Delian - Are (I rozdział)

1
Gdy na tron wszechmogącego boga wszedł Aran, świat duchów i innych mędrców niebios zadrżał, gdyż uważali go za hipokrytę i Andegara nierozsądnego. Tak, czy inaczej był synem Thorondura Wielkiego, kuzyna Latesa, który był pierwszym bogiem, który zrodził się z jasności. Był także istotą, która w nie wyjaśnionych okolicznościach zniknęła pozostawiając za sobą smugi cienia i światłosći, a z cienia i światłości wyrósł Aran i Latos obaj związani krwią z umarłym bogiem. Teoretycznie włądzę powinien objąć Aran, lecz spryt i kłamstwa na tron wprowadziły Latosa, który przez wieki zasiadał na tronie niebios, którego splamił swą osobą, lecz nastąpił sądny dzień Enan -Atejón, w którym to Aran obalił ówczesnego boga i strącił go do najgłębszych pieczar, nad którymi ciążyły wielkie czary uniemożliwiające ucieczkę, nawet istocie boskiej.

Gdy upłynęły dwa stulecia, Aran powstał i uwolnił swego wuja pozostawiając go na wiecznej trybunie - świecie bogów. Wybaczył mu stare winy i zaprosił do swego pałacu, gdzie bardzo zbliżyli się do siebie pod wpływem ciągłych relacji i w końcu 20 dnia po uwolnieniu podpisali uroczyście pakt, którego żaden duch treści nie znał, ale pomimo tego uspokoił on cały Naród i nastąpiły długo wyczekiwane pokój i zgoda.

Bóg ze swoim wujem byli bardzo z siebie dumni, żaden z nich nie chował węża w kieszeni, co nie znaczy, że zło, które drzemało w Latosie wyparowało, przeciwnie ono na nowo się zbudziło i rozgrzało serce walecznego boga. Nienawidził on Andegarów (w których skład wchodził m.in. Aran) i wszelkim sposobem starał się ich unicestwić. I tak pewnego dnia

w czasie świąt Eith – Thorondoro zamknąwszy się w najwyższej wieży Quentaletilu obmyślił plan jak ich „uciszyć” swoich wrogów w sposób najbardziej nikczemny i godny tylko splugawionej bestii plującej na własne stopy. Plugawy sposób polegał na zwrócenie Arana ku przeciwu swoich współplemieńców. Młody bóg liczący zaledwie dwanaście tysięcy lat poddał się, omamiony przez Latesa, złu. Teraz jego ogromna moc duszona w sobie przez tysiące lat zbudziła się, aby ujrzeć pogardę i upadek Andegarów w zenicie ich chwały. Ich moc drzemiąca i mądrość, która przebudza miały upaść pod ciężarem Obojga. Po dwu tysiącach lat pokoju Lates zwołał wielki tłum na plac Menninlego, zdarzenie to odtąd znane było jako Pochód Białych Szat.

Na placu pojawili się kolejno : Biali, Jaśni Eni, Ciemni i pokorni, oprócz maga znanego jako Feniks, który niegdyś za czasów świetności bogów należał do Białych Kręgów, ale nieobecność jednego ducha nie szkodziła sprytnym, splamionym brudem, planom Latesa.

Na placu zapanował harmider, lecz nagle wśród gwaru pytań pojawił się Aran, którego dusza przybrała widoczny kształt młodzieńca o złotych włosach, przewleczonego nieskazitelnie białą szatą, na którego lewym ramieniu spoczywał Lates w postaci czarnego orła, na którego widok wszyscy poddani boscy niezwykle się zlękli, gdyż nie widziano tu orłów od pamiętnego buntu pierwszego boga. Zdumionych zebranych przyćmił delikatny, piękny, niczym lot porannego ptaszka, głos Arana.

- Litościwy jest ten, który daje nie chcącemu, wybacza niewinnemu, a czy ja nim jestem nie mnie będzie oceniać, lecz Wam Przybrane Dzieci Thorondura, ojca mego – w tej chwili Lates podał w pysku swemu władcy Ethabak, starożytną brązową, laskę, która dzięki wyrytym na nich runom posiadała potężną moc Dawnych.

- Proszę, aby Jaśni opuścili ten chwalebny plac- odezwał się Aran- Dzisiejszy dzień zapadnie wam głęboko w czeluści waszego umysłu, Wy, mędrcy, rozdzielnicy chwały dostaniecie w posiadanie niezwykłą, wielką nagrodę, której celem jest osiągnięcie pokoju i spokoju z dala od codziennych spraw i niechcianych wątków waszego bytu – Ku uciesze Latesa głos zabrał w imieniu zebranych Annen - Iny, syn Menninlego

Miłosć moja poznała swe granice, gdyż ty je rozpostarłeś w zamęcie, mój ojciec poległ w obronie prawdy, ponieważ ty o tym zadecydowałeś, życie moje ulegnie zmianie, bo ty synu Thorondura tego pragniesz, zatem niech się stanie to, co było przepowiedziane – z tymi słowy Aran Andegar użył swej mocy i potęgi swej podpory, z której wystrzelił jaskrawo biały promień rozdzielający połać niebiańską na dwie części. Zapanowała czerń, która wydawała się jakby nieskończona i wtedy nad Niebem przefrunął biały gołąb, który zaczął symbolizować wolność i pomoc. Kres wędrówki promienia nastąpił w zetknięciu się z atmosferą Iny, Ziemi, na której zjawili się wszyscy zebrani podówczas na Placu, lecz nikt nie wie jaki los spotkał gołębia i kto przybrał jego postać, jedni sądzili, iż przybył w chwale Wielki Thorondur, lecz na tym etapie swego żywotu nie mogli tego wiedzieć...
wyje za mną ciemny, wielki czas

2
Wiesz, co? Przeczytałam ten tekst i bardziej mi on przypomina opis tego opowiadania, co chciałeś nam dać, niż samo opowiadanie. Dziwna narracja, dla mnie zła, bo właśnie przez nią nie da się tego tekstu nazwać początkiem czegoś większego. Mamy tu wysyp informacji na pewien temat. Temat, który mnie ani trochę nie zaciekawił.



Zaraz wyjaśnię o co dokładnie chodzi mi z tą narracją:


Gdy upłynęły dwa stulecia, Aran powstał i uwolnił swego wuja pozostawiając go na wiecznej trybunie - świecie bogów. Wybaczył mu stare winy i zaprosił do swego pałacu, gdzie bardzo zbliżyli się do siebie pod wpływem ciągłych relacji i w końcu 20 dnia po uwolnieniu podpisali uroczyście pakt, którego żaden duch treści nie znał, ale pomimo tego uspokoił on cały Naród i nastąpiły długo wyczekiwane pokój i zgoda.


to naprawdę wygląda jak opis fragmentu opowiadania. Wszystko podajesz czytelnikowi na tacy, jakbyś uważał, że sam nie może się pewnych rzeczy domyślić. A przecież nie jest on głupi, umie myśleć! Takie pisanie zdecydowanie odpada.

Piszesz o bogach. Temat molestowany przez wielu. Ty też go molestujesz. I to podwójnie. Po pierwsze przez to, że w ogóle chciałeś ten temat wykorzystać (jakby nie było ciekawszego...), po drugie przez narrację.

Powtórzę się jeszcze raz: tekst nie przypomina mi początku opowiadania, a jedynie streszczenie!

Nie wiem, jakie ci rady dać. Na pewno musisz dawać coś od siebie, jakieś przemyślenia. W twoim tekście tego nie ma. Jest on suchy. Klecisz zdania, które nie mają większej głębi, ba, w ogóle jej nie mają! Oprócz dialogów. I dlaczego wypowiedzi bohaterów są tak długie? Nie można było tego rozłożyć?

Staraj się też nie pisać zbyt wielu długich zdań. Np.


Był także istotą, która w nie wyjaśnionych okolicznościach zniknęła pozostawiając za sobą smugi cienia i światłosći, a z cienia i światłości wyrósł Aran i Latos obaj związani krwią z umarłym bogiem. Teoretycznie włądzę powinien objąć Aran, lecz spryt i kłamstwa na tron wprowadziły Latosa, który przez wieki zasiadał na tronie niebios, którego splamił swą osobą, lecz nastąpił sądny dzień Enan -Atejón, w którym to Aran obalił ówczesnego boga i strącił go do najgłębszych pieczar, nad którymi ciążyły wielkie czary uniemożliwiające ucieczkę, nawet istocie boskiej.


takimi zdaniami nie nadasz rytmu tekstowi.





Wielokropek na końcu tworzy efekt klimaciarstwa, tym bardziej, że nie widziałam wcześniej żadnego. Wydaje mi się też, że próbujesz przekazać czytelnikowi, że w dalszej części będzie taka jazda, że szok normalnie! Boże, ile razy było to stosowane. Ile razy biedny wielokropek był dodawany do tekstu tylko po to, żeby dodać mroku, gdy tak naprawdę potem tej tajemniczości nie było (tzn autor uważa, że jest, ale nie czytelnik).



Liczby w opowiadaniach zapisujemy słownie.



To tyle ode mnie. Jestem na nie.



Pozdrawiam

Patka

3
Przeczytałem. Połowa zdań przebiegła przed oczami i chybiła mojego niewątpliwie wąskiego umysłu. Ollars, albo mi się wydaje, albo jesteś jedną z niewielu osób, która tutaj w ogóle nie uczy się nie błędach. Nie widzę postępów.



Wciąż tworzysz schematyczne historie bez żadnego uczucia, wciąż musi to być najbardziej wyeksploatowane fantasy. Patka już pisała, że to wszystko brzmi jak streszczenie – owszem, ma rację, a mi wydaje się, że chciałeś się wystylizować na Tolkiena. Cały tekst jest dla mnie próbą napisania jakiejś kroniki Twojego świata. Cóż, chyba Ci nawet wychodzi, bo jak każda kronika – nudzi jak cholera. Nawet w małych ilościach. Jak mówiłem – połowa tego tekstu, połowa tych mega wydziwionych imion nawet nie trafiła do mojego umysłu. Zaczynam zapominać o czym był ten tekst.



Kompletnie bez uczucia. Kompletnie bez jaja.



No i błędy też są, m. in. powtórzenia.



Sam nie wiem, ja już nie mam siły. Nie wiem, co doradzić. Spróbuj napisać coś, co naprawdę Cię jara. Poczytaj różne warsztatowe rady. Inne teksty użytkowników i uwagi do nich. Dużo książek, najlepiej klasyki. Powodzenia.



Pozdrawiam.



[idzie ze spuszczoną głową powalić nią w styropian]
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

4
Patren ma rację, zdecydowanie ma rację...



Zaczynam tak jak należy... tzn. od początku, od twojego początku:


Gdy na tron wszechmogącego boga wszedł Aran, świat duchów i innych mędrców niebios zadrżał, gdyż uważali go za hipokrytę i Andegara nierozsądnego. Tak, czy inaczej był synem Thorondura Wielkiego, kuzyna Latesa, który był pierwszym bogiem, który zrodził się z jasności. Był także istotą, która w nie wyjaśnionych okolicznościach zniknęła pozostawiając za sobą smugi cienia i światłosći, a z cienia i światłości wyrósł Aran i Latos obaj związani krwią z umarłym bogiem. Teoretycznie włądzę powinien objąć Aran, lecz spryt i kłamstwa na tron wprowadziły Latosa, który przez wieki zasiadał na tronie niebios, którego splamił swą osobą, lecz nastąpił sądny dzień Enan -Atejón, w którym to Aran obalił ówczesnego boga i strącił go do najgłębszych pieczar, nad którymi ciążyły wielkie czary uniemożliwiające ucieczkę, nawet istocie boskiej.
po pierwsze: kto tam jest czyim kuzynem, wujem, ojcem i stryjem - pogubiłam się po pierwszych trzech zdaniach. Po drugie za bardzo "którujesz", po trzecie jeśli to jest wstęp do opowiadania to ja (jako czytelnik) zrezygnowałabym z czytania takiego tekstu


którego żaden duch treści nie znał,
duch treści: a co to za dziwny duch - myśli czytelnik. Dopiero po chwili zauważa, że autor dziwacznie zmienił szyk zdania.

obmyślił plan jak ich „uciszyć” swoich wrogów w sposób najbardziej nikczemny


Ollars błagam cię - zanim napiszesz kolejny tekst poczytaj (zwracając uwagę głównie na styl). Buduj krótsze, prostsze zdania. Pisz tak, aby czytelnik z łatwością mógł czytać twoje opowiadania.



pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”