ROZDZIAł X1
- Heeeeelooooooł ! Skąd takie smutne minki co dzieciaczki moje kochane? No Kleofasku! Ciasteczko moje! Otwórz mamusi drzwi !
Nie muszę nikomu mówić, że delikatnie mówiąc nie przepadam za obfitującym w zdrobnionka słownictwem mamy. Czuję się wtedy jak sześciolatek, zresztą czuję się tak często w obecności mojej rodziny - typowych faraonów ...
Właśnie wracamy z tą durną choinką na chatę. Paradoksem jest 6- metrowe drzewo na dachu naszego samochodu, ale jeszcze zabawniejsza wydaje się sama procedura umieszczenia go w salonie... Boże czemu nie dałeś mi rodziców – realistów... Najgorsze było jednak to, że chyba tylko ja się tym przejmowałem. Każdy poza mną miał, co chciał, ale obiecałem sobie, że dożyję do rozdawania prezentów, kiedy to spodziewam się odebrać to, na co moją cierpliwością i wytrwałością sobie zasłużyłem. Uwierzcie, że nie każde dziecko przeszłoby tyle co ja. Tymczasem mój kochany braciszek z nosem w gameboy’u miał wszystko gdzieś. Po moim trupie będę wnosił tego tonowego pniaka do domu sam.
- Tato, ale dlaczego żywa? Wszędzie będą igły na podłodze – Ramzes chyba pierwszy raz się przejął tym, pewnie dlatego, że to on jest wyznaczany do sprzątania po świętach z racji, że nie pomaga przed.
- Jak podpierdalasz cukierki z choinki to się sypią igły! Kleo, pomóż mi tu troszkę ! Jedziemy z tym koksem!
- Tato! A Ramzes?
- Ramzes jest mały, on pójdzie po lampki.
- Tato jestem już na 17 levelu, nie mogę przerwać gry...
- W tej chwili rusz dupę do sklepu !
Ani się obejrzałem a jego gra leżała w śniegu na ziemi, a Ramzes znikał w
tumulcie samochodów. Szybki jest. Wracając do choinki, która gniotła niemiłosiernie nasze kochane Volvo, byłem ogromnie ciekawy jak staruszek zamierza w ogóle podnieść to coś, co za parę godzin będzie nam zajmowało ¾ salonu, a swoimi gałęziami podrapie niejednego mieszkańca skazując go na noworoczne oszpecenie.
- A więc Tato... – podszedłem niepewnie, gdyż wręcz emanowałem ironią, a nie chciałem się roześmiać – jak ją wepchniemy do środka?
- Hmm, są trzy sposoby : poucinamy gałęzie i podstawę i spróbujemy od strony piwnicy, utniemy tylko wierzchołek tej choinki i wciągniemy, albo wyjebiemy młotem ścianę i wbijemy normalnie, haha. Nie no to był żart.
żart? żart? żartem jest moje imię, żartem były akcje w lesie i przeboje z
Wiki. Heh, no nieźle staruszku popisałeś się. Nie wiedziałem, że rodzice mają poczucie humoru. A jednak! Przerwała mi mama drąca się z okna.
- Chłopaczki ! Długo jeszcze? Nie wiem ile miejsca zrobić w salonie...
- Spokojnie kochanie! Miejsca będzie ile trzeba! No Kleo, jedziemy!
Zaczęła się walka z potworem. Perspektywa powtórnego ciągnięcia głupiego
drzewa tego samego wieczoru przygnębiała mnie do reszty. W końcu po kilku minutach szarpania udało się odpiąć pasy przypinające monstrum do dachu. Taa, teraz już z górki. Najpierw podjęliśmy próbę walki od dwóch frontów, ja z jednego końca, ojciec z drugiego. Nic z tego. Nie ruszyła. Powzięliśmy plan B. Piła i tniemy gałęzie oraz podstawę pnia. Cięliśmy powiedzmy ... długo. Normalnie ta choinka była grubsza niż niejeden dąb. Skąd staruszek ją wyhaczył to ja nie mam pojęcia. Wyglądaliśmy idiotycznie próbując uciąć potężny pień „pilniczkami”. Potwierdziło się jednak powiedzenie, że ciężka praca popłaca i mimo, iż doznałem paraliżu ręki od ramiona do nadgarstka, udało się w końcu uciąć trochę pnia. Gałęzie poszły szybko. Tak więc przyszedł czas na kolejne podnoszenie. Wyobraźcie sobie mój ból i nerwy gdy ponownie drzewo nie drgnęło. Ja nie wiem, czy ono jest z tytanu czy jak? Tymczasem przyszedł Ramzes z lampkami. Rzucił je na gameboy’a i za nakazem taty przyłączył się do osiągania niemożliwości. We trzech udało nam się poruszyć choinkę, a nawet zrzucić ją na ziemię. Pech chciał, ten cholerny pech i cyniczny los chciały, że nie przeżył tego ani gameboy, ani lampki. Braciszek omal nie dostał ataku epilepsji, a tato stał z głupią miną przyglądając się zniszczeniom. Mnie w sumie po raz pierwszy dzisiaj zachciało się śmiać. Więc wybuchłem niekontrolowanym głośnym rykiem ze łzami rozbawienia w oczach. W moje ślady poszedł tato, a nawet Ramzes wytarł niebieskie oczy i mimo wszystko zaśmiał się z lekka, choć wiedział, że czeka go kolejny kurs po lampki. Tak oto zielone, świąteczne drzewko zbliżyło męską część rodziny do siebie. Zabraliśmy się ochoczo z ojcem do pracy. Nerwy opadły, nawet nie przeszkadzało mi, że nie czułem ręki ani pleców, tylko całą swoją energię włożyłem we wnoszenie drzewa ze staruszkiem do przedpokoju. Tam rzuciliśmy je na ziemię i po otarciu potu z mokrych czół udaliśmy się na krótką przerwę na kawę, jaką urządziła nam mama. Ramzes rzecz jasna śmigał w tym czasie do sklepu ponownie.
Olivia zeszła z góry, by się w końcu przywitać. Tak szczerze cały dzień jej nie widziałem. Jak zwykle pięknie wyglądała ( jak na moją siostrę) i miała w sobie tę lekką nutkę samozadowolenia i pewności, która na pewno dodawała jej wdzięku. Swoją drogą ciekawy jestem jak zareaguje na prezent. No i przede wszystkim kiedy dostanę mój! Nie myślcie sobie, że jestem materialistą, ale własny laptop, to już kilka punktów w rankingu szkolnych facetów więcej. Zresztą niedługo studia, a nie wiem jakbym dał sobie radę bez techniki, a za przeproszeniem zwykły czajnik elektryczny na zupki chińskie to z deka za mało jak dla mnie - nowoczesnego. Tymczasem mój własny komputer byłby zbawieniem. Tyle lat mąk i przebijania się najpierw ze starszą siostrą, potem z młodszym bratem, a teraz wolność! Moje własne, prywatne dane. Tak! Prywatność! Oto czego mi brak. Prywatność i Wolność to moje brakujące ogniwa szczęśliwego życia – przepustki do lepszego świata. Jako to się stało, że wszelkie niesamowite reformy i rewolucje świata omijają moje prawa, niezbywalne prawa. Prawo do prywatności powinno widnieć na sztandarach Francuzów obok Wolności i Równości. Niestety wtedy nikt nie wpadł na to, no ale trudno było oczekiwać, że zrozumieją ile kosztuje świat posiadanie rodzeństwa. Jednakże teraz wszystko się zmieni. Skończy się zamykanie drzwi na klucz przed siostra i ukrywanie plików oraz folderów. Teraz ja będę decydował jaka laska ma widnieć na tapecie i jaka muzyka będzie dobiegać z moich głośników. Nigdy więcej boysbendów i pustych laleczkowatych piosenkarek. Teraz tylko to, na co ja mam ochotę. Chcę mecz, mam mecz. O tak! Piękna przyszłość unosi się nade mną. Gwiazdy mi sprzyjają, szepczą do mnie: „bądź wolny”! I li tak uczynię! Niech żyje wolność!
- Niech żyje co? – wtrąciła Olivia. Nie zwróciłem uwagi, że mój ton podnosił się wraz z podnieceniem.
- Ee, ogólnie ... wolność. No wiesz, wolność, braterstwo.. niedługo sprawdziany z historii, wiesz jak to jest nie? – głupszej miny nie miałem w repertuarze w tym momencie...
- Taa, nie ma to jak mój brat debil uczący się w święta. Nie masz czasem jakiegoś referatu jeszcze? Chętnie dam ci w prezencie pachnące długopisy i napiszesz sobie podczas Wigilii. Tuman.
Wolałem się nie odzywać. Zresztą miała prawo mnie zjechać za głupoty jakie strzelam czasem. Usiedliśmy wszyscy przy kawie.
- No więc jakie plany na noc sylwestrową szykujecie dzieciaki? – ojciec musiał wiedzieć. Co roku to samo. Kilka dni przed trzydziestym pierwszym siada z nami przy kawie i wypytuje o plany. Zresztą co roku słyszy te same odpowiedzi: Olivia z koleżankami wybija gdzieś na imprezę w wielkim stylu z najlepszymi. Ramzes rokrocznie spędza tę noc grając w durne RPG z ziomkami, a ja? Ja co roku brałem najlepszych kumpli, kupowaliśmy więcej wódki niż widzieliśmy w życiu na oczy i ... powiedzmy - bawiliśmy się „do upadłego”. Tym razem będzie inaczej. Tego roku z racji wyjazdu rodziców do Egiptu (ironia), zamierzam zaszaleć. Wybierzemy się z kumplami na sam rynek, gdzie jak wiadomo impreza się kręci, a ludzi jest najwięcej, co stwarza potencjalną okazję do zaaklimatyzowania się w towarzystwie super sztuk z naszej szkoły jak i starszych. Tak jest! Ten rok będzie przebojowy, a przeboje zaczną się właśnie w Sylwestra.
- Ja chcę iść na rynek! – pierwszy zabrał głos Ramzes. Zamurowało mnie! Zamurowało jak za pierwszym razem gdy odkodowałem zakazane kanały na necie.
- Ha! Wybij to sobie z głowy ełnuchu! Jesteś za młody! Wiesz co tam będzie się działo? Znasz nasze miasto – sex i alkohol, a rynek nasz jest epicentrum tych zjawisk. Nie idziesz! żadne z was tam nie pójdzie.
Ojciec miał rację, co do naszego miasteczka, zresztą za to je uwielbiałem. Jestem młody więc słowa sex, alkohol i hazard podobają mi się ze zdwojoną siłą, a zakaz ojcowski jeszcze bardziej mnie przychylił do decyzji o złamaniu jego oświadczyn.
- Tato, a ja bym mógł?
- Absolutnie. – kolejny grosz do mojej skrzynki łamania zakazów.
- Mam już prawie 18 lat, a rynek daleko nie jest.
- Absolutnie. – i kolejny.
- Daj chłopakowi się wyszaleć, w końcu faktycznie prawie dorosły jest! – interwencja mamy, ha cudownie!
- Absolutnie. – mam aprobatę mamy, ojciec zakazał mi trzy razy, chyba nie ma już wątpliwości, że to zrobię! – Ja w jego wieku ziemniaki w piwnicy ważyłem, bo sprzedawano je i sprzedaje się do tej pory po 2 kg. Zarabiałem dwa złote za worek! Wiesz ile to na dzisiejsze? Ja też nie wiem, ale w chuj mało! Nie zajmowałem się żadnymi dziewczynami, tylko harowałem jak wół, żeby wykarmić małe dziecko!
- Kochanie, ale przecież my się poznaliśmy dopiero jak z wojska wyszedłeś...
- Nie przeszkadzaj mi kobieto! Nie rozmawiamy teraz o moim rozwiązłym życiu erotycznym sprzed naszego związku, przez które mam dwoje dzieci ukrywanych w tajemnicy i problemy ze „sprzętem”, na które ciągle narzekasz w sypialni, choć nie wiesz, że cierpię ile razy muszę zdjąć bokserki.
Nastała głucha cisza. Każdy zastanowił się nad swoim życiem (także tym erotycznym) po czym czekaliśmy w niezręcznym położeniu aż ktokolwiek wyszepcze cokolwiek z ust. Olivia raczej olała sytuację, bo malowała paznokcie, zresztą typowe było u niej, że nie przejmuje się sprawami rodzinnymi. Ramzes owszem, był sfrustrowany i zszokowany – 18 level to dla niego za wysoki poziom. Więc jak zwykle w sytuacjach alarmowych i krytycznych wypada na mnie.
- Słyszałem, że nowy Rambo wchodzi na ekrany kin...
- To ja idę przyozdabiać stół.. Olivia chodź ze mną – mina matki była bezcenna. – a z tobą panie „viagra” porozmawiam po kolacji! – w tej chwili ukazała mi się jako Uma Thurman z Kill Bill’a, co zresztą nie było dobrą prognozą dla ojca, który wyraźnie speszył się swoimi zwierzeniami trzymanymi wiele lat za kurtyną rodzinnych obowiązków.
- Widzicie dzieci! Tak to jest z babami. Ja się jej zwierzam z największych sekretów życia kawalerskiego, a ta mi wyrzuty robi!
- Tato, właśnie wyznałeś mamie, że masz dzieci z lewego łoża.
- Nie ucz ojca dzieci robić! żyję dłużej na tym świecie i wiem, że kobiety pragną szczerości, nawet jeżeli zachwieje ona równowagą małżeńską i rozbije mi życie seksualne z waszą matką na najbliższe miesiące, bo możecie być pewni, że przez jakiś czas więcej rodzeństwa wam nie przysporzę. Szlag! Wpakowałem się w seksualny niebyt. O dupę to wszystko rozbić.
I w ten sposób zakończyła się kolejna rodzinna pogawędka przy kawie.
Na szczęście przechodziliśmy ją wiele razy i kończyła się wiele razy dużo gorzej.
W Walentynki wszyscy przed randkami zasiedliśmy z rodzicami do gorącej „latte”. Pech chciał, że ja nie miałem pary na wieczór ( nie pytajcie dlaczego). Znad stołu padł żart o gejach, wyraźnie wymierzony we mnie, na co matka zaczęła mnie bronić. Ojciec nie wytrzymał i wyrzucił matce wszystkie zabawki erotyczne z domu, również ( a może przede wszystkim) te analne utwierdzając w przekonaniu, że to zło i żaden plastik nie zastąpi samca „alfa”. Mógłbym takich przykładów podać więcej, ale innym razem. Fakty są takie, że na siedemnastą wigilię w życiu moim „prezentem” była wiadomość o jeszcze większej liczbie potencjalnych wrednych sióstr, bądź wkurzających braci. O tym będę myślał jednak kiedy indziej.
Nadszedł czas wjebać choinkę do salonu. Ku mojemu zaskoczeniu i braku wyobraźni udało się, na co ojciec zareagował tańcem radości do utworu „Yeah” w wykonaniu Ushera. Po kilku minutach wysłuchiwania jacy z bratem jesteśmy zacofani i ile w nas braku wiary poukładaliśmy prezenty pod choiną (chyba już nigdy nie użyję terminu choinka). Nadszedł czas wręczania prezentów. Dołączyła do nas także żeńska częśc fascynującej familii i mogliśmy rozpocząc. Pierwszy prezent otworzył mój wielkooki brat, którego oczy jeszcze bardziej rozbłysły na widok nowej Final Fantasy.. ileś tam. Do cholery! Ile można robic sequeli jednej gry? Moje dzieci będą grały dziecmi postaci z owej gry. Wyjdzie, że jej bohaterowie będą umierac śmiercią naturalną, ale od dawna wiadomo, że nasi Azjatyccy przyjaciele wpatrzeni w słupki popytu i podaży głupich gier przygodowych uciekają od rzeczywistości. Powoli zresztą pieniądze wirtualne w RPG-ach są więcej warte niż nominały realne. To tak jakby kobieta ze strony over 18 była bardziej atrakcyjna od nagiej koleżanki obok – świat się wali! Jednakże głupkowata radośc brata rekompensowała wysiłki Japończyków i moje chore przemyślenia na temat ich praw ekonomicznych. Kolej na Olivię. To jest ta chwila! Za chwilę wyciągnie piękny oliwkowy (?) sweter i pod wpływem niesamowitego zaskoczenia moim zmysłem do zakupów rzuci się w wir podziękowań… a jednak musi mi wystarczyc krótki, bezczelny uśmieszek i suche „dzięki brat”. No cóż, chyba się nie zawiodła. Rodzice jak zwykle obdarzyli się tym samym, co zwykle. Ojciec dał mamie pudełko prezerwatyw, natomiast matka pudełko niebieskich tabletek, po czym z lekkim fochem wobec siebie zniknęli w otchłani sypialni wyrzucając z siebie poniekąd dwuznaczne dźwięki, których z całym szacunkiem, mogliby zaoszczędzic trójce niedoświadczonych dzieciaków. No dobra, jednemu niedoświadczonemu…
- I co? – rzuciła w powietrze Olivia nie odwracając wzroku od sweterka – idziemy na rynek w Sylwestra?
- Nie ma innej możliwości! – rzucił Ramzes, który z wyboru był ryzykantem, a jego młody wiek nigdy go nie zwalniał z idiotycznych czasem, ale i odważnych posunięc.
- Idziemy więc wszyscy. A co do rodziców i dzisiejszego wieczoru… wnioskuję z odgłosów zza ścianowych, że możemy się ich spodziewac dopiero na porannym śniadaniu. Kto idzie porzucac się sianem spod obrusu?
2
No trochę błędów jest, nawet sporo. Krzywe konstrukcje zdań, gdzieś jakieś powtórzenia chyba zazębienia też ale mniejsza o to.
Nie przeczytałam całego bo w trakcie rozmowy przy kawie tekst się rozmył a jak wiadomo gdy tekst rozmyty to czytać się nie chce.
Jednak do tego fragmentu podobało mi się. Sorry, jeszcze raz muszę to sobie powiedzieć bo nie wierzę.
Ekhm...
Podobało mi się!
O żesz! Wesoło, bez patosu, naszpikowane żarcikami trochę jak u Chistophera Moore'a (za którym nie przepadam). Gdyby nie ten przeciągający się dialog i tekst wizualnie zbity w cegłę, pochłonęłabym całość.
Hmmm...Chyba zaczynam lubić tego typu narrację. Wróć!Wróć!----> Zacznę lubić kiedy poprawisz błędy.
Nie przeczytałam całego bo w trakcie rozmowy przy kawie tekst się rozmył a jak wiadomo gdy tekst rozmyty to czytać się nie chce.
Jednak do tego fragmentu podobało mi się. Sorry, jeszcze raz muszę to sobie powiedzieć bo nie wierzę.
Ekhm...
Podobało mi się!
O żesz! Wesoło, bez patosu, naszpikowane żarcikami trochę jak u Chistophera Moore'a (za którym nie przepadam). Gdyby nie ten przeciągający się dialog i tekst wizualnie zbity w cegłę, pochłonęłabym całość.
Hmmm...Chyba zaczynam lubić tego typu narrację. Wróć!Wróć!----> Zacznę lubić kiedy poprawisz błędy.
Sprzeczne sprzeczności są podniecające. Taki mały zabieg a cieszy.
;)
3Dzięki za komentarz - porównanie do autora "Baranka" jest dla mnie po prostu kopem do działania, uwielbiam tego człowieka i chciałbym stylem zbliżyc się własnie do niego, bo jego "Najgłupszy anioł" mnie zainspirował...
Co do błędów, absolutnie obiecuję, że usiądę i jeszcze raz je przestudiuję...
Na obronę dodam, iż w pierwszej kolejności piszę "na świeżo" kilka rozdziałów pod rząd, potem dopiero zabieram się do poprawek ( co nie jest byc może chwalebne), jedynie rozdział pierwszy ( który wrzuciłem tu bodajże we Wrześniu) był kilkakrotnie poprawiany, dlatego spotkał się z mniejszą krytyką czysto stylistyczną i językową...
pozdrawiam ;]
Co do błędów, absolutnie obiecuję, że usiądę i jeszcze raz je przestudiuję...
Na obronę dodam, iż w pierwszej kolejności piszę "na świeżo" kilka rozdziałów pod rząd, potem dopiero zabieram się do poprawek ( co nie jest byc może chwalebne), jedynie rozdział pierwszy ( który wrzuciłem tu bodajże we Wrześniu) był kilkakrotnie poprawiany, dlatego spotkał się z mniejszą krytyką czysto stylistyczną i językową...
pozdrawiam ;]
Piszę, bo chcę by pisano o mnie
4
Paradoksem jest 6- metrowe drzewo na dachu naszego samochodu
Naciągane tu jest użycie słowa paradoks. Paradoksalne?

Przed ! ? . , nie używaj spacji.drzwi !
Skreśl nadmiar tekstu w tym zdaniu, czyli aż do mówiąc włącznie. Chyba niepotrzebnie zdrabniasz zdrobnionka . Efekt nie jest wystarczająco ironiczny by epatować Czytelnika wyszukanymi formami. Z tekstami jest jak z jedzeniem - lubimy od czasu do czasu skosztować czegoś egzotycznego, ale przesyt udziwnionych frykasów powoduje mdłości i na końcu tęsknotę za zwykłymi ziemniaczkami z zsiadłym mlekiemNie muszę nikomu mówić, że delikatnie mówiąc nie przepadam za obfitującym w zdrobnionka słownictwem mamy.

Hę? Faraonów? Mam wielką nadzieję, że to się w sensowny sposób wyjaśni w dalszej części tekstu. Czy na pewno powinni być pisani z małej litery? Są klanem, gatunkiem przyrodniczym, czy czym? Serio pytam.typowych faraonów
Długie zdania są niebezpieczne interpunkcyjnie, więc sama ich zwykle unikamKażdy poza mną miał, co chciał, ale obiecałem sobie, że dożyję do rozdawania prezentów, kiedy to spodziewam się odebrać to, na co moją cierpliwością i wytrwałością sobie zasłużyłem.

To zdanie spokojnie można podzielić na dwa lub trzy. Może tak:
Każdy, poza mną, miał co chciał. Obiecałem sobie dożyć rozdawania prezentów. Wreszcie odbiorę wszystko, na co sobie cierpliwością i wytrwałością zasłużyłem.
Miał nos w gameboy'u a jednocześnie miał wszystko gdzieś - za dużo, że się tak wyrażębraciszek z nosem w gameboy’u miał wszystko gdzieś

Kochany braciszek zrósł się z gameboy'em i miał wszystko gdzieś.
Z logiki tekstu wynika, że chodzi o braciszka z nosem w gameboy'u ale mam przeczucie, że chodziło Ci jednak o sześciometrową choinkę... Trzebaby napisać ten fragment jaśniej.Po moim trupie będę wnosił tego tonowego pniaka do domu sam.
Kropka po podłodze. Gdyby po myślniku było jedno z określeń dt mówienia: wykrzynknął, szepnął, powiedział, jęknął itd - wtedy bez kropki i po myślniku z małej litery (oczywiście nie dotyczy nazw własnych).na podłodze – Ramzes chyba
Unikaj długich zdań wielokrotnie złożonychprzejął tym, pewnie dlatego, że to on jest wyznaczany do sprzątania po świętach z racji, że nie pomaga przed.

Nie poprawność uczyni z Ciebie pisarza, pisarze czasem łamią reguły gramatyki, stylistyki a nawet ortografii. Grunt, żeby się dobrze czytało

Mały chłopiec znika w tumulcie samochodów? Hm, znów - intuicyjnie niby wiem, o co Ci chodziło, ale sformułowanie razi albo brakiem logiki, albo trąca o ekstremalne niebezpieczeństwo na drodze. Pamiętaj, Autorze! Dziecko, Twój skarbRamzes znikał w tumulcie samochodów

Gniotła? Na pewno chciałeś użyć tego słowa? Niby samochód może mieć wgniecenia w masce, karoserii itd, ale gniotła nasuwa raczej skojarzenia z ugniataniem ciasta... Znów: niby poprawnie, ale dobre pisarstwo jest czymś więcej niż poprawnością, ono musi być... precyzyjne jak laser. Ostre jak złoty miecz przecudnej urodychoinki, która gniotła [...] Volvo

Całe to zdanie jest za długie i interpunkcja kuleje. Hm, z interpunkcją jest trochę tak, jak z żarcikiem: jak się pisze hełm? Nie wiem, pisz: kask.
Nie wiesz, gdzie postawić przecinek? Omiń ten problem przez elimację wielokrotnych złożeń i łączników.
Poszukuj nowych, świeżych, ciekawych sformułowań. Ale nie emanuj ironiąemanowałem ironią

Kropka, Myślnik. Z wielkiej litery.roześmiać – jak ją wepchniemy
Zlikwiduj spację. Zawsze dwukropek po wyrazie bez spacji.sposoby :
Interpunkcja, poczytaj zanim napiszeszpoucinamy gałęzie i podstawę i spróbujemy

Facet mówi wulgaryzmy do swoich synów, raczej nieletnich, przy okazji świątecznej? Nie mam nic przeciwko wulgaryzmom, gdy są niezbędne. Pamiętaj, że wulgaryzmy są bardzo silnie naładowane emocjonalne i muszą właściwie leżeć w kontekście, w psychologii postaci. Jest granica między dobrotliwą rubasznością a knajactwem, chamstwem i menelstwem.wyjebiemy młotem ścianę
Co? Interpunkcja. Więcej o tym nie powiem, po prostu sprawdź tekst ponownie, bo jest niewolny od błędówmama drąca się

Gruba jak dąb przesada, czy mutant?choinka była grubsza niż niejeden dąb

Powtórzeniom nie jestem przeciwna, ale tu brzmi to koślawo. Bym napisała tak: Pech chciał - cholerny pech - i cyniczny los, że nie przeżyły tego...Pech chciał, ten cholerny pech i cyniczny los chciały
Napisałabym raczej tak: Więc wybuchnąłem niekontrolowanym rykiem [ryk z założenia jest głośny] ze łzami w oczach. [ryk jest dużo silniejszy niż rozbawienie - które go osłabia]Więc wybuchłem niekontrolowanym głośnym rykiem ze łzami rozbawienia w oczach.
A właściwie lepiej by brzmiało tak: Więc ryknąłem a łzy poleciały mi ciurkiem, niepowstrzymane.
Zdania nie zaczyna się od więc, ale przedkładam wyraz nad poprawność i uznaję

Kawę się parzy, przyjęcie wydaje a pokój urządza.kawę, jaką urządziła nam mama
Dodane po 29 minutach:
C.d. komentarza:
Koślawo to brzmi, bo nieco zbyt kwieciście i staroświecko, jak na młodego chłopca, opisującego siostrę swoją. Czytelnik by zrozumiał, że on ją bardzo kocha nawet, gdyby powiedział: Na dół zeszła moja siostra. Niczego laska, tylko wredna. żadne tam nutki i wdzięki. Patrz, kto mówi. Inaczej słowa dobiera młody chłopak w XX wieku, inaczej w XVI a inaczej dżentelmen w XVIII... Język buduje wiarygodność postaci.miała w sobie tę lekką nutkę
Szkolni faceci to coś jak faceci w czerni? Albo faceci w rajtuzach?w rankingu szkolnych facetów
Hm, coś mi tu nie leży. Udziwniasz?świat posiadanie rodzeństwa
Cały ten fragment jest pełen niezgrabnych sformułowań, nieprawdziwych stwierdzeń (dlaczego to niby Francuzi nie mieliby wiedzieć, co oznacza posiadanie rodzeństwa? To nie jest współczesny wynalazek) i powtórzeń (świat odmieniany we wszystkich przypadkach).
Ukrywasz je po kątach, pod łóżkiem, czy gdzie? Bo tak zabrzmiało...ukrywanie plików oraz folderów
Ty słyszałeś o kontach użytkowników? Chyba Twój bohater jest straaasznym lamerem komputerowym.Teraz ja będę decydował jaka laska ma widnieć na tapecie i jaka muzyka będzie dobiegać z moich głośników
Co chciałeś tu napisać po polsku? Niby sens intuicyjnie rozumiem, ale rozumem tego nie pojmuję.I li tak uczynię
Z dziećmi, przy kawie? To jakaś straszna kalka, niewłaściwie wklejana w obrazek rodzinny. Przy kawie mogą usiąść przyjaciółki Magdy M., urzędniczki w biurze albo biznesmeni czytający kontrakt. Tu brzmi to fałszywie.Usiedliśmy wszyscy przy kawie
Co Ty? Spota reklamowego kawy piszesz, czy jak?Kilka dni przed trzydziestym pierwszym siada z nami przy kawie
Hm, pogubiłam się. Mały Ramzes, który był za mały, żeby pomóc przy choince i go ojciec wysłał po lampki, nagle baletuje z ziomalami a ten drugi, co dopiero na studia pójdzie, chla wódę do upadłego? To ile oni mają lat?! Dobra, może przesadzam, teraz nawet trzynastolatki podobno nieźle garują, ale... hm. Dobra, rozumiem teraz, że oni ciągle tę kawę piją i klną...kupowaliśmy więcej wódki niż widzieliśmy w życiu na oczy
No cóż, sama nie wiem. Ten tekst mnie przerasta. Późno. Może mi się w głowie zagotowało.ełnuchu
Wnioski: popracuj nad interpunkcją, popraw ten tekst, poskracaj - ale i tak historii to nie ożywi, ani nie zbuduje żywych postaci i tchnących życiem, i emocjami scenek. Pomysł i wykonanie raczej mi się nie podobają.
Na eunuchu niestety skończę i czytać i komentować.
Muszę napić się kawy.
Pozdrawiam
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
5
Po tak wnikliwej weryfikacji jaką zaserwowała zuzanna nie mam zbyt wiele do powiedzenia.
Mnie się nie podobało. Momentami wyglądało jak humoreska pisana na siłę. Jakbyś mówił: Ma się podobać i już. Jak się nie zaśmiejesz to wyślę do ciebie ludzi, którzy sprawią, że już zawsze będziesz uśmiechnięty. Joker jest.
Tekst był bez wyrazu.
Tyle.
Mnie się nie podobało. Momentami wyglądało jak humoreska pisana na siłę. Jakbyś mówił: Ma się podobać i już. Jak się nie zaśmiejesz to wyślę do ciebie ludzi, którzy sprawią, że już zawsze będziesz uśmiechnięty. Joker jest.
Tekst był bez wyrazu.
Tyle.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.