Jak możecie stwierdzić patrząc na ilość moich postów - jestem tutaj nowa. Ale pisałam już wcześniej, więc to nie jest mój debiut.
Nigdy nie pomyślałbym, że kiedykolwiek zwrócę się do Ciebie z takim problemem. że w ogóle kiedykolwiek do Ciebie przyjdę. Przecież ty istniejesz tylko dla głupców. Tylko im możesz pomóc - dając wiarę. Wiarę w siebie.
Ludzie się zmieniają. Ja też zrozumiałem pewne ważne czynniki życia. Stałem się głupcem. Ale czy wtedy nim nie byłem? Byłem jeszcze większym. Ale pozwoliłeś mi poczuć wyższość, pozwoliłeś, aby moje ambicje wzrosły, abym widział tylko siebie. Nazywają to egoizmem, tak?
Pamiętam ten dzień, jakby wydarzył się wczoraj. Zobaczyłem swoje słabości, które bliscy wytykali mi, w końcu dając sobie spokój, ulegając mi. Wysyłali mnie do psychologów, zadając pytania na które nie znałem odpowiedzi.
-Powiedz mi tak naprawdę dlaczego ty to robisz? Dlaczego zadajesz sobie i swoim bliskim taki ból?
-Lepiej zapytaj dlaczego chcę umrzeć.
Długi czas nie wychodziłem z domu. Potrzebowałem czasu. Miał być jeden dzień, który przemienił się w tydzień, później w miesiąc, pół roku i dwa lata. Powód był prosty – zabrakło wiary.
Chcę trochę czasu, bo czas leczy rany
Chciałbym, chciałbym zobaczyć co
Co dzieje się w mych snach
Menadżer był wściekły. Wierzył we mnie jak nikt inny, nawet najbliżsi stracili nadzieję. Ale pewnego razu i on przestał. Odszedł. Nie tak spokojnie - zrobił awanturę, oczywiście chciał pieniędzy. Bo jak to nazwał ‘zbyt dużo czasu stracił na takiego nieudacznika, jakim jestem ja’. Dałem mu i pieniędzy. Nawet nie broniłem się. One akurat wtedy nie były mi potrzebne. Złudzenie Victorii znikło.
I nie, i nie chcę płakać, Panie mój
Uczyń bym był z kamienia
Bym z kamienia był
Robiłem wszystko, żeby ludzie zapomnieli. Wszystko. Nie wychodziłem z domu, nie kontaktowałem się z nikim, nie włączałem telefonu ani komputera, nie pokazywałem się światu. Aż później, na prośbę pewnych zaufanych ludzi, którym zależy na pieniądzach i którzy mają wpływy w nędznym świecie, brukowce pisały o mojej śmierci. Momentami chciałem umrzeć, zniknąć z powierzchni ziemi tak szybko, jak codziennie z naszych głów znikają wspomnienia. Lecz nawet to mi się nie udawało. Bo był ten zalążek nadziei, że to wszystko się skończy, że nie pozwolisz mi przeminąć tak łatwo.
I pozwól mi, pozwól mi
Spróbować jeszcze raz, jeszcze raz
Lecz pewnego dnia, przebudziwszy się rano, po nieprzespanej nocy i złym śnie, uświadomiłem sobie coś. Być może po prostu chciałem w to uwierzyć. Bóg. Pomyślałem o nim. O Tobie, najwyższym. Raz, drugi, trzeci... Aż w końcu nie potrafiłem myśleć o niczym innym. Setki pytań krzątały się po mojej głowie. Zająłeś cały mój umysł, aż w końcu chciałeś zawładnąć i duszą: musiałem tutaj przyjść. Zapomniałem jak wygląda to miejsce. Zapomniałem jak wygląda świat.
Nie ma tu nikogo. Pustki. Czuję obecność Boga. Wiem, że jesteś wszędzie, ale musiałem przyjść właśnie do świątyni, żeby się z Tobą spotkać. Abyś mógł mnie wysłuchać.
I jedyne o co mogę prosić, o co może prosić taki głupiec jak ja, jedyną taką rzeczą jest wiara. Bo nikt mnie tak naprawdę nie zna. A ty zawsze byłeś o krok bliżej...
2
Takie to... nijakie.
Przede wszystkim treść jest wyświechtana. Kolejny gość zgubił sens życia, pieprzy wszystko, wszystkich, świat, mikrofalówki i turbiny jądrowe, obraża się na ludzi i nagle odnajduje sens w Bogu. Dobrze, że przynajmniej się nie zabił.
Nie dość, że jest strasznie oklepane, to na dodatek mało konkretne. Rozumiem, że chciałaś wystylizować to na modlitwę, ale skoro tak, mogłaść iść na całość. A tak, z jednej strony mgliście opisujesz życie bohatera, z drugiej snujesz poetyckie błagania. Balansujesz na bardzo cienkiej lince, niestety wychodzi ci to niezgrabnie, wg mnie powinnaś iść albo w te albo we w te.
W taki sposób kompletnie nie znamy bohatera, nie czujemy z nim jakiegokolwiek związku, wydaje się strasznie pospolity, nie wiemy, kim jest, nie znamy powodów jego zbłądzenia. Wszystko to przyczynia się do ogólnej nijakości utworu. Nie czuję słów.
Pierwsze trzy akapity do pogrubionego dialogu (swoją drogą, także mocno schematycznego) wydają się trochę niespójne, przeskakujesz z jednego zagadnienia na drugie i to zakłóca rytm czytania utworu.
Ogólnie styl jest nienajgorszy, ale widać, że dopiero kreujesz własny. Musisz po prostu pisać, tropić potknięcia, pisać, czytać, tropić potknięcia. Uczyć na błędach. Rozwijać się. Z czasem będzie coraz lepiej.
Strona techniczna:
przecinki po obu zapomniałem
To chyba tyle.
Pomysł: 2+ / 3=
Styl: 3
Schematyczność: 2
Błędy: 3
Ocena ogólna: 2+ / 3=
Pozdrawiam.
Przede wszystkim treść jest wyświechtana. Kolejny gość zgubił sens życia, pieprzy wszystko, wszystkich, świat, mikrofalówki i turbiny jądrowe, obraża się na ludzi i nagle odnajduje sens w Bogu. Dobrze, że przynajmniej się nie zabił.
Nie dość, że jest strasznie oklepane, to na dodatek mało konkretne. Rozumiem, że chciałaś wystylizować to na modlitwę, ale skoro tak, mogłaść iść na całość. A tak, z jednej strony mgliście opisujesz życie bohatera, z drugiej snujesz poetyckie błagania. Balansujesz na bardzo cienkiej lince, niestety wychodzi ci to niezgrabnie, wg mnie powinnaś iść albo w te albo we w te.
W taki sposób kompletnie nie znamy bohatera, nie czujemy z nim jakiegokolwiek związku, wydaje się strasznie pospolity, nie wiemy, kim jest, nie znamy powodów jego zbłądzenia. Wszystko to przyczynia się do ogólnej nijakości utworu. Nie czuję słów.
Pierwsze trzy akapity do pogrubionego dialogu (swoją drogą, także mocno schematycznego) wydają się trochę niespójne, przeskakujesz z jednego zagadnienia na drugie i to zakłóca rytm czytania utworu.
Ogólnie styl jest nienajgorszy, ale widać, że dopiero kreujesz własny. Musisz po prostu pisać, tropić potknięcia, pisać, czytać, tropić potknięcia. Uczyć na błędach. Rozwijać się. Z czasem będzie coraz lepiej.
Strona techniczna:
Zdecyduj się, piszesz zwroty grzecznościowe z małej czy dużej.Ciebie z takim problemem. że w ogóle kiedykolwiek do Ciebie przyjdę. Przecież ty istniejesz
Powtorzeniówka. Pomijam te zamierzone.Ale czy wtedy nim nie byłem? Byłem jeszcze większym. Ale pozwoliłeś mi poczuć
pytania przecinek; poza tym powtórzeniówkaulegając mi. Wysyłali mnie do psychologów, zadając pytania na które nie znałem odpowiedzi.
"Odlep" myślniki od słów, poza tym: mi przecinek; zapytaj przecinek-Powiedz mi tak naprawdę dlaczego ty to robisz? Dlaczego zadajesz sobie i swoim bliskim taki ból?
-Lepiej zapytaj dlaczego chcę umrzeć.
być jeden dzień, który przemienił się w tydzień, później w miesiąc, pół roku i dwa lata. Powód był prosty
nazwał dwukropek; albo jakoś inaczej oddziel cytat od reszty zdaniaBo jak to nazwał ‘zbyt dużo czasu stracił na takiego nieudacznika, jakim jestem ja’.
Nie ładniej byłoby np. połączyć to w dwa dłuższe zdania?Dałem mu i pieniędzy. Nawet nie broniłem się. One akurat wtedy nie były mi potrzebne. Złudzenie Victorii znikło.
światu. Aż później, na prośbę pewnych zaufanych ludzi, którym zależy na pieniądzach i którzy mają wpływy w nędznym świecie
Zdanie rozpoczęte od 'bo'? Może połącz to w jedno zdanie?Lecz nawet to mi się nie udawało. Bo był ten zalążek nadziei, że to wszystko się skończy, że nie pozwolisz mi przeminąć tak łatwo.
Daruj sobie 'mi'.Lecz nawet to mi się nie udawało.
Zapomniałem jak wygląda to miejsce. Zapomniałem jak wygląda świat.
przecinki po obu zapomniałem
To chyba tyle.
Pomysł: 2+ / 3=
Styl: 3
Schematyczność: 2
Błędy: 3
Ocena ogólna: 2+ / 3=
Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
3
Tekst sprawia wrażenie jakby był wyższą formą ewolucji bloga. Domyślam się, że bohater to jakaś postać ze znanego świata, coś w stylu gwiazdora, może nawet pisarz?, któremu coś się spartoliło i ma teraz kłopoty egzystencjonalne. Zajebiście, tylko co z tego? Więcej konkretów, mniej wchodzenia w zwoje mózgowe tego nieszczęśnika. Rozwiń to opowiadanie ciekawiej, bo przyznam, że da się jeszcze z niego wiele wyciągnąć, ale jeśli nadal masz zamiar prowadzić takie biadolenie głównego bohatera, to pozwól mu strzelić se w łeb, niech się nie męczy.
4
Dziwnie to brzmi, "czynniki życia", chodzi o aspekty, czy o co?Ludzie się zmieniają. Ja też zrozumiałem pewne ważne czynniki życia
Jakiej Victorii? To imię, czy chodzi o zwycięstwo?One akurat wtedy nie były mi potrzebne. Złudzenie Victorii znikło.
Nie zarysowałaś nawet sylwetki bohatera, nie rozumiem go, motywów jego postępowania, nie mogę się wczuć w jego sytuację, albo chociaż zrozumieć o co mu chodzi. Pozostaje tylko smęcenie, ale po co mam czytać jego smęcenie jeśli nie znam powodów, nie mogę sobie wyobrazić. jaką jest osobą, ani kim jest, to co mnie obchodzi? Niestety nic, bo nic o nim nie wiem i w tekście właściwie nic się nie wyjaśnia, nawet w zakończeniu. Proponuję przebudować tekst, dać nam poznać bohatera, inaczej to będzie kolejne pare zdan wysmęconych przez cholera wie kogo, cholera wie po co i cholera wie dla kogo.
Powodzenia.
5
Główna bolączka: powtórzenia i interpunkcja.
Tekst? Hmm... Widziałem masę takich. Bohatera widzę w przyszłości jako wyłysiałego dziadka ściskającego w dłoniach Biblię.
Gość popada w melancholię, włącza mu się tryb emo, zaczyna się modlić.
I... Chce być jakimś nieczułym kamieniem. Dobrze, że chociaż nie ptakiem =='
Bohatera tu prawie nie ma. Nie idzie się z nim zżyć, nic. Nawet nie można się z nim przelotnie zapoznać...
Tak, wiem, powtarzam po innych...
Znudziło mnie.
Tekst? Hmm... Widziałem masę takich. Bohatera widzę w przyszłości jako wyłysiałego dziadka ściskającego w dłoniach Biblię.
Gość popada w melancholię, włącza mu się tryb emo, zaczyna się modlić.
I... Chce być jakimś nieczułym kamieniem. Dobrze, że chociaż nie ptakiem =='
Bohatera tu prawie nie ma. Nie idzie się z nim zżyć, nic. Nawet nie można się z nim przelotnie zapoznać...
Tak, wiem, powtarzam po innych...
Znudziło mnie.
Are you man enough to hold the gun?