To pierwsze moje opowiadanie napisane w ten sposób, choć zacząłem je w inne konwencji jakoś tak wyszło, że wyszło jak wyszło. Ciekawi mnie głównie to czy udało mi się przekazać swoje myśli, czy opowiadanie zostanie odebrane konkretnie tak, jak bym chciał. Oczywiście własne interpretacje są dozwolone

Miłego...
- Jak się czujesz?
- źle.
- To znaczy?
- No... źle. źle i już, nie da się tego określić.
- Czujesz, jakbyś komuś rozwalił szybę w samochodzie?
- Nie.
- Jakbyś kogoś kopnął?
- Nie.
- Jakbyś coś ukradł?
- Nie.
- Widzisz? Wiesz, jak się nie czujesz, więc jednak można to okreslić. Więc?
- Jakbym... hmmm, kogoś zabił.
- Jak-bym? Spójrz pod stopy, stoisz w kałuży krwi człowieka. Zabiłeś.
- Och! Ona... ona... Może w portfelu ma dowód!
- Zostaw! To ciało już nas nie obchodzi.
- Dlaczego?
- Bo jest martwe. Zabiłeś.
- Nie zabiłem.
- Co trzymasz w dłoni?
- Ale to nie ja...
- A kto? Może ja? To twoja dłoń trzymała nóż, który zatopiłeś w ciele tego człowieka... Jak się czujesz?
- Już mówiłem.
- źle, a ja dobrze.
- Daczego mnie w to wciągnąłeś?
- Wciągnąłem? Czy przekonywałem cię do tego? Gdybyś nie chciał, gdybyś naprawdę nie chciał, nie zrobiłbyś tego.
- Nie chciałem.
- Wysoki sądzie, ja nie chciałem, a jednak to zrobiłem. Chciałeś.
- N-n-nie... nie chciałem.
- Więc czemu ze mną rozmawiasz?
- Bo jesteś.
- Jestem, bo chciałeś, jestem, bo tego chcesz. Jeśli tylko powiesz, bym odszedł, zniknę.
- Idź. Przecież cię nie chcę.
- Na pewno?
- ...
- Właśnie, na pewno. Na pewno, na pewno, na pewno. Nie za rzadko używasz tego stwierdzenia?
- Nie wiem.
- Wiem na pewno, że nie wiesz, phi! Jak się czujesz?
- Już mówiłem.
- Tak, źle, tylko doszliśmy do tego, że nie tak źle jak po rozbiciu szyby, ani kopnięciu kogoś. Czy potrafisz to określić?
- Może...
- Jak się czułeś przed chwilą? Zanim zatopiłeś nóż w piersi tego człowieka.
- Zdenerwowany.
- A teraz?
- Też... chyba.
- Chyba, echhh. Nie wiesz, co czujesz?
- Chyba wiem.
- Powiedz to.
- Zdenerwowanie... tak, na pewno zdenerwowanie.
- Jakie?
- Zdenerwowanie? No... jestem zdenerwowany i już.
- Nie wydymaj tak warg, to poważna sprawa. Przed włożeniem noża w ciało też byłeś zdenerwowany czy to, co teraz czujesz, to jest to samo?
- Chyba nie.
- A więc?
- Wtedy to był raczej strach, lęk... przed nowym. I konsekwencjami.
- Bałeś się konsekwencji czy samego czynu?
- I tego, i tego.
- Bałeś się, ale to zrobiłeś. Pokonałeś obawy, pokonałeś swoje granice i stanąłeś ponad uczuciami.
- Ale czy chcę stawać?
- Chcenie jest nie ważne, zbyt wiele nagłych, nieprzewidzianych rzeczy ma wpływ na chcenie, a ty musisz być na nie obojętny. Najważniejsze jest to, że stać cię na coś konkretnego. Możesz wszystko!
- Morderstwo to ostatnia granica do przekroczenia? Za nią nie ma już żadnych bram?
- Pozbawienie życia istoty żyjącej jest czymś więcej niż tylko zatrzymaniem akcji serca, to nie zerwanie kwiatka, to odebranie marzeń, odebranie woli. Bierzesz na swoje barki bardzo ciężkie brzemię, stajesz się odpowiedzialny za czyjeś uczucia.
- Nie mogę być odpowiedzialny za emocje drugiego człowieka.
- Zabiłeś istotę, którą ktoś kochał. Stoisz we krwi ciała, jakie kilka minut temu kochało, tęskniło, złościło się, cieszyło... tego już nie ma. Wyciągając nóż z piersi tej istoty, nie wyciągnąłeś tylko kawałka stali, ale i emocje. Ten ktoś już nie czuje. Ktoś, kto darzył tę osobę miłością, teraz darzy ją tęsknotą i żalem, tylko i wyłącznie przez ciebie. Morderstwo, to nie tylko zabicie ciała. Czyn jest tylko pewnym aktem, to jest pstryk! i koniec, malutki ruch trybika w wielkiej maszynie i każdy taki ruch wpływa na dalsze działanie maszyny. Dokonałeś zmiany... Nie spuszczaj głowy, przestań chlipać, bądź dumny! Wiesz, ile osób myśli o tym, by zabić? A wiesz, ile osób się na to decyduje? Nieliczni, do których ty należysz, stanąłeś ponad wszystkimi! Jesteś wyjątkowy.
- Wcale się tak nie czuję.
- A jak?
- Ja... Ta kobieta... Ona...
- Co ten człowiek?
- Ona...
- Co ten człowiek? Nie! Nie dotykaj go! Nie patrz tak na niego! To ciało jest piękne, ale to nie ma znaczenia.
- Dlaczego?
- Bo jego już nie ma.
- Przez nas.
- Ciebie.
- Mnie?
- Nie obarczaj mnie odpowiedzialnością. To ty jesteś odpowiedzialny za to, co się stało!
- Jestem... i muszę ponieść konsekwencje.
- Co ty robisz?! Nie wyrzucaj tego noża! Dlaczego to zrobiłeś?
- Idę na policję.
- Po co?
- Jestem za to odpowiedzialny, muszę ponieść konsekwencje. Stanę przed sądem, zostanę osądzony...
- Przestań! Stój! Zatrzymaj się! Co ty w ogóle wyprawiasz?! Oszalałeś? Wziąłeś na siebie uczucia tego człowieka i ludzi, z którymi był związany, a wiesz, co teraz jeszcze chcesz przyjąć? Kiedy się przyznasz, twoja rodzina i przyjaciele... pomyśl o nich. Na pewno chcesz jeszcze ich żal i smutek wziąć na barki? Dasz radę udźwignąć taki ciężar?
- Tak powinienem zrobić.
- Nie pytam się co powinieneś, pytam czy dasz radę przyjąć dodatkowe kilogramy? To, co powienienś nie istnieje, liczy się tylko to, co siedzi w tobie, liczy się tylko twój kodeks. Prawo jest zbyt względne, by żyć według niego, musisz stać ponad nim.
- Ale powinienem...
- Co powinieneś? Przyznać się do winy? A kto powiedział, że jesteś winny? Jesteś jedynie odpowiedzialny za to, co się stało. Odpowiedzialność, to nie wina. Wiesz, jaki jest twój problem? Masz nadzieję na ulgę. Czy to, że się przyznasz i spojrzysz w oczy rodzinie zamordowanego człowieka zmniejszy twoje wyrzuty sumienia? To są tylko uczucia, a ty przecież stoisz ponad nimi. Uczucia, emocje, poglądy, to wszystko tworzy prawo, ty jesteś ponad prawem.
- Ale... ja muszę... czuję, że muszę...
- A jakie to ma znaczenie, że zostaniesz osądzony? Przesiedzisz w więzieniu dwadzieścia lat za morderstwo, wyjdziesz na wolność, pożyjesz jeszcze trochę i umrzesz, po czym znowu staniesz przed sądem, tylko tym ważniejszym. Uważasz, że skoro tu odsiedzisz karę, tam cię już taka nie czeka? A jeśli tam nie będzie żadnego sądu? Jeśli nie ma żadnego tam? Po prostu pstryk i koniec! Chcesz ryzykować doczesną wolność dla późniejszego niczego?
- Tak mi podpowiada sumienie.
- To samo, które chwilę temu napędzało cię do pchnięcia nożem, a przynajmniej nie powstrzymywało? Jeśli tak, to uwierz mi, nie powinieneś go słuchać. Było zbyt słabe, by zatrzymać pchnięcie nożem, ale jest już dostatecznie silne, by cię zniszczyć po wszystkim, tak? Co to za siła, która silna jest wtedy, gdy trzeba znaleźć winowajcę? Co to za siła, która jest zbyt słaba, by miast stanąć w obronie przed, oskarża po?
- Już sam nie wiem, co robić.
- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego zabiłeś?
- Nie wiem.
- Mówiłeś, że bałeś się konsekwencji, czyli musiałeś się o tym myśleć. Musiałeś tego chcieć.
- To nie to, że chciałem, nie wiedziałem czy chcę.
- Czy to, że nie chciałeś wynikało naprawdę z tego, że nie chciałeś, czy po prostu ze strachu? Nie chciałeś tego zrobić, bo bałeś się konsekwencji tego czynu? Skoro pewna część ciebie chciała, to chciała z samej siebie i była to chęć szczera, więc zdecydowanie mocniejsza, niż niechcenie. To niechcenie to tylko twoje urojenia, musisz się ich pozbyć, a będzie ci zdecydowanie łatwiej.
- Będzie... łatwiej?
- Tak, będzie łatwiej.
- Ale...
- Nie, nie w tych krzakach, nie widziałeś, gdzie go wyrzucasz? Tak, właśnie tu. Podnieś... wytrzyj... wsadź do pokrowca i odejdź, spokojnie, bez pośpiechu. Wsadź sobie słuchawki do uszu, łatwiej zapomnisz, przestaniesz się denerwować.