łowcy kpów (fantasy techno!!)

1
Piosence

„Head Over Heels” Accept





Za sześcioma niemal płaskimi górami, za dwunastoma zmeliorowanymi bagnami, pod miastem doszczętnie zurbanizowanym bytował kiep.

Obie łowczynie napromieniowywały broń, słuchając parlamentarnego przemówienia króla. Był to władca nieleciwy i niepostawny. Poczuł ducha narodu. W wystąpieniach sejmowych się wyspecjalizował i sam z sobą bił się o to, aby jak najdłużej perorować. Tym razem zlekceważył kunszt retoryczny. Chuchnął w mikrofon i rzekł: „Rodacy!”. To powiedziawszy, udał się do izby audiencyjnej. Mowa monarchy podbiła posłów i senatorów. Wreszcie pojęli swą polityczną misję i już się nie głowili.

Pierwsza łowczyni klepała strzałę, która by zdalnie mknęła do celu. Druga montowała maczugę, która sama z siebie mogła sprawiać łomot, jednak nie dłużej, niż przez dwadzieścia siedem lat. Największy łowczy wypadł z odrętwienia, w jakie popadł onegdaj.

- Oturz to! – huknął i znów wpadł w letarg.

łowczynie w mig pojęły rozkaz. Postanowiły wleźć w knieję i zasadzić się na kpa egzystującego pod stolicą. Wyzywały los, czy spełniały jego wolę?

Wypiłam inkaust i empirycznie zweryfikowałam swe zdolności ortograficzne: Wyhaftowawszy chabrowe hajdawery, dwaj chuchrowaci hajdamacy chyżo rozharatali hallux handryczącemu się hiphopowcowi.

Kiedyś uprawiałam lepiężniki. łowcy wyrwali mnie znad potoku i przymusili do parania się epiką. „W literaturze narodowej i polskiej – pouczyła pierwsza łowczyni – nie idzie o to, aby odpowiednie dać rzeczy słowo, lecz niewstrzemięźliwie sklecać zdania. Niehumanitarnie poddamy cię wstrząsom w postaci podmiotów logicznych, jeśli zmilitaryzowanym stylem będziesz mordować język ojczyźniany ”.

Tak zostałam bajarką i zarzuciłam wysterylizowaną leksykę.

Drałowaliśmy wzdłuż, potem wszerz. Lato dziarsko wyległo na ugory. Ciepnąwszy budowę czwartej Polski, rodacy akurat ukończyli montaż drugiej Irlandii i zuchwale jęli wznosić drugi Kuwejt. Paru kontestatorów stawiało nad Wieprzem drugi Dubaj.

Syci i kontenci Polacy mówili, że niespotykany kiep bytuje pod stolicą, ale odradzali łowy.

- Zrozumcie – przekonywała Polka odziana w zaledwie pół listka figowego – własną erotyczność. Nie ma nic ohydnego w rozwiązłej wolności.

- Oturz to – zachłysnął się największy łowczy i znów spadł w letarg.

Słysząc jednoznaczny rozkaz, obie łowczynie stłumiły chęć aktywności seksualnej. Pierwsza pieściła niesłychanie skuteczną broń: widły służące do ukatrupienia jednym machem aż sześćdziesięciu kpów. Druga ucałowała półautomatyczne cepy, które dowolnego kpa roznoszą na strzępki, zadając ponadto mnóstwo szarpanych ran.

Uzupełniłam zapas inkaustu. Oj, nie lada gratka szykuje się dla sympatyków łaknących krwi, żądnych rozwłóczonych flaków, porzniętych bebechów, zmiażdżonych nochali, wyciekających mózgów, rozpruwanych aort.

- Otuż to – największy łowczy oszacował sytuację i zaraz upadł w letarg.

Raptownie poczuliśmy kpa, jakiego ludzkie oko nie ujrzy. Wydzielał woń tak seksowną, że kto ją wchłonął, natychmiast powierzał ciało lubieżnym rozkoszom. Niewiasty zapominały o zahamowaniu i zmysłowo rzucały się na chłopów i robotników. Ci zaś jedli bez umiaru, tyjąc i rozprężając chuć. Inteligenci oraz intelektualiści zaspokajali się opisem erotycznej ekwilibrystyki autochtonów.

Pobudzająca woń kpa była potrzebna mu dlatego, żeby mógł zeżreć wszystko, co żyło na ojczystej glebie. Sam jeden by został i wtedy siebie poszatkowałby, ale skąpa pociecha...

Czterdziestu i czterech zuchwalców usiłowało unicestwić żarłoka, ale ocalały po nich jeno rdzewiejące orzełki i pogruchotane proce.

O zmroku przystanęliśmy na skraju kniei. Z dala migotały nieprzebrane iglice pałaców kultury, bastionów nauki.

- Oturz to – wyrwał się z letargu największy łowczy, lecz ponownie weń się napatoczył.

Nie widok grodu kusił, a wabiła woń kpa. Myślałabyś, że zapach czterech białych kwiatów, konwalii, lilii, narcyza i jaśminu, w jedno ktoś powiązał i rozpraszał nad grodziskiem. Obywatele pławili się w rozwiązłości, zgorszenie porażało na każdej ulicy.

Jakoż podeszliśmy kpa. Podpełzamy i widzimy, że lewe oko ma adhezyjne, prawe ucho zaś anamnestyczne. Alogeniczny pysk. Pierwsza łowczyni ciska oszczep samoprzylepny. Z nozdrzy kpa cieknie fioletowa posoka i ranę zasklepia. Druga łowczyni uruchamia zmechanizowane cepy. Zaraz kiep zamienia je na swoje rzęsy.

- Oturz to – nakazuje największy łowczy i nie wypada z letargu.

Mam chęć jeść, jeść, jeść. Na wprost paszczęki kpa łowczynie usypują stos książek fantasy. Gdy kiep zaczyna żreć, powiększa mu się umysł. Aż bardzo inteligentny przestaje pachnieć i lezie do biblioteki.

Cóż to?! Z rogatek mkną rozjuszone hordy. Nie czując woni kpa, proletariat ocknął się, pojął, że koniec hulaki i rozpusty. Ledwo uszliśmy ku moczarom.

2
Ciekawe, nie powiem. Wciągnęło mnie samo czytanie. Nie opowieść - po prostu czytanie. Przyjemnie się śledziło tekst, historia zeszła na drugi plan. Sporo mądrych słówek, ciekawy styl. Nawet nie potrafiętego nazwać. Ciekawe zjawisko, nie wiem co zrobiłeś, ale masz talent. ;)

No, kpy też dość ciekawe.

Co do błędów - nie mam pojęcia.



Podobało mi się. Pozdrawiam.

3

- Oturz to – wyrwał się z letargu największy łowczy

- Oturz to – nakazuje największy łowczy i nie wypada z letargu
O co biega? Oturz to - co to jest? Piszemy otóż to, jeśli o ortografię chodzi. Chyba, ze to ma jakies inne znaczenie?
- Twój brat tam siedzi? - spytał jakiś kolega.

- A co?

- Nic. Cała podłoga we krwi...

4
Pomysł: 3

No i znowu nie wiem o co kaman.

Z początku zanosiło się na jakiś polityczny żart i beszt na rządzących. A tu nagle powraca sprawa kpa, która na dodatek jakoś dziwacznie się rozwiązuje (?)

Słowem, kolejna historia z serii zakręconopomotanych.



Styl: 3

Jak dla mnie zbyt sztywny i suchy. Nie wiem czemu, ale niektóre prace czyta mi sie jak do taktu. Podobnie było z twoją. Tak na marginesie, to nie jest zaleta, nie w moich oczach.



Błędy: 2+

Oturz? To jakieś szaleństwo.



Schematyczność: 4

Tekst nie był schematyczny. Przyznaję, w każdym calu odstwał od wszystkiego co do tej pory czytałem.



Ogólnie: 2+

Coś widać, widać zamysł, cel i starania, ale do mnie to niestety nie trafia.



Pozdro.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)

5
Gott-Foo

NATCHNIONY 2008



Z pokora Hioba przyjmuję słowa krytyki.



Ps. Perfekcyjnie opanowałem ortografię i interpunkcję. Piątka na dyplomie polonistyki uniwersyteckiej...

A piszesz "oturz"? Nieładnie... ;P - Testudos

6
Psychodeliczne to było.



Oturz powiem Ci - tekst mi się podobał, choć część przesłania niezrozumiała. Ale możę kiepem jestem?



Pozdrawiam autora!

7
Testudos



Ortografia jest dla mnie, nie ja dla niej. Jeśli będzie trzeba, to napiszę tak: tżeh bochateuw hyrzo itd.



A w kpach ma być "oturz to", bo..., ale niech sobie Czytelnik pogłówkuje, jeśli raczy.

9
Muszę przeczytać jeszcze raz, bo nie do końca załapałem walorów wartościujących. Czyżby chodziło o pozory wykształcenia u wykształciuchów? O to, że dziś niektóre rzeczy są cenione, choć tak naprawdę nie ma za co?



Te pytania kieruję do autora, ufając, że zechce podpowiedzieć.
Obrazek



Cause I am my enemy

The water's up to the knee

I never wanted nothin' from you

Yes, I do; Yes, I do

My engine's runnin' on dry

My head's so fucked up inside

Shut up

I know

I said so...

10
Adam Leiner



Przepraszam, ale nie mogę odpowiedzieć na pytanie, które mi postawiłeś. Po prostu, uważam, że raz gdziekolwiek upubliczniony tekst literacki nie należy do autora. Nie wolno mi (tę zasadę odnoszę tylko do siebie) interpretować tekstu, wyjaśniać, co w nim napisałem. Gdybym wyjaśniał, zamordowałbym tekst, które ma swoje autonomiczne życie, a ponadto Czytelnika pozbawiłbym jego prawa do zrobienia z tekstem, co mu się podoba, do odczytania tekstu, jak tylko zechce. Dziękuję za twoją wypowiedź.

11
Hm. Dla mnie to była raczej groteska, ale jak zwykle z elementami psychodelicznymi.



Interpretacja nieco taka, jak Adama L., chociaż kto Ciebie, Ryszardzie, wie... Ja tam widziałam odrobinę autoironii, ale może to zły trop.



Czytało się szybko, lepiej od poprzednich.



Pozdrawiam.

12
Ok, przeczytałem jakiś czas temu. Nie ocenię, bo nie potrafię. Rozumiem celowość niektórych rzeczy, w tym i błędów. Ogólnie wygląda mi to na zabawę słowem. Nie będę się doszukiwał głębszego sensu. Nie chcę i nie muszę. Jak ktoś lubi takie teksty sam go znajdzie, ja do takich osób nie należę. Nie potrafię ostatecznie powiedzieć zbyt wiele o tekście, prócz tego, że mi się nie podobał, ale to moje subiektywne odczucie.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron