II cz. Kronik Nieustraszonych Smakszów Piwa [Comic Fant

1
KRONIKI NIEUSTRASZONYCH SMAKOSZóW PIWA



II



O tragicznym, choć do przewidzenia, końcu pewnego

nierozgarniętego demona z piekła rodem





     Dzień był mroźny, choć pogodny. Otulona białym puchem dolina Vitusli pogrążona była w spokojnym, leniwym śnie. Nie było widać prawie żadnej żywej duszy. Jedynie na z rzadka rosnących drzewach poprzysiadały ponure ptaszyska. Wszelkie życie wydawało się być ukryte pod grubą warstwą śniegu. Jedynie daleko na horyzoncie majaczył ciemny liszaj gołej ziemi. Tam właśnie z mozołem zmierzało dwóch czarodziejów, stanowiących jedyne dwa poruszające się punkty na tej białej pustyni.

     - Ech, mówię ci, Trizon, trzeba mi było wziąć w termin jakiegoś małolata znającego się na sztuce teleportacji – starszy z magów spojrzał krytycznie na swego towarzysza.

     - Trza było – ten uśmiechnął się w odpowiedzi – ale jak to mówią, przyjaciół poznaje się w biedzie.

     - żebyś wiedział!

     - Nie musisz.

     - Czego nie muszę!

     - Nie musisz mi dziękować.

     - Wiem! Nie miałem takiego zamiaru!

     - Ech Istrixie! – Trizon uśmiechnął się jeszcze szerzej.

     - No dobra, dziękuję! Kuna fak! Dziękuję! Zadowolony?!

     - Nie ma za co.

     - Nie no jest. Trochę to trwało…, ale poważnie, gdyby nie ty straciłbym cały zamek. Pieprzony fiskus! Banda kurew i złodziei!

     - Ej! Ej! Hola! Hola! Pane! – Trizon uderzył towarzysza w ramię.

     - Eee… Oczywiście poza twoją ciotką! Złota kobita! Skarb po prostu! – starszy mag szybko się zreflektował i wyszczerzył zęby w szerokim, nieszczerym uśmiechu. – Gdyby nie ona nie miałbym gdzie mieszkać!

     - Tym razem ci daruję!

     - Normalnie sól tej ziemi. Bogini, nie człowiek!

     - Już starczy! Za długo cię znam by w to wierzyć.

     - Cóź… - Istrix skrzywił się i podrapał po głowie. – A swoją drogą to nie boisz się, że ten szwindel nie przejdzie, że w końcu ktoś to odkryje?

     - U nas w kraju?! - parsknął Trizon.

     - Niby tak, ale wiesz… To nowe Biuro, co niby ma te przekręty właśnie śledzić…

     - Spoko, tam robi mój wujas.

     - Aha… - Istrix wydawał się być uspokojony. – Ale wiesz, że Pierwszy Knechta che się bliżej, jak to kurwa pięknie ujął, przyjrzeć środowisku magów, wróżbitów i innych dziwolągów?! Z jednej strony ma nas głęboko w poważaniu, a z drugiej chce byśmy wieśniaków magii nauczali, żeby nie była to sztuka elitarna! Nie wiem o co mu biega! Zresztą nieważne. Chodzi mi o to, że najpierw przyglądał się medykom, później oratorom, a teraz nam!

     - No i?

     - No i widzisz jak Biuro zajęło się medykami! Kutasów, pieprzonych konowałów, skurwysynów nienawidzę! Tylko by żerowali i eksperymentowali na ludziach i o podwyżki krzyczeli!

     - To tak jak ty! – zaśmiał się Trizon.

     - Ja o podwyżkę non stop nie skomlałem! A przede wszystkim, nasz przysięga brzmi zupełnie inaczej – fioletowa żyła zafalowała na niezłomnym czole.

     - Skomlałeś, skomlałeś… A dlaczego niby zrezygnowaliśmy ze zleceń państwowych?

     - Ech! No dobra, ale nie o tym teraz mówimy. Chodzi o to, że widać pewien schemat: Najpierw Ostatni Sprawiedliwy, potem syf, kiła i mogiła… Trzeba się mieć na baczności, a taki przekręt, jak ten, który zresztą był jedyną możliwą formą obrony przed bezwzględną i niesprawiedliwą formą ucisku, może posłużyć za pretekst by nas zniszczyć. Nowym władzom nie podobają się tacy potężni…

     - Wrogowie?

     - Właśnie! Nie trzeba być wrogiem. Wystarczy nie być liżącym kupry sojusznikiem. A jak oni się za nas zabiorą, to ciotka z wujkiem ci nie pomogą. Trzeba będzie walczyć.

     - Oj, mój drogi Istrixie, wydaje mi się, że demonizujesz nieco.

     - Może. Oby. Nieważne zresztą. Byle można kaskę zarobić i na zimnego bronxa mieć. Resztę mam głęboko w rzyci. Niech się wali, niech się pali. Jebane Vox Populii!

     Przez chwilę szli w milczeniu, z trudem walcząc z głębokim śniegiem. Istrix, patrząc cały czas pod nogi by się nie wywrócić, cały czas nad czymś rozmyślał. W końcu po kilkunastu minutach mozolnego maszerowania w ciszy podjął:

     - Ja ci mówię, to wszystko przez kobiety!

     - Co? – młodszy czarodziej nie krył zdezorientowania.

     - To! Ta pieprzona cywilizacja! Komornicy! Urzędnicy! I wszystkie mendy, których profesje kończą się na ‘nicy’. Cały ten syf, który ma jedynie na celu człowieka unieszczęśliwiać!

     - A co do tego mają kobiety?

     - Bo to im właśnie nie podobał się stary porządek rzeczy!

     - Czekaj, czekaj Istrix, nie nadążam!

     - Słuchaj, dawno, dawno temu… Naprawdę mam ci to wszystko mówić?

     - No mamy jeszcze kawałek do przejścia – Trizon zerknął na rosnący z postępem marszu pas niepokrytej śniegiem i bodaj zadymionej ziemi.

     - Oki, to od początku. Dawno temu nie było miast.

     - No nie było.

     - Nie było nawet żadnych wiosek.

     - Zgadza się…

     - Ludzie żyli z godnie z naturą. Nie mieli zmartwień związanych z fiskusem, chorą służbą zdrowia, debilnymi rozporządzeniami Rady Ministrów. Ciemnota nie bała się magii, bo i ciemnoty nie było, a prosta magia stosowana była powszechnie. Tylko, że to nie podobało się kobietom.

     - Dlaczego?!

     - Słuchaj. Otóż facet miał dobrze. Nic w sumie nie robił. No bo jedyne co robił to kopulował i bawił się swoją bronią. A to nowe ostrza trzeba było nałupać, a to coś naprawić, a to udoskonalić… A pokaż mi faceta, który nie lubi bawić się swoimi zabawkami! Od czasu do czasu taki facet wraz z kumplami robił wypad w teren. Na tydzień, na dwa, zależy jak im się chciało. Wiesz, że niby polowanie, że trza rodzinę wykarmić, zapewnić przetrwanie grupy, etc., etc. Stary, ale to musiało być zajebiste. Z kumplami, razem na polowaniu. Wspólne nagonki, zastawianie pułapek! Jak ci ludzie musieli być z sobą zżyci! A ryzyko? Jasne, że było. Czasami któremuś tam niedźwiedź łeb odgryzł, czy jakiś czort we łbie pomieszał, jasne! Ale bez ryzyka nie ma zabawy! A poza tym… Stary! Wolność! Kumple, piwko, fajka pokoju! Nocne rozmowy o życiu i śmierci; rano jajecznica… Pewnie niektóre przygody opowiadali sobie przez lata, klepiąc się przy tym ze śmiechu po udach!

Kobiety natomiast w tym samym czasie sprzątały w tej swojej jaskini, szałasie, czy cholera wie gdzie. Sprzątały, karmiły bachory i dłubały w ziemi jakąś pieprzoną motyką w poszukiwaniu korzonek i tłustych robaków. I myślały sobie: „Gdzie ten chuj znowu polazł! Pewnie znowu nażarli się jakiś grzybów i porozłazili się po lesie w pogoni za lukrowanymi króliczkami z ogonkami z waty cukrowej! A jak znam życie to pewnie spotkali jakąś wygnaną, lub zbłądzoną piczkę i ją wszyscy wyruchali, a mój stary był do tego pierwszy! Albo nie. Pewnie znowu poszli do tego burdelu i przyniesie mi tą odrażającą figurkę grubej, rozlazłej prostytutki, a mi będzie wciskać kit, że w jakiejś świątyni byli, a ta pornografia to jakaś pieprzona bogini, Wenuska, czy inna kurwa!”. I tak se baba myśli! Tak se myśli, myje obsrane dzieciaki i gorzknieje, a nienawiść rośnie w brzuchu niczym zarodek ostu.

I w końcu, nie wiem po ilu pokoleniach, baba wymyśliła!

     - Co takiego? – Trizon bezwiednie pokiwał głową.

     - że można uprawiać rolę i hodować zwierzynę tuż przy własnym domu. Faceci się zgodzili, no bo baby jednak mają coś co mężczyźni potrzebują… - Istrix przerwał na chwilę zasępiwszy się bardziej niż zwykle.

     - Liz? – zgadł młodszy z towarzyszy. Starszy czarodziej pokiwał smętnie głową by po chwili się otrząsnąć i kontynuować:

     - A poza tym, faceci nie mogli przyznać, że gadka o tym jakoby w tych wyprawach łowieckich chodziło głównie o zdobywanie pokarmu, przetrwanie grupy, etc., etc. to tylko wielka ściema przekazywana z ojca na syna. I w ten sposób mężczyzna z wolnego ducha buszującego z kumplami po kniejach stał się przygiętym do ziemi mułem zapierdalającym od rana do wieczora w polu…A kobiety poczuły się z tym lepiej. Co prawda ich los zasadniczo się nie polepszył, ale za to faceci mieli teraz równie przejebane… A pamiętaj mój drogi chłopcze, że początek rolnictwa to w dalszej kolejności początek miast; początek cywilizacji, biurokracji, ściągania podatków, niesprawiedliwego rozwarstwienia społecznego i władzy zwyrodniałych, cynicznych półgłówków. Początek stałego osadnictwa, to równocześnie początek zorganizowanej armii, wojen na wielką skalę; to początek chorych ideologii i oszołomów zamawiających piwo plującym w twarz poczciwych ludzi gestem; to początek walk religijnych i ludzi o końskich rysach negujących teorię ewolucji… Tak, wszystko to, co mamy dzisiaj zawdzięczamy zazdrosnym kobietom sprzed tysiącleci!

Istrix zamilkł. Czekał na jakiś komentarz. Młodszy adept sztuki magicznej jednak jakoś do zabierania głosu się nie kwapił. Przez chwilę szli w skrzypiącej śniegiem ciszy, z głowami spuszczonymi na flintę uważając by nie zapaść się za głęboko w mokrym puchu. Zdecydowanie się ociepliło, co tylko zaczęło utrudniać marsz, gdyż teraz byli zmarznięci i zgrzani jednocześnie. Delikatnie też zaczęło zajeżdżać siarką.

     - To znaczy – podjął Trizon – odczepiłeś się od goblinów, by przyczepić się do kobiet? – uśmiechnął się szeroko, widząc jak momentalnie na czole przyjaciela ponownie rysuje się nabrzmiała żyła.

     - Co?! Jakie gobliny?! Jakie się przyczepiłeś?! Ale ty, kurwa, głupi jesteś! – parsknął, machnąwszy pogardliwie ręką. – Nie dość, że się zgrzałem, to ty jeszcze…

     Trizon chwycił Istrixa za ramię i wskazał ruchem głowy źródło ciepła i smrodu. Przed nimi, na porośniętej nielicznymi chwastami mokrej ziemi, stała wielka gorejąca bestia okuta w czarną najeżoną kolcami zbroję. Między okalającymi bestię kłębami trujących oparów przezierały wielkie zębiska, czerwone, wredne ślepia, nietoperze skrzydła i przeogromny, otulony czerwonymi jęzorami płomieni miecz.

     - A, wreszcie – rzucił Istrix ciężko oddychając.

     - Stójcie! Przejścia nie ma! – ryknął tamten tak przerażająco głośno i basowo, że aż powietrze nieprzyjemnie zawibrowało w uszach. – Jestem Barłóg, Sługa Posępnego Czerpu i…

     - Przepraszam, czego? – przerwał skrzydlatej bestii Trizon.

     - No… czerpu… - demon najwyraźniej się zmieszał.

     - A co to, ten czerp?

     - No łeb, czaszka taka…

     Płomienie stwora wydawały się przygasnąć, a bure chmury wokół niego zgęstniały i poczęły śmierdzieć zgniłym jajem.

     - W sensie czerep? – młody mag nie krył rozbawienia.

     - Eee… Może…- zaczynało śmierdzieć nie do zniesienia.

     - Posępna Czaszka zatem?

     - No, w sumie…

     - A widziałeś Barłogu kiedyś inną czaszkę, zabawną na ten przykład? Taką opowiadającą dowcipy o przystawkach lub pieczonych kaczkach?

     Demon oparł się na głowicy gorejącego miecza, podrapał się po brodzie i pokręcił w zadumie głową.

     - Cholera – rzucił Trizon cicho do przyjaciela – Gdyby tak się zastanowić, to ja widziałem zabawny Posępny Czerep…

     Istrix spojrzał pytająco.

     - No tego, jak mu tam… Jaśnie Oświecony Pierwszy Pedagog, Optimus „Koń z ludzką grzywką” Magister.

     Obaj parsknęli śmiechem.

     - Nie, w sumie, to nie… - jęknął po dłuższej chwili demon. – Ale to taki starożytny, potężny artefakt sprzed Odnowienia! Posępny Czerep!

     Bestia odzyskała rezon, wystrzeliła wysoko czerwonymi płomieniami i uśmiechnęła się szeroko ukazując czarne jak węgiel i ostre jak noże zębiska.

     - Dupa artefakt! – rzucił poirytowany Istrix i z dezaprobatą spojrzał na swojego ucznia, który najchętniej kontynuowałby durną dysputę z ćwierćmózgim debilem. – Osiem lat praktykowałem w Instytucie świadectwa Narodowego i nie znalazłem żadnej wzmianki o niczym takim. Barbarzyńcy z zachodu, czy przyjaciele ze wschodu nie przywozili tutaj żadnych potężnych, posępnych artefaktów! Co najwyżej swoje posępne ryje! Ale mieliśmy Odnowienie i pozbyliśmy się ich raz na zawsze!

     - Wrraa!! – ryknął rozdrażniony demon, wypuszczając nozdrzami jeszcze ciemniejsze obłoki śmierdzących oparów. Rozpostarł skrzydła, uniósł swój potężny miecz nad głowę i ruszył kłusem na magów. Nie wywarło to jednak na nich żadnego wrażenia. Co więcej, Trizon zgięty w pół śmiał się do rozpuku nie mogąc pozbyć się z przed oczu wizji wielkiego zębatego demona bijącego czołobitne pokłony uroczo uśmiechniętemu, tak jak tylko on potrafi, Posępnemu Czerepowi Z Ludzką Grzywką.

     - Za twoją chroniczną głupotę i pieprzone kocopoły, które opowiadasz, teraz zginiesz! – Istrix podwinął rękaw swoich obszernych szat i wystrzelił z dłoni strumień błękitnej energii.

     Demoniczna bestia nie zdążyła zareagować. Przy wtórze cichego trzasku zamieniła się w niewielką kupkę szarego popiołu.

     - Tak! I powiedz Czerepowi, że tu miał miejsce taki hepening! – dorzucił młodszy z magów, krzyżując ręce w geście wielkiego, starożytnego olimpijczyka.

     - Kurwa! Nie dziwota, że ktoś dał na niego zlecenie. Taka głupota powinna być karalna! Ktoś go musiał skasować, prędzej lub później. Tylko dlaczego ja się musiałem do tego zniżać?! Pieprzę! Zostałem stworzony do większych rzeczy! – wysyczał mag nie zwracając uwagi na młodość, poprawiając na powrót rękaw i kręcąc głową.

     Trizon już opanowany uśmiechnął się szeroko i poklepał przyjaciela po plecach.

     - A mówiłem, że zatęsknisz jeszcze za państwowymi zleceniami?!

     - Ano mówiłeś… Za to teraz dużo lepiej płacą! – na twarzy Istrixa nieoczekiwanie także wykwitł uśmiech, nadając jej nienaturalny, upiorny wręcz wyraz. – To co, do Magica? Objaśnię ci przy kuflu jeszcze raz rolę kobiet w dziejach świata. Może w końcu zrozumiesz.

     - Jestem za!

     - Słyszałem, że zmienili wystrój.

     - No.

     - I jak?

     - Zobaczysz…

     Przyjaciele odwrócili się na pięcie i ruszyli w drogę powrotną. Szli dumni i pewni siebie, albowiem nie bali się niczego; ni przybyszów z innych światów, ni demonicznych stworów z piekła rodem… Nie bali się samego Posępnego Czerepu z czy też bez grzywki. Nie bali się nawet kaca giganta, gdy szli mu nieuchronnie na spotkanie… Prawdziwi Nieustraszeni…















K O N I E C
Ludzkość wymyśliła wiele sposobów samobójstwa. Ci, którzy próbują uśmiercić swoje ciało, znieważają boskie przykazania na równi z tymi, którzy próbują uśmiercić swoją duszę, choć zbrodnia tych ostatnich jest mniej widoczna dla ludzkich oczu.

2
Hahaha, no niezle... czyli wszystko wina kobiet... czemu nie, zastanawialem sie czy kolejna czesc bedize gorsza od poprzedniej ale watpliwosci rozwiales i jest tak samo dobra :D wlasciwie nawet nie chodzi tu o to ze oni ida i zalatwiaja jakiegos potworka... tu o te ich rozmowy chodzi, naprawde swietne to jest, smieszne a jednoczesnie widac tu niejaka inteligencje autora i obsmiewanie tego wszystkiego co nas otacza. Mnie sie to podoba i to bardzo.



Jeszcze jeden! Jeszcze jeden! Jeszcze jeden! Chce kolejnej czesci!
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

3
Jedynie na z rzadka rosnących drzewach poprzysiadały ponure ptaszyska. Wszelkie życie wydawało się być ukryte pod grubą warstwą śniegu. Jedynie daleko na
wiadomo co nie gra.


Ech, mówię ci, Trizon, trzeba mi było wziąć w termin jakiegoś małolata znającego się na sztuce teleportacji – starszy z magów spojrzał krytycznie na swego towarzysza.
nołp, kropka po "teleportacji" i "starszy" z dużej


Ech Istrixie!
po Ech machnęłabym przecinek ale nie jestem pewna


gdyby nie ty straciłbym cały zamek
przed "straciłbym" chyba też przecinek



dosyć tych przecinaków


nasz przysięga brzmi zupełnie inaczej
literówka


Istrix, patrząc cały czas pod nogi by się nie wywrócić, cały czas nad czymś rozmyślał.




Okey, wcześniej mnie średnio śmieszyło ale czerp wymiata <He-Man!>





Hmm. Nie no przyznać muszę, że czyta się ciebie lekko. W sensie płynie się przez tekst.

Błędy O_o no trochę intów i zapis dialogów gdzieś tam kulał.<w jednym miejscu nie ma zaznaczonego akapitu i nie wiadomo czy wypowiedź bohatera już się skończyła czy nie>

Poczucie humoru masz... ale seksistowskie trochę <może to i mocne słowo ale chyba właściwe>. Nie dziwię się, że facetom się podoba :). Szału nie ma ale źle też nie jest.

Jak dla mnie jest ok, tym bardziej, że czytając się nie zmęczyłam< jestem tolerancyjna, więc uwagi o kobietach pominę milczeniem>. No, i He-Man :P Pisz dalej, takie poczucie humoru do niektórych trafia :)



Pozdrawiam serdecznie :)
"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."

"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde

(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

4
Bardzo fajna sprawa, napisana z nerwem i z inteligentnie wyczutym dystansem do problemów zaprzątających męskie głowy od zarania dziejów. Arri, nie sądzę, by autor miał cokolwiek przeciwko piękniejszej części ludzkości :wink: , to raczej samczy sposób odbierania świata został, bardzo udanie zresztą, sparodiowany.

żywe dialogi, jakby podsłuchane na ulicy czy w wypasionej bryce przedstawiciela współczesnej klasy "średniej".

Pewne zastrzeżenia miałbym do wulgaryzmów - moim zdaniem, nie wszystkie są potrzebne, warto przyjrzeć im się, sprawdzając, czy aby niektóre nie są li tylko tanim chwytem pod czytelnika. Coś mi szepce, że gość z Twoją wyobraźnią umiałby zastąpić tu i ówdzie sympatyczny wyraz na "k" lub "ch" czymś mniej pospolitym, ale niemniej treściwym.



Przyjemna odmiana, lekka, choć dająca do myślenia lektura. A kobiety... no cóż, rządzą światem.



Trzymaj się!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”