CYCKI DODONNY RENTON
"Stay on the top bro', bad shit's goin' down"
Deus Ex
Radość ją przepełniała, gdy obie stanęły przed lustrem. Radość w sensie przenośnym, Dodonna Renton jak najbardziej dosłownie- cieleśnie i namacalnie. Duże dziewczynki nie pytają już w takich sytuacjach kto jest najpiękniejszy w świecie, duże dziewczynki to wiedzą.
Czubkami smukłych palców, to jest bordowymi paznokciami, leciutko przejechała po idealnych krzywiznach biustu- było to coś w rodzaju drapnięcia, ale tak wyważone, by z jednej strony poczuć je lekkim dreszczykiem rozchodzącym się po ciele, z drugiej zaś nie pozostawić najmniejszego śladu podrażnienia na aksamitnej skórce. Mimo delikatności dotyku, oba sutki natychmiast zareagowały, zmieniając dostojnie pozy, adekwatnie do skali aktualnego podniecenia. Tak, samo to było ekscytujące i tak też jawiło się na płaskiej powierzchni zwierciadła- a przecież to tylko zwykłe sondowanie własnego wdzięku! Co się stanie, gdy z cudem tym zetknie się prawdziwy mężczyzna? Dodajmy- młody, bo przecież widział je już przez grube binokle cudu konstruktor, czy raczej należałoby rzec- ojciec, bo w końcu, mimo mechaniczno-cyfrowego engine, były to piersi, a więc części ciała, żywego ciała.
- No, jest super - powiedziała do siebie Dodonna i choć czuła banał tej kwestii, nadmierna ekscytacja nie pozwalała jej na uczczenie długo wyczekiwanej chwili stosowniejszą, czyli bardziej patetyczną przemową. Zresztą akurat w budowaniu i wygłaszaniu wzniosłych sentencji nie była Dodonna ekspertką- i nie musiała nią być (z takim biustem?).
Radość zmąciło co innego- gdy tymczasowo nasyciła się już obłapianiem nowych, najukochańszych z jej dotychczasowych cycków (przyrzekała sobie, że do śmierci nie zdecyduje się już na inne), zjechała dłonią na brzuszek. Ten pozostawiał wiele do życzenia- może nie był tłusty, ani nawet nie pulchny, ale jednak, minimalnie zbyt duży- jak na taką laskę, oczywiście. Trzeba będzie przed imprezą jeszcze trochę tłuszczu odsączyć - powiedziawszy sama do siebie, wcisnęła trójkę na klawiaturze komórki, a skrótem tym zwykła zamawiać przykry, ale opłacalny zabieg. Przykrość tę umiała sobie zresztą osłodzić, bo skoro i tak paskudztwo będzie odsysane, mogła sobie do tego czasu spokojnie pojeść- co za różnica te kilka minut odsączania dłużej? Wciskając samą tylko czwórkę wybrała połączenie z lokalnym fast foodem.
- 5 Bigmaków, natychmiast. - Zaraz... Co za różnica 10 minut odsysania w tę czy wewtę? - Nie, jednak 8... - pauza - i 2 czisburgery. - Mogła, podkreślmy, sobie wtedy na to pozwolić. Włożyła więc szlafrok. Wprawdzie lubiła tego nieogolonego nigdy chłoptasia roznoszącego po mieście buły i kotlety, ale nie na tyle, by uczynić go pierwszym (nie licząc szalonego naukowca) oglądającym najnowsze arcydzieło implantologii plastycznej. O nie, na to trzeba było co najmniej biznesmena.
***
Z tego samego powodu co poranna uczta, tj. z samej możności pochłaniania, wieczorem na przyjęciu, Dodonna nie odmawiała przyjmowania alkoholu. Przebyty zabieg odsączania tłuszczu uniemożliwił dalsze objadanie się, ale kalifornijskie wino i burbon z Kentucky nadawały się idealnie do gaszenia głodu i pragnienia. Miało to, jak niestety wszelkie przyjemnostki, także skutki uboczne:
1. Dodonna nie pamiętała zupełnie nic z oficjalnej części przyjęcia.
2. Rozbolały ją głowa i brzuszek.
3. Straciła poranny entuzjazm i samozachwyt.
Uparła się jednak, że pochwali się swym ulepszony, ba, wydoskonalonym absolutnie, ciałem, że podzieli się nim na mężczyźnie.
Zaraz się zjawił jakiś przeczuwający sprawę potencjalny kandydat, w czystej postaci eurodeputowanego, a jego nienaganne maniery, uprasowana marynarka oraz spodnie przywykłe do zajmowania wysokich stanowisk w politycznych rozgrywkach, stanowiły 3 niezbite argumenty na jego korzyść. Nie powiem, że nie bacząc na etykietę, ale lekko ją obchodząc, zaciągnął pijaną Dodonnę do pokoju na górze i niespełna minutę później zrywał już całymi garściami jej odzienie. Chyba nikt niebawiący się na takich imprezach i w takich hotelach, nie uwierzyłby, że ci na pozór zgnuśniali i opieszali biurokraci, bywają w pewnych okolicznościach tak konkretni i rzeczowi.
- Jak ci się podobają moje cycki? - Spytała nagusieńka Dodonna, gdy zębami zerwał jej stanik (wiedział, bestia, co najlepsze do zostawienia na koniec).
- Bosssskie!
- Czekałam na nie 5 lat.
- 5 lat?
- Znajomy profesor tworzył je w katakumbach NASA i w tajemnej Strefie 52, specjalnie dla mnie. Wykorzystał do tego m.in. technologię nanowszczepów, ulepszony laboratoryjnie silikon i znikome ilości antymaterii- cokolwiek to znaczy. Jesteś, mój miły, pierwszym który ma okazję ich dotknąć.
- Zrobię to, nie przepuściłbym za nic takiej okazji, łaskawa pani. Ale skoro tak wielka to okazja, nie może obejść się bez najlepszego szampana made in France- i nim skończył przesadnie uroczystą kwestię, miał już w rękach tackę z dwoma kieliszkami i butelką (taż wystrzeliła chwilę później).
- Ja podziękuję - wzbraniała się Dodonna, czując, że wnętrzności podchodzą jej niemal do gardła. Już przed kolacją miała wrażenie, że zabieg odsączania pokarmu nie został prawidłowo dokończony.
- Och, panno Renton! - Nie dowierzał swym eurodeputowanym uszom amant. - To najlepszy szampan pod słońcem. Nawet ci z NASA nie wyprodukowaliby czegoś takiego!
- Czuję, że nie zmieszczę już w siebie nic. Przejdźmy lepiej do rzeczy - i kusząco rozłożyła się na łóżku, rozkraczając smukłe swe nogi, tak by nie pozostawiać żadnych wątpliwości, których i tak nikt raczej nie miał.
Polityk upił trochę z kieliszka, po czym ostrożnie odstawił tackę na podręczny stolik i oparłszy łokcie o łoże, w pobliżu ramion nowej kochanki, jął zniżać się ustami do jej ust i za chwilę czuł niebo jej śliny na własnym podniebieniu, a nade wszystko, jędrność i objętość piersi, tych cudownych piersi, tytułowych cycków Dodonny Renton. Te ślizgały się w dłoniach, bo specjalnie zainstalowany gruczoł na bieżąco zwilżał je bezwonnym potem.
Jednak nawet i to nie było w stanie nasycić jego - ach, cóż za Don Juan współczesności! - bez skwitowania puentą, oczywiście niewerbalną, a czysto fizykalno-erotyczną. Nogami swymi, owłosionymi sympatycznym meszkiem, jeszcze bardziej rozchylił jej nogi- zgrabne i, jako się rzekło, smukłe, po czym wepchnął, wepchnął zwinnego swego grotołaza w jej prywatną Jaskinię Raj...
Nagle poczuł potężne uderzenie w podbródek, które odrzuciło go na dobre pół metra od łóżka, przestawiając żuchwę o jakieś 40 stopni w prawo. Nim na dobre stracił z bólu i oszołomienia przytomność, przypomniał sobie słowa Dodonny sprzed niespełna minuty- "nie zmieszczę już w siebie nic". Ona tymczasem leżała na łóżku z szeroko zamkniętymi oczami, nie czując, a zatem i nie wiedząc jeszcze, że pod wpływem odśrodkowego ciśnienia sylikonowe wkładki rozpadły się na strzępy, a uwolnione tym nieszczęśliwym incydentem mikroprocesory, nano-wszczepy i inne skomplikowane mechanizmy rozrzuciło po całym hotelowym pokoju. Z tak powstałych, dwóch potężnych kraterów na ciele nieszczęśnicy wciąż wytryskał, a następnie sączył się, odpowiedzialny za wypełnianie ich płyn konserwujący, zmieszany z litrami amerykańskich alkoholi. Wkrótce wyskoczyć też miał jeden, jakimś cudem nieodessany w porę, czisburger.
MORAŁ: Nie pijcie alkoholu, nie jedzcie w fast foodach i nie uprawiajcie sexu.
KONIEC
Cycki Dodonny Renton [opowiadanie z morałem]
1
Ostatnio zmieniony pn 30 mar 2009, 23:34 przez VV, łącznie zmieniany 1 raz.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.