Bestiariusz i siódma siódmej[fantasy](pierwszy roz

1
1

Podróż ciągnęła się w nieskończoność. Za oknem cały czas ten sam nudno wiejski widok. Pożywienie siedziało naprzeciwko patrząc jednakowo znudzeni.

-Czyja dzisiaj kolej panie?- Spojrzał na nią krzywiąc się. Nie ufał stereotypom. Ale ta blondynka miała pełne prawo do koloru włosów.

Pokręcił głową. Wciągnął powietrze. Krew. Wyczuwał krew w okolicy. Wychylił głowę przez okno karety by zobaczyć jak wygląda ta kobieta. Przejeżdżali właśnie przez rynek i na wysokim podeście leżało zdekapitowane ciało. Tłum gapiów powoli się rozchodził. Tabliczka obok koszyczka na głowę głosiła. „Winna kurwienia siem nie z tym co trza” Podenerwowany zakręcił się w miejscu. Zapach był strasznie mocny. Unikał wzroku pożywienia. Nie lubił patrzeć na strach w ich oczach. To było żałosne. Mijały nudne godziny gdy nic się nie działo. O zachodzie słońca dotarli do olbrzymiej bramy, za którą mieścił się cel podróży. Akademia przymierza. Otoczony olbrzymim murem gmach wznosił się majestatycznie nad miasteczkiem. Przejazd przez bramę zajął im ponad minutę. Dziedziniec był piękny i zadbany nie umywał się jednak do jego rodzinnej posiadłości. Wychudły jegomość o aparycji i oczach jastrzębia zaprowadził ich do niewielkiego pomieszczenia.

-Proszę spocząć. Za chwilę zjawi się odpowiedni prefekt, który umieści was w dormitorium.- Schylił się i wyszedł równie bezszelestnie jak się pojawił. Pożywienie zasiadło spokojnie grzejąc ręce nad huczącym kominkiem. Mimo, że było lato, tu w górach wieczory były chłodne. Chłopcu jednak nie było zimno. Wampirom takim jak on trywialne zimno nie doskwierało. Był spragniony, nie było to jednak odpowiednie miejsce na kolację. Rozglądał się pobieżnie po komnacie. Kamienne ściany udekorowane kilkoma skromnymi obrazami. Dwa miecze, jedno poroże jelenia. Skromnie. Po pięciu minutach zaczął się nudzić.

-Gerda opowiedz co wiesz o Akademii.- Dziewczyna podniosła oczy znad książki i spojrzała na niego miękko zza grubych szkieł.

-Założona w erze Dhorna przez Gerana wielkiego powstała na ruinach kompleksu warowni starodawnego narodu Hurtysów. Założenie tu szkoły rycerskiej miało być aktem zwycięstwa światłości i honoru nad barbarzyństwem i zmutowaną bojową siłą Hurtysów. W następnych latach kompleks rozbudowano o trzy nowe dormitoria. Na mocy decyzji z roku 92 ery Franka szkoła stała się trójosobnicza co oznacza, że uczą się tutaj panny na wydaniu, rycerze honoru i nieludzie. Dwa pierwsze domu nie mają pojęcia kim są ludzie z dormitorium trzeciego ponieważ noszą oni omamiatory. Specjalne naszyjniki siłą utrzymujące ich w formie ludzkiej bądź też hamujące inne ich dolegliwości.- Umilkła na chwilę i podrapała się w nos.

-Tylko tyle?- Nie zawiódł się na niej jednak. Gerda miała niewyobrażalną pamięć. Podziwiał ją za to. A także za to, że z trzystustronicowego biuletynu wychwyciła tylko sedno.

-Tylko nieliczne zajęcia odbywają się w akademii głównej będącej w centrum zabudowań. Nad ich przebiegiem a także nad spokojem całej akademii czuwa troje prefektów. Po jednym z każdego dormitorium. Tylko z prefektem ktoś z nieludzi może wejść do dormitoriów pierwszego bądź drugiego. Dostęp do trzeciego zwanego biestiarem jest wzbroniony każdemu. Jeżeli chodzi o regulamin.

-Witam was bardzo serdecznie w akademii przymierza!- Głośny dźwięczny głos wyrwał go z miłej zadumy. W drzwiach stała mocno zdyszana dziewczyna. Pierwsze co niesamowicie rzucało się w oczy to jej krwistoczerwone włosy opadające na twarz niedbałymi kosmykami z tyłu związane w gruby długi kucyk. Nigdy nie widział takiego koloru. W migoczących promieniach zachodzącego słońca wydawały się mienić bordowym kolorem czystej krwi. Duże zielone oczy płonęły jeszcze żywiołowością biegu. Granatowy mundurek z białymi wstawkami kontrastował z czerwoną opaską prefekta. Nagle do jego nozdrzy dobiegł jej zapach. Zapach który uderzył go niczym obuchem. Chwycił się za gardło. Woń jej krwi przepełniała mu zmysły. Była zachęcająca aż do granic możliwości. Zeni dostrzegła to w ułamku sekundy, lśniące czerwienią oczy. ścisk gardła i charkot . Z kieszeni wyciągnęła omamiator i z trzaskiem zapięła go na szyi. Podeszła i pomachała mu przed nosem by rozproszyć zapach.

-Przepraszam. Moja wina. Nikt mi nie powiedział, że jesteś wampirem. Jak się czujesz?- Wzięła go pod rękę i przytrzymała. Jeszcze nikt w życiu nie odważył się na taką śmiałość w jego kierunku. Stał zdziwiony patrząc na nią. Paraliżujące pragnienie krwi powoli mijało. Było mu wstyd. Zachował się jak zwierze.

-Jeszcze raz przepraszam. Powinnam nosić omamiator cały czas, jednak czasem mam od niego mdłości. Jeszcze raz przepraszam.

-Twoja krew..- Spojrzał na nią z góry. Teraz odkrył coś co wcześniej wyczuł w jej krwi. Nie miała ani jednej kropki. Pierwszy raz w swoim życiu spotkał kogoś o zerowym poziomie magii.

-Tak to chyba przez to- Roześmiała się i przejechała palcem po policzku.- Wampiry bardzo reagują na moją krew. Miło mi jestem Zeni i jestem prefektem z domu pierwszego.- Wyciągnęła w jego kierunku dłoń. Miał uścisnąć jej dłoń? Człowieka? Nie mógł jej jednak odmówić. Zapach jej krwi jeszcze unoszący się w powietrzu był zniewalający. Zanim zdążył zareagować śmiejąc się głośno podeszła do jego pożywienia.

-Dzień dobry jak już mówiłam jestem Zeni. Widzę, że jesteście z mojego domu. Niestety wiecie już kto mieszka w trzecim dormitorium więc dostaniecie specjalne omamiatory chroniące was przed zdradzeniem tajemnicy.- Narva najzuchwalsza z dziewcząt zadarła głowę i wyzywająco powiedziała.

-Ale my jesteśmy z paniczem! Nie możemy się oddalać.- Prefekt spojrzała na nią i znów na niego. Podrapała się w ucho.

-Jak widzę pan wampir jest na rekonwalescencji i dlatego potrzebuje dziennie dużej dawki krwi, myślę jednak, że jest na tyle opanowany by ograniczyć się do posiłków o ustalonej porze dnia.

-Jak śmiesz tak mówić o panie Karin!- Narva wrzasnęła unosząc rękę. Zeni drgnęła czując podmuch wiatru. Po mrugnięciu okiem dostrzegła niejakiego pana Karin trzymającego dłoń dziewczyny.

-łał to był ten słynny krok Tempu? – Aż klasnęła w dłonie z zadowolenia. Po raz kolejny go zaskoczyła.

-Słyszałam o tym podobno tylko wampiry wysokiej rangi to potrafią! Jesteś niesamowity!

-Więcej szacunku rozmawiasz!

-Spokojnie Narva, spokojnie- Spojrzał uważnie na małą panią prefekt. Człowiek patrzący bez jakiegokolwiek lęku na wampira. Potwora s klasy. Zdumiewające.

-Skąd wiedziałaś, że jestem rekonwalescentem?- Mrugnęła do niego? Musiał się przewidzieć. To już nie była by odwaga tylko głupia brawura. Gdyby od do niej mrugnął. Sprzątaliby jej resztki z fug miesiąc.

-Jestem ludzkim prefektem w szkole z około dwudziestoma potworami s klasy. Muszę być uważna- Roześmiała się bardzo głośno i niespodziewanie chwyciła go za dłoń. Pożywienie aż podskoczyło na tak zuchwały gest. Narva zaczęła splatać avatary. Uspokoił je niedbałym gestem. Udało jej się go zainteresować.

-Tutaj. Masz ślad po nieudanym zaklęciu dziewiątego stopnia. Musiałeś mieć co najmniej sześć kropek.- Spojrzał na nią zdumiony. Kiedy ona zauważyła tak małą bliznę? Nagle przypomniał sobie krótki moment gdy wzięła go pod rękę. Uśmiechnął się lekko.

-Dobrze. Najpierw zakwaterujemy dziewczyny. O kolego wampirze. Jak na ciebie wołają?

-Jak śmiesz tak mówić do pana Karina!- Cztery kropki na policzkach Narvy zalśniły ostrzegawczo. Zeni uśmiechnęła się i na gładkich policzkach wklęsły małe dołki.

-A więc panie Karinie i szanowne panienki proszę za mną!



*

-Nie celuj we mnie idioto!

-Przecież cię nie zabiję, nawet jak strzelę.- żachnęła się i zeszła z linii strzału.

-Ale nie mam ochoty być potraktowana tym czarem.

-Przecież on na ciebie nie działa, a tylko na tobie jako żywym celu mogę trenować. Serce nie pozwala mi strzelać do zwierząt- Jason znów złożył się do strzału nowiutkim miotaczem wygaszaczy.

-Jak ja cię strzelę w łeb to ci kropki spłyną!- Przystawiła mi miotacz do twarzy. Uśmiechnął się i odsunął go.

-Dobra dobra.- Nastała chwila ciszy. Oparła się o ścianę czołem chowając jednocześnie miotacz pod mundurek- Zen?

-Co znowu?!

-Ta sytuacja. Z wczoraj.- Uśmiechnęła się.

-Nic się nie stało- Poklepała go po ramieniu i odwróciła się. W zasadzie taka prawda. Podobno Reddy wyjdzie za dwa dni.

-Na pewno?

-Ta!- Zza załomu wyłoniła się Anna. Sześć kropek, powód dumy dla niej i zazdrości dla nie magicznej Zeni, wyróżniało się na tle śnieżnobiałej cery. Zen bardzo ją lubiła. Czasem jednak jej nieskazitelna uroda ją irytowała.

-Podobno umieściłaś go na s poziomie.- Cichy władczy głos, który byłby słyszalny nawet podczas orgii trolli ubranych w blaszane kombinezony.

-Aż na s?- Jason cały czas się bawił swoją nową zabawką. Nie zwracając uwagi na coraz szybciej drgającą żyłę na skroni Zeni.

-Przed stratą miał siedem kropek.- Tym razem drgnął. Jak do tej pory miał największy poziom mocy ze wszystkich. Teraz przyszedł ktoś równy.

-Ann Jak to możliwe, że wampir traci moc?- Czekali aż lekcja się skończy. Zajęcia miała akurat grupa pierwsza. Stado niewinnych panienek z dobrych domów było zbyt łakomym kąskiem dla bestii by zostawić je nie pilnowane.

-Skąd mam wiedzieć?

-Helou?! Jesteś wampirem nie?- Zen postukała się w kła i uśmiechnęła. Ann była niewątpliwie najbardziej pedantyczną i perfekcyjną osobą jaką znała. To, że dziewczyna brudną ręką dotknęła twarzy a co gorsza ust, musiało nią wstrząsnąć bo milczała dłuższą chwilę.

-Nigdy w życiu nie słyszałam by ktoś komu odebrano wszystkie poziomy mocy przeżył.

-Ja nawet nie sądziłam, że to możliwe. Co się tak dziwnie spojrzałaś?

-Nie ważne. Nie zrozumiesz.

-Ty małpo!- Obie poczuły podmuch zaklęcia mknącego między nimi. Zaskoczone spojrzały na Jasona który demonstracyjnie zdmuchiwał lekko dymiący zaklęciem palec.

- Bez krwawych bijatyk drogie panie. Powinnyście bić pokłony przed mym niezawodnym okiem. Kilka centymetrów i spędziłybyście miesiąc w szpitalu.

-Kilka centymetrów i tobie by pozostał tylko ten miesiąc życia!- Zadzwonił dzwonek kończący dyskusję. Z wysokich drzwi wysypał się tłumek rozchichotanych dziewcząt. Jason widział jak Zeni nagle posmutniała na ich widok. Były to panienki na wydaniu. Ukochane córki bardzo bogatych rodzin wysłane by zdobyć wykształcenie i obycie. Zeni także została tu zesłana jako jedna z nich. Długie osiem lat temu. Położył jej dłoń na ramieniu. Odwróciła się roześmiała, powiedziała coś nie istotnego. Nic nowego. Zeni zawsze się śmiała.

*

Anna przemierzała korytarze akademii szybko. Ten zapach. Gubiła go. Musiał nosić już omamiator. Czy to jednak możliwe? Wpadła na piętro zajmowane w zasadzie w większości przez wampiry. Jedne z najniebezpieczniejszych bestii w całej szkole. Zamiast wiecznie rozbrzmiewającej głośnej muzyki słyszała tylko ciszę. Całkowity brak dźwięków, aż wibrował w uszach. Po raz pierwszy od trzech lat kiedy mieszkała na tym piętrze było tak cicho. Wpadła do pokoju wspólnego. Wszystkie wampiry zgromadzone wokół kominka dyskutowały zawzięcie.

-O widzę, ze nawet pani prefekt wykryła czystokrwistego!

*

Jason powolnym krokiem przemierzał korytarze. Cały czas zszokowany tym, że France zapomniał omamiatora. Ann mógł wybaczyć, potrafiła ukryć kły nawet bez niego, ale nie orkowi z rękami do ziemi i twarzą jakby składał ją ślepy, zalany chirurg. Znów zadziwił go fakt, że tajemnica nie została jeszcze wykryta. Od tygodni zastanawiał się jak jeszcze mogą jako prefekci to uregulować. Po wczorajszym wydarzeniu miał nowy impuls do działania. Była prefektem, dobrze. Potrafiła świetnie strzelać i niezgorzej działała pałką wygłuszającą. Nadal jednak była niemagiczną i z takim trollem nie miała szans. Wstrząsnął się.

-Nie ma sensu o tym myśleć. Zabiłaby mnie gdybym tylko jej zaproponował rezygnacje!- Zadumany wszedł do dormitorium drugiej grupy. Już z daleka usłyszał Felczera.

-No i gdzie dupo wołowa miecz masz? Wiesz jakie masz trzy zasrane obowiązki?- Nie usłyszał odpowiedzi i ruszył szybciej zaciekawiony.

-Co mówisz? Tak głośno srasz w majtki, że nic nie słyszę- Jason uśmiechnął się.

-Czytałeś regulamin? Trzy zasrane obowiązki masz! Jakie?

-Głośniej! Jakim będziesz psi synu rycerzem jak nikt twojego wyzwania nie usłyszy? Jeszcze raz obowiązki!

-Mieć miecz, dbać o miecz i

-I i i? Ii to krzyczy świnia jak ją szlachtują. Tak samo ty synu będziesz kwiczał jak już ci na wojnie wyprują flaki a na razie to nie iii ale twoim trzecim zasranym obowiązkiem kiedy łazisz po tej zasranej akademii jest nosić miecz! A teraz zejdź mi z oczu by ci zaraz pokaże jak głośno Iii umiesz wrzeszczeć.- Jason skręcił w inny korytarz. Nie miał ze sobą swojej muchy, jak pieszczotliwie mówił na swój miecz. Dziadek zawsze twierdził, że to olbrzymi gryf wyryty jest na rękojeści. Lata użytkowania rękojeści przez niezgrabne, spracowane i niejednokrotnie brudne nie do zniesienia ręce sprawiły że z gryfa zrobiła się bezkształtna mucha. Wpadł za to prosto na nauczyciela magii. Sześciokropkowego pana Herrsa, który go szczerze nienawidził.

-Dobry wieczór paniczu Gresja.

-Dobry wieczór profesorze Herrs.

-Po karę za ucieczkę z lekcji zgłosisz się do dyrektora Terca.

-Tak profesorze Herrs.

-Natychmiast.

-Dobranoc profesorze Herrs.- Minął go, wyczuwając złą aurę tamtego. Był jednak na tyle poważny by nie zadzierać z Jasonem. Herrs był tylko na rocznym zastępstwie i na szczęście zdawał sobie sprawę z ich różnicy mocy. Jason był wściekły, że w tym roku nie miał zajęć z profesorem Terencjusem. Zamyślony szedł dalej gdy wpadł na mistrza heraldyki. Profesor Hedwig, uczący najgorszego przedmiotu w szkole był za to najbardziej szanowany wśród całego młodego rycerstwa. Był też najbardziej karo, urazo i śmiercionośny.

-Dobry wieczór profesorze Hedwig.

-Znajdź dla mnie proszę Zenogrildę Frenkrej.- Przeszedł szumiąc szatą profesora nie zatrzymując się ani na krok. Nie poświęcił mu nawet spojrzenia. Znajdź Zenogrildę Frenkrej pomyślał ze śmiechem. Tylko on mógł to powiedzieć. Wystarczyło Zenogrilda. Idiotyczne imię Zeni miało to do siebie, że było niepowtarzalne.

*

Powolnym ruchem uchyliła drzwi skrzydła szpitalnego. No przecież pukała, nikt nie odpowiedział więc miała prawo wejść prawda? Doktor Jim stał twarzą do olbrzymiego okna.

-Panie doktorze bo ja przyszła do Redda. Wiem, że w tym skrzydle nie bardzo są dozwolone odwiedziny, ale on tak lubi pomarańcze i inne cytrusy. Jednak jest bardzo niecierpliwy i je je ze skórką, dlatego ja chciałam mu trochę obrać. Bo to zdrowiej bez skórki prawda? Siostra Matylda zawsze mówi, że to co ma niedobrą skórkę bez niej powinno być jedzone. – Doktor powoli odwrócił się w jej kierunku.

-A pomarańcz ma niedobra... prawda?- Dokończyła kuląc się. Doktor Jim nie chciał być straszny, ale był. To była jedna z charakterystycznych cech zombie.

-Przepraszam, zatraciłem się w kontemplacji tego niezaprzeczenie pięknego zachodu. Mówiłaś coś?- Przełknęła ślinę. Lepiej wyglądał z tym okiem co je tydzień temu stracił podczas pływania kajakiem. Pół bestiariusza szukało go, bezskutecznie.

-Och do Redda. śpi.

-Ja tylko..

-Tylko pamiętaj, żeby zabrać ze sobą obierki.

-Tak jest!- Cichutku weszła do pokoju drugiego. Uśmiechnęła się na widok wyczyszczonego talerza. A tak nie chciał by obierała. Usiadła na malutkim i niebotycznie chwiejnym taborecie i przyjrzała mu się. Pół głowy znikało pod śnieżnobiałym bandażem. W jednym miejscu delikatni przesiąkniętym krwią. Resztę twarzy pokrywały mniejsze lub większe sińce. Przełknęła ślinę. Po raz setny uświadamiając sobie, że gdyby tamto uderzenie dosięgło tak jak miało ją. To ona nawet by tu nie leżała. Tylko w piwnicach w lodziarni by mogli odebrać ją rodzice. Albo od razu by ją zakopali. Tego nie była pewna. Zajęła się obieraniem, pomarańczy. Miała w tym wprawę. Lubiła robić rzeczy które jej wychodziły. Rozpoczynając trzecią pomarańcz zbyt gwałtownie wbiła w nią paznokieć i soczyście pachnący sok strzelił jej z niezawodną dokładnością wszystkich pomarańczy prosto w oko. Zamachała gwałtownie rękami i straciła równowagę na chybotliwym stołku. Z rumorem zwaliła się na ziemię obsypując obierkami pomarańczy.

-Auć auć- Jęczała rozcierając sobie potężnie stłuczony łokieć. Gdy wychynęła spod łóżka po wyzbieraniu resztek obierek dojrzała zimne laserowo przeszywające niebieskie spojrzenie. Niesymetrycznie jedno. Aż ją odrzuciło.

-Nie musisz tu przychodzić.

-O obudziłeś się.- Opadł znowu i wpatrzył się w sufit.

-Ciężko jest spać jak tak hałasujesz.

-Przepraszam. Masz. Obrałam ci pomarańcze.

-Włosy mi zżółkną od tych wszystkich pomarańczy.- Roześmiała się głośno.

-Ale byś świetnie wyglądał. Jak Tren kiedy wypił odczyn wampirów i mu włosy zbielały od alergii- Znów roześmiała się głośno.

-Nie musisz..- Wtyknęła mu w usta pomarańcz i przez dłuższą chwilę siedziała w milczeniu obserwując jak zmaga się z kaszlem

-Znowu ukradłaś je z kuchni.

-Przyszły w zamówionej paczce. Wszystko w porządku.

-Będziesz miała kłopoty.

-Co ty. Na paczce było napisane, że nie testowano na zwierzętach. Jak tam twoje oko?

-Lepiej niż doktora- Roześmiała się głośno.

-Zen jeszcze niedługo i będzie mógł sobie wprawić nowe, zielone.

-Jakieś aluzje?

-Powinnaś zrezygnowac z bycia prefektem. Koniunkcja się zbliża. Potwory robią się spragnione, niebezpieczne. Ten wypadek.

-Właśnie. To był wypadek. Nie proceder! Miałam praktycznie wyładowany wygaszacz i dałam pałkę Annie. Poza tym poradziłabym sobie!

-Z pewnością.- Chłopak próbował usiąść ale go powstrzymała.

-Leż póki pozwalają ci jeszcze leniuchować. Wiesz, że dzisiaj przyjechał nowy uczeń?

-Niech zgadnę wampir?- Skrzywił się. Nic nowego. Redd nie lubił nikogo. Włączając w to siebie. Ktoś nagle zapukał do pokoju i przez uchylone drzwi zajrzał Jason.

-Przepraszam, gołąbki, że przeszkadzam. Zeni Profesor Hedwig cię wzywa. Cześć Redd. Jeszcze ci nie pogratulowałem. Podobno nieźle dałeś wczoraj czadu.

-Taa- No może, lekko się przeliczyła. Jasona nie nienawidził.

-Dzięki stary. Bo jakby mi zmienili prefekta na którąś z tych ładnych dziewczyn to nie mógłbym się skupić. Au au dobra weź ten miotacz! No weź! Do zobaczenia Redd!

*

Mijali w korytarz poważnych młodych rycerzy patrzących się na nich ukradkiem i rozbrykanych młokosów pokazujących sobie niewiadomym sposobem zdobyte magiczne czasopisma różnej treści.

-Uaaa ja tez chce być prefektem. To nie sprawiedliwe, że tylko ty masz tak nieograniczony dostęp do dzieewczyn. Zenii postrzel go kiedyś. Będę dla ciebie milszy niż on jest.

-Nie ma sprawy Kris. Tylko musze sprowokować wydarzenia, rozumiesz.

-Wiem. To będzie wypadek.- Chudy i wysoki okularnik mrugnął znacząco i aż zapluł się własnym chichotem. Po chwili na szczęście zniknął w bocznym korytarzu.

-On jest opętany dziewczynami. W tym tygodniu miałam już trzy skargi na jakiegoś podglądacza. Obserwowałam bestiariusz ale to chyba on. Jason jednak bronił swojego podopiecznego. Podejrzewał Zmiennokształtnego. Ostatnio przyłapali go już w damskim mundurku, gdy zmieniał wygląd celem włamania do pierwszego dormitorium.

-Dobra idź. Jak będziesz szła to mnie zawołaj.

-Nie potrzebuje niańki!

-Po prostu zawołaj!

-I tak dzisiaj moja kolej patrolowania!

-To zamień się z Anną! Redd ma rację! Po koniunkcji wszystko wróci do normy!

-Nie!

-Ale ty jesteś uparta!

-Nie potrzebuje niańki!

-Powtarzasz się- Chcąc urwać rozmowę wpadła do gabinetu profesora. Leniwie podniósł oczy znad papierów.

-Mam list dla ciebie.- Zrobiło mu się przykro jak spojrzał na radość w jej oczach. W tym roku nie odwiedził jej nikt z rodziny. Tak jak rok temu i dwa. A ten list...

-Od rodziców?- Podbiegła do biurka i chwyciła kopertę. Nie rozpoznała na niej jednak herbu swojej rodziny. Dwóch splecionych czerwonych róż na czarnej szachownicy. Był za to gryf i dwa miecze.

-Od kogo to?- Obracała cienką kopertę w dłoniach i oglądała ze wszystkich stron. Uważnie, delikatnie. Mężczyzna milczał i patrzył na nią.

-No mów! Proszę!- Dodała ciszej.

-Po prostu otwórz.- Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Nie lubił gdy uśmiechała się w ten sposób.

-Nie uśmiechaj się gdy nie masz na to ochoty.

-Nie ja..- Zaczerwieniła się i nic nie powiedziała.

-Wiesz od kogo to, prawda? Wujku?- Był jej wujkiem odkąd przybłąkała się do niego w wieku lat ośmiu i godzinami słuchała zafascynowana heraldyką.

-Tak. Od twojego narzeczonego.

*

-Szanowna prefekt Anno. Chciałbym pójść do moich dziewcząt.- Spojrzał na nią zimno. Było jasne, że to nie jest prośba. Anna przełknęła ciężko ślinę. Nie podobało jej się, że ktoś taki tu jest. Była jednak posłuszna. Musiała.

-Może byłby pan tak łaskaw i zgodził się bym którąś przyprowadziła.

-Chciałbym się pofatygować osobiście. Nie należy męczyć zanadto kobiet.- Spojrzała w jego szare oczy i to był błąd. Zalśniły czerwienią i już nie mogła się sprzeciwić.

-Muszę jednak iść po drugą prefekt. Nie mogę bez niej wejść do żeńskiego dormitorium. Jest najbardziej restrykcyjne.

-Bardzo dobrze. Bardzo dobrze.

2
Odblokuję, jak przeczytasz regulamin.
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

3
Za oknem cały czas ten sam nudno wiejski widok. Pożywienie siedziało naprzeciwko patrząc jednakowo znudzeni.
Nie wydaje ci się, że coś w tych zdaniach jest nie tak? Pomyśl chwilę, przeczytaj je na głos jeśli ci to pomoże.

. Nie ufał stereotypom. Ale ta blondynka miała pełne prawo do koloru włosów.
Nie rozdzielałbym tych zdań kropką. Daj zwykły przecinek. Nie narażałbym się też blondynką. :P


Pokręcił głową. Wciągnął powietrze. Krew. Wyczuwał krew w okolicy. Wychylił głowę przez okno karety by zobaczyć jak wygląda ta kobieta.


Krótkie zdania pomagają budować napięcie, ale tutaj jeszcze go nie ma. Powtarzasz się ("głowa"). O jaką kobietę chodzi? Wiedział, że to ciało należy do kobiety zanim wyjrzał przez okienko karety?


Podenerwowany zakręcił się w miejscu. Zapach był strasznie mocny. Unikał wzroku pożywienia. Nie lubił patrzeć na strach w ich oczach. To było żałosne. Mijały nudne godziny gdy nic się nie działo.
Kompletnie nie rozumiem o co chodzi. Mieszasz strasznie w mojej głowie. Zapisujesz tylko sobie znane myśli nie wyjaśniając nic czytelnikowi. Wygląda to jak wolne zapiski tego co masz zamiar opisać w swoim opowiadaniu, nie jak samo opowiadanie.


-Tylko tyle?- Nie zawiódł
Spacje. Dialogi zapisujemy w ten sposób:

- Tylko tyle?

Zresztą o zapisie dialogów masz szerzej w tym linku:

http://www.piszmy.pl/regulamin.php?ask=9


Potwora s klasy.


S klasy? A są jakieś kompaktowe? :P



Jest trochę literówek, trochę powtórzeń. Jest zły zapis dialogów, niezbyt ciekawa budowa blokowa tekstu. Jest też dziwny zapis zdań sprawiający, że czytelnik myśli, że ma w udziale czytanie szkicu opowiadania, nie samo opowiadanie. Co prawda z czasem się rozkręcasz, ale popracowałbym nad tym.



Widać, że to jedno z pierwszych twoich opowiadań. Musisz trochę popracować. Nad zapisem, nad koncentracją podczas poprawiania i nad w miarę jasnym zapisie tego co chcesz żeby ujrzał czytelnik oczami wyobraźni. Popracuj nad opisami.



Popatrz jak to robią inni, przejrzyj jakąś książkę zanim zaczniesz pisać następne opowiadanie. Jednak tylko przejrzyj żebyś się nie zaczytała i nie zapomniała, że sama miałaś coś napisać. Zobaczysz mniej więcej jak należy zapisywać niektóre rzeczy.



Do zobaczenie przy następnym opowiadaniu w styczniu. Masz czas, więc wykorzystaj go dokładnie i rozsądnie.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

4
Cóź, zgadzam się z kolegą. Naprawdę cięzko się czyta.



Po prostu ciężko zrozumieć, o czym jest tekst. Czytasz... Zgrzyt i tak w kółko.



Ja bym radziła przeczytać conajmniej trzy książki, zanim zabierzesz się do pisania. I dam naprawdę dobre, sprawdzone rady:



1) Kup sobie ćwiczenia do gramatyki. Takie szkolne. Usiądź na spokojnie i rozwiązuj. Nudne to, jak cholera, ale skuteczne.



2) Czytaj na głos własne teksty - błyskawicznie wyłapiesz zgrzyty.



3) Za każdym razem sprawdzaj tekst tysiąc razy przed wysłaniem. Pokazuj to, co jest szczytem Twoich możliwości.



Brak wiedzy nie jest grzechem, jakoś nauczyć się trzeba. Czytaj, pisz, będzie lepiej ;)
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

5
Dziękuje bardzo za rady :D Krytyka zawsze mile widziana. Faktycznie często robie przeskoki i nie wyjaśniam pewnych rzeczy. Poprawie sie ;] A to jest pierwszy rozdział i wiele rzeczy było wyjasniane później jak np s klasa :D Jeszcze raz dziękuję za konstruktywne komentarze
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”