Krótkie opowiadanie, będące wstępem do czegoś większego.
Kapłan zakończył ostatnią modlitwę. Pozdrowił Boga rytualnym gestem, ucałował swój złoty pierścień.
- Nie jest dobrze, Ayla!- rzekł, odwracając się do czekającej przy drzwiach, starej chłopki.- Nie jest dobrze!
Kobieta przetarła skrajem fartucha przepocone dłonie. Nie odpowiedziała.
Klecha podszedł do ustawionego przy ścianie łoża. Pochylił się i dotknął czoła spoczywającego na posłaniu mężczyzny.
- Umiera- rzucił po chwili.- Nie dożyje brzasku... Tak mówi Bóg!
Wytarł ręce gałganem.
- Pożegnaj się z synem! Nie ujrzysz go już, ani w śmiertelnych krajach, ani nawet w zaświatach!
W izbie cuchnęło dymem z kadzidła i parzonymi ziołami. Nad paleniskiem kiwał się spokojnie zawieszony na łańcuchu kociołek. Gotujący się wywar bulgotał coraz głośniej.
- Głupiaś, kobieto!- prawił dalej mnich, kierując się w stronę niewielkiego, ulokowanego w kącie stołu.- Gdybyś rozumna była, posłałabyś po mnie wcześniej! Widzisz teraz jak słabe i bezużyteczne są te twoje zioła... Miast lekarstwa, zgubę synowi zgotowałaś!
Przygasił kadzidło, wsunął je do leżącej na blacie sakwy.
- Przyjdą dziś po ciało.- Zawiązał rzemień.- Przyjdą po nie w nocy. Schronimy się tedy w kaplicy. Będziemy czuwać i prosić Boga o łaskę i zbawienie! Twoja głupota za przykład i ostrzeżenie dla mieszkańców wioski posłuży!
Ayla otworzyła drzwi, kapłan ruszył za nią do sieni.
- Wypatruj Arsuna na niebie, gdy słońce zajdzie.- Mnich zarzucił na plecy szarą opończę.- Gdy gwiazdozbiór ten zapłonie, do kaplicy się udasz. Tam, noc przeczekamy.
Kaptur szeroki twarz klechy skrył.
Bez słowa rygle z wierzei zdjął kapłan, wrota otworzył i na podwórze wyszedł.
***
Zmierzchało.
Dął cicho chłodny, jesienny wiatr. Drzewa kołysały się leniwie, gubiąc ostatnie, pożółkłe liście.
Gdzieś, na okalających wioskę Ner, rozległych bagniskach, zaskrzeczała wrona.
Ayla zatrzymała się. Zawiązała ciaśniej chustę okrywającą głowę.
- To już niedaleko!- rzuciła do stojącego za nią kmiecia.-Na pewno!
Zaszumiały głośno przeczesane wiatrem szuwary.
- Widzę pierwszą gwiazdę.- chłop wskazał na północ.- Jeśli mamy zawrócić, to ostatnia chwila!
- Zamilcz!- Baba pogroziła mu sękatym kijem.- Nie damy naszego dzieciaka! Nie damy!
Na czarnym nieboskłonie zapalały się niespiesznie kolejne, jasne punkty.
- Bierz syna i chodź za mną!- warknęła Ayla, laską się wspierając.
Kmieć zarzucił na plecy ubrane w czarny kaftan ciało. Stęknął cicho, zaklął szpetnie i za kobietą ruszył.
***
We wsi modły do Boga zanoszono. Chłopi, w kaplicy schronieni, końca świata wyczekiwali Od zachodu zaś, zza rzeki, Istoty ludziom wrogie nadchodziły, do osady Ner się kierując.
Przed laty wielu wojny straszliwe krajem wstrząsały. Armie zapomniane się po wioskach przewalały, z ziemią gospodarstwa równając i kmieci w zaświaty wysyłając. Król tchórzliwy ojczyznę w potrzebie opuścił, na pastwę wilków poddanych swych zostawił.
Gdy ucichła zawierucha, niewielu przeto żywych w kraju się ostało. Trupem zaścielone były żyzne niegdyś, zielenią obrośnięte ziemie. Nadziei pozbawieni samotnicy, których szczęście od śmierci uchroniło, wokół mnichów i kapłanów poczęli się tedy gromadzić.
To klecha Khorgh sprowadził do wymarłej wioski Ner napotkanych na swej drodze ludzi. To on objął nadeń przywództwo, roztoczył boską opiekę.
To Khorgh zebrał ich przed laty w kaplicy i obwieścił w długim kazaniu, że stary ład nie powróci. Krzyczał z ambony o królu, który zostawił swój lud w potrzebie, ciskał klątwy, prosił Boga o pomoc.
Wreszcie, opowiedział towarzyszom o Istotach, które nadeszły...
Nie zdradził wiele. Przekazał jednak ich poselstwo.
Prawił o cenie, jaką mieszkańcy będą musieli zapłacić.
Wysoka to była cena...
***
Ayla zatrzymała się.
- Spójrz...-szepnęła do chłopa.-Tam, wśród drzew.
Kmieć przytaknął skinieniem głowy.
O kilka kół przed nimi, na skraju brzozowego lasu stała niewielka, obrośnięta bluszczem chata. Nad strzechą unosiła się wąska smuga szarego dymu. W obejściu przechadzał się kulawy kundel.
- Idziemy!- rozkazała Ayla.- Tylko cicho!
Ruszyli więc.
ścieżka poryta była wypełnionymi błotem koleinami, otoczona murem oczeretów i trzcin. Z przyległych do drogi bagnisk dochodził nieznośny smród szlamu i rechoczących niestrudzenie ropuch.
Baba oddychała pełną piersią, smakując każde tchnienie, napełniając płuca powietrzem, serce zaś wypełniając nadzieją. Kmieć sapał coraz głośniej, w karku go łamało, drętwieć poczęły ramiona. Zęby jednak zacisnął, ostatkiem sił do celu zmierzał.
Gdy na podwórzec zaszli, kundel ujadaniem rozpaczliwym pana swego zawiadomił. Nie uwiązana była psina, lecz do obcych się nie zbliżyła. Cierpliwie jeno gospodarza wzywała.
- ...jego w dupę mać!- rzucił ktoś zza chałupy, skowyt skrzypiących drzwi przekrzykując.-Czego!?
Dziadyga nogami z wysiłkiem powłócząc, przed płot zwalony zaszedł. Widły pordzewiałe w dłoni trzymał.
-Znachorze...-wychrypiała Ayla.- Leku takiego, coś wdowie Brahii przed laty podał!
Kmieć, mąż jej, ciało syna na ramieniu zawieszone poprawił, sapnął ciężko.
- Do izby!- rozkazał gospodarz.
Kundel nieznajomych z ciekawością obwąchał, warknął nieufnie.
- Pospieszajcie-naglił znachor.-Pospieszajcie!
Przed sienią stanął, do środka zaprosił. O ścianę widły oparł, kundla w zad kopnął, gdy i psina wejść do chałupy spróbowała.
-Obejścia pilnuj!- warknął.- Ja ci dam dupę przy palenisku grzać! Do budy!
Cuchnęło w środku. Skrzywił się aż kmieć przybyły, splunął na podłogę. Baba odurzona na taborecie siadła.
- Proboszcz wysłał?- Znachor do stołu dopadł. Liście suche począł łamać, z sakw proch do kociołka żeliwnego przesypywał.
- Nie! Ale i nie zakazał!
- Tedy czemuż i na mnie zgubę chcesz zesłać, babo!?- Zatrzymał pracę gospodarz, na chłopkę łypnął.
-Gorączka bagienna!- wyjaśnił kmieć.- Gorączka bagienna synala naszego zmogła. Leczyć go stara moja ziołami próbowała, jak babka jej dziada swego przed laty, lecz choroba zbyt silna była. Tedy proboszcza wezwalim, by on mocą swą dzieciaka nam jedynego ratował.- Na posłaniu ze słomy ciało złożył. – Za późno już było!
- Biada nam!- dołączyła Ayla, ramionami się wspierając, gdy ze stołka powstawała.- Biada nam, jako że pobłogosławić syna mego nie zdążył mnich! Oczów dziecko moje przed śmiercią już nie otworzy, rozgrzeszenia nie dostanie! A kto niepojednan z Bogiem odchodzi...
- Tego dusza stracona!- Splunął do kociołka znachor.- Tedy za rzekę go Istoty biorą! Odchodzi on! Nawet proboszcz, jeśli prawdę rzecze, nie wie jaki los duszę porwaną spotyka!
Kobieta zębami zadzwoniła, kmieć do gospodarza dopadł, za kaftan go chwycił.
- Pomóż tedy! Oddam, co mam!
- Przecie widzisz- odepchnął intruza znachor- że miksturę czynię! Wiedzieć jeno chcę...
- Wszystko powiem!- przytaknęła za wczasu Ayla.- Wszystko!
- Czemuż proboszcz nie kazał słać po mnie? Czemuż syna waszego poświęcił!?
- Za przestrogę przykład nasz miał służyć!
- Sam pewno tajemnic jest wciąż ciekaw!- warknął gospodarz, kociołek nad paleniskiem wieszając.- łudzi się, że do krainy swej go zaprowadzą, że przemówią, że zrzucą opończe i oblicza swe ujawnią!
Chochlą drewnianą w saganku zamieszał.
- Tak jak wtedy, gdy wdowę Brahię przed zgubą ratowałem. Tak jak wtedy...
Szczyptę mikstury na łyżkę nabrał, posmakował. Splunął, liści więcej nakruszył.
- To Khorgh, klecha, ojciec proboszcza naszego od Istot wici przyjął. On to się przed nimi pokłonił, on rodzicieli naszych tu poprowadził.- Zdjął kociołek znad ognia, na stole ustawił.- On też proboszczowi naszemu wiedzę swą przekazał, prawdy boskie i psalmów melodie...- Fusy odcedził, kory dębowej do płynu jeszcze wtarł.- Jednego wszakże nie wyjawił...
Do chorego się odwrócił gospodarz.
- Niczego o Istotach synowi nie przekazał! Słowem nawet nie rzekł, na pytania nie odpowiedział...
Ręką do pomocy kmiecia zaprosił. Razem do posłania ze słomy, gdzie to syn umierający spoczywał, podeszli.
Znachor chochlą płynu nabrał.
- Ciekawym jest proboszcz jak człowiek każdy, jeno strachliwym mniej i zdeterminowanym bardziej, co by tajemnicę rozwikłać!
Gestem poinstruowany, chłop usta synowi otworzył, głowę przytrzymał.
- Gdy wdowę Brahię żem miksturą poił, do obejścia mego się podkradł. W krzakach się schronił, wypatrywał. Czekał jeno, aby na drodze cienie ich dojrzeć...- Kropel kilka do gardła nieszczęśnika konającego wlał.- Gdy Istoty nadeszły wreszcie, by ciało i duszę wdowy zabrać, obserwował... Podążyć zań chciał, gdy z pustymi rękoma odchodziły, lecz sił mu nie stało...
Na środku izby stanął, łyżkę na blacie złożył.
- Teraz wszak będzie okazję miał! Kmiecie wszyscy w kaplicy stróżują, nikt nie przyuważy go, gdy do chałupy mej się zakradnie!
-Pierunie!- jęknęła Ayla.
- Klecha przewidział, że ciało syna swego do mnie zawleczecie, że próżno was będzie w kaplicy wypatrywać. Tu, gdzieś w krzakach się pewno kryje, na gości czeka! Tak jak wtedy, kiedy ja przyjmować ich musiałem, gdy naprzeciw nim, z ciałem Brahii stanąłem...
- Więc widział żeś...
- Kim one są!?
Na podwórzu zaskomlał głośno kulawy kundel.
- Weź ciało syna, kmieciu.- Znachor odwrócił się, do paleniska podszedł.- Weź je i na podwórze, ze starą wyjdź...- Drew do ognia dorzucił.- Jeśliś tajemnic ich ciekaw, u źródła zapytaj... Jeśliś odważny na tyle...
Re: Znachor [fantasy]
2To jakieś gore, skoro czoła ucinająr4g pisze:Pochylił się i dotknął czoła spoczywającego na posłaniu mężczyzny.

Kropki Ci brakuje.r4g pisze:We wsi modły do Boga zanoszono. Chłopi, w kaplicy schronieni, końca świata wyczekiwali Od zachodu zaś, zza rzeki, Istoty ludziom wrogie nadchodziły, do osady Ner się kierując.
Jestem wielce ciekaw jak pachnie "smród rechoczących ropuch"r4g pisze:Z przyległych do drogi bagnisk dochodził nieznośny smród szlamu i rechoczących niestrudzenie ropuch.

Sporo błędów stylistycznych. Widać, że dużo czytasz, bo bogactwo językowe doprawdy zacne... ale! Po chwili zaczyna męczyć. Ja wiem, że taka konwencja, (nawe się podobuje) ale pomyśl nad tym. Druga sprawa. Początek jest strasznie niezgrabny! To całe "ustaropolszczenie" tekstu jest robione na siłę! Widać to niestety bardzo... ale! Im dalej w tekst, tym lepiej. Można się wczuć, opisy często męczące, lecz wzbudzają ciekawość.
Reasumując, początek średnio-słaby, końcówka dobra, miejscami nawet bardzo. Tekst ma duży potencjał, ale wymaga sporej pracy od Ciebie.
Pozdrawiam.
These dreams in which I'm dying are the best I ever have.
I'd like to learn how to play irish melody on flute.
"Dreaming dreams no mortal ever dare to dream"
E.A. Poe "The Crow"
I'd like to learn how to play irish melody on flute.
"Dreaming dreams no mortal ever dare to dream"
E.A. Poe "The Crow"
4
Widać znaczną poprawę. W końcu nie przeplatasz stylów, co znacznie wpływa na estetykę tekstu. To mi się podobało, ale oczywiście nie ma róży bez kolców - zapis leży, brakuje też końca.
Ale od początku.
Powinno być "zajdzie. - Mnich zarzucił na plecy starą opończę. - Gdy"
Tak samo tutaj: "- Spójrz...-szepnęła do chłopa.-Tam, wśród drzew. "
i tutaj: "- Pospieszajcie-naglił znachor.-Pospieszajcie! "
Do tego miejscami koszmarna interpunkcja: "Tam, noc przeczekamy."
Czytałeś to chociaż?
Gdybyś wiedział, co znaczy "mać", zapisałbyś to zdanie zupełnie inaczej.
Jeżeli już wprowadzasz jakąś swoją jednostkę, to niech czytelnik ma jakiś punkt odniesienia do rzeczywistości. Ja na przykład nie wiem, czy to coś było dwa kroki przed nimi, czy trzy kilometry. Koło nic mi nie mówi.
Czyli smród szlamu etc. napełniał chłopkę nadzieją? Słodko.
Znaczy się oślepło?
Może "ani w krajach śmiertelnych" - śmiertelne kraje kojarzą mi się cokolwiek dziwnie.
Jak wiatr może Dąć cicho? Zupełnie tego nie rozumiem.
A ogólne podsumowanie teksty pozostawię twojej bohaterce:
-Pierunie!- jęknęła Ayla.
Ale od początku.
zajdzie.- Mnich zarzucił na plecy szarą opończę.- Gdy
Powinno być "zajdzie. - Mnich zarzucił na plecy starą opończę. - Gdy"
Tak samo tutaj: "- Spójrz...-szepnęła do chłopa.-Tam, wśród drzew. "
i tutaj: "- Pospieszajcie-naglił znachor.-Pospieszajcie! "
Do tego miejscami koszmarna interpunkcja: "Tam, noc przeczekamy."
Czytałeś to chociaż?
- ...jego w dupę mać!
Gdybyś wiedział, co znaczy "mać", zapisałbyś to zdanie zupełnie inaczej.
O kilka kół przed nimi,
Jeżeli już wprowadzasz jakąś swoją jednostkę, to niech czytelnik ma jakiś punkt odniesienia do rzeczywistości. Ja na przykład nie wiem, czy to coś było dwa kroki przed nimi, czy trzy kilometry. Koło nic mi nie mówi.
Z przyległych do drogi bagnisk dochodził nieznośny smród szlamu i rechoczących niestrudzenie ropuch.
Baba oddychała pełną piersią, smakując każde tchnienie, napełniając płuca powietrzem, serce zaś wypełniając nadzieją.
Czyli smród szlamu etc. napełniał chłopkę nadzieją? Słodko.
Oczów dziecko moje przed śmiercią już nie otworzy,
Znaczy się oślepło?
Nie ujrzysz go już, ani w śmiertelnych krajach,
Może "ani w krajach śmiertelnych" - śmiertelne kraje kojarzą mi się cokolwiek dziwnie.
Dął cicho chłodny, jesienny wiatr
Jak wiatr może Dąć cicho? Zupełnie tego nie rozumiem.
A ogólne podsumowanie teksty pozostawię twojej bohaterce:
-Pierunie!- jęknęła Ayla.
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
5
Dzięki za uwagę, Grey.
Kilka Twoich uwag faktycznie trafnych, ale :
Tu kwestia jest wg mnie jasna. Gość leżał chory, nieprzytomny. Choroba posunęła się tak daleko, że przed śmiercią nie miał już szans na wybudzenie. Z około trzydziestu osób, które czytało ten tekst, tylko Ty zauważyłeś tu coś dziwnego. Ok, trudno.
Chyba nie zwróciłeś uwagi na:
Pozdrawiam.
Kilka Twoich uwag faktycznie trafnych, ale :
Znaczy się oślepło?
Tu kwestia jest wg mnie jasna. Gość leżał chory, nieprzytomny. Choroba posunęła się tak daleko, że przed śmiercią nie miał już szans na wybudzenie. Z około trzydziestu osób, które czytało ten tekst, tylko Ty zauważyłeś tu coś dziwnego. Ok, trudno.
brakuje też końca
Chyba nie zwróciłeś uwagi na:
Krótkie opowiadanie, będące wstępem do czegoś większego.
Pozdrawiam.
- How are we doin'?
- Same as always.
- That bad, huh?
- Same as always.
- That bad, huh?
6
Czepiam się szczegółów. To nic, że zdarzy się jedna taka osoba na trzydzieści - wiedz, że takich jak ja jest więcej, więc żeby usatysfakcjonować większą liczbę czytelników, musisz zwracać uwagę na szczegóły. Ludzie potykają się o kretowiska, nie o góry.
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
8
A mi się początek podobał. Dlatego, że lubię, kiedy czytelnik jest bez zbędnych fiku-miku wpychany w środek akcji. Pierwsze akapity mają klimat i przykuwają uwagę.
Dalej też jest nieźle, chociaż akcja stopniowo zwalnia i nie doczekuje się kolejnego przyspieszenia. Rzeczywiście może też irytować stylizacja, ale tak czy siak czytało się całkiem przyjemnie i pasuje to do klimatu. Opisy ładnie rysowały obraz i nie nużyły, pewnie dlatego, że było krótko i na temat.
Trochę szkoda, że opowiadanie właściwie nie ma zakończenia, trudno je ocenić, wydaje się niepełne. Pomysł jest całkiem ciekawy, ale to właśnie jeszcze zależy w dużej mierze od tego, jak rzeczy toczą się w miejscu, w którym urwałeś.
Jakoś tak... Opowiadanie wzbudza we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony pasująca do klimatu stylizacja, z drugiej jednak potrafi znużyć. Z jednej strony ciekawie zapowiadający się pomysł, ale wciąż wiele kart do odsłonięcia.
Szkoda, że bohaterzy bardziej działają jako popychacze akcji, a nie samodzielne jednostki z pełną psychiką, wyraźnym charakterem.
Pozdrawiam.
Dalej też jest nieźle, chociaż akcja stopniowo zwalnia i nie doczekuje się kolejnego przyspieszenia. Rzeczywiście może też irytować stylizacja, ale tak czy siak czytało się całkiem przyjemnie i pasuje to do klimatu. Opisy ładnie rysowały obraz i nie nużyły, pewnie dlatego, że było krótko i na temat.
Trochę szkoda, że opowiadanie właściwie nie ma zakończenia, trudno je ocenić, wydaje się niepełne. Pomysł jest całkiem ciekawy, ale to właśnie jeszcze zależy w dużej mierze od tego, jak rzeczy toczą się w miejscu, w którym urwałeś.
Jakoś tak... Opowiadanie wzbudza we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony pasująca do klimatu stylizacja, z drugiej jednak potrafi znużyć. Z jednej strony ciekawie zapowiadający się pomysł, ale wciąż wiele kart do odsłonięcia.
Szkoda, że bohaterzy bardziej działają jako popychacze akcji, a nie samodzielne jednostki z pełną psychiką, wyraźnym charakterem.
Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
9
Dzięki za opinię, Patren.
Wrzuciłem tak niewielki fragment, ponieważ na razie nie napisałem kontynuacji (i mimo wszystko uznałem, że w tym krótkim urywku dość jest akcji, by zainteresować czytelnika i "napalić" na następną część
), a chciałem sprawdzić, czy zastosowane zabiegi stylizacyjne zdadzą egzamin. Jak się okazało, raczej nie .
Popracuję jeszcze nad tym opkiem i zobaczymy co dalej wyjdzie. Pewnie zarzucę stylizację w narracji i pozostawię jedynie w dialogach.
Pzdr!
Wrzuciłem tak niewielki fragment, ponieważ na razie nie napisałem kontynuacji (i mimo wszystko uznałem, że w tym krótkim urywku dość jest akcji, by zainteresować czytelnika i "napalić" na następną część


Popracuję jeszcze nad tym opkiem i zobaczymy co dalej wyjdzie. Pewnie zarzucę stylizację w narracji i pozostawię jedynie w dialogach.
Pzdr!
- How are we doin'?
- Same as always.
- That bad, huh?
- Same as always.
- That bad, huh?