"Został pan wydalony ze szkoły im. Julka Słodkiego, z powodu czterodniowej absencji szkolnej, której powody dotąd nie zostały wyjaśnione". Przeczytałem. Odłożyłem zawiadomienie wydrukowane na pożółkłym, ekologicznym i co ważniejsze, ekonomicznym papierze i zmierzwiłem dłonią włosy. Ponownie włożyłem okulary i znów przeczytałem. Niedorzeczne. Wydalenie, eksmisja. Ze szkoły. Absencja obejmująca okres pomiędzy poniedziałkiem i czwartkiem, z tymi włącznie, zaimplikowała nieodwracalny precedens. Zawiadomienie, to na żółtym, ekologicznie ekonomicznym papierze zostało przysłane dzisiaj. Brak sposobności wyjaśnienia powodów, zdawał się nie stanowić przedmiotu zainteresowania nadawcy.
Odłożyłem liścik i wstałem z krzesła. Przeniosłem się na kanapę, wykonując w tym celu, cztery ciężkie, absolutnie wyrafinowane, implikowane przez peregrynację impulsów nerwowych, kroki i opadłem. Z sił. I na kanapę. Opadnięcie z sił nieznacznie wyprzedzało w czasie opadanie, a więc spadanie, czyli wędrowanie, na kanapę. Włączyłem telewizor i obejrzałem jakiś nudny porgram telewizyjny, zajmujący się badaniem przyrody i jej najbardziej osobliwych wytworów. Był nudny, ponieważ ktoś o nieznanej mi aparycji i prowieniencji napisał o tym w programie telewizyjnym, załączanym co tydzień, o tej samej porze, do brukowca z czerwonym logiem. Po obejrzeniu, czy raczej po po-ogląd-aniu wyłączyłem telewizor, wciskając stosowny guzik w plastikowym prostokąciku, zwanym tendencyjnie pilotem.
Wstałem. Podpierając się rękami. Wstałem. Ruszyłem przed siebie. Dywan, podłoga, parkiet, błyszczący, wypastowany. Kafelki na ścianie. Stara tapeta i starsza farba. Krzesło. Usiadłem. Znów przeczytałem tekst zawiadomienia. Absurd. Postanowiłem się sprzeciwić. Zbuntować. A więc znów wstałem i znów ruszyłem przed siebie. Tym razem w stronę szkoły imienia tego poety, wielkiego wielkością i tradycją.
Pomijając wstępne eksploracje budynku, i bezoosobowść mas, które się przewijały po korytarzach ( przy czym to przewijanie należy brać dosłownie, jako metaforę regresu ) przechodzę do części najważniejszej. Do spotkania z ciałem. Tym z P wypiętnowanym w najmniej widocznym miejscu. A więc drzwi. Bo od drzwi należy zacząć. Stare i dziurawe, konsumowane stale przez robaki drzewne, co stanowiło część historii tej konstrukcji pradawnej. Otworzyłem drzwi i ujrzałem to ciało z P wypiętnowanym w najmniej widocznym miejscu. Rozlazło się po krzesłach i stołach, gawędziło radośnie i sprzeczało się ze sobą. Do przodu. Do głowy ciała. Do dyrekcji!
Kolejne drzwi. Schodki też. Dywany perskie. Służba pokojowa i dres w szufladzie biurka. Dzień Dobry - powiedziałem. Dzień dobry - odpowiedział. Spojrzałem na to czoło toczone łysiną i ten uśmiech ginący gdzieś w żółtej, zadbanej skórze egzystującej w okolicy ust i w ogóle w okolicy w pewnych okolicznościach. Wyjaśniłem mu pokrótce sprawę w jakiej przychodzę, przytaknął ze zrozumieniem, że rozumie, choć nie przyjmuje i poprosił, abym usiadł. Cappo di tutti capi. W czarnym garniuturze. Naraz zapragnąłem stamtąd uciec, nie ruszyłem się jednak wpatrując się w zmarszczki na obnażonym czole. Tak, potwierdzam, został pan usunięty karnie ze szkoły z powodu łamania regulaminu i nadwyrężanie frekwencji szkolnej - i zacisnął powieki, i majestatycznie złożył dłonie i kolano mu zadrżało. I przewrócił oczami. I podjął na nowo, po tej krótkiej, nieznacznej, acz potrzebnej przerwie. Widzi Pan, panie Mateuszu, pan się nie dostosowuje, pan się drastycznie nie wpasowuje, pan wobec tego musi się, pan się musi, musi się nad tym zastanowić, a nasza szkoła nie jest do takowego procesu przystosowana. Tutaj się nie zastanawiamy, tutaj stosujemy i wymierzamy. Wykonujemu! I wstał, na dźwięk dzwonka, i włożył dres czerwono niebieski i wybiegł, aby poprowadzić zajęcia wychowania fizycznego.
Wracając do domu spojrzałem jeszcze raz na ciało, na ręce, na nogi, na szpilki, na meszty, na lakierki i na dzienniki. Tendencyjność i niezdystansowanie, pewnego rodzaju niezaradność, pierwotność a priori metod dydaktycznych unosiła się nad tym ciałem, pod sufitem i wsiąkała w części wychodzące przed stare drzwi.
Widziałem te wszystkie jednostki z wyrazem zdziwienia na twarzy, które z podziwem spoglądały na kończyny ciała resorbując bezkrytycznie słowa i zdania. Widziałem starte twarze i połamane nogi. Widziałem nietolerancję i unifikację. Totalitaryzm.
Wróciłem do domu. Odpaliłem papierosa. Zaciągnąłem się i spaliłem zawiadomienie.
2
Slaba redakcja tekstu - literowki, niewlasciwy podzial na akapity.
Co to sa "meszty"?
Wyczesane z gazety okreslenia nie pasujace do stylu.
Po co "peregrynacja" jak moze byc "wedrowka" itp.
Tekst w miare spojny, tyle ze krotki i trudno cos o nim powiedziec. Skoro skreslaja, to przymusu szkolnego nie ma. Trzeba zmienic szkole, albo rzucic w diably i zajac sie samodzielnym rozwojem.
Pozd
Krzysiek
Co to sa "meszty"?
Wyczesane z gazety okreslenia nie pasujace do stylu.
Po co "peregrynacja" jak moze byc "wedrowka" itp.
Tekst w miare spojny, tyle ze krotki i trudno cos o nim powiedziec. Skoro skreslaja, to przymusu szkolnego nie ma. Trzeba zmienic szkole, albo rzucic w diably i zajac sie samodzielnym rozwojem.
Pozd
Krzysiek
3
Gdybym palił musiałbym to teraz zrobić żeby uspokoić nerwy.
Tekst jest według mnie niespójny, na siłę starasz się pisać używając bardziej wyszukanych słów, a przynajmniej takich, które nie widzi się w każdym opowiadaniu. Jednak momentami narażasz się na śmieszność. Nie chodzi o to, że tekst śmieszy, a niektóre jego elementy od strony warsztatowej.
Ogólnie nudne. Kolejna nic nie dająca opowiastka.
Ja chcę wreszcie przeczytać coś co będzie mi kazało myśleć, po czym powiem sobie - "Web to jest dobre".
Tutaj nie znalazłem żadnego z tych elementów.
Raczej tylko wspomnianą nudę.
Powtórzeń tutaj od groma. Nie tylko słownych, ale i informacyjnych. Niektóre zamierzone, ale strasznie denerwujące. Nie wiem czy taki miał być efekt, ale chyba nie.
Jeśli chodzi o styl to w tym przypadku słabo.
Dobra, kończę i biegnę do pracy.
Tekst jest według mnie niespójny, na siłę starasz się pisać używając bardziej wyszukanych słów, a przynajmniej takich, które nie widzi się w każdym opowiadaniu. Jednak momentami narażasz się na śmieszność. Nie chodzi o to, że tekst śmieszy, a niektóre jego elementy od strony warsztatowej.
Ogólnie nudne. Kolejna nic nie dająca opowiastka.
Ja chcę wreszcie przeczytać coś co będzie mi kazało myśleć, po czym powiem sobie - "Web to jest dobre".
Tutaj nie znalazłem żadnego z tych elementów.
Raczej tylko wspomnianą nudę.
Powtórzeń tutaj od groma. Nie tylko słownych, ale i informacyjnych. Niektóre zamierzone, ale strasznie denerwujące. Nie wiem czy taki miał być efekt, ale chyba nie.
Jeśli chodzi o styl to w tym przypadku słabo.
Dobra, kończę i biegnę do pracy.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
5
Strasznie, strasznie, bardzo, bardzo, bardzo to pretensjonalne wszystko. Wiem, satyra, bla, bla, te wszystkie słowa, ta maniera ogólna ma być specjalnie, ale ani mnie to nie śmieszyło, ani nie ciekawiło. Tylko strasznie nużyło. I irytowało.
To jest Twój prawdziwy styl? Nie chce mi się wierzyć. Napisz coś prawdziwego (w sensie warsztatowym) i opowiedz jakąś historię, najlepiej taką, która nie będzie tylko tłem dla stylu i jedną z wielu, wielu, wielu podobnych.
Według mnie niczym nie popisałeś się w tym tekście. Ani fabułą, ani stylem, ani nawet dbałością (wspomniane literówki). Może po prostu trafiłeś w złe poczucie humoru (chociaż muszę przyznać, że moje jest bardzo szerokie).
Jeszcze raz radzę napisać coś innego stylistycznie i fabularnie. Znacznie innego. Powodzenia.
Pozdrawiam.
To jest Twój prawdziwy styl? Nie chce mi się wierzyć. Napisz coś prawdziwego (w sensie warsztatowym) i opowiedz jakąś historię, najlepiej taką, która nie będzie tylko tłem dla stylu i jedną z wielu, wielu, wielu podobnych.
Według mnie niczym nie popisałeś się w tym tekście. Ani fabułą, ani stylem, ani nawet dbałością (wspomniane literówki). Może po prostu trafiłeś w złe poczucie humoru (chociaż muszę przyznać, że moje jest bardzo szerokie).
Jeszcze raz radzę napisać coś innego stylistycznie i fabularnie. Znacznie innego. Powodzenia.
Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
6
Patren pisze:opowiedz jakąś historię, najlepiej taką, która nie będzie tylko tłem dla stylu
Fajnie to ujales. To chyba jeden z glownych grzechow grafomanskich. Taki zachwyt nad kwiecistoscia wlasnego stylu, brak dystansu. No i brak szacunku dla czytelnika, jak mu sie podsuwa surowy, ledwo co napisany material.
Utwor literacki moznaby porownac do szlaku pieszej wedrowki. Jesli to bedzie szeroka prosta aleja, to jest nudno. Ale jesli dopiero co wytyczona sciezka, gdzie trzeba sie przedzierac przez chaszcze literowek, potykac o wykroty gramatyki, albo co chwila gubic watek, bo autor slabo znaki rozmiescil, to jedni porzuca szlak, a inni nawet jak przebrna, to nie beda czuc satysfakcji...
pozdr
K