Był piękny wiosenny, niedzielny poranek.
Marcin i Anita Grabek spacerowali właśnie po parku znajdującym się nieopodal Jasnej Góry. Piętnaście minut temu skończyła się południowa msza, na której byli. Szli tak wzdłuż jednej z nowo zrobionych ścieżek, spokojnie sobie rozmawiając o wydarzeniach z ostatniego tygodnia, wspólnych planach, niezrealizowanych marzeniach, i o innych ważnych dla nich sprawach. Gdy nagle usłyszeli czyjeś krzyki dobiegające z przeciwległej strony parku. Oboje spojrzeli na siebie i przyśpieszyli kroku, żeby sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Po paru chwilach widzieli już kto krzyczał, i chyba oboje domyślali się dlaczego.
- Zostaw mnie, Ty gnoju! – krzyknęła kobieta próbując wyszarpnąć się z uścisku trzymającego ją mężczyzny.
- Zapomnij, Ty zdziro! – ostro odpowiedział groźnie wyglądający mężczyzna – to wszystko przez Ciebie, Ty mi zgotowałaś te nerwy, trzeba było się nie puszczać!
- Nie puszczam się! – odpowiedziała, żałośnie próbując się uwolnić od dwa razy silniejszego od niej człowieka. – tylko z nim rozmawiałam, chyba mogę to robić prawda? PUSZCZAJ!!!
- Tak się to dziś nazywa szmato, co ty wiesz o miłości? Zapłacisz mi za to! – i uderzył ją w twarz
W tym momencie Marcin puścił swoją żonę Anitę i ruszył w kierunku oprycha.
- Ej Ty! – krzyknął – Bohaterze!
Mężczyzna odwrócił się
- Do mnie pijesz? – rzucił prostując się przy tym i prężąc jak paw próbujący pokazać samiczce, że to właśnie on jest najlepszy i najsilniejszy, przy okazji dając znać innym samcom, że nie ma lepszych od niego
- Ta, właśnie do Ciebie – odpowiedział Marcin
- A po ryju to kiedyś dostałeś? Oklepał ktoś kiedyś tą śliczną buziulkę? – szarpnął dziewczyną, po czym przewrócił ją na ziemię i przycisnął ją do ziemi kolanem – chodź no tu tylko, to zobaczysz gwiazdki w biały dzień! No chodź!
- Jak sobie życzysz – powiedział Marcin, zupełnie jakby był już znudzony paplaniną tego typka.
I podszedł do brutala. Niestety owy brutal nie miał pojęcia, że Marcin prowadzi szkółkę karate, w której szkoli młodych biednych nastolatków, żeby mieli chłopcy jakieś zajęcie. Inne niż przesiadywanie przed blokiem z piwem i papierosem, i kombinowanie co by tu zbroić. Marcin niewiele musiał się natrudzić, by obezwładnić damskiego boksera, który w pozycji leżącej już taki odważny i słowny nie był. Dziewczyna szybko wstała, i podziękowała wybawcom.
- Bardzo Państwu dziękuję, przynajmniej tym razem mam spokój – powiedziała
- Nie ma problemu, proszę Pani, proszę jednak na przyszły raz takie rzeczy zgłaszać – odparła Anita – w przeciwnym razie ponownie może Panią zaatakować.
- Niestety to mój mąż – powiedziała z rezygnacją kobieta
- Aha, no to niestety, bardzo nam przykro. Ale mimo wszystko następnym razem proszę szukać pomocy – powiedział Marcin.
- W porządku
- Czy czegoś Pani potrzeba? – zapytała Anita
- Nie, nie. Dziękuję. Naprawdę nie trzeba. I tak mi Państwo pomogli. Do widzenia.
Marcin podszedł jeszcze do człowieka, który jeszcze kilka minut temu groził mu kilkoma siniakami na twarzy.
- I nie waż się Pan swojej żonie robić krzywdę – powiedział – Zrozumiano? Masz Pan ją szanować i kochać, a jeśli ona Pana nie szanuje to niech Pan z nią o tym porozmawia, bo w taki sposób nie załatwia się takich spraw.
Odpowiedziało mu milczenie, ale czego właściwie mógł się spodziewać.
Wrócił do żony, objął ją w talii i poszli dalej.
Gdy byli już przy samochodzie stojącym na parkingu nieopodal III Alei Najświętszej Marii Panny, zaczęli rozmawiać
- Co za patologia – oburzył się Marcin – jak można się tak traktować? Do tego Ci ludzie są małżeństwem! Masakra
- Zgadzam się w pełni kochanie, naprawdę nie rozumiem takich ludzi. Od razu widać, że szybko się poznali, pewnie do tego jeszcze wpadli za młodu, no i zostali małżeństwem. Niestety nie taka jest kolejność.
Wsiedli do samochodu. Marcin odpalił silnik. Wyjechał z parkingu i pojechał w kierunku ich domu.
- Kochanie… - zaczęła Anita – naprawdę zaimponowało mi to, co dziś zrobiłeś. To było bardzo odważne. Kocham Cię
- Dziękuję kochanie – odpowiedział Marcin – w sumie nie wiem dlaczego to zrobiłem, po prostu coś mnie tknęło, a wiesz, że nienawidzę, kiedy faceci wyżywają się na kobietach. Poza tym, jak widzę jest tego następny plus, czymś Cię zaskoczyłem – uśmiechnął się – jak widzisz, Twój stary mąż jeszcze potrafi pokazać coś nowego
- Nie przesadzaj! – żachnęła się Anita – Wcale nie taki stary! Masz dopiero czterdzieści lat, poza tym nie dodawaj sobie lat, bo przy okazji dodajesz i mi – zaśmiała się - czyżbyś już zapomniał że jesteśmy ten sam rocznik?
- Oj… Tak! Jak dobre wino – oboje zaczęli się śmiać. Anita położyła dłoń na jego dłoni, która to spoczywała na gałce sprzęgła.
- A tak wracając do tematu tych ludzi, których spotkaliśmy – rozpoczął temat Marcin – naprawdę to jakiś kompletny niewypał z takim małżeństwem. Nie wiem skąd biorą się tacy ludzie i skąd biorą się takie małżeństwa, ni to z wyboru, ni to z rozsądku, ni to z przymusu. Efekt? Porażka na całe życie.
- Oczywiście idąc naszym tokiem rozumowania, i wykluczając rozwody – dodała Anita
- Faktycznie kochanie, zapomniałem – przyznał
- Mi tam się bardzo podoba, że nasze małżeństwo jest takie „staromodne” – jak to mawiają moje koleżanki. Bo takich małżeństw jak nasze jest naprawdę coraz mniej, a przecież to właśnie na tym polega życie małżeńskie i partnerstwo, prawda Skarbie?
- Czysta prawda , najdroższa – jesteśmy najlepsi. Oczywiście nie chcę być nieskromny, albo jakiś idealizujący nasze życie, ale uważam, że postępujemy zgodnie ze sobą, i zgodnie z Bogiem. Wszystko u nas było po kolei. Najpierw się poznaliśmy, potem była przyjaźń, następnie się w sobie zakochaliśmy, były zaręczyny, ślub kościelny, piękne weselisko…
- Ale powiedz mi, jak to jest – zastanowiła się Anita
- Ale z czym kochanie?
- Ano z tym, że niektórzy ludzie mają takie problemy między sobą? Skąd się to bierze?
- Myślę, że to dlatego, że ludzie, i partnerzy niewiele tak naprawdę o sobie wiedzą. Albo jak się już dowiedzą, to na tym przystają, i potem żyją obok siebie, a nie razem. I to się wszystko nawarstwia. Do tego dodajmy, że wielu ludzi w dzisiejszych czasach zapomina o Bogu, a przypomina sobie o nim dopiero wtedy, gdy dzieje się coś złego. – powiedział Marcin, i wyprzedził jakiegoś okropnie wolno jadącego kierowcę. – Ludzie powinni być dla siebie przyjaciółmi i wspólnikami, niezależnie od tego, co się między nimi dzieje, i jak się dzieje. I powinni inwestować w siebie. W swoją wspólną przyszłość.
- Ale w jaki sposób kochanie? – spytała Iwona
- Myślę, że wszyscy małżonkowie, nie tylko my - choć my akurat nie mamy z tym większego problemu – powinni być ze sobą w każdej chwili, nawet gdy źle się w ich życiu dzieje, a nie iść na łatwiznę, i w momencie, gdy pojawi się jakiś problem zwinąć manatki i zrobić skok w bok, albo uznać małżeństwo za nie ważne, lub cokolwiek innego. Bo nie zawsze to, co łatwe, jest dobre. A czasem warto poczekać i po prostu, być ze sobą. Dzisiejszy świat jest jaki jest – niezbyt przyjazny i niebezpieczny – ale jeśli w człowieku jest miłość i nadzieja, chociaż jej namiastka – to wszystko będzie dobrze. Bo miłość wysłana przez nas, wraca do nas samych ze zdwojoną siłą.
- Kochanie, jesteś niesamowity. Uwielbiam kiedy zaczynasz się tak rozkręcać, i mówisz w taki sposób.
- Po prostu Cię Kocham – odpowiedział Marcin.
Podjechali już pod dom, wysiedli z samochodu, i weszli do domu, czując zapach pieczonego ciasta przez mamę Anity. Przywitali się z mamą.
- Cześć Mamo – powiedzieli razem
- Cześć kochani – odpowiedziała starsza kobieta
- Gdzie mały ? – spytał Marcin
- Na górze – wskazała dłonią mama – składa najnowszy model samolotu, który niedawno dostał.
- Jak on się czuje? – zapytała Anita
- Już lepiej córeczko, dobrze że nie poszedł dziś do kościoła, bo zafajdałby całą ławkę.
Oboje poszli więc na górę zobaczyć jak czuje się ich ukochany, dziesięcioletni synek.
Miłość małżeńska [obyczaj] opo
1"Wywiozą Ci wszystko, co kochasz"
-----------------------------------------------
"Why am I fighting to live, if I'm just living to fight
Why am I trying to see, when there aint nothing in sight
Why am I trying to give, when no one gives me a try
Why am I dying to live, if I'm just living to die..."
-----------------------------------------------
"Why am I fighting to live, if I'm just living to fight
Why am I trying to see, when there aint nothing in sight
Why am I trying to give, when no one gives me a try
Why am I dying to live, if I'm just living to die..."