Lassos (fantasy)

1
Lassos





Wpatrywał się w spokojną taflę jeziora. To był przyjemny poranek. Dopiero, co spałaszował królika. Do picia nie miał nic poza czystą i zimną wodą, to wystarczyło. Odkąd pamiętał żył w ten sposób i było mu dobrze. Zdarzało się czasem, że skosztował chleb, ciasto lub nawet łyk wina. Wędrowcy, którzy zawitali do Lassos potrzebowali przewodnika, a on jako zapłatę nie przyjmował pieniędzy. Brał, więc jedzenie, czasem jakąś część garderoby. W rzeczywistości te nagrody były zbędne. W Lassos było dość pożywienia, aby nakarmić nie jednego, a setki Kattatich.



Spojrzał na swoje odbicie w jeziorze i uśmiechnął się. Długie zielone włosy falowały na wietrze, kasztanowe oczy błyszczały radośnie, błękitna skóra odbijała promienie wiosennego słońca.



Przedpołudnie spędził śpiąc. Obudził go hałas. Coś jak uderzenie pioruna. Zmarszczył czoło. Chwycił w swoje długie palce rybę, którą zauważył przy brzegu i ruszył w stronę, z której doszedł go dźwięk. Biegł przenikając przez drzewa, jednocześnie pożerając świeżego karpia.



Zatrzymał się po kilku minutach. Dąb na jego drodze przemówił. W jego głowie pojawiły się obrazy. Wielu ludzi z mieczami i kuszami. Podłożyli pod starą sosną jakiś pakunek, później podpalono go. Odsunęli się, a drzewo rozpadło się na kawałki. Zapytał, dlaczego. Dąb nie wiedział. Może jedli drewno? Tyle, że to byli ludzie. żywili się tym samym, co Kattati, a on przecież nie był kornikiem. Zgodził się, to było bez sensu. Jednakże jeszcze mniej sensu miało rozbicie sosny.



Rozmowę przerwał im kolejny wybuch. Kattati znów ruszył w pogoń, tym razem z prędkością wiatru. Zatrzymał się przed zgrupowaniem żołnierzy. Stał się niewidoczny. Krzyczeli i śmiali się głośno.

- Panie, wiedźma odnalazła kolejne magiczne! – zawołał jeden z żołnierzy. Z tłumu na białym koniu wyłonił się ich przywódca. Wysoki brunet, o dumnym wyrazie twarzy. Ilość złota na jego zbroi wskazywała, że nie jest zwykłym szlachcicem, lecz wysłannikiem króla.



A, więc chcieli unicestwić mówiące drzewa, przyjaciół Kattatiego. Strażników Lassos. Nie dało się ich ściąć żadną siekierą, ani piłą. Nie bały się też ognia. A ci ludzie posiedli tajemną siłę, zdolną zniszczyć prastare moce. Tylko, jaki był ich cel? Tego Kattati mógł się tylko domyślać. Najstarszy Klon znał wiele odpowiedzi. Postanowił go zapytać.



Znów sunął przez las i po chwili pojawił się pod Klonem. Potężne drzewo o rozłożystej koronie, stało na środku niewielkiego wzgórza. Wokół niego rosły tylko krzaki i krzewy, swoją małością jeszcze bardziej ukazujące jego ogrom. Przypominał króla czekającego na wieści posłańca, otoczonego swoją świtą.



W tym przypadku jednak posłaniec nie przynosił wiadomości, lecz pytania. Kattati usiadł po turecku przed leśnym władcą i otworzył umysł. Klon przemówił. Jego długie gałęzie gięły się, jakby pod wpływem wiatru, jednak powietrze było spokojne. Klon myślał.



Kattati po kilku minutach wiedział już wszystko. Ludzie niszczyli mówiące drzewa, gdyż nie pozwalały zasiedlać im Lassos. Mogliby teoretycznie omijać je, budować domy, uprawiać swoje rośliny. Jednak mądre istoty, chroniły swoją ziemie, nie chciały istnieć jako część miast i wiosek. żaden budynek nie mógł stanąć w pobliżu puszczy. Po postawieniu fundamentów, na drugi dzień odnajdywano gruzy. Karczowane tereny same się zalesiały. A magicznych drzew nie mogło zniszczyć nic. Poza tym, jak można było je odnaleźć, skoro nie wyróżniały się niczym szczególnym? Jeszcze nie urodził się człowiek, który mógłby słyszeć ich głos. Ludzkie umysły były zbyt ograniczone.



Teraz ludzie posiedli siłę. Magowie stworzyli substancję niszczącą skały. Niszczyła ona też serca drzew. Nie były wstanie oprzeć się tej śmiercionośnej mieszance. A na domiar złego, pojawiła się wiedźma słysząca ukrytą mowę.



Kattati otrzymał też rozkaz, miał się pozbyć najeźdźców. Lassos było jego domem i schronieniem, przyszedł czas, aby podziękować za gościnę.

Kiedy znów znalazł się w pobliżu agresorów, cieszyli się właśnie z kolejnej udanej egzekucji. Tym razem nie ukrywał się, lecz ukazał żołnierzom. Patrzyli ze zdziwieniem na błękitnego stwora, który nie sprawiał wrażenia kogoś, kogo bać się należy. Jeden z nich pobiegł po dowódcę. Po chwili przybył królewski wysłannik. Ten, którego Kattati zobaczył na początku.

- Czego chcesz Ołazi? – zapytał rycerz.

- Nie nazywam się Ołazi, jestem Kattati.

- Ja zwę się Gandandon i jestem pierwszym dowódcą króla Karanona. A ty jesteś Ołazi. Może i zwiesz się Kattati, takie imię nadał ci las, ale jesteś też Ołazi. Jedna z Ołazi jest naszą przewodniczką, zna język Karantów.

- Nie wiem, o czym mówisz Ganandonie, dowódco Karanona. Wiem tylko, że masz stąd odejść.

- Nie odejdę! A zanim cię zabiję, oświecę cię, bo tak głupiego Ołazi jeszcze nie widziałem. Myślisz, że świat jest malutki. Wydaje ci się, że istnieje tylko twoje Lassos i ludzie mieszkający wokół. A takich krain jest wiele. Każda ma swojego Ołazi, leśnego ogrodnika, nie wszyscy są tak nieświadomi, jak ty, większość zna swoją rolę. Karantowie to duchy, które zatruwają lasy. Ukrywają się wśród drzew i nie pozwalają innym korzystać z dobrodziejstw swoich terytoriów. Ja zniszczyłem już jedno takie miejsce, a to dlatego, że służy nam Ołazi. Zdradziła Karantów, za piękne stroje, słodkie wino i lukrowane ciastka. Każdy ma swoją cenę, a może ty Kattati podasz swoją?

- Tak.

- Mów, więc.

- Daruję wam wszystkim życie, pod warunkiem, że odejdziecie z Lassos i zostawicie mi zdrajczynię.

- Jak śmiesz?! – wrzasnął oburzony Ganandon.

- Tak śmiem! Próbowałem już słodkich ciastek i wina, stroje, które noszę wystarczą mi w zupełności. Ten las jest moim domem, a wy go niszczycie. Nie wiem, czym jest dobro, nie znam zła. Wiem, że ja jestem szczęśliwy, a także wszystkie rośliny i zwierzęta żyjące w Lassos. I nie pozwolę na żadne zmiany. Jednak, nigdy jeszcze nie zabiłem człowieka i nie rozumiem, dlaczego miałbym zabijać, kiedy nie chcę jeść waszego mięsa. Wole kuropatwy i zające.

- Brać go! – wrzasnął wściekły rycerz. Kattati zniknął. żołnierze obejrzeli się do koła. I raptownie padli na ziemię, zasłaniając głowy. W ich stronę, z każdego kierunku leciały setki kamieni. Byli okrążeni. Ziemia zaczęła mięknąć. Część ludzi wstała i rzuciła się do ucieczki. Dowódca nie zdążył wezwać ich do odwrotu, jego koń ugrzązł w rozrzedzonej glebie, a on upadł. Na jego piersiach usiał Kattati, w oczach miał szaleństwo i gniew. Nie musiał robić nic więcej. Napastnicy ginęli w odmętach ziemi, a Ganandon dusił się pod jego uściskiem. Rozluźnił ręce i powiedział.

- Twoi słudzy są martwi. Bardzo się pomyliłeś rycerzu. Lassos jest wyjątkową krainą. Nie wiedziałem tego, ale kiedy obudziłem moc w swojej głowie, odkryłem tę wiedzę. Ja jestem Lassos. Jestem jednym organizmem, mógłbym pochłonąć całe twe królestwo. Cały świat. Ale ja chcę sobie trwać niezmiennie. Nie lubię zmian. Dlatego cię puszczę, abyś głosił tą wieść. Nikt tu nie może wrócić, inaczej będę się gniewał. A gniew to zmiana. Odejdź teraz. Ja mam jeszcze jednego gościa, z którym muszę pomówić.



Ganandon wstał i uciekł przerażony. Mijał miejsca, w których wysadzili Karantów, nie było śladów ich zniszczenia. Wszystko było, jak przedtem.



Lassos w postaci Kattatiego pojawił się przed płaczącą Ołazi. Nie widziała klęski ludzi, ale głosy mówiły. Wiedziała, że kara jej nie ominie.

- Witaj Lattatio.

- Wybacz Lassos – padła na kolana.

- Zdradziłaś nie mnie, lecz siebie. Za drobne przyjemności. Nic nie warte twory tych prymitywnych istot. Nie musisz się bać, nic ci nie zrobię, nie ma większej kary niż życie wbrew swojej naturze i świadomość tego.

- Wybacz.

- Ja już ci wybaczyłem, ale prawa są niezmienne, nie możesz być już ogrodnikiem. Zniszczyłaś swój ogród. Co zamierzasz.

- Umrzeć Lassos. Zamierzam umrzeć. świat ludzi, nienawidzi inności. Jeśli nie zabiją mnie, to zmuszą bym zabiła się sama.

- Nie umrzesz Lattatio.

- Nie? – przerwała łkanie.

- Zrozumiałaś swój błąd, więc jesteś czysta. Jesteś częścią nas. Pozwolę ci być w Lassos. – Lattatia patrzyła z niedowierzaniem. Kattatio dotknął dłonią jej czoła. Zaczęła stawać się jasna i przezroczysta, aż wreszcie przestała istnieć. Właściwie istniała nadal, lecz jako Lassos.



Wieczorem siedział nad brzegiem jeziora i kończył jeść rybę. To była przyjemna noc.



Dodane po 3 minutach:



Przepraszam weryfikatorów.To nie tak miało wyglądać.Moje roztrzepanie wszystkiemu winne--Tytuł miał być - Lassos, kategoria fantsy.No i źle wstawiłem.



Przepraszam i obiecuję, że się nie powtórzy.



Dzięki za wyrozumiałość



Dodane po 23 minutach:



Przepraszam weryfikatorów.To nie tak miało wyglądać.Moje roztrzepanie wszystkiemu winne--Tytuł miał być - Lassos, kategoria fantsy.No i źle wstawiłem.



Przepraszam i obiecuję, że się nie powtórzy.



Dzięki za wyrozumiałość



żeby mi to było ostatni raz! (GreyMoon edit)

3
Gdybym wziął wszystkie przecinki, które źle postawiłeś, naładował nimi krócicę i strzelił komuś w łeb, to zmiotłoby mu głowę z barków. Na bogów, barki też. To o interpunkcji.



Przesłanie jest jak najbardziej w porządku, ale nie musiałeś wypowiadać go wprost. Spraw, żeby tekst kierował myśli czytelnika wokół serca przesłania, nie w nie same. Nie bezpośrednio. Krążąc myślami wokół morału czytelnik w końcu nań wpadnie.



Sama historia jest niezbyt ciekawa, bohaterowie są mdli i słabo, wręcz anorektycznie zarysowani. Nie wyczułem żadnych charakterów.



Ale podobał mi się pomysł z drzewami - strażnikami. Nie jest to jakiś Feuerwerk, ale w porównaniu z opowiadaniem, w którym został wykorzystany, przedstawia się nieźle.



Prawdopodobnie zapomnę o tym tekście po dwóch - trzech dniach. Przed Tobą jeszcze długa droga...
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.

4
dziękuję

rozumiem dokładnie to co chciałeś mi przekazać.I zgadzam się z w 100%.



- nie przesadzać z łopatologią (chyba,że będę pisał dla durni,a nie mam zamiaru)

- co najmniej jeden ciekawy bohater, sama historia jest reportażem bez dobrze przedstawionej postaci

- co do przecinków, na pewno jest wiele źle wstawionych, aczkolwiek pewnie kilka, które byś zmienił inni by zostawili,albo wstawili gdzie indziej(bo skądinąd wiem,że to dość subiektywna sprawa,poza oczywiście tymi co zasady wymagają.)



jeszcze raz dziękuję.

5
Witaj!



Przyznam szczerze, że przedstawiłeś dość ciekawy pomysł. Tekst, który zamieściłeś kwalifikuje się jak w mordę strzelił do kategorii short story (swoją drogą tak nielubianej przez Feliksa Kresa). Mnie jednak się podobało. Krótkie, treściwe przekazywanie informacji bez zbędnego lania wody. Nie przesycałeś również świata jakąś wymyślną magią, czy epickimi wydarzeniami. Lekko i przyjemnie się czyta.



Jeśli chodzi o wspomniane przecinki. Ja czytając mniejszą zwracam uwagę na interpunkcję, no chyba, że tragicznie razi w oczy czytelnika. Wtedy zwykle pokazuję co zgrzyta. Tutaj było ok. Nie musiałem nic takiego robić. Może i tak... subiektywna sprawa...



Chociaż swoją drogą, nie przywykłem do czytnaia o jakichś nowych rasach typu tego Twojego Kattatiego i dlatego wszelkie jakieś udziwnienia i wprowadzanie nowych istot przyjmuję z chłodem i dystansem. Trudno, taki już jestem ;]



Jeszcze apropo jego poruszania się po lesie. Skojarzyło mi się to z podróżowaniem w filmie "Dzieci Diuny" tego syna Paula Atrydy :D On tak fajnie biegał po pustyni :)



No więc tyle. Pozdrawiam serdecznie.

Danek
- This is jachtinnnnnnnnnng! *boot* -

6
Dzięki.

Przyjmuję bardzo chętnie słowa krytyki,jak i tak pozytywne komentarze. To też czegoś uczy,każda uwaga. Ja nie komentuję na "Weryfikatorium"- bo nie powiedziałbym nic mądrego za mało mam wiedzy,ale czytam zamieszczone tu utwory,zwłaszcza jeśli mają dużo komentarzy :) warto się uczyć na cudzych błędach.

Co do ras :) hmm to już rasa wymarła,stworzona na potrzebę jednego opowiadania.Hm może kiedyś ją wskrzeszę.

Dzięki jeszcze raz.Szczecin pozdrawia Kraków.(ja tam lubię Wisłę :) )

7
że skosztował chleb, ciasto lub nawet łyk wina.
składnia czasownika. skosztować czego (a nie co). tak więc chleba, ciasta i łyka wina.


Wędrowcy, którzy zawitali do Lassos potrzebowali przewodnika, a on jako zapłatę nie przyjmował pieniędzy.
a on nie przyjmował pieniędzy jako zapłaty.

Biegł przenikając przez drzewa,
dobrze zrozumiałam, chodziło ci o to, że on przechodził przez drzewa a nie omijał ich...?



przyjemnie się czytało, zgadzam się z GreyMoonem co do interpunkcji (choć on odrobinę dramatyzuje). W sumie główny swój błąd już zrozumiałeś więc nie ma po co się nad tym rozdrabniać.

Fajny pomysł i przy odrobinie pracy mogłoby wyjść coś fajniejszego.



pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

8
Nie wiem,jak mogłem zrobić takie błędy.A przecież zawsze najpierw publikuję na opowiadaniach.pl aby mi tam dokonali wstępnej redakcji.Tam niewielu daje wartościowe komentarze niestety,poza kilkoma wyjątkami.No i nikt nie wyłapał.



Dzięki wielkie. Pozdrawiam

Dodane po 10 minutach:

tzn oczywiście to nie jest tłumaczenie.mój błąd
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”