Niebieska róża [takie cuś]

1
Posejdon rozsiada się właśnie w fotelu. Jest jak zawsze- czoło gdzieś w chmurach, nieobecny, wyalienowany. Coś tam mu szumi w głowie, może to fale, morze to fale. Czasem westchnie głębiej, rzuci wiązankę siarczystych przekleństw. Qrcze, też bym tak chciał, raz na zawsze odpłynąć, choćby to zawszone zawsze trwało ledwie minutę. Ja ciągle wnerwiony, bo woda z sedesu na podłodze sobie strumykiem pomyka, zlewa się nagle i układa w morze (a ja wiem, że to Martwe Morze). Jeszcze, co gorsza, Trol obok siedzi, miętosi brudną gazetę, tę samą od tygodni i szeleści. Nie znoszę ostatnio obecności tej laski, a przecież tak było pięknie, jak w piosnce.



LATEOLOGIA



Pamiętam naszą pierwszą randkę. Na pierwszej tej randce wrzuciliśmy do zalewu kontener na śmieci. Jego zawartością okrasiliśmy trotuar, żeby przypadkiem wody nie zanieczyścić. Oto jest śmieć- mówiłem- który uniesieni miłością posyłamy tej ziemi, by uczynić ją żyzną dla tego i kolejnych pokoleń. Puszki, kapsle, pampersy, wszystko to rozpostarło się pod nami wielką mozaiką, spadło jak wielobarwny dywan na posadzkę pałacu sułtanów życia i śmierci. Dopiero pojawienie się Olka popsuło tę miłość. Wkroczył w nasz związek jakby kuchennymi drzwiami, trochę niby z przypadku, ale z dużym tupetem. Przyjęliśmy go z otwartymi rękami, chlebem i prochami, jak syna, jak Ojca Wszechmogącego. Stał się w tym światku personą czołową, ważniejszą niż ja, czy Posejdon, dlatego siedzi teraz obok Trola, przeżuwa jak surowe mięso miłość do niej, którą uprzednio wyssał ze mnie do szpiku. I nasłuchuje dokładnie jak ona przewraca strony dziennika przeznaczonego na ten miesiąc, zupełnie jak tego feralnego poranka, kiedy pocałowała Olka po raz pierwszy (potem ją zgwałcił i zjadł bułkę z sardynką).



Posejdon akurat puszcza wiązankę, z tym że wyjątkowo łagodzi słowa, niczym poeta:

- Kuchnia Olek! Myślicie, że żałuję tej suki?! A kuchnia z nią, nie będę kuchnia płacił na wywłokę, nich idzie w pizdu! - on też przeżył kiedyś zawód miłosny- Franca chciała, kuchnia, wszystko- od pitolonego swetra, po złoty zegarek- a na ratuszu masz, suko, zegarek! Idź się tam puszczać z brudasami i...- i nagle cichnie, znów jest wysoko, a od jego pokracznych tekstów, niebo zaczyna płakać.

- Dawno już nie padało, chyba z tydzień. - oznajmia Olek, mimo że właśnie padać zaczęło.

- No właśnie że leje od wczoraj! - mówi Trol, a na potwierdzenie jej sądu grube krople przetaczają się rynną, wystukując o okap monotonny rytm- ko-ka-ina ko-ka-ina ko-ka- i tak gugol razy. W końcu ilu nas, tyle zdań- albo pada od wczoraj, albo nie pada, albo tam wysoko. Ja utrzymuję, że dopiero zaczęło.

- Nie pada od tygodnia. - ten swoje- i myślę, że już nie będzie. Możemy śmiało sprzedać chatę i zamieszkać na dworze.

- Możemy. - ta odpowiada, a mi niedobrze- Jak zmokniemy, to się przebierzemy w coś suchego i tak w kółko.

- A całą kasę za mieszkanie wydamy na alkohol i prochy, a jak coś zostanie, to pójdziemy na kręgle.

- A za co będziemy żyć?

- Nie będziemy.

- O.K.



A Posejdon już usnął i chrapie, czasem tylko przez sen rzuci "kuchnią". Coś nie jest

ostatnio w formie. Jest jakby w pustce, co na jedno wychodzi, bowiem forma jest pustką, a pustka jest formą, jak ktoś mądry powiedział. Chcę iść do domu dziecinnego, do tego wyburzonego przed rokiem, ale nie mogę wstać, ani nawet ruszyć kończyną. Uświadamiam sobie, że umarłem. O.K. W tle leci Neubauten, choć Trol bluzga, że nie cierpi niemieckiego. Jej bluzgi, nie tak wyrafinowane jak te Posejdona, nie są w stanie zakłócić mi muzyki- w końcu jestem trupem. A deszcz dalej wystukuje to maniakalne ko-ka-ina ko-ka-ina ko-ka, wtóruje mu Rudi Moser i Morze Martwe, które rozkłada się i gnije, tak słodko bulgocząc.

To ona mnie zabiła, ta woda z sedesu. Musiała wpaść do tchawicy.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

2
Maleńki urywek z życia ludzi, którzy są już martwi, choć o tym nie wiedzą. Ale przeczuwają...

Między wierszami pytanie, czy ich byt ma jakikolwiek sens? Czy ich uczucia mają jakąś wartość? Nie wiem.

Nie odpowiadasz na te pytania. Pewnie celowo...

3
Wolę stawiać pytania, niż na nie odpowiadać. :)

Posłużyłem się takim przykładem (celowo), ale przecież żyjąc w rytmie zegarka, czytając książki, jedząc surówki i pijąc mleko także umieramy, tylko trochę wolniej. Sensu można się doszukać wszędzie, bezsensu też- niech to będzie jeden z wniosków tej opowiastki.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

4
Hm... Coś bym tam mruknęła o złym zapisie dialogu i drobnych brakach przecinków, ale sobie daruję.



Cóż można powiedzieć? Zostawiasz parę myśli, osobiście odniosłam wrażenie, że to tekst z rodzaju "Chcesz grzebać w poszukiwaniu refleksji, grzeb, nie, to nie, nic nie narzucam".



I też to jest jakiś pomysł.



Pozdrawiam.

5
1. Akcja, a raczej - "akcja" opowiadania "Niebieska róża" rozgrywa się (lepiej jednak "rozgrywa się") w miejscu, w którym na dobre (choć powinno być - na złe) zagościła patologia (należało napisać - nędza).



2. Bohaterowie opowiadania są ludźmi, a raczej - machinami, których życie (lepiej - wegetacja) obraca się wokół żądzy (choć może należy rzec - głodu) miłości i narkotyku (na pewno trzeba napisać - miłości do kokainy oraz narkotycznej miłości). Nie mając ani jednego, ani drugiego, są łupem bezczasu. Rolę zegara spełnia deszcz.



3. "Niebieska róża", czyli kokaina, a raczej to, co ona wywołuje w umyśle, co wnosi do przestrzeni, w jakiej egzystują bohaterowie. To imię bohaterki. Pytanie jednak, czy takiej, jaka była, zanim nie upadła, czy może takiej, jaka jest, pomimo upadku.

6
@Eitai Coro

Wnioskuję, że akceptujesz tę koncepcję tekstu, choć bez dużego entuzjazmu. W każdym razie miło, że przeczytałaś i podzieliłaś się opinią.

Pozdrawiam.



@R. Jasiński

Bardzo ciekawa interpretacja. Dziękuję.

ad. 1. Są w zasadzie dwie akcje- ta w czasie teraźniejszym i ta w przeszłym- pomiędzy nimi są zapomnienie i wspomnienie, które toczą walkę o dusze bohaterów. To nie tylko nędza, to bród, smród i ubóstwo ("ubóstwo" od- "ubóstwiać").

ad. 2. Narkotyki są tu ekwiwalentem (iluzją) tego wszystkiego, czego oni nie potrafią już przyjmować.

ad. 3. Są różne stadia tej samej niebieskiej róży, w tym kwitnąca i więdnąca,

Pozdrawiam.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

7
Strasznie zakręcony tekst. Ciężko sie czytało... nie wiem, może to moja wina.

Tym trudniej było mi wynieść z lektury coś wartościowego. Może gdybym przeczytał po raz drugi... ale jakoś po pierwszym razie straciłem apetyt.

Dlatego też nie czepiam sie treści. Nie jest to typowa opowiastka z fabułą, tylko z przekazem.

Ale stylu ci nie podaruję. Jest strasznie chaotyczny. Nie pozwala skupić się na treści. Tym bardziej, że cały przekaz wciśnięty został w cztery akapity. A ja się zapytam, czemu tak krótko? Miałeś jakiś limit? Bez obaw mogłeś pozwolić sobie na nieco dłuższą formę, ale za to spokojniejszą i łatwiej przyswajalną.



No ale cóż, to tylko moje subiektywne odczucia, którymi nie musisz się kierować.



Pozdro.

Dodane po 1 minutach:

I proszę natychmiast wstawić gatunek, bo będzie worn.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)

8
VV



Po przeczytaniu "Niebieskiej róży" moja pierwsza myśl dotyczyła tego, że VV wnosi do opowiadania humanitaryzm. Nie pisze, aby epatować naturalizmem, ale naturalizm służy mu do obrony postaci. Twoja odpowiedź dotycząca mojej interpretacji utwierdza tę myśl. Ta postawa - samarytańskie pochylenie się nad najsłabszym - to zatem PS., czyli 4 punkt dodany do poprzednich trzech.

9
@Gott-Foo

Tak, miałem limit, ponieważ tekścik pisałem na konkurs, max. 3600 znaków (który chyba i tak przekroczyłem). Nie wstawiłem gatunku, bo nie mam pojęcia jaki to gatunek- cokolwiek nie wstawię, będzie mylące, bądź nic nie mówiące. żeby spełnić wymóg formalny dodaję więc, wzorem Tfu-Pfu, to co dodaję.

Dzięki za poświęcony opowiadaniu czas i uwagi.



@Ryszard

Tak, postacie miały wzbudzać raczej litość, niż pogardę.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron