Bez wstępu, na dzień dobry.
...jednak może o kilka słów się pokuszę. Jestem bardzo młoda, pisze od dawna, ale zdaję sobie sprawę z tego, że mój styl wymaga dopracowania.
Cóż, starałam się.
__
Ciekawe, czy twoje włosy byłyby teraz tak miękkie, jak tamtego dnia. Ciekawe, czy skóra twoja pachniałaby nadal miętą złamaną czekoladą. Ciekawe, czy idealizowałbym tak twój wizerunek, nieidealny przecież. Ciekawe...
Pamiętam dzień, w którym cię spotkałem. Pamiętam go tak, jakby to było wczoraj. Siedziałaś w kawiarni i piłaś herbatę różaną, z nogą założoną na nogę i falą włosów muskającą twoje nagie plecy. Miałaś na sobie sukienkę ze stójką z przodu i wycięciem z tyłu, soczyście czerwoną i długą za kolana. Nie wyróżniałaś się niczym z tłumu, siedziałaś tak po prostu, prawie bez ruchu, jeżeli nie liczyć mechanicznego podnoszenia ręki z filiżanką do ust.
Usiadłem tuż za tobą, cicho odsunąłem krzesło, tak cicho, żeby cię nie spłoszyć. Nie znałem cię i prawdopodobnie poznać wcale nie chciałem, ale jakiś głos w środku mnie kazał mi obchodzić się z tobą jak ze słoniem porcelanowym.
Jadłem szarlotkę, całkiem dobrą, ale tak naprawdę smaku jej już nie pamiętam. Oczyma wyobraźni widziałem swoją dłoń gładzącą twoje nagie plecy, odsuwającą włosy na bok i swoje usta, usta całujące twój kark. Dreszcz przeszedł wtedy moje ciało, szarlotka straciła smak; tak, właśnie w tym momencie przestałem go czuć.
Kiedy skończyłem jeść, wcale nie miałem ochoty na wstanie od stolika, stopy jakby ugrzęzły mi w drewnianej podłodze, wtedy zamienionej w świeżo wylany cement. Ty też siedziałaś i nawet na mnie nie patrzyłaś, utkwione oczy miałaś w tej swojej herbacie różanej. I w czym ten napój lepszy był ode mnie?
Kiedy w końcu wstałaś i wyszłaś z kawiarni, ja mogłem tylko podziwiać twoje łydki, ramiona i włosy co chwilę odrzucane do tyłu. Nie było już ciebie, a ja wyjąłem notes i zacząłem pisać o herbacie różanej w której usta zamoczone lśniły jak najpiękniejsza gwiazda.
Nie widziałem cię osiem dni, mimo woli je liczyłem. Przychodziłem codziennie do tej małej kawiarni i czekałem, choć sam nie wiedziałem tak naprawdę na co. Kiedy pewnego dnia przyszłaś znów, byłaś ubrana w lniane, szerokie spodnie i obcisłą koszulkę, opinającą twój niewydatny biust. Byłbym szczęśliwy, że widzę cię znów, ale nie byłaś sama. Miejsce koło ciebie, przy stoliku na drugim końcu salki, zajął jakiś brodaty facet, w niczym nie przypominający delikatnego mężczyzny, jakiego zawsze u twego boku widziałem, oczami wyobraźni. Tym razem piłaś cappuccino o smaku toffi, twoje usta przyjęły postać puszystych obłoczków, ale twoja dłoń... Twoja dłoń co chwilę muskała dłoń jego, a mi wcale nie było do śmiechu. Wyciągnąłem więc notes znów i pisałem, pisałem o dłoni muskającej kopyto diabła i obłokach w miejscu warg. Wstaliśmy od stolików w tym samym momencie, ty zmierzałaś do wyjścia, a ja po drugą kawę. Mijając cię, niezauważalnie dotknąłem twoich włosów i to, właśnie to wystarczyło mi na kolejne kilka dni.
Przez tydzień nie przychodziłem do tamtej kawiarni, zapomniałem o tobie, a może po prostu miałem ogrom pracy. Kiedy wreszcie wszedłem do małego lokalu, ty już tam byłaś. Siedziałaś przy stoliku sama, z gazetą i rogalikami. Twoje zęby zatapiały się co chwilę w chrupiącym cieście, a język oblizywał marmoladę z pełnych warg. Usiadłem niedaleko ciebie, tak, że mogłem cię obserwować, udając, że wypatruję kogoś, z kim się umówiłem. Czułem nadal miękkość twoich włosów spiętych w kok nad szyją, miękkość rozlewającą się po moich palcach u prawej ręki. To była magia, te twoja usta zanurzane w marmoladzie, te twoje zęby w cieście francuskim...
Pisałem znowu, teraz nawet nie pamiętam o czym, czułem się jak na haju, jak odurzony narkotykami. Z tobą wena przychodziła, nie znałem cię i poznać nie chciałem, tak było wygodniej - niewinna muza i nieznajomy artysta, muza, która odchodziła i artysta, którego świat opierał się nie na tym, co jest za-drzwiami-kawiarni, ale na tym co widzi przed sobą. Na swojej muzie, sacrum, nieznajomej świętości. Wszystko za-drzwiami-kawiarni to było złudzenie, a może muza złudzeniem była. Prawdziwe profanum na zewnątrz, rozmyte przez deszcz ściekający leniwie po oknach.
Wstałaś od stolika i wytarłaś dłonie o spódnicę. Podeszłaś do kelnerki żeby zapłacić, a ja stanąłem za tobą. Nie wiem, jak tam się znalazłem, wiem jedynie, że prawie muskałem nosem twój kark, chcąc poczuć choćby lekką nutę. Poczułem miętę, a zaraz potem zapach przypominający czekoladę. Muza nie wiedziała, że wącham jej skórę, pewnie ludzie dookoła nas to zauważyli, ale nie przejmowałem się tym. Liczyła się mięta z czekoladą, czekolada z miętą.
Nigdy więcej cię nie widziałem. Nie znam twojego imienia, adresu, telefonu. I właśnie, moja muzo, poznać nie chcę. Jesteś dla mnie teraz snem, który odszedł wraz ze wschodem słońca, snem pachnącym miętą, snem z miękką falą włosów, o którym mogę teraz tylko myśleć, choć coraz mniej z niego pamiętam. Nie wiem już, jaki kolor oczu miałaś, nie pamiętam dokładnie rysów twojej twarzy.
Moje sacrum, świętość, złudzenie rozmyte przez krople deszczu leniwie ściekające po twarzy, oknie duszy.
żegnaj, muzo, do widzenia.
2
Pierwsze wrażenie: przerost formy nad treścią.
Co masz do przekazania przez ten tekst? W sumie można go streścić w kilku zdaniach: Przyszedł facet do kawiarni, zobaczył jakąś kobietę. Podobała mu się to przyszedł jeszcze raz, zobaczył, że on się z kimś spotyka, to powiedział sobie "zajęta", zapomniał. Oczywiście, dostrzegam poetycką nutę, wiem, że przerost formy nad treścią jest celowy, ale coś takiego czyta się "nieprzytomnie". Znaczy wodzisz oczyma po tekście, lecz zanim dotrzesz do kolejnego zdania to zapominasz poprzednie. Notabene, bardzo przydatna umiejętność lania wody.
Gdzieś tam było powtórzenie, coś nie tak z przecinkiem, drobiazgi. Pewnie jakiś weryfikator się tym zajmie, poza tym styl przyzwoity, tylko - jak już wspominałem - trochę senny.
PS. Ja też mam 15 lat, i szczerze mówiąc takiego tekst bym nie napisał. Nie mój styl, nie moje klimaty. Ale jednak w tym wieku się da, więc nie ma co się zrażać, do roboty! Czekam na coś dłuższego
Co masz do przekazania przez ten tekst? W sumie można go streścić w kilku zdaniach: Przyszedł facet do kawiarni, zobaczył jakąś kobietę. Podobała mu się to przyszedł jeszcze raz, zobaczył, że on się z kimś spotyka, to powiedział sobie "zajęta", zapomniał. Oczywiście, dostrzegam poetycką nutę, wiem, że przerost formy nad treścią jest celowy, ale coś takiego czyta się "nieprzytomnie". Znaczy wodzisz oczyma po tekście, lecz zanim dotrzesz do kolejnego zdania to zapominasz poprzednie. Notabene, bardzo przydatna umiejętność lania wody.
Gdzieś tam było powtórzenie, coś nie tak z przecinkiem, drobiazgi. Pewnie jakiś weryfikator się tym zajmie, poza tym styl przyzwoity, tylko - jak już wspominałem - trochę senny.
PS. Ja też mam 15 lat, i szczerze mówiąc takiego tekst bym nie napisał. Nie mój styl, nie moje klimaty. Ale jednak w tym wieku się da, więc nie ma co się zrażać, do roboty! Czekam na coś dłuższego

3
Oczy palą z niewyspania i nadmiaru pracy, ale postawiłem sobie za cel przeczytanie jakiegoś tekstu i skomentowanie go. Wybrałem sobie Twój.
Powtórzę po Obsidianie, że mamy tu do czynienia z przerostem formy nad treścią. Jednak nie odczytuję tego jako błędu czy mankamentu tekstu. Nie, tak sobie nie uproszczę sprawy dzisiaj.
Widać, że masz coś w sobie, w tym co piszesz. Zaciekawiłaś mnie swoim stylem, który co prawda jest do dopracowania, ale jeśli nie porzucisz pisania zrobisz to na pewno. Wystarczy odrobina chęci.
Potraktuj ten tekst jako ćwiczenia - w sumie w ten sposób można podejść do każdego tekstu jaki wyjdzie nam z pod palców czy innego narzędzia, ale nie ważne.
Za dni kilka, tyle samo teksów uznasz, że to opowiadanie jest słabe jak na Twoje możliwości. Zapewniam Cię.
W tym momencie przeleciałem wzrokiem przez całą historię i uzmysłowiłem sobie ile w moim życiu było takich muz. Podobnych, ja muszę poczuć dotyk muzy na skórze, ale również nie o tym miałem pisać.
Mogłabyś uniknąć powtórzeń (
choćby tego na samym początku - "pamiętam") używając słownika synonimów albo po prostu starając się tak zapisać zdania, by powtarzanie danego wyrazu było zbędne do zrozumienia i ukazania przekazu.
Dłużej nie będę się rozwodził, bo herbata stygnie, a Leszek gra. Muszę na chwilę skupić się na nich.
Pozdro.
Powtórzę po Obsidianie, że mamy tu do czynienia z przerostem formy nad treścią. Jednak nie odczytuję tego jako błędu czy mankamentu tekstu. Nie, tak sobie nie uproszczę sprawy dzisiaj.
Widać, że masz coś w sobie, w tym co piszesz. Zaciekawiłaś mnie swoim stylem, który co prawda jest do dopracowania, ale jeśli nie porzucisz pisania zrobisz to na pewno. Wystarczy odrobina chęci.
Potraktuj ten tekst jako ćwiczenia - w sumie w ten sposób można podejść do każdego tekstu jaki wyjdzie nam z pod palców czy innego narzędzia, ale nie ważne.
Za dni kilka, tyle samo teksów uznasz, że to opowiadanie jest słabe jak na Twoje możliwości. Zapewniam Cię.
W tym momencie przeleciałem wzrokiem przez całą historię i uzmysłowiłem sobie ile w moim życiu było takich muz. Podobnych, ja muszę poczuć dotyk muzy na skórze, ale również nie o tym miałem pisać.
Mogłabyś uniknąć powtórzeń (
choćby tego na samym początku - "pamiętam") używając słownika synonimów albo po prostu starając się tak zapisać zdania, by powtarzanie danego wyrazu było zbędne do zrozumienia i ukazania przekazu.
Dłużej nie będę się rozwodził, bo herbata stygnie, a Leszek gra. Muszę na chwilę skupić się na nich.
Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
4
Jak tytuł ,,Muza" to i mojej Muzy nie może tu zabraknąć. (Po raz pierwszy nie wściekam się za to, że nie mówisz mi po imieniu. To o mnie, to o mnie, to na pewno o mnie!)
Uwielbiam twoje teorie spiskowe.)

Ej! Podobało mi się!
A jak winky się coś podoba, to znaczy, że jest światełko w tunelu. Styl masz zupełnie w porządku, tylko stosujesz jakąś dziwną inwersję, która zgrzyta jak orzechy w puszystym cieście. Może rzeczywiście jest to przerost formy nad treścią, ale tak ładnie napisany, że większych zastrzeżeń nie mam. Całkiem sympatyczna miniaturka. Zobaczymy, jak sobie poradzisz z czymś dłuższym. 
Pozdrawiam.
O, ja też lubię zapach mięty złamanej czekolady! Jakkolwiek to pachnie...Ciekawe, czy skóra twoja pachniałaby nadal miętą złamaną czekoladą.
Nazbyt smak umknął mi, jak w ciebie byłem wpatrzon. No dobra, przesadziłam, w gruncie rzeczy chciałam tylko podkreślić, że ja bym napisała ,,ale tak naprawdę nie pamiętam już jej smaku". Dziwny szyyyk.Jadłem szarlotkę, całkiem dobrą, ale tak naprawdę smaku jej już nie pamiętam.
Widział swoje ust? (Po prostu zrobił dzióbek! Jak się zrobi dzióbek, to się widzi swoje usta. A on całował, zatem robił dzióbek, więc mógł je widzieć!Oczyma wyobraźni widziałem swoją dłoń gładzącą twoje nagie plecy, odsuwającą włosy na bok i swoje usta, usta całujące twój kark.

(A moje oczy nie są utkwione... czuję się gorsza.) To brzmi tak, jakby ,,utkwione" było przymiotnikiem.utkwione oczy miałaś w tej swojej herbacie różanej.

Różanej, przecinek.zacząłem pisać o herbacie różanej w której
,,Czekałem, choć tak naprawdę sam nie wiedziałem na co."czekałem, choć sam nie wiedziałem tak naprawdę na co.
(Złudzenie? Ja?! Złudzeniem ja nie byłam! T__T) Znowu dziwny szyk.Wszystko za-drzwiami-kawiarni to było złudzenie, a może muza złudzeniem była.
Ej! Podobało mi się!


Pozdrawiam.
Z powarzaniem, łynki i Móza.
[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]
לא תקחו אותי - אני חופשי
[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]
לא תקחו אותי - אני חופשי
5
"mnie" niepotrzebne, tylko powoduje nadmiar zaimków w zdaniugłos w środku mnie
Bez "u"moich palcach u prawej ręki
Przez całe opowiadanie zwracasz się do muzy "ty", a gdzieś pod koniec w jednym zdaniu piszesz o niej jako o osobie trzeciej.
W kilku miejscach zastosowałaś dziwny szyk wyrazów, np:
Gdybyś zamieniła miejscami "jej" i "smaku" byłoby lepiej, uniknęłabyś trudnej do wymówienia zbitki słów: "jej już"tak naprawdę smaku jej już nie pamiętam
Zgodzę się, dużo lania wody, ale mi to akurat nie przeszkadzało. Jak na tak młody wiek było naprawdę dobrze. Szkoda, że zabrakło na końcu jakiejś ciekawszej puenty.
6
Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze, a i wytłumaczyć się muszę.
Mam taką tendencję do zamieniania szyku w zdaniach, staram się tego oduczyć, ale cóż, bywa, niektórych przyzwyczajeń nie można przezwyciężyć (obiecuję jednak, że spróbuję to ujarzmić).
Szczerze powiedziawszy, spodziewałam się gorszych opinii, a te Wasze były niesamowicie budujące i zachęcające do dalszej pracy i kształcenia siebie, rozwijania, dopracowywania. Dziękuję!
szajba (nie z wielkiej litery)
Mam taką tendencję do zamieniania szyku w zdaniach, staram się tego oduczyć, ale cóż, bywa, niektórych przyzwyczajeń nie można przezwyciężyć (obiecuję jednak, że spróbuję to ujarzmić).
Szczerze powiedziawszy, spodziewałam się gorszych opinii, a te Wasze były niesamowicie budujące i zachęcające do dalszej pracy i kształcenia siebie, rozwijania, dopracowywania. Dziękuję!
szajba (nie z wielkiej litery)