BOGOWANIE
Zaciśnięta pięść zawisła w powietrzu, zaledwie parę centymetrów od framugi drzwi. Zenek niepewnie spojrzał na Helę, wyraźnie szukając wsparcia.
Twarz małżonki nie nosiła śladu jakichkolwiek wątpliwości – według niej wystarczająco dużo razy odkładali już tą rozmowę.
Mężczyzna wciągnął powoli powietrze przez nos. Mimo, że w gruncie rzeczy nie musiał oddychać, każdy kolejny łyk tlenu dodawał mu sił. Energicznie zastukał.
Wychowali już wspólnie wiele dzieci – z żadnym nie było jednak tylu problemów co z ich najmłodszą pociechą.
Po chwili muzyka w pokoju ucichła, drzwi rozchyliły się lekko – na tyle tylko, by przez powstałą szparę wychylić się mogła młodzieńcza twarz.
-Tak? - Kuba obdarzył swych rodziców spojrzeniem, jakie zazwyczaj rezerwował dla akwizytorów, świadków Jehowy oraz brzydkich dziewczyn na imprezach.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zbyt zajęty synu? Ja i Mama postanowiliśmy, że powinniśmy z Tobą porozmawiać.
- Muszę skończyć projekt na jutro.. Także, sami wiecie, rozumiecie, jeśli to nie jest specjalnie ważne.. - Palce młodzieńca niepostrzeżenie zacisnęły się na klamce.
- Ależ to jest „specjalnie ważne”, skarbie! - wysyczała Hela, stanowczo popychając swego małżonka do przodu. - Na pewno znajdziesz chwilkę dla mamusi.
- Naprawdę.. przecież wiecie, jaki jest mój promotor. Nie chcę być nie miły, ale nie mam czasu na żadne głupotki. – Kuba powoli wycofywał się w głąb pokoju, wyraźnie czując, że tym razem nie uda mu się uniknąć walki.
- Twoje dziedzictwo to nie jest „głupotka”, synu! Jezus w Twoim wieku już siedział po prawicy swego ojca, a Ty? - Ciężki wzrok Zenka padł na leżący na łóżku laptop. - Od miesiąca kodujesz jakiś symulator lotów. Przecież Ty sam powinieneś latać!
- No właśnie, Jezus! Mamy przecież politeizm, Ty sam pracujesz w elektrowni, Mama ma salon piękności, ludzie nie potrzebują Bogów! I ja też bym chciał znaleźć w końcu robotę, ale jeśli wylecę ze studiów, to mogę mieć z tym problem! - Ostatnie słowa niemal wykrzyczał. Ten temat wracał jak bumerang, co parę miesięcy – i zdecydowanie w studenckim życiu miał znacznie mniejszy priorytet niż zaliczenie nadchodzącej sesji.
- Dość synu! Postanowiliśmy już, rozmowę uważam za zakończoną. - Biała broda mężczyzny zjeżyła się, gniewne iskry mignęły w oczach – przez krótką chwilę Zeus wyglądał jak za dawnych lat.
***
-Musicie się modlić! Błagajcie o pomoc Wielkiego Kubę, albo susza nigdy nie minie! - Całe plemię w uwadze wysłuchiwało wrzasków tajemniczego przybysza.
Jego słowa trafiały na podatny grunt, nic zresztą dziwnego – równy tydzień przed nadejściem kapłana wyschła jedyna leżąca w promieniu dziesiątek kilometrów rzeka, bez której przetrwanie całego plemienia stało pod znakiem zapytania.
-śmiało, zakrzyknijcie zemną! O łaskawy Panie, wysłuchaj naszych modłów! Kuba! Kuba! - Mężczyzna uniósł dłonie ku niebu, zachęcając zebranych do aktywnego udziału w zwalczaniu suszy.
Tubylcy niepewnie spoglądali to na nieznajomego, to na siebie nawzajem. Do tej pory całe ich życie opierało się na polowaniach, łowieniu ryb i śpiewach – nie było w nim wcześniej miejsca na żadnego boga. Co inteligentniejsi jednak dochodzili powoli do wniosku, że odkąd zniknęła rzeka, znalazło się całkiem sporo wolnej przestrzeni na nowe doznania.
Król jako pierwszy niepewnie przyłączył się do wrzasków przybysza. Imię bóstwa odbiegało dość mocno od wszystkich znanych w plemiennej mowie słów, dlatego też w czarnych ustach zabrzmiało:
-Kju-ba! Kju-ba! - Kolejni murzyni zaczęli niepewnie dołączać do modłów.
Na cud nie trzeba było długo czekać. Gdy całe plemię podjęło zaśpiew, na nocnym nieboskłonie pojawiła się spadająca gwiazda.
Zdawała się zbliżać z każdym słowem modlitwy prowadzonej przez obcego. Murzyni lękliwie podziwiali podróż czerwonego giganta – nie było to zresztą trudne, bowiem meteoryt przeleciał dokładnie nad ich głowami, by po chwili efektownie uderzyć w zbocze jednej z pobliskich gór.
Zapadła pełna oczekiwania cisza. Modły ucichły, uniesione w górę ręce opadły. W sercach tubylców z każdą mijającą minutą zaczęło narastać uczucie, że ktoś z nich zakpił.
-I co teraz, przybyszu? - Król nie był znany ze zbytniej cierpliwości. Nie była to zresztą cecha zbyt potrzebna w jego zawodzie – duża siła i spryt były znacznie lepiej punktowane w czasie kolejnych elekcji.
- Teraz.. Teraz dziękujcie swemu nowemu Panu. - Kapłan spokojnie uśmiechnął się, wskazując wyschnięte koryto rzeki. Po chwili do murzyńskich uszu dobiegł odgłos wody, gwałtownie płynącej od strony nowego, górskiego źródła.
- Kju-ba! Kju-ba! – Wołanie ze zdwojoną siłą rozeszło się po wiosce.
***
Halo, słyszysz mnie? Hej tam, jest tam kto? - Kapłan cierpliwie, co parę chwil, starał się nawiązać kontakt z Kubą. Dziękczynna uczta trwałą w najlepsze, tubylcy ochoczo raczyli swego proroka kolejnymi kubkami daktylowego wina – jako, że z każdym kolejnym łykiem wysyłanie mistycznych wiadomości stawało się łatwiejsze, mężczyzna był pewien, że wkrótce mu się uda.
O CHOLERA. KIM TY JESTEś, NęDZNY ROBAKU, żEBY MNIE WZYWAć? - Potężne słowa nagle wyryły się w umyśle proroka.
Hej, bracie, spokojnie. Jestem Twoim nowym arcykapłanem, mistykiem, czy jak tam chcesz. W poprzednim wcieleniu pełniłem te same funkcje ku chwale Zeusa, dlatego też staruszek zesłał mnie tu, żebym Ci pomógł. - Pomyślał rozmówca. Miał szczerą nadzieję, że Kuba sam z siebie jest w stanie, bez wcześniejszego przeszkolenia, odczytywać jego myśli – uczenie nowego Boga tak podstawowych rzeczy mogłoby okazać się nie lada problemem.
Na szczęście już po chwili usłyszał odpowiedź: NO I CO JA MAM NIBY ZROBIć Z Tą BANDą CZARNUCHóW?
No wiesz, rasizm jest tu nie na miejscu, szczególnie biorąc pod uwagę, że sam obecnie nie masz ciała. Podejdź do tego z uśmiechem stary. Jesteś ich Bogiem, już jeden cud im odwaliłeś, szafa gra. Na początek możesz wymyślić jakieś durne przykazania.
PRZYKAZANIA? PRZECIEż NIKT TEGO NIE PRZESTRZEGA. - W głosie dało się wyczuć zaintrygowanie. W końcu boskość to nie tylko konieczność przetykania zatkanych rzek, ale i spora władza – czyli potencjalnie niezła zabawa.
Nie kumasz, stary. To są zabobonni wieśniacy, a nie liberalni europejczycy – będą się bać, to będą przestrzegać. Dzięki temu będziesz wiedział kto jest dobrym wyznawcą, i czyich modlitw warto wysłuchiwać. - Jeden z tubylców znalazł się właśnie na jak najlepszej drodze do tytułu „dobrego wyznawcy”, przynosząc swemu kapłanowi kolejny kubek destylatu.
WYSłUCHIWAć MODLITW? NIBY JAK? - Ciekawość Kuby zdawała się narastać.
Prosta sprawa. Używałeś IRCa, nie? Pomyśl o tym jak o różnych kanałach: modlitwy dziękczynne, modlitwy chwalebne i tak dalej. No i masz coś jakby linie awaryjną, błaganie o pomoc – to tak jakby Ci się otwierała rozmowa prywatna, nie? No i dzięki przykazaniom można łatwo oszacować komu warto pomóc, kogo olać, a komu dać bana na modlitwy. Kum-kum-kumasz? Spróbuj się wczuć, teraz onlajn sporo modlitw dziękczynnych powinno być. - Na potwierdzenie swych słów mężczyzna wskazał dziesiątki bawiących się mężczyzn, kobiet i dzieci, wznoszących co chwila toasty za nowego Boga.
***
Kuba już po chwili wziął się za testowanie nowych form komunikacji z wyznawcami. Kapłan miał rację – całe plemię na zmianę to dziękowało mu, to wychwalało jego dobroć. Zaglądając po kolei do chat, ujrzał starego murzyna rzeźbiącego w kawałku drewna posąg – niewątpliwie element ołtarza nowego bóstwa.
Wyobrażenie artysty nie do końca zgadzało się z tym, jak Kuba wyglądał. Wbrew temu co prezentował posążek, w swym ludzkim ciele nie miał ani głowy żyrafy, ani licznych macek – mimo, że całość wyglądała nawet zgrabnie, Bóg postanowił natchnąć rzeźbiarza wizją ciut bliższą rzeczywistości.
Po parunastu ciężkich minutach, gdy zdołał już w murzyńskim umyśle stworzyć nawet dokładny obraz swoich ulubionych glanów i polówki Fred Perry'a, nagle w jego podświadomości zapaliła się czerwona lampka.
Porównanie do otwierającego się okna rozmowy prywatnej było zdecydowanie odpowiednie – charakterystyczny, niezwykle irytujący, dźwięk z tym związany niemal zabrzmiał Kubie w eterycznych uszach.
Ktoś wzywał pomocy! Któryś z jego wyznawców go potrzebował!
Nie zwlekając dłużej Bóg skoncentrował swą uwagę na wnętrzu jednej z leżących na obrzeżach osady chat.
Wzywała go młoda, może piętnastoletnia dziewczyna, leżąca nago na barłogu stworzonym ze skór zwierząt. Właśnie do jej (całkiem przyjemnych dla oka) wdzięków dobierał się jeden ze starszych mieszkańców wioski.
Po paru niezbyt owocnych próbach, mężczyzna w końcu wszedł całym swym (niezbyt wielkim) męstwem w partnerkę. Ta po raz kolejny zawołała:
-Och, Boże! Boże – ni to udając orgazm, ni to błagając o szybką śmierć dla nieudacznika goszczącego między jej udami.
Kuba jeszcze przez chwilę przyglądał się tej żałosnej scenie. Zdecydowanie należało coś z tym zrobić.
Nie czekając dłużej, skupił ponownie swą uwagę na arcykapłanie. Najwyraźniej główna część uczty dobiegła już końca, bowiem wszyscy jego nowi wyznawcy dobrali się parami by bardziej kameralnie oddawać mu cześć, tworząc przy okazji kolejnych potencjalnych wiernych.
Sam prorok gościł wciąż w chacie Króla, zabawiając się z jedną z jego córek.
PRZESTAń NATYCHMIAST! - Odezwał się znienacka głos w jego głowie, zdecydowanie psując mu zabawę.
Co Ty szefie, chyba nie wymyśliłeś jakiś idiotyzmów w rodzaju celibatu dla swych oddanych sług? - Po raz pierwszy odkąd się poznali, Kuba wyczuł w myślach mistyka szczery strach.
NIE, Aż TAK TO NIE. ALE MAM NOWE PRZYKAZANIE: PIERWSZE I JEDYNE. PANIENKI WOLNO OBRACAć TYLKO W POZYCJI "NA JEźDźCA", CZY TO JASNE?
Na jeźdźca? - Kapłan wyraźnie się zdziwił.
GłUCHY JESTEś, CZY CO? MóWIłEś SAM, żE PRZYKAZANIA MOGą BYć DURNE, BO TO TYLKO TEST KTO PRZESTRZEGA, NIE? WIESZ JAK WYGLąDA "PO BOżEMU"? OD DZIś TA POZYCJA JEST ZAKAZANA, WOLNO SIę PIEPRZYć TYLKO "NA JEźDźCA". PROSTE?
Ym.. No cóż. Skoro tak karzesz.. Pozwól, że dokończę i ruszę oznajmiać wiernym Twe.. e.. światłe słowo. - Kapłan, niezrażony obecnością duchowej istoty w okolicy, zgrabnie posadził na sobie młodą murzynkę. Z widocznym zapałem wziął się za realizowanie woli swego Boga.
Nie dane mu było jednak cieszyć się zbyt długo Pierwszym Przykazaniem - po chwili bowiem na zewnątrz chaty rozległy się czyjeś gniewne krzyki.
-Ten bożek nie istnieje! To kłamstwo, mistyfikacja! - Oznajmiał nowo przybyły głos. W obliczu tak jawnej herezji, prorok niechętnie przerwał dotychczasowe zajęcie, po czym odziawszy się uprzednio, wyszedł na zewnątrz.
-O, a oto stwórca całej tej farsy! Ten, który za darmo nachlał się wina i podobierał się do wdzięków Waszych kobiet! - Oskarżenia zabrzmiały gdy tylko mistyk pojawił się w drzwiach.
Agresor wyglądał zgoła komicznie - ubrany w spódniczkę z liści bambusa i obwieszony milionem ochronnych amuletów, mógł spokojnie pełnić rolę tutejszego odpowiednika świątecznej choinki.Nawet noszona przezeń w roli hełmu czaszka bawoła, miała w sobie jakieś bliżej niezidentyfikowane cechy wspólne z wieszaną na szczycie drzewka gwiazdką.
-Kim jesteś psie, by podważać istnienie Wielkiego Kuby? - Zapytał, po pokonaniu napadu śmiechu, kapłan.
-Jestem Mędrcem i Szamanem, Panem Wiatru i Głosem Puszczy! Od wielu lat opiekuje się tą wioską. I wiem doskonale, że nie ma tu żadnego Boga, oszuście! - Zakrzywiony paluch, przypominający bardziej ptasi szpon niźli jakąkolwiek ludzką część ciała, został wycelowany wprost w kapłana. - Jeśli Twój Bóg istnieje, fałszywy proroku, niech dokona cudu na naszych oczach! Może zmieni wodę w wino, które wychlałeś? - Szaman plugawie się zaśmiał. Jego słowa zasiały ziarno zwątpienia w niektórych ludziach, meteoryt spadł w końcu parędziesiąt litrów wina temu. Wina, za które nikt nie zapłacił.
WODA W WINO? OCH, JAKIEż TO SZTAMPOWE. POWAżNIE POWINIENEM COś TAKIEGO ZROBIć? - Kuba odezwał się w głowie swego kapłana.
No cóż. Jeśli tego nie zrobisz, mogą mnie ukamienować. Z oczywistych względów więc, wolałbym, żebyś się postarał. - Nadeszła natychmiast mentalna odpowiedź. Na głos prorok rzekł zaś tylko:
- Skoro tego chcesz psie, niech tak się stanie! O Wielki Kubo, objaw nam swą moc!
Kuba ochoczo dobrał się do atomowej budowy cząsteczek wody, po czym zaczął weń grzebać. Pojawił się tylko jeden mały problem: nie miał pojęcia, jak może smakować daktylowe wino.
Na szczęście był studentem politechniki - podstawę jego jestestwa stanowił trunek o wiele szlachetniejszy niż jakieś tam wino.
***
Bóg włożył w swe zadanie całe serce i energię pochodzącą z całodziennych modłów. Poszło mu lepiej niż ktokolwiek się spodziewał (szczególnie zaskoczone były dzieci, które następnego dnia chciały wziąć kąpiel – co zachłanniejsze prawie się potopiły). Każda kropla wody zamieniona została w uczciwy, niemal stuprocentowy spirytus.
Całe plemię wpadło w euforię, już nikt nie miał zamiaru podważać istnienia nowego Boga.
Ze względu na niekorzystny obrót spraw, stary szaman próbował niepostrzeżenie wymknąć się - niestety, bez powodzenia.
Arcykapłan miał przed oczyma wciąż żywe wspomnienie dorodnych jak grejpfruty piersi królewny. Ta, pełna bolesnego odczucia niespełnienia, przerwa musiała zostać pomszczona.
-łapcie go! Złóżmy heretyka w ofierze! - Zakrzyknął mściwie.
Pomysł zyskał ogólną aprobatę - szaman, podobnie do swego następcy, lubował się przez wiele lat w piciu na koszt mieszkańców i zabawach z ich córkami. Teraz, gdy stał się zbędny, plemię mogło wystawić mu rachunek za te luksusy.
Niezważając na protesty głównej atrakcji wieczoru, akcja działa się nad wyraz szybko. Prorok z przyjemnością obserwował jak przedsiębiorczy murzyni sami przynoszą gruby sznur i znajdują odpowiednie drzewo.
PO CO TO ZROBIłEś? - Nagła duchowa obecność wyrwała mężczyznę z zadumy.
Och. No wiesz. To konkurencja, a poza tym.. Nie zauważyłeś, że nabierasz mocy, gdy ludzie sie modlą?
ZAUWAżYłEM. SUGERUJESZ, żE Z OFIARą BęDZIE PODOBNIE? - Ta perspektywa wyraźnie ucieszyła Kubę.
Stary, sam zobaczysz. Trzymaj sie tylko mocno, zaczyna się! - Kapłan miał rację. Sznur już został umocowany i zawieszony heretykowi na szyi.
-Za obrazę Wielkiego Kuby i ku jego chwale, skazuję Cię na śmierć! Niech on sam Ci wybaczy twe winy! - Przemówił prorok. Na te słowa, podtrzymujący niewiernego mężczyźni, puścili go, umożliwiając swobodne zwisanie z gałęzi baobabu.
Dało się słyszeć głośny chrzęst pękających kręgów szyjnych. Szaman przez moment jeszcze wierzgał nogami w powietrzu. Po chwili przestał.
Potem zaś.. Uczucie, które zaatakowało Kubę miało niespotykaną wręcz siłę. Energia przenikała każdą cząstkę jego eterycznego jestestwa, czuł doskonale smak życia, które złożono mu w ofierze.
I jak stary, ujdzie? - Z uśmiechem na ustach pomyślał kapłan.
CZłOWIEKU, TO JEST LEPSZE NIż DZIWKI, HEROINA I SPIRYTUS OD PANI GRAżYNKI RAZEM WZIęTE! ZNAJDź MI TU SZYBKO KOLEJNEGO HERETYKA! - Bóg niemal wykrzyczał ostatnie zdanie, nie mogąc myśleć o niczym innym, niż kolejny teologiczny orgazm.
Hej, spokojnie, składanie w ofierze swoich to nie jest za dobry pomysł, stary. Myślisz, że czemu Jezus wymyślił krucjaty? Tak po prostu nie wypada.
W TAKIM RAZIE, NIECH WOJOWNICY SZYKUJą SIę NA WYPRAWę WOJENNą. JAK NAJSZYBCIEJ! - Dla większego zmotywowania swych sług, Kuba postanowił zamanifestować swą obecność. Potężny grom z jasnego nieba uderzył w powiewające na wietrze ciało nieszczęśnika, spopielając je na miejscu. Owacjom i pełnym zachwytu okrzykom nie było końca.
***
Ciężko jest znaleźć dwie sąsiednie wioski, których nie łączyłby odwieczny konflikt. Oczywiście powody takiej waśni mogą być różne - a to chodzi o wyższość jakiejś czwartoligowej drużyny piłkarskiej, a to o zaciętą rywalizację ochotniczych ekip straży pożarnej. Takie spory często w europejskich społecznościach znajdowały proste rozwiązania: bójki w czasie wesela czy odpustu, przebijanie opon na parkingu sąsiadów lub podpalenie czyjejś chałupy.
Te same pierwotne uczucia wywoływały również lokalne konflikty wśród plemion dzikiej Afryki. Tutaj powodem niechęci nie było to, że ktoś uwiódł czyjąś żonę - raczej to, że ktoś czyjąś żonę po prostu zjadł. Nic więc dziwnego, że i emocje w sposób bardziej widowiskowy musiały znajdywać ujście.
Kubiańscy wojownicy, każdy z wymalowanym na czole wieńcem laurowym (ktoś uznał, że logo polówki wyrzeźbionej przez natchnionego artystę to nic innego jak symbol Kuby - sam Bóg nie miał siły na prostowanie tegoż faktu), uderzali kamiennymi toporami i włóczniami o drewniane tarcze, skandując głośno boskie imię.
Po drugiej stronie rzeki, stanowiącej naturalna granicę, do boju gotowali się ich odwieczni rywale. Przypominało to ten magiczny moment, gdy dwie bojówki piłkarskie niespodziewanie spotykają się w centrum miasta – najpierw, przez chwilę stojąc po przeciwnych stronach ulicy, wymieniając się uwagami na temat swych matek.
Potem zaś.. potem zaczyna się to, o czym setki skinowskich i pankowych kapel śpiewa od wielu lat - pada niewidzialny sygnał i nagle wrogowie mieszają się z przyjaciółmi, a jedyny cel życia to zerwanie szalika chłopakowi stojącemu naprzeciwko.
Kuba doskonale wiedział, jak w tym przypadku będzie brzmiał niewidzialny sygnał. Przez całą wyprawę wpływał na umysły swych wiernych, przemieniając prostych myśliwych w nieustraszone, krwiożercze bestie. Mimo, że ich ofiary miały przewagę liczebną (miejsce bitwy wybrali stosunkowo blisko góry, którą zamieszkiwało ich plemię - dlatego też do boju wzięli młodzież i starców, którzy ze względów logistycznych nie mogli towarzyszyć wojennej wyprawie), Kuba nie martwił się o wynik starcia - wypowiadane przez jego wojowników motto "Bóg jest z nami", miało w końcu niezwykle dosłowny charakter.
ZACZYNAJCIE. - Potężny głos rozniósł się po całej dolinie, wyraźnie zbijając z tropu niewiernych wrogów.
Fanatycy nie potrzebowali więcej rozkazów - niektórzy w pośpiechu przebiegli przez prowizoryczne mosty, inni wpław poczęli przeprawiać się przez rzekę.
Nawet zimna woda nie mogła ostudzić gorącej krwi. Zawołania bojowe i okrzyki bólu zlały się w jedno, kamienne ostrza szybko pokryły się czerwienią. Jedni tonęli w rzece, drudzy zachłystywali się własną, bogato tryskającą z ran, posoką.
Kuba nie widział szczegółów - całą jego uwagę przyciągały siły życiowe, bogato unoszące się z coraz liczniejszych trupów. Niektórzy zabijali z jego imieniem na ustach, inni ginęli. Tak naprawdę, nie robiło mu to żadnej różnicy.
Jak przez mgłę uświadomił sobie, że tych drugich robi się coraz więcej. Obrońcy mieli nad jego wojownikami ogromną przewagę liczebną - po początkowym szoku wywołanym krwiożerczością agresorów, podjęli wyrównaną walkę. Mimo, że za każdego fanatyka padało dwóch czy trzech niewiernych, wizja porażki stała się jak najbardziej realna.
Bóg nie mógł na to pozwolić. Odnalazł w bitewnym zgiełku króla swych poddanych, toczącego zajadłą walkę z trójką przeciwników. Dwa dobywane przezeń topory tańczyły w powietrzu z niezwykłą szybkością, mimo to przeciwnicy powoli okrążali fanatyka, co chwila rysując na jego ciele nowy, krwawy ślad.
Kuba wtłoczył w królewskie ciało całą duchową energię, którą tego dnia złożono mu w ofierze. Obdarowany zaczął szaleńczo wrzeszczeć, całe jego ciało zdawała się rozsadzać od środka boska siła.
Krzyk momentalnie ucichł, gdy Bóg przejął kontrolę nad tą fizyczną powłoką. Awatar doskoczył do pierwszego z oniemiałych przeciwników, by pojedynczym ciosem pozbawić go głowy.
Gdy drugiemu z niewiernych zgruchotał gardło uderzeniem drewnianej rękojeści, ostatni rzucił się do ucieczki. Nie zdążył uczynić jednak nawet trzech kroków - awatar celnie rzucił drugim z toporów, kończąc tą potyczkę.
Od razu rzucił się do dalszej walki. Gdy jego ostatnie ostrze utknęło między żebrami jednej z ofiar, począł zabijać gołymi rękami.
Królewskie ciało było odporne na ból – mimo, że jeden z przerażonych obrońców rozciął mu gardło swym mieczem, awatar jedynie zaśmiał się.. czy raczej próbował zaśmiać, co zaowocowało krwawym bulgotem.
Tego było zbyt wiele dla niewiernych - niedobitki poszły w rozsypkę, uciekając w stronę swej macierzystej góry.
-Nie gońcie ich. - Wycharczał, ku zdziwieniu fanatyków, Król.
-Ależ ojcze. Dopóki choć jeden z tych psów żyje, możemy mieć pewność, że odbudują swą armię i wrócą by się na nas mścić! - Młodemu księciu nie przeszkadzał fakt, że jego rozmówca ma podcięte gardło i mniej więcej setkę głębokich ran na całym ciele. Pod wpływem adrenaliny łatwo przeoczyć tak nieistotne szczegóły. - Musimy wypalić te chwasty z korzeniami!
Awatar z namysłem pokiwał głową po czym postąpił bez słowa parę kroków naprzód. Nagle upadł na kolana, wbijając jednocześnie ostrza swych (świeżo zdobytych) broni w ziemię.
Z rozharatanego gardła wydarł się przeraźliwie głośny krzyk. Zdawał się trwać w nieskończoność - wypełniał dolinę gdy ciało króla zaczęło delikatnie świecić, gdy zapłonęło żywym ogniem.
Dopiero gdy ogień się wypalił, a królewskie prochy rozwiał wiatr, krzyk ucichł.
Nagle ziemia pod nogami oszołomionych fanatyków zaczęła się trząść. Krzyk uderzył w nich z nową siłą - tym razem jednak wydobywał się z gardeł setek kobiet, dzieci i resztek obrońców, skrytych w głębi góry.
Góry, której szczyt nagle wybuchnął światłem jaśniejszym od słonecznego. Dopiero po chwili, gdy wzrok ponownie zaczął współpracować z wojownikami, podziwiać mogli w pełni dzieło swego Pana - rzeki lawy, pokrywające niezdobytą twierdzę ich wrogów.
TWOJE żYCZENIE ZOSTAłO WYSłUCHANE, KSIążę. WYPALIłEM CHWASTY. Z KORZENIAMI.
***
WIDZę SYNKU, żE NIEźLE SOBIE RADZISZ? - W głosie Zeusa dało się wychwycić ledwo skrywaną dumę.
OCH, NIC TAKIEGO TATO. MIAłEś RACJę, TO BOGOWANIE TO CAłKIEM FAJNA SPRAWA.
NO WIDZISZ, STARY OJCIEC WIE CO DLA CIEBIE DOBRE. ALE JEZUS JUż SIę KRZYWIć ZACZYNA, BęDZIESZ MUSIAł POWOLI WRACAć. JESTEś GOTOWY?
MUSZę ZAłATWIć JESZCZE JEDNą RZECZ TATO. TO NIE ZAJMIE DUżO CZASU. - zapewnił Kuba.
***
Wszystkie okoliczne plemiona ochoczo uwierzyły w Kubę i złożyły hołd nowemu Królowi. Dziękczynna uczta trwała już trzeci dzień z rzędu. Przyjemność z przysłuchiwania się pochwalnym modłom została jednak przerwana ponownie przez sygnał alarmowy.
Bóg szybko zlokalizował źródło błagania o pomoc. Poznał tą dziewczynę dość łatwo - mimo, że z jego perspektywy wszystkie murzynki miały niemal identyczne twarze, tylko ta jedna z jego młodych wyznawczyń mogła pochwalić się tak obfitym biustem.
Niewiasta siedziała okrakiem na tym samym nieudaczniku co ostatnio, wzywając co chwila imię Pana Boga swego nadaremno.
Jako, że po powrocie do normalnego życia, boska energia nie będzie mu już przydatna, Kuba postanowił wykorzystać cały zapas nagromadzony przez ostatnie dni. Tak jak na polu bitwy, przejął ciało mężczyzny.
Awatar niemal rósł w oczach - jednak najbardziej powiększyła się ta jego część, której w obecnej sytuacji nikt nie mógł oglądać. Wypełnione mistyczną mocą dłonie zamknęły się na biodrach dziewczyny, gwałtownie unosząc ją w powietrze, by niemal od razu ponownie pociągnąć w dół.
Murzynka na moment zamilkła ze zdziwienia, nie mogąc uwierzyć w cud jaki nastąpił. Po chwili znów otworzyła usta, z których ponownie wyrwało się „Och, Boże!” – tym razem jednak głośne, wysokie i zdecydowanie niewymuszone.
Dopiero teraz, gdy wszystkie głosy w wiosce uczestniczył w dziękczynnych modłach, mógł odejść.
2
Fajne.
Szybkie, proste i ciekawe. Narracja płynniutka, akcja naprawdę ciekawa...
Jeden z lepszych lekkich, humorystycznych tekstów jakie tu czytałem. Czytałem z autentycznym zainteresowaniem. Nie mam nic więcej do dodania.
Gratulacje, i... Next!
Szybkie, proste i ciekawe. Narracja płynniutka, akcja naprawdę ciekawa...
Jeden z lepszych lekkich, humorystycznych tekstów jakie tu czytałem. Czytałem z autentycznym zainteresowaniem. Nie mam nic więcej do dodania.
Gratulacje, i... Next!
4
No to ja się skuszę :wink:
Poza tym, co do strony językowo-gramatyczno-stylistycznej nie mam więciej uwag. Tekst napisany bardzo poprawinie.
Pod względem merytorycznym też mi sie podobało. Nie nudziło, czytało sie płynnie i ogólnie było ciekawe. Tak trzymaj!
To chyba miało być "tak że", ale nie jestem pewna.Także, sami wiecie, rozumiecie
Poza tym, co do strony językowo-gramatyczno-stylistycznej nie mam więciej uwag. Tekst napisany bardzo poprawinie.
Pod względem merytorycznym też mi sie podobało. Nie nudziło, czytało sie płynnie i ogólnie było ciekawe. Tak trzymaj!
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl
Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.
Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.
5
Tylko to znalazłam.Dopiero teraz, gdy wszystkie głosy w wiosce uczestniczyły w dziękczynnych modłach, mógł odejść.
Jeśli chodzi o mnie to... hmmm nie przepadam za fantastyką ale to opowiadanie jest boskie


"It is perfectly monstrous the way people go about, nowadays, saying things against one behind one's back that are absolutely and entirely true."
"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
"It is only fair to tell you frankly that I am fearfully extravagant."
O. Wilde
(\__/)
(O.o )
(> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature help him take over the world.
6
Bardzo smaczna potrawa. Zawsze najważniejszy jest pomysł, nic na siłę. Gdy czujesz, że pomysł cię niesie, sam dobrze się bawisz, stukając w klawisze, to i czytelnik odczuwa to samo. Tutaj, mam nieodparte wrażenie, opowiadanie "samo się pisało". Takie są najlepsze.
Jeśli mogę coś doradzić, to ciągnij to. Mam na myśli formę, sposób narracji, zabawę absurdem. Masz swoją ścieżkę, na której doskonale sobie radzisz, nie zmarnuj tego. Niewymuszony humor jest towarem deficytowym. Talent też.
Trzymaj się!
Jeśli mogę coś doradzić, to ciągnij to. Mam na myśli formę, sposób narracji, zabawę absurdem. Masz swoją ścieżkę, na której doskonale sobie radzisz, nie zmarnuj tego. Niewymuszony humor jest towarem deficytowym. Talent też.
Trzymaj się!
7
Fajne ,fajne...
"Wiara przychodzi z serca i duszy.Jeśli ktoś potrzebuje dowodu na istnienie Boga ,wtedy sama idea duchowości rozpływa się w sensualizmie i redukujemy to, co święte do tego ,co logiczne."
-Drizzt Do'Urden
-------------------------------------------------------
http://img382.imageshack.us/img382/6497 ... oligon.jpg
Załap się! Jeszcze dziś!
-Drizzt Do'Urden
-------------------------------------------------------
http://img382.imageshack.us/img382/6497 ... oligon.jpg
Załap się! Jeszcze dziś!