Nie. To nie powieść, opowiadanie, scenariusz ani felieton. To nie kolejna fikcja literacka, bo po co? Fikcji w naszym świecie, i w systemie ogólnie obowiązującym jest i tak zbyt wiele. Codziennie -mimo, iż o tym nie wiesz- system ten wstrzykuje w twoje ciało olbrzymią dawkę fikcji. Bo właściwie czym jest fikcja, i czym różni się od prawdy. Za równo fikcja, jak i prawda to tylko słowa. Różnią się ilością współgłosek, ale liczbę łączną liter mają taką samą. Teraz zastanów się czy to co powiedziałem to prawda, czy też fikcja. Sprawdź! Rozpisz sobie! p-r-a-w-d-a ; f-i-k-c-j-a.
Jeśli już sprawdziłeś możemy porozmawiać. Traktuj to co czytasz jak rozmowę ze mną. Możesz mi zaufać, jestem twoim przyjacielem. Naprawdę. Jeśli to czytasz, uwierz, że w pewnym sensie jesteś moim przyjacielem. Nie znasz mnie, ale za chwilę poznasz.
Nazywam się Sebastian Szewczyk, nie wyróżniam się niczym z szarego tłumu. Mam swoje marzenia, pragnienia, ambicje, zalety, wady, kompleksy, problemy - jak każdy. Jak ty.
Teraz twoja kolej. Przedstaw się. Opowiedz mi o sobie. O swoim życiu.
Nie, nie. Nie w ten sposób. źle mnie zrozumiałeś. Tak naprawdę przedstawisz mi się, a ta rozmowa będzie miała jakikolwiek sens, jeśli uporządkujesz wszystko we swoim wnętrzu; we swoim umyśle.
Więc jeszcze raz. Jak się nazywasz?
Miło mi. Teraz już się znamy. Możemy w końcu porozmawiać jak przyjaciele.
Zastanów się nad tym, co jest fikcją, a co jest prawdą. Napewno teraz myślisz że nasza rozmowa jest fikcyjna. Jest kolejnym dennym sposobem na zaciekawienie czytelnika. Nie, nie. Uwierz mi na (pisane) słowo, że nasza rozmowa jest absolutnie prawdziwa.
Może ten krótki tekst powstał dla setki czytelników, może dla kilkunastu, a może tylko dla ciebie. Nie wiem tego, ale to bez znaczenia. Niezależnie od tego kto to przeczyta, będzie moim rozmówcą.
Chcę ci coś wyznać. Mimo iż jestem dopiero kilkunastoletni, bardzo przywiązuje znaczenie do uczucia. Szczególnie do przyjaźni i miłości. Jakiś czas temu (zależy kiedy to czytasz, jeśli w sierpniu dwa tysiące szóstego to bardzo niedawno) ktoś komu powierzyłbym życie, zdradził mnie. Oszukał. Spowodował że znów zacząłem pić.
Skóp się! Rozmawiamy o ważnym elemencie NASZEGO życia! O miłości! Pogodziłem się z tym, że już ją straciłem. Po części pomogły mi z tym litry browarów, kieliszki whiskey, szklanki drinków.
Pragnąłem się komuś wygadać, więc dziękuje że mogłem to wyznać tobie. Jest jeszcze coś. Niezależnie od tego co planuje, z czym wiąże nadzieje, ambicje, oraz przyszłość, po głowie chodzą mi bez końca trzy słowa.
Pierwsze to zemsta. Mimo że dalej ją kocham, pragnę zemścić się za ból, za to że poczułem się jak towar z półki... w dodatku mało ważny towar, i za to że popadłem w nałóg.
Drugie słowo to samobójstwo. Jest to prawdziwe słowo. Nieustannie plącze mi się po głowie szukając odpowiedniego miejsca. Nie wiem czy trafi do kosza z napisem "bzdura" czy do innego, z napisem "plan". Sądze że to pierwsze. Mam póki co zbyt wiele oleju w głowie, by zrobić taką potworną głupotę. Poza tym, gdybym postanowił zrobic sobie coś, szlag by trafił mój inny plan. Jaki plan?, pytasz zapewne. Spokojnie. Plan ten wiąże się z trzecim słowem, które nie daje mi świętego spokoju.
Trzecie słowo to morderstwo. Nie! Nie chcę jej nic zrobić! zbyt bardzo ją kocham. Ale nie jest już moją przyjaciółką, a tym bardziej kimś więcej. Jest takie mądre przysłowie "Przyjaźń często zamienia się w miłość; natomiast miłość w przyjaźń - NIGDY" Tak było też w naszym przypadku.
Zastanawiam się czy słowo to znalazło już odpowiednie miejsce, w moim umyśle. "bzdura" czy "plan" ? Sam chciałbym wiedzieć. Rozsądek mówi "bzdura", honor mówi "plan". A co mówie ja? Ja zastanawiam się czy te trzy słowa, które odbijają się we wnętrzu mojej czaszki, niczym piłeczka tenisowa uderzająca o ściankę, znalazły już swoje miejsce. Czy tenisitą uderzającym piłeczkę okaże się rozsądek, czy honor. Bzdura, czy plan. Prawda, czy fikcja? Cierpie na bezsenność (a że już wspomniałem, bezsenność też zafundowała mi moja 'przyjaciółka'), więc będe miał wieelee czasu by się zastanowić nad wyborem.
Teraz twoja kolej... przemyśl wszystko, co cię dręczy. Porozmawiajmy! Porozmawiajmy, i wspólnie sprubójmy odpowiedzieć na pytanie, czy to co wpadnie do twojej głowy (czym kolwiek będzie) to fikcja, czy też prawda? Słucham...
2
...
Co mnie dręczy? Dręczysz mnie Ty.
Dręczą mnie świry, które zawsze wywęszą którędy idę, albo gdzie siedzę i które zawsze podlezą do mnie i zaczną mówić. O sobie, o swoim życiu, o swoich smutkach, radościach... O wszystkim.
W takich chwilach cieszę się z tego że zostałem dobrze wychowany. Bo mam ochotę wyjąć siekierę i rozwalić gościowi łeb! Rozumiesz?!
Nie, oczywiście, że nie rozumiesz! Nigdy nie rozumiecie! Interesuje Was tylko ten durny, tryskający jak ropa z pryszcza, bulgoczący, jazgoczący, obleśny, bezsensowny BEłKOT który wyrzucacie z siebie z prędkością karabinu maszynowego, a który zabija NAS, normalnych ludzi, którzy myślimy racjonalnie i lubimy pogadać o czymś konkretnym.
Prawda? Fikcja?
A skąd do cholery mam wiedzieć o czym Ty piszesz?! Czy to Twoje urojenia? Twoje prawdziwe myśli? Co, mam zgadywać? Albo uwierzyć na słowo? Wal się! Frajerów idź szukać na studiach, nie tu.
A teraz zjeżdżaj stąd, bo zrobi mi się niedobrze jak jeszcze raz usłyszę ten... Bełkot!
Won!
A tak na serio.
Zaskakująca forma nie zawsze przysporzy Ci fanów. Ja na przykład nie znoszę kiedy autor się ze mną spoufala. Zakłada, że jest mądrzejszy. Zakłada, że CHCę go posłuchać.
Dalej. Tematyka... Cóż. Napisz dziennik. Jak będzie niezły, ktoś Ci go wyda. Co do formy - mdłe to trochę. Przewidywalne, denerwujące... Rażące spoufalaniem. Kojarzy się właśnie z byciem zaczepianym na ulicy przez jakiegoś zjaranego gościa, który zaczyna opowiadać o życiu.
Alkoholizm? Samobójstwo? Daj spokój... Tematy ograne, jak kółko i krzyżyk. Wielka stracona miłość? Witaj w klubie.
Moim zdaniem jedyne punkty należą Ci się za zaskakującą formę, której choć nie lubię, to potrafię docenić.
Wrzuć jakiś nieco bardziej zdatny do oceny tekst, i zobaczymy jak to będzie.
Co mnie dręczy? Dręczysz mnie Ty.
Dręczą mnie świry, które zawsze wywęszą którędy idę, albo gdzie siedzę i które zawsze podlezą do mnie i zaczną mówić. O sobie, o swoim życiu, o swoich smutkach, radościach... O wszystkim.
W takich chwilach cieszę się z tego że zostałem dobrze wychowany. Bo mam ochotę wyjąć siekierę i rozwalić gościowi łeb! Rozumiesz?!
Nie, oczywiście, że nie rozumiesz! Nigdy nie rozumiecie! Interesuje Was tylko ten durny, tryskający jak ropa z pryszcza, bulgoczący, jazgoczący, obleśny, bezsensowny BEłKOT który wyrzucacie z siebie z prędkością karabinu maszynowego, a który zabija NAS, normalnych ludzi, którzy myślimy racjonalnie i lubimy pogadać o czymś konkretnym.
Prawda? Fikcja?
A skąd do cholery mam wiedzieć o czym Ty piszesz?! Czy to Twoje urojenia? Twoje prawdziwe myśli? Co, mam zgadywać? Albo uwierzyć na słowo? Wal się! Frajerów idź szukać na studiach, nie tu.
A teraz zjeżdżaj stąd, bo zrobi mi się niedobrze jak jeszcze raz usłyszę ten... Bełkot!
Won!
A tak na serio.
Zaskakująca forma nie zawsze przysporzy Ci fanów. Ja na przykład nie znoszę kiedy autor się ze mną spoufala. Zakłada, że jest mądrzejszy. Zakłada, że CHCę go posłuchać.
Dalej. Tematyka... Cóż. Napisz dziennik. Jak będzie niezły, ktoś Ci go wyda. Co do formy - mdłe to trochę. Przewidywalne, denerwujące... Rażące spoufalaniem. Kojarzy się właśnie z byciem zaczepianym na ulicy przez jakiegoś zjaranego gościa, który zaczyna opowiadać o życiu.
Alkoholizm? Samobójstwo? Daj spokój... Tematy ograne, jak kółko i krzyżyk. Wielka stracona miłość? Witaj w klubie.
Moim zdaniem jedyne punkty należą Ci się za zaskakującą formę, której choć nie lubię, to potrafię docenić.
Wrzuć jakiś nieco bardziej zdatny do oceny tekst, i zobaczymy jak to będzie.