"Inwazja" - Ninetongues

1
INWAZJA



Próbowali już wszystkiego.

Miasto zadrwiło z nich w najokrutniejszy sposób. Naprawdę, nie zostało im już nic innego. Tylko te obrotowe, szklane drzwi. Szare, płynne korytarze, recepcjonistka ze wzrokiem utkwionym w wypukłym kineskopie i winda. Pot, zegarek, czerwony krawat i winda. Trzymali się za ręce. Ona lizała jego dłoń zimną obrączką. On patrzył w górę, a wszystko widział w czerni, bieli i srebrze. Zacisnął szczęki i patrzył jak zmieniają się cyferki.



Wysiedli na 34. piętrze. I znów parę pustych korytarzy, samotne drzwi przyciągały ich jakąś mistyczną mocą. Było niesamowicie gorąco. Może w innych warunkach zastanawiali by się, dlaczego tak tu pusto, dlaczego wózki wyładowane słojami stoją w poprzek korytarzy, jakby porzucone, dlaczego nie ma okien, dlaczego sufit jest tak nisko... Zza zakrętu wyszedł łysy człowiek. Był wysoki. Nosił prostokątne okulary w grubej, czarnej oprawce, marynarka była rozpięta, koszula wyświechtana i wyjęta ze spodni. Zatrzymał się i popatrzył na nich chwilę. Czerwony krawat najwyraźniej przykuł jego uwagę w tym czarno - srebrnym świecie. Potem przeniósł wzrok na nią. Zauważył ich miny, gdy szybkim krokiem szli ku niemu. Prawie niezauważalnie skinął głową i podszedł do dużych drzwi i uchylił je dla nich. Weszli do środka.



Surowe pomieszczenie. Na ścianach prostokątne ramy z czarnymi testami Rorschacha, z wyglądającymi jak szum telewizyjny stereogramami, z ikonami popkultury, z op-artem... Nawet na nie nie spojrzeli. łysy człowiek usiadł za biurkiem i wpatrzony w czerwień krawata spytał jak może pomóc. Oczywiście doskonale wiedział o co chodzi. Zdenerwowanie i nieśmiałość znacząca ich ciała jak neon z napisem "dziecko".



Powiedział im, że może to zrobić. Spytali go jakie są szanse. Odpowiedział, że nie ma żadnych "szans". że inwazja zawsze jest pewna. Uniósł brew, kiedy przestraszyli się zamiast ucieszyć.



Stali przed biurkiem tego człowieka. Tego... Maga. Tego szarlatana. I błagali go o pomoc. Mężczyźnie zrobiło się niedobrze, zbladł i usiadł ciężko na fotelu, a ona po chwili poszła w jego ślady. Poprosili, żeby im pokazał. łysy człowiek uśmiechnął się krzywo i otworzył szufladę w biurku i wyciągnał plik kartonów formatu A4. Fotel skrzypnął kiedy podniósł się i obszedł biurko z trzema kartkami w ręku. Usiadł na biurku niedbale i pokazał mężczyźnie pierwszą figurę.



Elastyczne, czerwone linie które jak fale wiły się po kartce. Kilka spiral. W paru miejscach równe, jasno błękitne kwadraty. Patrzył mężczyźnie w oczy, czekając na reakcję. A on patrzył przez kilkanaście sekund, a potem uniósł brew i zerknął na łysego człowieka. Coś nie tak. łysy zerknął na figurę i parsknął zmęczonym śmiechem, po czym odwrócił ją do góry nogami. Mężczyzna spojrzał ponownie...



Natychmiast zerwał się z fotela i zamknął oczy. łysy człowiek uśmiechnął się i słuchał słowotoku mężczyzny, który nieprzerwanym strumieniem słów musiał wyrażać każdą swoja myśl. Mówił o pragnieniu posiadania dziecka, o desperacji, rozpaczy, o nadziei, jaką da im Inwazja... ślina pociekła mu z ust na dywan. Kobieta patrzyła na męża z przerażeniem w oczach. łysy człowiek pomyślał, że ona może zaraz zrobić coś głupiego. Pokazał jej Błękitną Plamę, tę z żółtą ramą. Kobieta natychmiast opadła na oparcie fotela z półprzymkniętymi oczami, niezdolna poruszyć żadnym z mięśni, odprężona, błoga...



Mężczyzna wreszcie skończył słowotok i stał teraz czerwieniąc się wściekły. łysy człowiek odłożył kartony i spytał, czy potrzebują jeszcze jakichś dowodów. Mężczyzna spytał, czy to też da się załatwić jednym kartonem. łysy człowiek zdjął na chwilę okulary i przetarł oczy tłumacząc złożoność takiej inwazji. Wskazał na hełm VR z małymi ekranami o nieprawdopodobnej rozdzielczości, leżący na metalowej podstawce. To dzięki niemu mógł leczyć raka, pokonywać nałogi, zapładniać bezpłodne kobiety.



Wstał więc i ruszył po hełm, wyjaśniając, że będzie potrzebował jeszcze próbki krwi żony i skanu jej siatkówki. Sięgając po hełm spytał, czy wiedzą, że dziecko nie będzie posiadało żadnych genów ojca, i czy są świadomi kosztów. Wtedy poczuł jak paralizator smaży mu nerwy i padł na ziemię.



Mężczyzna podszedł do leżącego człowieka i zaczął nogą miażdżyć czarny hełm, aż ten zasyczał i uniosła się z niego smużka dymu.



Próbowali już wszystkiego.



Bomba w samochodzie, zawodowi zamachowcy, na których Grupa Antyinwazyjna wydała małą, zbieraną przez lata fortunę, a nawet trucizna w jedzeniu. Nic nie podziałało. To miasto drwiło z nich bezkarnie. Ten łysy człowiek. Ten mag, ten szarlatan, ten... Antychryst drwił z nich okrutnie. Drwił ze wszystkich. Ze swoimi figurami, plamami i filmami, z przekazami podprogowymi, ze swoją diabelską magią.



Dziewczyna wstała. Udawanie odrętwiałej wyszło jej świetnie. Przez trzy tygodnie uczyła się wraz z nim tych figur i jak odgrywać to, co wywołują. łysy człowiek patrzył bezradnie, jak podchodzi do niego z nienawiścią wymalowaną na młodej twarzy i jak wyciąga srebrny nóż sprężynowy. Wszystko zresztą tonęło w srebrze. Spojrzał im w oczy. Pomyślał chwilę, jak bardzo był głupi. Ich ciemne oczy, tak bardzo niepasujące do nordyckich rysów twarzy... Wystarczy parę plamek, lub soczewka z drobną kratką i inwazja nie dokona się. Nieludzkim wysiłkiem przekręcił się na plecy i ułożył ciało w pierwotny gest poddaństwa, znany nawet w świecie zwierząt. Dziewczyna zwolniła krok, sama nie wiedząc do końca dlaczego...



łysy człowiek zamachnął głową trzy razy, aż okulary z filtrem zsunęły mu się z nosa i spojrzał na sufit upstrzony tapetą z dwóch szarych symboli obok siebie. Mężczyzna powędrował za jego spojrzeniem i krzyknął przeraźliwie, ale było już za późno. Ich niedoszła ofiara zrobiła zeza rozbieżnego i dwa obrazy nałożyły się na siebie płynnie. Stereogram. Nie czekał długo na reakcję organizmu.



Poderwał się z ziemi i rzucił się ku dziewczynie z rozcapierzonymi dłońmi. Wbił jej palce w twarz, a drugą ręką uderzył ją w splot słoneczny, aż gdzieś na krańcu przesyconej adrenaliną świadomości poczuł jak łamią się żebra. Ogłuszony tępym pulsowaniem w całym ciele odwrócił się do mężczyzny akurat żeby zobaczyć jak ten zamachuje się na niego lampą z jego własnego biurka. Poczuł jak łamie mu się szczęka, i jak zęby przebijają policzek. Drugi cios trafił go w skroń. Mężczyzna atakował jak szalony. Odsunął się dopiero kiedy łysy człowiek leżał na ziemi wznosząc do góry połamane palce lewej dłoni.



Kolor pojawił się w pokoju.



Mężczyzna odrzucił lampę i sięgnął po sprężynowy nóż, wciąż ściskany przez jego partnerkę, która leżała na dywanie oddychając ciężko. Ona otworzyła oczy i wbiła mu nóż w gardło kiedy się schylał. Mężczyzna nie dowierzając usiadł, a potem położył się na dywanie. Jego krawat już nie przyciągał wzroku tak mocno jak jeszcze przed chwilą.



Kobieta usiadła krzywiąc się z bólu i ukryła twarz w dłoniach. łysy człowiek podpełzł w kierunku barku i usiadł opierając się o niego plecami. Z wewnętrznej kieszeni drżącymi rękami wyciągnął pogniecionego papierosa i zapalniczkę. Złamana szczęka tętniła bólem, więc zadowolił się wąchaniem dymu z papierosa trzymanego w trzęsących się, powykrzywianych palcach. Słuchał przy tym jak kobieta cichym głosem mówi coś o jakimś dziecku z zapaleniem opon mózgowych...



Pomyślał chwilę.

Na pewno. Na pewno da radę to zrobić. Potrafi je wyleczyć.

Zastanawiał się, jak silna musiała być ta kobieta, jak wielką musiała mieć determinację, żeby odnależć Grupę Antyinwazyjną, przyłączyć się do nich, potem dostać się do bojówki, aż wreszcie wziąść udział w kolejnym zamachu tylko po to, aby uratować mu życie, i to też tylko wtedy, gdy przekona się o sile jego metody.

Zrobi to dla niej. Za darmo. Zabieg za kilkaset tysięcy.

Zamknął oczy i wciągał dym do płuc.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

2
Nie wiem co mam ocenic, styl jak zwykle dobry, latwo sie czyta, ale fabula....fabula mi w ogole nie lezy. I dlatego po przeczytaniu zupelnie nie wiedzialam co mam napisac. Poza tym na poczatku nie zrozumialam koncowki, musialam sie mocno glowic o co chodzi. W koncu zrozumialam;) uf... Ale chyba nie powinno mi to zajac tyle czasu. Z tego wynika ,ze albo moj mozg byl przepracowany albo...twoje opowiadanko zgrzyta..
"Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz

z moim bólem - jak boli

Ciebie Twój człowiek."

3
Zgadzam się w 100% z opinią wioli. Od siebie dodam jeszcze, że czytając wstęp, oczami wyobraźni zobaczyłam scenkę z Matrixa - ale to już tylko moja choroba :) No i zakończenie - może za dużo tłumaczenia, co, jak i dlaczego? Lepiej coś pozostawić własnym przemyśleniom. Styl - bardzo dobry.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”