drzwi bez domu [opowiadanie]

1
Leżę i przypominam sobie czasy, kiedy jeszcze byłem drzewem. Potężnym dębem z szeroko rozłożonymi ramionami, stojącym na straży lasu i gotowym go bronić... Tłum młodych drzewek za mną, a przede mną cały świat. W korzeniach setki, ba, nawet tysiące stworzeń na przestrzeni lat znalazło swój dom. Byłem niczym dobry, lecz także silny ojciec. W czasie wichury broniłem przed wiatrem; w czasie suszy, wysychałem, by pozwolić żyć runu leśnemu, które przechowuje w swej skarbnicy miliony kiełków. Drogocennych kiełków, bowiem z każdego z nich może wyrosnąć nowy strażnik. Wiedziałem, że jeśli przeżyje ten zalążek, nasza populacja nie zginie. Lata mijały, a ja rosłem w siłę. Wszystkie stworzenia, które dostały dar poruszania się, zostały też naznaczone wielką skazą; nie mogą czerpać radości z wieku i wiedzy, gdyż każdy następny dzień osłabia ich i zbliża do śmierci. Ja, choć nie mogę zwiedzić świata o własnych siłach, znam go o wiele lepiej niż te biedne przemijające twory boskiej wyobraźni. Jednak one zaczęły porywać się na naszą długowieczność, chciały ją zniszczyć z zazdrości, lub też wykorzystać do własnych celów. Tak pewnego dnia las odwiedzili ludzie w jaskrawych okryciach. Nie przyszli oni, jak się okazało, zbierać grzybów, polować, ani też rozmnażać się. Przynieśli ze sobą narzędzie tortur, choć niewielkie, to bardzo głośne i sprawne. W ciągu kilku sekund oddzielili mnie od korzenia, czego przed nimi przez lata nie udało się dokonać żadnemu z żywiołów. Wtedy przestałem być drzewem, a stałem się drewnem. Podzielono mnie na wiele części i wykonano z nich przedmioty przeróżnych kształtów i przeznaczenia. Ja jestem tylko jeden, a moje ciało jest w wielu kawałkach... Musiałem wybrać, ale taka decyzja jest nieodwracalna. Jeżeli część, którą wybrałem, zginie, ja podzielę jej los. Wybrałem więc tę przeznaczoną na drzwi. Pomyślałem, że będę wtedy pełnił podobną rolę jak w lesie. Będę bronił domu przed niszczycielską siłą żywiołów, odstraszał wrogów i dawał schronienie. Podjąłem decyzję i trafiłem do zakładu stolarskiego „Natura”. Tam upiększono mnie, dodając liczne rzeźbienia. Proces ten nie należał, co prawda, do najprzyjemniejszych – nóż wbijał się w różne miejsca, tu poszerzał, tam pogłębiał, ale czego się nie robi dla wspaniałej prezencji... Na koniec pomalowano mnie lakierem, który miał zastąpić ochronę kory i wysłano do składu budowlanego. Tu dopiero przekonałem się, jak rzeczywistość może okazać się różna od planów! Leżąc tam, wśród innych mi podobnych, a nawet piękniejszych, przez cztery pory roku, zacząłem wątpić czy kiedykolwiek ktoś będzie chciał, abym go chronił... Przecież stałem się jedynie rzeźbioną, cienką deską. Trzeba być głupcem, aby powierzyć takiemu czemuś swoje bezpieczeństwo! Chciałem spłonąć, wyschnąć, zostać zjedzonym przez robale, cokolwiek! Na szczęście człowiek, okazując litość, zabrał mnie stamtąd, aby skrócić moje cierpienia. Zawiózł na polanę, gdzie położył obok innych desek i bali. Mogłem przez chwilę cieszyć się widokiem pobliskiego lasu, jednak bolało, iż nie jestem już jego częścią. Wtedy człowiek nakrył mnie niebieską folią i odszedł. Tak więc leżę tu, bardzo już długo i czekam na śmierć, ona jednak nie chce przyjść do mnie. Ludzie, litości! Nie mogę spędzić tu całego życia, pogrążony we wstydzie i żalu! Nie mogę sam, godnie popełnić seppuku... Chociaż... Nie mam skóry, byłbym bezbronny wobec natury, gdyby nie ten lakier... Jest, jest pęknięcie! Wspaniale, teraz nawet ta folia mnie nie ochroni. Czekam na deszcz...

....

- Tato, a kiedy tu zamieszkamy? Ja chcę mieć pieska i króliczka! – z nadzieją w głosie zapytał około pięcioletni chłopiec.

- Już niedługo. Dzisiaj panowie wstawią okna i drzwi, potem pomalujemy ładnie twój pokoik i będziemy mogli się przeprowadzić – odpowiedział ojciec, kierując się ku miejscu, w którym zostawił zakupione drzwi. Kiedy tam doszedł i podniósł folię, zaczął przeklinać i pobiegł do pracowników budowy.

- Ojej... – westchnął chłopiec – drzwiczki się postarzały! Wyglądają jak dziadek... Puk puk drzwiczki! – Zastukał w popękaną powierzchnię. – Nie żyje...
I've got the lot to burn...

2
Gdy byłem w liceum moja ukochana Pani od historii przeczytała całej klasie w okresie święta Bożego Narodzenia małą opowieść o drzewku wigilijnym. Bardzo podobna do twojego opowiadania, tym bardziej, że drzewko miało różne perypetie, a jak żywe drzewka kończą po świętach wszyscy wiemy. Czyżby inspiracja, czy nigdy się z nim nie zetknąłeś?



Tak, czy inaczej twoje opowiadanie nie jest być może najwyższych lotów, ale czytało mi się je w miarę przyjemnie, bez większych zgrzytów. Minus - Ono jest trochę takie... ehm... infantylne?



Pozdrawiam i czekam na fragmenty innych dzieł.

3
Bajki są nie tylko dla dzieci.

Nigdy nie słyszałam opowieści o wigilijnym drzewku, inspiracją było dla mnie raczej opowiadanie Kafki "Jama". Przez uosobienie roślin lub zwierząt można pokazać wady ludzi. Może jednak rzeczywiście jest to trochę zbyt obrazowe i trzeba mieć spore umiejętności, żeby nie wyszło na słodką bajeczkę.

Dzięki.
I've got the lot to burn...

4
Witam



Na początek: mniej bałaganu proszę. Spójrz na ten tekst, nawet niezależnie od treści: wygląda jak Kupa. Zbity w jedną, homogenizowaną papkę. Innymi słowy, akapity! Tabulator to bardzo dobry przyjaciel.



Teraz poważniej.



Jak na dziecięce opowiadanie, to jest... niezłe. Niewiele mogę rzec; jest to bajka, trochę wciągająca, z ciekawymi porównaniami, ale niezbyt odkrywcza i mało poruszająca. Czytać na dobranoc komuś można. Zachwycić się, chyba nie bardzo.



Byc może, jeśli kiedyś spiszesz cały tomik takich bajek, będzie można je wydać. Mimo to, nie bije to ogromnym artyzmem.



Moje zdanie

Pozdrawiam

Leiner
Obrazek



Cause I am my enemy

The water's up to the knee

I never wanted nothin' from you

Yes, I do; Yes, I do

My engine's runnin' on dry

My head's so fucked up inside

Shut up

I know

I said so...

5
Oczywiście, że bajki są nie tylko dla dzieci. Powiedziałabym nawet, że duża część z nich, tak naprawdę jest dla dorosłych.



Nie zmienia to jednak faktu, że twój tekst nie należy do najlepszych. z drugiej strony, nie należy także do najgorszych. Jest w miarę dobry. Podobała mi się końcówka - choć zgodzę się z Adamem, że mało poruszająca.

Brak akapitów zdecydowanie utrudnia odbiór tekstu.



Czytało się całkiem płynnie, ale miałam odczucie jakiegoś braku. Jakby zabrakło ci słów, do wyrażenia tego, co chciałaś. Myślę, że jako "ogólny zarys" może się to sprawdzić, ale musiałabyś to dopracować. Wlać w to trochę duszy i powołać do życia - jeżeli wiesz, co mam na myśli.



pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

Re: drzwi bez domu [opowiadanie]

6
sonicexx pisze:Nie przyszli oni, jak się okazało, zbierać grzybów, polować, ani też rozmnażać się. Przynieśli ze sobą narzędzie tortur, choć niewielkie, to bardzo głośne i sprawne


Nie powiedziałbym, by ten fragment nadawał się dla naszych dziatw :wink:



W każdym bądź razie nie czuje się wstrząśnięty. Momentami kuleje język, a samo w sobie jest nijak wciągające, lecz potencjał jaki w sobie drzemiesz, dał się poznać od pierwszych chwil. Po prostu zmień repertuar.

7
Lekkie opowiadanko.

Składnie napisane. Może bez porywów, ale jest poprawnie.

Jak wspomniała Lan, czytało się płynnie, ale czegoś było brak. Nie mam pojęcia czego, ale teraz, kilka minut po lekturze, nie czuję, że coś czytałem.

Słowem, było, minęło i nie został żaden ślad, nawet żal, że już koniec.



Pozdro.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”