krwotoku wewnętrznego. Przyczyn zajscia nie ustalono.
Cialo zidentyfikowane na podstawie zeznan naocznych świadków i dowodu osobistego.
Identyfikacja przez bliskich-nie powiodła się.
Sprawca nieznany.
2
regulamin przeczytamy to temat odblokujemy...
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."
"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
3
Był to dzień rodem z najzwyklejszych dni pod słońcem. Jego specyfika opierała się wyłącznie na dwóch słowach-nic specjalnego. Jednak dla niego ten dzień był niezwykły.
Dawno nie czytałem gorszego wstępu, ale postaram się to rozpisać. Dzień, który został zrodzony z najzwyklejszych czyli zwyczajny, zwyczajniutki a do tego nie specjalny. Ale ten dzień był niezwykły.
Nie tylko plączesz się, trwoniąc wysiłek na zbudowaniu mocnego wstępu, ale wychodzi ci miszmasz i nieład. Do tego trzy razy piszesz dzień. Na koniec, błąd MONCY - czyli wtracenie, że jest to niezwykłe: błąd ten polega na tym, że rozpisując, że coś jest NIEZWYKŁE mimowolnie kierujesz przekaz podprogowy, że DALSZA część, będzie NIEZWYKŁA, z tym, że jeżeli miałbym takie oczekiwania, to tym bardziej mogę się zawieść. Dlatego czytam dalej, i ewentualnie wrócę do tej opinii na końcu czytania...
Opis całkowity? Tylko tyle? Co zdaniem autora jest surowym wystrojem, a co według czytelnika? To ważne, bo jeżeli napiszesz, że jest surowo, a w myślach masz stan w trakcie remontu to jakiekolwiek moje wyobrażenie może zostać diametralnie zmienione, kiedy wtrącisz później, że ściany były kaszmirowego koloru...surowego wystroju
To powinno znaleźć się w jednej linijce...-Kurwa mac. –szepnął z ukrywana obawa w glosie.
-Kurwa jego mać – rzekl ponownie.
Skąd ci się te okolice wzięły?się w okolicy brzucha
I wtedy z jej ust dobyl się dzwiek jej glosu
Czegoś tutaj za dużo, mości Panie!
Twarz dziewczyny zmienila lekko wyraz
Zmieniła wyraz na jaki? WYRAZ? A może całe zdanie zmieniła? Widzisz, jaka żąglerka słowna powstaje, jak zapisujesz źle narrację?
Ponownie w jednej linijce. Po kropce piszemy z DUŻEJ litery... ale sekunda... skąd ta ta kropka?:)-Czekaj –powiedzial.
– Czekaj.-powtorzyl po chwili dodając sciszonym glosem
[quote-Ty…-Powiedziala półgłosem przypominającym pocieranie szkla o kamien. [/quote] Cały wysiłek włożyłem, aby sobie to wyobrazić i poległem. Skąd ty to wziąłeś???
Wiesz, na tym kończę weryfikację.
POLSKIE ZNAKI - To jest forum literackie!!!
O tekście: jest tutaj taka masa błędów (o polskich znakach już nic nie piszę), że fabuła, jeżeli faktycznie istnieje, jest nimi szczelnie zabita.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
5
Niestety compadre muszę się zgodzić z Martim.
Wstęp jest przykładem jak się nie powinno zaczynać tekstów literackich. Od zawsze amatorzy zaczynają opowiadania pisząc teksty w stylu - "Był to dzień...". Jakiś pakt zawiązaliście, o którym nie wiem? Oby znikł ten zwyczaj szybciej niż Saddam.
Dalej - Polskie znaki. Szok, stosowanie ich wybiórczo jest okropnym zwyczajem. Nie wspomnę, że oznaką braku szacunku dla czytelnika i brakiem poczucia estetyki.
Następnie zapominasz, lub nie wiesz, że pisze sie w ten sposób: wyraz, znak interpunkcyjny, spacja, następny wyraz. Podobnie z myślnikami, myślnik, spacja, wyraz. Podobnie jak z brakiem Polskich znaków nie wygląda to zbyt przyjemnie.
Duża litera pojawia się w miejscach, w których nie powinna. W połowie zdania na przykład lub w wyrazach "ci", "ty". Nie wiem po co.
Mówiąc krótko estetyka tekstu leży i zdycha. Lepiej ją dobić niż patrzeć jak się męczy.
W sumie to na tym bym kończył. O samej historii nie mogę nic powiedzieć gdyż umknęła mi gdzieś przez błędy. Może następnym razem jak pojawią się rodzime znaki będzie inaczej. Zauważyłem tylko, że historia jest infantylna.
Wstęp jest przykładem jak się nie powinno zaczynać tekstów literackich. Od zawsze amatorzy zaczynają opowiadania pisząc teksty w stylu - "Był to dzień...". Jakiś pakt zawiązaliście, o którym nie wiem? Oby znikł ten zwyczaj szybciej niż Saddam.
Dalej - Polskie znaki. Szok, stosowanie ich wybiórczo jest okropnym zwyczajem. Nie wspomnę, że oznaką braku szacunku dla czytelnika i brakiem poczucia estetyki.
Następnie zapominasz, lub nie wiesz, że pisze sie w ten sposób: wyraz, znak interpunkcyjny, spacja, następny wyraz. Podobnie z myślnikami, myślnik, spacja, wyraz. Podobnie jak z brakiem Polskich znaków nie wygląda to zbyt przyjemnie.
Duża litera pojawia się w miejscach, w których nie powinna. W połowie zdania na przykład lub w wyrazach "ci", "ty". Nie wiem po co.
Mówiąc krótko estetyka tekstu leży i zdycha. Lepiej ją dobić niż patrzeć jak się męczy.
Ke? Powstrzymała się od gwałtownej reakcji ukłonem? Nie rozumiem tego chyba...odpowiedziala sarkastycznym tonem i zmitygowala się lekkim uklonem w strone chłopca.
W sumie to na tym bym kończył. O samej historii nie mogę nic powiedzieć gdyż umknęła mi gdzieś przez błędy. Może następnym razem jak pojawią się rodzime znaki będzie inaczej. Zauważyłem tylko, że historia jest infantylna.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.