Surrogatnaja mat' [nowela]

1
Wiaro. Człowiek nigdy nie traci swojej przeszłości. Ona jest jak tkliwe jarzmo, która przepoławia ci ledwo widzialny widnokrąg. Ludzką ręką go nie dosięginiemy, więc proszę cię, nie porzucajmy pochopnie minionego i przestań tak kurczowo trzymać się swojego brzucha.

Czy pamiętasz te nasze wszystkie pokrętne spojrzenia ? Fałszywe mgiełki w oczach, które ze sztuczną nonszalancją pieczałowicie reżyserowaliśmy, my, rozkochane w sobie wzajemnie i osobno szumowiny ? Pamiętasz krocie powabnych uśmiechów, zaplanowanych uśmieszków, dymiących od rozgorzałych rozmów nad tym, co jest, było, będzie ? A gesty ? Skrupulatnie wyliczone na wszelki wypadek przymusu okazania sobie ciepła, nagiego gniewu, roztańczenia w ferworze tych zawsze drugorzędnych spraw szalonej euforii ? Pamiętasz nas ... ? Cóż, dodać,to był chyba najbardziej felerny Boży plan, wszak Opatrzność również błądzi.

Ja stałem tam nieruchomo i cięleco wpatrywałem się w Temidę, kiedy Kroszka słyszał i nierozumiał twego jazgotu, kiedy zniewolono cię jak psa metaliczną stalą niesprawiedliwości. Temida, nicniewiedząca, tępo łypiąca na rozbój w biały dzień, a obok niej zieleniające się jeszcze chwilkę drzewo boleśnie odczuwa butwienie i zginiliznę swoich krzeni, maluczki, różowy osesek wydaje pierwsze krwiste płacze w pogoni za murszejącą, tak bardzo umiłowaną pępowiną. Ja stałem tam nieruchomo i nie widziałem ciebie, rozpierzchłaś się gdzieś wśród znieczulonej gawiedzi, salwującej zachwianiu wszelakich proporcji. Ja stałem tam i tylko Temidzie hardo przechyliła się szala. Razem z nią stoczyłaś mi się pod nogi.



Dziś w mojej obolałej pamięci istnieją tylko mgliste refleksy tamtych dni. Niezachwiany został sromotny widok ciebie: przedwcześnie osiwiała Ukrainka, z nieopisanym bólem w oczach, które dawno utraciły urokliwy szafir, spiechrzniętymi ustami, niegdyś zadziwiającymi lubieżnym migotaniem krwistoczerwonej szminki, kobietę składającą neurotycznie raz po raz przetartą matrioszkę. Upadłą Wiarę, jakby trwającą w wiekuistym połogu.



To jest na razie najbardziej początkowy początek moich wypocin, jeżeli jeszcze na tym etapie nie ma nic do oceniania, postaram się zagłębić w dalszej części w fabułę i niedługo uzupełnię tekst.

2
Koncepcja modlitwy zaprawdę interesująca. Piszesz w posłowiu, że w dalszej części postarasz się zagłębić w fabułę. Bardzo się cieszę i czekam z niecierpliwością na dalsze losy twojego bohatera. A g....! Obudź się! Nie czekam, nie mam ochoty poznawać co będzie dalej. A to dlatego, że wstęp mnie zniechęcił. Przecież to twoje święte prawo, by we wstępie, śladem redaktorów gazet, piszących chwytliwe lidy, zainteresować czytelnika!



Nie widzę nigdzie fabuły! Umarła, a jeśli jeszcze kwiczy, to powoli umiera.



Za dużo poetyckości, patosu, metafor, etc.



Zastanów się o czym chciałeś napisać. Ja sam mam problem, aby zainteresować czytelnika swoją opowieścią i bardzo często oddaję się własnym dywagacjom na różne tematy, zamiast skoncentrować się na fabule. Na osi, na szkielecie, kręgosłupie, którego nie można ci przetrącać, bo stracisz władzę w rękach i będziesz coraz bardziej się zatracał.



Odpowiedz mi: na co liczyłeś, wstawiając tu ten fragment, jak sam mówisz, wypocin?

3
Ocenię, bo lubię oceniać krótkie biedaczki z małą ilością ocen :)



Proste rzeczy na początek.



Przed znakiem intepunkcyjnym, np. pytajnik, wielokropek nie stawia się spacji. Wyjątkiem jest myślnik.



Więc nie:


Damian pisze:będzie ? A gesty ? Skrupulatnie


tylko;



"będzie? A gesty? Skrupulatnie"



Po znaku interpunkcyjnym stawia się spacje.



Więc nie:


Damian pisze:dodać,to był


tylko

"dodać, to był"



Choć pewnie to było przez przypadek, ten brak spacji. Nie może być jednak przypadkiem, kiedy naciskasz spację cały czas po pytajniku.



To nie są oczywiste niewiadomo jakie błędy, ale mogą drażnić, a nawet utrudniać czytanie.


Damian pisze:dosięginiemy


"dosięgniemy"





Przeczytałam ten tekst kilka razy, żeby być pewną oceny. Rzeczywiście, za krótki to fragment, by móc powiedzieć, że dobrze piszesz, czy też nie. Na drugi raz nie dawaj takich lichych początków (osobne miniaturki to co innego). Bo ani nie można wczuć sie w tekst, ponieważ jak tylko się to robi, to bach! koniec, ani nie da się porządnie poznać warsztat, styl, pomysł itp autora. No i też zazwyczaj, gdy nie ma on nic na początku ciekawego do powiedzienia - jak ty - to trudno powiedzieć sobie: "tak, na pewno przeczytam dalszą część!"



Dziwnie się czyta. Początkowo myślałam, że to tylko za pierwszym razem, poźniej będzie szło, bo będę przyzwyczajona. Ale nie - nadal się dziwnie czyta. Topornie wręcz. Początek jeszcze przejdzie pod względem czytalności, ale np. akapit "Ja stałem tam nieruchomo" to prawdziwa męka. Najbardziej nie podoba mi się zdanie:


Damian pisze:Temida, nicniewiedząca, tępo łypiąca na rozbój w biały dzień, a obok niej zieleniające się jeszcze chwilkę drzewo boleśnie odczuwa butwienie i zginiliznę swoich krzeni, maluczki, różowy osesek wydaje pierwsze krwiste płacze w pogoni za murszejącą, tak bardzo umiłowaną pępowiną.


długie, pokręcone, z literówkami - "korzeni", a nie "krzeni" - z mnóstwem określeń, które sprawiają, że zdanie jest ciężkie.



W ogóle cały tekst jest napisany kwiecistym stylem. Co rzeczownik czy czasownik, to określenie. Tekst przez to nie jest bynajmniej lekki i nie zachęca do przeczytania dalszej części. Ton zaś jest - moim zdaniem - za bardzo wyniosły, co też odpycha od tworu



Pomysł takiego początku... Hm... a czy tu jest jakiś? Pusto. Nieciekawie. Nie podajesz niczego interesujące, co by kazało czytelnikowi z zainteresowaniem śledzić tekst. Kolejne zdania niby coś fajnego zawierają, jakąś myśl, ale tylko dla ciebie, bo ja np. sobie mówię przy nich: "a, no dobra, a masz dobrego?"



Zatem niestety - nie. Mówię nie takim początkom.



Pozdrawiam

Patka
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych

4
Rozumiem, że to taka inwokacja? Człowiek zwraca się do wiary i opowiada o jej upadku? Mam nadzieję, bo nie chcę cię martwić, ale cała nowela napisana w ten sposób to katorga nie do przebrnięcia. W zasadzie sam taki fragment to bardzo ciężki but na twarzy nic niepodejrzewającego czytelnika. Na myśl o takich rzeczach trwoży się młodzież na lekcjach języka polskiego (w tym ja).



Nie oszukujmy się. Siedemnasty wiek już minął. Szekspir nie żyje. Nikt nie ma ochoty czytać takich głodnych kawałków:

Twego syna Krciciela zbożny czas,

Usłysz głosy, napełni myśli człowiecze.

Słysz modlitwę, jenże cię prosimy.

O o, dać raczy, jegoż prosimy:

Daj na świecie zbożny pobyt,

Po żywocie rajski przebyt.




A w każdym razie ja ;]

No dobra, to było poniżej pasa. Po prostu chcę zauważyć, że przesadzony patos czy stylizacja to nic dobrego - nie tędy droga. Dobre są w umiarze, a i to nie każdy lubi. Mam nadzieję, że ciąg dalszy to coś bardziej zrozumiałego.

Trzymaj się!

5
Popieram Bina.

Ja również nie mam ochoty czytać tego typu tekstów.

Błędy ci już wytknięto, ja je pominę.

Zresztą chyba wskazywanie ich nie miałoby sensu, skoro z tego, co widzę jesteś jedną z tych postaci, które pojawiają się jedynie, by ujrzeć komentarz pod swym tekstem. Nic ponad to.



Szekspir umarł, niech spoczywa w spokoju.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”