1
Ok, należy się kilka słów wstępu.

Ponieważ niektóre rzeczy nabiorą kontekstu dopiero znacznie później są kwestie które musze wyjaśnić już teraz by nie było nieporozumień:



Taharianie-są rasą tygrysich humanoidów, ich ciała pokrywa futro z wyjątkiem twarzy i spodu stóp. Na szyi, piersiach, idac w dół brzuchu i łonie, także wnętrzu ud ich futro jest białe a reszta intensywnie pomarańczowa, szara, srebrzysta lub złotawa



Sędziowie mogą się kojażyć z serią Final Fantasy, ich nazwa została zresztą zainspirowana nimi, nie mają z tą koncepcją więcej wspólnego.



Nie przedłużając zbytecznie:



W długim ciemnym i surowym korytarzu rozbrzmiewały ciężkie metaliczne kroki. Okute magnemantem stopy wybijały żwawy rytm na kamiennej podłodze. Ponieważ więzienie na Enauriusie umieszczono głęboko pod ziemią panował w nim chłód. Każdą ze ścian zdobiły ciągnące się w nieskończoność grube adamantowe drzwi od cel. W każdym umieszczono małe, zakratowane okienko. Przyciskało się do nich wiele nieprzyjemnych, wrogich twarzy. Więźniowie wrzeszczeli unikając jednakże jakichkolwiek gróźb. Nauczyli się. Fragmenty zbroi uderzały o siebie wytwarzając przyprawiające o ból głowy hałasy. Długi czarny płaszcz powiewał za przybyszem przesłaniając momentami idących za nim rycerzy. Ci, którzy dostrzegli stylizowaną na ptasi dziób przyłbice cofali się od drzwi. Niektórzy w pośpiechu, potykając się o swoje łachmany, inni ze spokojem, starając się nie zwrócić na siebie Jego uwagi. Wąska, walcowata i gładka, rękojeść "sędziowskiego miecza" obijała się niewinnie o opancerzony bok. Niektórzy krzywili się do bolesnych wspomnień patrząc na nią, inni, pocierali ze złowieszczym sykiem obandażowane, brudne opatrunki. Sędzia Faith, jeden z Pięciu nie rozglądał się, znał doskonale każdą celę, znał imię każdego osadzonego. Był odpowiedzialny za "nieszczęście" połowy z nich. Zazwyczaj energiczny i pomysłowy, teraz był cichy i skupiony. Zadanie które mistrz Garyuu przed nim postawił zdecydowanie wykraczało poza listę rzeczy, które zrobiłby z uśmiechem czy chociażby chęcią. W końcu, po wielu minutach zadręczania się zdecydowanie nieprzyjemnymi wspomnieniami stanął przed znacznie grubszymi od pozostałych, zabezpieczonymi dodatkowymi łańcuchami drzwiami, które znajdowały się na samym końcu korytarza. Jego wyostrzone zmysły wyczuwały natężenie fluxu i nienawiści które wręcz zionęły spomiędzy wszystkich szpar. Skinął niedbale dłonią na pancermistrza. Ten, mamrocząc niezrozumiałe dla większości swoich towarzyszy słowa, wysunął się przed swojego pana stając dokładnie twarzą do drzwi. Oczy wiekowego, wiernego pancermistrza były zamglone, jak gdyby wpatrzone w coś, co tylko on mógł dostrzec. łańcuchy poruszyły się dzwoniąc ciężko. Powoli rozplątały misternie ułożoną sieć. Skomplikowane zamki szczęknęły metalicznie kilka razy nim drzwi samoistnie otworzyły się. Dysząc ze zmęczenia pancermistrz wycofał się do swojej poprzedniej pozycji, za Faithem, po jego lewej stronie. Sędzia wszedł do środka. Sam. Cela była niemal pusta, nie licząc przykutej do jednej ze ścian postaci łańcuchy którymi go zabezpieczono układały się identycznie jak te, które strzegły pomieszczenia. Wiszący na nich, wychudzony mężczyzna, nosił tylko podarte, szare więzienne spodnie. Długie do ramion, brudne i splątane szare włosy rozsypywały się w nieładzie, a zaniedbana broda zawierała w sobie szczątki dawnych posiłków. Więzień wzniósł powoli pierwotnie opuszczoną głowę wbijając w swojego gościa ciężkie spojrzenie zaskakująco trzeźwych i podejrzliwych oczu. Nawet teraz, po tylu latach były tak samo intensywnie niebieskie.

- Rafael "Rafi" Faith...a może Hohenhaim?-wymamrotały zasuszone usta. Gorzki, cyniczny uśmiech szybko na nich zagościł- Nieee...teraz chyba tytułują cię "Sędzią Faithem"?

Rafael zdjął powoli hełm. Jego twarz była młoda, mógł mieć najwyżej dwadzieścia lat. Gdyby ktoś teraz spojrzał na obu mężczyzn dostrzegłby liczne podobieństwa, ten sam wyraz oczu, ten sam uśmiech, te same rysy twarzy.

- Van Hohenhaim...niegdyś tytułowany "Sędzią Hohenhaimem"...może to moje wrażenie ale chyba skądś się znamy.

Stary Hohenhaim roześmiał się, z powodu wysuszonych ust i gardła śmiech jaki z siebie wydobył był zaledwie echem tego, co znał Rafael. Młody Sędzia wyciągnął do tyłu ramię. Odczytując sygnał pancermistrz podszedł i podał mu manierkę z wodą. Opuścił celę pospiesznie. Nie chciał przebywać z "Heretykiem" dłużej, niż to było konieczne. Rafael odkręcił ją i podetknął starcowi do ust. Ten choć rzucił mu szydercze spojrzenie ukoił chętnie pragnienie. Kilka kropel pociekło mu po brodzie niknąc pośród splątanych włosów.

- Skąd u was, "Sędziów" tyle troskliwości?- zapytał ironicznie.

- Potrzebuję AKA.

- To je znajdź!- sarknął Hohenhaim.

- Doskonale wiesz, że bez twojej pomocy to niemożliwe.

Hohenhaim pokręcił z niedowierzaniem głową. Każde kolejno wypowiedziane słowo brzmiało tak, jakby wypluwał truciznę.

- Dlaczego miałbym pomóc komuś takiemu jak "TY"?!

Rafael wyszczerzył zęby w prowokującym uśmiechu. Przysunął się tak, by ich twarze niemal się dotykały.

- Ponieważ chcesz- zaczął szeptać natarczywie- zobaczyć jak ich kostka zareaguje na egzoszkielet...w dodatku zaznacze że to JEGO zbroja...czyż nie poświęciłeś temu swojego życia? Ojcze?



Ciężkie metalowe drzwi zamknęły się za wychodzącym Sędzią. Szczęk zamków, dźwięk poruszających się łańcuchów i niknący hałas oddalających się zbrojnych pozostawiły "Heretyka" samego. Van Hohenhaim przekrzywił nieco głowę na prawo przysłuchując się dokładnie. Ileżby dał za swoje okulary? Odchrząknął znacząco.

- Poszli sobie. Możesz się ujawnić...przyjacielu.

W jednym z wiecznie zacienionych kątów otworzyły się ślepia. Srebrne, żarzace się, o szparkowatych, kocich źrenicach.

- Jak sądzisz, potrafi je wykorzystać?

Nawet jeżeli nadeszła odpowiedź, nie zmąciła ona zapadłej ciszy. Hohenhaim pokiwał głową energicznie mrucząc coś zadowolony pod nosem, w końcu przerwał i spojrzał tęsknie w górę. Ile godzin, dni, tygodni minęło odkąd widział niebo? Jego nozdrza nieco drgnęły, spojrzał gwałtownie w czające się w cieniu ślepia.

- Co chcesz przez to powiedzieć?!- jego głos nabrał niespodziewanej mocy, stał się wyjątkowo szorstki...i niebezpieczny.

Hohenhaim uniósł się nieco w swoich więzach po czym ponownie odprężył.

- Rozumiem...tak, tak...trzecia forma powiadasz? Nic dziwnego że nie mogłem...

Jego oczy straciły swój niedawny wyraz, każdy, kto teraz by w nie spojrzał mógłby przysiąc. Należały do szaleńca. Rozglądał się chaotycznie po całej celi. Jego wzrok padał na liczne wydrapane kreski zdobiące kamienne ściany. Układały się w cztery równoległe linie prostopadłe do podłoża, przekreślone piątą. W końcu spoczął na miejscu gdzie jego rachuba się urywała. Znajdowało się nieco na prawo od płonących, nieprzyjemnie nieludzkich ślepiów. Trzy, może cztery centymetry od granicy światła i cienia.

- Skreśl- stwierdził obojętnie Hohenhaim. Ponownie wbił zmęczone oczy w swoje stopy. Potężne, pokryte szarym futrem ramie wysunęło się z ciemności. Liczne mięśnie rysowały się delikatnie pod miękkim, krótkim, pręgowanym futrem. Zakończona długimi, mocnymi czarnymi pazurami łapa przesunęła się miękko, niemal troskliwie po ścianie. Twardszy od stali pazur palca wskazującego wyrył ze zgrzytem ukośną kreskę, przecinającą pozostałe dokładnie pod kątem czterdziestu pięciu stopni. łapa cofnęła się powoli, niespiesznie, spowrotem w niezgłębione ciemności. Hohenhaim nucił sobie pod nosem skoczną melodyjkę która rozbrzmiewała echem po całym korytarzu.



Na zewnątrz, w blasku dnia Sędzia Faith stanął na środku lądowiska. Towarzyszący mu rycerze cofnęli się gdy uderzyło w nich gorące powietrze, tylko jeden pancermistrz podszedł do swojego pana. Zadarł głowę do góry. Widok Feniksa, którego wdzięczne kształty wyłaniały się falując znikąd zawsze go fascynował. Statek bojowy klasy "Mitsukai" zawisł zaledwie kilka metrów nad nimi. W gładkiej, rdzawej powierzchni rozsunął się okrągły właz. Wyleciały z niego mocne, tahariańskie liny rozwijając się w powietrzu z gracją. Faith i pancermistrz chwycili je stanowczo. Czyjeś ramiona wciągnęły ich do środka. Gdy właz zasunął się Feniks uniósł się powoli w górę, ku otwartym przestworzom. Wewnątrz, dotarłszy do kabiny sterującej Faith dezaktywował egzoszkielet. Cholerny nex zawsze pobierał tyle fluxu...W fotelach nawigatorów rozsiadły się dwie urocze taharianki. Rafael wymusił na nich noszenie chociażby najprostszej bielizny. Z trudem przyjęły jego barbarzyńskie oczekiwania. Do dzisiaj miał na plecach ślady ich pazurów. Kto tu jest barbarzyńcą, pomyślał zadowolony z siebie. Skrył jednak triumfalny uśmieszek, były bezlitosne.

- Noa!- rzucił niedbale, starsza(choć nie szło tego fizycznie zauważyć) z nawigatorek spojrzała na niego wyczekująco płonącymi, pomarańczowymi oczami.- Kurs na Adrannelch. Rozpoczynamy polowanie.

Dodane po 9 minutach:

Pokornie przepraszam za swoje roztrzepanie...i uprzejmie prosze o usunieci elub przeniesienie do odpowiedniego forum tego tematu...tak sie dzieje kiedy sie naraz przeglada kilka dzialow.
"Czasem żeby iść dalej musisz usiąść"

My motto.

"śmierć przechodzi wdzięcznie i gładko przez nasze palce, pozostając w oczach...nie zabijaj jeżeli nie musisz"

My ninde.

don't click this link...

2
Zastanawiasz się... Widzisz padło na mnie ;]



Odnośnie tego tekstu to powiem, że nie lubię S-F, ale Twój tekst spowodował, że mnie - uwaga - wciągnęło!A to chyba najważniejsze.

Po przeczytaniu... czuje niedosyt! Wołam: więcej! więcej!

Do czegoś mnie namówiłeś tym tekstem...

Gratuluje!

Dodane po 2 minutach:

Dodam, bardzo mi się podobało...
Najtrudniej nauczyć się tego, że nawet głupcy mają czasami rację. – Winston Churchill

3
Ah, wystawiając ten tekst czułem że możesz być pierwszą osobą która go oceni ^^" Cóż, ciesze się że pomysł przypadł Ci do gustu :D

Zapewne będzie więcej :D Zamierzam w końcu się skupić na jednej koncepcji, niemniej nic więcej z "Oddechu Bogów" nie zostanie opublikowane dopóki nie ukończe przynajmniej pierwszej księgi :D
"Czasem żeby iść dalej musisz usiąść"

My motto.

"śmierć przechodzi wdzięcznie i gładko przez nasze palce, pozostając w oczach...nie zabijaj jeżeli nie musisz"

My ninde.

don't click this link...

4
Szkoda, że nie zabiera się do tego ktoś obyty z teko rodzaju tekstami...
Najtrudniej nauczyć się tego, że nawet głupcy mają czasami rację. – Winston Churchill

5
Wy chyba nie lubicie tego typo powieści ;P To już na craiisie dostałem więcej ocen ;P
"Czasem żeby iść dalej musisz usiąść"

My motto.

"śmierć przechodzi wdzięcznie i gładko przez nasze palce, pozostając w oczach...nie zabijaj jeżeli nie musisz"

My ninde.

don't click this link...

6
Wybacz, ale trudno wciągnąć się w coś wyrwanego z kontekstu. Szkoda, bo masz świetny styl, błędów nie wychwyciłem (co by nie zarzucano mi hipokryzję - sam jeszcze z nimi walczę), a fragment sprawia wrażenie część monumentalnej całości, którą (miejmy nadzieję) kiedyś nam przedstawisz.

7
Zgadza się, ja nie lubię takich opowiadań.

Dlaczego?

O tym później.



Poniżej zamieszczam efekt pięciu minut czytania Twojego tekstu.


Kod: Zaznacz cały

W długim ciemnym i surowym korytarzu rozbrzmiewały ciężkie metaliczne kroki. 
Nie zabrakło Ci tu czegoś?

Magiczny przecinek na przykład.

Zresztą przekombinowane zdanie. Za dużo przymiotników.

Już wiem, że to Twoja zmora, podobnie jak interpunkcja.


Kod: Zaznacz cały

W każdym umieszczono małe, zakratowane okienko. 
W każdym korytarzu? To skąd w nich twarze więźniów? Nie siedzą w celach?


Kod: Zaznacz cały

Więźniowie wrzeszczeli unikając jednakże jakichkolwiek gróźb. Nauczyli się. 
Czego się nauczyli? Albo niedopowiedzenie albo nieumiejętność amatora.


Kod: Zaznacz cały

Niektórzy w pośpiechu, potykając się o swoje łachmany,
W jakim celu potykali się o "swoje łachy"? To jest efekt źle podzielonych zdań.


Kod: Zaznacz cały

Niektórzy krzywili się do bolesnych wspomnień 
Do? Wspomnienia to nie lustra, nie krzywimy się do nich, ale co najwyżej od nich.


Kod: Zaznacz cały

Jego wyostrzone zmysły wyczuwały 
Jak go o tym powiadomiły?


Kod: Zaznacz cały

spomiędzy wszystkich szpar
Jakich szpar? Mówisz o czymś co widzisz tylko Ty, nie dajesz możliwości czytelnikowi na spojrzenie na to własnymi oczami.


Sędzia wszedł do środka. Sam.


Sam, a za nim Frodo. Nie twórz jednowyrazowych zdań.


Kod: Zaznacz cały

układały się identycznie jak te, które strzegły pomieszczenia.
Układały się w "misternie ułożoną sieć"? Trochę ciężko mi sobie to wyobrazić.


Kod: Zaznacz cały

Wiszący na nich, wychudzony mężczyzna, nosił
Miał na sobie bardziej pasuje. Nosić zawiera w sobie "chodzenie w czymś", a on raczej nie chodził.


Kod: Zaznacz cały

ciężkie spojrzenie 
Około tony. Przygniotło go.


Kod: Zaznacz cały

Stary Hohenhaim roześmiał się, z powodu wysuszonych ust i gardła śmiech jaki z siebie wydobył był zaledwie echem tego, co znał Rafael. 
Zmieniłbym to zdanie.


Kod: Zaznacz cały

"Heretykiem" 
Przeginasz z tymi cudzysłowami. W dodatku po co ta duża litera?


Zaciął się caps lock?


Kod: Zaznacz cały

zaznacze że to JEGO zbroja...
Jego? Men, dawaj. Jak jego to warto.



Poza tym dużo literówek, dużo interpunkcji, dużo niefortunnych, nieeleganckich sformułowań.

To jest powód moich odczuć względem takich opowiadań.

Zawsze najeżone są błędami. 98% tekstów mających jako gatunek "Fantasy". Mniejsza o to.



Nie zachwyciła mnie Twoja historia póki co. Popełniłeś śmieszne błędy, co popsuło odbiór. I do tego sztampowe, przynajmniej w tym fragmencie.



Następnym razem odczekaj przynajmniej tydzień zanim komuś pokażesz swój tekst. W tym czasie przeczytaj go wiele razy. Niech spokojnie dojrzeje, zdążysz wyłapać wiele błędów, przynajmniej tych najbardziej widocznych.



Póki co nie mam nic do dodania.



Over and out.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

8
Witaj.



NIe będę owijał w bawełnę, że błędy są i to dość sporo. Zapytasz pewnie, czemu ich nie wskazuję. Otóż zobaczyłem komentarz Webera i stwierdziłem, że zawiera wszystkie uwagi jakie umieściłbym ja. Nie chcę więc dublować jego postu, bo to nie ma sensu. Jeśli chodzi o jakieś niedopowiedzenia to:


- Van Hohenhaim...niegdyś tytułowany "Sędzią Hohenhaimem"...może to moje wrażenie ale chyba skądś się znamy.


zastanawia mnie kto to mówił, gdyż nie jest to do końca jasne.



oraz



w którymś momencie napominasz, że statek uniósł się w górę. Zastanawia mnie tylko to, czy jeśli coś się unosi z miejsca to nie jest to wystarczająco dokładna informacja, aby stwierdzić, że wzlatuje do góry? To tylko moja uwaga, ktrórej zaznaczam, że nie jestem pewien. Dobrze by było, gdyby ktoś mógł to zweryfikować.



Ogólne wrażenie jest średnie. Nie zainteresował mnie szczególnie ten fragment, choć czytam i lubię science fiction na równi z fantasy. Mnogość błędów zakłóca odbiór i psuje radość z czytania sprawiając, że oczy się męczą.



W dodatku nie wiadomo, co to za istota, która czai się w kącie celi. Na początku myślałem, że to zwykły kot, który w jakiś sposób się porozumiewa ze swoim "panem", później nadeszła refleksja, że to może nie kto, a sama łapa, która wychyla się z mroku kąta celi i skreśla kolejny dzień na ścianie. Jakieś przemiany, sędziowie, pancermistrzowie, jakieś tajemnicze mikstury czy związki, wszystko owiane mgłą tajemnicy jakby to był któryś rozdział dłuugiej powieści. Powinineś umieścić parę opisów wyjaśniających kto jest kto i jakie są jego zadania, cechy.



Narazie mam tyle do powiedzenia.

Pozdrawiam Cię serdecznie

Danek
- This is jachtinnnnnnnnnng! *boot* -

9
<pociera skronie>

Chryste. Jakie to nieczytelne i męczące. Zbity tekst. Określam to mianem kloca. ZA MAłO AKAPITóW!

Grr...

Kolejno:



- Tekst mnie nie wciągnął. Za krótki, za dużo niewyjaśnionych pojęć i nazw jak na sam początek, wszystko niewyraźne.



- Przecinki. Matko Boska, Odynie, Thorze, wszyscy bogowie wojny. Nie stawiasz ich. Nie, nie "czasem nie zdarza ci się ich nie stawiać". Ty po prostu ich nie stawiasz! Najbliższy czas poświęć na naukę interpunkcji.



- Naiwne toto. Wcale nie oryginalne, a wygląda, jakbyś takim właśnie próbował to stworzyć. Cóż... Nie wyszło.



- Dialogi... Nieczytelne, zbite, źle zapisane. Do poprawy.



- Przyłbica stylizowana na ptasi dziób? Wyjaśnisz, jak można cały hełm ustylizować na ptasi dziób? Raczej - zasłona hełmu stylizowana na ptasi dziób.



- W tak krótkim tekście się pogubiłem.

Szczególnie po wejściu do celi. Kto, co, gdzie, jak, za ile?



Kiepsko, kiepsko... Jednak chwali się to, że nie starasz się pisać o Krasnoludzie Mietku, który jest Cool i ma duży Topór i zabija Orki (pisownia zamierzona), bo one zabiły mu przyjaciół i wioskę. Zemsta! Zemsta! Zemsta! Na Topór Mojej Babci!

No. To się akurat chwali. Starasz się nie powielać schematów ^^



Tekst do poprawy. I za krótki.



Hołk.

Testudos, z Brodą i Toporem.
Are you man enough to hold the gun?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”