Stopklatka.
Wujek zamknął za sobą drzwi i podchodząc do mnie wolnym, aczkolwiek stanowczym krokiem, zaczął rozpinać pasek od spodni. Zdziwiłam się przede wszystkim jego wyrazem twarzy. Malowało się na niej coś przerażającego i jednocześnie nieodgadnionego. Poczułam, że nie jestem w stanie nawet drgnąć, czekałam spokojnie śledząc jego kolejne ruchy. Stanął za mną, opierając moją głowę na swoim udzie, przyłożył pasek do mojej szyi tak, że szyja została przytwierdzona do jego uda, bez możliwości ucieczki. Odchyliłam głowę do góry, żeby zobaczyć jego twarz. – Co robisz? – cicho spytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Uśmiechnął się jak mały urwis, zaciskając pasek coraz mocniej zapytał z niekłamaną radością – i co teraz? No i co teraz?. Mamo, mamo! – zdobyłam się na coś, co przypominało ciche jęknięcie. Wujek jeszcze szerzej wyszczerzył zęby i mocniej zacisnął pasek – twoja matka chodzi sobie jezdni. Moje ręce, znajdujące się między szyją a paskiem, zapewniające do tej pory jako taki przepływ powietrza, zaczęły bardzo boleśnie wgniatać się w ciało. Sytuacja stawała się coraz bardziej jednoznaczna, właściwie była taką od początku, ale tą wiedzę mam dziś.
Wtedy cały czas byłam przekonana, że to wszystko jest nierealne. Poza tym byłam też całkiem wypalona emocjonalnie, dziś depresja jest modna wśród społeczeństwa. Zastanawiam się, czy chociaż połowa z osób, które zażywają antydepresanty wie, co oznaczają wielotygodniowe ciągi otępienne i jak bardzo boli izolacja. Tak, byłam eksperymentem psychopaty, który z premedytacją odcinał mnie stopniowo od każdej rzeczy, na której mi zależało. Zaczęło się na zakazie korzystania z pralki, aby nauczyć mnie pracy. Co prawda nie zniosłam tego aż tak dotkliwie, bowiem i tak korzystaliśmy z frani. Nigdy nie narzekałam na swój los, dźwiganie wiader wody ze studni było dla mnie normalką, tak samo kiedy ktoś opowiada mi o spartańskich warunkach na wakacjach, gdzie musiał myć głowę nad balią, mam ochotę roześmiać mu się w twarz. Oczywiście z wujkiem nie łączyły mnie żadne więzy krwi, większość osób pochodzących z rozbitych rodzin będzie doskonale znać miejsce pojęcia „wujek” w tym okrojonym schemacie rodzinnym.
Później zaczęły się zakazy wychodzenia z domu. Wyobraź sobie, co oznaczają stale powtarzające się szlabany, które trwają miesiąc, dwa, trzy dla osoby w wieku trzynaście - czternaście lat, w okresie życia, kiedy człowiek ma silną potrzebę tworzenia więzi z rówieśnikami. Między najróżniejszymi zakazami wychodzenia z domu, udawało mi się czasem wygospodarować godzinę, czy dwie, kiedy mogłam spotkać się z najlepszą przyjaciółką, jedyną osobą na świecie, która się do mnie odzywała. Lecz kiedy wujek to pojął, otrzymałam zakaz zadawania się z L. (przyjmijmy, że nazywała się L.). Wujek także i jej uprzykrzył życie, załatwiając nalot policyjny na mieszkanie w celu sprawdzenia, czy jest „czyste”. Przeżywałam tę sytuację bardzo boleśnie, ponieważ L. była moją bratnią duszą, wychowana w rodzinie alkoholików, potrafiła zrozumieć to, co przeżywam, choć u mnie alkohol był na drugim planie, na pierwszym widniała choroba psychiczna wujka, mylona wtedy z mocną ręką i cechą charakteru, zwaną despotyzmem.
Był też czas, kiedy chodziłam na świetlicę socjoterapeutyczną, która zapewniała mi jakiekolwiek więzi z innymi ludźmi, ale później także zostałam zmuszona do rezygnacji z tej ostatniej deski ratunku. Szkoła? Byłam całkowicie zamknięta w sobie, nie miałam przyjaciół. Uciekałam przed jakimikolwiek relacjami, jednocześnie pragnąc cudu. Zaczęło się najgorsze, nie mając znikąd pomocy zaczęłam zamykać drzwi do swojej osoby bardzo szczelnie i nawet dziś nie jestem w stanie ich otworzyć na pełną szerokość. Każdą godzinę spędzoną poza domem przypłacałam powolnym jebaniem mojej psychiki.
Zaczęłam opuszczać nawet i szkołę, nie śpiąc często po dwie, trzy noce pod rząd, zawijałam się w spleśniałe koce i tkwiłam w stanach lękowych, które trwały całymi godzinami. Wyobraź sobie uczucie strachu takie, kiedy ktoś wyskoczy przed Ciebie zza drzwi z wrzaskiem. Teraz wyobraź sobie takie samo uczucie, które trwa kilka godzin, katalizowane przez omamy słuchowe i halucynacje, wynikające najpewniej z niewyspania. Jakie to dziwne, z tego okresu życia pamiętam tylko wyrywkowe sytuacje i własne emocje, które przeżywam tak samo mocno nawet dziś. Zupełnie nie wiem, jakim cudem z mojego życia zostało wyrwanych tyle dni. Owszem, mam z tego okresu kilka miłych wspomnień związanych z L., ale są to szczątkowe urywki. Matka najpierw reagowała na moje krzyki, dochodzące z pokoju podczas stanów lękowych, dzięki czemu je przerywała i wracałam do rzeczywistości pozbawionej tworów mojej wyobraźni, lecz później przestała. Mój pokój jako jedyny w mieszkaniu nie był ogrzewany, ponieważ nie było tam pieca. Trzęsąc się pod stosem kołder patrzyłam na coraz śmielsze wizje, wierząc że istnieją naprawdę.
W końcu matka wpadła na pomysł zapisania mnie na wizytę do poradni psychiatrycznej, ale potrafiłam kryć się ze swoim cierpieniem bardzo dobrze. EEG nic nie wykazało, a pani psychiatra po krótkich zajęciach z malowania jabłoni i po wypełnieniu formularza z durnymi pytaniami typu czego najbardziej na świecie się boję i czego najbardziej na świecie bym chciała, odprawiła nas z uśmiechem na twarzy i „dobrą diagnozą” – lać ile trzeba, bo to normalna dziewczyna. No bo jak pani psychiatra ze swoim tajemniczym stażem mogła wpaść na to, żeby spytać mnie, co jest nie w porządku. Choć i ja nie byłam skora do zwierzeń. Szkoda tylko, że tak nieuważne słowa lekarza skierowane do matki odczułam później dotkliwie na ciele.
Wujek był bardzo specyficznym człowiekiem. Nigdy nie było można odgadnąć tego, co siedzi w jego sadystycznym łbie. Kiedy byłam chora na ospę, a przeżyłam tę chorobę bardzo ciężko, ponieważ była u mnie połączona z grypą, wstawał w środku nocy, żeby zrobić mi gorącą herbatę, dawał suche ubrania, pomagał wstawać z łóżka. Jedyne dobre wspomnienie, jakie o nim mam. W gruncie rzeczy źli ludzie nie istnieją, w moim odczuciu ten podział przebiega trochę inaczej – są ludzie dobrzy i nieszczęśliwi. Jednak mimo swojego zrozumienia dla tego człowieka, nigdy nie zdobyłam się na to, żeby odwiedzić jego grób, a przecież od śmierci jego i matki minęło dobre siedem lat.
Kolejnym urywkiem, który pozostał mi w pamięci jest rozmowa z L., kiedy ułożyłyśmy plan naszej ucieczki rodem z Alkatras. Miałyśmy uzbierać pieniądze i ukryć się w starym bunkrze na poligonie, prowadząc spokojny żywot do ukończenia pełnoletności. Oczywiście plan był śmieszny, a my wesoło w niego uwierzyłyśmy, możliwość zaistnienia tej niedorzecznej sytuacji dawała nam siłę. Którejś nocy zostałam wynajęta do biegania po wódkę, z czego bardzo się ucieszyłam, bo po pierwsze mogłam wyrwać się z mieszkania chociaż na kilka chwil, a po drugie jebałam matkę i wujka na kasę. Tego wieczoru z triumfem przeliczyłam pieniądze, uzbierało się trzydzieści złotych. Dla mnie to był mały majątek, nigdy wcześniej nie miałam tyle kasy do swojej dyspozycji. Zdarzało mi się odwiedzić ojca, ten dawał mi dychę na własne wydatki, ale wszystko oddawałam matce. Nigdy mu się nie przyznałam, że głoduję. W pokoju trwała libacja, było już późno. Miałam nocować u sąsiadki, która sama to wcześniej zaproponowała. Inną drogą ona też miała nieciekawy los, u niej nikt nie stronił od alkoholu. Poza tym w kilkumetrowym pokoju kisiło się tam łącznie sześć osób (ona, jej mąż i dzieci, które spały na rzuconych kołdrach na podłodze). Pukałam kilka minut, ale nie otworzyła mi drzwi. Mój dom był zamknięty. W pierwszej chwili położyłam się na schodach, ale zaraz tknięta jakimś impulsem wyszłam w atramentową noc, nawet nie wiedziałam gdzie idę, byle najdalej. Biały kościół nieopodal był zamknięty, zatem zrezygnowana poszłam do domu zamieszkiwanego przez siostry zakonne. Miałam z nimi dobry kontakt, ponieważ krótki czas chodziłam na świetlicę stworzoną przez Caritas. Była druga w nocy, zadzwoniłam, domofon odebrała zaspana zakonnica – Kto tam? – spytała. – Czy jest siostra E.? – szepnęłam, a ona zdziwiona powiedziała, że teraz wszyscy śpią, bo jest środek nocy, ale w końcu siostra E. wyszła. Najpierw zaproponowała nocleg u nich, później telefon do domu, żeby ktoś po mnie przyszedł. Kolejny raz stchórzyłam i powiedziałam, że wrócę jednak do domu, uciekłam. Ulice nocą są straszne, ale dobiegłam do domu, zastanawiając się jak wejdę. Na szczęście w moim pokoju było otwarte okno. Wcisnęłam się w piżamę i wydawało się, że całe zdarzenie pójdzie w niepamięć.
Jednak po kilku dniach, po powrocie ze szkoły zastałam w domu piekło. Okazało się, że siostra E. przyszła do mojej matki z awanturą. Wujek wezwał dzielnicowego, który wysłuchał nawet wersji sąsiadki, która stanęła przeciwko mnie i skorzystała z okazji, aby wykopać dołek pod rodzicami L., do których miała jakieś wąty. Matka i wujek zaczęli opowiadać o licznych problemach wychowawczych związanych ze mną. Dzielnicowy odparł, że jeśli będą powtarzać się takie incydenty i skargi na mnie, pójdę do poprawczaka, napomknął również o kartotece. Na koniec spojrzał na mnie wymownie, z jednej strony poczułam, że nie do końca wierzy tym wszystkim oszczerstwom i chciałby wysłuchać także mojej wersji, ale co miałam powiedzieć? Wtedy byłam przekonana, że wina leży po mojej stronie, że jestem gównem i śmieciem. Poza tym w większości doświadczałam nie przemocy fizycznej, tylko głównie psychicznej i nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. Przypominałam robaka wijącego się pod butem. Z jednej strony chciałam, żeby to wszystko się skończyło, ale z drugiej nie było chyba nikogo, kto miałby tak silną wolę przeżycia jak ja. Tylko raz podjęłam śmieszną próbę samobójczą, wypijając cały syrop hydroksyzyny, co oczywiście nie przyniosło efektów.
Mówi się, że w sytuacjach, kiedy do drzwi puka śmierć, przelatuje całe życie. W takim razie wtedy niewiele z niego miałam , obrazy mojego szczęśliwego dzieciństwa zostały przygniecione ciężarem jednego roku. Czy rozumiesz dlaczego nie krzyczałam, nie wyrywałam się, czekając na wyrok? Jedyną obronę stanowiły moje ręce między szyją a paskiem, coraz słabsze. Mroczki przed oczami zaczęły migać coraz żywiej, wujek śmiał się coraz głośniej. Wtedy weszła pijana matka i oderwała go ode mnie, krzycząc – Zostaw moje dziecko, ty chuju!. Zwinęłam się w kłębek, odgłosy kłótni nie przeszkadzały w zaśnięciu mojemu wyczerpanemu organizmowi.
Upływały kolejne miesiące, latem zaczęłam pracować z dzieciakami z mojej kamienicy na szlabanie. Spędzałam tam około dwunastu godzin, po czym zadowolona odkładałam na kupkę oszczędności, część dawałam matce na jedzenie. Wujek poszedł do aresztu, ponieważ był podejrzany o postrzelenie naszego sąsiada, odłączyli nam w domu prąd za nieopłacone rachunki, a ja myłam szyby samochodowe jak na skrzydłach. Trwało to kilka dni, zaczęłyśmy z matką wychodzić na prostą, ale wujek w końcu został zwolniony z aresztu. Matka znalazła w tym czasie pracę, która pozwoliłaby jej dorobić do skromnej renty (nie wspomniałam o tym, ale jakieś pięć lat wcześniej walczyła z rakiem, zwyciężyła i właśnie zbliżał się termin kontroli). Umówiła się do kina ze znajomymi i powiedziała wujkowi, że jak wróci, ma nie być w mieszkaniu jego, oraz jego rzeczy. Wujek wybiegł na zewnątrz, żeby ją odprowadzić. To ostatni raz, kiedy ich widziałam. Dowiedziałam się o tym, kiedy wpierdalałam vifona na kolację.
Któregoś dnia wracając ze szkoły, a zamieszkałam w domu ojca, spotkałam dzielnicowego. W pierwszym momencie nie poznałam go, dopiero jak krzyknął – Tereska, Tereska, pamiętasz mnie? Jak się czujesz co słychać? - skojarzyłam kim jest. To zabawne, ale nie pamiętam jego twarzy, a za to utkwił mi w głowie jej wyraz niewysłowionego poczucia winy. W gruncie rzeczy chciałabym mu powiedzieć, że wcale go nie obwiniam za to, że doszło do tak drastycznego zdarzenia, ale nie pamiętam również jego nazwiska. Później posypały się na mnie miliony karnetów na darmowe obiady, propozycje darmowych kolonii, kontrole z opieki społecznej, koleżanki szkolne zaczęły się do mnie uroczo uśmiechać, ale ja sram na was wszystkich, jebani ludzie pierdolonej dobrej woli.
2
W trakcie czytania...
Zdanie ładnie zobrazowane, ale dziwnie skonstruowane: jaki to jest stanowczy krok? Jak nieodgadnione, może być przerażające? ( w tym kontekście to powstaje nawet zaprzeczenie, bo wpierw jest przerażające, a później nieodgadnione...)
W tym miejscu przestałem doszukiwać się błędów jako takich, ponieważ ogarnęła mnie złość (lekka, ale jednak). Twoje opowiadanie jest niedojrzałe, przez co pamiętnik, który prowadzisz odbieram dwojako: albo napisany realistycznie, na świeżo, lub też zmyślony - obie wersje sprawiają, że mimo głębi, którą można w tekście wyczuć, mimo bólu, którym tekst jest naładowany, nie przejąłem się. Winą obarczam lekkość, na którą sobie pozwalasz - zdradza ona młodzieńczy, porywczy styl, ale też umniejsza randze wydarzeń, które opisujesz. Teksty : jebać, robić na kasę, szlaban itd - są typowe dla zbuntowanych, a nie dla cierpiących.
Drobne zmiany w sposobie wyrażania emocji sprawiłyby, że tekst nabrałby odpowiedniego wydźwięku.
O stylu: pomijając kwestie zbuntowanego, młodzieżowego języka, jest poprawny - opisy dobre stylistycznie i sytuacyjne. Umiesz budować atmosferę.
Wujek zamknął za sobą drzwi i podchodząc do mnie wolnym, aczkolwiek stanowczym krokiem, zaczął rozpinać pasek od spodni. Zdziwiłam się przede wszystkim jego wyrazem twarzy. Malowało się na niej coś przerażającego i jednocześnie nieodgadnionego.
Zdanie ładnie zobrazowane, ale dziwnie skonstruowane: jaki to jest stanowczy krok? Jak nieodgadnione, może być przerażające? ( w tym kontekście to powstaje nawet zaprzeczenie, bo wpierw jest przerażające, a później nieodgadnione...)
Tutaj czegś brakuje, przez co zdanie straciło sens...twoja matka chodzi sobie jezdni
Do mrocznego, zdecydowanego opisu z dużą dozą brutalności dodajesz, jako taki? Nie dość, że odziera to tekst ze zdecydowania, to dodaje powiew luzu, który tutaj jest bardzo zbędny.do tej pory jako taki przepływ powietrza, zaczęły bardzo boleśnie wgniatać się w ciało
pleonazm - niepotrzebny. Można skreślić jedno, albo drugie.szczątkowe urywki
W tym miejscu przestałem doszukiwać się błędów jako takich, ponieważ ogarnęła mnie złość (lekka, ale jednak). Twoje opowiadanie jest niedojrzałe, przez co pamiętnik, który prowadzisz odbieram dwojako: albo napisany realistycznie, na świeżo, lub też zmyślony - obie wersje sprawiają, że mimo głębi, którą można w tekście wyczuć, mimo bólu, którym tekst jest naładowany, nie przejąłem się. Winą obarczam lekkość, na którą sobie pozwalasz - zdradza ona młodzieńczy, porywczy styl, ale też umniejsza randze wydarzeń, które opisujesz. Teksty : jebać, robić na kasę, szlaban itd - są typowe dla zbuntowanych, a nie dla cierpiących.
Drobne zmiany w sposobie wyrażania emocji sprawiłyby, że tekst nabrałby odpowiedniego wydźwięku.
O stylu: pomijając kwestie zbuntowanego, młodzieżowego języka, jest poprawny - opisy dobre stylistycznie i sytuacyjne. Umiesz budować atmosferę.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
3
Witaj Martinius, dziękuję za pochylenie się nad tekstem. To dopiero mój drugi (lub trzeci - zależy jak spojrzeć, ponieważ koło gospodyń wiejskich miało dwie części) tekst prozatorski. Szkoda, że nie można edytować, ponieważ zbieram do kupy wszystkie komentarze i z pewnością będę poprawiać to opowiadanie za kilka dni (jak już wrócę, gdyż wyjeżdżam).
W życiu bym nie wpadła na to, że określenie - jako taki, dodaje luzu, z pewnością to poprawię. Nie wiem, czy jeszcze coś wyjdzie z tekstu, ale zawsze warto spróbować. Właściwie napisałam go w nocy jednym ciągiem, poprawiłam trochę błędów i przykleiłam. Nie dlatego, że nie mam szacunku do odbiorców, lecz po prostu chyba na nic więcej mnie nie stać. Z drugiej strony nie chciałam też, aby tekst był znów taki ciężki od emocji, nie chciałam zrobić ze swojej bohaterki aż takiej ofiary losu, więc może dlatego w mechanizmie odruchu wplotłam trochę "beztroskich" elementów.Zastanawiałam się, czy właściwie wypada coś takiego wystawić na światło dzienne, zwłaszcza że nie mam pojęcia o stronie technicznej prozy i z pewnością jest tu jeszcze wiele innych rażących błędów, których nie dostrzegam. Podsumowując bez wulgaryzmów i typowo młodzieżowych wstawek byłoby lepiej? A jakby spojrzeć na to z drugiej strony - bohaterka tekstu opowiada wszystko po kilku latach, nadal będąc trochę w tym najgorszym, drażliwym okresie życia.
Jeszcze raz dziękuję, Martinius!
Troy
W życiu bym nie wpadła na to, że określenie - jako taki, dodaje luzu, z pewnością to poprawię. Nie wiem, czy jeszcze coś wyjdzie z tekstu, ale zawsze warto spróbować. Właściwie napisałam go w nocy jednym ciągiem, poprawiłam trochę błędów i przykleiłam. Nie dlatego, że nie mam szacunku do odbiorców, lecz po prostu chyba na nic więcej mnie nie stać. Z drugiej strony nie chciałam też, aby tekst był znów taki ciężki od emocji, nie chciałam zrobić ze swojej bohaterki aż takiej ofiary losu, więc może dlatego w mechanizmie odruchu wplotłam trochę "beztroskich" elementów.Zastanawiałam się, czy właściwie wypada coś takiego wystawić na światło dzienne, zwłaszcza że nie mam pojęcia o stronie technicznej prozy i z pewnością jest tu jeszcze wiele innych rażących błędów, których nie dostrzegam. Podsumowując bez wulgaryzmów i typowo młodzieżowych wstawek byłoby lepiej? A jakby spojrzeć na to z drugiej strony - bohaterka tekstu opowiada wszystko po kilku latach, nadal będąc trochę w tym najgorszym, drażliwym okresie życia.
Jeszcze raz dziękuję, Martinius!
Troy
4
Niepotrzebnezaczął rozpinać pasek od spodni
Jeżeli przytaczasz dialog dosłownie, to daj go do nowego akapitu. W tym przypadku można by przytoczyć niedosłownie, tj. "Spytałam go, co robi. Nie uzyskałam odpowiedzi"– Co robisz? – cicho spytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi
Trochę to zgrzyta. Zmieniłbym na "zmuszona do rezygnacji i/również z tego"ale później także zostałam zmuszona do rezygnacji z tej ostatniej deski ratunku
Trzeba rozdzielić na dwa zdania. Kropka po "najgorsze"Zaczęło się najgorsze, nie mając znikąd pomocy zaczęłam
Niepotrzebne - każdy się domyśliwracałam do rzeczywistości pozbawionej tworów mojej wyobraźni
Alcatraz. Chyba że to zamierzony błąd w narracji wynikający z niewiedzy narratorki?Alkatras
Pomysł niby już nieciekawy - o problemach w domu. Mimo to udało ci się przedstawić go w poruszający sposób.
Coś, do czego przyczepiam się na ogół przy tekstach o tej tematyce, to sposób prowadzenia narracji. Opowiadasz ogólnikowo o wszystkich zdarzeniach, podczas gdy - według mnie - lepiej wyszłoby, gdybyś przedstawiała te wszystkie sceny szczegółowo, ze wszystkimi uczuciami, oddzielając je gwiazdkami.
Styl całkiem w porządku, oprócz tego, że konstruujesz od czasu do czasu jedno zdanie, które samo mogłoby być dwoma, trzema zdaniami.
Dobry tekst, ale nie bardzo dobry - choć mógłby taki być
Trzymaj się!