Krwawy Step cz. IV

1
Krzywonos obudził się wcześnie następnego ranka, tuż po świtaniu. Wielki, prawie bezlistny dąb pod którym się zatrzymali, rzucał długi cień na otaczający go zewsząd step. Po zimnej nocy szykował się pogodny jesienny dzień. Jan drzemał jeszcze, burcząc od czasu do czasu coś pod nosem, ale Wąpierskiego nie było widać. Maksym przetarł zaspane wciąż oczy i rozejrzał się wokół. Mikołaj nie wziął konia. Inflantka skubała leniwie jesienny burzan wraz z towarzyszkami. Nie mógł odejść daleko..

- Waść kogoś szukasz?

Krzywonos odwrócił się w kierunku, z którego padło pytanie.

- Z Chorsem się żegnałem. Wszak gdy schodzi, mnie melancholija zawżdy chwyta...

Wąpierski stał na najwyższej gałęzi dębu, patrząc na słońce zaczynające powoli wędrówkę po widnokręgu. Zdawał się bardziej mówić do siebie, niż do młokosa. Nawet nie odwrócił się do Maksyma. Tylko przykucnął dalej wpatrując się w horyzont. Krzywonos zdziwił się patrząc na Wąpierskiego. Nie wiedząc jednak czy sposobnym jest cokolwiek mówić postanowił zamilknąć. Wziął swój jarczak, który pod głową za poduszkę mu służył i zaczął siodłać konia. Sprawnie mu to poszło, jak na kozaka przystało. Załadował jeszcze puffera i już miał jechać, kiedy to znów odezwał się Wąpierski.

- Waści Maksymie, nie uciekajże, kiedy strawa na horyzoncie. Daj mi tą zabawkę.

Mikołaj zeskoczył z drzewa, lądując tuż przed młodzieńcem. Wziął zdziwionemu pistolet z ręki i pokazał palcem pasącego się w sporej odległości suhaka.

- Kula nie doniesie…

Wąpierski uśmiechnął się tylko z lekka. Popatrzył to na Maksyma, to na puffer.

- A kto tu o kuli powiadał? – podrzucił broń do góry i chwytając z powrotem za lufę, rzucił w kierunku zwierzęcia. Powietrze rozdarł przeraźliwy świst. Suhak nie zdążył nawet łba podnieść, obuch wbił się mu prosto w szyję. Zwierze zachwiało się, po czym upadło na pistolet. Wystrzał rozniósł się echem po pustkowiu.

- Do kaduka! Cóż to? Tatary? – zerwał się ze snu Jan, zezując na boki.

- Nie, śniadanie…



Dominik czekał w kulbace na gościńcu. Mimo iż był zawinięty po uszy dwoma płaszczami, nadal trząsł się po mroźnej nocy. Rzadko kiedy spędzał je pod gołym niebem. Przyzwyczajony od kołyski do wszelkich wygód, wyjątkowo ciężko znosił noclegi pod chmurką. Tym bardziej rozzłościł go widok zadowolonego Maksyma, powoli zbliżającego się od strony stepu.

- Cóż cię zatrzymało moje dziecko? – kaznodzieja przygryzł wargi, co pomogło mu strawić wszelkie przekleństwa i uspokoić sumienie.

- Nic wielkiego, ot zwierz taki…

- Nie sierdź mnie młokosie! Miałeś nad ranem być! A ja ciebie tu od tego rana wyczekuje!

Maksym popatrzył spode łba na Dominika, wygrzebując paznokciem z pomiędzy zębów resztki suhaka. Poza murami czuł się bezpieczniejszy. Jak to Zaporożcy mawiali „lacka sprawiedliwość dzikich pól nie sięga.” Kasztelan nie mógł wiele mu zrobić, gdyby uciekł do regestrowych, albo na Sicz. Na pewno nie ścigali by go za ubicie jednej małpy.

- To ty mnie nie sierdź. Powiedz mnie, czemu mam posłusznym być, skoro mógłbym w łeb wystrzelić i do kozaków uciec? Na Korcu powrozem byś mnie wiązał, ale tutaj każdy kozak wolny. Kasztelańska ręka nie pochwyci mnie na stepie.

Dominik wygrzebał dłoń spod płaszcza i podrapał się pod rysim kołpakiem. Młodzian najwidoczniej nie był takim zajączkiem podszyty jak sądził z początku.

- Nie zauważyłeś Maksymie, że pan twój niepospolitym się zdaje?

- Nie jest moim panem...

- Wąpierski ze złym się brata! – przerwał stanowczo – Stając przeciw mnie, stajesz przeciw Bogu, zważ czy jego ręka nie sięga stepów!

Krzywonos spuścił głowę na dół.

- Chodź synu, zajazd jest w pobliżu. Może i ty podjadłeś, ale mnie kiszki już skręca. No! Nie zwieszaj nosa, rozmówimy się jeszcze.



Wąpierski obrócił konia i począł wypatrywać czegoś na stepie. Jan nie zauważywszy z początku, odjechał od kompana na kilka kroków.

- Na cóż tam kierujecie wzrok? Młokosa szukacie? Pewnikiem już w zamtuzie siedzi i dziewki obraca. Taki to towarzysz! Jam mówił, że nic nam po nim.

- Wróci jeszcze. W chutorze nas znajdzie.

- Najpierw będzie musiał w tej nocy do nas trafić… a my od gościńca z dala…

Mikołaj nie odpowiedział. Już było widać dymy znad domostwa, a i bór powoli rysował się przed nimi, jednak ciemność zapadała nieubłaganie.

- Zali to nie lepiej gościńcem się fatygować? Czemuż to pustkowiem nas prowadzisz?

Wąpierski uniósł się lekko w siodle.

- Gościńcem byś tu nie dojechał. Causa była po temu by tu witać. Kozaków nigdzie teraz nie znajdziesz, bo się w koszach zbierają, a tu o nastroje na Siczy wypytam. Nikt nam tak nie poradzi jako Iwan.

Jan najpierw podniósł nieco brew czyniąc minę zdziwieniu podobną po czym szczerze się roześmiał.

- Mówisz o tym Iwanie co mu kuśkę pod Kaługą odstrzeliło? Hahaha!

Mikołaj tylko kiwnął głową, samemu nie mogąc powstrzymać się przed lekkim uśmiechem.



Główna izba gdzie Iwan zwykł przyjmować gości cała uwieszona była w trofeach wojennych. Moskiewskie szable, rohatyny, tatarskie kałkany, zachodnie kirysy. Pod ścianami stały wielkie kufry o mosiężnych kłódkach. Ikony ze świętymi spoglądały na siedzących przy ławie. Iwan bardzo lubił chwalić się swym wojennym kunsztem. Wszystko co widać było w izbie zagrabił na wojnach z carem. Jako zaufany pułkownika Czaplińskiego, najpierw służył u jego petyhorców, a potem razem z nim przeszedł do lisowczyków. Tylko nagłe kalectwo sprawiło, że większej sławy nie zdobył. Mimo to miał on poważanie zarówno szlachty jak i kozaków.

- Patrzcie jako to sobie poczynali z Bethlenem! – wysoki, skrzypiący głos kozaka słychać było bodaj na dwie wiorsty. – Te z kurwy synowie! Świniarze madziarskie! Psy czarcie! Rakoczy pod Humieniem konia swojego przegonił, tak mu się chorągwie elearskie do dupy dobrały! Bat`ko Rogawski może nie taki lew jako Czapliński, ale…

- Nie będzie drugiego jakim Czapliński! – wtrącił Jan rzucając się ze szklanicą miodu w stronę Iwana. Ten wyciągnął i swoją popijając za duszę pułkownika.

Izba wyciszyła się na moment. Kozak westchnął głęboko przez nawrót wspomnień.

- Z czym więc do mnie w gościnę przychodzicie? – spytał Iwan chwytając Jana za ramię. Staruszek jednym okiem popatrzył to na niego, to na zastawioną delicjami ławę, po czym odwrócił się do Mikołaja.

- Przyjacielu, mówże ty, bo mnie diabli suszy po podróży, a dawno tak przedniego miodu w gębie nie miałem. Wszak wiadomym, że język jako nogi, by lepiej tańczyć więcej płynu potrzebuje.

- Wiadomym że na Siczy twoje imię coś znaczy – zaczął Wąpierski – przyjechaliśmy wtedy o nastroje się wypytać, o ludzi co by za pieniądzem poszli diabłu lać w mordę. Wiem, że teraz hetmani kozactwo będą zwoływać i niełatwo da się nam nająć dobrego mołojca. Wszyscy za Sahajdacznym pójdą na Turczyna, a naszej małej prywaty nikt nie wesprze…

- Cóż to za prywata? – Iwan zarzucił osmolony osełdec za głowę i nastawił uszu.

- Odbić Koreckiego chcemy. Potrzebne nam ze trzydziestu najlepszego zaporożca i czajka.

- Spasi Kryste! Ale on w Stambule!

Wąpierski uraczył kozaka uśmiechem, po czym sięgnął kielich z węgrzynem. Nie musiał mówić więcej. Iwan wie ile musi wiedzieć, wystarczy że tylko poda mu potrzebnych ludzi.

Kozak głowił się długo popijając myśli półtorakiem. Mikołaj z kompanem jedli bez słów, czasem tylko pomlaskując. Cisze przerwało dopiero przeciągłe pierdnięcie Jana.

- Toż to ta kapusta z tłuścizną! Ha! Będę teraz grzmieć jako puszki pod Smoleńskiem! Chodźże tu dziewcze to ci opowiem jak się tam wojowało!

Mikołaj rozweselony Janem, który już zaczął podrywać służbę, zwrócił się ku Iwanowi. Oczekiwał odpowiedzi.

- Wyście są mi mili, to ja wam pomogę. Napisałbym listy, alem…

- Chory na rękę? – wtrącił Wąpierski

- Tak, tak, na rękę… To ja tylko wam powiem do kogo się udać i na mnie powołać. Pomogą wam, bo to dobre mołojce. Tylko jutro, jutro. Dzisiaj się zabawmy.

- Iwanie, co cię konfunduje? Dziwnyś jako.

Kozak zawinął tłustego wąsa za ucho, po czym podrapał się po karku i rzekł.

- Poszedłbym ja z wami, a mi tu siedzieć i się morzyć przykazane.



Księżyc błyszczał na janowej kopule, gdy ten przechodził przez podwórze. Kierował się ku stodole, gdzie zza wielkich drewnianych drzwi widać było światło świecy. Staruszek rozsunął je powoli, by nie robić nadto hałasu. Pod ścianą, na sianie leżała tęga chłopka, której wcześniej przyobiecał opowiedzieć o Smoleńsku.

- No to ja ci teraz Smoleńsk pokażę…
The Dude abides.

2
Ocenianie czas zacząć :))


Nazz pisze:- Z Chorsem się żegnałem. Wszak gdy schodzi, mnie melancholija zawżdy chwyta...


Trochę mnie chwyta ten szyk zdania. Jak już kiedyś zwrócono mi uwagę, iż na cholerę stylizowałem mój tekst, tak i ja Tobie, Autorze, mówię, iż na siłę tego nie stylizuj. Spróbuj ot, tak:


- Z Chorsem się żegnałem. Wszak gdy schodzi, zawżdy mnie melancholija chwyta...

Nazz pisze:- Nie sierdź mnie młokosie! Miałeś nad ranem być! A ja ciebie tu od tego rana wyczekuję!
Ja wyczekuję, Autorze!


Nazz pisze:Kasztelan nie mógł wiele mu zrobić, gdyby uciekł do regestrowych, albo na Sicz
W tym przypadku przed albo nie stawiamy przecinka.


Nazz pisze:- Wąpierski ze złym się brata! – przerwał stanowczo. – Stając przeciw mnie, stajesz przeciw Bogu, zważ czy jego ręka nie sięga stepów!


O kropce waść zapomniał...


Nazz pisze:- Chory na rękę? – wtrącił Wąpierski.




I o kolejnej kropce waść raczył zapomnieć...



Ogólnie

Nie mogę za dużo o tym fragmencie napisać. Zważ sobie na to, iż długość tekstu na to nie pozwala. Zbyt krótka objętość, by cokolwiek, prócz interpunkcji z opowiadania wyciągnąć. Z chęcią przeczytałbym dłuższy fragment (mógłbym wystawić Ci wówczas szczerą ocenę) Pisz dalej, Nazz, chociażby po to, aby być jednym z niewielu zajmujących się tym rodzajem literackim. Bywaj, przyjacielu !
wyje za mną ciemny, wielki czas

3
- Cóż cię zatrzymało moje dziecko? – kaznodzieja przygryzł wargi, co pomogło mu strawić wszelkie przekleństwa i uspokoić sumienie.
z wielkiej litery :)



Hahaha żałuję, że nie przeczytałam wcześniej jak miałam w pamięci tamte części. Teraz też pamiętam mniej więcej o co się rozchodziło ale mnie to nie satysfakcjonuje.

Ja jestem nieobiektywna, bo ja tam Wąpierskiego od początku lubiłam :)

Stylizacja świetna, dialogi dobrzutkie, czyta się dobrze, postacie też świetnie nakreślone - ja na Tak ;)



Pozdrawiam :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

4
A ja zdecydowanie na Nie. Tekst w rodzaju tych "jak mały Jasio wyobraża sobie Kozaczyznę". Sprawia wrażenie kiepskiego amerykańskiego komiksu dla półanalfabetów. Stylizacja jest zupełnie błędna pod każdym względem. Zarówno stylistycznym jak i merytorycznym. Pokręcony szyk zdań sprawia, że nie da się tego w ogóle czytać, nie mówiąc o zrozumieniu. Kolego, śpieszę ci donieść, że tak ludzie nie mówili ani w XVII wieku, ani nigdy. Wywal to do kosza, zapomnij i spróbuj napisać coś normalnego, bo trudno poważnie traktować kogoś kto TAK pisze. A jak chcesz koniecznie XVII wiek, to sięgnij najpierw do źródeł historycznych, potem poczytaj Sienkiewicza, Hena, Komudę i dopiero pisz. Też mam opowiadanie z tamtego okresu. Niestety, na razie na konkursie. Ale jeżeli odpadnie, to wrzucę tutaj, żebyś sobie looknął, jak to mniej więcej powinno wyglądać. Tylko mniej więcej, bo też daleko mi do poprawności.

5
Wywal to do kosza, zapomnij i spróbuj napisać coś normalnego, bo trudno poważnie traktować kogoś kto TAK pisze.
ja dobrze widzę?

Boże! Nazz w życiu nie wyrzucaj tego do kosza! Zwłaszcza poprzednie części są świetne - jak ktoś ich nie czytał i nie ma pojęcia, o co chodzi w całości może mieć takie zdanie.

to sięgnij najpierw do źródeł historycznych, potem poczytaj Sienkiewicza, Hena, Komudę i dopiero pisz.
Mogę zapewnić, że autor już to zrobił



A ja mam jeszcze pytanie do tekstu - planujesz jeszcze dalej to ciągnąć? Bo nie widziałam nowych cześci chyba :)

I jeszcze coś!
- No to ja ci teraz Smoleńsk pokażę…
przecinek po "no"

- Do kaduka! Cóż to? Tatary? – zerwał się ze snu Jan, zezując na boki.
zerwał z wielkiej
- A kto tu o kuli powiadał? – podrzucił broń do góry i chwytając z powrotem za lufę, rzucił w kierunku zwierzęcia.
podrzucił też z wielkiej
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

6
Nie zgodzę się, Arrianna. Stylizacja i szyk zdań są absolutnie błędne. Każdy historyk i językoznawca ci to powie. Gdyby to były tylko takie stylowe wtręty, to bym nic nie mówił. Ale tak jest skonstruowane dosłownie każde zdanie, przez co tekst przypomina opowieść mistrza Yody, nie opowiadanie. To zwykły błąd warsztatowy, a nie żadna stylizacja. Jeżeli autor sięgał do źródeł, to niestety nic z nich nie wyniósł.

Co do fabuły się nie wypowiadam, bo nie znam całości. Możliwe, że jest ciekawa. Niestety, język jakim to napisano zupełnie psuje jej odbiór.

7
Na jezykoznawstwie diachronicznym może i się nie znam ale mowy mistrza Yody nie zauważyłam i mi nie przeszkadzała nawet jeśli jest. Z tego co wiem, Yoda rzucał czasowniki czy jaką tam inną cześć mowy na koniec - ja tego nie widzę ale skoro jest, to czekam na morze przykładzików :) (duże morze, bo nawet ja czasem natrętnie czasownik na koniec rzucam <- o, właśnie to zrobiłam :P)

Zresztą - mowa mistrza Yody to właśnie JEST stylizacja(choć może akurat jej nie chciałbyś widzieć w tym momencie):P przynajmniej w oryginale była stylizacją a nie błędem warsztatowym.

Jeśli ktoś się świadomie posługuje jakimś środkiem czy konstrukcją to JEST stylizacja nawet jeśli z boku wygląda źle. Nie podoba ci się spoko - ale nie wszystko od razu jest błędem. Poczekamy na autora :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

8
Arrianna pisze:Zresztą - mowa mistrza Yody to właśnie JEST stylizacja(choć może akurat jej nie chciałbyś widzieć w tym momencie):P przynajmniej w oryginale była stylizacją a nie błędem warsztatowym.
Owszem. Była stylizacją. Właśnie na język mistrza Yody. :)

Tutaj mamy do czynienia z próbą stylizacji na język siedemnastowieczny, więc stylizacja powinna trzymać się reguł tego języka. Przynajmniej z grubsza. A to jest raczej jego karykatura i potoczne o nim wyobrażenie, niż żywy język. Co ja będę podawał przykłady? Wystarczy zajrzeć do któregoś z podanych przeze mnie autorów, żeby zobaczyć różnicę.



Sorry, z tym koszem to może przesadziłem. ;) Nie chcę nikogo zrażać do pisania. Pewnie wystarczyłyby solidne poprawki, żeby dało się to z przyjemnością poczytać. Niestety reaguję alergicznie na wszelkie takie próby udziwniania tekstów.

9
Zico, moim celem nie jest tutaj pisać mową Paska, czy innych pamiętnikarzy, bo po prostu nie dało by się tego czytać. Sam Sienkiewicz nie odwzorowywał dokładnie mowy z XVII wieku. Kiedy weźmiesz się za pamiętniki z tamtego okresu i nie mówię tu tylko o Pasku, bo one akurat są w miarę zgrabnie napisane, to po prostu "barok" w tych tekstach odbiera całą przyjemność z czytania. Jeżeli lubisz katować się stylizacją, to polecam Ci Mikołaja Dyakowskiego i jego zapiski z wyprawy wiedeńskiej. Istna katorga.



Wolę już być narażony na krytykę odnośnie odrealnienia stylizacji, niż całkowicie niezrozumiały. Niektórym się to podoba, niektórym nie.



Arri, myślę że to skończę, ale raczej do szuflady ;)

[ Dodano: Pon 13 Kwi, 2009 ]
Swoją drogą jeszcze dodam, że nie jest to żaden porządny Historyczny (przez duże "H" pisany) tekst, tylko moja wariacja na punkcie sarmacji i wampirków. Nie oznacza to że mam na imię Jasio i tak wyobrażam sobie kozaczyznę, której póki co do tej pory i tak było dość niewiele...
The Dude abides.

10
Ależ ja ci nie każę naśladować Paska. :) Rób tak, jak robią inni autorzy piszący opowiadania z epoki. Choćby Komuda. Używaj stylizacji, ale w formie uwspółcześnionej, pozwalającej na swobodne czytanie bez łamania sobie języka na poszczególnych zdaniach. Tekst musi być lekki. Najgorszym błędem, jaki może zrobić autor, jest zmuszanie czytelnika do wysiłku podczas czytania. Odbiorca tekstu nie może czytać zdań po dwa razy i zastanawiać się, o co właściwie autorowi chodzi.

Poza tym, nie zrozum mnie źle. Każdy ma prawo pisać tak jak lubi i jak uważa za słuszne. Zwracam ci tylko uwagę, że opowiadanie, w obecnej formie, nie ma najmniejszych szans na publikację poza forami internetowymi. Skoro jednak nie masz takich ambicji i piszesz je do szuflady, to nie widzę sprawy. Ja na szczęście mam już za sobą okres, kiedy każdą krytykę swoich utworów traktowałem jak atak na ukochane dziecko. Teraz jestem za nią wdzięczny i wyciągam z niej wnioski. Bo ostatecznie rację ma zawsze czytelnik, nie autor. :)

11
dąb pod którym się zatrzymali, rzucał długi cień na otaczający go zewsząd step.
Chłopie! A na jakim to stepie ty dęby widziałeś??? :)
Krzywonos odwrócił się w kierunku, z którego padło pytanie.
Sory, ale to zdanie jest kiepskie.
Tylko przykucnął dalej wpatrując się w horyzont.
zanim przykucnął stał na najwyższej gałęzi. Jak on to zrobił?



Przepraszam, ale to jest humor zeszytów. Nie mam siły na dalsze czytanie i cytowanie pajacyków. :)

[ Dodano: Wto 14 Kwi, 2009 ]
zamtuz - gdzie kozaczyzna, a gdzie zamtuz? To z niemieckiego dom publiczny.



Piszesz, ze kozacy siedzieli po koszach - błąd. Kosz to zgromadzenie kozaków, zakładany przed wyprawą wojenną. Koszem dowodził specjalnie wybierany ataman koszowy. Na każdą wyprawę był jeden kosz i jeden ataman. Kozacy nie siedzieli po koszach - to bzdura.
- Twój brat tam siedzi? - spytał jakiś kolega.

- A co?

- Nic. Cała podłoga we krwi...

12
Ot dlaczego nie powinienem wrzucać następnych części. Czytelnik nie orientuje się w fabule czytając kolejne epizodów, a tekst nie może się obronić. My bad, my bad... Idę się obłożyć batem po plecach. Zasłużyłem sobie...

[ Dodano: Wto 14 Kwi, 2009 ]
A, no tak. Polski szlachcic nie mógł użyć niemieckiego "zamtuz", podobnie jak francuskiego (chyba) "arkebuz", a jeszcze bardziej nie mógł używać łaciny! Tylko Polska! Tylko po naszymu!
The Dude abides.

13
Miałem już nic nie gadać, ale widzę, że autor opowiadania nie potrafi jednak przyjąć krytyki i zaczyna się wyzłośliwiać. Ciekawe w takim razie, po co wrzuca go do Weryfikatorium? Może przecież umieścić tekst na swoim blogu i pozachwycać się wspólnie ze znajomymi. Prostsze i bezstresowe. Przy okazji nie zawracałby głowy weryfikatorom i zwykłym czytelnikom. Dlatego poświęciłem trochę czasu i przejrzałem tekst jeszcze raz. Wypisuję co większe błędy:
Krzywonos obudził się wcześnie następnego ranka, tuż po świtaniu.
Zdanie bez sensu. Zły szyk. Powinno być: „Następnego ranka Krzywonos obudził się wcześnie. Tuż po świtaniu”.
Wąpierski stał na najwyższej gałęzi dębu
Nonsens. Na najwyższej gałęzi mógłby stać co najwyżej kot.
patrząc na słońce zaczynające powoli wędrówkę po widnokręgu
Kolejna bzdura. Widnokrąg to linia pozornego zetknięcia nieba z powierzchnią ziemi. Twoje słońce musiałoby wędrować w jej poprzek. Pomyliło ci się z nieboskłonem.
Nawet nie odwrócił się do Maksyma. Tylko przykucnął dalej wpatrując się w horyzont.
To powinno być jedno zdanie.
Nie wiedząc jednak czy sposobnym jest cokolwiek mówić postanowił zamilknąć.
Powinno być „postanowił milczeć”. Zamilknąć mógłby, gdyby już coś mówił.
Wziął swój jarczak, który pod głową za poduszkę mu służył i zaczął siodłać konia.
Zły szyk zdania. Powinno być „Wziął swój jarczak, który pod głową służył mu za poduszkę i zaczął siodłać konia”.
- Waści Maksymie
Źle użyty zwrot. Powinno być „Mości Maksymie”. „Waści” znaczy tyle co „twój”, „tobie”, „ciebie”.
Daj mi tą zabawkę.
Mówi się „tę zabawkę”.
Wziął zdziwionemu pistolet z ręki
Powinno być „Wyjął mu, zdziwionemu, pistolet z ręki”.
- Kula nie doniesie…
Brak tu wskazania kto wypowiada te słowa, bo z treści wynika, że Wąpierski.
obuch wbił się mu prosto w szyję
Zły szyk. Powinno być „obuch wbił mu się prosto w szyję”.
A ja ciebie tu od tego rana wyczekuje!
W tym kontekście niewłaściwe zdanie. Powinno być „A ja na ciebie tu od tego rana wyczekuje!” albo „A ja ciebie tu od rana wyczekuje!”
wygrzebując paznokciem z pomiędzy zębów
Byk. Pisze się „spomiędzy”.
Na pewno nie ścigali by go za
Kolejny byk. Pisze się „ścigaliby”.
Powiedz mnie, czemu mam posłusznym być
Powinno być „Powiedz mi”.
– Stając przeciw mnie, stajesz przeciw Bogu, zważ czy jego ręka nie sięga stepów!
To powinny być dwa zdania. „– Stając przeciw mnie, stajesz przeciw Bogu. Zważ czy jego ręka nie sięga stepów!”
Krzywonos spuścił głowę na dół.
Idiotyczne zdanie. Powinno być „Krzywonos spuścił głowę w dół.”. A jeszcze lepiej po prostu „Krzywonos spuścił głowę.”
Jan nie zauważywszy z początku, odjechał od kompana na kilka kroków.
Nie zauważywszy czego?
- Najpierw będzie musiał w tej nocy do nas trafić…
Złe zdanie. Powinno być „po nocy” lub „w taką noc”.
Już było widać dymy znad domostwa, a i bór powoli rysował się przed nimi, jednak ciemność zapadała nieubłaganie.
Też dziwne to zdanie.
- Zali to nie lepiej gościńcem się fatygować? Czemuż to pustkowiem nas prowadzisz?
Źle użyty zwrot „fatygować” w kontekście wypowiedzi. „Fatyga” nie może oznaczać lepszego rozwiązania.
Causa była po temu by tu witać.
Kolejne zdanie bez sensu. Powinno być „Causa była ku temu, by tu zawitać.”
Ikony ze świętymi spoglądały na siedzących przy ławie.
Chyba „ikony świętych”? Przypomina mi się słynna „puszka z Pandorą”. :)
- Nie będzie drugiego jakim Czapliński!
Powinno być „- Nie będzie drugiego takiego, jakim był Czapliński!”
bo mnie diabli suszy po podróży
Powinno być „diablo”.
– przyjechaliśmy wtedy o nastroje się wypytać
W kontekście rozmowy powinno być „– przyjechaliśmy tedy o nastroje się wypytać”.
Iwan zarzucił osmolony osełdec za głowę i nastawił uszu
Kolejny byk. To nazywa się „osełedec”.
Wąpierski uraczył kozaka uśmiechem, po czym sięgnął kielich z węgrzynem
A co powiesz na „Wąpierski uraczył kozaka uśmiechem i sięgnął po kielich z węgrzynem”?
Nie musiał mówić więcej.
A może „Nie musiał mówić nic więcej.”?
Iwan wie ile musi wiedzieć, wystarczy że tylko poda mu potrzebnych ludzi.
To powinny być dwa zdania. „Iwan wie, ile musi wiedzieć. Wystarczy, że tylko poda mu potrzebnych ludzi.”[/quote]
Cisze przerwało dopiero
Ort. Piszę się „ciszę”.
Chodźże tu dziewcze to ci
Kolejny ort. Powinno być „dziewczę”.
Iwanie, co cię konfunduje?
Zwrot „konfuduje” użyty w niewłaściwym kontekście. „Konfuzja” to wpadka, zakłopotanie wynikające np. z popełnionej gafy.
Dziwnyś jako.
Zwrot „jako” niewłaściwe użyty.



Błędów interpunkcji już się nie czepiałem, bo uzbierałoby się drugie tyle. Dorobiłem sobie te brakujące przecinki w myślach. Ogólnie poziom piątej klasy podstawówki. Jednak ty jesteś już trochę starszy, więc oceną może być tylko jedynka.

Naprawdę nie wiem, co kieruje weryfikatorką Arrianną, że tak zachwyca się tymi wypocinami? Mam nadzieję, że jest tak wyrozumiała wobec wszystkich autorów. ;)



pozdro

14
Panie Zico, potrafię przyjąć krytykę, ale potrafię też ją w miarę ocenić. W ostatnim komentarzu wyłuskałeś parę gaf, ale reszta uwag wygląda na chęć wdeptania tekstu w ziemię. Zwróciłem uwagę, że nie można niektórych rzeczy, takich jak zamtuz, czy tą gałąź zrozumieć bez przeczytania 3 pozostałych części (które o dziwo zbierały lepsze opinie). Ale pan Zico widząc niepokornego i w złym guście niezgadzającego się z krytyką Nazza postanowił jeszcze raz pokazać młodemu "jak to się robi i że młody 'g' wie".



Ok, już nic nie mówię, niech tekst sam się broni.
The Dude abides.

15
Uważam, że niepotrzebnie się sierdzisz autorze.

Zamtuz ma się nijak do stylistyki stepowo - ukraińskiej. To samo jest z tą gałęzią. Uwazam, ze starasz się o klimat sienkiewiczowskiej powieści. Nawet wkładasz tych samych bohaterów - Krzywonos, Czapliński. OK, ale może troszkę poszukaj w źródłach, a potem pisz, bo opowiadanie historyczne musi być zgodne z faktami. To nie jest fantasy, ani SciFi. Wrzucasz wszystko do jednego wora, a Ukraina to nie jest Europa /tamtych czasów/ i ma swój język i odmienne zwyczaje.

Nie mam nic do weryfikatorów, ale uważam, że ocenianie tego tekstu poszło na tzw "pierwszy rzut oka" i Arianna zrobiła Ci krzywdę. Byc może gdybyś nie dał tego przypisu sugerującego tekst historyczny byłoby inaczej.
- Twój brat tam siedzi? - spytał jakiś kolega.

- A co?

- Nic. Cała podłoga we krwi...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron