zamist znaku zapytania powinnien być cudzysłó

1
To taka wprawka - ale wracam do niej.



"XXX"



Wróciłam po tych wszystkich nieudanych egzaminach, po sesji w Lublinie, po wstępnych w Poznaniu i Warszawie. Ale nie jest mi smutno. Może dlatego, że tak się we mnie wszystko potłukło - nie mam nad czym i dlaczego płakać. Jeszcze tam zdam.

Siedzę w pokoju i oglądam jak wysoko urosło moje drzewo. Na początku ledwie sięgało parapetu, teraz mogłoby dotknąć sufitu. To taki mój brat ?zaokienny?. Pożegnam go, czas się stąd wyprowadzić. Czas wrócić do siebie ... do dziadków.



***

Byłam u nich. Pielęgniarka nie przychodzi trzeci dzień. Babcia nie ma sił, by odwracać go na drugi bok. Ktoś musi zmieniać opatrunki na ropiejących ranach. Mama po prostu nie może ... Ja też mogłabym nie móc, ale zaciskam zęby i wstrzymuję łzy.

Teraz tylko założę czystą gazę i zalepię wszystko plastrem, żeby się jakoś trzymało przy odwracaniu. To nie możliwe, żeby go nie bolało.

Ramionami szczupłymi jak moje nadgarstki obejmuje chudą klatkę piersiową i szepcze...

Nie wiem, ale może tak maskuje ból.



***

Ugotowałam pierogi z truskawkami, ale on zjadł tylko jednego. Babcia pytała kto mnie nauczył gotować... już zapomniała. Nachyliłam się nad dziadkiem, a on zaczął z trudem, bardzo wolno mówić... - Ale ty jesteś...- miałam już łzy w oczach bo pomyślałam, że powie kochana, ale on dokończył - wielka...

Obie z babcią popłakałyśmy się ze śmiechu.



***

Przewiozłam swoje rzeczy. Czytam ?Sto lat samotności? - tylko Marquez jest w stanie oderwać mnie teraz od rzeczywistości.

Nawet nie pada. Jest ciepło, ale okrywamy dziadka szczelnie. Bardzo schudł - waży może czterdzieści kilo. Babcia wciąż opowiada tę samą historię, sprzed sześćdziesięciu lat - gdy mieszkała we Francji.

Każde z nas mimo woli ucieka.

Był lekarz, powiedział, że rany zagoją się za pół roku.



***

Po zmianie opatrunku wróciłam do swojego nowego ?starego? pokoju, skrobałam farbę ze świeżo pomalowanych szyb. Patrzyłam, skrobałam, nie czułam, nie czułam, nie czułam... Tak, wcale mnie tutaj nie ma, nie ma mnie tutaj - w tym domu, gdzie choruje... gdzie od trzech lat leży na tym samym łóżku mój dziadek...mój dziadek, który nie chodzi już od lat czterdziestu.

Nie czuję, bo musiałabym płakać - płakać nad sobą nie mogę, płakać za zbyt późny powrót do domu, gdzie od tak dawna mnie oczekiwano, nie chcę.

Farba skrobana żyletką schodzi bardzo łatwo, zbyt łatwo, powinnam zachlapać całe okna, miałabym więcej pracy...



***

Rozmawiałam z dziadkiem, gdy na krótko obudził się w południe. Powiedziałam mu, że teraz będę juz z nim mieszkać. Spytał ile lat mnie nie było, odpowiedzialam, że dwa. ?A myślałem, że dwadzieścia.?



***

Wróciłam ze sklepu. Dziadek wołał mnie przez chwilę, a potem powiedział, że widzi łąkę i kilka razy powtórzył ?umieram?.



***

Pomalowałam szybkoschnącą farbą sufit w przedpokoju. Póżną nocą paliłam w oknie zakazanego papierosa. Dookoła wszyscy spali. Babcia sprawdzała, czy drzwi są zamknięte, potrafi to robić kilka razy w nocy.





***

Popołudniu długo przy nim siedziałam. Głaskałam szczupłą twarz. Obudził się i powiedział, że to miłe. Później zasnął.

Babcia poszła spać około dziewiątej.

Trzecia noc po powrocie. Przed położeniem się poszłam do pokoju dziadków, oddychał ciężko.

Przykryłam babcię dodatkowym kocem. Zostawiłam otwarte drzwi.



***

Babcia obudziła mnie o ósmej.

- Czy ty wiesz, że dziadek nie żyje?



***

Był ciepły, nie oddychał, miał zamknięte oczy. Więc to tak się nie żyje.

- Dziadku przecież tu byłam...



***

Obie z mamą myłyśmy go, ubierałyśmy. Wkładałyśmy sztywniejące ręce w białe płótno koszuli. Obandażowane stopy z trudem weszły w buty. Mama mówiła do niego bardzo czule, jeszcze nigdy nie słyszałam by ktokolwiek tak delikatnie mówił. To pewnie dlatego stygnące mięśnie pozostawiły na twarzy uśmiech.

Lekarz - ten sam, który zapowiedział gojenie się odleżyn - wypisał akt zgonu.

Wyszłam, bo nie chciałam patrzeć jak do mojego domu wnoszą trumnę.



***

Rozryczałam się dopiero w parku, potem uciekałam przed sobą... Chciałam coś komuś wytłumaczyć, opowiedzieć, ale...



***

Pogrzeb odbył się w zimne deszczowe popołudnie lipca, pocieszano nas słowami: ?już nie cierpi?.



***

Całe życie chorował, opiekowała się nim babcia. Przez czterdzieści lat. Nie zdążył jej podziękować, ale ona chyba wie - że bardzo ją kochał. A ja? Co tam ja. Przecież mnie nie było - a on tęsknił...



***

Jego puste łóżko nadal stoi.

Nigdy nie myślałam, że tak może brakować kogoś - kto po prostu był.

Dodane po 2 minutach:

Niestety kilka razy w tekście nie wyszedł - nie wiem czemu, ale pewnie się dowiem... 8)
"Sztuka jest sposobem wybaczania światu jego zła i chaosu."

(L. Kołakowski)



[img]http://img239.imageshack.us/img239/3684/niekarmt10gq.jpg[/img]

2
Muszę przyznać, że nie przepadam za tekstami pisanymi w formie pamiętnika, aczkolwiek ten jest całkiem, całkiem niezły.

Nie widzę większych błędów, ale także nic mnie specjalnie nie zachwyciło.



masz coś innego? chętnie przeczytam



pozdroowki 8)
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”