

ROZDZIAŁ I
Niemiłosierny lipcowy upał dawał się we znaki nie tylko mieszkańcom Poznania; ponoć taka pogoda była w całej Polsce. Upał niestety spowodował, że ludzie byli dla siebie niemili, idąc ulicami trącali się na-wzajem. Każdy był nadąsany. Wszyscy powtarzali, że mogłoby się trochę ochłodzić.
Poznańska młodzież cieszyła się na wymarzone wakacje. Rozpoczęły się wyjazdy na obozy, wyjazdy do innych miast, niektórzy wyjeżdżali na wieś, aby odpocząć od miejskiego tłoku i codzienności.
Na dworzec główny podążała pewna wysoka, czternastoletnia Arleta. Jako jedna z wielu była szczęśliwa. Uśmiechała się do przechodniów, jej zielone oczy błyszczały. Doszła do ławki, na której siedziało jeszcze kilka innych osób i dosiadła się. Poprawiła swoje długie, brązowe loki i zaczęła sprawdzać, czy jej walizka jest odpowiednio zamknięta. Dziewczyna zwracała na siebie uwagę przechodniów, gdyż jej strój przypominał cygański; miała na sobie długą, zieloną sukienkę z licznymi falbanami oraz białą bluzkę z krótkim rękawkiem, zawiązaną pod biustem. Jej dłonie zdobiły liczne pierścionki, na rękach miała przeróżne bransoletki. Niczym innym jednak nie przypominała Cyganki, jej uroda wyglądała na słowiańską.
Z drugiej strony dworca, również z walizką, przechodziła kolejna dziewczyna. Była bardzo niska i z trudem ciągnęła za sobą ciężar walizki. Mogła mieć około 1,50 cm wzrostu, przechodnie patrzyli się na nią zaciekawieni. Ich miny były zdziwione, jakby mówili: „Kto wypuścił to kilkuletnie dziecko z walizką?! Czyżby uciekała?”. Dziewczyna była wyraźnie zmęczona upałem; co chwilę odgarniała z czoła długie, brązowe włosy i przystawała, rozglądając się, czy jest jeszcze jakaś wolna ławka. Podążała też w kierunku cienia, była przepięknie opalona, toteż nie było jej potrzebne zbyt wiele słońca.
Nagle dziewczyna zauważyła Arletę i śmiało podeszła w jej stronę.
- Witaj – powiedziała, spoglądając na walizkę Arlety – Widzę, że ty też się wybierasz w podróż?
Arleta badawczym wzrokiem zmierzyła dziewczynę. Po chwili uśmiechnęła się i powiedziała żywo:
- Jadę nad morze. Znamy się?
- Nie, ale możemy się poznać. Jestem Kasia – niska dziewczyna wyciągnęła dłoń w kierunku Arlety. Obydwie przywitały się.
- Arleta, miło mi.
Nastąpiła chwila milczenia. Kasia nerwowo zerkała na zegarek, nie mogła się już doczekać.
- Mówiłam tacie, że za wcześnie mnie tutaj przywiózł, bo nie jestem z Poznania, ale z Lubonia. Jadę do Gdyni do domku letniskowego, to znaczy do takiego pensjonatu….
Arleta nagle się ożywiła.
- Naprawdę?! Ja też! Chyba jedziemy do tego samego! Domek letniskowy tuż przy morzu?
- Tak! Właśnie tam!
Arleta uśmiechnęła się. Ucieszyła się, że już kogoś zna i nie będzie sama w pierwszych, najtrudniej-szych dniach.
- Byłam już tam rok temu – powiedziała Kasia –Najlepszy jest szum fal przy morzu… Coś cudownego. Kocham ten stan: ja, książka i morze…
- Lubisz czytać?
- Uwielbiam! Czasami nawet sama próbuję coś napisać, ale to czysta amatorszczyzna. Podziwiam tak wielkich pisarzy jak Sienkiewicz, Tolkien czy może Musierowicz! Uwielbiam książki Małgorzaty Musiero-wicz! Ale tak ogólnie to pochłaniam wszystko co mi wpadnie w rękę.
Nieźle, pomyślała Arleta. I jak ja znajdę z nią wspólne tematy, skoro nie jestem dobra w te klocki?
- A ty jakich lubisz autorów? – spytała Kasia z pasją. Widać było, że książki są jej prawdziwym hobby. Arleta poczuła zakłopotanie, gdyż nie znała zbyt wielu autorów. Przypomniała sobie o pewnej lekturze szkolnej, która szczególnie jej się spodobała.
- To znaczy… Bardzo podobał mi się Mały Książę Sainta Ekuperiego… Czy jakoś tak…
Kasia roześmiała się.
- Nie Saint Ekuperi lecz Antoine de Saint-Exupéry!
- A… Tak.
Co za wstyd…, pomyślała Arleta i szybko zmieniła temat.
- A ty mówiłaś, że skąd jesteś?
- Z Lubonia. Mam troje rodzeństwa i cieszę się, że rodzice pozwolili mi wyjechać, w końcu pieniądze są nam bardzo potrzebne, a w domu się nie przelewa… Ale tata podłapał niezłą pracę, zarabia więcej i za dobre wyniki w nauce zgodzili się, abym wyjechała.
Dobre wyniki w nauce… Jak przyjdziesz do gimnazjum to już ci tak dobrze nie pójdzie, przeleciało Ar-lecie przez myśl.
- A do której chodzisz klasy? – spytała.
- Po wakacjach idę do trzeciej gimnazjum.
Arleta otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Kasia spojrzała na nią i się zaśmiała.
- Wiem, wiem… Nie wyglądam na trzecią klasę, ale to prawda. Moi rodzice są bardzo niscy i po nich odziedziczyłam ten wzrost.
- To gratuluję w takim razie dobrych wyników w nauce, w gimnazjum nie jest lekko…
- Dzięki!
Obie jakby pod wpływem jakiejś siły spojrzały w stronę nadjeżdżającego autobusu.
- To nasz autobus! Witaj przygodo! – rzuciła Kasia i złapała za walizkę. Po chwili przed autobusem stanęła większa grupa podróżników. Wakacje czas zacząć!
Dziewczyny wsiadły do autobusu, schowały swoje bagaże i szybko zajęły miejsca. Autobus był długi, miał wiele miejsc i choć pasażerów było sporo, każdy zajął swoje miejsce. Kierowca jeszcze chwilę zaczekał aż wszyscy usiądą i w końcu ruszył.
Kasia wyjęła z torebki książkę i zaczęła czytać. Arlecie ten pomysł się nie spodobał, była raczej gada-tliwa, tym bardziej w podróży i nie miała zamiaru się nudzić. Dziewczyna spojrzała na Kasię, potem na książkę i się uśmiechnęła.
- Co tak patrzysz? Może już czytałaś Zmierzch? – spytała Kasia, odrywając wzrok znad tekstu.
- Nie. Myślałam tylko, że… Może porozmawiamy, ale jeśli chcesz czytać to proszę.
- Możemy porozmawiać! Nie ma sprawy! – Kasia schowała książkę. – Równie dobrze mogę poczytać kiedy dojedziemy.
Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie.
- Jak chcesz teraz to czytaj, nie zwracaj na mnie uwagi – dodała Arleta.
- Porozmawiam z tobą. Skąd jesteś?
- Z Poz…
W tym momencie kierowca szybko zahamował. Arleta i Kasia przechyliły się ku przodowi, wszyscy pasażerowie byli zaskoczeni.
- Boże, może to jakiś wypadek?! – jęknęła zaskoczona Kasia.
Po chwili drzwi autobusu uchyliły się i wszedł zdyszany chłopak. Nie był zbyt wysoki, włosy miał, o dziwo, siwe, przypominające kolor bliski szpakowatemu, a na plecach niósł ogromny plecak. Kasia od razu go rozpoznała.
- To mój kolega z klasy, Michał!
Michał rozglądał się za wolnym miejscem. Prawie wszystkie wokół niego były zajęte. Autobus ponownie ruszył i chłopak zrezygnował z szukania siedzenia – postanowił stać.
- Zawołaj go, przed nami jest wolne – zaproponowała Arleta.
Kasia krzyknęła, lecz Michał nie zareagował. Dźwięk jadącego autobusu ją zagłuszył, poza tym razem z Arletą siedziały z tyłu, a Michał stał zupełnie z przodu. W autobusie panował hałas, ludzie głośno rozma-wiali i śmiali się. Kasia jednak nie zrezygnowała i jeszcze raz zawołała Michała.
- Nie słyszy. Trudno, nic mu się nie stanie jak sobie postoi – stwierdziła Kasia i zrezygnowała.
Michał stał i z wyrazu jego twarzy można było odczytać, że obojętnie mu to czy będzie stał, czy będzie siedział.
Kasia cały czas się w niego wpatrywała. Arleta patrzyła na nią i zaczęła rozumieć, że Kasi chyba zależy na tym nieśmiałym chłopaku o regularnych, dziewczęcych rysach twarzy.
- Wiesz Kasiu, jeśli chcesz to możemy go razem zawołać. Chyba go lubisz? – powiedziała Arleta z uśmiechem.
Kasia odwzajemniła uśmiech.
- Dobrze, to na trzy… Raz, dwa, trzy…
Michał!
W autobusie rozległ się krzyk. Michał skierował swe niebieskie oczy na krzyczące dziewczyny. Rozpo-znał Kasię i począł iść z uśmiechem w jej stronę.
- Cześć Kasiu – powiedział, gdy doszedł. Spojrzał na Arletę i dodał – Cześć… - przerwał, nie wiedząc jak się zwrócić do zielonookiej.
- Arleta – uśmiechnęła się dziewczyna i podała mu dłoń. Przywitali się i Michał zajął miejsce przed dziewczynami.
- Dokąd się wybierasz? – spytała Kasia.
- Jadę do Gdyni, do takiego pensjonatu położonego niedaleko morza…
Kasia pisnęła z radości. Taki pensjonat w Gdyni jest tylko jeden!
- Ja też! To znaczy i ja i Arleta!
- Naprawdę? Super!
Kasia i Michał obdarowali się promiennymi uśmiechami. Arleta, patrząc na nich, uśmiechnęła się sama do siebie. Dziewczyna przeczuwała, że między tym dwojgiem coś się „kluje”.
Ona niska, on też niewysoki… Pasują do siebie, pomyślała Arleta.
Chociaż ktoś ma szczęście, bo ten Arlety Marek to sam nie wie czego chce. A tu widać, że chociaż chłopak nieśmiały to jednak Kasię lubi…
Arleta spojrzała w okno i uśmiechnęła się do pięknych krajobrazów. W Poznaniu jest ślicznie, w Gdyni jeszcze nigdy nie była i na pewno nie raz zatęskni za Poznaniem. Trzeba jednak próbować nowych rzeczy aby przekonać się, jak smakują.